Aż 75 proc. Polek i Polaków, deklarujących udział w referendum, głosowałoby za prawem kobiet do przerywania ciąży do 12. tygodnia. Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że aborcja stała się tematem uniwersalnym, kwestią społeczną, a nie "światopoglądową", jak chętnie nazywali ją politycy
"Gdyby w Polsce przeprowadzono referendum pytając, czy kobiety powinny mieć prawo do przerywania ciąży do 12 tygodnia, to czy wziąłby\wzięłaby Pan(i) w nim udział?" - takie pytanie zadaliśmy w najnowszym sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK FM, przeprowadzonym 20-23 marca. Tych, którzy odpowiedzieli "tak" dopytaliśmy, jak by zagłosowali. Tych zaś, którzy wybrali odpowiedź "nie", zapytaliśmy dlaczego "nie".
Wyniki sondażu pokazują, jak bardzo zmieniło się postrzeganie aborcji w ostatnich latach. Aż 75 proc. badanych, którzy na referendum by się wybrali, zagłosowałaby za prawem do aborcji do 12. tygodnia ciąży. Poparcie dla takiego prawa deklarują zarówno mieszkańcy wsi, jak i miast, mężczyźni i kobiety, osoby z wykształceniem podstawowym i wyższym, wyborcy KO i Lewicy oraz Konfederacji i PSL. A także osoby religijne. Wyjątkiem - jak zawsze - pozostają wyborcy PiS, chociaż i u nich nie brakuje zwolenników liberalizacji prawa.
Aborcja przestała być tematem "ideowym" i "światopoglądowym". Przestała być "partyjna". Została tematem życiowym, który łączy osoby z przeróżnych "baniek" i grup. Idzie w poprzek podziałów.
Zanim przejdziemy do omówienia wyników, kilka słów wyjaśnienia. Skąd pomysł referendum i naszego pytania?
Pomysł referendum o prawie do aborcji forsuje polityczny duet PSL i Polski 2050, przekonując, że tylko tak rozstrzygniemy tę kwestię. W marcu 2023 roku liderzy nieformalnej koalicji zapowiedzieli, że w ciągu pierwszych 100 dni po wygranych przez opozycję wyborach chcieliby takie referendum przeprowadzić.
W tym duecie szczególnie PSL ma wyraźne konserwatywne zdanie na temat aborcji. Politycy tej partii deklarują w mediach, że ostatecznie mogliby się zgodzić na powrót do ustawy z 1993 roku, ale ani kroku dalej. Piotr Zgorzelski, wicemarszałek Sejmu z PSL, powiedział w marcu 2023 roku: "Już dzisiaj uczciwie mówimy - na pewno nie z nami takie sprawy jak liberalizacja prawa aborcyjnego, czy inne kwestie światopoglądowe".
Szymon Hołownia jest nieco bardziej powściągliwy w deklaracjach (w przeszłości opowiadał się za ustawą z 1993 roku), stawia głównie na przekaz o "oddaniu głosu Polakom i Polkom".
Promotorzy pomysłu, szczególnie z PSL, nie byliby z wyniku naszego sondażowego referendum zadowoleni. A zwłaszcza z odpowiedzi własnych wyborców.
Pomysł referendum krytykuje wiele środowisk pro-choice m.in. organizacje wspierające kobiety w aborcjach (Aborcyjny Dream Team i Federa). Przekonują, że "faktyczne referendum" odbywa się podczas przerywania ciąży, w zaciszu domowym, kiedy kobieta podejmuje osobistą, własną decyzję. Argumentują, że prawo do aborcji, które należy się każdej osobie, nie powinno być przedmiotem głosowania.
Przeciw referendum jest Lewica. KO w 2022 roku zadeklarowała, że będzie chciała zmienić prawo, jeżeli wygra wybory i dopuści aborcję do 12. tygodnia ciąży. Politycy i polityczki KO krytykują idee referendum w tej sprawie. "Najgłupszym pomysłem opozycji" nazwała je w rozmowie z OKO.press Izabela Leszczyna z PO:
Argumentem przeciwników referendum jest także sprawa... układania pytania. Od tego, kto je ułoży i jak będzie brzmiało, zależy jego wynik. Inaczej odpowiedzielibyśmy na pytanie: "Czy jesteś za prawem kobiety do przerwania ciąży do 12. tygodnia" niż "Czy jesteś za prawem do aborcji na życzenie", nie mówiąc już o "Czy należy pozwolić na przerwanie życia płodu". Pisaliśmy o tym tutaj:
Dlatego w naszym sondażu postawiliśmy na opcję neutralną, czyli "czy kobiety powinny mieć prawo do przerywania ciąży do 12 tygodnia?". I przy tak postawionym pytaniu większość badanych zadeklarowała wzięcie udziału w referendum oraz głosowanie za prawem do aborcji.
Podobne pytanie zadano w najnowszym referendum aborcyjnym na świecie w 2021 roku w San Marino (w tłumaczeniu angielskim - "Do you want women to be allowed to voluntarily* terminate pregnancy until the twelfth week of gestation").
Taki sam (statystycznie) odsetek 77 proc. głosujących odpowiedział wówczas "tak", czyli opowiedziało się za prawem do aborcji. Tylko frekwencja była niższa (41 proc.) niż w naszym sondażu.
Bo u nas:
66 proc. Polek i Polaków wzięłoby udział w referendum. 29 proc., czyli o ponad połowę mniej, nie poszłoby na referendum. Niewielki odsetek badanych wybrał odpowiedź "nie wiem", co pokazuje, jak istotny jest ten temat dla Polek i Polaków.
W referendum wzięliby udział zarówno mężczyźni, jak i kobiety (tutaj wyniki są bardzo zbliżone, odpowiednio 67 i 65 proc. na "tak"). Wygląda na to, że referendum byłoby ważne, spełniając wymóg 50 proc. frekwencji opisany w art. 125 par. 3 Konstytucji RP.
Różnice występują przy podziale na wiek i płeć. W referendum uczestniczyłyby prawie bez wyjątku młode kobiety (89 proc.). Młodzi mężczyźni też chętnie, ale jednak rzadziej (75 proc.). Kobiety 40- i 50-latki znowu częściej niż mężczyźni w tym samym wieku, ale trend się odwraca przy osobach powyżej 60. roku życia. Tutaj udział wzięliby mężczyźni.
Młodzi w dwóch grupach wiekowych, czyli 20- i 30-latki zadeklarowali udział w referendum aż w 80 proc. Udział w referendum spada wraz z wiekiem (poza 60-latkami, którzy częściej niż 50-latki deklarują udział). Ma to prawdopodobnie związek z sympatiami partyjnymi - wyborcy PiS mniej chętnie biorą udział w referendum bo i rzadko głosują za prawem do aborcji. A deklaracja udziału, jak zobaczymy poniżej, oznaczała najczęściej głosowanie za legalną aborcją.
Deklaracja udziału w referendum łączy się mocno z poparciem dla samej aborcji. Głosować chcą głównie ci, którzy chcą obecne prawo zmienić (to logiczne, konserwatyści woleliby prawa nie zmieniać, a więc nie mają potrzeby działania takiego jak referendum) - młodzi, w tym szczególnie młode kobiety. To także te grupy, które opowiadają się za liberalizacją prawa - ale nie powrotem do tzw. kompromisu sprzed decyzji TK Przyłębskiej, tylko za aborcją do 12. tygodnia.
Wyborcy wszystkich partii wzięliby udział w referendum. Najmniej chętnie - wyborcy PiS i... PSL, które ideę referendum forsuje. W domu nie zostałby niemal nikt z Lewicy i mało kto z KO, czy Polski 2050. To także prawdopodobnie wynik późniejszej deklaracji przy urnie referendalnej.
Aż 81 proc. niepraktykujących (konkretnie - odwiedzających kościół kilka razy do roku lub wcale) deklaruje udział w referendum. To logiczne, bo to oni zdecydowanie poprą prawo do aborcji. Ale do urny pójdzie także połowa praktykujących minimum 1-2 razy w miesiącu. I co ciekawe, także oni częściej zagłosują za prawem do aborcji (ale o tym za chwilę).
I to kolejny rekord w naszych sondażach - aż 75 proc. Polek i Polaków opowiedziałoby się za aborcją do 12. tygodnia. W poprzednim sondażu z listopada 2022 odpowiedziało tak 70 proc. badanych. Oczywiście pytanie brzmiało inaczej - po prostu, czy kobieta powinna mieć prawo do aborcji do 12. tygodnia, a odpowiadały wszystkie osoby badane.
Zaznaczyć tu trzeba, że tym razem pytaliśmy tylko te osoby, które zadeklarowały uczestnictwo w referendum.
Zapewne były to także osoby bardziej zdecydowane, by prawo do aborcji poprzeć.
W drugiej części tekstu omawiamy odpowiedzi osób, które na referendum iść nie chciały. I wskazały dlaczego.
W sprawie jednej listy wyborczej opozycja dogadać się nie może, ale w sprawie aborcji elektoraty partyjne już się porozumiały. W każdym z nich co najmniej 80 proc. deklarujących udział w referendum zagłosowałoby za prawem do aborcji. Najwięcej w Lewicy - praktycznie wszyscy. Niewiele mniej także w KO i Polsce 2050.
Rzecz jasna wyłamuje się elektorat PiS, ale i tu poparcie dla aborcji jest dość wysokie (29 proc.), biorąc pod uwagę, że mówimy o wyborcach partii, która zaostrzyła i tak restrykcyjną ustawę z 1993 roku, a aborcję nazywa zabójstwem.
Zaskakuje progresywna postawa wyborców PSL i Konfederacji. Politycy PSL twardo obstają za powrotem do tzw. kompromisu (a wydaje się, że gdyby nie klimat polityczny, to najchętniej poparliby dzisiejszy niemal zakaz), a Konfederaci mówią wprost, że aborcja to zabijanie. Liderzy Konfederacji eksponowali do niedawna, że są "za życiem" (ostatnio - rzadziej).
Także Szymon Hołownia nie jest aż tak liberalny w tej kwestii, a z jego partii uciekła jedna z najbardziej lewicowych posłanek - Hanna Gill-Piątek (pozostała Joanna Mucha popierająca prawo do aborcji).
Jak widać partia sobie, elektorat sobie.
Należy oczywiście pamiętać, że wyborcy partii badani w tym pytaniu byli prawdopodobnie nieco bardziej zdecydowani poprzez prawo do aborcji, niż w ogóle elektoratu danej partii.
Jeszcze ciekawiej wygląda wynik w grupie osób uczestniczących (lub nie) w praktykach religijnych. Kościół jest w kwestii aborcji całkowicie czarny (w sensie czarno-białego wyboru): stoi po stronie całkowitego zakazu przerywania ciąży (także w przypadku np. gwałtu), a temat dominuje w watykańskich przekazach od co najmniej półwiecza. Nasi biskupi są tu szczególnie aktywni. Tymczasem aż 54 proc. regularnie chodzących do kościoła zadeklarowało głosowanie na tak dla aborcji:
Te wyniki pokazują dużą zmianę w postrzeganiu aborcji. Przestała być ona sprawą partyjną, powiązaną z abstrakcyjną opinią polityków. Przestała być także kwestią "światopoglądową" czy "ideową". Stała się kwestią życiową, społeczną, nawet ekonomiczną. Nadal jest "problemem", ale w nowym sensie - problemem nie jest "za", czy "przeciw", tylko brak dostępu do zabiegu. Zobaczymy to za chwilę jeszcze lepiej w wynikach z podziałem na grupy społeczne.
W kwestii aborcji kobiety i mężczyźni są absolutnie zgodni - 75 proc. w każdej z tych grup jest za prawem do aborcji. Różnice widzimy, gdy do płci dołożymy wiek, ale i to nie wszędzie. Zaskakuje taki sam wynik w grupie najmłodszych respondentów (18-39 lat). 82 proc. kobiet i 83 proc. mężczyzn w tym wieku zagłosowałoby za legalizacją aborcji.
To ciekawe, biorąc pod uwagę głośny wynik sondażu partyjnego, zgodnie z którym aż 37 proc. mężczyzn w tym przedziale (najwięcej) głosowałoby na skrajnie prawicową Konfederację. Jak widać, także z wykresu powyżej, elektorat Konfederacji nie kupuje narracji aborcyjnej:
Zapewne także ten przekaz szczególnie nie trafia do młodych, którzy znają rzeczywistość np. krajów zachodnich (oraz wschodnich, bo np. w Ukrainie aborcja jest legalna) i polski zakaz to dla nich absurd. A jednak w wielu kwestiach młode kobiety są bardziej progresywne niż mężczyźni - tu idą ręka w rękę.
Różnice widać w kolejnych grupach wiekowych. Kobiety 40-, 50- i 60-letnie wybierają prawo do aborcji częściej niż mężczyźni w tym samym wieku. Starsze z nich (60 plus) prawdopodobnie lepiej niż mężczyźni pamiętają zabiegi, których dokonywały w okresie PRL i które były na porządku dziennym. Prawdopodobnie większość z nich ma taki zabieg za sobą.
Powyższy wykres pokazuje, że prawo do aborcji wybiera większość badanych w każdej grupie wiekowej, a poparcie nawet odrobinę wzrasta wśród najstarszych. Zasadniczo jednak widzimy znany nam z innych sondaży trend - młodzi są bardziej progresywni.
Naszą tezę o zmianach w postrzeganiu aborcji potwierdza wysokie poparcie dla aborcji na wsi. To tu zwolenników PiS jest aż 43 proc., a jednocześnie aż 77 proc. poparłoby prawo do przerywania ciąży. To więcej lub tyle samo co w małych i średnich miastach i tylko o 5 pkt proc. mniej niż w największych ośrodkach. Prawdopodobnie tak wyraża się podejście do aborcji jako problemu, który trzeba rozwiązać, a nie kwestii światopoglądowej. Skoro jest zakazana - trzeba radzić sobie z tym samej. A mieszkanki wsi mają gorszy dostęp do informacji o aborcji farmakologicznej czy klinikach aborcyjnych za granicą. I dostępu do aborcji potrzebują.
Na marginesie warto dodać, że w naszym sondażu stosunkowo dużo mieszkańców wsi zadeklarowało rzadkie uczestnictwo w praktykach religijnych. 42 proc. mieszkańców wsi nie chodzi do kościoła w ogóle lub chodzi tylko "od święta".
Tę tendencję jeszcze wyraźniej widać przy wynikach z podziałem na wykształcenie. Aż 82 proc. osób z wykształceniem podstawowym i gimnazjalnym popiera aborcję do 12. tygodnia. Popiera ją także dużo (77 proc.) osób z wykształceniem wyższym, które zazwyczaj mają bardziej liberalne czy progresywne poglądy.
Osoby, które stwierdziły, że na referendum by nie poszły - 29 proc. badanych - zapytaliśmy, dlaczego.
Najwięcej badanych - 30 proc. uznało, że "aborcja to zabijanie" i takich kwestii nie można głosować. Tę odpowiedź wybierali często wyborcy PiS i PSL (ale te grupy były bardzo małe, dlatego należy uważać z interpretacją wyników w poszczególnych grupach).
Drugie miejsce - i to bardzo znamienne - zajęła odpowiedź "Bo kobiety i tak przerywają ciążę". Grupą, która częściej niż inne wybierała tę odpowiedź są 50-latki.
Na trzecim miejscu znalazła się odpowiedź "Przerywanie ciąży jest prawem kobiet, a praw człowieka nie należy poddawać pod głosowanie" z 14 proc. poparciem. Wybierały ją częściej 40-latki, mieszkańcy średnich miast.
Prawie nikt nie wybrał odpowiedzi "Bo ten temat nie wydaje się ważny". I to dużo mówi o dzisiejszym postrzeganiu aborcji.
Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM metodą CATI (telefonicznie) 20–23 marca 2023 roku na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie dorosłych Polek i Polaków, N=1000
*Gdyby użyć określenia "voluntarily" należałoby tłumaczyć je raczej jako "zgodnie z wolą kobiety" niż "na życzenie", bo to drugie określenie może sugerować, że decyzja jest pochopna czy ad hoc.
Sprawdziliśmy aktualne notowania wyborcze, wykrywając duży wzrost poparcia Konfederacji i upadek Polski 2050, co wywołało medialną burzę. Okazało się, że rysująca się koalicja Polski 2050 i PSL dostaje więcej mandatów niż te ugrupowania osobno, ale poparcie pozostaje niskie.
Odpowiedzi na pytanie o wybory do Senatu wskazują na pewną wygraną opozycji, z przewagą minimum 10 mandatów nad PiS.
Porównaliśmy determinację/mobilizację wyborczą różnych grup. Okazuje się, że jest dwukrotnie wyższa wśród najstarszych wyborców w porównaniu z najmłodszymi, oraz wyraźnie wyższa wśród kobiet niż mężczyzn. Z elektoratów partyjnych mniej zmotywowani są wyborcy i wyborczynie PSL i Polski 2050, pozostali deklarują pewny udział w głosowaniu jesienią 2023.
Opisaliśmy odpowiedzi na frapujące pytanie, czy dziennikarze powinni zajmować się przeszłością polskiego papieża, czy też lepiej chronić pamięć o Janie Pawle II ze względu na jego zasługi? Większa część badanych odpowiedziała "zostawcie go w spokoju". Ale nie wszyscy.
Związek między "arytmetyką wyborczą" a sukcesem opozycji w wyborach może być inny, niż głosi Donald Tusk, wzywając do jednej listy. Nawet jeśli Hołownia popełnił po prostu błąd, wchodząc w związek partnerski z Kosiniakiem-Kamyszem, to i tak warto się z tego przykładu uczyć - pisaliśmy.
Najwięcej osób badanych uważa, że dzięki kampanii na rzecz „obrony dobrego imienia” papieża PiS poprawi wynik wyborczy.
Czy ktoś chce Rafała Trzaskowskiego na premiera? Sprawdziliśmy:
Kobiety
Szymon Hołownia
Władysław Kosiniak - Kamysz
Polska 2050
PSL
aborcja
sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK.FM
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze