0:00
0:00

0:00

"Wiecie skąd ta radość mojego syna? Dowiedział się, że przekazujemy środki z OFE na prywatne konta. Pewnie przekalkulował, że nie będzie musiał pomagać tacie na emeryturze" - napisał sekretarz stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej Waldemar Buda (rocznik 1982) w komentarzu na temat prywatyzacji Otwartych Funduszy Emerytalnych.

Wiecie skąd radość mojego syna? Dowiedział się, że przekazujemy środki z OFE na prywatne konta. Pewnie przekalkulował, że nie będzie musiał pomagać tacie na emeryturze. (...) Na naszej reformie budżet państwa straci, ale liczy się uczciwość wobec Polaków

Facebook,13 stycznia 2020

Sprawdziliśmy

Prywatyzacja OFE to zepchnięcie odpowiedzialności za stan finansów publicznych na przyszłe pokolenia. Za brak solidarności i uczciwości zapłacą młodzi

Czy działania PiS faktycznie są wyrazem uczciwości i solidarności międzypokoleniowej? Ani jedno, ani drugie.

Część Polaków rzeczywiście przekształci swoje aktywa w prywatne środki, które będzie mogła samodzielnie skonsumować w momencie przejścia na emeryturę.

  • Optymistyczne jest jednak założenie, że przeciętnemu obywatelowi prywatne fundusze mogą bezpiecznie zastąpić państwo - środki nie ulegną uszczupleniu np. w wyniku załamania giełdowego, a pieniądze zgromadzone w IKE wraz z pozostałą emeryturą wystarczą na utrzymanie.
  • Nie zapominajmy też, że po przekształceniu OFE w IKE środki będą wypłacane jednorazowo lub w ratach tylko przez 10 lat, a nie do końca życia jak w przypadku emerytur z ZUS.

Przeczytaj także:

Za to pewne jest, że pokolenie Waldemara Budy (i - zwłaszcza - starsze, bo 38-letni minister sam może odczuć skutki tej decyzji), zostawi młodszych Polaków i Polki z nierozwiązanym problemem niedofinansowania usług publicznych. Oraz zadłużeniem - w tym długiem wygenerowanym przez reformę emerytalną z 1999 roku.

Innymi słowy, przekształcenie OFE w IKE to zepchnięcie odpowiedzialności za kondycję państwa na inną generację.

W pierwszej kolejności z obciążeniami będzie musiało zmierzyć się pokolenie dzisiejszych dwudziesto- i trzydziestolatków, ale prędzej czy później cenę za prywatyzację zapłaci też syn ministra.

Prywatyzacją w usługi publiczne

Gdyby pieniądze zgromadzone w OFE przekazać do ZUS, mogłyby być wykorzystane na finansowanie publicznego systemu emerytalnego. Ulżyłoby to budżetowi państwa, który dotuje ZUS - pośrednio więc sprzyjałoby przeznaczeniu większych nakładów np. na zdrowie czy edukację.

„Zapowiedziana prywatyzacja środków zgromadzonych w OFE, definitywny ich transfer na rynek finansowy oznacza, że pieniądze te już nigdy nie będą mogły zostać przeznaczone na finansowanie celów publicznych, czyli wspólnych potrzeb obywateli”

mówiła OKO.press prof. Leokadia Oręziak, kierowniczka Katedry Finansów Międzynarodowych Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, autorka książki „OFE. Katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce”.

A tych celów publicznych, które już dziś są pod kreską, jest wiele.

Od lat zmagamy się z niedofinansowaniem ochrony zdrowia. Większość z nas doświadcza tego na własnej skórze, gdy czekamy w kolejkach do specjalistów i odwiedzamy szpitale. Coraz częściej słychać też o zamykaniu oddziałów, a nawet całych szpitali i to we wszystkich typach placówek — od zdrowia psychicznego zaczynając, na opiece ginekologicznej kończąc. Od lat mówi się też o emigracji zarobkowej lekarzy i lekarek, a więc deficycie rąk do pracy.

I nic dziwnego. Jeśli chodzi o wydatki na zdrowie, jesteśmy w ogonie Unii Europejskiej. Według Eurostatu Polska w 2017 roku wydawała na nią 4,7 proc. PKB – to 25. miejsce w Unii. Według OECD – 4,5 proc. w 2018 roku i zajmowała 35. miejsce na 44 państwa. W pierwszej dziesiątce państw Unii znajdziemy za to Czechów (7,5 proc.) i Słowaków (7,1 proc.). 6 proc. wydatków na zdrowie w 2017 roku przekroczyła ponad połowa (16) krajów Unii, a unijna średnia wynosiła 7 proc.

Problemy widać też w samym systemie emerytalnym, który wygenerował tak patologiczne zjawisk0 - bieda-emerytury. W 2018 roku już 433 tys. osób w Polsce otrzymywało emerytury minimalne lub niższe, a

aż 50 tys. było zmuszonych żyć za mniej niż 600 złotych.

W coraz gorszej kondycji znajduje się też oświata. Oczywiście, niedofinansowanie nie jest widoczne na pierwszy rzut oka - nie dostrzeżemy problemu np. w stanie szkolnej infrastruktury. Lukę edukacyjną najlepiej widać w kwotach subwencji oświatowej przekazywanej samorządom, które rosną niewspółmiernie wolno do dynamicznie rosnących wydatków. Stąd informacje o problemach budżetowych lokalnych władz, ograniczaniu inwestycji, a czasem nawet cięciu bieżących wydatków związanych z samą oświatą. Coraz więcej mówi się o ograniczeniu oferty zajęć dodatkowych, a także zamykaniu mniejszych oddziałów szkolnych, szczególnie w gminach wiejskich.

Problemy z adekwatnym finansowaniem oświaty widać też na paskach z wynagrodzeniami nauczycieli, którzy obok pracowników pomocy społecznej, kultury, ochrony zdrowia i usług zarabiają najgorzej w kraju. A to naturalnie przekłada się na problemy kadrowe, które w dłuższej perspektywie czasu mogą skutkować prawdziwym paraliżem publicznej oświaty. Równolegle, bardzo szybko rozwija się rynek prywatnych usług edukacyjnych, co prowadzi do zwiększenia nierówności w dostępie do edukacji.

Na liście nierozwiązanych wspólnych problemów od lat jest też m.in. podaż mieszkań. Szacuje się, że na rynku brakuje ponad 2 mln lokali mieszkalnych. Według danych Eurostatu, 45,1 proc. młodych dorosłych w Polsce (25-34) wciąż żyje z rodzicami, średnia unijna to 28,6 proc. Dochody około 70 proc. polskich gospodarstw domowych nie pozwalają im zaspokoić własnych potrzeb mieszkaniowych na zasadach rynkowych. A alternatywy najczęściej nie ma: niedawny raport NIK stwierdza, że większość gmin nie zaspokaja potrzeb mieszkaniowych ludności. Czas oczekiwania na mieszkanie komunalne może dziś wynieść nawet 20 lat. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

OFE finansowane długiem publicznym

Prywatyzacja OFE w IKE w ogóle nie byłaby możliwa, gdyby nie rozpoczęta w 1999 roku reforma emerytalna, która obciążyła państwo ogromnym długiem. Do OFE skierowano wtedy 40 proc. składki emerytalnej, a pula pieniędzy, którą dysponował ZUS na wypłatę bieżących emerytur, znacząco się zmniejszyła.

Żeby móc wypłacać bieżące emerytury, państwo musiało się zadłużyć (a zadłużało się m.in. w... OFE). W szczytowym momencie (2013 rok) dług osiągnął poziom 300 mld zł. Po niezbędnej, choć szeroko krytykowanej, reformie 2014 roku, dług stopniał. Ile wynosi dziś? Na pewno przekracza kwotę aktywów, które pozostały w OFE, czyli 162 mld zł.

„Ten dług sam się nie spłaci, będzie ciężkim brzemieniem dla całego polskiego społeczeństwa, natomiast aktywa z OFE, po przeniesieniu do IKE zostaną w istocie zawłaszczone wprawdzie przez dużą, ale tylko część tego społeczeństwa”

tłumaczyła OKO.press prof. Leokadia Oręziak. „Kluczowym beneficjentem zapowiedzianych zmian będą jednak instytucje działające na rynku finansowym. To dla nich prywatyzacja pieniędzy z OFE to nowe możliwości zysków”. Ekonomistka wskazywała też, że likwidację OFE można przeprowadzić inaczej: gwarantując członkom OFE odpowiednie emerytury, ale nie wyprowadzając pieniędzy poza finanse publiczne.

Tymczasem spuścizna, którą rząd PiS zostawia młodym, to dług i niedofinansowanie usług publicznych. Nic, z czego należałoby się cieszyć.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze