0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Orzechows...

Ta tragedia rozpoczęła dyskusję, która do tej pory toczyła się głównie w środowisku feministycznym. Dotyka społecznego tabu, jakim jest rola i pozycja lekarza, dlatego tak długo nie przebiła się do szerszej publiczności.

24 maja w szpitalu w Nowym Targu zmarła Dorota – nie otrzymała na czas pomocy lekarskiej, była w 5. miesiącu ciąży. Lekarze prawdopodobnie (bo śledztwo dopiero się zaczęło) zwlekali z przerwaniem ciąży. Sepsa rozwinęła się szybko i Dorota zmarła.

Przeczytaj także:

Teksty o tragedii Doroty i dyskusji naokoło niej znajdziesz tutaj.

Już po śmierci Izabeli z Pszczyny w 2021 roku odezwały się pierwsze głosy, że winna tragedii nie jest tylko decyzja TK Julii Przyłębskiej z 2020 roku zaostrzająca prawo antyaborcyjne, ale i człowiek – lekarz lub lekarka.

Wtedy jednak do otwartej debaty nie doszło, chociaż sprawa wydawała się oczywista. Czy lekarze naprawdę mogą zasłaniać się „efektem mrożącym”, gdy w grę wchodzi ludzkie życie i zdrowie? Gdy na stole leży umierająca kobieta, która przyjechała do szpitala, by uzyskać pomoc i przeżyć?

Brzmi rewolucyjnie?

W październiku 2022 roku w OKO.press opublikowaliśmy tekst Natalii Broniarczyk i Kingi Jelińskiej z Aborcyjnego Dream Teamu. Działaczki pisały:

"Wymagamy od lekarzy szacunku i dbania o nasze zdrowie. Każdego dnia jako Aborcja Bez Granic zastanawiamy się, czy osoba, z którą właśnie rozmawiamy nie podzieli losu Izy z Pszczyny czy Agnieszki z Częstochowy.

Lekarze mają ogromną władzę i należy podkreślić, że mają przede wszystkim odpowiedzialność. Mogą interpretować prawo zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną i stawiać w centrum opieki pacjentki – tak się dzieje między innymi w Wielkiej Brytanii, gdzie przesłanka o ochronie zdrowia traktowana jest zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną, bo zdrowie to nie tylko brak choroby, ale ogólny dobrostan.

Lekarze muszą się o to upominać. Muszą chcieć. W Polsce lekarze mówią, że od razu za taką interpretację prawa poszliby siedzieć.

Wydaje się nam, że wiedza medyczna dla medyka powinna być jednak o wiele ważniejsza niż ustawa. Brzmi rewolucyjnie? Tak ma brzmieć".

I faktycznie jeszcze na jesieni 2022 był to rewolucyjny tekst. Dzisiaj wreszcie (po śmierci kolejnej kobiety) temat stał się głośny i jest publicznie dyskutowany, także przez polityków i polityczki.

Lekarze wciąż chętnie winią władzę i atmosferę wokół aborcji (ale tylko tę po 2020 roku), zasłaniają się strachem przed prokuratorem. Głosów krytycznych wobec własnego środowiska ze strony lekarzy jest wciąż niewiele (ale pojawiają się). Osoby pomagające w aborcjach, aktywistki i działaczki z Aborcyjnego Dream Teamu, FEDERY, Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, ale także polityczki Lewicy (i nieco rzadziej polityczki KO) podkreślają z kolei: decyzja zależnego od PiS TK Julii Przyłębskiej była haniebna, jednak do lekarza należy ratowanie życia i zdrowia kobiety, także wtedy, gdy trzeba w tym celu przerwać ciążę.

Czego akurat nawet to drakońskie prawo nie zabrania. I dlatego to lekarze są odpowiedzialni.

A co na to Polki i Polacy?

76 proc. – winni

W najnowszym sondażu Ipsos dla OKO.press i Radia TOK FM zapytaliśmy, czy lekarze ponoszą odpowiedzialność za zdrowie i życie kobiet w ciąży: „W szpitalach zdarza się, że lekarze odmawiają przerywania ciąży, nawet gdy występują poważne powikłania, powołując się na prawo antyaborcyjne. Czy Pana/i zdaniem lekarze w takiej sytuacji ponoszą odpowiedzialność za zagrożenie zdrowia a czasem nawet życia kobiety?”.

Wynik jest jednoznaczny – aż 76 proc. badanych uważa, że taka odpowiedzialność spoczywa na lekarzu/lekarce. Co ciekawe, jak zobaczymy dalej, różnice w poszczególnych grupach – wieku, płci, zamieszkania, a nawet w elektoratach są minimalne. Polki i Polacy są w tej kwestii zaskakująco zgodni/ne. Rzadko w sondażu mamy taki wynik.

Mogą na niego wpływać dwa czynniki. Po pierwsze, dyskusja rozpoczęta w organizacjach feministycznych i proaborcyjnych stała się głośna, a argumenty aktywistek były przekonywujące. M.in. ten, że strach przed prokuratorem na razie nie ma żadnych podstaw – żaden lekarz nie został skazany, ani nawet oskarżony o nielegalne przerwanie ciąży z przesłanki ratowania zdrowia lub życia (tzn. nie znamy przypadku, by takie powody wykonania aborcji zostały podważone). Swoje dokłada także narracja partii rządzącej, która powtarza do znudzenia, że prawnie aborcja w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia kobiet jest dozwolona.

Po drugie, mimo mocnej pozycji lekarzy w społeczeństwie mają oni też silny „elektorat negatywny”. Z jednej strony są poważani i obdarzani dużym zaufaniem (wg badania CBOS z 2019 roku lekarze cieszą się dużym poważaniem u aż 80 proc. badanych), a jednocześnie krytykowani za „merkantylne” podejście do pacjenta, błędy medyczne, obojętność, lekceważenie pacjentów. I może być tak jak z innymi zawodami zaufania publicznego: głośno się ich nie krytykuje, ale w węższym gronie np. rodzinnym już tak. Albo ankieterowi w telefonie.

Może też działać inny mechanizm – skoro obdarzamy lekarzy tak dużym zaufaniem, to także i dużą odpowiedzialnością. Czyli wymagamy.

Kobiety: winni

Wydawałoby się, że różnice w odpowiedziach kobiet i mężczyzn będą większe, tzn. że kobiety dużo częściej wybiorą odpowiedź „tak”. Różnica jest (78 proc. do 73 proc.), ale niespektakularna.

Warto przypomnieć, że w badaniu Ipsos dla OKO.press z grudnia 2021 roku ryzyko związane z ciążą było na trzecim wymienianym przez badanych powodem, dla którego Polki nie chcą mieć dzieci.

Także w grupach wiekowych nie ma spektakularnych różnic. Do 70 lat wszyscy idą łeb w łeb – odpowiedzi „tak” układają się na poziomie 77-78 proc. Lekki spadek następuje w najstarszej grupie – 70-latki rzadziej obarczają lekarzy odpowiedzialnością (66 proc.). Gra tu zapewne rolę tradycyjnie bardzo mocna pozycja lekarza/lekarki w społeczeństwie i wysoka ranga zawodu, związana chociażby z ekspercką wiedzą dostępną nielicznym. To tego tradycyjnego modelu (który na przestrzeni lat się zmienia) prawdopodobnie bardziej będą przywiązane osoby starsze – przez co częściej będą skłonne lekarzy uniewinniać.

Przyczyna może być też inna – im jesteśmy starsi, tym częściej chorujemy i częściej widujemy lekarzy. I musimy – i chcemy – na nich polegać.

Nadal jednak odpowiedź „tak” przeważa także w tej grupie wiekowej.

W powyższym wykresie i w kolejnych pomijamy odpowiedzi „Nie wiem/trudno powiedzieć”.

Konfederacja z lekarzami (ale tylko trochę)

Dyskusja i apele ze środowisk feministycznych przyjęły się w elektoratach opozycji demokratycznej. Wyborcy Lewicy, KO i Trzeciej Drogi zgodnie – na poziomie 77-79 proc. – uznają, że lekarze są odpowiedzialni za zagrożenie życia i zdrowia kobiet.

To ciekawe w przypadku elektoratu KO. KO kładzie bowiem nacisk na winę polityczną PiS i TK Przyłębskiej, stara się unikać oskarżania lekarzy. Donald Tusk wyraził to najdosadniej: „Nie obwiniajmy lekarzy. To, co zrobił PiS z panią Przyłębską, czyli taki, a nie inny kształt prawny przepisów i praktyki w odniesieniu do kwestii aborcji i w ogóle sytuacji kobiet w ciąży w Polsce, powoduje, że lekarze nie podejmują ryzyka”, mówił 7 czerwca 2023 roku.

Ale nie tylko on. Podczas debaty parlamentarnej 15 czerwca Monika Wielichowska z KO mówiła: „Dziś wy wszyscy zrzucacie odpowiedzialność na lekarzy, choć to wy nad nimi postawiliście prokuratora, który ma drakońskie prawo w ręce, i to wy promujecie klauzulę sumienia”. Iwona Kozłowska: „Do czego doszło w XXI w., że lekarz ma ratować zdrowie i życie według wytycznych, bo boi się PiS-owskich decydentów, boi się konsekwencji, kiedy podejmie samodzielną decyzję o życiu i zdrowiu kobiety, decydując się na terminację ciąży?” Rzadziej słychać było takie głosy: „Zabija nas obojętność lekarzy wobec naszych tragedii” (Monika Rosa).

Na posiedzenie parlamentarnego zespołu ds. praw reprodukcyjnych, zwołanego przez Lewicę, z udziałem lekarzy, nie przyszedł nikt z KO.

Nieco mniej odpowiedzi „tak” jest w elektoracie PiS, co można wyjaśnić dwojako. Po pierwsze, to elektorat bardziej tradycyjny, starszy, a to w tej właśnie grupie było nieco mniej wskazań na winę lekarzy.

Warto też jednak zwrócić uwagę na niejasności, z którymi radzić musi sobie ten elektorat. Przekaz partyjny nie jest tu jednoznaczny.

Partia rządząca broni głównie siebie samej – podkreśla, że aborcja dla ratowania życia jest legalna, więc Julia Przyłębska nie ma tu nic do rzeczy. W tym samym czasie nie chce jednak obwiniać lekarzy jako grupy. Kładzie nacisk na błędy medyczne w tym konkretnym przypadku (Rzecznik Praw Pacjenta orzekł, że w Nowym Targu popełniono błędy). Posłanka PiS Anna Kwiecień mówiła w Sejmie: „Wy dzisiaj tak naprawdę szczujecie na lekarzy i na cały personel medyczny, mówiąc i oskarżając lekarzy o to, że lekarze obawiają się czegokolwiek. Lekarze są pełni empatii i wrażliwości. Lekarze walczą codziennie o zdrowie swoich pacjentów. Jednostkowy przypadek, tragiczny, dramatyczny nie pozwala wam formułować tak skandalicznych tez”.

Lekarzy broni też Donald Tusk, winę za śmierć kobiet zrzucając na zależny od PiS TK Przyłębskiej. Czyli – to skomplikowane. Stąd prawdopodobnie taki wynik elektoratu PiS.

Najlepiej lekarze wypadają w elektoracie Konfederacji. 31 proc. uważa, że nie są odpowiedzialni. Powodem może być mniejsza niż w innych elektoratach wrażliwość na prawa kobiet i często prezentowany przez liderów Konfederacji antyfeminizm.

Nadal jednak 63 proc. wybrało odpowiedź „tak”.

Duże miasta: winni

Mieszkańcy dużych miast chętniej przypisują odpowiedzialność lekarzom. Aż 83 proc. wybrało tę odpowiedź. Odsetek „tak” lekko spada wraz z wielkością ośrodka (wzrasta na chwilę w małych miastach) – na wsi to 74 proc. Może to mieć związek z opisaną wyżej tradycyjnie ważną rolą i pozycją lekarza. Podkreślmy jednak: ciągle, w każdej grupie wskazań na odpowiedzialność lekarzy jest zdecydowanie więcej – ponad 70 proc.

Najczęściej odpowiedzialnością lekarzy obarczają osoby z najwyższym i najniższym wykształceniem. Prawdopodobnie działają tu dwa różne czynniki. Osoby z wyższym wykształceniem częściej przyjmują narrację protestów kobiet, organizacji feministycznych, bo częściej je słyszą i częściej mają wiedzą o ich działalności. Osoby z niższym wykształceniem mogą być z kolei częściej ofiarami lekarskiego lekceważenia, braku dostępu do usług i nowoczesnych metod leczenia – a to z powodu braku zasobów finansowych czy dostępu do lekarza itp. W grupie o najniższych dochodach (do 1500 zł) odpowiedź „tak” wybrało aż 89 proc. (ale ta grupa jest mała, więc wnioski należy wyciągać ostrożnie).

Wierzący wierzą lekarzom (ale tylko trochę)

Osoby uczestniczące regularnie (minimum 1-2 razy w miesiącu) w praktykach religijnych są bardziej skłonne zdejmować z lekarzy odpowiedzialność. Nadal jednak odpowiedź „tak” wybrało 72 proc. z nich. Osoby niepraktykujące lub praktykujące sporadycznie (kilka razy w roku) częściej obarczały odpowiedzialnością lekarzy. Tu gra zapewne rolę fakt, że do tej drugiej grupy przemówiły argumenty środowisk feministycznych, a dla tych pierwszych nieco ważniejszą rolę grała tradycja i hierarchia społeczna (czyli mocna pozycja lekarza).

Obie grupy zdecydowanie jednak uznały, że lekarze są odpowiedzialni za zagrożenie zdrowia i życia kobiety.

Zobacz inne nasze teksty związane z sondażem Ipsos dla OKO.press i TOK FM:

Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM metodą CATI (telefonicznie) 19–22 czerwca 2023 roku na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie dorosłych Polek i Polaków, N=1000

;

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze