Oto jak Zjednoczona Prawica kłamie i kłamała o KPO, żeby ukryć prawdę - powodem, dla którego Polska wciąż nie dostała środków z Funduszu Odbudowy jest likwidacja przez rządzących niezależności wymiaru sprawiedliwości
Już ponad półtora roku ciągnie się temat (nie)możliwości otrzymania przez Polskę z gigantycznej puli środków z KPO – częściowo bezzwrotnych dotacji, a częściowo bardzo nisko oprocentowanych pożyczek. W sytuacji, gdy oprocentowanie rządowych obligacji, a więc możliwość zaciągania długu przez państwo na rynkach finansowych, sięga już 6,7 proc., oprocentowane na niecały 1,5 proc. w skali roku pożyczki z Funduszu Odbudowy to dość „tani pieniądz”.
Polski rząd zmaga się jednak z czymś, o czym chyba nigdy nie pomyślał, że stanie się takim problemem: na rządzących mści się demontaż niezależności wymiaru sprawiedliwości, który postępuje sukcesywnie od 2015 roku.
Mowa rzecz jasna o szeregu następujących po sobie zmian, o których OKO.press pisze bardzo dokładnie od momentu swojego powstania. Wymieńmy część z nich:
Zmiany, które w ostatnich latach dotknęły polskie sądownictwo, godzą zarówno w bezstronność i niezależność sądów i sędziów, jak i zasadę trójpodziału władzy.
Chyba każdy czułby się głupio mając w nazwie Prawo i Sprawiedliwość, a jednocześnie mogąc się pochwalić taką kartoteką działań łamiących praworządność.
Dlatego politycy obozu Zjednoczonej Prawicy roztaczają wokół tych zagadnień dymną zasłonę dezinformacji.
Analiza reakcji obozu rządzącego na temat powiązania wypłaty środków z Funduszu Odbudowy z demolką sądownictwa w Polsce przypomina nieco sekwencję typowych reakcji psychologicznych na sytuacje trudne, przełomowe lub zwyczajnie traumatyczne: zaprzeczenie (wyparcie), gniew, negocjacje, depresja, akceptacja.
Zobaczmy:
W pierwszej fazie, politycy obozu rządzącego zachowywali się tak, jakby fakt powiązania wypłaty środków z Funduszu Odbudowy z obowiązkiem naprawy praworządności był jakimś zupełnie zaskakującym, arbitralnie narzuconym przez Komisję Europejską dopustem.
Jeszcze we wrześniu 2021 roku opisywaliśmy m.in. reakcję ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który tuż po tym, jak Komisja Europejska poinformowała, że zatwierdzenie polskiego KPO się przedłuża, bo są wątpliwości, czy jest on zgodny z rozporządzeniem i wytycznymi KE, stwierdził, że łącząc temat praworządności i funduszy UE, Komisja dopuszcza się „szantażu o korupcyjnym charakterze” .
W ten sposób Ziobro odniósł się do wypowiedzi komisarza ds. gospodarczych Paolo Gentiloniego.
„Żaden urzędnik (...) UE nie ma prawa stosować szantażu o korupcyjnym charakterze. Bo gdyby poważnie potraktować tę wypowiedź (...), to ten urzędnik mówi nam (...) dam wam pieniądze, jeśli zgodzicie się na (...) ograniczenie suwerenności".
Z drugiej strony część polityków obozu władzy próbowała bagatelizować temat opóźnienia decyzji w sprawie polskiego KPO tłumacząc to przerwą wakacyjną, unijną biurokracją, czy rzekomym opóźnieniem spowodowanym przez polski Senat (co było zupełnie bez sensu, bo Senat KPO w żaden sposób nie procedował).
To przedłużający się mechanizm biurokratyczny w ramach UE. [...] Takie zachowanie ze strony KE mogę zrzucić na to, że był okres wakacyjny,
Pisała o tym Maria Pankowska w tym tekście:
Tymczasem o tym, że w polskim KPO będą musiały się znaleźć cele związane z naprawą wymiaru sprawiedliwości powinien był wiedzieć każdy, kto przeczytał założenia do Funduszu Odbudowy. A na tamtym etapie zrobił to już rząd, Sejm, Senat i prezydent, bo umowa o utworzeniu Funduszu Odbudowy była już ratyfikowana.
Od początku w ten instrument była wpisana zasada, że każdy krajowy plan odbudowy „ma przyczynić się do skutecznego sprostania wszystkim wyzwaniom" wynikającym z Europejskiego Semestru, czyli okresowej ewaluacji polityk społecznych i gospodarczych w każdym państwie członkowskim.
To właśnie w tych opracowaniach znajdują się zalecenia dla Polski obejmujące poprawienie niezależności, wydajności i jakości wymiaru sprawiedliwości, bo w tej dziedzinie w Polsce jest wiele problemów.
O co dokładnie w tym chodzi i jak rząd Zjednoczonej Prawicy wypiera ten wątek tłumaczyła Dominika Sitnicka:
Następną fazą procedowania KPO były przedłużające się, ale utrzymywane raczej w tajemnicy, trudne negocjacje polskiego ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego z Komisją Europejską. Dotyczyły one niezbędnych poprawek w polskim KPO.
Polska musiała do swojego KPO wprowadzić kamienie milowe, które odpowiadałyby zaleceniom dotyczącym naprawy wymiaru sprawiedliwości wynikającym z Europejskiego Semestru.
Ta faza trwała ponad 6 miesięcy, ostatecznie polskie KPO zostało zaakceptowane przez KE 1 czerwca 2022 roku, a przez państwa członkowskie 17 czerwca 2022. W sumie w naszym KPO znalazły się dwa kamienie milowe dotyczące sądownictwa:
Polski rząd nie mógł przyznać na forum, że KPO zawiera kamienie milowe dotyczące praworządności, bo Polska ma z nią problem.
Dlatego premier Mateusz Morawiecki podczas spotkania z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, podczas którego ogłoszono akceptację polskiego KPO, tłumaczył, że Polska problemów z praworządnością nie ma, tylko niektórzy urzędnicy unijni dali się o tym przekonać polskiej opozycji, która "wszystko przedstawia w innych barwach":
„W ferworze walki politycznej jedna strona przedstawia wszystko w innych barwach i tak się stało z naszą (…) opozycją, [która] potrafiła przekonać (…) urzędników w Brukseli, że dochodzi tutaj do łamania praworządności."
„Oczywiście z mojej perspektywy sytuacja jest zupełnie inna i sądzę, że wielu Polaków podziela moją perspektywę” - dodał premier.
Morawiecki próbował umniejszać znaczenie wymagań nie tylko ze strony Komisji, ale również europejskich sądów, w tym kłopotliwych dla Polski wyroków TSUE, krytycznych wobec ustawy o systemie dyscyplinarnym dla sędziów oraz nakazującym zawieszenie kluczowych punktów ustawy kagańcowej.
Pisała o tym dokładnie Agata Szczęśniak tuż po spotkaniu premiera z szefową KE w Warszawie:
Potem zaczął się okres zmagań z wprowadzeniem w życie zobowiązań wynikających z kamieni milowych.
Przez chwilę pragnienie odegrania roli rycerza na białym koniu, który uratuje Polskę przed knowaniami złowrogiej Brukseli, przejawił prezydent Andrzej Duda. W czerwcu 2022 roku ogłosił projekt zmian w ustawie o ustroju sądów powszechnych oraz o Sądzie Najwyższym, które miały wszystko załatwić.
Prezydent zaproponował likwidację Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, o której już TSUE zdążyło orzec, że nie spełnia warunków bycia „niezależnym i bezstronnym sądem ustanowionym ustawą” oraz wprowadzenie "testu niezależności i bezstronności sędziego", który miał zapewnić sędziom wymaganą przez kamienie milowe możliwość badania statusu innych sędziów.
Niestety okazało się, że zmiany zaproponowane przez prezydenta oraz przyjęte przez Sejm są niewystarczające do tego, by można było uznać wypełnienie kamieni milowych. O szczegółach pisała Dominika Sitnicka w tym tekście:
To rozwścieczyło prawicę. Zaczął się etap gniewu i prób wywierania nacisku.
„KPO jest zatwierdzone, więc (KE) nie ma tutaj wyjścia, te środki muszą być wypłacone” - stwierdził autorytatywnie minister rozwoju i technologii Waldemar Buda 21 lipca 2022 roku.
KPO jest zatwierdzone, więc (KE) nie ma tutaj wyjścia, te środki muszą być wypłacone
Takie postawienie sprawy jest z gruntu fałszywe, bo z konstrukcji Funduszu Odbudowy wynika jasno, że pieniądze wypłacane są jeśli spełnione zostaną kamienie milowe. Jeśli ich nie spełnimy, to pieniędzy możemy nie zobaczyć. Nigdy.
Jak grzyby po deszczu zaczęły mnożyć się oskarżenia wobec Brukseli, że ta działa na rzecz opozycji i z pobudek czysto politycznych. Tzn. że problemy z praworządnością są wymyślone po to, by można się było o coś przyczepić do niepokornego i niepasującego do politycznego mainstreamu w Brukseli polskiego rządu.
"Nadal twierdzę, że priorytetem instytucji europejskich: Komisji, Parlamentu i TSUE, jest obalenie polskiego rządu, a w każdym razie doprowadzenie do przegranej w wyborach."
Takie stawianie sprawy to nie tylko wyraz politycznej megalomanii, a być może nawet paranoi, ale też cyniczna próba mydlenia oczu wyborcom poprzez wzbudzanie braku zaufania, niechęci i nienawiści do tych wszystkich "onych" - zagranicznych instytucji, polityków, całego naszego otoczenia politycznego.
W tym tonie wielokrotnie podczas swojego tournée po Polsce wypowiadał się też prezes PiS Jarosław Kaczyński.
„Jest pytanie, czy tam [Komisji Europejskiej - przyp.red.] w ogóle chodzi o jakieś konkretne sprawy, czy wyłącznie o to, aby pomóc radykalnej opozycji w zwycięstwie [w nadchodzących wyborach parlamentarnych w Polsce – przyp. red.]".
Niedługo potem politycy Zjednoczonej Prawicy znowu usiłowali przekonać nas, że decyzja o wypłatach z Krajowego Planu Odbudowy to już tylko kwestia "ustaleń technicznych" oraz „politycznego porozumienia” z Brukselą, którego po stronie Brukseli po prostu brak.
Żeby doszło do przełomu w sprawie KPO i w naszych relacjach z Komisją Europejską, potrzebna jest decyzja polityczna […] Najważniejsze [kamienie milowe], dotyczące reformy wymiaru sprawiedliwości, naszym zdaniem zostały wypełnione
Pisał o tym Tomasz Bielecki:
Jednocześnie, gdy wraz z upływem czasu i kolejnych niepowodzeniach w negocjacjach z KE ryzyko nieotrzymania środków z KPO rosło, rząd sięgnął po strategię deprecjacji. Pojawiły się sugestie, że właściwie to środki z KPO nie są nam do niczego potrzebne i nie mają aż takiego znaczenia dla gospodarki. Pierwsze takie sugestie pojawiły się już w sierpniu.
25 sierpnia premier Morawiecki rozmawiał w TVP z Danutą Holecką. Nawet ona postanowiła dać znać premierowi, że pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, z puli Funduszu Odbudowy UE, jednak by się Polsce przydały. „Widzę, że pani – podobnie jak skrajna prawica i skrajna nasza opozycja, totalna opozycja – również dała się wpuścić w taki nurt narracji o KPO” – odpowiedział premier. – „Każdy oczywiście ma do tego prawo, ale KPO to 120-130 mld zł, zaokrąglając. Jak podzielimy to na sześć lat, to okrągło wychodzi 20 mld zł rocznie”.
środki z KPO to nie jest coś, co zmienia zasadniczo sytuację gospodarczą, finansową Polski
To dość zabawne, bo jeszcze kilka miesięcy wcześniej cała Polska oklejona była bilbordami o tym, ile to miliardów udało się pozyskać na inwestycje. Pisał o tym bardzo ciekawie Jakub Szymczak w poniższym tekście:
Im mocniej wychodziło na jaw, że hamulcowym w wypełnieniu kamieni milowych niezbędnych do złożenia pierwszego wniosku o płatność z Funduszu Odbudowy jest minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i Solidarna Polska, tym mocniej politycy tej partii zaczęli forsować narrację o tym, jak to KPO to tak naprawdę "wysokooprocentowany kredyt", a nawet "lichwa".
To jest wysoko oprocentowany kredyt, który jest związany z wyższą składką, jaką Polska musi płacić do budżetu Unii Europejskiej, dodatkowymi podatkami, które musimy płacić, już płacimy.
O tym oraz o tym, w jaki sposób politycy Solidarnej Polski się potem wypierali tych twierdzeń, pisała Dominika Sitnicka w poniższym tekście:
W ostatnich tygodniach pojawiły się też sugestie, że bardzo wiele państw nie otrzymało środków z KPO (pisaliśmy o tym tutaj), co miało zapewne sprawić wrażenie, by sytuacja Polski niczym nie odbiega tu od innych krajów i jest normalna, ale tak nie jest.
Środków z KPO nie otrzymało jeszcze tylko sześć krajów: Polska, Węgry, Bułgaria, Szwecja, Holandia i Irlandia, ale tylko Węgry i Polska ze względu na to, że mają problemy z praworządnością.
Być może punktem kulminacyjnym opowieści o KPO jest to, co wydarzyło się w połowie grudnia: przepadek z kretesem kolejnej długo opracowywanej ustawy o sądach, która miała wypełniać kamienie milowe.
Tym razem prac nad nią podjął się zespół prawników w kancelarii premiera. Wprowadzane zmiany były konsultowane z Komisją Europejską (a wręcz, jak twierdził premier, przez Komisję "zaakceptowane" i z nią "uzgodnione"). Ich przyjęcie miało gwarantować odblokowanie środków z KPO, pomimo że ustawa wcale nie spełniała wymogów wszystkich kamieni milowych. Pisaliśmy o tym w tych tekstach:
Co się stało?
Ostateczny cios przyszedł ze strony samego obozu Zjednoczonej Prawicy. Wprowadzeniu ustawy sprzeciwił się minister sprawiedliwości, prezydent i prezes PiS.
Pisaliśmy o tym tutaj:
Co ciekawe, rozdźwięk w obozie rządzącym oraz ciśnienie związane z potrzebą zakończenia już tego tematu, spowodował jednak interesujący efekt: niektórzy politycy Zjednoczonej Prawicy zaczęli o KPO mówić prawdę.
I tak w przeciwieństwie do tego, co dało się słyszeć w poprzednich miesiącach, jak to KPO nam do niczego nie jest potrzebne i jak te środki praktycznie nie mają znaczenia, w tygodniu poprzedzającym święta politycy PiS – od wiceministra finansów po rzecznika rządu prześcigali się w tłumaczeniu, jak bardzo KPO jest dla Polski ważny.
Zobaczcie sami:
„Pieniądze z KPO wzmocnią wiarygodność rynkową państwa polskiego” – stwierdził na łamach Dziennika Gazety Prawnej wiceminister finansów Artur Soboń.
To, że kwestia dostępu do środków z funduszy unijnych ma znaczenie dla postrzegania Polski przez międzynarodowych inwestorów przyznał też Jarosław Kaczyński w opublikowanym 21 grudnia wywiadzie w Gazecie Polskiej:
"Znam stanowisko pana ministra Ziobry i znam opinię pana premiera w sprawie polityki europejskiej.
Na nasze negocjacje trzeba jednak patrzeć szerzej, bo ich efekt ma wpływ nie tylko na uruchomienie lub zablokowanie konkretnych funduszy, lecz także na nasz wizerunek gospodarczy" - powiedział Kaczyński.
Dalej tłumaczył już trochę mniej rozsądnie, choć zdradzając sposób myślenia jego obozu politycznego: "Jesteśmy jako kraj w dwóch głównych rodzajach uwikłania. Jeden to Unia, drugi to rynek światowy.
Pewne działania na forum unijnym muszą być prowadzone nie ze względu na instytucje Wspólnoty, lecz na nasz wizerunek w światowej przestrzeni gospodarczej - powiedział Kaczyński.
To nam się opłaca, nawet jeśli jesteśmy mocno przekonani, że decyzje unijne nie są merytoryczne. Mam wrażenie, że minister Zbigniew Ziobro lekceważy ten aspekt" – powiedział prezes PiS.
O tym, że środki z KPO są "bardzo ważne dla Polski" i "wszyscy o tym wiedzą" 20 grudnia 2022 mówił też Szymon Szynkowski vel Sęk, minister ds. europejskich w programie "Polityczne Graffiti" w Polsat News. Na pytanie, czy rząd w czasie świąt zajmie się kolejnymi poprawkami do ustawy o sądach i 11 stycznia 2023 roku będzie gotowa poprawiona ustawa, powiedział:
"Nie chciałbym w tej sprawie wróżyć z fusów, ani obstawiać. Ale liczę na to, bo (...) tak naprawdę mamy te środki już na wyciągnięcie ręki, a one są niezwykle ważne dla polskiej gospodarki. To jest rocznie mniej więcej 100 miliardów złotych dodatkowo w polskim budżecie. (...) Wszyscy mają świadomość tego, jak ważne jest dzisiaj, żeby te środki pozyskać, a przyjęcie tej ustawy nas radykalnie do otrzymania tych środków przybliża".
Gospodarka
Sądownictwo
Władza
Adam Bielan
Waldemar Buda
Jarosław Kaczyński
Ryszard Legutko
Mateusz Morawiecki
Piotr Müller
Artur Soboń
Szymon Szynkowski vel Sęk
Ursula von der Leyen
Zbigniew Ziobro
Komisja Europejska
Fundusz Odbudowy
KPO
pieniądze za praworządność
reforma sądownictwa
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze