0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fred MARVAUX / Parlament Europejski mat. pras.Fred MARVAUX / Parla...

Ta debata mogła się nie wydarzyć. Niechęć polityków Platformy Obywatelskiej, PSL-u i Polski 2050 do publicznej krytyki rządu za niedowiezienie jednej z najważniejszych obietnic wyborczych na tak prominentnym forum, jakim jest sala plenarna Parlamentu Europejskiego, była wielka. Podejścia były dwa, udało się dopiero za drugim razem.

„Jeśli w Polsce nie ma już sensu, by rozmawiać o liberalizacji aborcji, jak twierdzi premier Donald Tusk, to będziemy o niej rozmawiać w Europie” – mówi OKO.press Joanna Scheuring-Wielgus (na zdjęciu powyżej), europosłanka Nowej Lewicy, której udało się przeforsować pomysł organizacji na forum Parlamentu Europejskiego debaty o prawie do aborcji w Polsce.

„Druzgoczący raport”

Punktem wyjścia do środowej debaty (23 października 2024) był druzgoczący raport ONZ-towskiego Komitetu ds. Likwidacji Dyskryminacji Kobiet, opublikowany w sierpniu 2024. Jak wynika z jego ustaleń, skala łamania praw człowieka wobec kobiet w Polsce jest ogromna. Dotyczy nie jednego, a wielu fundamentalnych praw, do których przestrzegania Polska zobowiązała się już w 1980 roku, ratyfikując konwencję ONZ-u.

„Chodzi o prawo do niedyskryminacji i równości, prawo do prywatności, prawo do integralności osobistej, prawo do godności, prawo do zdrowia fizycznego i psychicznego, prawo do dostępu do usług zdrowotnych, do autonomii reprodukcyjnej i dostępu do informacji dotyczącej planowania rodziny – te wszystkie prawa są w Polsce łamane” – tłumaczyła podczas debaty Joanna Scheuring-Wielgus.

„To jest cały czas taka Polska. Polska roku 2024” – mówiła posłanka Nowej Lewicy.

Scheuring-Wielgus podkreśliła, że mija rok od wyborów, w których kobiety odsunęły PiS od władzy właśnie z powodu drakońskiego zakazu aborcji, a zmiany prawa nie zostały wprowadzone.

„Pracuje ze mną Jessika, 25-letnia Polka, która wymyśliła akcję Dziewczyny na Wybory i zaangażowała tysiące kobiet do tego, aby zmienić władzę. Spytałam ją wczoraj, co by powiedziała tym politykom w Polsce, którzy nie chcą tych zmian wprowadzić. Cytuję, co powiedziała: »Jestem wkurzona, rozgoryczona i po ludzku zmęczona. Nie po to mobilizowałyśmy miliony kobiet, by głosować w ostatnich wyborach. Nie po to szłyśmy w setkach protestów, by słyszeć, że w tej kadencji wciąż nie da się przegłosować depenalizacji oraz legalnej i bezpiecznej aborcji«” – mówiła posłanka.

Przeczytaj także:

„Nie ma się co oszukiwać”

Słowa te odnoszą się do oświadczenia premiera Donalda Tuska z sierpnia 2024, które padły podczas Campusu Polska. Tusk zapytany o to, jak zamierza wywiązać się z obietnicy dotyczącej aborcji, odpowiedział:

„Chcę wam powiedzieć rzecz, która jest dla mnie przykra, ale jest faktem, którego nie ominiemy: w Sejmie polskim nie ma większości na rzecz takiego prawa do legalnej aborcji, o jakim tu mówiliśmy i na jaki się tutaj m.in. z wami umawialiśmy. To oznacza jedno: do następnych wyborów większości w tym parlamencie dla legalnej aborcji w pełnym tego słowa znaczeniu nie będzie. Nie ma się co oszukiwać” – powiedział premier.

To właśnie ten sposób postawienia sprawy zmotywował Scheuring-Wielgus do zawalczenia o debatę aborcyjną na forum PE.

„Polityk musi mieć wartości, na których się opiera i które są jego kręgosłupem. Nie może być tak, że w niedzielę mówi, że doprowadzi do dekryminalizacji aborcji i liberalizacji prawa aborcyjnego, w poniedziałek już tylko do dekryminalizacji, a w środę oznajmia, że tego się w ogóle nie da zrobić. Trzeba mieć swoje wartości, trzymać się ich i nie bać się o nie walczyć” – mówi Scheuring-Wielgus w rozmowie z OKO.press.

