0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Prawa autorskie: Unia Europejska 2025Prawa autorskie: Uni...

Temat zamknięcia negocjacji nad umową o wolnym handlu z krajami Mercosur to jeden z najgorętszych tematów politycznych tego tygodnia. Żyje nim także Strasburg, gdzie w poniedziałek 15 grudnia na posiedzenie plenarne Parlamentu Europejskiego zjechali europosłowie z całej UE, a Komisja Europejska przeniosła posiedzenie kolegium komisarzy z Brukseli.

Dwanaście razy w roku alzackie miasto położone tuż na granicy z Niemcami staje się stolicą UE. Alzacja przez wieki była polem przetargowym między Francją a państwami niemieckimi, a później zjednoczonymi Niemcami. Dziś po tej brzemiennej w skutki dla całej Europy rywalizacji nie ma już śladu. To m.in. dlatego właśnie tu umieszczono drugą po Brukseli siedzibę Parlamentu Europejskiego.

Włoski pokaz siły

Negocjacje tekstu umowy z krajami Mercosur zostały zakończone we wrześniu. Dziś Komisja Europejska ma jeden cel: sfinalizować ciągnące się od ponad 20 lat prace nad umową do końca roku. Ale szyki KE pokrzyżować może premierka Włoch Giorgia Meloni.

„Meloni nie chodzi o zawartość umowy. Jej zwlekanie z decyzją to po prostu pokaz siły. Może zablokować umowę? To być może to zrobi. Komisja Europejska musi wiedzieć, że w pełni zależy od tzw. wenezuelskiej większości” – mówi OKO.press Brando Benifei, europoseł włoskiej Partii Demokratycznej (S&D), głównej partii opozycyjnej.

„Wenezuelska większość” to większość tworzona w Parlamencie Europejskim przez Europejską Partię Ludową, czyli grupę polityczną von der Leyen, oraz narodowych konserwatystów z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów oraz skrajną prawicę zrzeszoną w grupie Patrioci dla Europy. Partia Meloni to obok PiS-u największa partia grupy EKR. Jeszcze do stycznia 2025 to Meloni stała na czele grupy. Potem przekazała stery Mateuszowi Morawieckiemu.

Europejska Partia Ludowa, zamiast trzymać się tradycyjnej, proeuropejskiej większości z Socjalistami i Demokratami (S&D) oraz liberałami z Odnowić Europę, coraz częściej decyduje się głosować w Parlamencie razem ze skrajną prawicą. M.in. po to, by omijać konieczność osiągania kompromisów z grupami progresywnymi. O tych wspólnych głosowaniach Platformy Obywatelskiej, PiS-u i Konfederacji pisaliśmy pod koniec listopada.

Tymczasem narodowi konserwatyści i skrajna prawica to grupy, które – zgodnie z oczekiwaniami ich patrona politycznego, Donalda Trumpa – grają na osłabienie, a być może nawet rozbicie Europy.

Grupy te chcą osłabienia Unii Europejskiej poprzez przekazanie części kompetencji unijnych – tych, które państwa świadomie scedowały na Unię, wchodząc do wspólnoty – na powrót do państw członkowskich. To oznacza ponowne rozdrobnienie Europy i wzmocnienie mechanizmów rywalizacji kosztem mechanizmów współpracy. To także ogromne ryzyko zniesienia ochrony praworządności i praw podstawowych. Za co by UE nie krytykować, to właśnie na forum wspólnoty działają silne mechanizmy obrony praw obywatelskich, praw człowieka i zasad demokracji.

Na razie grupy te mają stosunkowo małą reprezentację w Radzie UE i Radzie Europejskiej, bo mają „jedynie” czterech premierów. Jeśli jednak wziąć pod uwagę, że jeszcze pięć lat temu grupy te w Radzie UE i Radzie Europejskiej reprezentował Viktor Orbán i Mateusz Morawiecki, widzimy, jaki postęp w zdobywaniu władzy robią narodowi konserwatyści i skrajna prawica.

A perspektywy są niepokojące: szansę na zdobycie władzy we Francji w 2027 roku ma skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe. Skrajna prawica jest też bardzo bliska stanięcia na czele Austrii, Holandii i Niemiec w kolejnych wyborach, jeśli poprawi zdolności koalicyjne. A to dzieje się każdego dnia.

Normalizacja skrajnej prawicy przez partie politycznego mainstreamu postępuje.

Przeczytaj także:

Feta do odwołania?

W środę 17 grudnia wciąż nie wiadomo, czy Ursula von der Leyen nie będzie musiała odwołać sobotniej (20 grudnia) wizyty w Brazylii. Szefowa KE miała wziąć udział w odbywającym się w ten weekend szczycie Mercosur, by uroczyście podpisać umowę.

Ale w Radzie UE nadal nie ma wymaganej większości dla przyjęcia umowy. Ten punkt obrad zniknął też nagle z agendy jej prac. I to pomimo że obecnie pakiet zakłada środki ochronne dla europejskiego rolnictwa, na których bardzo zależało oponującym krajom, w tym Francji i Polsce.

„Ta umowa jest za duża i zbyt ważna, byśmy z niej zrezygnowali” – mówił polskim dziennikarzom, w tym OKO.press, Olof Gil, rzecznik Komisji Europejskiej na zamkniętym spotkaniu na początku grudnia.

„Jeśli poważnie myślimy o wzroście konkurencyjności europejskich gospodarek, potrzebujemy kolejnych umów handlowych (…) Umowa z Mercosurem to największa umowa handlowa, jaką obecnie negocjuje UE” – dodał rzecznik KE.

„Przewrót kopernikański”

We wtorek 16 lutego Parlament Europejski przyjął ambitniejszy niż proponowany przez Komisję pakiet środków ochronnych, które mają zabezpieczyć interesy europejskich rolników przed ewentualnymi wstrząsami rynkowymi spowodowanymi przez liberalizację handlu z największymi krajami Ameryki Południowej.

Pakiet zaproponowany przez Komisję zakładał środki ochronne na grupę produktów uznanych za wrażliwe. Na tej liście znalazły się wołowina, drób, ryż, miód, jaja, czosnek, etanol, cukier, mleko w proszku, rum, kukurydza i biodiesel. Lista została przygotowana po konsultacjach z organizacjami rolniczymi.

Środki ochronne mają polegać na przywróceniu pierwotnych stawek celnych na te produkty na wypadek zaistnienia poważnych zakłóceń rynkowych. Chodzi o sytuacje, w których:

  • ceny towarów z krajów Mercosuru będą o co najmniej 10 proc. niższe niż ich ceny w UE;
  • import danego produktu z krajów Mercosuru wzrośnie o 10 proc. w ciągu roku;
  • ceny importowe danego produktu z Mercosuru spadną o 10 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim.

Komisja Europejska ma monitorować rynek produktów uznanych za wrażliwe i wszczynać dochodzenie, jeśli wystąpią powyższe „zakłócenia i ewentualnie nakładać środki ochronne. Raporty z tego monitoringu mają być przekazywane krajom członkowskim i Parlamentowi Europejskiemu.

Parlament Europejski wprowadził istotne modyfikacje do propozycji Komisji, by jeszcze mocniej wzmocnić ochronę rolników.

Część przyjętych rozwiązań zgłosili europosłowie Koalicji Obywatelskiej. Parlament zaproponował, by:

  • rozszerzyć listę produktów objętych ochroną o dwa rodzaje jaj (klasy A i B),
  • automatycznie uruchamiać środki ochronne w sytuacji, kiedy import z Mercosuru wzrośnie o ponad 5 proc., a nie jak proponowano wcześniej 10 proc.,
  • skrócić czas na dochodzenia dotyczące zakłóceń na unijnym rynku z pół roku do trzech miesięcy w przypadku jednej kategorii produktów i z czterech do dwóch, w przypadku drugiej.

Zgodnie z propozycją Polski i oczekiwaniami Francji, Parlament domaga się także, aby produkty rolne i spożywcze, które z krajów Mercosuru trafią na europejskie rynki, spełniały te same co produkty europejskie wymogi dotyczące norm ochrony środowiska, ochrony zwierząt, bezpieczeństwa żywności, wymogów fitosanitarnych i ochrony pracy. Chodzi o tzw. klauzulę wzajemności.

Poparcie dla tego zapisu udało się uzyskać dopiero na sesji plenarnej. Zgłoszona przez europosłów Koalicji Obywatelskiej poprawka przepadła na etapie głosowania w komisji jednym głosem.

„W tym dokumencie przyjętym bardzo dużą większością głosów, daliśmy warunki ochrony zarówno producentom, rolnikom, jak i konsumentom (…). Jeśli umowa z Mercosurem zostanie podpisana, to będzie obejmować także bardzo ważne środki ochronne” – mówił tuż po głosowaniu w Strasburgu Andrzej Halicki, szef polskiej delegacji Koalicji Obywatelskiej do Parlamentu Europejskiego.

Europoseł Krzysztof Hetman z PSL, który pracował nad zgłoszonymi przez polską delegację KO poprawkami, podkreślił:

„[Wymóg wzajemności standardów – red.] to najważniejsza rzecz, o którą postulowali rolnicy i rolnicze związki branżowe, zarówno w Polsce jak i w całej Europie. Chodzi nie tylko o to, by produkty spełniały te same standardy jakości, ale przede wszystkim o wzajemność w procesie produkcji, np. w odniesieniu do ograniczeń stosowania pestycydów i antybiotyków, które obowiązują unijnych rolników” – powiedział Krzysztof Hetman.

Dodał też, że te środki ochrony dla rolników to „przewrót kopernikański” ws. umowy z Mercosurem.

Stanowisko Parlamentu zostało przyjęte 431 głosami za, 161 przeciw, przy 70 wstrzymujących się. Teraz na przyjęcie środków ochronnych musi zgodzić się Rada, czyli rządy państw członkowskich. Rada ma się zająć tymi przepisami już w środę 17 grudnia.

Będą więc próby sfinalizowania prac nad umową, aby Ursula von der Leyen mogła jednak w sobotę uścisnąć dłoń prezydenta Brazylii i obwieścić choć jeden sukces na swoim koncie w tym roku.

Polska chce odszkodowań dla rolników

Aby umowa została przyjęta, poprzeć muszą ją rządy co najmniej 15 krajów członkowskich reprezentujących 65 proc. ludności UE. A potem jeszcze Parlament Europejski.

Kluczowe negocjacje w Radzie UE toczą obecnie Niemcy, Francja i Włochy.

Polski sprzeciw jest na razie nie do ruszenia.

Polacy domagają się zagwarantowania w następnym wieloletnim budżecie UE środków na odszkodowania dla rolników za straty poniesione w wyniku wejścia w życie umowy z krajami Mercosuru.

„Dopóki to się nie stanie, nie ma mowy o poparciu tej umowy” – powiedział OKO.press europoseł Krzysztof Hetman.

Ale w Strasburgu i Brukseli słychać głosy, że polski rząd wcale nie chcę blokady umowy Mercosur, tylko nie może jej oficjalnie poprzeć ze względu na aferę polityczną, jaką wywołałoby to w kraju. Jeśli to prawda, to okazałoby się, że rząd Tuska gra na dwa fronty w kolejnym po pakcie migracyjnym temacie.

W Radzie UE Francja oraz Włochy to dwa kraje, które na tym etapie mogą wysadzić umowę z Mercosurem w powietrze. Przy tym, że zgody na jej przyjęcie nie ma Austria, Polska i Węgry, a ponadto kilka krajów rozważa wstrzymanie się od głosu lub nie określiło jeszcze swojego stanowiska (na tej liście jest m.in. Belgia, Irlandia, Holandia i Malta),

to Włochy lub Francja, jako duże kraje członkowskie, dają wymagany do mniejszości blokującej odsetek ludności.

Francja boi się skrajnej prawicy

Żeby umowa została zablokowana, jej przyjęciu muszą się sprzeciwić co najmniej cztery kraje członkowskie reprezentujące co najmniej 35 proc. ludności. Same Polska, Węgry i Austria nie mają tak dużej populacji. Włochy i Francja mogą być więc języczkiem u wagi.

Francja jest przeciwna umowie od lat. Prezydent Macron, w duchu konstruktywnej współpracy, obiecał jednak poparcie dla umowy, jeśli będą jej towarzyszyły środki ochronne. Te zostały przygotowane i jeszcze dodatkowo wzmocnione przez Parlament Europejski. Ale Macron mimo to nie jest gotów powiedzieć „tak”.

„Te środki ochronne zostały napisane pod Francję. Francuzi je niemal dyktowali. A mimo to, jeśli dojdzie do przyjęcia umowy, to stanie się to bez poparcia Francji” – mówi OKO.press osoba znająca negocjacje.

Macron obawia się potężnych protestów rolników i zasilenia w ten sposób skrajnej prawicy. Dlatego chce, by szefowa Komisji Europejskiej odwołała swój wyjazd do Brazylii oraz aby sprawa trafiła na agendę szczytu Unii Europejskiej. Szczyt odbywa się w czwartek i piątek (18 i 19 grudnia) w Brukseli.

W ten sposób prezydent Francji chce wysłać polityczny sygnał do obywateli, że oporuje wobec umowy z Mercosurem i walczy o jej zatrzymanie.

„Macron chce zyskać trochę czasu. Atmosfera wokół tych negocjacji jest obecnie bardzo gorąca – przykuwają one dużą uwagę. Macron uważa, że temat lepiej przesunąć o kilka miesięcy, np. na wiosnę, kiedy rolnicy będą zajęci wiosennymi pracami” – mówi OKO.press osoba znająca przebieg negocjacji.

Meloni chce zapunktować u Trumpa?

Tymczasem we Włoszech z jednej strony wciąż widoczny jest brak porozumienia w rządzie, z drugiej jesteśmy świadkami potyczki Giorgii Meloni z Ursulą von der Leyen, a z trzeciej niewykluczone, że Meloni chce uzyskać w tych negocjacjach „coś za coś”. Zwlekanie Meloni może też być próbą zapunktowania przez premierkę Włoch u prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Jeśli chodzi o podziały w rządzie to wicepremier Antonio Tajani (członek Forza Italii, partii, która należy do EPL), który stoi na czele resortu spraw zagranicznych i międzynarodowej współpracy, uważa, że umowa z krajami Mercosur to „krok naprzód”. "kamień milowy dla UE” i „sukces Włoch”.

„To największa umowa, jaką kiedykolwiek wynegocjowała Unia. Kamień milowy w stosunkach między Europą a Ameryką Łacińską” – uważa Tajani.

Poparcia dla umowy wciąż nie ma w resorcie rolnictwa. Minister rolnictwa Francesco Lolobrigida (Bracia Włosi, EKR) kwestionuje korzyści płynące z umowy. Pomimo że Włochy to drugi co do wielkości europejski eksporter do krajów Mercosuru, a firmy zajmujące się eksportem na te rynki z zadowoleniem przyjęłyby obniżenie stawek celnych, to część producentów rolnych obawia się wpływu umowy na rodzimy rynek.

Umowie wciąż sprzeciwia się m.in. największe włoskie stowarzyszenie rolników, Coldiretti. Przedstawiciel stowarzyszenia poinformował portal Euronews, że proponowane środki ochronne mogą nie być wystarczające.

„Uruchomienie tych środków ochronnych, po tym jak import z Mercosuru zaleje już europejski rynek, zajmie za dużo czasu” – cytuje Euronews.

W kuluarach mówi się też o tym, że premierka Giorgia Meloni chce wykorzystać swój decydujący głos w sprawie Mercosuru w celu wynegocjowania innych ważnych dla Włoch rozwiązań. Chodzi głównie nowy wieloletni budżet UE, nad którym negocjacje trwają.

Włosi sprzeciwiają się propozycji Komisji Europejskiej połączenia rolnictwa, polityki spójności w jeden wspólny fundusz. Włoscy rolnicy zostaliby poszkodowani, jeśli Wspólna Polityka Rolna zostanie wchłonięta w większy fundusz bez odpowiednich gwarancji. Chcą, podobnie jak wiele innych państw, w tym Polska, by wspólna polityka rolna pozostała odrębna i chroniona.

„Dochodzi do różnych wiązanych umów. Tak to jest często przy tak ważnych negocjacjach” – mówi OKO.press europosłanka z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należą Bracia Włosi, czyli partia Giorgii Meloni.

Ale nie jest tajemnicą, że umowie Mercosur-UE zdecydowanie sprzeciwiają się też Stany Zjednoczone.

Europosłowie grupy Socjaliści i Demokraci: Bernd Lange, przewodniczący komisji handlu, oraz Brando Benifei, przewodniczący delegacji PE ds. stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, mówili w Strasburgu na spotkaniu z dziennikarzami, w tym OKO.press, że kilkukrotnie w rozmowach dwustronnych ten temat podnosił zarówno nowy ambasador USA przy UE Andrew Puzder, jak i amerykański sekretarz handlu Howard Lutnick.

„Amerykanie nie chcą umowy Mercosur-UE, bo Ameryka Południowa jest uznawana przez administrację prezydenta Trumpa za »amerykańską strefę wpływów«. Zgodnie z tą mocno przestarzałą, XIX-wieczną teorią porządku międzynarodowego. Podpisanie umowy UE-Mercosur jest z ich perspektywy konfrontacyjne ze strony UE” – powiedział OKO.press Brando Benifei.

„Najwyższy czas”

Umowa o utworzeniu strefy wolnego handlu z czterema państwami Ameryki Południowej – Brazylią, Argentyną, Paragwajem i Urugwajem, jest negocjowana od 1999 roku. Negocjacje już wielokrotnie upadały lub były wstrzymywane.

Aby nie ryzykować, że umowa przepadnie znowu, także na etapie ratyfikacji w państwach członkowskich, Komisja Europejska podzieliła ją na dwie części: gospodarczą, dotyczącą handlu, oraz „polityczną”, dotyczącą współpracy politycznej, w dziedzinie bezpieczeństwa, kultury, zrównoważonego rozwoju.

Ponieważ Komisja Europejska ma wyłączne kompetencje do kształtowania europejskiej polityki handlowej, w tym wysokości ceł nakładanych na towary spoza UE, część handlowa umowy – czyli ta dotycząca importu i eksportu między UE a krajami Mercosuru – może zostać przyjęta bez ratyfikacji przez parlamenty narodowe. Zgodę na jej wejście w życie muszą wyrazić jedynie rządy państw członkowskich i Parlament Europejski.

Ten manewr Komisji – podział umowy na dwie części – spotkał się z ogromną krytyką, m.in. ze strony skrajnej prawicy i narodowych konserwatystów. Ich zdaniem to kolejny przykład na to, jak Komisja „poza traktatowo” rozszerza swoje kompetencje. Te zarzuty to stały element antyunijnej narracji PiS-u i Konfederacji.

Komisja odrzuca te zarzuty i naciska na podpisanie umowy.

„Już dawno temu, w swojej mądrości, państwa członkowskie zdecydowały, by kompetencje dotyczące spraw handlowych wynieść na poziom unijny. Komisja Europejska ma pełne kompetencje do tego, by decydować w sprawach handlowych i celnych" – tłumaczył podczas spotkania z dziennikarzami 5 grudnia w Brukseli Olof Gill, rzecznik KE.

Balzas Ujvari, kolejny rzecznik KE, podczas konferencji prasowej w poniedziałek 15 grudnia dodał:

"Komisja oczekuje, że umowa między UE a Mercosurem zostanie podpisana do końca 2025 r. Chociaż to Rada decyduje o kolejnych krokach, zdaniem Komisji podpisanie umowy w tej chwili ma kluczowe znaczenie gospodarcze, dyplomatyczne i geopolityczne” – powiedział Ujvari.

Dodał, że chodzi też o „wiarygodność UE na arenie międzynarodowej”.

„Od zakończenia rozmów politycznych pod koniec zeszłego roku Komisja uważnie wysłuchała europejskich rolników, konsumentów, państwa członkowskie i posłów do Parlamentu Europejskiego i podjęła zdecydowane działania, by odpowiedzieć na wszystkie obawy (…). Uważamy, że umowa ta ma ogromne znaczenie dla Unii Europejskiej. W związku z tym oczekujemy, że uda się ją sfinalizować przed końcem tego roku” – powiedział rzecznik KE.

Co zakłada umowa z Mercosurem?

Umowa o wolnym handlu z krajami Mercosur zakłada utworzenie strefy wolnego handlu między Unią Europejską a krajami Mercosuru – Brazylią, Argentyną, Urugwajem i Paragwajem.

Ta, jeśli powstanie, byłaby jedną z największych stref wolnego handlu na świecie.

Obejmowałaby rynki liczące 720 mln konsumentów (450 mln w UE i 270 mln w krajach Mercosur) i gospodarki o łącznym PKB 22,3 biliony dolarów.

Umowa Mercosur zakłada przede wszystkim wyeliminowanie lub znaczne obniżenie ceł we wzajemnej wymianie handlowej. Obecnie są one bardzo wysokie i w przypadku niektórych kategorii produktów, takich jak właśnie produkty rolno-spożywcze, wynoszą nawet 40-50 proc., czyniąc wzajemną wymianę handlową zupełnie nieopłacalną.

Obniżki mają dotyczyć ok. 90 proc. kategorii produktów importowanych i eksportowanych między UE a krajami Mercosuru.

Obecnie import do UE z krajów Mercosur wynosi 56 mld euro rocznie (dane z 2024 roku, Komisja Europejska), a eksport UE do krajów Mercosur wynosi 55,2 mld euro. Unia Europejska miała więc w zeszłym roku ujemny (-0,8 mld euro) bilans handlowy z krajami Mercosur. Komisja Europejska szacuje, że po podpisaniu umowy wzajemna wymiana handlowa może wzrosnąć nawet dwu-, lub trzykrotnie.

Jeśli chodzi o Polskę to wartość polskiego eksportu rolno-spożywczego do krajów Mercosur wyniosła 72 mln euro w 2024 roku, a eksport usług wyniósł 71 mln euro w 2023 roku. Komisja Europejska podkreśla, że

obecnie, na skutek wysokich ceł, produkty rolno-spożywcze, w których Polska jest bardzo konkurencyjna, stanowią zaledwie 5 procent całkowitego eksportu Unii do Mercosuru.

Ale prawda jest taka, że umowa z krajami Mercosur jest obwarowana tyloma warunkami i klauzulami ochronnymi, że jej wpływ na gospodarki krajów biorących w niej udział może być dość ograniczony.

Zakłada ona obniżenie ceł na niemal 90 proc. kategorii produktów importowanych i eksportowanych między UE a krajami Mercosuru, ale w przypadku najbardziej kluczowych kategorii produktów rolnych, takich jak wołowina, drób, czy wieprzowina obniżanie ceł będzie stopniowe i do ściśle określonych kontyngentów.

Np. w przypadku wołowiny obniżanie ceł z obecnych 13 do zakładanych 7,5 proc. będzie rozłożone na 6 lat. Tzn. wolumen towarów importowanych dopuszczanych na europejski rynek będzie rósł stopniowo, ale maksymalnie, rocznie będzie można eksportować do UE tylko 99 tysięcy ton wołowiny.

Tymczasem – jak wylicza TVN24 w swoim opracowaniu – cała produkcja wołowiny w UE w 2023 roku wyniosła 6,5 miliona ton. W samej Polsce było to 300 tysięcy ton. Umowa z Mercosur dotyczy więc zaledwie 1,5 procent tego, co produkuje się rocznie w całej Unii. Ponadto już w 2023 roku Unia Europejska sprowadziła z krajów Mercosur ponad 140 tysięcy ton wołowiny – czyli więcej niż ma trafiać do UE po obniżonych cłach za sześć lat.

Podobnie jest z innymi produktami uznanymi za wrażliwe. Choć oczywiście produkty wrażliwe to nie jedyna kategoria produktów we wzajemnej wymianie handlowej.

Wzmocnić się wobec USA, Rosji i Chinom

Umowa z krajami Mercosur ma też duże znaczenie geopolityczne.

Jej celem jest stworzenie konkurencji w Ameryce Południowej dla wpływów Chin i Rosji oraz utworzenie nowych możliwości handlowych dla europejskiego biznesu, który ucierpiał na amerykańskich cłach.

„Jeśli poważnie myślimy o wzroście konkurencyjności europejskich gospodarek, potrzebujemy kolejnych umów handlowych (…) Umowa z Mercosurem to największa umowa handlowa, jaką negocjuje UE. W dobie ogromnej niepewności na światowych rynkach ze względu na napięcia między Stanami Zjednoczonymi a Chinami, ale też ze względu na zmieniającą się dynamikę w relacjach między USA a UE, jej podpisanie będzie ważnym sygnałem wysłanym światu, że handel oparty na stabilnych zasadach wciąż jest kluczowy dla rozwoju gospodarczego i przynosi korzyści krajom, które są gotowe reguł przestrzegać” – mówił Olof Gill podczas spotkania z mediami 5 grudnia w Brukseli.

Sprzeciw wobec umowy Mercosur na sztandarach niosą narodowi konserwatyści, w tym PiS, oraz europejska skrajna prawica, w tym Konfederacja. Ich zdaniem przyjęcie umowy oznacza „Armagedon” dla europejskich rolników i całkowite zniszczenie europejskiego rolnictwa.

Wielki protest rolników w celu powstrzymania wejścia w życie umowy ma się odbyć w Brukseli w czwartek 18 grudnia.

Treść umowy jest już wynegocjowana. Negocjacje tekstu z krajami Mercosur zostały zamknięte 3 września. Brazylia, Argentyna, Paragwaj i Urugwaj czekają na jej podpisanie.

„Ich cierpliwość też się już kończy. Jeśli ta umowa nie zostanie podpisana do końca roku będzie to ogromna porażka Unii Europejskiej” – mówi OKO.press Bernd Lange, przewodniczący komisji handlu.

Niemcy, skąd pochodzi Lange, także naciskają na podpisanie umowy. Partia Ursuli von der Leyen, CDU, swoją lojalnością wobec szefowej Komisji Europejskiej coraz częściej konfliktuje się ze swoją grupą polityczną. Podziały w EPL są coraz głębsze.

;
Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.

Komentarze