Wiceminister Waldemar Buda (PiS) opublikował zdjęcie z synem, którego ma rozpierać radość z prywatyzacji OFE. "Pewnie przekalkulował, że nie będzie musiał pomagać tacie na emeryturze" - żartował minister. Tymczasem prywatyzacja publicznych środków odbywa się właśnie kosztem kolejnych pokoleń. To one ucierpią przez niedofinansowane państwo
"Wiecie skąd ta radość mojego syna? Dowiedział się, że przekazujemy środki z OFE na prywatne konta. Pewnie przekalkulował, że nie będzie musiał pomagać tacie na emeryturze" - napisał sekretarz stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej Waldemar Buda (rocznik 1982) w komentarzu na temat prywatyzacji Otwartych Funduszy Emerytalnych.
Czy działania PiS faktycznie są wyrazem uczciwości i solidarności międzypokoleniowej? Ani jedno, ani drugie.
Część Polaków rzeczywiście przekształci swoje aktywa w prywatne środki, które będzie mogła samodzielnie skonsumować w momencie przejścia na emeryturę.
13 stycznia 2020
Za to pewne jest, że pokolenie Waldemara Budy (i - zwłaszcza - starsze, bo 38-letni minister sam może odczuć skutki tej decyzji), zostawi młodszych Polaków i Polki z nierozwiązanym problemem niedofinansowania usług publicznych. Oraz zadłużeniem - w tym długiem wygenerowanym przez reformę emerytalną z 1999 roku.
Innymi słowy, przekształcenie OFE w IKE to zepchnięcie odpowiedzialności za kondycję państwa na inną generację.
W pierwszej kolejności z obciążeniami będzie musiało zmierzyć się pokolenie dzisiejszych dwudziesto- i trzydziestolatków, ale prędzej czy później cenę za prywatyzację zapłaci też syn ministra.
Gdyby pieniądze zgromadzone w OFE przekazać do ZUS, mogłyby być wykorzystane na finansowanie publicznego systemu emerytalnego. Ulżyłoby to budżetowi państwa, który dotuje ZUS - pośrednio więc sprzyjałoby przeznaczeniu większych nakładów np. na zdrowie czy edukację.
„Zapowiedziana prywatyzacja środków zgromadzonych w OFE, definitywny ich transfer na rynek finansowy oznacza, że pieniądze te już nigdy nie będą mogły zostać przeznaczone na finansowanie celów publicznych, czyli wspólnych potrzeb obywateli”
— mówiła OKO.press prof. Leokadia Oręziak, kierowniczka Katedry Finansów Międzynarodowych Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, autorka książki „OFE. Katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce”.
A tych celów publicznych, które już dziś są pod kreską, jest wiele.
Od lat zmagamy się z niedofinansowaniem ochrony zdrowia. Większość z nas doświadcza tego na własnej skórze, gdy czekamy w kolejkach do specjalistów i odwiedzamy szpitale. Coraz częściej słychać też o zamykaniu oddziałów, a nawet całych szpitali i to we wszystkich typach placówek — od zdrowia psychicznego zaczynając, na opiece ginekologicznej kończąc. Od lat mówi się też o emigracji zarobkowej lekarzy i lekarek, a więc deficycie rąk do pracy.
I nic dziwnego. Jeśli chodzi o wydatki na zdrowie, jesteśmy w ogonie Unii Europejskiej. Według Eurostatu Polska w 2017 roku wydawała na nią 4,7 proc. PKB – to 25. miejsce w Unii. Według OECD – 4,5 proc. w 2018 roku i zajmowała 35. miejsce na 44 państwa. W pierwszej dziesiątce państw Unii znajdziemy za to Czechów (7,5 proc.) i Słowaków (7,1 proc.). 6 proc. wydatków na zdrowie w 2017 roku przekroczyła ponad połowa (16) krajów Unii, a unijna średnia wynosiła 7 proc.
Problemy widać też w samym systemie emerytalnym, który wygenerował tak patologiczne zjawisk0 - bieda-emerytury. W 2018 roku już 433 tys. osób w Polsce otrzymywało emerytury minimalne lub niższe, a
aż 50 tys. było zmuszonych żyć za mniej niż 600 złotych.
30 listopada 2019
W coraz gorszej kondycji znajduje się też oświata. Oczywiście, niedofinansowanie nie jest widoczne na pierwszy rzut oka - nie dostrzeżemy problemu np. w stanie szkolnej infrastruktury. Lukę edukacyjną najlepiej widać w kwotach subwencji oświatowej przekazywanej samorządom, które rosną niewspółmiernie wolno do dynamicznie rosnących wydatków. Stąd informacje o problemach budżetowych lokalnych władz, ograniczaniu inwestycji, a czasem nawet cięciu bieżących wydatków związanych z samą oświatą. Coraz więcej mówi się o ograniczeniu oferty zajęć dodatkowych, a także zamykaniu mniejszych oddziałów szkolnych, szczególnie w gminach wiejskich.
Problemy z adekwatnym finansowaniem oświaty widać też na paskach z wynagrodzeniami nauczycieli, którzy obok pracowników pomocy społecznej, kultury, ochrony zdrowia i usług zarabiają najgorzej w kraju. A to naturalnie przekłada się na problemy kadrowe, które w dłuższej perspektywie czasu mogą skutkować prawdziwym paraliżem publicznej oświaty. Równolegle, bardzo szybko rozwija się rynek prywatnych usług edukacyjnych, co prowadzi do zwiększenia nierówności w dostępie do edukacji.
Na liście nierozwiązanych wspólnych problemów od lat jest też m.in. podaż mieszkań. Szacuje się, że na rynku brakuje ponad 2 mln lokali mieszkalnych. Według danych Eurostatu, 45,1 proc. młodych dorosłych w Polsce (25-34) wciąż żyje z rodzicami, średnia unijna to 28,6 proc. Dochody około 70 proc. polskich gospodarstw domowych nie pozwalają im zaspokoić własnych potrzeb mieszkaniowych na zasadach rynkowych. A alternatywy najczęściej nie ma: niedawny raport NIK stwierdza, że większość gmin nie zaspokaja potrzeb mieszkaniowych ludności. Czas oczekiwania na mieszkanie komunalne może dziś wynieść nawet 20 lat. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
02 stycznia 2020
Prywatyzacja OFE w IKE w ogóle nie byłaby możliwa, gdyby nie rozpoczęta w 1999 roku reforma emerytalna, która obciążyła państwo ogromnym długiem. Do OFE skierowano wtedy 40 proc. składki emerytalnej, a pula pieniędzy, którą dysponował ZUS na wypłatę bieżących emerytur, znacząco się zmniejszyła.
Żeby móc wypłacać bieżące emerytury, państwo musiało się zadłużyć (a zadłużało się m.in. w... OFE). W szczytowym momencie (2013 rok) dług osiągnął poziom 300 mld zł. Po niezbędnej, choć szeroko krytykowanej, reformie 2014 roku, dług stopniał. Ile wynosi dziś? Na pewno przekracza kwotę aktywów, które pozostały w OFE, czyli 162 mld zł.
„Ten dług sam się nie spłaci, będzie ciężkim brzemieniem dla całego polskiego społeczeństwa, natomiast aktywa z OFE, po przeniesieniu do IKE zostaną w istocie zawłaszczone wprawdzie przez dużą, ale tylko część tego społeczeństwa”
– tłumaczyła OKO.press prof. Leokadia Oręziak. „Kluczowym beneficjentem zapowiedzianych zmian będą jednak instytucje działające na rynku finansowym. To dla nich prywatyzacja pieniędzy z OFE to nowe możliwości zysków”. Ekonomistka wskazywała też, że likwidację OFE można przeprowadzić inaczej: gwarantując członkom OFE odpowiednie emerytury, ale nie wyprowadzając pieniędzy poza finanse publiczne.
Tymczasem spuścizna, którą rząd PiS zostawia młodym, to dług i niedofinansowanie usług publicznych. Nic, z czego należałoby się cieszyć.
Dziennikarz i reporter. W OKO.press od 2017 roku. Wcześniej pracował w kulturze i współtworzył trzeci sektor. Za pracę dziennikarską uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). Najchętniej pisze o usługach publicznych i prawach człowieka. Entuzjasta data journalism i human stories
Dziennikarz i reporter. W OKO.press od 2017 roku. Wcześniej pracował w kulturze i współtworzył trzeci sektor. Za pracę dziennikarską uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). Najchętniej pisze o usługach publicznych i prawach człowieka. Entuzjasta data journalism i human stories
06 czerwca 2023
06 czerwca 2023
06 czerwca 2023
05 czerwca 2023
05 czerwca 2023
Komentarze