„Nie można się poddawać, nie można usiąść z założonymi rękoma i powiedzieć, że w tej kadencji się nie da”.

„Trzeba iść do przodu, trzeba przeskakiwać te wszystkie przeszkody, które są przed nami i doprowadzić do tego, by prawa kobiet były respektowane. Nawet jeżeli to będzie ciężka droga” – podkreśla europosłanka Nowej Lewicy.

Zablokować debatę

Scheuring-Wielgus dodaje, że przeforsowanie pomysłu krytycznej wobec demokratycznego i proeuropejskiego rządu Polski debaty na bardzo niewygodny dla koalicji, bo obiecany w kampanii, a wciąż niezałatwiony temat dekryminalizacji i liberalizacji aborcji, było nie lada wyzwaniem.

Mało brakowało, a do debaty w ogóle by nie doszło. Na jej organizację nie chciały się zgodzić Platforma Obywatelska i PSL, a za nimi Europejska Partia Ludowa, czyli największa grupa w PE. Niechętna debacie była też Polska 2050, której stanowisko w sprawie aborcji bardzo różni się od stanowiska grupy Odnowić Europę, do której należy partia Hołowni.

O tym, że są próby zablokowania debaty o aborcji w Polsce na forum PE pierwsze donosiło radio RMF FM.

Decyzje o debatach na forum PE to bowiem decyzje polityczne.

Żeby dana debata mogla się odbyć, jej organizację poprzeć muszą przewodniczący lub wiceprzewodniczący grup politycznych, czyli Konferencja Przewodniczących PE. Grupa Europejskiej Partii Ludowej to największa grupa w PE, bez jej głosu trudno coś przeforsować.

Sesja plenarna PE to prominentna platforma. Obrady PE śledzą media z całej Europy. Taka debata dla rządu, który władzę w kraju przejął z misją przywracania praworządności i „powrotu do Europy” to mocny, wizerunkowy cios.

Ostatecznie udało się dopiero za drugim podejściem.

Ewa Kopacz po „słusznej stronie”

Jako pierwsza, w imieniu Europejskiej Partii Ludowej, głos w debacie zabrała Ewa Kopacz, europosłanka Platformy Obywatelskiej. Kopacz wypowiedziała się tak, by za wiele nie powiedzieć, a już na pewno za niczym się wyraźnie nie opowiedzieć. Słychać było, że chce brzmieć jak doświadczona obrończyni praw kobiet, która na ruganiu polityków za układanie kobietom życia zjadła zęby.

„Politycy, którzy myśleli, że zakazem aborcji zamkną [kobietom – red.] usta, wykazali się nie tylko naiwnością, ale i brakiem zaufania do własnych obywatelek. Prawa ograniczające lub kryminalizujące aborcję nie eliminują jej, nie sprawiają, że ona nagle znika. Przeciwnie, ucieka jedynie z radarów służby zdrowia. Dokąd? Wszyscy dokładnie wiemy. Do podziemia, za granicę” – mówiła mocnym głosem.

Z jednej strony Kopacz podkreśliła, że to „kobieta powinna mieć prawo do ostatecznej decyzji [w sprawie własnego ciała i aborcji – red.]”, a rolą państwa jest „zadbanie, aby mogła dokonać swojego wyboru bez strachu i niepotrzebnych przeszkód”. Jednocześnie podkreśliła jednak, że rząd pracuje nad „systemem wsparcia dla kobiet”, który obejmuje „legalną aborcję w uzasadnionych przypadkach”.

Głos Kopacz nie był więc jasny: czy popiera dekryminalizację i legalizację aborcji do 12. tygodnia, czy postuluje jedynie powrót do tzw. kompromisu aborcyjnego.

Na koniec europosłanka Platformy Obywatelskiej zwróciła się do „wszystkich tych, którzy mają wątpliwości, po której stronie się opowiedzieć”, czyli trochę nie wiadomo do kogo.

„Nie kombinujcie, nie kalkulujcie, miejcie odwagę stanąć po słusznej stronie”.

„Ile jeszcze?”

Dużo wyraźniejszym głosem był zacytowany już wyżej głos Joanny Scheuring-Wielgus, inicjatorki debaty z Nowej Lewicy.

Scheuring-Wielgus zwróciła uwagę na to, że raport ONZ na temat sytuacji kobiet w Polsce jest „druzgoczący”.

Cytując wypowiedź swojej 25-letnie współpracowniczki i współuczestniczki Czarnych Protestów, Scheuring-Wielgus oddała głos w debacie osobom najważniejszym: kobietom, które walczyły o zmianę prawa aborcyjnego w Polsce.

„Ile jeszcze, szanowni panowie, ile jeszcze będziemy na te zmiany czekać?” – zapytała z parlamentarnej mównicy.

Mocno w obecny rząd Polski uderzyła też Abir Al-Sahlani, Szwedka z grupy Odnowić Europę, członkini szwedzkiej Partii Centrum.

„Minął rok, od kiedy zmienił się rząd, tę zmianę spowodowali młodzi ludzie, kobiety. I nic się do tej pory nie zmieniło. Tysiące kobiet są wciąż zmuszone do ucieczki za granicę, aby móc dokonać aborcji. Inne są zmuszone do wykonywania aborcji nielegalnie, co jest bardzo niebezpieczne [...]" – mówiła Al-Sahlani.

„Zakaz aborcji w Polsce jest bezwzględnym, okrutnym i przemocowym działaniem wobec kobiet. Pora na zmianę” – zaapelowała.

Wpisać prawo do aborcji do KPP

Bardzo krytycznie o sytuacji w Polsce wypowiedziała się też reprezentantka Zielonych, Alice Kuhnke ze Szwecji. Podkreśliła, że istniejący w Polsce de facto od 30 zakaz aborcji miał „straszliwe konsekwencje”.

„Prawo polskie w sposób bardzo poważany narusza prawa człowieka. Kobiety w Polsce mają prawo do korzystania z tych samych praw człowieka jak wszystkie inne kobiety. Musimy podtrzymywać nacisk na rząd polski, by to zmienić” – mówiła Kuhnke.

Bardzo mocny był też głos Manon Aubry, europosłanki francuskiej partii Francja Niepokorna, szefowej parlamentarnej grupy Lewica. Aubry przywołała tragiczne historie Izabeli z Pszczyny i Agnieszki z Częstochowy, które zmarły ze względu na to, że obawiając się odpowiedzialności karnej lekarze w porę nie przeprowadzili ratującej życie aborcji – kobiety zmarły w wyniku sepsy.

„W Polsce obowiązuje prawo, które stanowi zagrożenie życia [...]. Przepisy powodują cierpienie fizyczne, moralne i psychiczne kobiet. To jest naruszenie prawa i międzynarodowych zobowiązań do ochrony praw człowieka” – podkreślała Aubry.

Szefowa Lewicy zwróciła uwagę, że „od momentu dojścia do władzy Donalda Tuska nic się nie zmieniło”. „Wciąż widzimy cierpienie kobiet w Polsce” – powiedziała.

Dodała, że porównując aborcję do morderstwa, a nawet ludobójstwa, skrajna prawica „atakuje nasze prawa podstawowe”.

„Proponuję, żebyśmy się wszyscy zobowiązali tutaj, że będziemy walczyć o to, by prawo do aborcji było prawem dla wszystkich dostępnym. Trzeba zapisać to w Karcie Praw Podstawowych, by inicjatywa europejska mogła doprowadzić do powszechnego dostępu do legalnej aborcji” – mówiła szefowa Lewicy.

„Szanowni państwo, unijni barbarzyńcy”

Podczas debaty w PE nie mogło zabraknąć też głosów narodowo-konserwatywnej i skrajnej prawicy. Skrajna prawica w parlamencie nowej kadencji (2024-2029) jest znacznie liczniejsza niż w poprzedniej (2019-2024).

Co ciekawe, głos Konfederacji wybrzmiał jako ważniejszy niż głos Prawa i Sprawiedliwości.

Jako trzecia głos w debacie zabrała Anna Bryłka, europosłanka Konfederacji, reprezentując tym samym trzecią co do wielkości grupę w PE, Patrioci dla Europy. Czwarta w kolejce była Marlena Maląg z PiS-u, reprezentantka zrzeszającej partie narodowo-konserwatywne grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

„Polska jest państwem, w którym nie można mordować dzieci. Również tych jeszcze nienarodzonych (...). My w Polsce bronimy wszystkich obywateli przed barbarzyńskim prawem zezwalającym na mordowanie kogokolwiek w imię lewicowej ideologii” – grzmiała Bryłka z parlamentarnej mównicy.

Maląg oparła swoją wypowiedź na argumencie o tym, że „aborcja jest dramatem matki i zabójstwem dziecka”.

