0:00
0:00

0:00

Jesienią 2015 roku włosy na głowie zjeżyły mi się w czasie oglądania obrad Sejmu. W parlamencie w arogancki i grubiański, niespotykany dotąd sposób, podważano najbardziej fundamentalne zasady państwa prawa. Przyjęto i wprowadzono w życie uchwały „w sprawie stwierdzenia braku mocy prawnej” uchwał o wyborze pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez Sejm poprzedniej kadencji.

To był początek zaplanowanej i przemyślanej diabolicznej operacji zdobycia pełnej kontroli nad trzecią władzą. Tą, nad którą rządzący nigdy kontroli mieć nie powinni. Dla dobra państwa, demokracji i dla dobra obywateli.

Wszystko zaczęło toczyć się błyskawicznie, jak w blitzkriegu. Przyjmowano kolejne nowelizacje ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Doszło do wyboru i przyjęcia ślubowania od sędziów-dublerów w nocy z 2 na 3 grudnia 2015 roku.

Tuż przed rozprawą Trybunału Konstytucyjnego, na której zapadł wyrok w sprawie K-34/15. W tym wyroku TK stwierdził, że wybór trójki sędziów Trybunału był prawidłowy, dokonany na podstawie przepisów zgodnych z Konstytucją, a Prezydent winien niezwłocznie odebrać ślubowanie od sędziów Romana Hausera, Krzysztofa Ślebzaka i Andrzeja Jakubeckiego.

Do gry weszły instytucje Unii Europejskiej i Rady Europy, zaniepokojone stanem rządów prawa w Polsce. Komisja Wenecka, organ Rady Europy, ocenił, że „nowelizacja ustawy o TK z 22 grudnia 2015 stanowi zagrożenie dla rządów prawa i funkcjonowania demokracji, a rozwiązania prawne w niej przyjęte grożą spowolnieniem i paraliżem Trybunału”.

Zmierzch i upadek Trybunału Konstytucyjnego

Batalia o Trybunał Konstytucyjny trwała cały 2016 rok.

W Sejmie uchwalono 7 ustaw nowelizujących przepisy ustrojowe dotyczące TK. Ostatnia nowela, wprowadzająca w życie przepisy de facto unicestwiające Trybunał, została uchwalona, nomen omen, 13 grudnia.

Trwały nocne posiedzenia parlamentarnej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka pod kierownictwem prokuratora z czasów komunistycznego reżimu Stanisława Piotrowicza. To on był głównym promotorem ustaw zmieniających ustrój Trybunału Konstytucyjnego.

Podczas posiedzeń parlamentarnej Komisji posłów opozycji wielokrotnie traktowano w sposób impertynencki i pełen buty. Udzielano im 30 sekund na wypowiedź, wyłączano mikrofony, lekceważono i obrażano.

9 marca 2016 roku Trybunał Konstytucyjny, jeszcze w prawidłowym składzie sędziowskim (bez dublerów), wydał wyrok w sprawie K 47/15. TK uznał nowelizację z 22 grudnia 2015 roku w całości za niezgodną z Konstytucją. Tym samym TK potwierdził, że w Trybunale zasiadać powinna trójka prawidłowo powołanych sędziów, a dublerzy nie są sędziami.

Pamiętam ten dzień w Trybunale. W głównej sali posiedzeń zasiedli najwybitniejsi przedstawiciele świata prawniczego i organizacji zajmujących się prawami człowieka.

Trybunał Konstytucyjny po raz ostatni był wówczas w moich oczach prawdziwą świątynią prawa.

Kancelaria Premiera, którą kierowała Beata Kempa, odmówiła publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego w „Dzienniku Ustaw”, twierdząc, że wyrok został wydany w nieprawidłowym składzie - niezgodnym z ustawą z 22 grudnia 2015 roku.

Odmowa została dokonana wbrew wyraźnemu brzmieniu art. 190 ust. 1 i 2 Konstytucji, które stanowią, że orzeczenia TK mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne oraz podlegają niezwłocznemu ogłoszeniu.

Po wygaśnięciu kadencji prezesa TK prof. Andrzeja Rzeplińskiego, Prezydent Andrzej Duda 20 grudnia 2016 roku powierzył obowiązki prezesa Julii Przyłębskiej, która natychmiast dopuściła do orzekania trójkę dublerów. Dzięki temu powołani przez obecnie rządzących sędziowie uzyskali w TK arytmetyczną większość.

21 grudnia Julia Przyłębska została wybrana i zaprzysiężona jako nowy prezes Trybunału, niezgodnie z procedurą, bez wymaganej uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK.

Przeczytaj także:

Wówczas przestał istnieć autonomiczny, niezależny Trybunał Konstytucyjny, o kształcie i funkcji przewidzianej przez ustawę zasadniczą. Pozostał podporządkowaną władzy atrapą organu konstytucyjnego.

Obecny Trybunał służy wyłącznie rządzącym. Jest wykorzystywany jako „legalizator” ustawodawczych wyczynów władzy. Przykładem jest uznanie za konstytucyjną noweli ustawy o KRS.

Ustrojową rolą Trybunału Konstytucyjnego jest ochrona obywateli przed niekonstytucyjnymi zakusami władzy. Siłowe przejęcie TK miało charakter symboliczny. Z jednej strony zdemontowało ten najważniejszy bodaj bezpiecznik ustrojowy, a z drugiej pokazało prawdziwe oblicze „dobrej zmiany”, gotowej na wszystko w dążeniu do celu, jakim było od samego początku podporządkowanie całego sądownictwa.

Ten atak na niezależność Trybunału wyzwolił jednak bardzo silny obywatelski sprzeciw. Ludzie dziesiątkami tysięcy wyszli pierwszy raz na ulice, protestując przeciwko łamaniu praworządności. Powstał wówczas Komitet Obrony Demokracji.

Przejęcie prokuratury

Kolejnym obszarem niezależności w zakresie wymiaru sprawiedliwości, które zaanektowano, była prokuratura. Zmiany ustawowe, które weszły w życie 4 marca 2016 roku, spowodowały ponowne połączenie funkcji Prokuratora Generalnego z Ministrem Sprawiedliwości oraz zmianę struktury całej prokuratury. Przywrócono m.in. Prokuraturę Krajową i ustanowiono prokuratury regionalne w miejsce apelacyjnych.

To umożliwiło promocję i awanse dla lojalnych wobec ministra oraz degradację niezależnych prokuratorów. Trafnie skwitował to prokurator Krzysztof Parchimowicz, szef stowarzyszenia prokuratorów „Lex Super Omnia”: „zmieniamy szyldy, degradujemy pyskaczy. Awansujemy gęgaczy. I do przodu, po nieograniczona władzę”.

Stowarzyszenie "Lex Super Omnia" mężnie stawia opór podporządkowaniu prokuratury aparatowi politycznemu, degradacjom i represjom wobec prokuratorów starających się zachować niezależność i bezstronność. Do tego wykonuje swoją pracę z zachowaniem przyzwoitości.

Obecna prokuratura nie ma już bowiem wiele wspólnego z niezależnym, bezstronnym oskarżycielem publicznym.

Jak pokazuje praktyka, w szczególności w sprawach dotyczących polityków partii rządzącej i powiązanych z nimi osób, starannie wybrani prokuratorzy albo odmawiają wszczęcia postępowań, albo miesiącami nie podejmują czynności. Natomiast w stosunku do opozycji oraz aktywistów i obywateli, gorliwość i skuteczność w ściganiu jest imponująca.

Do kształtu prokuratury po zmianach odniosła się Komisja Wenecka stwierdzając, że system ten nie gwarantuje niezależności i autonomii prokuratury i nie posiada zabezpieczenia przed interwencją rządu w poszczególnych sprawach (m.in. nieograniczone uprawnienia Prokuratora Generalnego do inicjowania spraw).

Atak na sądownictwo

Wiosną 2017 roku przypuszczony został w końcu atak na sądownictwo. Najpierw wprowadzono wstępne zmiany organizacyjne, jak podporządkowanie dyrektorów sądów Ministrowi Sprawiedliwości zamiast prezesom sądów.

W harmonogramie prac Sejmu pojawił się pakiet ustaw, który miał całkowicie dobić niezależność sądownictwa.

Kluczowe były nowelizacje prawa o ustroju sądów powszechnych i ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa.

W projektach przewidziano niewyobrażalne wręcz zwiększenie władzy Ministra Sprawiedliwości w sądownictwie powszechnym - w tym decydujące kompetencje w nowym systemie postępowań dyscyplinarnych - a także upolitycznienie Krajowej Rady Sądownictwa, która winna stać na straży niezależności sądownictwa.

Odtąd 15 sędziowskich członków KRS miało być wybieranych przez Sejm, zamiast przez środowisko sędziowskie, a 4-letnie kadencje niektórych członków KRS po prostu przerywano, wbrew przepisom Konstytucji (art. 187 ust. 1 w zw. z art. 186, 10 i 173 oraz art. 187 ust. 3).

W nocy z 12 na 13 lipca 2017 roku w harmonogramie prac Sejmu znalazła się całkowicie nowa ustawa o Sądzie Najwyższym. Przewidywała ona usunięcie wszystkich sędziów z SN i pozostawienie tylko tych, których wskaże Minister Sprawiedliwości. Celem tej operacji był rozbój konstytucyjny.

Projektowane zmiany naruszały zasadę nieusuwalności sędziowskiej (art. 180 ust. 1) oraz kadencyjność Pierwszego Prezesa SN (art. 183 ust. 3).

Z osłupieniem czytałem ten projekt w nocy, nie mogąc uwierzyć w arogancję władzy. I to właśnie ten projekt ustawy o Sądzie Najwyższym przelał czarę goryczy i rozpalił naprawdę potężne demonstracje w całej Polsce. Luzie zmobilizowali się przeciwko niszczeniu niezależności sądownictwa.

Ludzie na ulicach poczuli, że zabiera się im jedno z podstawowych praw obywatelskich i jakąś istotną sferę wolności.

W tej gorącej, lipcowej atmosferze, po całonocnych, błyskawicznych obradach obu izb parlamentu, następujących natychmiast po sobie kolejnych czytaniach i posiedzeniach komisji Piotrowicza, uchwalono pakiet 3 ustaw deformujących wymiar sprawiedliwości.

W tamtych dniach w Sejmie bardzo dzielnie stawali w obronie państwa prawa posłowie opozycji, z posłanka Kamilą Gasiuk-Pihowicz i posłem Borysem Budką na czele. Opór parlamentarny okazał się nieskuteczny, ale jego symboliczny wymiar był bardzo istotny.

Rola Prezydenta

Uchwalone ustawy trafiły one na biurko Prezydenta, a ten stanął przed nie lada wyzwaniem. Z jednej strony oczywistą presją swojego obozu politycznego, który oczekiwał natychmiastowego podpisu, a z drugiej strony falą protestów obywatelskich, które ogarnęły dosłownie całą Polskę - miasta i miasteczka, wszystkie miejsca gdzie są nawet najmniejsze sądy rejonowe.

Setki tysięcy ludzi przez wiele dni skandowały „wolne sądy” i „chcemy weta”.

W Warszawie demonstracje organizowały na przemian KOD, Akcja Demokracja, Obywatele RP, inicjatywa 3xveto i inni oraz opozycyjne środowiska polityczne.

Bardzo aktywnie swój protest wyrażało Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”.

Cały kraj pokryły wówczas łańcuchy światła, symbol obywatelskiej obrony niezależności sądownictwa. Każdy, kto w tych lipcowych dniach był w tłumie obywateli trzymających w rękach świeczki, nigdy zapewne nie zapomni tej niesamowitej, atmosfery pełnej wolności i dobrej energii.

W tych dniach również my jako #WolneSądy - to inicjatywa czwórki warszawskich prawników: Sylwii Gregorczyk-Abram, Marii Ejchart-Dubois, Pauliny Kieszkowskiej-Knapik i moja - zaczęliśmy spontanicznie działalność. Kręciliśmy i publikowaliśmy krótkie filmy tłumaczące w możliwie najbardziej przystępny sposób, dlaczego niezależność sądów jest ważna dla nas wszystkich i dlaczego jej brak może nas wszystkich bardzo boleśnie dotknąć.

24 lipca Prezydent Duda zdecydował się zawetować dwie ustawy – o KRS i SN, natomiast trzecią, o ustroju sądów powszechnych, podpisał. Ta trzecia, niepozornie dla wielu wyglądająca, której przydawano najmniejsze znaczenie, okazała się bardzo bolesna w skutkach dla sądownictwa powszechnego. To na jej podstawie w ciągu 6 miesięcy bez podania jakiejkolwiek przyczyny Minister Sprawiedliwości usunął, wysyłając odwołania faksem, 158 prezesów i wiceprezesów sądów, powołując na to ich miejsca swoich ludzi.

Powstał także całkowicie nowy system dyscyplinarny wobec sędziów, w którym decydującą rolę odgrywa Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny w jednej osobie. On m.in. powołuje rzeczników dyscyplinarnych i sędziów do sądów dyscyplinarnych. W następnych miesiącach wielu z tych sędziów, którzy odważnie wypowiadali się w obronie praworządności, przekona się na własnej skórze jak wyglądają represje oparte na nowym systemie.

Nowe projekty ustaw o KRS i SN

Weta prezydenckie, które dla demonstrujących tłumów były oznaką zwycięstwa i sprawczości obywatelskiej, okazały się jedynie „spuszczeniem powietrza” z balonu społecznego gniewu i grą na czas.

Mefistofeliczny plan musiał być realizowany z pełną konsekwencją dalej.

W ciągu kilku następnych miesięcy w Kancelarii Prezydenta powstały nowe projekty ustaw o KRS i SN, które w wielu elementach były zbieżne z lipcowymi, a wielu jeszcze groźniejsze.

Mimo ekspertyz wszystkich liczących się konstytucjonalistów, organizacji prawniczych, KRS, SN, Rzecznika Praw Obywatelskich, wydziałów prawa wszystkich niemal uniwersytetów oraz wielu innych instytucji, pomimo opinii wszystkich istotnych organizacji międzynarodowych (wszyscy oceniali te ustawy jako niezgodne z Konstytucją, a także w wielu miejscach naruszające traktaty unijne), pomimo licznych protestów, pikiet i demonstracji obywatelskich (choć już nie tak licznych i intensywnych jak w lecie), ustawy te zostały uchwalone 8 grudnia 2017 roku.

Znów trafiły na prezydenckie biurko. Wówczas jako #WolneSądy nagraliśmy film z apelem prof. Adama Strzembosza do Prezydenta Dudy o zawetowanie oby ustaw. Nestor polskiego środowiska prawniczego apelował do sumienia Prezydenta i przypominał o jego historycznej odpowiedzialności.

„Przejdzie Pan do kart historii albo jako człowiek, który stanął w obronie Konstytucji, tę Konstytucję, trójpodział władzy i prawdziwą demokrację uratował, albo znajdzie się Pan na kartach historii jako pierwszy prezydent w wolnej Polsce, który pozwolił na złamanie Konstytucji w wielu miejscach i sam się do tego przyczynił” - apelował do Andrzeja Dudy Adam Strzembosz.

Prezydent nie usłuchał apelu i ustawy podpisał.

Komisja Europejska uruchomiła artykuł 7

Wówczas, 20 grudnia 2017 roku, Komisja Europejska rozpoczęła po raz pierwszy w swojej historii, właśnie wobec Polski, procedurę ochrony naruszanej praworządności, przewidzianą w art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej. Przedstawiono polskim władzom pięć postulatów, które do dzisiaj nie zostały w całości zrealizowane. Procedura ta, mimo że nazywana „opcją atomową”, nie ma realnego wymiaru sankcyjnego i pozostaje raczej narzędziem nacisku politycznego.

4 lipca 2018 roku miały wejść w życie skutki ustawy o SN, stosownie do których Sądu Najwyższego sędziowie powyżej 65. roku życia (około 40 proc. składu) mieli zostać usunięci, czyli formalnie przejść w stan spoczynku. W przeddzień i tego dnia rano, pod Sądem Najwyższym znów stanęły tłumy demonstrantów, będących swoistą obywatelską strażą praworządności i wielkim wparciem dla sędziów SN.

Dwa dni wcześniej Komisja Europejska uruchomiła znacznie bardziej skuteczny mechanizm, a mianowicie tzw. procedurę przeciwnaruszeniową przewidzianą w art. 258 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej, którą stosuje się wówczas, gdy przepisy krajowe - w tym wypadku ustawa o SN - naruszają europejskie traktaty.

Choć wówczas niewielu było takich, którzy wierzyli, że te działania Komisji są w stanie zatrzymać usunięcie sędziów z Sądu Najwyższego, w tym Pierwszej Prezes SN, prof. Małgorzaty Gersdorf, w ciągu najbliższych miesięcy została złożona przeciwko polskiemu rządowi skarga do Trybunału Sprawiedliwości UE, który 19 października 2018 roku wydał postanowienie o zabezpieczeniu. W rezultacie sędziowie SN, a także sędziowie NSA, na zasadzie analogii, mogli pozostać w sądzie i nadal orzekać. Pierwszym Prezesem SN pozostała prof. Małgorzata Gersdorf. Sejm uchwalił 21 listopada ustawę implementującą środki tymczasowe zastosowane przez TSUE, a Prezydent w Sylwestra 2018/2019 złożył pod nią swój podpis.

Władza po raz pierwszy poniosła druzgocząca porażkę. Przeprowadzone przez nich destrukcyjne zmiany, nazywane „reformą” sądownictwa, okazały się w świetle orzeczenia luksemburskiego Trybunału, pogwałceniem jednej z podstawowych zasad Traktatu o UE, czyli zasady skutecznej ochrony sądowej.

W tym sukcesie duży udział mają także obywatele. Bardzo szeroka koalicja organizacji i inicjatyw obywatelskich pod hasłem „Europo, nie odpuszczaj”, przez wiele tygodni wspierało działania Komisji Europejskiej i apelowało o złożenie skargi do TSUE.

Polskie sądy poszły "luksemburską ścieżką"

W lecie oraz jesienią 2018 roku z sądów polskich, zarówno SN, NSA, jak i sądów powszechnych, popłynęło do Luksemburga kilkanaście pytań prawnych - tzw. pytań prejudycjalnych - dotyczących oceny niezależności sądownictwa po dokonanych zmianach.

W szczególności chodzi o ocenę nowego systemu powoływania sędziów, przy udziale „zreformowanej” Krajowej Rady Sądownictwa.

Wachlarz pytań jest jednak bardzo szeroki. Wyroki TSUE w tych sprawach będą bardzo rozbudowaną odpowiedzią na pytanie, czy cały projekt rządzących pod nazwą „reforma wymiaru sprawiedliwości”, mieści się w granicach standardów europejskich i kryteriów traktatowych. Nie ma wątpliwości, że będzie to odpowiedź negatywna.

Nowa Krajowa Rada Sądownictwa

Pierwsza połowa 2018 roku to moment sformowania nowej KRS, czyli Rady wybranej na nowych zasadach, w sposób całkowicie upolityczniony. Sędziowscy członkowie nowej KRS zostali przegłosowani przez większość sejmową. Wybory zostały zbojkotowane przez środowisko sędziowskie. Na około 10.000 sędziów, jedynie 18 stanęło do konkursu (na 15 miejsc).

Do dziś nie ujawniono społeczeństwu list poparcia dla tych kandydatów, którzy zostali przez Sejm wybrani. Pomimo że 27 czerwca 2019 roku Naczelny Sąd Administracyjny w ostatecznym i prawomocnym wyroku uznał, że listy te należy ujawnić. Rządzący trzymają te listy głęboko w sejfie, jawnie ignorując wyrok NSA - a zatem przekraczając kolejną wydawałoby się, nieprzekraczalną granicę w państwie prawa- i zasłaniając się kolejnymi sztuczkami w stylu postanowienia Prezesa UODO. Z pewnością listy te nie przyniosłyby członkom neoKRS chwały, dlatego tak zaciekle władza broni dostępu do nich.

Postępuje upadek rządów prawa

Przez kolejny rok wydarzyło się mnóstwo kolejnych naruszeń polskiej praworządności. Trudno je wszystkie szczegółowo wymienić w takim podsumowaniu.

Upolityczniona neoKRS dokonała wyboru sędziów do nowych izb Sądu Najwyższego – Izby Dyscyplinarnej (ostatnie, decydujące ogniwo w nowym systemie dyscyplinowania sędziów, prokuratorów i innych zawodów prawniczych - swoista izba inkwizycyjna) oraz Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (decydującej o zatwierdzeniu wyników wyborów i rozdysponowaniu finansów publicznych pomiędzy partie polityczne, ale także o koncesjach telewizyjnych czy losach nowych skarg nadzwyczajnych).

Władza za pośrednictwem upolitycznionej neoKRS posiadła całkowitą kontrolę nad tymi Izbami. Wybory sędziów do tych izb SN zostały przeprowadzone z naruszeniem zabezpieczeń orzeczonych przez NSA, co po raz kolejny pokazało, że wyroki i postanowienia sądów są wykonywane w zależności od widzimisię władzy.

Represje wobec sędziów i prokuratorów

Rozpoczęły się nasilone działania represyjne wobec niepokornych sędziów i prokuratorów, wobec których co chwila wszczynane są nowe postępowania wyjaśniające i dyscyplinarne. Machina ruszyła pełną parą.

W odpowiedzi na to zagrożenie, 4 czerwca 2018 roku powstał Komitet Obrony Sprawiedliwości (KOS), platforma współpracy 12 organizacji pozarządowych, inicjatyw obywatelskich oraz stowarzyszeń sędziowskich i prokuratorskich. W ramach swojej działalności KOS zapewnia represjonowanym wsparcie prawne (obrona) oraz psychologiczne, a także monitoruje wszystkie przypadki represji wobec prawników. W tej chwili w Polsce jest kilkadziesiąt osób (sędziów i prokuratorów), wobec których prowadzone są działania przez organa dyscyplinarne i które objęte są ochrona KOS-u.

Rola Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej

Instytucje UE bardzo konsekwentnie obserwują sytuację w Polsce w zakresie praworządności i adekwatnie reagują. Komisja Europejska dwa dni temu skierowała do TSUE kolejną skargę w ramach postępowania przeciwnaruszeniowego. Tym razem zaskarżony został opisywany nowy system dyscyplinowania sędziów, który zdaniem Komisji, poprzez zastraszanie i wywoływanie efektu mrożącego, narusza niezawisłość sędziowską.

W TSUE trwają także postępowania prejudycjalne. Już 19 listopada 2019 roku poznamy wyrok Trybunału w sprawie pytań o status Izby Dyscyplinarnej SN - TSUE odpowie czy ta izba jest sądem w rozumieniu prawa unijnego - i nowej Krajowej Rady Sądownictwa.

W kolejnych miesiącach zapadać będą następne wyroki, dokonujące oceny poszczególnych obszarów zdewastowanej praworządności.

Pozostaje mieć nadzieję, że orzeczenia Trybunału w Luksemburgu dotyczące sądownictwa w Polsce, zebrane w kompleksowy pakiet, będą stanowić kamień węgielny do odbudowy w przyszłości polskiej praworządności.

Co czeka nas dalej

Patria rządząca jawnie zapowiada dziś dokończenie „reformy” po wygranych wyborach i napiętnowanie tych, którzy są wrogami. Zapowiadane jest m.in. spłaszczenie struktury sądownictwa poprzez likwidację dotychczasowych sądów i utworzenie nowych. To pozwoliłoby w założeniach, na wyrzucenie wszystkich sędziów i powołanie ich na nowo. Ale wówczas tylko tych, którzy władzy będą pasować. Czyli regularna czystka.

Pomimo tych trudnych czterech lat i zapowiadanych na kolejne lata dalszych działań destrukcyjnych w ramach diabolicznego planu, warto jest stawać w obronie praworządności i kontynuować opór wobec niszczenia państwa prawa.

Sukcesy, odnoszone przez środowiska prawnicze i obywatelskie, przy ogromnej, kluczowej roli instytucji unijnych, są bardzo ważne symbolicznie i istotne merytorycznie. Wzmacniają postawę obrońców państwa prawa i dają nadzieję na przyszłość.
;
Na zdjęciu Michał Wawrykiewicz
Michał Wawrykiewicz

adwokat, współzałożyciel inicjatywy Wolne Sądy i Komitetu Obrony Sprawiedliwości KOS

Komentarze