0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.plFot. Grzegorz Celeje...

Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego to instytucja odpowiedzialna za wspieranie społeczeństwa obywatelskiego, działalności pożytku publicznego i wolontariatu. Założona za PiS przez wicepremiera Glińskiego, dzieli publiczne pieniądze na rozwój sektora pozarządowego i wolontariatu. W 2025 roku ma do podziału 309 mln zł.

Z szefem NIW (od czerwca 2024) Michałem Braunem rozmawiamy o wspieraniu małych organizacji i o kłopotach Instytutu w dzieleniu pieniędzy.

  • Czy Instytut dopracuje się w końcu strategii wspierania społeczeństwa obywatelskiego, która pozwoliłaby lepiej planować i rozliczać programy?
  • Czy system ekspercki w ocenie wniosków się sprawdza? Czy wystarczy usunąć „czynnik polityczny” z decyzji, by system działał dobrze i sprawiedliwie?
  • Czy można się będzie odwoływać od ewidentnie błędnych decyzji ekspertów oceniających wnioski?
  • I w końcu – czy społeczeństwo obywatelskie przetrwa, kiedy wróci stare i władza znów rozdawać będzie pieniądze po uważaniu?

Najważniejsza jest sieć i prawa człowieka

Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: Narodowy Instytut Wolności za PiS rozdawał pieniądze na prawo i na prawo – swoim. Regulaminy konkursów ustawiane były tak, że było to możliwe. W OKO.press pisaliśmy o tym wielokrotnie. Nowa ekipa poprawiła konkursy, rozstrzygnięcia, którym organizacjom pozarządowym przyznać publiczne wsparcie, oddała w ręce ekspertów. System jest zawodny i krytykowany, o czym niżej.

Tyle że stare może wrócić łatwo. Ustawy można zmienić. Do regulaminów konkursów na granty przywrócić prawo władzy do dawania pieniędzy swoim, z pominięciem opinii ekspertów.

Michał Braun, dyrektor Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego: Oczywiście, jak pokazała władza PiS, wszystko można wypaczyć, wiele zmienić. Odpowiedzią na chęć upolitycznienia konkursów grantowych zawsze powinna być maksymalna kontrola społeczna i transparentność. W NIW poprzeczkę w tym zakresie postawiliśmy bardzo wysoko.

Najważniejsze jest jednak budowanie potencjału organizacji pozarządowych.

Wzmacnianie ich umiejętności, kompetencji, a ostatecznie niezależności od władzy i środków publicznych. Ważne jest też wspieranie sieciowania – by nie były same.

Dziś większość organizacji działa samodzielnie, poza federacjami. Badania pokazują, że połowa z nich nie widzi sensu współpracy z innymi. To źródło słabości trzeciego sektora i to staramy się zmieniać.

Wiemy też, że warto wzmacniać te organizacje, które dbają o prawa obywatelek i obywateli, praworządność, prawo człowieka, równość czy organizacje strażnicze.

Poprzednia ekipa wpompowała mnóstwo pieniędzy w organizacje bezpośrednio powiązane z politykami. Promowano mit sektora podzielonego, mówiono o tym, że przez lata tylko konkretna grupa NGO dostawała środki – a to nie była prawda.

PiS-owi nie udało się jednak zbudować „nowego III sektora”. Pieniądze się rozeszły, aktywności społecznej, na którą liczono, w wielu miejscach już nie ma. Środki dostawały często organizacje, które powstały tylko dlatego, że można było wziąć grant.

Kiedy pieniądze się skończyły, wszystko zamarło.

Pokazują to nasze kontrole. Jak ktoś nie umie działać, to pieniądze od państwa nic mu nie dadzą.

Dziś naszym zadaniem jest odbudowanie wspólnoty, a środki dostępne są dla wszystkich organizacji. Silny pozarządowy sektor, musi być poza rządowy, niezależny od władz.

Moc Małych Społeczności

Naprawdę aktywni obywatele przetrwają? Teraz robicie specjalny konkurs grantowy dla małych organizacji i grup organizacji. Żeby dać im siłę?

Ten program nazywa się Moc Małych Społeczności. Jest na to 70 mln złotych z rezerwy budżetowej do wydania do końca roku. Ma wspierać organizacje działające w mniejszych miejscowościach, ale też po prostu mniejsze organizacje.

Dotyczy miejscowości poniżej 100 tys. mieszkańców, a dodatkowe punkty dostaną organizacje z miejscowości do 20 tys. mieszkańców. Nabór wniosków trwa do 9 czerwca.

Dla tych organizacji są granty po 50 tys. złotych. W drugim priorytecie programu środki mogą otrzymać małe organizacje, które się zsieciują, a w trzecim – są pieniądze dla 16 dużych operatorów, także z dużych miast, którzy rozdzielą dotacje wśród małych organizacji, nieformalnych grup obywatelskich i wolontariuszy, z którymi współpracują.

Te małe organizacje i te grupy obywateli stanowią o odporności naszego państwa na kryzysy. One pierwsze ruszają do działania przy powodzi, katastrofie, wojnie. Oni pociągają za sobą innych i państwo musi ich wzmacniać.

Przeczytaj także:

To są jednak maleńkie organizacje, które nigdy nie widziały takich pieniędzy. A wy chcecie, by rozliczyły się z grantów do końca listopada.

Na rozliczenie grantu mają czas do końca roku, dostaną eksperckie wsparcie na każdym etapie. To są pieniądze na działania, ale i na zakup sprzętu. A także na działania administracyjne. Te organizacje i grupy obywatelskie mają kompetencje, by się z tym uporać.

Program jest formą pilotażu, wymagał wielu konsultacji i zmian w prawie. Zajmowaliśmy się tym od lutego. Wierzę, że to zaowocuje w przyszłości. Program da impuls do działania i wyposażenie ponad 800 organizacjom i 1200 grupom nieformalnym – to ogromna skala pomocy. Dzięki temu organizacje będą mogły brać udział w pozostałych programach Instytutu – a tam zapewniamy finansowanie na projekty wieloletnie.

Granty na odporność

Macie teraz bardzo mało czasu na ocenę wniosków. A może być ich bardzo wiele. Przecież próg wejścia do programu jest niski – wchodzi w grę każda aktywność uwzględniona w ustawie o pożytku publicznym.

I tak, i nie. Bo rzeczywiście chodzi o bardzo różne działania, ale nabór nie obejmuje (z wyjątkiem priorytetu trzeciego) dużych miast, skąd zawsze mieliśmy większość zgłoszeń.

Jest też drugie ograniczenie – trzeba wykazać we wniosku, że chodzi o działania zwiększające odporność społeczną i partycypację obywatelską. To nie może być dowolne wydarzenie organizowane przez organizacje dla mieszkańców, tylko coś bardziej angażującego ludzi do wspólnego działania – by potem mogli lepiej radzić sobie z kryzysami czy też wzmacniać uczestnictwo mieszkańców w życiu gminy.

Co to oznacza?

Nie warto patrzeć na program jako na źródło funduszy na zakup sprzętu dla organizacji. Bo jeśli nie będzie dobrego pomysłu na działania wzmacniające lokalną społeczność, to projekt nie przejdzie.

  • Organizacja z gminy dotkniętej podtopieniem może jednak np. złożyć wniosek na zorganizowanie wspólnego sprzątania albo pomocy psychologicznej dla poszkodowanych. I z tych pieniędzy kupić też sprzęt na dalsze działania.
  • W miejscowości otoczonej lasami można przygotować projekt, jak wspólnie radzić sobie z pożarami.
  • Koło gospodyń wiejskich może zaproponować projekt, jak przechowywać żywność, gdy nie ma prądu.

W każdej miejscowości można pomyśleć, jak zorganizować nowoczesne konsultacje, debatę o przyszłości gminy. Pieniądze mogą pójść na szkolenia albo np. na oprogramowanie. Pomysłów będzie wiele, eksperci ocenią jednak, czy to rzeczywiście wzmacnia odporność lokalnej społeczności. Jeśli nie, to nawet świetne pomysły nie dostaną grantu. Bo tu realizujemy konkretny cel.

Żeby dostać wysoką punktację, we wniosku powinna się znaleźć dobra analiza potrzeb gminy dotyczących sytuacji kryzysowych i zwiększenia zaangażowania społecznego. Uzasadnienie, dlaczego akurat zaproponowana działalność w tym miejscu się przyda.

Potęga małych NGO i AI

Brzmi to niby trudno, ale w Polsce jest mnóstwo organizacji i grup obywatelskich, które będą umiały taki wniosek złożyć. Te, które działały w obronie praworządności i nauczyły się organizować pomoc i edukację prawną. I te, które organizowały pomoc dla uchodźców z Ukrainy i rozumieją, co w zakresie wsparcia uchodźców trzeba robić teraz – bo to jest ważne dla państwa. Także te, które brały udział w programie „Masz Głos” Fundacji Batorego. W projektach partycypacyjnych Fundacji Stocznia.

One wszystkie działały w mniejszych miejscowościach i wiedzą, co to odporność państwa i partycypacja obywatelska.

A kto nie będzie umiał napisać wniosku z głowy, będzie się mógł wspomóc AI.

To prawda. Wspomaganie się sztuczną inteligencją staje się powszechne. Jeżeli organizacja mądrze z niej korzysta, to nie ma w tym nic złego. Jednak uczulam, że wnioski napisane przy wsparciu AI eksperci wyłapują.

Czasami groźniejsze jest korzystanie z pomocy firm, które proponują pomoc w złożeniu wniosku. Klient takiej firmy może nie wiedzieć, że dostaje projekt-plagiat innego wniosku. Dopiero my, analizując zgłoszenia, widzimy, że projekty z dwóch różnych końców Polski przedstawiają, słowo w słowo, identyczną ocenę sytuacji i propozycję rozwiązań.

A do weryfikowania takich rzeczy mamy program antyplagiatowy. To dotyczy zresztą wszystkich konkursów NIW. Nie chcę przez to powiedzieć, że każda pomoc profesjonalistów jest zła – tak nie jest. Trzeba natomiast na takie oferty uważać, a najlepiej projekt napisać samemu. Wniosek jest prosty, ma pytania – podpowiedzi, są spotkania, webinary, infolinia. Szczerość intencji wnioskodawcy i dobre opisanie potrzeb często lepiej przekona eksperta niż projektowa nowomowa pisana przez zawodowego „wnioskopisacza”.

NIW i organizacje-widma

Czyli zgodziliśmy się, że wniosków może być dużo. Główny zarzut wobec Instytutu jest dziś taki, że nie jest w stanie ich dobrze oceniać. Zdaje się na ekspertów, ci jednak mogą czegoś nie wiedzieć albo się pomylić. Procedur odwoławczych nie ma. Programy są bardzo szerokie – więc i wnioski konkursowe trudno porównywalne. Krążą w środowisku opowieści o organizacjach, których jedynym śladem działalności jest jedno zdjęcie na Facebooku – a mimo to eksperci ocenili ich wnioski tak wysoko, że dostały duże granty. A jeśli ktoś nie umie opowiedzieć o tym, co robi, to jak wyda wielkie pieniądze z grantu o NIW?

Na NGO.pl trwa teraz ostra dyskusja o systemie grantowym Instytutu. W skrócie: nie wystarczy skreślić przepisy pozwalające rozdawać pieniądze publiczne po uważaniu, żeby było dobrze.

Śledzimy dyskusję na NGO.pl, wyciągamy wnioski, ale nie ze wszystkim się zgadzamy. Nieprawdą jest, że nasi eksperci mają za mało czasu. Oceniają tyle wniosków, na ile się decydują. NIW rozstrzyga konkursy sprawnie, mamy nowoczesny system i doświadczonych pracowników.

W konkursach NIW w tym roku granty otrzymało już 450 organizacji, są wśród nich zarówno harcerze, PCK, organizacje ekologiczne, patriotyczne, kobiecie, jest parafia i organizacja wspierająca działania LGBT, są OSP, koła gospodyń, organizacje działające na rzecz migrantów, osób chorych onkologicznie, w spektrum autyzmu. Są lokalne media i ogólnopolskie portale. Są organizacje młodzieżowe i senioralne, obrońcy praw konsumentów i obrońcy lasów. Jest kultura, sport i edukacja medialna.

W tym roku do organizacji z NIW trafią rekordowo duże środki. Ogłosimy kolejne konkursy m.in. dla organizacji poradniczych czy pracujących z młodzieżą.

To nieprawda, że nasz system jest anachroniczny. Jest – co warto docenić – przejrzysty i tworzony wspólnie z przedstawicielami trzeciego sektora. Kryteria ocen są jawne, listy ekspertów są jawne, protokoły posiedzeń komisji też.

Szukamy nowych narzędzi do oceny wniosków, ale ostatecznie to właśnie doświadczeni eksperci z sektora decydują, komu przyznać środki. Bardzo ważne jest to, że działania NIW nadzoruje Rada, w której większość osób to reprezentanci NGO. Oni decydują o regulaminach konkursów.

Nie ma drugiej instytucji w Polsce, gdzie byłby tak silny głos sektora, gdzie organizacje miałyby decydujący głos w wielu sprawach, w tym w sprawie ostatecznych zasad realizowanych konkursów.

W tej chwili najwięcej emocji budzą rozstrzygnięcia z dwóch dużych programów: PROO i NOWEFIO. Obydwa są bardzo, bardzo szerokie i rzeczywiście głównym problemem jest to, że małe, nieznane organizacje konkurują tu z wielkimi i doświadczonymi organizacjami. A takie wnioski bardzo trudno porównywać.

Wprowadziliśmy już osobne linie finansowania dla małych i dużych, szukamy dalszych ulepszeń. Smutne jest to, że część z kilku krytykujących konkursy organizacji nie brała udziału w konsultacjach. Przed nami propozycje dalszych zmian w programach i dostosowanie ich do potrzeb sektora.

Dlatego rozstrzygnięcia ekspertów budzą krytykę tych, którzy ze względu na swoje doświadczenie i wiedzę liczyli pewnie, że grant dostaną – ale ktoś inny dostał więcej punktów.

Po drugie – było jasne oczekiwanie, żeby NIW zaangażował nowych ekspertów. Zrobiliśmy to, ale oni muszą mieć czas, by się tej pracy nauczyć. Błędy były nieuniknione, ale eksperci cały czas są szkoleni i jestem przekonany, że system będzie działał coraz lepiej.

Będzie system odwołań od decyzji ekspertów?

Rzecz w tym, że system tego nie uwzględnia. Nawet prostego błędu eksperta nie da się naprawić. A przez to poważna organizacja może stracić naprawdę duże pieniądze. To te organizacje podnoszą teraz alarm. Ale jeśli błędy w punktacji dotkną małe organizacje, np. z programu Moc Małych Społeczności, to będzie źle. Zaufanie do państwa zanurkuje.

Ustawa o pożytku nie przewiduje trybu odwoławczego, ale staramy się to zmienić. System odwoławczy musi być dostępny w przypadku oczywistych błędów ekspertów.

Frustrację budzi także to, że eksperci potrafią bardzo różnić się w ocenie danego projektu. Organizacjom bardzo trudno to zrozumieć. Na to sposobem jest „konsolidacja” wniosków, czyli uzgadnianie ocen ekspertów, zanim zapadnie ostateczna decyzja o punktacji wniosku. Tak jak to się dzieje w programie Erasmus+. Wtedy eksperci mogą sprawdzić, czy różnice wynikają z różnych punktów widzenia – co możliwe – czy z nieporozumienia. To oczywiście wydłuży proces oceny, ale jest warte zachodu.

To też mamy więc w planach.

Jest też kwestia kosztów. Tradycyjna ocena jest z jednej strony niewystarczająca, z drugiej – droga. Musimy więc zacząć wspomagać się AI. Na przykład przy porównywaniu wniosków albo do sprawdzania, czy np. informacja tam zawarta jest prawdziwa. Bo np. ekspert z Białegostoku oceniający wniosek z Kielc nie wie wszystkiego o sytuacji Kielcach.

Oczywiście AI wszystkiego nie załatwi.

Nie, bo Europejski Akt o Sztucznej Inteligencji był na tyle przewidujący, że zakazał rozwiązań, w których o losie ludzi decyduje maszyna. To musi zrobić człowiek.

Byłoby też idealnie, gdybyśmy byli w stanie konkursy podzielić na koszyki, zaangażować do nich kilku, kilkunastu ekspertów, którzy nie tylko potrafią ocenić merytorycznie projekt, ale również spotkać się i przedyskutować swoje oceny.

W Mocy Małych Społeczności nabór ekspertów oceniających wnioski robimy osobno do każdego priorytetu. Jedni muszą się znać na lokalnej aktywności, drudzy – mieć doświadczenie w budowaniu sieci i współpracy. A do trzeciego priorytetu angażujemy ekspertów, którzy znają się na regrantingu – bo tam chodzi o to, czy zgłaszający projekt będzie w stanie dobrze rozdzielić pieniądze między najmniejsze organizacje i nieformalne grupy obywatelskie.

Ponadto każdy region ma swój budżet – dzięki temu znacznie łatwiej będzie wybrać te najlepsze projekty, odpowiadające na potrzeby danego terenu. Nie ma innej drogi niż doprecyzowywanie celów konkursów i poprawianie procedury oceny, szkolenie ekspertów.

Po co my te pieniądze dzielimy

NIW powstał za PiS bez rozpoznania potrzeb społeczeństwa obywatelskiego. A to by pozwoliło dobrze projektować programy – byłoby jasne, co państwo chce wspierać i jak.

To działa przy państwowych strategiach wieloletnich i przy funduszach unijnych – tam bardzo precyzyjnie rozpisuje się, co ma być osiągnięte i po czym poznamy, czy tak się dzieje.

To prawda. Brak strategii rozwoju społeczeństwa obywatelskiego to jedna z największych porażek ministra Glińskiego. Cóż, PiS do tego zaprosił ekspertów, ale oni nie mówili tego, co władza chciała usłyszeć. I na tym się skończyło.

Taką strategię rzeczywiście należy przygotować. Od kilku dni mamy już raport Kondycja Sektora 2024, z najnowszymi danymi. Planujemy duże badanie dotyczące wolontariatu i aktywności społecznej. Przyglądamy się też filantropii. Na tej podstawie można tworzyć strategię, a poszczególne programy grantowe powinny być jej wypadkową.

Strategia niekonsultowana

Jest też druga rzecz. Ponieważ nie ma strategii, co chcemy zrobić, to też nie mamy narzędzi do zbadania, czy nam to wyszło. Możemy sprawdzić, czy grant został zrealizowany w sposób właściwy. Jednak nie mamy jak sprawdzić, czy dzięki niemu osiągnęliśmy to, o co nam chodziło.

W przypadku Mocy Małych Społeczności to szczególnie ważne. Przecież te granty mają wzmacniać odporność państwa na zagrożenia.

Sprawdzenie tego, czy grant został zrealizowany zgodnie z założeniami, to nie jest wcale mało. Bo przecież projekt ma swoje cele, które mają być osiągnięte.

Można powiedzieć, że projekty krótkie, 3-, 4-miesięczne, nie zrewolucjonizują życia gminy, ale dadzą poważny impuls do zmian.

Dla lokalnego stowarzyszenia otrzymanie 25 tys. zł na doposażenie to często nieosiągalne wcześniej wsparcie. Mówimy tu o długofalowej zmianie, która nie jest łatwo mierzalna. Ale efekty będą. Bo jeśli mała organizacja, która do tej pory mogła liczyć tylko na wsparcie samorządu, teraz dostanie kilka tysięcy z MMS, i to pieniądze, które w końcu będzie mogła wydać na sprzęt – to się wzmocni. Stanie się poważniejszym partnerem samorządu. Będzie w stanie pozyskiwać nowe środki z innych źródeł.

A poza tym, powtórzę, ten program to pilotaż. Musimy to ćwiczyć, sprawdzać, czy założenia sprawdzą się w praktyce. W ubiegłym tygodniu rząd przyjął Program Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej na lata 2025-2026. Wnioski z naszego MMS będą tam wykorzystywane.

Efekty będą, ale za jakiś czas

Rządowy Program wygląda na sensowną zmianę: władza zauważyła, że w sytuacjach kryzysowych samo centrum i podległe mu jednostki nie wystarczą. Trzeba w to włączyć społeczeństwo obywatelskie.

Tyle że program był – jak wynika z komunikatu na stronie KPRM z 28 maja – konsultowany tylko międzyresortowo i z władzami samorządowymi. A co z organizacjami pozarządowymi, które są w tym systemie tak kluczowe? Moje pytanie o konsultacje programu z trzecim sektorem leży w Centrum Informacyjnym Rządu od 31 marca. I nic nie pomagają ponaglenia. Jak więc mamy wierzyć, że ten program zadziała na dole, jeśli nie było takich konsultacji? I władza nie raczy się z tego wytłumaczyć?

Ale Program Ochrony Ludności zakłada włączenie w działanie mnóstwa organizacji, zwraca uwagę na kluczową rolę trzeciego sektora w wielu działaniach. Tymczasem my do końca roku, dzięki Mocy Małych Społeczności, zbierzemy dane z wniosków o lokalnych potrzebach i o tym, co udało się zrobić. Działania, za które odpowiada Instytut, są szeroko konsultowane i poddawane ciągłej kontroli strony społecznej.

Sejm uchwalił nowelizację ustawy o NIW, która pozwala Instytutowi organizować konkursy na fundusze ministerialne. To też – sądząc z dyskusji na NGO.pl – budzi duże zaniepokojenie. Nie dajecie sobie na razie rady z obecnymi programami, a tu jeszcze będzie więcej pieniędzy do podziału.

Oczywiście rozumiem argument, że w NIW nie dojdzie do takich patologii jak z Funduszem Sprawiedliwości w Ministerstwie Sprawiedliwości Ziobry, ale…

Tu nie chodzi o to, by wszystkie rządowe konkursy obowiązkowo trafiły do nas, tylko żeby nie tworzyć dodatkowych komórek w ministerstwach do podziału pieniędzy w przypadku nowych programów.

W ostatnich dniach wystartowaliśmy np. z programem Pamięć Pogranicza – konkursem dla małych organizacji na pograniczu polsko-ukraińskim dotyczącym opieki i prac porządkowych na cmentarzach katolickich i prawosławnych. Program powstał dzięki zaangażowaniu ministrów Pawła Kowala i Marka Krawczyka.

Dzięki zmianie prawa my możemy ten konkurs poprowadzić. Wybraliśmy ekspertów z naszej puli, wszyscy skończyli studia historyczne i mają doświadczenie w tego typu organizacjach. Tworzenie dodatkowej struktury w KPRM po to, żeby przeprowadzić taki konkurs, nie byłoby racjonalne.

Nie musimy przyjmować wszystkich programów ministerialnych, choć oczywiście to z czasem przyniosłoby korzyści organizacjom. Bo ministerstwa mają różne procedury naboru i oceny – u nas wszystko byłoby ujednolicone. Kierunek rozwoju NIW to koordynacja konkursów, a nie ich centralizacja.

Jakby patologicznie nie działał NIW za poprzedniej władzy, to ministerstwa mają przecież na koncie Willę Plus czy nadużycia z Funduszem Sprawiedliwości.

Poza tym sama idea agencji wykonawczej organizującej konkursy dla społeczeństwa obywatelskiego to naprawdę dobre rozwiązanie. Program Erasmus+ jest zarządzany sprawnie od dawna i bardzo dobrze się to sprawdza.

Ważne, żeby w Polsce była instytucja rządowa, która koncentruje się na zagadnieniach społeczeństwa obywatelskiego, rozwija trzeci sektor, bada go i analizuje, uczestniczy w dyskusji na temat jego rozwoju i przeciera szlaki w nowych trendach organizacji konkursów grantowych. Ważne, żeby społeczeństwo obywatelskie było w centrum zainteresowania rządu – do tego potrzebne jest NIW – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Na zdjęciu na samej górze – Dzierżysławice blisko Głogówka, 18 września 2024. Sołtyska Michalina Szyroki z koleżankami pomaga przy sprzątaniu po powodzi. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze