0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Adrianna Bochenek / Agencja Wyborcza.plAdrianna Bochenek / ...

Oto subiektywny wybór pięciu wyroków aktywistycznych, w których sądy wyważyły granice między prawem obywatela do protestu a prawem władzy do bycia urażonym. I ustawiły tę granicę bez lęku o to, że władza się obrazi i ukarze.

W całym kraju takich spraw są tysiące. Sama OBYpomoc, prawnicy związani z ruchem Obywateli RP, naliczyli ich prawie tysiąc. Od jesieni 2017 r. władza próbuje powstrzymać obywatelskie protesty kierując do sądów przede wszystkim sprawy wykroczeniowe. Uważa bowiem protestujących za chuliganów - władza ma tak dobrą opinię o sobie, że nie rozumie, kto inny mógłby ją krytykować.

Używa też przepisów z kodeksu karnego, jeśli już chce komuś bardzo dopiec. Albo przepisów o zniesławieniu - tak jak w klasycznych, znanych na Zachodzie SLAPPach (Strategic Lawsuits Against Public Participation – strategicznych sprawach sądowych przeciw aktywności obywatelskiej). Jak szacuje OBYpomoc, 95 proc. spraw kończy się uniewinnieniem lub umorzeniem.

Wybranie spośród z nich pięciu spraw jest decyzją naprawdę arbitralną. Nie są to sprawy statystycznie typowe - są jednak dla naszych czasów symboliczne.

Pod malowaną tęczą

Na Wielkanoc 2019 r., kiedy po zwycięstwie Rafała Trzaskowskiego w Warszawie miasto przyjęło Warszawską Deklarację LGBT+, władza PiS rozpętała w całym kraju kampanię nienawiści wobec osób nieheteronormatywnych. I wtedy w kościele w Płocku ksiądz Tadeusz Łebkowski zrobił sobie “Grób Pański”, w którym LGBT przyrównał do największych bezeceństw: hejtu, pogardy, chciwości i kradzieży.

W odpowiedzi w okolicach kościoła pojawił się wizerunek Matki Boskiej z Dzieciątkiem z tęczowymi aureolami. Oskarżone o to zostały: Elżbieta Podleśna, Anna Prus i Joanna Gzyra-Iskandar. Miały dopuścić się obrazy uczuć religijnych (art.196 kodeksu karnego, czyli o tzw. obrazę uczuć religijnych).

Nad ranem 6 maja 2019 policja zatrzymała Elżbietę Podleśną. Przeszukano jej mieszkanie, samochód, zarekwirowano sprzęt elektroniczny i wywieziono do Płocka na przesłuchanie, gdzie początkowo planowano ją zatrzymać na 48 godzin. Policjantów i prokuraturę chwalił ówczesny szef MSWiA Joachim Brudziński.

Po ponadrocznym śledztwie prokuratura przedstawiła akt oskarżenia w sprawie tęczowej aureoli. Przed sądem rejonowym a potem przed sądem okręgowym w Płocku odbyło się sześć rozpraw. Zakończyło się to wszystko uniewinnieniem – w styczniu 2022 roku Sąd stwierdził: “w żadnym wiadomym sądowi miejscu w Biblii ani w katechizmie Kościoła katolickiego nie znajduje się zapis wykluczający ze wspólnoty Kościoła osoby nieheteronormatywne".

Oraz: "Tęcza wpisana w aureolę Matki Bożej i Dzieciątka Jezus nie narusza sakralnego wizerunku".

No jasne. Bo inaczej musielibyśmy unieważnić kolędę „Mizerna cicha”

Nad nim anieli w locie stanęli I pochyleni klęczą

Z włosy złotymi, z skrzydła białymi Pod malowaną tęczą

Matka Boska z tęczową aureolą, tzw. tęczowe maryjki

Przeczytaj także:

Oczywiście na tym proces o tęczę się nie skończy - władza może jeszcze wykorzystać Sąd Najwyższy i tam złożyć kasację. Na razie jednak kolędę można śpiewać. W rubryce PLUS stawiamy plus.

Napisy „Kaci kobiet” oraz „PiS=PZPR” nie stanowią przestępstwa

Przestępstwa - nie pomyliłam się.

Władza, wściekła na krytykujące ją napisy, które od 2017 roku pojawiają się w całym kraju, wpadła na pomysł, jak karać za nie bardziej. Teoretycznie za taki antyrządowy napis można ścigać z kodeksu wykroczeń (potraktować go jako umieszczenie ogłoszenia w miejscu do tego nie przeznaczonym albo bez zgody właściciela lub zarządzającego, art. 63a). Tyle że sąd musiałby uznać jeszcze szkodliwość społeczną takiego czynu, by mówić o wykroczeniu – a karą byłaby tylko kilkuset złotowa grzywna.

Tymczasem - pomyślała władza - jeśli napisu z chodnika się nie będzie zmywać, tylko wymieni go na nowy, a plakaty nalepione na drzwi biur poselskich przedstawicieli partii rządzącej zerwie tak, żeby uszkodziła się folia z napisem "PiS” - to wysokość “szkody” znacząco wzrośnie. I będzie za nią można ścigać z kodeksu karnego za “zniszczenie cudzej rzeczy” (art. 288 kk - zagrożony karą do pięciu lat więzienia).

Napis na chodniku "PiS=PZPR"
Napis w Rzeszowie. Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl

W tym roku zakończyły się dwie tak podkręcone sprawy – jedna przed sądem okręgowym, druga aż przed Sądem Najwyższym.

Atakowane przez państwo PiS aktywistki powtarzały ten sam argument: “Jako obywatelka opozycjonistka nie mam jednak w dyspozycji niczego innego”. Napisy to jedyna rzecz, jaką dysponujemy

Bo uboga była, rąbek z głowy zdjęła,

w który Dziecię uwinąwszy, siankiem Je okryła.

(kolęda ‚Jezus Malusieńki”)

„Jebać PiS” nie jest wulgaryzmem tylko wyrażeniem adekwatnym do okoliczności

Mniej więcej w rok po protestach Strajku Kobiet w 2020 roku policja zaczęła słać do sądów sprawy wykroczeniowe o hasło “Jebać PiS”. Traktowała to jako naruszenie art. 141 kodeksu wykroczeń (Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany).

Ponieważ okrzyki te wznosiły wielotysięczne tłumy, policja radziła sobie tak, że sprawy do sądu kierowała wobec osób, których dane już miała. Bo wcześniej protestowały albo zgłosiły policji legalne zgromadzenie podając swoje dane.

Tych spraw było w całej Polsce sporo – wiele z nich nadal się toczy. Były umarzane dzięki opinii adwokata prof. Michała Romanowskiego, który sporządził ją dla swojej klientki, studentki medycyny z Gdańska Julii Landowskiej. Policja ją dopadła, bo miała jej dane – po wyroku TK Przyłębskiej przez sto dni stała z koleżankami pod biurem Pis w Gdańsku z transparentem “Zajmijcie się pandemią, wybór zostawcie kobietom”. Julia Landowska została wtedy spisana, więc kiedy policja wypatrzyła ją na wiecu w Gdańsku, złożyła wniosek o ukaranie jej za skandowane hasło.

Trzy kobiety i transparent "Zajmijcie się pandemia, wybór zostawcie kobietom"
Fot. ze zbiorów Julii Landowskiej

Prof. Romanowski przedstawił następujące argumenty: “Istota problemu prawnego sprowadza się do oceny, czy krytykowanie partii rządzącej podczas zgromadzeń spontanicznych za pomocą wulgaryzmu »Jebać PiS« oznacza używanie nieprzyzwoitych słów zagrażających moralności publicznej. Nie chodzi przy tym tylko o prawo do używania w celu krytyki obecnej partii rządzącej PiS słów »Jebać PiS«, ale także o prawo do krytyki każdej partii rządzącej podczas zgromadzeń publicznych z użyciem słowa »jebać« lub innego wulgaryzmu”.

Prof. Romanowski jest specjalistą od prawa spółek, w swojej opinii wskazał więc nie tylko, jak w zależności od kontekstu zmienia się poziom wulgarności słowa “jebać”. Zajął się też słowem “spółkować” w różnych kontekstach. Przypomniał, że brzydkich – w wyobrażeniu policji – słów używał też Jan Kochanowski. I że nie da się go ścigać, bo umarł 438 lat temu (profesor cytuje fraszkę “Na matematyka”).

Opinia prof. Romanowskiego krąży po Polsce i sądy opinię uwzględniają

Uznają argument, że język musi być adekwatny do okoliczności, a polszczyzna jest bogata.

Jednak sprawa Julii Landowskiej nadal toczy się przed sądem. Sąd wyrokiem nakazowym (bez rozprawy) ukarał ją mandatem. Landowska złożyła sprzeciw. Po nim sprawa powinna trafić na rozprawę. Ta się jednak do tej pory nie odbyła, bo do jej rozstrzygnięcia został wyznaczony neo-sędzia (osoba wskazana przez upolitycznioną neo-KRS). Zatem w sprawie politycznej miałby orzekać ktoś od władzy zależny. Landowska ze swoim obrońcą wnieśli o wyłączenie neo-sędziego ze sprawy, a sąd po pięciu miesiącach do wniosku się przychylił. Teraz trzeba wyznaczyć innego sędziego.

Sprawę tę odnotowujemy, gdyż napisała o niej 14 listopada Ewa Siemiątkowska w piśmie dla studentów prawa Uniwersytetu Columbia (“Columbia Undergraduate Law Rewiew”). W tekście “Strajk Kobiet w Polsce a legalność radykalnych form werbalnego protestu w obronie zasad demokracji” (“Poland’s Women’s Strike and the Legality of Radical Forms of Verbal Protest in Defense of Democratic Principle”) tłumaczy kolegom-studentom prawa problem, który przybrał już anglojęzyczną postać „F*** PiS”: “Istnieją podstawy, by twierdzić, że Julia Landowska została bezprawnie oskarżona, ponieważ użyte w celu ochrony demokracji i praworządności lub konstruktywnego wyrażenia opinii lub emocji wulgaryzmy nie są nieprzyzwoite, a zatem zgodne z polskim prawem”.

Tymczasem:

Bartek sobą troska ze nie ma ni włoska Na smyku na smyku

A nie myśląc wiele szast ogon kobyle Do szyku do szyku (…)

Ru ru ru stach na swoim basie Dyl dyl dyl Kuba na kiełbasie

Ha sa sa, ha sa sa

(kolęda "My też pastuszkowie")

Napis „strefa wolna od LGBT” nie znieważa tych, którzy uchwalili sobie „strefę wolną od LGBT”

Ta sprawa też zaczęła się w 2019 roku, kiedy władza zaczęła szczuć na osoby LGBT. Wspierane przez bliskie władzy stowarzyszenie Ordo Iuris samorządy zaczęły sobie uchwalać, że są “strefami wolnymi od LGBT”. Aktywista Bart Staszewski postanowił pokazać lokalnym społecznościom, co taka uchwała naprawdę oznacza dla osób LGBT tam żyjących. Przykręcał do tablicy z nazwą miejscowości tablicę “Strefa wolna od LGBT” i robił sobie zdjęcie.

Akcja obiegła świat. Samorządy się oburzyły. Bo przecież choć uchwaliły “strefy wolne od LGBT”, to nie w takim sensie, by kogoś stamtąd wypędzać. W ogóle szczucie miało się zatrzymać w strefie niedopowiedzeń, gdzie niby coś jest nie za bardzo, ale też i czepiać się o to nie ma jak.

Staszewski na to nie pozwolił. Stał się więc celem hejterskiego ataku ze strony mediów rządowych (wytoczył za to sprawę TVP, dokumentując dokładnie, co go spotkało). Jednocześnie samorządy zaczęły go pozywać o naruszenie dóbr osobistych. Taką sprawę przegrała np. w 2022 r. gmina Niebylec

A z uchwałami “o strefach wolnych” rozprawił się w 2022 r. ostatecznie Naczelny Sąd administracyjny. Zaś samorządy, które się z tego nie wycofały, straciły unijne fundusze. Bowiem podstawą do dzielenia się pieniędzmi unijnymi jest zakaz dyskryminacji. Proste.

Dlatego też:

View post on Twitter

Gdy na świat przybywasz, Grzechy z niego zmywasz,

A na zmycie tej sprośności, Gorzkie łzy wylewasz.

(kolęda „Ach ubogi żłobie")

Kukła kobiety oblana krwią i napis „Macie krew na rękach” nie jest wykroczeniem, nawet jeśli jest pod biurem posła Macierewicza

“Przygotowałyśmy kukłę w kształcie kobiety w ciąży, przykułyśmy ją biało-czerwonym łańcuchem do pręgierza, a kredą w sprayu napisałam «Macie krew na rękach». Do tego jeszcze oblaliśmy chodnik sztuczną krwią aż pod drzwi biura PiS”. Tak wyglądał jeden z happeningów po wyroku TK Przyłębskiej i po informacjach o śmierci kobiet, którym ze względu na dobro obumierającej ciąży lekarze odmówili pomocy.

Ten protest był akurat w Piotrkowie Trybunalskim. Policja skierowała sprawę wykroczeniową do sądu (sztuczna krew była jej zdaniem ogłoszeniem umieszczonym w miejscu do tego nieprzeznaczonym)

Sąd w Piotrkowie w 2022 roku po prostu sprawę umorzył. I wyjaśnił policji, co to jest wolność słowa, i że jest wartością wyżej chronioną niż dobrostan chodnika pomazanego zmywalną substancją. Napisał, że policja próbuje wykorzystać przepis z czasów stanu wojennego do tłumienia wolności słowa.

Sąd napisał:

“W (…) przepisie [art. 63 a kodeksu wykroczeń – red] chodzi przecież o przeciwdziałanie samowolnym zachowaniom naruszającym estetykę przestrzeni publicznej i szpecącym ją. Zmywalna substancja nie niszczy krasy trotuaru i nie zeszpeci go trwale – nie może więc być dobrem nadrzędnym w stosunku do wolności słowa i prawa do protestu.

Napisanie hasła na chodniku łatwo zmywalną substancją stanowi przejaw mało inwazyjnych i wyjątkowo pokojowych sposobów na wyrażanie swoich poglądów i przekonań w przestrzeni publicznej. Trzeba też było mieć na uwadze, że przepis art. 63a kw wprowadzony został przez dawny reżim komunistyczny w tzw. stanie wojennym w celu uniemożliwienia (czy utrudnienia) obywatelom walki politycznej. (…) Instrumentalizacja stosowania rzeczonego przepisu i de facto powrót do pierwotnego ratio legis, w demokratycznym państwie prawa nie może mieć miejsca.

Zaprezentowane stanowisko zgodne jest z poglądami judykatury: Sądu Najwyższego i sądów powszechnych (m.in. SR w Bełchatowie i sądów warszawskich) (…)”.

Podnieś rękę, Boże Dziecię Błogosław Ojczyznę miłą!

W dobrych radach, w dobrym bycie Wspieraj jej siłę swą siłą

Dom nasz i majętność całą I wszystkie wioski z miastami

(Kolęda „Bóg się rodzi")

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze