Sędzia Waldemar Żurek z Krakowa chce rozliczyć uczestników afery hejterskiej. Domaga się, by za niszczenie go i oczernianie zapłacili z własnej kieszeni. Dlatego złożył w sądzie pozew, w którym żąda zadośćuczynienia i przeprosin
Pozew o ochronę dóbr osobistych sędziego trafił właśnie do Sądu Okręgowego w Warszawie. Pozwani są były wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS Łukasz Piebiak, zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik (nominat Ziobry) i stołeczny sędzia Jakub Iwaniec.
Sędzia Waldemar Żurek – na zdjęciu u góry – żąda od nich przeprosin w ogólnopolskich mediach następującej treści:
„Łukasz Piebiak, Jakub Iwaniec oraz Przemysław Radzik przepraszają sędziego Waldemara Żurka za to, że w latach 2018-20 zniesławiali i znieważali go w ramach zorganizowanej akcji hejtu, nazywanej „aferą hejterską” lub „aferą farmy trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości”, w tym rozpowszechniali nieprawdziwe informacje na jego temat, usiłując doprowadzić do zdyskredytowania sędziego Waldemara Żurka w oczach opinii publicznej i poniżenia go”.
Przeprosiny miałyby się ukazać na ich koszt na głównych stronach portali Onet, TVN24, TVP Info, Polsat, Rzeczpospolita i Wyborcza.pl. Dodatkowo w papierowej wersji „Gazety Wyborczej” i „Rzeczpospolitej” na stronach 1-3.
Sędzia chce też od Piebiaka, Radzika i Iwańca zadośćuczynienia za krzywdy jakich doznał. Sędzia wnioskuje o 100 tysięcy złotych, choć może spokojnie żądać dużo więcej. Bo był celem zmasowanego ataku trwającego przez 8 lat władzy PiS. Chciano go wykończyć, bo był ważnym autorytetem na polu obrony praworządności. Był jednym z symboli wolnych sądów.
Do uderzenia w Żurka użyto wielu instytucji państwa (m.in. prokuraturę, CBA, rzeczników dyscyplinarnych), publicznych mediów i anonimowych kont hejterskich. Chciano zniszczyć go jako sędziego, ale też wykończyć fizycznie, by się zapracował i nie miał czasu na obronę wolnych sądów. Afera hejterska była jednym z elementów ataku na sędziego.
Żurek wytrzymał trwającą 8 lat silną presję i finalnie wygrał, bo miał wsparcie sędziów i obywateli. Broniło go też wielu prawników pro bono. Ale zapłacił za to wysoką cenę. Podupadł na zdrowiu – przez 8 lat żył w silnym stresie -, był cały czas szkalowany w internecie i przez polityków prawicy.
Ucierpiała jego rodzina, a ma dwie małe córeczki, w tym jedna jest poważnie chora. Przez te 8 lat nie miał praktycznie czasu na prywatne życie, rodzinę, pasje, spokojny urlop. Nie mógł rozwijać się zawodowo. Bo cały czas spadały na niego szykany, represje i hejt. I cały czas musiał się bronić.
To wszystko sprawia, że sędzia może dziś żądać bardzo wysokiego zadośćuczynienia za krzywdy, jakie spotkały go za władzy PiS. Na razie wnosi jednak o 100 tysięcy, bo wynika to z opłat sądowych od pozwu, które są procentowo wyliczane od wartości roszczenia. Czyli im wyższa żądana kwota, tym wyższe opłaty. Sędzia nie wyklucza jednak, że w trakcie procesu kwota roszczenia wzrośnie. Pełnomocnikiem Żurka w tej sprawie jest adwokat, prof. Michał Romanowski, który znany jest z obrony innych represjonowanych sędziów.
Pozew Żurka za aferę hejterską to już drugi taki pozew. Pierwszy kilka lat temu złożył prezes Iustitii, prof. Krystian Markiewicz. Też był celem ataku w aferze hejterskiej. Chce on przeprosin od Piebiaka i Iwańca oraz od ministerstwa sprawiedliwości. Proces dobiega końca. Szczegóły obu pozwów opisujemy w dalszej części tekstu. Opisujemy też jak sędzia Żurek sam rozlicza wszystkich winnych jego prześladowań za władzy PiS.
To nie koniec. Pierwsze pozwy za trwające kilka lat represje i szykany za władzy PiS złożyli też sędziowie Paweł Juszczyszyn z Olsztyna i Igor Tuleya z Warszawy. Pozywają oni wszystkich, którzy odpowiadają za ich bezprawne zawieszenie przez nielegalną Izbę Dyscyplinarną i za bezpodstawne dyscyplinarki. Pozwanym jest m.in. zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik. Sędziowie żądają po 1 milionie złotych zadośćuczynienia. Pełnomocnikiem obu sędziów jest prof. Michał Romanowski.
W sprawie afery hejterskiej trwają dwa śledztwa. Waldemar Żurek ma w nich status osoby pokrzywdzonej. W obu śledztwach prokuratura chce już stawiać zarzuty i wystąpiła do Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN o uchylenie immunitetu sędziom.
Prokuratura Regionalna we Wrocławiu chce stawiać Piebiakowi, Radzikowi i Iwańcowi zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i bezprawnego przetwarzania oraz ujawniania danych osobowych sędziów. Celem grupy było szukanie haków na sędziów krytykujących „reformy” Ziobry i dyskredytowanie ich w mediach oraz w mediach społecznościowych.
W tym celu z komputera znajdującego się w resorcie Ziobry założono hejterskie konto KastaWatch na Twitterze, na którym ujawniano dane wrażliwe hejtowanych sędziów. Konto zastąpiło ono Emilię Szmydt vel Małą Emi, która wcześniej współpracowała nieformalnie z resortem Ziobry i rozprowadzała hejt na sędziów. A potem ujawniła aferę hejterską.
Haków na sędziów szukano m.in. w ich teczkach personalnych znajdujących się w ministerstwie sprawiedliwości. To tzw. zielone teczki. Dostęp miał do nich Piebiak, najważniejsza postać w aferze. Skupieni wokół niego sędziowie mówili na niego „Herszt”. Prokuratura zarzuca, że udostępniał on teczki Iwańcowi – pracował wtedy na delegacji w ministerstwie -, który robił z nich notatki i zdjęcia. I przekazywał je dalej.
Zarzuty są też za działania wobec sędziego Żurka. Informacje z prowadzonych przeciwko niemu postępowań dyscyplinarnych wykorzystano do ustalania w ministerstwie sprawiedliwości strategii medialnego ataku na niego. Informacje te udostępniał zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik. Maile w tej sprawie do wiadomości dostał minister Zbigniew Ziobro.
Z kolei Prokuratura Rejonowa Kielce-Wschód prowadzi śledztwo dotyczące hejtowania sędziego Żurka na portalu Twitter. Hejtowany był na nim przez Emilię Szmydt vel Małą Emi, która rozprowadzała hejt na sędziów w aferze hejterskiej, a potem sama ujawniła proceder. Szmydt pojednała się już z Żurkiem. Na Twitterze hejtowały go też dwa inne konta Jacob i FigoFago. Prokuratura uważa, że za tym drugim stał Iwaniec i chce mu stawiać zarzuty. Wystąpiła już o uchylenie mu immunitetu.
Sędzia Waldemar Żurek tak komentuje OKO.press złożenie pozwu przeciwko Piebiakowi, Radzikowi i Iwańcowi: „Każdy, kto łamał prawo, musi wiedzieć, jakie są konsekwencje. Takie osoby rozlicza się nie tylko w śledztwach. Jest też odpowiedzialność finansowa i odszkodowawcza, a także przeproszenie wszystkich, którym wyrządziło się krzywdę”.
I dodaje: „Robimy to ku przestrodze. By w przyszłości, gdy władza autorytarna będzie chciała do bezprawnych działań wykorzystać sędziego lub prokuratora, to żeby zastanowili się oni dwa razy czy warto”.
Żurek podkreśla: „Myślałem, że powrót do demokracji spowoduje, że zagadnieniem rozliczeń nie będą musieli sami zajmować się ci, którzy doznali krzywd. Idzie to powoli. Być może nasze działania spowodują mobilizację organów, które powinny doprowadzić rozliczenia do końca”.
Z kolei pełnomocnik sędziego, prof. Michał Romanowski mówi OKO.press: „Sędzia Żurek bez wątpienia należy do sędziów, którzy zostali poddani największym i bezpardonowym represjom ze strony wszystkich instytucji państwa polskiego. Były one ukierunkowane na zniszczenie go jako sędziego i człowieka, a także zniszczenie jego życia prywatnego”. Dodaje: „Sędzia i jego rodzina dzisiaj płacą za to najwyższą cenę, czego wielu nie dostrzega lub nie chce dostrzec”.
Profesor mówi dalej: „Wymaga podkreślenia, że ci wszyscy, którzy domagają się, aby uznać awanse neosędziów za legalne, mieli świadomość orzeczeń ETPCz i TSUE dotyczących niszczenia praworządności w Polsce. Z nich jasno wynikają stosowane metody wobec sędziów, którzy przeciwstawili się temu. Dotyczy to też sędziego Żurka”.
Romanowski: „Przykładem tego była haniebna afera hejterska, która odbywała się za przyzwoleniem ministerstwa sprawiedliwości pod rządami ówczesnego ministra Zbigniewa Ziobry. Dodajmy Ziobry, który dziś publicznie ogłasza powrót do polityki i obronę tych wszystkich funkcjonariuszy publicznych, którzy skorzystali na jego >>reformach<<. W tym takich sędziów jak Piebiak, Iwaniec i Radzik. Zapowiada obronę sędziów, którzy pomylili służbę sędziowską ze służalczością wobec władzy politycznej, zmierzającej do przekształcenia systemu demokratycznego w Polsce w autorytarny”.
Profesor zaznacza w rozmowie z OKO.press: „Wytoczony teraz przez nas pozew nie służy odwetowi, ale rozliczeniu zła, które zostało wyrządzone sędziemu i jego rodzinie. A zło nienazwane rośnie, zło nierozliczone wraca ze zdwojoną siłą. Pozew ma dać przykład przyszłym adeptom prawa, jak sędziemu nie wolno się zachowywać. Ma dać wyraźny sygnał, że proces niszczenia polskiego wymiaru sprawiedliwości dokonywano m.in. poprzez niszczenie takich sędziów jak Żurek. To nie był spór prawny co do kierunku zmian w wymiarze sprawiedliwości. To było bezpardonowe niszczenie niezależnego sądownictwa, przy świadomym lekceważeniu orzeczeń europejskich Trybunałów i stosowaniu metod niegodnych, takich jak afera hejterska”.
Pozew sędziego Żurka i jego pełnomocnika, prof. Michała Romanowskiego złożony do Sądu Okręgowego w Warszawie liczy 164 strony. Zarzuca się w nim, że Łukasz Piebiak, Przemysław Radzik i Jakub Iwaniec naruszyli dobra osobiste sędziego w postaci dobrego imienia, godności, godności urzędu sędziego, poczucia własnej wartości i prawa do niezakłóconego życia prywatnego.
Pozew jest de facto kroniką niszczenia i gnębienia sędziego w latach 2016-23. A afera hejterska była jednym z elementów ataku na niego. Przypomina się w nim, że ataki na sędziego zaczęły się w 2016 roku gdy PiS zaczął przejmować TK.
Sędzia wypowiadał się wtedy jako rzecznik starej, legalnej KRS, którą w 2018 roku PiS rozwiązał w trakcie kadencji, łamiąc Konstytucję. I zastąpił swoją nielegalną neo-KRS. Żurek krytykował zmiany wprowadzane w wymiarze sprawiedliwości przez PiS.
Za co posypały się na niego represje i szykany. CBA sprawdzało półtora roku jego oświadczenia majątkowe sędziego i nic nie znalazło. Oświadczenia odtajnił wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak.
W 2018 roku, po ogólnopolskiej czystce na stanowiskach prezesów sądów, prezeską Sądu Okręgowego w Krakowie z nominacji Ziobry została Dagmara Pawełczyk-Woicka. Jest ona obecnie przewodniczącą neo-KRS. Jedną z jej pierwszych decyzji było odwołanie Żurka z funkcji wieloletniego rzecznika sądu. Zrobiła to bez zgody Kolegium Sądu Okręgowego.
Potem przeniosła ona karnie sędziego do innego wydziału w sądzie, w którym dociążono go pracą. Sędzia dostał na początek do załatwienia stos zaległych spraw. Żurek był pierwszym sędzią w Polsce karnie przeniesionym za władzy PiS. Sędzia pozwał za to potem sąd i wygrał. Sąd orzekł, że przeniesienie było bezprawne.
Żurek był też nierówno traktowany w sądzie. Prezeska sądu straszyła go ponadto wyrzuceniem z zawodu sędziego za odmowę orzekania z neosędziami. Zabrano mu w sądzie miejsce do parkowania. Cały czas sprawdzano, czy nie ma zaległości w załatwianiu spraw obywateli.
To był tylko początek represji i szykan. Prezeska nie chciała uznać jego wypadku w pracy i odmawiała mu wydania nagrania a monitoringu z wypadkiem. Sędzia musiał złożyć kolejny pozew i znowu wygrał. Ale odszkodowania za wypadek nie dostał do dziś, choć od wydania prawomocnego wyroku minął blisko rok.
Posypały się bezpodstawne dyscyplinarki. Robili mu je główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab i jego dwaj zastępcy Przemysław Radzik i Michał Lasota. Sędzia miał aż 23 dyscyplinarki, najwięcej w Polsce. To informacje z nich wykorzystano w aferze hejterskiej. Haków na niego szukał wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej. Prowadził kilka bezpodstawnych postępowań, trałował sędziego, ale nic nie znalazł.
Sędziego dobić chciał też Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro, który wmieszał się w jego prywatne rozliczenia majątkowe w byłą żoną. Po tym, jak była żona złożyła na sędziego donos do resortu – dane z donosu wykorzystano potem do uderzenia w Żurka -, Ziobro wniósł aż 3 skargi nadzwyczajne na korzystne dla niego wyroki. W jednej sprawie nielegalna Izba Kontroli i Spraw Nadzwyczajnych skasowała wyrok i sędziemu grozi, że będzie musiał nagle znaleźć ok. 100 tys. zł, by oddać je byłej żonie.
To tło jest ważne, bo pokazuje, że sędzia był systemowy niszczony przez aparat państwa PiS, a afera hejterska była jednym z elementów tego ciągu. Tło pokazuje, że celowo atakowano i obrzucano błotem sędziego, by go zohydzić i zdyskredytować w oczach opinii publicznej. Chciano zniszczyć go jako sędziego, ośmieszyć i pokazać, że nie ma kwalifikacji moralnych i merytorycznych do wykonywania tego zawodu.
Chciano go też zastraszyć i zniechęcić do obrony praworządności. Miało to też obniżyć samoocenę sędziego. Miał być przykładem dla innych, który zniechęcałby sędziów do krytyki „reform” Ziobry. W pozwie podkreśla się, że to był odwet za obronę państwa prawa.
Uderzyło to nie tylko w Żurka, ale też w jego małe dzieci i żonę oraz w jego starszych rodziców, których dom nieznany sprawca obrzucił jajkami. Sędzia dostawał też nienawistne maile. Hejtowano go cały czas w internecie, atakowali go politycy obozu prawicy i rządu PiS oraz publiczne media.
Pozew przypomina, jak w aferze hejterskiej szukano haków na sędziego Żurka. OKO.press o tym pisało. Zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik udostępniał informacje z postępowań dyscyplinarnych przeciwko sędziemu wiceministrowi sprawiedliwości Łukaszowi Piebiakowi.
Radzik pisał w lipcu 2019 roku do Piebiaka: „Herszcie. W załączniku punktowa informacja o postępowaniach w sprawie i przeciwko Żurowi. Gdyby była potrzeba, służymy pomocą i dodatkowymi informacjami, które będą potrzebne do artykułu. Generalnie Żurem zajmuje się Druh Michał [zastępca rzecznika dyscyplinarnego Michał Lasota – red.] i on ma największą wiedzę o tym typie. Dzik [tak o sobie pisał Radzik – red.] wie wszystko o sprawie grożenia Kamilowi Z. [neosędziemu SN Kamilowi Zaradkiewiczowi, chodzi o krytyczne uwagi Żurka wobec Zaradkiewicza – red.]”.
Piebiak tego maila przekazał Ziobrze. Sprawa miała dalszy ciąg w drugiej połowie lipca 2019 roku. Łukasz Piebiak z prywatnej skrzynki mailowej wysłał wiadomość m.in. do Piotra Bugajskiego, który doradzał medialnie resortowi Ziobry. Bugajski to były dziennikarz „Faktu”. Piebiak pytał „Czy coś udało się zrobić?”.
Do wiadomości dołączył wcześniejszego swojego maila, w którym proponował „Podgrzać medialnie żura [Żurka – red.], bo robi się coraz bardziej bezczelny i posuwa się do gróźb wobec sędziów stojących po naszej stronie – ostatnio straszył Zaradkiewicza za wydane orzeczenia. Szef [Zbigniew Ziobro? – red.] prosił o pomoc w tym zakresie.
Patrycja [prawdopodobnie Kotecka, żona Ziobry i szara eminencja w ministerstwie sprawiedliwości – red.] też zna temat i ma ten materiał. Gdyby było trzeba szczegółów, to znają je sędzia Iwaniec z MS [stołeczny sędzia Jakub Iwaniec, wówczas na delegacji w ministerstwie – red.] oraz rzecznicy Radzik i Lasota – do wszystkich chyba macie kontakt – jeżeli nie, chętnie przekażę”.
Rzecznik Radzik zamawiał też donos na Żurka. Wynika to z korespondencji pomiędzy Emilią Szmydt, a Radzikiem. W sierpniu 2018 roku pisał do niej: „Czołem Emi. Nie sądzisz, że jakiś uczciwy obywatel powinien mnie zawiadomić o treści wypowiedzi Żurka na tt o Macieju Nawackim? Fajnie aby dołączył screen tej wypowiedzi".
Z kolei na grupie na WhatsAppie Kasta/Antykasta skupiającej sędziów bliskich Piebiakowi rzecznicy dyscyplinarni tak pisali o Żurku. Na grupie Radzik w 2018 roku pisał do kolegów: „Żur zrobi kupę na przesłuchaniu u Druha Michała [Lasoty, drugiego zastępcy rzecznika dyscyplinarnego – red.]”.
W pozwie przypomina się te wiadomości jako dowód na celowe i systematyczne uderzenia w sędziego Żurka.
Sędzia Żurek jest drugim sędzią w Polsce, który złożył pozew za aferę hejterską. Pierwszy był prezes Iustitii, prof. Krystian Markiewicz, który pozwał Łukasza Piebiaka i Jakuba Iwańca. On pozew złożył krótko po wybuchu afery w sierpniu 2019 roku.
Wtedy Onet ujawnił cały proceder, a Piebiak stracił stanowisko wiceministra sprawiedliwości. Dziś jest szeregowym sędzią Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy. Sędzia Iwaniec stracił zaś delegację do pracy w ministerstwie. I dziś jest szeregowym sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. Jest też zastępcą rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie i ocenia postawy etyczne innych sędziów. Na to stanowisko powołał go główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab, nominat Ziobry.
Prezes Iustitii pozwał Piebiaka i Iwańca o ochronę dóbr osobistych. Również domaga się przeprosin, które mają na własny koszt opublikować w „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, TVN24, Polsat News i TVP Info. Domaga się też wpłacenia 50 tys. zł na cel społeczny. Pozwanym oprócz nich jest też ministerstwo sprawiedliwości, w którym pracował Iwaniec i Piebiak. Prezes Iustitii też chce od niego przeprosin jako organu, w którym było źródło afery.
Obecnie Markiewicz toczy cały czas rozmowy ugodowe z obecnym kierownictwem resortu. Czyli z ministrem Adamem Bodnarem. Pozew o ochronę dóbr osobistych złożony przez prezesa Iustitii, prof. Krystiana Markiewicza dotyczy paszkwilu na jego temat, który rozesłała po sędziach Mała Emi. Naruszał on prywatną sferę życia sędziego i był oparty na niepotwierdzonych plotkach.
Paszkwil nie był przypadkowy. Miał zdyskredytować w oczach sędziów Markiewicza, który stał na czele największego stowarzyszenia sędziów w Polsce – Iustitia. Stowarzyszenie pod jego kierownictwem było bowiem – obok mniejszego stowarzyszenia Themis – głównym ośrodkiem obrony wolnych sądów w Polsce. Iustitia ostro recenzowała „reformy” ministra Ziobry, broniła represjonowanych sędziów, dawała im wsparcie. Iustitia skonsolidowała środowisko praworządnościowe. Dlatego zaatakowano jej prezesa Markiewicza.
Mała Emi nie działała jednak sama. Dokumenty do ataku na sędziów i inne materiały przekazywali jej sędziowie pracujący wówczas w resorcie sprawiedliwości, skupieni wokół byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka.
Markiewicz wiąże Piebiaka i Iwańca z powstaniem paszkwilu. Mieli o nim wiedzę, co potwierdzają zapisy rozmów na komunikatorach – mieli oni założone dwie grupy do komunikacji. Prezes Iustitii uważa, że co najmniej nakłaniali Małą Emi do rozesłania oczerniającego go materiału i odpowiadają za pomocnictwo. Tym bardziej, że Mała Emi nie działała sama, czekała na polecenia.
Mała Emi napisała w sprawie paszkwilu do Piebiaka: „Mam nadzieję, że mnie nie wsadzą”. W odpowiedzi Piebiak napisał słynne już zdanie: „Za czynienie dobra nie wsadzamy”. Pozwani zaprzeczają, że odpowiadają za paszkwil. Zaprzeczają także aferze.
We wrześniu 2024 roku Prokuratura Regionalna we Wrocławiu wysłała dodatkowy wniosek o uchylenie Iwańcowi immunitetu w związku z tą sprawą. Chce mu postawić zarzut pomocnictwa w zniesławieniu Markiewicza. Prokuratura zarzuca mu, że to on przekazał adresy mailowe sędziów, do których Mała Emi wysłała paszkwil. Adresy miała mu przekazać żona, która pracowała przed władzą PiS dla zarządu Iustitii. Członkami stowarzyszenia wcześniej byli też Piebiak i Iwaniec.
Pełnomocnikami prezesa Iustitii ws. pozwu są adwokaci Michał Jabłoński i Patrycja Rejnowicz-Janowska.
Sędzia Waldemar Żurek nie tylko złożył pozew za aferę hejterską. Chce też rozliczyć wszystkich winnych represji i szykan, jakie na niego spadły za władzy PiS. Żurek wcześniej złożył już zawiadomienie do prokuratury na byłą prezeskę Sądu Okręgowego w Krakowie Dagmarę Pawełczyk-Woicką, obecną przewodniczącą neo-KRS za łamanie jego praw pracowniczych i szykanowanie go w sądzie.
Złożył też zawiadomienie na rzeczników dyscyplinarnych Ziobry za wytaczanie mu bezpodstawnych dyscyplinarek. Chodzi o głównego rzecznika dyscyplinarnego Piotra Schaba i jego zastępców Michała Lasotę oraz Przemysława Radzika. Niedawno sąd nakazał śledztwo w ich sprawie. Wszczęła je Prokuratura Krajowa. Za represje wobec Żurka rzecznicy dyscyplinarni Schab, Radzik i Lasota mają też postępowania dyscyplinarne. Wytoczył je rzecznik dyscyplinarny ad hoc ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.
Prokuratura oceni też działania CBA, które za władzy PiS miesiącami kontrolowało majątek sędziego i nic nie znalazło. Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Kielcach. Zawiadomienie złożył sędzia Żurek.
To nie koniec. Sędzia złożył też dwa zawiadomienia do prokuratury obejmujące neosędziów SN. Chodzi o Małgorzatę Manowską, neosędzię na stanowisku I prezeski SN i neosędziów Marię Szczepaniec i Aleksandra Stępkowskiego z nielegalnej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Zawiadomienie ws. Manowskiej dotyczy zablokowania wykonania orzeczeń TSUE ws. statusu neo-sędziów SN. Te sprawy były zainicjowane m.in. przez sędziego Żurka.
Ws. Stępkowskiego zawiadomienie dotyczy tego, że na podstawie kopii akt negatywnie załatwił jego odwołanie od karnego przeniesienia do innego wydziału w sądzie. Stępkowski załatwił sprawę, choć miała to zrobić legalna Izba Cywilna, która miała oryginały akt. Z kolei zawiadomienie na neosędzię Marię Szczepaniec dotyczy tego, w jaki sposób rozpoznała skargę nadzwyczajną Ziobry i skasowała jako skład orzekający (razem z ławnikiem) korzystny dla Żurka prawomocny wyrok w rozliczeniach z byłą żoną.
Sędzia zarzuca też Szczepaniec, Stępkowskiemu i Manowskiej, że podszywają się pod funkcję legalnych sędziów SN. W sprawie neo-sędzi Szczepaniec Prokuratura Krajowa wszczęła już śledztwo.
Sędzia Żurek po zmianie władzy został zrehabilitowany. Wrócił do pracy w starym wydziale. Umorzono niezasadne śledztwa w jego sprawie, wygaszane są dyscyplinarki. Sędzia obecnie jest wicedyrektorem KSSiP.
Afery
Sądownictwo
Adam Bodnar
Zbigniew Ziobro
Waldemar Żurek
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura
Sąd Najwyższy
afera hejterska
praworządność
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze