Resort klimatu w krótkim wpisie na X poinformował, że dyrektor generalny Lasów Państwowych Witold Koss traci pracę. Przez ostatnie półtora roku doszło do kilku konfliktów na linii ministerstwo-leśnicy
W poniedziałek, 4 sierpnia 2025, po godz. 19:00 Ministerstwo Klimatu i Środowiska opublikowało niespodziewany komunikat. "Minister klimatu i środowiska odwołała Witolda Kossa ze stanowiska dyrektora generalnego Lasów Państwowych. Paulina Hennig-Kloska osobiście podziękowała Witoldowi Kossowi za półtoraroczną pracę w Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych" – napisano na portalu X.
W momencie publikacji tego tekstu Lasy Państwowe nie wydały jeszcze żadnego komunikatu w tej sprawie.
Odwołanie Witolda Kossa jest dużym zaskoczeniem. Wydawało się, że jego pozycja jest stabilna – przede wszystkim dlatego, że o jego powołaniu osobiście informował w styczniu 2024 premier Donald Tusk. O powołaniu dyrekcji Lasów Państwowych decyduje minister właściwy do spraw środowiska, więc przejęcie tej roli przez Tuska było politycznie symboliczne.
„Związane są z potrzebą autentycznej społecznej kontroli nad tym, co dzieje się z naszymi lasami. Doceniam nie tylko dorobek pana Witolda Kossa, ale też jego stosunek do polskich lasów. Powiedział zdanie, które powinno być czymś na kształt motta dla nas wszystkich, którzy będą zajmowali się przyszłością polskich lasów – że lasy to jest święta rzecz” – mówił Tusk.
OKO.press zwróciło się do przedstawicieli resortu klimatu o komentarz w sprawie odwołania szefa LP. Czekamy na odpowiedź.
Tymczasem można przypuszczać, że odwołanie wspieranego przez KO Kossa przez polityczkę Polski 2050 Paulinę Hennig-Kloskę jest zapowiedzią niezależnych od koalicji rządów w resorcie środowiska w drugiej połowie kadencji. Hennig-Kloska jest ministrą klimatu i środowiska od początku rządu koalicyjnego, kilkukrotnie mówiło się już o jej możliwym odwołaniu, jednak wciąż pozostaje na stanowisku.
Witold Koss, jak pisaliśmy w OKO.press, kiedy zaczynał pracę w Dyrekcji Generalnej LP, to absolwent Akademii Rolniczej w Poznaniu. Był też między innymi zastępcą nadleśniczego w Dębnie, nadleśniczym w Bogdańcu, a od 2008 do 2015 roku dyrektorem Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie. Na tym stanowisku został wymieniony na powiązanego ze strukturami PiS Andrzeja Szelążka. Koss został odesłany do lubuskiej Skwierzyny, gdzie został nadleśniczym, by w końcu objąć stanowisko inżyniera nadzoru w Dębnie.
Koss był jednym z leśników, którzy przed wyborami w październiku 2023 pojawili się na wiecu KO, apelując o zmiany w Lasach Państwowych. Przed kampanią wyborczą Koss nie wypowiadał się jednak na tematy polityczne.
Jako jedno ze swoich głównych zadań na czas kierowania LP wyznaczył sobie rozliczenie Suwerennej Polski, czyli ziobrystów, którzy zarządzali Lasami podczas rządów Zjednoczonej Prawicy. Zrobił to z sukcesem – do marca 2025 złożono 60 zawiadomień do prokuratury, a Koss w rozmowie z OKO.press zapowiadał kolejne. Jednym z oskarżonych w sprawie LP był poseł Dariusz Matecki. Poseł PiS usłyszał dwa zarzuty dotyczące pracy w LP. Pierwszy dotyczy zatrudnienia w okresie maj 2020 – styczeń 2023 w Centrum Informacyjnym Lasów Państwowych. Prokuratura dowodzi, że umowa o pracę była fikcyjna, a Matecki nie wykonywał swoich zadań lub wykonywano je pozornie.
Koszt zatrudnienia go w tym okresie to 320 tys. złotych.
Drugi zarzut jest za zatrudnienie w okresie styczeń – październik 2023 w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie, skąd pochodzi Matecki. Miał on tu wykonywać telepracę, a potem pracę zdalną na specjalnie utworzonym dla niego stanowisku, jako kierownik Zespołu ds. Współpracy z Otoczeniem Regionalnym. Prokuratura zarzuca, że Matecki nie pracował, a potwierdzenie wykonywania przez niego pracy miał dokonywać pracownik Lasów ze Szczecina.
Opisywaliśmy to w OKO.press:
Głośno o rozliczeniach ziobrystów zrobiło się w momencie zatrzymania trzech byłych dyrektorów Lasów Państwowych. 25 lutego 2025 w charakterze podejrzanych zatrzymano Józefa K., działacza Suwerennej Polski, który w latach 2021-2024 był dyrektorem generalnym Lasów Państwowych, Andrzeja Sz., byłego dyrektora szczecińskiej dyrekcji LP, a także Michała C., byłego dyrektora Centrum Informacyjnego LP (CILP).
CILP był nazywany maszyną propagandową Lasów Państwowych. „To właśnie z CILP płynęły miliony na różne quasi polityczne wydarzenia w terenie, na których ziobryści i ich koledzy z PiS-u robili tzw. »polityczne złoto«. CILP pokrywał też koszty tych materiałów sponsorowanych, na których upasły się medialne tuby kato-prawicy” – pisał w „Wyborczej” Aleksander Gurgul.
Na niecały tydzień przed odwołaniem Kossa, LP informowały o likwidacji Centrum. „W trakcie kontroli wykazano liczne nieprawidłowości, w tym nadużywanie władzy, niewłaściwe dysponowanie majątkiem publicznym oraz działania niezgodne z zasadami etyki i prawa” – czytamy w oświadczeniu LP z 31 lipca 2025. Szczegóły ujawnionych przez ekipę Kossa nieprawidłowości opisywaliśmy w OKO.press:
Obecne kierownictwo LP stworzyło jednak swoją maszynę propagandową, choć nie tak uwikłaną politycznie, jak CILP. Lasy regularnie od kilku tygodni publikują materiały, które mają być obalaniem dezinformacji – pod hasłem „W gąszczu informacji”. Problem w tym, że tezy obalane przez leśników są tak opisane, żeby były oczywistą nieprawdą.
Anna Mierzyńska rozbrajała tę kampanię na naszych łamach. Przywołała kilka tez, które mają być wyjaśniane przez leśników: „»Lasy to dziś tylko przemysłowe plantacje drewna«, »Bierna ochrona przyrody jest zawsze lepsza niż czynna«, »Lasy są jedyną/najskuteczniejszą receptą na zmianę klimatu«”.
„Kiedy teza, dotycząca dużych zjawisk, trendów czy skomplikowanych sytuacji, zawiera słowa typu: zawsze, tylko, jedyną, z góry wiadomo, że będzie ona fałszywa. Mamy bowiem do czynienia z dychotomizacją, czyli postrzeganiem skomplikowanych zjawisk w skrajnych, czarno-białych kategoriach” – pisała Mierzyńska.
Ale to nie jest największy problem Witolda Kossa i kierownictwa LP.
Do pierwszego spięcia z resortem klimatu doszło już w styczniu 2024, kiedy Paulina Hennig-Kloska i wiceminister Mikołaj Dorożała ogłosili moratorium na wycinkę drzew w najcenniejszych przyrodniczo lasach. Ustalono, gdzie wycinki mają zostać całkowicie wstrzymane, a gdzie gospodarka leśna musi ulec modyfikacjom.
„Wśród leśników trwa dyskusja na temat prawomocności moratorium. Jako Lasy Państwowe musimy kierować się zasadą legalizmu i przestrzegać aktualnie obowiązujących przepisów prawa. Dla nadleśniczego plan urządzenia lasu (PUL) jest dokumentem najwyższej wagi. Moratorium nie wynika z ustawy o lasach, nie wynika z PUL-ów. Zostało ogłoszone i wprowadzone bez dyskusji i konsultacji” – mówił w rozmowie z OKO.press. „Sama idea tego moratorium jest dobra. Ale czas był niefortunny” – dodał.
Wyjaśniał też: „Moratorium zostało wprowadzone 8 stycznia i to był najgorszy z możliwych terminów. Mieliśmy świeżo zakontraktowane właśnie usługi leśne i dostawy surowca”.
Wiemy, że między Ministerstwem Klimatu i Środowiska (MKiŚ) a LP tarcia w sprawie moratorium nie ustały. Dorożała w lipcu 2025 ogłosił, że resort wycofuje się z moratorium na niektórych terenach.
Drugim pomysłem MKiŚ, który nie przypadł do gustu leśnikom, było wyznaczenie lasów społecznych wokół 14 aglomeracji. W większości miejsc proces wyznaczania lasów społecznych – w który były zaangażowane LP, branża drzewna i strona społeczna – utknął w martwym punkcie.
„Przede wszystkim proszę zauważyć, że nie ma czegoś takiego jak lasy społeczne w aktualnym obiegu prawnym. Żeby coś takiego wprowadzić, musielibyśmy to wpisać w ustawę o lasach czy ustawę o ochronie przyrody. Wtedy byśmy wiedzieli, o czym rozmawiamy” – mówił Koss w rozmowie z OKO.press. Leśnicy brali udział w rozmowach, w niektórych miejscach doszli do porozumienia ze stroną społeczną (np. we Wrocławiu), jednak cały czas podważali proces wymyślony przez MKiŚ.
„Kontrolę nad procesem oddano Lasom Państwowym. To się raczej nie mogło udać, bo LP próbowały – mając ku temu dane możliwości, stworzyć formę ochrony tylko z nazwy, a strona społeczna nie chciała się na to zgodzić. Realne porozumienie udało się osiągnąć tylko we Wrocławiu. Ale nawet i tam lasy społeczne nie są wdrażane, bo brak im formy prawnej, a ogólnopolski proces ugrzązł” – mówiła nam Marta Jagusztyn z Fundacji Lasy i Obywatele.
Lasy Państwowe pod rządami Witolda Kossa opublikowały również swoją propozycję miejsc, w których nie będą wycinać drzew. Było to pokłosie ustaleń z Ogólnopolskiej Narady o Lasach – spotkania społeczników, branży, leśników i ministerstwa, które miało doprowadzić do ochrony najcenniejszych lasów.
„Mapa przedstawiona przez LP jest mało profesjonalnym bublem, niezależnie od zastosowanych kryteriów. Nawet od znajomych leśników słyszę: »Wstyd mi«” – mówiła nam Jagusztyn.
Okazało się, że na terenach, gdzie gospodarka leśna miałaby zostać wstrzymana, są nie tylko lasy, ale również jeziora, torfowiska, strzelnice oraz istniejące rezerwaty, gdzie i tak nikt nie prowadzi wycinki.
Opisywaliśmy to szeroko:
Koss tłumaczył nam, że ta propozycja była później weryfikowana i poprawiana. Strona społeczna wyjaśniała jednak, że cały proces jest niejasny, a LP nie udostępniają danych, na podstawie których stworzyły mapę.
LP pod rządami Kossa „uchyliły drzwi” – jak mówili nam zajmujący się ochroną przyrody społecznicy. Otworzyły się (w porównaniu do ziobrystów) na dyskusję, choć w większości przypadków, niestety, nie doprowadziło to do realnych rozwiązań. Kilka dobrych ruchów, więcej wpadek – tak można podsumować ostatnie półtora roku LP i Witolda Kossa.
Pytanie, które z nich zdecydowały o nagłym i niespodziewanym odwołaniu dyrektora LP.
Będziemy do tego wracać w OKO.press.
Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).
Dziennikarka, reporterka, kierowniczka działu klimatyczno-przyrodniczego w OKO.press. Zajmuje się przede wszystkim prawami zwierząt, ochroną rzek, lasów i innych cennych ekosystemów, a także sprawami dotyczącymi łowiectwa, energetyki i klimatu. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu, laureatka Polsko-Niemieckiej Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego za reportaż o Odrze i nagrody Fundacji Polcul im. Jerzego Bonieckiego za "bezkompromisowość i konsekwencję w nagłaśnianiu zaniedbań władz w obszarze ochrony środowiska naturalnego, w tym katastrofy na Odrze". Urodziła się nad Odrą, mieszka w Krakowie, na wakacje jeździ pociągami, weekendy najchętniej spędza na kajaku, uwielbia Eurowizję i jamniki (a w szczególności jednego rudego jamnika).
Komentarze