„Aborcja jest dramatem. Dramatem matki i zabójstwem dziecka. Unia powinna się skupić na działaniach, które powinny wesprzeć matkę, aby nie musiała się decydować na takie działania i na takie kroki. Aborcja to nic innego jak przejaw dyskryminacji, wyłączający przesłankę ochrony życia dziecka poczętego. Każdemu powinno przysługiwać niezbywalne prawo do życia, od poczęcia do naturalnej śmierci” – argumentowała europosłanka PiS.

Tak eksponowane miejsce w debacie dla skrajnej prawicy to skutek rosnącego poparcia tego rodzaju partii w Europie i demokratycznych algorytmów w Parlamencie Europejskim, które kolejność i czas wystąpień przyznają zgodnie z liczebnością frakcji. Założona przez Viktora Orbána grupa Patrioci dla Europy to dziś trzecia co do wielkości grupa w PE. Zrzeszający PiS EKR jest czwarty.

„To jest hańba, że poseł do Parlamentu Europejskiego [...] domaga się dziś przed całą Europą, żeby w Polsce wprowadzono prawo, które ostatni raz obowiązywało za niemieckiej hitlerowskiej okupacji. Gdyby Unia Europejska trzymała się fundamentów cywilizacji chrześcijańskiej, to dziś nie debatowalibyśmy nad prawem do zabijania, lecz nad prawem do szacunku dla każdego życia, szczególnie tego poczętego” – perorowała Bryłka.

„Polacy będą bronić cywilizacji życia, będą bronić najsłabszych. A wy, unijni barbarzyńcy, odczepcie się od nas i nie narzucajcie nam swojego eugenicznego prawa” – powiedziała Bryłka, kończąc kulturalnym „dziękuję”.

„Aborcja to bestialstwo”

Mocno przeciwko prawu do aborcji wypowiedziała się też Ewa Zajączkowska-Hernik, polityczka Konfederacji, która dołączyła do zrzeszającej partie skrajnej prawicy grupy Europa Suwerennych Narodów – razem z niemiecką AfD. ESN to obecnie najmniejsza grupa w PE, liczy zaledwie 25 deputowanych.

Zajączkowska-Hernik uderzyła w język strony liberalnej, który jej zdaniem prowadzi do „odczłowieczenia nienarodzonego dziecka”.

„Płód, zarodek, embrion, zlepek komórek – takich nazw używają aborcjoniści, żeby odczłowieczyć nienarodzone dziecko, odebrać mu godność, wmawiając nam, że jego zamordowanie to żaden problem. Domagacie się legalnej aborcji, bo zdążyliście się już urodzić. Czy mielibyście odwagę spojrzeć w oczy dziecka, którego matka nie uległa waszej presji, nie dokonała aborcji i powiedzieć mu, gdyby to ode mnie zależało, byłbyś już martwy?” – pytała retorycznie.

Wzywanie do legalizacji aborcji nazwała „bestialstwem”.

„Żadna władza, żadna instytucja międzynarodowa, żaden raport nie powinien nakazywać nam zabijać nienarodzonych dzieci. Konstytucja RP zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia, także tego w łonie matki. Mówienie o aborcji jak o prawach człowieka to zło w najczystszej postaci. To świadectwo moralnego upadku części naszej cywilizacji” – argumentowała europosłanka.

„Trwają zmiany”

W pewien sposób w obronie polskiego rządu stanęła za to reprezentantka Komisji Europejskiej, komisarz ds. równości Helena Dalli.

Dalli podkreśliła, że prawa seksualne i reprodukcyjne są kluczową częścią praw człowieka, a sytuacja z ich respektowaniem w Polsce rzeczywiście jest poważna. Wskazała, że decyzja Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku doprowadziła praktycznie do całkowitego zakazu aborcji, ale „rząd podjął kroki, by złagodzić tę sytuację” i „trwa procedura zmian”.

Jako przykład wskazała wytyczne dla prokuratorów i szpitali, które mają zagwarantować, że pomimo trudności w formalnej zmianie prawa, kobiety, które według obecnych przepisów mają prawo do wykonania aborcji, będą mogły taki dostęp uzyskać.

„Te wytyczne pokazują, że aborcja jest dopuszczalna, jeżeli ciąża jest wielkim zagrożeniem dla zdrowia psychicznego i zdrowia kobiety” – podkreśliła Dalli.

Unijna komisarz ds. równości wskazała też, że rząd ułatwił kobietom dostęp do awaryjnej antykoncepcji, co jest „krokiem we właściwym kierunku”. Mimo to – jak powiedziała, wciąż tysiące kobiet musi podróżować poza granice kraju, by skorzystać z możliwości aborcji.

„Takiej sytuacji nie możemy tolerować” – podkreśliła.

;
Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze