„Czy informacje NIK objęte tajemnicą, są dziś bezpieczne? Czy Konfederacja nie będzie w jakiś dziwny sposób, z uwagi na nieukrywaną sympatię Banasia, mieć do nich dostęp? Czy te informacje nie staną się przedmiotem gry politycznej?”
27 lipca 2023 roku prezes najważniejszej instytucji kontrolnej Rzeczypospolitej stanął na konferencji prasowej obok kandydata na posła i przewodniczącego partii politycznej.
W towarzystwie Sławomira Mentzena śmiejącego się od ucha do ucha (może to nerwowy tik) Marian Banaś oświadczył: „Pragnę państwa poinformować, że Konfederacja zadeklarowała całkowite poparcie niezależności Najwyższej Izby Kontroli i wzmocnienie jej uprawnień”.
Już sam fakt, że prezes konstytucyjnego organu zwołuje konferencję prasową, żeby poinformować opinię publiczną, że jedna z partii coś zadeklarowała, budzi zgrozę.
Jest jednak więcej powodów, dlaczego czwartkowa konferencja Banasia była kompromitacją jego samego i urzędu, który pełni. Wymieniamy je poniżej.
Na jeden z tych powodów zwróćmy uwagę od razu. Banaś wręczył Mentzenowi projekt ustawy o rozszerzeniu uprawnień NIK. Prezes NIK chce, by Izba miała uprawnienia prokuratorskie. Mentzen nie ma dziś dość posłów, by taką ustawę wnieść do Sejmu.
Ale projekt takiej ustawy już jest. W kwietniu złożyła go Lewica.
W przeciwieństwie do projektu Banasia (który zna chyba tylko Mentzen) projekt Lewicy można przeczytać na stronach Sejmu. Banaś nie zwołał jednak konferencji z udziałem Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia (i dobrze!). Sam fakt istnienia projektu Lewicy świadczy o intencjach Banasia: tu nie chodzi o żadną niezależność ani o państwo. Chodzi o interes własny, rodzinny i partyjny.
Jeśli o interesach rodzinnych mowa, przypomnijmy: w 2019 roku w reportażu „Pancerny Marian i pokoje na godziny” Bertold Kittel z TVN ujawnił, że Marian Banaś wynajmował gangsterom kamienicę. Prowadzili tam hotelik z pokojami na godziny. W kluczowej scenie krakowski przestępca, jeden z braci K., właścicieli agencji towarzyskich mówi do dziennikarza: „A może niech pan poczeka, ja zadzwonię do Banasia. O! I spytam się, co mam powiedzieć”.
Kamienica była zabezpieczeniem kredytu na 2,5 mln zł udzielonego firmie, której współwłaścicielem był syn Mariana Banasia – Jakub. W maju 2023 warszawski Sąd Okręgowy oddalił pozew Banasia przeciwko Kittlowi o ochronę dóbr osobistych.
A wracając do konferencji prasowej Banasia z Mentzenem. Nie wiemy, kto do kogo zadzwonił i zaproponował organizację takiej konferencji. Wiemy za to, co było z nią nie tak.
„Najwyższa Izba Kontroli powinna zachować daleko idącą neutralność w stosunku do partii politycznych” – komentuje w rozmowie z OKO.press Sylwia Gregorczyk-Abram, prawniczka ze stowarzyszenia Wolne Sądy.
Najwyższa Izba Kontroli cieszy się autorytetem, który przekracza granice poglądów i partyjnych przynależności. Dostępne dla każdego raporty NIK traktują jako wiarygodną informację o stanie państwa siły polityczne od prawa do lewa, dziennikarze z całej palety mediów, oraz obywatelki i obywatele.
NIK kontroluje działalność rządowej i samorządowej administracji, zwłaszcza ich gospodarność, czyli wydawanie publicznych pieniędzy. I właśnie dlatego powinna się trzymać z dala od partii.
„Totalnie kompromitujące dla ustrojowej, konstytucyjnej i niezależnej instytucji działanie.
Nigdy w historii nie spotkaliśmy się z sytuacją, że prezes NIK występuje z szefem partii politycznej. To go dyskwalifikuje” – uważa Krzysztof Śmiszek, też prawnik i poseł Lewicy.
Na swojej stronie NIK zamieszcza fragment Konstytucji, która mówi o prezesie Izby (art. 205):
„Prezes Najwyższej Izby Kontroli nie może należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej nie dającej się pogodzić z godnością jego urzędu”.
Literalnie prezes Banaś artykułu 205 nie złamał. O ile wiemy, nie nosi w portfelu legitymacji partyjnej Nowej Nadziei czy Konfederacji. Ale nietrudno się domyślić intencji tego zapisu.
Autorom Konstytucji nie przyszłoby przecież do głowy, by napisać: „Prezes NIK nie może występować w trakcie kampanii wyborczej z prezesem jednej partii i wyrażać zadowolenia z jej deklaracji wyborczych”.
Według dzisiejszych sondaży to wynik Konfederacji przesądzi o tym, kto będzie rządził Rzeczpospolitą. Banaś wziął udział w kampanii wyborczej partii, podnosząc tej partii wiarygodność i promując jej lidera.
Stojąc u boku Mentzena, Banaś wyliczył, w jaki sposób obecne władze PiS utrudniają działanie NIK.
Mówił też o wydawaniu pieniędzy poza budżetem i poza kontrolą. „Nie może być tak, że rządzący, którzy mają monopol władzy, nie pokazują obywatelom pełnego stanu zadłużenia”.
Tak, to wszystko poważne i realne problemy w działaniu NIK i w działaniu PiS-u przeciwko Izbie.
Tyle że o wszystkich tych problemach NIK-u i państwa mówili wielokrotnie przedstawiciele innych formacji opozycyjnych: Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, Polski 2050 i PSL.
Choćby utrudnianie kontroli w spółkach skarbu państwa należy do żelaznego repertuaru opozycyjnej krytyki wobec rządów Kaczyńskiego i Morawieckiego.
A jednak nigdy prezes NIK nie wystąpił z tymi partiami na konferencji prasowej. Zresztą słusznie, bo nie powinien tego robić.
W dodatku Banaś stanął u boku prezesa takiej, a nie innej formacji politycznej. Formacji, w której bez większego trudno można odnaleźć wpływy obcego państwa.
„Przynajmniej dwaj posłowie Konfederacji – Grzegorz Braun i Janusz Korwin-Mikke – otwarcie głoszą treści prorosyjskie i antyukraińskie” – pisała Anna Mierzyńska w tekście o rosyjskich wpływach, które PiS ignoruje. Braun zresztą został ostatnio gwiazdą rosyjskiej propagandowej telewizji, dzięki wystąpieniu na konwencji Konfederacji.
To formacja, której szeregi zasilają osoby o neofaszystowskich rodowodach i najróżniejsi radykałowie, którym bliższe jest wspieranie antykobiecych czy antyukraińskich bojówek niż budowanie stabilnych i niezależnych instytucji.
A już na kompletną ironię zakrawa fakt, że Mentzen głosi poglądy libertariańskie – chce ciąć podatki, aż (nie)miło. Co znaczy: zmniejszać wpływy do wspólnej państwowej kasy. Ciekawe, czy w państwie Mentzena Banaś miałby z czego płacić kontrolerom NIK?
„Nie można się oprzeć wrażeniu, że jest to ewidentne wsparcie partii, w której szeregach jest jego syn. Jak prezes NIK jako organ konstytucyjny może nie widzieć w tym niczego niestosownego? Przecież w sposób jawny angażuje się w poparcie partii, z której kandyduje jego syn” – mówi Sylwia Gregorczyk-Abram.
Jakub Banaś wystartuje do Sejmu z drugiego miejsca w Warszawie. Czyli tuż za Mentzenem. Jeśli Konfederacja zbliży się do 10 proc., Banaś junior zostanie posłem.
Dziś Jakub Banaś ma kłopoty.
„W lipcu 2021 roku prokuratura postawiła Banasiowi zarzuty wyłudzenia środków na renowację nieruchomości oraz VAT-u. Jakub Banaś nie przyznaje się do winy, a jego ojciec, prezes NIK, twierdzi, że sprawa jest motywowana politycznie”.
Dziś Jakub Banaś jest społecznym doradcą prezesa NIK.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że prezes NIK postawił na szali autorytet całej, kluczowej dla działania państwa, instytucji, żeby zapewnić immunitet swojemu synowi.
„Jest po prostu moim synem, traktuję go jako kochającego syna” – zapewniał Marian Banaś w rozmowie z Agatą Adamek w TVN24. Dziennikarka pytała też, czy Banaś zagłosuje na syna: „To jest tajemnicza wyborcza każdego obywatela” – odpowiedział.
„Rolą urzędującego prezesa NIK nie jest wspieranie konkretnych ustaw. NIK ma kompetencje ściśle określone w Konstytucji, nie ma wśród nich pisania ani wspierania ustaw. Jest to sprzeczne z ideą NIK, która jest najważniejszą instytucją kontrolną państwa” – mówi OKO.press Sylwia Gregorczyk-Abram.
„Prezes NIK może proponować zmiany, sugerować rozwiązania. Może wspierać idee – np. transparentność. Ale nie może popierać konkretnych rozwiązań. A tym bardziej instrumentalnie używać ich do kampanii wyborczej, ignorując jednocześnie pomysły, które zostały położone na stole, mam na myśli ustawę, którą w kwietniu złożyła Lewica” – dodaje prawniczka Wolnych Sądów.
Dokładnie trzy miesiące temu Lewica złożyła projekt ustawy, w którym zapisano między innymi: „Kontroler śledczy ma w postępowaniu uprawnienia prokuratora”.
Czy Banaś i Mentzen uważają projekt Lewicy za niewystarczający albo wadliwy? Nie. Po prostu go zignorowali. Mentzen zachowuje się, jakby to on pierwszy i jedyny poparł rozszerzenie uprawnień NIK, a Banaś – jakby w to wierzył.
Tymczasem projekt Banasia nie jest nawet publicznie dostępny! Nie ma go na stronie NIK, nie dostali go ani dziennikarze, ani obywatele, ani inne partie. Zna go chyba tylko Mentzen.
Ale po występie Banasia nawet Lewica straciła przekonanie do swojego projektu:
„My złożyliśmy projekt ustawy, wiemy, że nie ma on szans na realizację w tej kadencji. Ale dziś
trzeba będzie się zastanowić, czy tego rodzaju człowiekowi dawać do ręki takie kompetencje” – mówi OKO.press Krzysztof Śmiszek.
Banaś pozostanie prezesem NIK do sierpnia 2025 roku.
„Konfederacji nie ma w obecnym rządzie, ale może znajdzie się w przyszłym. Społeczeństwo słusznie może mieć obawy, że NIK nie będzie już organem obiektywnym” – mówi OKO.press Sylwia Gregorczyk-Abram. – „Jeśli będzie konieczność kontroli jakichkolwiek instytucji, w których władzę będzie sprawować Konfederacja, to jak zachowa się NIK? To nie tylko moje wątpliwości, społeczeństwo może zadawać sobie takie pytania.
Ludzie mogą słusznie mieć wątpliwość: jak prezes NIK wykorzysta uprawnienia prokuratorskie? Przeciwko komu?”.
NIK ma szerokie uprawnienia. Ostateczne raporty są publiczne, ale w trakcie prowadzenia kontroli w instytucjach państwowych tylko prezes może ujawnić (wstępne) ustalenia.
„Ja jako obywatel, ale też prawnik, zaczynam się martwić, czy tajemnica kontrolerska jest bezpieczna” – przyznaje Krzysztof Śmiszek (Lewica). „Czy informacje NIK objęte tajemnicą, są dziś bezpieczne? Czy Konfederacja nie będzie w jakiś dziwny sposób, z uwagi na nieukrywaną sympatię Banasia, mieć do nich dostępu? Czy te informacje nie staną się przedmiotem gry politycznej?”.
Śmiszek dodaje: „Bardzo współczuję ludziom, którzy pracują w NIK. Niezwykle ich cenię, znam ich pracę, są kompetentni, niezależni, wiarygodni, profesjonalni.
Banaś stawia w trudnej sytuacji tych niezależnych rzetelnych pracowników, na których opiera się działalność tej instytucji.
Miałem z nimi do czynienia, zawsze wydawali sprawiedliwe osądy, ta instytucja do tej pory oparła się pokusom uzależnienia od władzy”.
O ile dla NIK-u jako niezależnej instytucji bratanie się z Konfederacją to same straty, o tyle dla Konfederacji zyski są ewidentne i spore. Uprzywilejowana pozycja w sytuacji kontroli z racji przychylności prezesa – to największy, ale tylko jeden z wielu benefitów.
Konfederacja ogrzała się w blasku instytucji o wielkim autorytecie.
Formacja Mentzena walczy dziś o dodatkowe punkty poparcia. Jednych wyborców przekona „piwo z Mentzenem” i śmieszkowanie na Tik Toku. Inni potrzebują czegoś więcej, żeby wyjść z domu i oddać głos. Potrzebują przekonania, że ta partia jest na serio i serio może pogonić „Kaczora i Donalda”.
A tu „żelazny Marian” może wizerunkowo pomóc. Właśnie wręczył Mentzenowi dyplom: „poważny człowiek”, „poważny kandydat”.
„To kolejny przejaw tego, że organy państwa w sposób istotny angażują się w kampanię wyborczą. Mówią o tym raporty OBWE. Media publiczne wspierają partię rządzącą. Robi to prezydent, wszyscy o tym wiemy. Kolejny organ konstytucyjny wspiera określoną partię. Zakrzywiamy rzeczywistość” – mówi Sylwia Gregorczyk-Abram.
Zgrozą jest wystąpienie Banasia z szefem jednej z mniejszych partii. Obywatelską zgrozę powinno budzić też, gdyby prezes NIK deklarował, że podoba mu się jakiś element programu partii rządzącej lub największej partii opozycyjnej popieranej przez 30 proc. osób głosujących.
Obok tabliczki „Najwyższa Izba Kontroli” nie wisi bowiem i nie powinien wisieć logotyp żadnej partii. NIK to jedna z tych instytucji (obok m.in. Rzecznika Praw Obywatelskich), które ucieleśniają dążenie do tego, by państwo było dla wszystkich.
Dążenie. Bo wiadomo przecież – o realizację tego ideału w praktyce jest niezwykle trudno. Urzędnicy państwowi też mają swoje sympatie i antypatie ideowe, zaś z racji społecznego usytuowania bliżej im do tej lub innej frakcji politycznej.
Jednak dążenie, by pewne instytucje służyły jak najszerszym rzeszom obywatelek i obywateli, a nie jakiejś części (politycznych) elit, należy do marzenia o RzeczyPOSPOLITEJ.
Marian Banaś pozwolił, by Sławomir Mentzen to marzenie wyśmiał.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze