0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.plFot. Agnieszka Sadow...

Minął pierwszy tydzień oficjalnej kampanii przed wyborami prezydenckimi, choć wszyscy mamy przecież wrażenie, że trwa ona w najlepsze przynajmniej od pół roku, zlewając się dodatkowo w jeden nieustanny polityczno-wyborczy ciąg trwający od wiosny 2023.

Stąd, mimo że wybory prezydenckie zawsze budzą największe społeczne emocje, jako wciągający medialny spektakl formalnie utrzymany na skrzyżowaniu reality show i konkursu Eurowizji, na razie dominuje raczej poczucie pustego rytuału, znudzenia i zmęczenia. Znudzeni są obywatele, a na zmęczonych wyglądają wszyscy bez wyjątku kandydaci i kandydatki, łącznie z pozującym na strongmana i najmniej wymiętoszonym poprzednimi kampaniami Karolem Nawrockim, który beznamiętnie deklamuje robotyczne formułki o miłości do Polski, ożywiając się jedynie na wspomnienie Romana Dmowskiego i zakazu aborcji.

Jeśli coś wzbudziło ekscytację przynajmniej części opinii publicznej, to dwa fenomeny związane z Rafałem Trzaskowskim: po pierwsze, przemiana wizerunku kandydata Koalicji Obywatelskiej, a po drugie, kilka słabszych sondaży dla prezydenta Warszawy. Czy drugie wynika z pierwszego i czy w ogóle ma to jakieś znaczenie? Spróbujmy się nad tym zastanowić.

„Tydzień, jakiego nie było” to cotygodniowy newsletter OKO.press, który jako pierwsi otrzymują posiadacze konta TWOJE OKO. By zarejestrować się za darmo i założyć konto, KLIKNIJ TUTAJ.

Rafał Trzaskowski, czyli polski polityk z Polski

To niezaprzeczalny fakt: Rafał Trzaskowski na naszych oczach zmienia z polityka liberalno-lewicowego w polityka polskiego.

Polityk polski nieodmiennie przepasany musi być mentalnym wąsem niczym biało-czerwoną szarfą i przepełniony narodowym, konserwatywnym zdrowym rozsądkiem (złośliwie nazywanym czasami chłopskim rozumem), podnosić musi do rangi dzieła sztuki wyborne wprost smaki polskiej kuchni oraz ogniście zapewniać, że jedynym serem, jaki spożywa, jest bryndza podhalańska, a nie jakieś tam francuskie, zapleśniałe wynalazki.

No i disco polo pod tupanie mokasynem musi mu podchodzić, żeby nie wyszedł polityk polski na bufona, który się ponad lud wywyższa.

Przepoczwarzanie się Rafała Trzaskowskiego w polityka polskiego jest stopniowe, ale zauważalne, co Piotr Pacewicz w OKO.press nazwał “na-prawą” kandydata. Cały proces rozpoczął się już 7 grudnia od przemówienia na konwencji w Gliwicach, po którym pisaliśmy tak: “Żadnych liberalno-lewicowych mrzonek, praw migrantów na granicy, ani słowa o Ukraińcach w Polsce, o LGBT, o Kościele, o UE w stylu Trumpa... Trzaskowski sformatowany wg prawicowego ducha czasu”.

Ostatnio prezydent Warszawy dołożył do tego opowieści o patriotyzmie gospodarczym, wyraził też poparcie dla pomysłu Władysława Kosiniaka-Kamysza, by edukacja zdrowotna, w tym seksualna, była w szkołach przedmiotem dobrowolnym, sprzeciwił się umowie Unii Europejskiej z krajami Mercosuru i spotkał się z Zenonem Martyniukiem, ulubioną gwiazdą disco polo byłego szefa TVP Jacka Kurskiego. Dołożył też do tego granie na antyukraińskich emocjach i zaapelował do rządu o zaostrzenie zasad wypłacania 800 plus dla Ukrainek i Ukraińców, odwołując się do opowieści o obcokrajowcach siedzących na socjalu.

Wszystko to wśród części liberalno-lewicowej opinii publicznej wywołało reakcję, którą w odniesieniu do znanego mema zwykło nazywać się “zdziwionym pikaczu”. Posypały się zarzuty, że Trzaskowski w nowej roli jest nieautentyczny, zawodzi swoją naturalną grupę zwolenników, a to z kolei może skutkować ryzykiem demobilizacji tej grupy wyborców – zwracaliśmy na to uwagę również w OKO.press.

Ale można też spojrzeć na to z drugiej strony: w 2020 roku Rafał Trzaskowski był sobą, był naturalny i autentyczny jak polski serek wiejski oraz obywatelski i liberalno-lewicowy jak z podręcznika Georga Sorosa. No fajny, naprawdę fajny był to kandydat.

Z tym że miał jeden drobny feler: przegrał wybory.

Teraz najwyraźniej chce za wszelką cenę wygrać, z czego można mu oczywiście czynić zarzut, ale czy warto?

Pytanie o jakość i skalę metamorfozy Trzaskowskiego

Jeśli popatrzymy na zwycięskich kandydatów z przeszłości, zazwyczaj również dokonywali w kampanii jakiegoś przepoczwarzenia, które zaskakiwało ich przeciwników.

W 1995 roku Lech Wałęsa chciał prowadzić kampanię przeciwko Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, wzbudzając lęk, że w razie zwycięstwa ówczesny szef postkomunistycznego SdRP zrobi z Polski PRL-bis. Tymczasem Kwaśniewski skutecznie uciekł do przodu, przedstawiając się jako kandydat europejski, centrowy, ponad historycznymi podziałami, zamykający symbolicznie pierwszy etap transformacji ustrojowej i myślący już wyłącznie o przyszłości. Kwaśniewskiemu wizerunkowo było wtedy o wiele bliżej do Tony’ego Blaira, który właśnie obejmował rządy w brytyjskiej Partii Pracy, niż do komunistycznego aparatczyka. To Wałęsa wyglądał przy nim jak relikt przeszłości, nie odwrotnie.

Podobnie w 2005 roku Donalda Tuska zaskoczył zwrot Lecha Kaczyńskiego, który z prawicowego szeryfa i kandydata właściwie tylko jednego tematu, czyli walki z przestępczością i szemranymi układami IIIRP, przekształcił się sprawnie w lewicującego populistę, by zdobyć głosy wyborców Andrzeja Leppera.

Z kolei w 2015 roku Andrzej Duda zdołał wizerunkowo bardzo sprawnie odciąć się od balastu Prawa i Sprawiedliwości, chowając głęboko tożsamość klasycznie prawicowego polityka, za to eksponując ideową przezroczystość, młody wiek i nadzieje na nowe otwarcie w polskiej polityce, co kompletnie sparaliżowało kampanię Bronisława Komorowskiego, który zauważył, co się stało dopiero po wynikach pierwszej tury, kiedy było już za późno na jakąkolwiek reakcję.

Oczywiście powstaje pytanie o jakość i skalę metamorfozy Trzaskowskiego, ale samo założenie jego sztabu nie jest od rzeczy, choć jest podszyte pragmatyzmem na granicy cynizmu: że tak czy siak podstawowa baza wyborcza Koalicji 15 października zamknie oczy, będzie myśleć o Polsce i zagłosuje na niego w drugiej turze, a każde sto tysięcy zdemobilizowanego elektoratu Konfederacji i bardziej prawicowej części PSL-u oraz Polski 2050 to czysty wyborczy zysk. Sensowny wydaje się także pomysł, żeby kandydat zmieniał się już od początku kampanii, co minimalizuje ryzyko panicznych i desperackich ruchów na jej finiszu.

Ma to sens.

To wszystko nie znaczy oczywiście, że obywatelki i obywatele nie powinni wymagać od polityków wierności poglądom, a media przestać punktować niespójności i radykalne wolty w poglądach kandydatów. Wręcz odwrotnie – należy to robić bardzo skrupulatnie, na tym polega zdrowa debata publiczna w demokratycznym społeczeństwie. Ale technologia wyborcza jest nieubłagana: startuje się po to, aby wygrać lub zdobyć najlepszy możliwy wynik. Z tego kandydaci i kandydatki będą rozliczani dzień po wyborach.

Jak mawiają komentatorzy piłkarscy, wynik pójdzie w świat, o stylu nikt nie będzie pamiętał.

Czy Trzaskowski runął w sondażach?

No dobrze, powiecie, może i to wszystko jest logiczne, ale Trzaskowskiemu spada w sondażach, baza wyborcza się od niego odwraca! Cóż, i tak i nie.

Rzeczywiście, zwłaszcza styczniowe badanie pracowni Opinia24, w którym poparcie dla prezydenta Warszawy spadło w ciągu miesiąca o prawie 9 pkt. proc., w tym aż o 14 pkt. proc. wśród kobiet, może być traktowane jako dzwonek alarmowy. Ale nawet w tym badaniu w hipotetycznej drugiej turze Trzaskowski utrzymuje niemal 9 pkt. przewagi nad Karolem Nawrockim.

Na drugą nóżkę – w opublikowanym w piątek 17 stycznia badaniu Ipsos, w pierwszej turze Trzaskowski ma aż 10 pkt. proc. przewagi nad Nawrockim (32:22), a w hipotetycznej dogrywce ta przewaga rośnie aż do 13 pkt. proc. na korzyść Trzaskowskiego (42:29).

Jaki z tego morał? Przede wszystkim taki, żeby jeszcze co najmniej przez kilka tygodni nie dać się wciągnąć w sondażową młóckę nagłówków, którymi będą was karmić media. Ci wyborcy, którzy w rzeczywistości zdecydują w czerwcowej drugiej turze o wyniku wyborów, nawet jeszcze nie zdążyli się tymi wyborami zainteresować, a o samej kampanii słyszeli piąte przez dziesiąte.

Od drugiej połowy lutego można będzie już z większym zainteresowaniem patrzeć w sondaże, kampania wejdzie w bardziej zaawansowaną fazę, a letni wyborcy, którzy nie interesują się na co dzień polityką, zaczną zwracać na nią uwagę, co może mieć wpływ na wyniki badań. Na razie jednak zalecamy spokój i szklankę zimnej wody na schłodzenie emocji.

Czego nie powinniście przegapić?

W środę 15 stycznia nadeszła do nas długo wyczekiwana wiadomość: Hamas i Izrael zgadzają się na zawieszenie broni, co rodzi nadzieję na zamrożenie krwawego konfliktu. Podstawowe założenia wynegocjowanego porozumienia to:

  • pierwsza faza implementacji umowy trwać będzie sześć tygodni,
  • w tym czasie siły izraelskie stopniowo będą wycofywać się z Gazy,
  • Hamas uwolni przetrzymywanych izraelskich zakładników w zamian za uwolnienie palestyńskich więźniów przetrzymywanych w Izraelu,
  • mieszkańcy północnej Strefy Gazy będą mogli wrócić do swoich domów.

Implementacja porozumienia napotka na pewno jeszcze na wiele przeszkód, ale to pierwsza pozytywna wiadomość z tego regionu od wielu, wielu miesięcy. Zwłaszcza że w niedzielę o godz. 11:15 czasu lokalnego w niedzielę (10:15 czasu polskiego) porozumienie w praktyce weszło w życie, a pierwsze ciężarówki z pomocą humanitarną już wjechały do Gazy.

Joe Biden w swoim ostatnim przemówieniu z Gabinetu Owalnego ostrzegł Amerykanki i Amerykanów przed „potencjalnym powstaniem kompleksu technologiczno-przemysłowego, który może stanowić realne zagrożenie również dla naszego kraju”. „Dziś w Ameryce kształtuje się oligarchia skrajnego bogactwa, władzy i wpływów, która dosłownie zagraża całej naszej demokracji, podstawowym prawom i wolnościom” – mówił w pożegnalnym przemówieniu prezydent USA. Przetłumaczone na język polski wystąpienie przeczytacie w całości w OKO.press.

We wtorek 14 stycznia poznaliśmy raport zespołu 10 prokuratorów opisujący 200 śledztw z czasów PiS, w których stosowano polityczne naciski, ścigano obywateli, polityków, sędziów i chroniono swoich ludzi. OKO.press opisało wszystkie śledztwa ze specjalnego reportu.

W niedzielę 19 stycznia TikTok został zablokowany w Stanach Zjednoczonych. Choć mogłoby się wydawać, że to spełnienie marzeń prezydenta elekta Donalda Trumpa, okazuje się, że to właśnie on stał się teraz najzacieklejszym obrońcą chińskiej platformy. Opisujemy, jak do tego doszło, o TikToku posłuchacie też w podcaście OKO.press, w rozmowie Miłady Jędrysik z Maciejem Grzenkowiczem.

Ministerstwo Edukacji Narodowej ugięło się pod konserwatywną agendą i ogłosiło, że edukacja zdrowotna, przedmiot, który we wrześniu 2025 roku zastąpi katolickie wychowanie do życia w rodzinie, nie będzie obowiązkowy. Prawica podnosiła, że elementy programu, które dotyczą seksualności, są niedostosowane do wieku i demoralizujące. Edukację zdrowotną za niezgodną z konstytucją uznała Konferencja Episkopatu Polski.

Poznaliśmy wreszcie nowego ministra nauki, to Marcin Kulasek z Nowej Lewicy. Przedstawiamy polityczne kulisy tej nominacji. Z naszego tekstu dowiesz się, dlaczego to właśnie Kulasek został ministrem, dlaczego ten resort to pole minowe dla polityków i dlaczego spadła w Nowej Lewicy pozycja Agnieszki Dziemianowicz-Bąk...

;
Na zdjęciu Michał Danielewski
Michał Danielewski

Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze