0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

Sędzia Waldemar Żurek z Sądu Okręgowego w Krakowie – na zdjęciu u góry – złożył pozew kilka dni temu w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Jest to pozew o ochronę dóbr osobistych. Liczy 171 stron.

Sędzia pozywa Skarb Państwa reprezentowany przez ministra sprawiedliwości (jako organ), bo chce rozliczyć wszystkich winnych represji i szykan, jakie na niego spadły za czasów PiS, za obronę praworządności.

Żurek był najbardziej prześladowanym sędzią w Polsce. Miał 23 bezpodstawne dyscyplinarki, sprawdzało jego majątek CBA. A minister Ziobro wmieszał się w jego sprawy rodzinne, składając na jego niekorzyść trzy skargi nadzwyczajne. Sędzia był szykanowany w pracy, w kilku sprawach haków szukała też na niego prokuratura.

Był ponadto atakowany w mediach prorządowych i hejtowany w internecie. Chciano go złamać i zamęczyć. Ale sędzia wytrzymał presję. I teraz chce wszystkich winnych rozliczyć. Dlatego składa pozwy i zawiadomienia do prokuratury. Ile już ich złożył, piszemy w dalszej części tekstu.

Żurek był też jednym z celów afery hejterskiej, którą ujawniła Mała Emi vel Emilia Szmydt, a opisał Onet w sierpniu 2019 roku. Mała Emi rozprowadzała hejt na sędziów, którzy krytykowali „reformy” Ziobry. Informacje miała od sędziów, którzy współpracowali z ówczesnym wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem (pracowali na delegacji w ministerstwie).

Hejterzy mieli dostęp do wrażliwych danych

Wiadomo, że do ataków używano też wrażliwych danych sędziów z ich teczek w resorcie oraz z postępowań dyscyplinarnych. Za to Prokuratura Regionalna we Wrocławiu chce stawiać zarzuty Łukaszowi Piebiakowi, stołecznemu sędziemu Jakubowi Iwańcowi i zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Przemysławowi Radzikowi. Ten ostatni przekazywał dane z postępowań ws. Żurka. Chciano ich użyć do ataku medialnego.

Dlatego Waldemar Żurek chce również rozliczyć aferę hejterską. W grudniu 2024 roku złożył pozew do sądu przeciwko Piebiakowi, Radzikowi i Iwańcowi. Pozwał ich o przeprosiny i 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia.

A teraz pozywa Skarb Państwa, bo chce, by państwo uznało swoją odpowiedzialność za sędziów, którzy pracowali w ministerstwie sprawiedliwości w latach 2017-2019 oraz byli zamieszanie w aferę.

Żurek nie robi tego tylko dla zasady. Chce, by państwo w ramach regresu wystąpiło potem o odszkodowanie wobec tych sędziów. Tym bardziej że z komputera ministerstwa założono hejterskie konto KastaWatch na Twitterze, które hejtowało sędziów. Przejęło ono rolę Małej Emi, gdy ta wycofała się z procederu.

Przeczytaj także:

Dlatego sędzia zażądał w pozwie od Skarbu Państwa 150 tysięcy złotych. Bo liczy, że potem państwo wystąpi z regresem wobec sprawców. Kwota zadośćuczynienia nie jest wygórowana. Żurek mógłby żądać dużo więcej, bo przez 8 lat władzy PiS był cały czas systematycznie niszczony. Celem było zamęczenie i złamanie go. Odbiło się to na jego życiu zawodowym, rodzinnym oraz zdrowiu.

Pełnomocnikiem Żurka w tej sprawie jest adwokat, prof. Michał Romanowski. Przed złożeniem pozwu, w grudniu 2024 roku wystąpił on do obecnego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara z propozycją ugody. Wniosek pozostał bez odpowiedzi. Dlatego złożono pozew.

To już drugi taki pozew przeciwko ministrowi sprawiedliwości, jako organowi. Pierwszy był prezes Iustitii, prof. Krystian Markiewicz. On pozwał jeszcze resort Ziobry w 2019 roku. Też żąda przeprosin za aferę hejterską.

Markiewicz prowadził rozmowy ugodowe z ministrem Bodnarem, ale póki co nic z nich nie wyszło. Dlatego wkrótce w Sądzie Okręgowym w Warszawie może zapaść wyrok, bo proces się kończy. Oprócz ministerstwa pozwanym w tej sprawie jest też Łukasz Piebiak i Jakub Iwaniec. Ani Żurek, ani Markiewicz nie pozwali Małej Emi, bo ona ujawniła aferę i została sygnalistką.

Minister Bodnar musi się liczyć, że takich pozwów będzie więcej. Bo za władzy PiS państwo użyło swych struktur do represji nie tylko wobec sędziów, ale też obywateli i prokuratorów.

Kilka dni temu Bodnar jako Prokurator Generalny przeprosił za represje wobec byłego szefa Lex Super Omnia Krzysztofa Parchimowicza. Ukazały się one w OKO.press i „Wyborcza.pl”. Przeprosiny są efektem ugody sądowej. Bodnar po raz pierwszy uznał odpowiedzialność państwa za działania prokuratury Zbigniewa Ziobry.

Mężczyzna w okularach na tle logo ministerstwa sprawiedliwości
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Fot. Maciej Jaźwiecki/Agencja Wyborcza.pl.

Żurek: Chcemy dyskusji o odpowiedzialności za aferę hejterską

Sędzia Waldemar Żurek tak mówi OKO.press o powodach złożenia pozwu przeciwko Skarbowi Państwa: „Wystąpiliśmy do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara o ugodowe załatwienie sprawy. Ale przez trzy miesiące nie dostaliśmy odpowiedzi. Więc złożyłem z pełnomocnikiem pozew, bo roszczenia się przedawniają”.

Żurek podkreśla: „Tym pozwem chcemy rozpocząć dyskusję o tym, kto odpowiada za aferę hejterską. Te osoby działały jednak w strukturach państwa, więc państwo ponosi odpowiedzialność razem z nimi. Uważam też, że państwo w ramach regresu powinno dochodzić odpowiedzialności od tych osób. Niech płacą. Bo to ważne na przyszłość. By ci, którzy będą chcieli niszczyć niezależność sędziów i prokuratorów zastanowili się kilka razy. Czy warto podjąć działania, za które będą konsekwencje m.in. finansowe. I to jest mój cel”.

Podobnie uważa jego pełnomocnik, prof. Michał Romanowski. Mówi OKO.press: „Wytoczyliśmy pozew, bo uważamy, że państwo polskie ma obowiązek oficjalnie przyznać, że takie osoby jak sędzia Żurek były w sposób bezprecedensowy znieważane. Były też zniesławiane i represjonowane przez funkcjonariuszy publicznych działających w ramach urzędu ministra sprawiedliwości, kierowanego przez Zbigniewa Ziobrę”.

Dodaje: „Nie było naszym zamiarem pozywanie Skarbu Państwa, reprezentowanego przez obecnego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. W grudniu 2024 roku w imieniu sędziego złożyłem pismo z propozycją zawarcia ugody poza sądowej. Uważaliśmy bowiem, że zasługi, jakie dla obrony praworządności ma pan minister Bodnar powodują, iż sprawa taka nie powinna być przedmiotem sporu państwa polskiego z sędzią Żurkiem, który o te państwo walczył”.

Profesor mówi dalej: „Wydawało nam się, że nasza propozycja byłaby ważnym świadectwem docenienia przez państwo walki sędziego Żurka, na rzecz utrzymania fundamentów państwa, którymi są rządy prawa. Byłaby też ważnym świadectwem potępienia osób odpowiedzialnych za aferę hejterską, której jedną z ofiar był sędzia Żurek.

Byłby to również ważny przykład dla studentów prawa oraz całego świata prawniczego, że państwo polskie docenia i promuje postawę, taką, jaką pokazał w ostatnich latach sędzia Żurek. Niestety nie otrzymaliśmy odpowiedzi od ministra Bodnara”.

Prof. Romanowski podkreśla: „W związku z tym nie mieliśmy wyjścia i musieliśmy złożyć pozew do sądu. Chodzi bowiem o to, aby ślubowanie sędziowskie miało treść, nie było pustym frazesem. Chodzi o to, aby pokazać, że praca sędziego to jest służba, a nie służalczość. I aby podkreślić, że relatywizacja postaw tych sędziów, którzy dla osobistych korzyści przyjęli awanse od neo-KRS, jest ścieżką do legalizacji bezprawia”.

Prof. Romanowski: „Obserwując przez ostatnie lata jako adwokat, ile zła wyrządzono z wykorzystaniem instytucji państwa polskiego sędziemu Żurkowi oraz wielu innym sędziom, aby podporządkować władzę sądowniczą władzy wykonawczej, uważam, że sprawy takie muszą być rozliczone, aby nie powtórzyło się to w przyszłości. Osoby zamieszane w aferę hejterską nie działały prywatnie. Tylko jako funkcjonariusze państwa, a państwo ponosi odpowiedzialność za swoich funkcjonariuszy”.

Dlaczego akurat 150 tys. zł?

Profesor tłumaczy też, skąd wzięła się kwota 150 tysięcy złotych żądanego zadośćuczynienia. Mówi OKO.press: „Kwota odpowiada kwotom zasądzanym przez ETPCz m.in. na rzecz sędziów, którzy byli represjonowani. Ale i tak nie zrekompensuje tego, co przeszedł przez 8 lat sędzia Żurek. Miał on inne plany i pomysły na swoje życie. Chciał napisać doktorat, zrobić karierę w sądzie, wychować małe córeczki. Nic mu nie wynagrodzi dolegliwości, krzywdy, szkód zdrowotnych i rodzinnych, czy wieloletniego życia w stresie”.

Pełnomocnik sędziego Żurka, prof. Michał Romanowski. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Pozew za naruszenie godności i dobrego imienia sędziego oraz prawa do spokojnego życia prywatnego

Pozew Żurka to de facto historia jego walki o wolne sądy i praworządność. To również kronika represji i szykan, którymi w niego uderzono. Sędzia zaczął bronić praworządności jako rzecznik starej legalnej KRS, którą PiS łamiąc Konstytucję, rozwiązał w 2018 roku w trakcie kadencji.

Żurek podpadł tym, że w 2015 roku, gdy PiS po wygranych wyborach ruszył po Trybunał Konstytucyjny, stanął w obronie jego niezależności. Potem bronił niezależności KRS, SN, sądów powszechnych i represjonowanych sędziów.

Oprócz represji dyskryminowano go w macierzystym sądzie. Został karnie przeniesiony do innego wydziału – był pierwszym karnie przeniesionym sędzią w Polsce – nie chciano uznać jego wypadku w pracy.

Dla władzy był jednym z wrogów numer 1. Cenę płaciła jego rodzina. Dom jego rodziców obrzucono jajkami, on sam dostawał pogróżki. Resort Ziobry celowo odtajnił jego oświadczenia majątkowe. Były też „małe” szykany. Zabrano mu w sądzie miejsce do parkowania, w lockdownie wysłano go na zaległy urlop, a jego żony nie wpuszczono do stołówki w sądzie.

Ten kontekst jest ważny, bo afera hejterska, której Żurek był jednym z celów, była elementem tej układanki. Państwo za wszelką cenę chciało zohydzić Żurka w oczach obywateli i podważyć jego kwalifikacje – w tym moralne – jako sędziego.

W pozwie napisano, że sędzia był „nieustannie prześladowany w przestrzeni publicznej” i „systemowo szkalowany”.

Podkreślono: „Całokształt szykan, którym poddawany był sędzia Waldemar Żurek, składał się na długotrwałe nękanie, którego celem było zdyskredytowanie Powoda [Żurka – red.], zastraszenie go, zniechęcenie do podejmowania działań sprzecznych z oczekiwaniami władzy, a także wywarcie tzw. efektu mrożącego na pozostałych sędziów.

Wspólnym mianownikiem represyjnych działań podejmowanych wobec Powoda była chęć wywołania wrażenia, tak u opinii publicznej, jak i u samego sędziego Waldemara Żurka, że nie spełnia on wymogów etycznych i moralnych niezbędnych do sprawowania urzędu sędziego. Działaniom tym przyświecał jeszcze jeden cel – zniechęcenie sędziego Waldemara Żurka w drodze nieustannego gnębienia go, a także wszystkich innych sędziów, którym Powód miał służyć za przykład, do podejmowania działań sprzecznych z wolą byłego obozu rządzącego Zjednoczonej Prawicy”.

„To był odwet”

I dalej: „Opisane w pozwie działania podejmowane wobec sędziego Waldemara Żurka były odwetem za konsekwentne obnażanie destrukcyjnego wpływu zmian wprowadzanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy na stosowanie w Polsce standardów państwa prawa.

Pomiędzy działaniami w ramach tzw. afery farmy trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości można dopatrzyć się szczególnej więzi polegającej na tym, że zachowania wobec Powoda wzajemnie się uzupełniały i przenikały, składając się na proceder znieważania sędziego Waldemara Żurka w przestrzeni publicznej, godząc w rażący sposób w jego dobre imię, godność, godność urzędu sędziego oraz prawo do prywatności.

W świetle opisanych niżej okoliczności widoczne jest, że było to działanie zorganizowane pod auspicjami Ministerstwa Sprawiedliwości działanie, a jego efektem było wyrządzenie krzywdy sędziemu Waldemarowi Żurkowi”.

Minister Zbigniew Ziobro podnosi w górę ręce na mównicy sejmowej
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. To on powinien ponieść odpowiedzialność za aferę hejterską. Fot. Kuba Atys/Agencja Wyborcza.pl.

Poszlaki wskazują, że Ziobro wiedział

A tak uzasadniono pozwanie Skarbu Państwa – ministra sprawiedliwości: „Odpowiedzialność Skarbu Państwa za naruszenia dóbr osobistych wskutek niezgodnego z prawem działania przy wykonywaniu władzy publicznej, tj. w ramach imperium, wymagana jest z uwagi na fundamentalną zasadę instytucjonalnej ciągłości państwa.

Zasada ta nakazuje przyjąć, że zmiany osobowe na stanowiskach państwowych nie powodują przerwania ciągłości funkcjonowania danej instytucji, a w konsekwencji odpowiedzialnością za działania piastunów urzędów obarczeni są również ich następcy (...) afera hejterska była planowana i realizowana w Ministerstwie Sprawiedliwości, a głównymi jej uczestnikami byli funkcjonariusze publiczni związani z resortem sprawiedliwości”.

W pozwie przypomniano, że są przesłanki wskazujące, że o procederze atakowania sędziów wiedział sam minister Zbigniew Ziobro. Dostawał bowiem do wiadomości maile, w których ustalano atak na sędziego Żurka. W tym celu wykorzystano informacje z postępowań dyscyplinarnych, które wszczął przeciwko niemu zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik.

W pozwie napisano: „Intencją rządzących, która przejawiała się również w zorganizowaniu akcji znieważania sędziów, w tym Waldemara Żurka, w ramach tzw. afery hejterskiej, było wykreowanie negatywnego wizerunku sędziego, przedstawienie go jako upolitycznionego sędziego, reprezentanta »nadzwyczajnej kasty«, osobę niegodną sprawowania urzędu sędziego (...)

W przestrzeni publicznej kształtowano wizerunek sędziego Waldemara Żurka jako osoby kreującej się na męczennika, jednocześnie podejmującego nieetyczne i niemoralne działania zarówno w życiu zawodowym, jak i w życiu prywatnym. Temu celowi służyć miało publikowanie zmanipulowanych przekazów dotyczących publicznej działalności sędziego Waldemara Żurka związanej z obroną praworządności, jego pracy zawodowej, czy wreszcie sporów sądowych z byłą małżonką”.

I dalej: „Kreowano przekonanie, że otwarcie sprzeciwiając się systemowemu demontażowi niezależnego sądownictwa w Polsce, Waldemar Żurek działał na szkodę państwa i obywateli, prywatnie zaś osobą niemoralną (»alimenciarzem«), a także, że popełnił liczne przewinienia dyscyplinarne, a nawet przestępstwa”.

Autorzy pozwu piszą: „Cel został osiągnięty – na skutek negatywnej propagandy i systemowego nękania sędziego Waldemara Żurka przez część społeczeństwa jest on postrzegany jako niegodny sprawowania urzędu sędziego awanturnik pragnący zachwiać podstawami wymiaru sprawiedliwości, postępujący nieetycznie w życiu prywatnym i zawodowym.

Skutkiem wymierzonych w sędziego szykan była niespotykana fala nienawiści, z jaką musiał mierzyć się sędzia Waldemar Żurek (...) Zgodnie z intencją naruszycieli upowszechniło się również przekonanie, że środowisko sędziowskie to »nadzwyczajna kasta«, a jej członkowie, w tym sędzia Waldemar Żurek, stawiają się ponad »zwykłymi« obywatelami”.

I jeszcze jeden fragment pozwu: „Celem i efektem działań wymierzonych w Powoda było wywołanie wrażenia, że Powód nie daje rękojmi prawidłowego, zgodnego z prawem i normami etycznymi sprawowania urzędu sędziego, skoro uporczywie zarzucano mu nieprawidłowe wykonywanie pracy, niespełnianie obowiązków podatkowych i alimentacyjnych, a także oszustwa i kłamstwa.

Wszystkie wymienione w niniejszym pozwie przejawy działalności »hejterskiej« naruszały dobra osobiste Powoda związane z dobrą opinią na jego temat w społeczeństwie, pozytywnym odczuciem samego Powoda co do jego przydatności zawodowej, a także co do jego przymiotów jako człowieka. Publiczny »hejt« odbił się nie tylko na życiu zawodowym Powoda, ale także na jego życiu prywatnym, ponieważ nieustannie był on atakowany w przestrzeni publicznej, co w oczywisty sposób odbijało się na jego samopoczuciu i zdrowiu”.

Mężczyzna w okularch
Były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak. Był główną postacią w aferze hejterskiej. Sędziowie mówili do niego Herszcie. Fot. Kuba Atys/Agencja Wyborcza.pl.

Jak sędzia Żurek rozlicza szykany i represje

Sędzia Waldemar Żurek od kilku lat sam z pełnomocnikami próbuje rozliczyć represje, które spadły na niego za władzy PiS za obronę praworządności. I nadal to robi głównie sam, mimo zmiany władzy. Są tygodnie, że sędzia 2-3 dni spędza w prokuraturach i sądach w całej Polsce. Co odciąga go od pracy.

Sędzia złożył zawiadomienie do prokuratury ws. działań przewodniczącej neo-KRS Dagmary Pawełczyk-Woickiej. Wcześniej była ona też prezeską Sądu Okręgowego w Krakowie i odpowiada za represje oraz szykany wobec krakowskim sędziów. W tym wobec Żurka. W tej sprawie niedawno Sąd Rejonowy w Dąbrowie Górniczej odmówił ostatecznie postępowania, ale mimo to Prokuratura Krajowa dołączy ją do dużego śledztwa, które prowadzi za działania wobec Żurka.

Sędzia złożył też zawiadomienie na rzeczników dyscyplinarnych Ziobry za wytaczanie mu bezpodstawnych dyscyplinarek. Chodzi o głównego rzecznika dyscyplinarnego Piotra Schaba i jego zastępców Michała Lasotę oraz Przemysława Radzika.

Pod koniec 2024 roku sąd nakazał śledztwo w ich sprawie. Wszczęła je Prokuratura Krajowa. Za represje wobec Żurka rzecznicy dyscyplinarni Radzik i Lasota mają też postępowanie dyscyplinarne i dostali zarzuty od rzecznika dyscyplinarnego ad hoc. Niedawno sędzia złożył do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara wniosek o ich odwołanie lub zawieszenie.

Prokuratura oceni też działania CBA, które za władzy PiS miesiącami kontrolowało majątek sędziego i nic nie znalazło. Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Kielcach. Zawiadomienie złożył sędzia Żurek.

Niezależnie od tego toczą się dwa śledztwa ws. afery hejterskiej, której sędzia jest ofiarą. W tych sprawach Prokuratura Regionalna we Wrocławiu wystąpiła o uchylenie immunitetów wobec sędziów Łukasza Piebiaka, Jakuba Iwańca i Przemysława Radzika.

Z kolei kielecka prokuratura rejonowa chce uchylenia immunitetu Jakubowi Iwańcowi, którego wiąże z wpisami na Twitterze, które uderzały w Żurka (niedawno Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN nieprawomocnie odmówiła jednak uchylenia immunitetu).

Sędzia na kanwie tych śledztw złożył pozew przeciwko Radzikowi, Piebiakowi, Iwańcowi. Domaga się od nich przeprosin i 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia.

Ponadto chce ścigania prokuratorów z Kielc, którzy nie chcieli ścigać Małej Emi, która też uderzała na Twitterze w Żurka. Niedawno sąd nakazał prokuraturze śledztwo w tej sprawie.

Żurek złożył też dwa zawiadomienia do prokuratury obejmujące neosędziów SN. Chodzi o Małgorzatę Manowską, neosędzię na stanowisku I prezeski SN i neosędziów Marię Szczepaniec i Aleksandra Stępkowskiego z nielegalnej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Zawiadomienie ws. Manowskiej dotyczy zablokowania wykonania orzeczeń TSUE ws. statusu neosędziów SN. Te sprawy były zainicjowane m.in. przez sędziego Żurka.

Ws. Stępkowskiego zawiadomienie dotyczy tego, że na podstawie kopii akt negatywnie załatwił jego odwołanie od karnego przeniesienia do innego wydziału w sądzie. Stępkowski załatwił sprawę, choć miała to zrobić legalna Izba Cywilna, która miała oryginały akt.

Z kolei zawiadomienie na neosędzię Marię Szczepaniec dotyczy tego, w jaki sposób rozpoznała skargę nadzwyczajną Ziobry i skasowała jako skład orzekający (razem z ławnikiem), korzystny dla Żurka prawomocny wyrok w rozliczeniach z byłą żoną.

Sędzia zarzuca też Szczepaniec, Stępkowskiemu i Manowskiej, że podszywają się pod funkcję legalnych sędziów SN. W sprawie neo-sędzi Szczepaniec Prokuratura Krajowa wszczęła już śledztwo. Ostatnie zawiadomienie, które złożył do prokuratury Żurek dotyczy 20 byłych członków neo-KRS z lat 2018-22.

Po zmianie władzy sędzia został zrehabilitowany. Wrócił do pracy w starym wydziale. Umorzono niezasadne śledztwa w jego sprawie, wygaszane są dyscyplinarki. Dopiero niedawno wypłacono mu odszkodowanie za wypadek w pracy. Sędzia obecnie jest wicedyrektorem KSSiP.

Mimo zmiany władzy nadal musi jednak zmagać się z ludźmi, którzy awansowali za władzy PiS. Z inicjatywy Przemysława Radzika Prokuratura Krajowa musiała wszcząć niedawno śledztwo ws. rzekomego fałszowania przez niego wyroków. Nakazał to Sąd Rejonowy Katowice-Wschód.

Niedawno też Sąd Okręgowy Warszawa-Praga nakazał Żurkowi przeprosić neosędziego SN Aleksandra Stępkowskiego. Sędzia od tego wyroku będzie się odwoływał. Wydała go sędzia, która od kilku lat czeka na powołanie przez prezydenta na neosędzię.

Męzczyna w ciemnej bluzie i marynarce
Stołeczny sędzia Jakub Iwaniec. Pracował na delegacji w resorcie Ziobry, współpracował z Małą Emi. Fot. Mariusz Jałoszewski.
;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze