0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Screen sejm.gov.plScreen sejm.gov.pl

Na początek dla zachęty, wykres, który pokazuje, w jaki sposób 13 listopada 2023 roku składały ślubowanie posłanki, a w jaki posłowie Koalicji Obywatelskiej. Do tekstu ślubowania można było dodać zdanie „Tak mi dopomóż Bóg”, co, o dziwo, jest nawet zapisane w Konstytucji RP.

Art. 194 Konstytucji

  1. Posłowie są przedstawicielami Narodu. Nie wiążą ich instrukcje wyborców.
  2. Przed rozpoczęciem sprawowania mandatu posłowie składają przed Sejmem następujące ślubowanie: „Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej.” Ślubowanie może być złożone z dodaniem zdania „Tak mi dopomóż Bóg”.
  3. Odmowa złożenia ślubowania oznacza zrzeczenie się mandatu.

Ten wykres omówię dalej na tzw. szerszym tle, ale trzeba najpierw poruszyć temat marynarki, która podobnie zresztą jak Pan Bóg, sprawia, że ślubowanie mężczyzn i kobiet wygląda inaczej.

Marynarka nierówności, czyli o trafianiu guzikiem w dziurkę

Poseł unosi się, staje, prostuje, zapina marynarkę, co czasem, jak w przypadku Szymona Hołowni, a także jego kolegi z Polski 2050 Kamila Wnuka i Jana Dziedziczaka z PiS, trwa dłużej, bo guzik nie chce wejść do dziurki. Zapiąwszy marynarkę, wygładza ją i dopiero zaczyna ślubować.

Marynarka rodzi genderową nierówność, bo posłowie ślubują dłużej, dodając do zestawu słowno-pantomimicznego element i to nie byle jaki.

W tym Sejmie głębokich podziałów marynarski rytuał połączył wszystkich 323 głosujących facetów, poza Adrianem Zandbergiem, który ślubował w marynarce rozpiętej.

Niczego dziwnego w tym nie ma, bo Partia Razem zawsze kroczy osobno.

O ile jest jasne, dlaczego zapięta marynarka jest dostojniejsza niż rozchylona, zwłaszcza na większym brzuchu, o tyle nie wiadomo czemu posłowie nie mogą zapiąć guzika przed wstaniem.

Może mają za ciasne marynarki, bo chcą wyglądać szczuplej? Jeśli tak, to widzowie padają ofiarą tej próżności, bo akt zapinania każdej z 323 marynarek trwał tylko 4-5 sek., ale sprawiło to, że cała uroczystość wydłużyła się o prawie pół godziny. I przewaga posłów w Sejmie (70,6 proc.) wydawała się jeszcze większa.

Do pozostałej części rytuału także to raczej posłowie coś dorzucają. Kilku z nich (np. Tomasz Trela z Lewicy) wychodziło spomiędzy ławek, nie zrobiła tego żadna kobieta. Za to Marta Wcisło (KO), drugi raz w Sejmie, krzyknęła na całe gardło „Tak mi dopomóż Bóg”.

Piotr Kaleta (PiS) przeżegnał się zarówno przed ślubowaniem, jak i po, po czym spojrzał w górę. Być może chciał sprawdzić, czy Pan Bóg wybaczył mu już, że o koledze pośle mówił, że „ten człowiek nawet nie potrafi założyć marynarki” (marynarki!), a także, że on [Kaleta] sobie nie życzy, „żeby swoim brudnym nie chcę powiedzieć, gdzie trzymanym, paluchem groził tutaj mi, że ja robię jakiś zamach” (upomnienie komisji etyki poselskiej z lutego 2016 roku).

Zamaszyście przeżegnał się też Aleksander Mrówczyński (PiS), a Grzegorz Braun (Konfederacja) odwołał się (jak w 2019 roku) do szerszego grona pomocników: „Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy święci”.

Większość kładła prawą dłoń na sercu, przy czym

okazuje się, że posłowie i posłanki mają serce w różnych miejscach od dwunastnicy po lewe ramię.

Niektórzy podnosili też po harcersku dwa palce – wskazujący i środkowy (najenergiczniej znany z homofobii Janusz Kowalski z SP, także karany przez komisję etyki). Posłanka Joanna Lichocka (PiS) na wszelki wypadek tego nie zrobiła, żeby się znowu nie pomylić.

Przeczytaj także:

Maciej Konieczny (Razem) podniósł prawą pięść w geście antyfaszystowskiego salutu.

Kobiety łatwiej radzą sobie bez Pana Boga

W całym Sejmie Pana Boga wezwało na pomoc aż 318 osób ślubujących, a tylko 141 ograniczyło się do świeckich treści przysięgi (Narodu, Ojczyzny i Konstytucji). Odsetek manifestacji religijności (69 proc.) robi wrażenie, jakby Polska była państwem wyznaniowym, ale jest on i tak o 10 pkt. proc. mniejszy niż w ślubowaniu 12 listopada 2019 roku, po tamtych wyborach, które przyniosły triumf PiS:

Na powyższym wykresie (a także na następnych) podaję liczbę osób ślubujących*, która w 2019 i 2023 była identyczna – 459.

Jak widać poniżej, Pan Bóg wyraźnie bardziej potrzebny jest dziś posłom (wzywa go 69 proc.) niż posłankom (53 proc.):

Podobnie było cztery lata temu, tyle że Pana Boga było w obu płciach o 10 pkt. proc. więcej (79 do 64 proc.).

Kobiety odciągają Koalicję Obywatelską od religii

Ten ogólny obraz w pewnym sensie zamazuje rzeczywistość, bo czynnik genderowy chowa się pod politycznym. We wciąż ogromnym klubie Prawa i Sprawiedliwości wszyscy i wszystkie ślubują z Panem Bogiem. Tak samo jest wśród konfederatów i konfederatki (jednej). Z drugiej strony, do klubu Lewicy Pan Bóg tradycyjnie nie ma wstępu.

Prawdziwe różnice genderowe zobaczymy zatem w dwóch klubach, gdzie ślubowania nie były jednolite.

Jak widać na pierwszym wykresie (u samej góry), w 157-osobowym klubie KO posłanki odwoływały się do Pana Boga tylko w 33 proc., dwa razy częściej zostawiały Opatrzność w spokoju. Wśród posłów Bóg był nieco częstszy (52 proc.) niż brak Boga (48 proc.).

Bez Pana Boga poradzili sobie liderzy i znane twarze KO (na czele z Donaldem Tuskiem, który w przeszłości odwoływał się do pana bożego zaklęcia). Wyjątkiem był Tomasz Siemoniak, Jacek Karnowski, Paweł Kowal, Bogdan Zdrojewski oraz transfer z Agrounii Michał Kołodziejczak i oczywiście Roman Giertych, który zawitał do kraju. Wśród posłanek: legenda Sierpnia' 80 Henryka Krzywonos, Iwona Hartwig i Kinga Gajewska, która w wywiadzie dla OKO.press opowiadała trochę o swojej wierze.

To głównie za sprawą kobiecego „nie” doszło do ogromnej wręcz zmiany ślubowania klubu KO w porównaniu z 2019 rokiem (wtedy liczył 134 osoby, teraz 157). Wtedy o pomoc Boga prosiło dwie trzecie (86 proc.) osób, obecnie trochę więcej niż jedna trzecia (39 proc.). To jak w lustrzanym odbiciu.

Partię Grzegorza Schetyny i Borysa Budki trzymającą się „konserwatywnej kotwicy” Donald Tusk pociągnął w polskie lewo, a europejskie liberalne centrum, dbając przy okazji o udział kobiet na listach, co udało się nie do końca (posłanek KO jest w klubie 39 proc.). Przełomowym momentem była deklaracja Tuska na sierpniowym (2023) Campusie Przyszłości, że na listach KO nie znajdzie się nikt, kto nie akceptuje prawa kobiet do aborcji do 12. tygodnia. Ta obietnica się potem rozmyła, a w umowie koalicyjnej zostało z niej zdanie, że „kobieta ma prawo do decydowania o sobie”, ale była sygnałem zmiany partyjnego myślenia.

Dla polskich liberałów lekcją demokracji i praw człowieka stały się konserwatywne (w polskim znaczeniu) rządy PiS. Przynajmniej jeden zysk.

Trzecia Droga – konserwatywni liderzy i luźniejsze posłanki

Ślubowanie 65 posłów i posłanek Trzeciej Drogi także układa się w czytelny obraz:

Wśród trzeciodróżek bez Boga radzą sobie liderki Joanna Mucha, Paulina Hennig-Kloska i znana z niezależności Urszula Pasławska (PSL), a także kilka młodszych kobiet, głównie z Polski 2050. Razem 10 pań, o jedna mniej zwróciło się do Boga, w tym Magdalena Sroka (transfer z prawicy).

Wśród posłów religijny słupek (39 panów) dumnie się pręży ponad cztery razy wyżej niż słupek posłów niereligijnych (9). Praktycznie cała czołówka obu partii tworzących Trzecią Drogę włączyła Pana Boga do swej inicjacji. Wymienię tylko Hołownię, Władysława Kosiniaka-Kamysza, Władysława Bartoszewskiego, Michała Koboskę, Pawła Zalewskiego, Tomasza Zimocha, Marka Sawickiego...

PSL był i jest partią konserwatywną, choć jego elektorat powoli przesuwa się w (polskie) lewo. Polska 2050 to przykład ruchu, który jest znacznie bardziej liberalny niż jego liderzy. Elektorat Hołowni, a zwłaszcza wyborczynie i aktywistki Trzeciej Drogi, mogą być sfrustrowane przez zabieg z referendum aborcyjnym, nie mówiąc o takich gestach Kosiniaka-Kamysza, jak wspólna z PiS obrona świętości Jana Pawła II, czy zachwyty nad stosunkiem papieża do epidemii AIDS.

Wnioski z tej analizy ślubowania wpisują się w powtarzaną w OKO.press tezę, że

to kobiety są w Polsce główną siłą progresywną.

Jako lepiej wykształcone, lepiej rozumieją potrzeby współczesnego świata. Jako bardziej obciążone obowiązkami, co dobitnie potwierdził sondaż OKO.press, są bardziej niż mężczyźni nastawione na zmianę status quo. Jako częściej narażone na katolickie restrykcje i przemoc symboliczną, a także seksualną Kościoła, mają więcej dystansu do tej instytucji i samej wiary.

Uderzająca była różnica odpowiedzi w sondażu Ipsos dla OKO.press na pytanie: czy z obecności Kościoła wynika więcej dobrego czy złego? Kobiety częściej uznawały, że „złego”, mężczyźni – znacznie częściej, że „dobrego”. Kobiety młode (18-39 lat) wystawiły Kościołowi druzgocącą ocenę: „więcej dobrego” wskazało 29 proc., „więcej złego” – 64 proc.

Kwintet liderów opozycji nie powinien zapominać, że gdyby tylko kobiety wybierały Sejm, koalicja prodemokratyczna miałaby 260 mandatów. Gdyby zrobili to sami faceci – PiS z Konfederacją mogłyby spokojnie rządzić z większością 240 miejsc.

„Notatnik Pacewicza” to subiektywny przegląd tematów wyborczych i powyborczych, w formie analityczno-felietonowej. Siłą rzeczy tylko autor ponosi odpowiedzialność za głoszone tu poglądy, herezje i absurdy, które także mogą się trafić.

Szczerość intencji nie zmienia sensu gestu

Popatrzmy od drugiej strony. Abp Stanisław Gadecki w homilii z 2015 roku analizował sens drugiego przykazania: „Nie będziesz brał/używał Imienia Pana Boga twego nadaremno”, czy w wersji oryginalnej ze Starego Testamentu: „Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy„. A także ”Nie narażaj imienia Pana, twojego Boga, na znikomość”.

Nie moja to sprawa, ale jakoś wydaje mi się, że odklepywanie formułki naraża cytowanego przez posłów i posłanki Pana Boga na „znikomość”. Gądecki stwierdza też, że „nadaremno, po próżnicy, niepotrzebnie” kojarzy się z nadużyciem imienia Bożego do złych celów i dlatego „nie chodzi tu jedynie o lekkomyślne wypowiadanie na głos imienia Bożego, ale raczej o wskazanie, że każdy grzesznik obraża imię Boże”.

Na myśl przychodzi ślubowanie Łukasza Mejzy i Dariusza Mateckiego (13 listopada zostali wybuczani). Obaj pokazali, jak okrutni i podli potrafią być wobec zdesperowanych chorych osób (wybór tekstów o Mejzie w OKO.press) i wobec rodziny posłanki z innego obozu politycznego (o Mateckim – tutaj). Fakt, że siedzą w ławach poselskich, nawet PiS, urąga godności Sejmu.

Nie kwestionuję intencji posłanek i posłów, którzy sięgają po usankcjonowaną prawem formułę przysięgi. Na pewno niektóre osoby robiły to szczerze, z płynącej z serca potrzeby. Z drugiej strony, znam osoby, których jedynym kontaktem z Panem Bogiem jest moment składania przysięgi.

Tak czy inaczej, mamy do czynienia z

naruszeniem odrębności laickiego państwa od sfery wiary i Kościoła, który stoi na straży wierzących owieczek i baranów (tych drugich jest jak widać więcej).

Odwołując się w roli posła czy posłanki do Boga – nawet rozumianego po swojemu – osoba umacnia postawę, że Kościół razem z Panem Bogiem mogą mieć udział w życiu publicznym, w tym przypadku w stanowieniu prawa.

Nie jest to tak drastyczne, jak klauzula sumienia lekarzy, ale każde „tak mi dopomóż Bóg” sprawia, że ciemnieje wisząca nad społeczeństwem chmura polskiego katolicyzmu, z jego patriarchalnym i konserwatywnym rysem i etyki, która krępuje wolność jednostki, dyskryminuje grupy społeczne ze względu na arbitralne założenia, utrudnia otwartość na zagrożenia i wyzwania, jakie niesie XXI wiek.

Posłanki i w ogóle Polki rozumieją to lepiej niż najfajniejszy nawet marszałek Sejmu i przyszły premier. Prezydenta Andrzeja Dudy nie będę tu nawet wymieniał, bo on z tego nie rozumie nic.

*Korzystałem z własnych zapisków, sprawdzając je z danymi zebranymi przez BiG Data Wyborczej

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze