0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

MSZ wezwał na dywanik ambasadora Marka Brzezińskiego (na zdjęciu), aby rząd USA powstrzymał TVN (którego właścicielem jest amerykański koncern Warner Bros. Discovery) przed napadaniem na Naszego Świętego Polaka Jana Pawła II i tym samym przed osłabianiem zdolności obronnych Rzeczypospolitej Polskiej. Jest to oczywistym wyrazem troski rządu o dobro narodu. Można się tylko dziwić, że nastąpiło to tak późno, po nieudanej próbie najprostszego rozwiązania, czyli zabrania TVN 24 koncesji. Opozycja i jej media zablokowały – jak to nazwały – Lex TVN, ale tym samym opowiedziały się za osłabianiem Ojczyzny, czyli za Lex Putin.

W związku z działaniami jednej ze stacji telewizyjnych, będącej inwestorem na polskim rynku, MSZ zaprosiło ambasadora Stanów Zjednoczonych.

MSZ uznaje, że potencjalne skutki tych działań są tożsame z celami wojny hybrydowej mającej na celu doprowadzenie do podziałów i napięć w polskim społeczeństwie.

W związku z tym, MSZ zaprosiło Ambasadora Stanów Zjednoczonych, aby poinformować o zaistniałej sytuacji i jej konsekwencjach w postaci osłabienia zdolności Rzeczypospolitej Polskiej do odstraszania potencjalnego przeciwnika i odporności na zagrożenia

Przeczytaj także:

Pomysł tego żartobliwego tekstu nasunęły nam informacje, że niektórzy ambasadorzy w Warszawie dzwonią do ambasadora USA Marka Brzezinskiego i żartują z niego, że to on pierwszy z krajów zachodnich trafił na dywanik w polskim MSZ. Chodziło nam też po głowie słowo „dyplomatołki”, którego używał Władysław Bartoszewski

Imponujący akt dyplomacji, jakim było to wezwanie ambasadora największego światowego mocarstwa, pozwala mieć nadzieję, że Brzezinski będzie tylko pierwszym z serii. Polski rząd przystępuje do realizacji programu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości, a zwłaszcza obietnicy, że partia zerwie z „polityką klientelizmu swoich poprzedników, której założeniem głównym było nie narażać się silnym”.

Rząd odrzuca „naiwność w postrzeganiu Unii Europejskiej (euroentuzjazm)” i stawia na „rozbudowę partnerstwa strategicznego między Polską a USA”. Ale nawet zaprzyjaźnione mocarstwo trzeba zdyscyplinować, gdy taki na przykład reportaż Marcina Gutowskiego „Franciszkańska 3” narusza narodowe bezpieczeństwo.

Prawo i Sprawiedliwość stawia sobie przecież trzy główne cele:

  1. zapewnienie wysokiego statusu Polski w środowisku międzynarodowym;
  2. zapewnienie Polsce podmiotowości w polityce zagranicznej i obronnej;
  3. budowa zdolności Polski do obrony i współdziałania sojuszniczego.

Z każdym z tych celów amerykańska Telewizja TVN igra sobie dzień w dzień, a teraz podmywa najważniejszy fundament naszej obronności – siłę duchową Świętego Jana Pawła II i wywołuje „wojnę hybrydową”, która ma Polaków podzielić.

Perfidny plan.

Rząd mógł zareagować już po wcześniejszym hybrydowym ataku przy pomocy reportażu „Don Stanislao”, który miał dowodzić, że Jego Eminencja Ksiądz Kardynał Stanisław Dziwisz, papieski serdeczny druh, miał tuszować co najmniej sześć „afer pedofilskich”. Rząd Mateusza Morawieckiego mógł reagować, ale wykazał się cierpliwością. Teraz miarka się przebrała, czyli mówiąc po angielsku, żeby lepiej zrozumieli „enough is enough”.

Zaproponowaliśmy Polakom nową politykę zagraniczną i obronną różniącą się w najważniejszych jej aspektach od „systemu PO–PSL”. Chodziło o: założenia, wartości, cele, środki.

Odrzuciliśmy: klientelizm nazwany „płynięciem w głównym nurcie”, oznaczający nierespektowanie oczywistych interesów Polski; naiwność w postrzeganiu Unii Europejskiej (euroentuzjazm), sprowadzającą się do podporządkowania silniejszym państwom europejskim i zabiegania o kariery międzynarodowe dla polityków PO; pasywną politykę środkowoeuropejską i wschodnią połączoną z resetem w stosunkach z Rosją; rozluźnianie więzi sojuszniczych ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki na rzecz mniemania, że odpowiedzialność za bezpieczeństwo Polski przejmie Unia Europejska zdominowana przez Niemcy (mowa „berlińska” R. Sikorskiego i nagrane na taśmach jego wypowiedzi) oraz oparta na współpracy niemiecko-francuskiej; pedagogikę wstydu wobec naszej przeszłości prowadzącą do relatywizmu historycznego w odniesieniu do prawdy o II wojnie światowej. Nasze odrzucenie wynikało z przesłanek zarówno aksjologicznych, jak i pragmatycznych. Taka polityka była w kolizji z polskością i prawdą oraz przynosiła straty na arenie międzynarodowej, osłabiając potencjał polityczny Polski (...)

Centrum naszej działalności są racja stanu, polskie interesy narodowe i podmiotowość Polski. Nadaliśmy w polityce zagranicznej priorytet, tak jak śp. Prezydent Lech Kaczyński, czterem obszarom – polityce bezpieczeństwa, polityce środkowoeuropejskiej, polityce energetycznej oraz polityce pamięci odwołującej się do czterech idei – suwerenności, wolności, solidarności i prawdy.

Wychodząc z przesłanek realistycznych i przywiązania do prawdy, połączyliśmy w naszej polityce zagranicznej dwa wymiary: aksjologiczny i pragmatyczny. Odeszliśmy od polityki wtórnej i peryferyjnej, podporządkowanej silniejszym państwom. Zarazem postawiliśmy przed naszą dyplomacją ambitne i perspektywiczne cele, oczekując jednocześnie skutecznej realizacji interesów Polski w stosunkach dwustronnych oraz w organizacjach międzynarodowych.

Przyjęliśmy, że obowiązkiem rządu Polski tworzonego przez Prawo i Sprawiedliwość jest formułowanie własnej koncepcji polityki zagranicznej, w której wyznacza się suwerennie pola działania w środowisku międzynarodowym oraz cele polityczne i interesy narodowe. Realnym i symbolicznym przedsięwzięciem pokazującym zmianę polityki zagranicznej Polski jest przekop Mierzei Wiślanej – decyzja podjęta suwerennie przez rząd Polski.

Rząd Prawa i Sprawiedliwości postanowił zdecydowanie reagować na wszelkie kłamstwa i negatywne stereotypy o naszym państwie i narodzie. Wielokrotnie w przeszłości państwo polskie – ofiara niemieckiego nazizmu i sowieckiego komunizmu, było przedstawiane jako współsprawca zbrodni dokonanych w II wojnie światowej. Nie tylko zerwaliśmy z polityką milczenia i wstydu, ale zaczęliśmy prowadzić zdecydowaną politykę kształtowania pozytywnego wizerunku Polski na arenie międzynarodowej.

Najważniejszym zamierzeniem Prawa i Sprawiedliwości w polityce zagranicznej i obronnej jest kontynuacja na arenie międzynarodowej działań podejmowanych przez oba gabinety: Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. Chcemy nadal realizować trzy cele: 1) zapewnienie wysokiego statusu Polski w środowisku międzynarodowym – regionalnym, kontynentalnym i globalnym; 2) zapewnienie Polsce podmiotowości w polityce zagranicznej i obronnej na wszystkich płaszczyznach i wymiarach; 3) budowa zdolności Polski do obrony i współdziałania sojuszniczego.

Ambasada USA i jej media od dawna sieją wiatr i musiały w końcu zebrać burzę.

Nawet w czasach prawdziwego przyjaciela Polski, czyli Donalda Trumpa, jego ambasadorka wtrącała się w polskie media i usiłowała podważać starania redaktora Tomasza Sakiewicza, aby Polska pozostała „strefą wolną od LGBT”, co przecież także miało na celu umacnianie obronności.

Ambasador Holandii następny w kolejce

Niezrozumiałe jest tylko, dlaczego MSZ tak długo zwleka z wezwaniem ambasadora Królestwa Niderlandów. Przecież książka holenderskiego dziennikarza Ekkego Overbeeka „Maxima culpa. Jan Paweł II wiedział” (premiera 8 marca 2023, cztery dni po reportażu w TVN - przypadek?) to równie fundamentalne uderzenie w zdolności Polski do obrony i współdziałania sojuszniczego (zwłaszcza z Holandią, o ile nie odetnie się od Overbeeka).

Ambasador Holandii Daphne Bergsma (kobieta!) mógłby się pokrętnie tłumaczyć, że książka ukazuje się w polskim wydawnictwie, ale nikogo nie zmyli. Ten sam Holender Overbeek, ulokowany w naszym kraju jako tzw. korespondent m.in. lewackiego pisma „Trouw” („Wierność”), jest zadaniowany co najmniej od 2013 roku, kiedy ukazał się jego pierwszy paszkwil „Lękajcie się. Ofiary pedofilii w polskim kościele mówią”.

Przy okazji można połajać ambasador Holandii za działalność niejakiego prof. Johna Mirijina, który od lat „walczy o praworządność w Polsce”, i ogólnie za postawę parlamentu holenderskiego, który chętnie staje na czele nagonki na nasz kraj pod tym samym pretekstem.

Ten sam Mirijn był jednym z inicjatorów skandalicznego pozwania do TSUE Rady Unii Europejskiej za akceptację polskiego KPO, bo rzekomo nie gwarantuje on przywrócenia praworządności w Polsce.

A kiedy ambasador Niemiec?

Powodów wezwania Thomasa Baggera jest tyle, że „niemiecki dywanik” musi potrwać i trzeba będzie zaplanować przerwę na lunch z tradycyjną polską kuchnią – rosołem na kurze, kotletem schabowym z zestawem surówek i kompotem ze śliwek.

Niemcy zupełnie bezczelnie próbowały osłabić nasze zdolności obronne, wciskając Polsce na granicę z Ukrainą baterie rakiet „Patriot”. Pan Prezes Jarosław Kaczyński mówił przecież jasno, że „dotychczasowa postawa Niemiec nie daje żadnych podstaw do tego, żeby sądzić, że oni zdecydują się na ingerencję, na to, żeby strzelać do rakiet rosyjskich”. Tylko bardzo naiwni ludzie wierzą, że niemiecki żołnierz zastosuje się do art. 5 Traktatu o NATO i będzie bronił Polski. Pan Prezes już w 2014 roku stwierdzał jasno, że „nie życzyłby sobie wojsk niemieckich na polskim terytorium. Przynajmniej siedem pokoleń musi minąć, zanim to będzie dopuszczalne”.

I co? Rakiety Patriot z niemiecką obsługą są wprowadzane na polskiej granicy, a żołnierze Bundeswehry stacjonują w różnych miejscach naszego kraju.

Jak się z tego wytłumaczy ambasador Niemiec?

A jak się wytłumaczy z bezczelnej noty, którą rząd Niemiec wysłał w odpowiedzi na żądanie reparacji za II wojnę światową? Na uzasadnienie naszych roszczeń Polska (w osobie niestrudzonego posła Arkadiusza Mularczyka) poświęciła lata i wyliczyła je na sumę 6 bilionów 200 mld złotych, a niemiecka nota liczy 7 akapitów! I zawiera - jak podał polski MSZ, zdanie jak splunięcie w twarz polskiego patrioty: „Według Rządu RFN sprawa reparacji i odszkodowań za straty wojenne pozostaje zamknięta, Rząd RFN nie zamierza podejmować negocjacji w tej sprawie”.

Jak tak można? To przecież oznacza odrzucenie polskiej podmiotowości! Chociażby za pracę posła Arkadiusza należałby się jakiś zwrot.

Polski rząd zagroził Niemcom ofensywą dyplomatyczną w Ameryce. To kolejny majstersztyk, bo wcześniej zbesztaliśmy USA za wojnę hybrydową, jaką wznieca TVN. Ta elastyczność aż zapiera dech. To może w rozmowie z ambasadorem Niemiec poszukać też sojuszu w sprawie TVN?

Po lunchu należałoby zapytać ambasadora, jak wytłumaczy fakt, że za sprawą Niemiec Polska nie dostaje środków UE, które się nam należą. To akurat po imieniu nazwał Pan Minister Zbigniew Ziobro: „ustępstwa wobec cynicznych, zdeterminowanych, głównie niemieckich polityków, bo to oni odgrywają wiodącą rolę, zakończą się zwiększoną presją, szantażem, kolejnymi matactwami i w konsekwencji będziemy okradani”.

Gdyby Pan Ambasador próbował argumentować, że to zdanie odrębne partnera koalicyjnego PiS, trzeba mu rzucić w twarz zdanie Pana Prezesa: „zagrożeniem dla prawdziwego rozwoju Polski są dążenia Brukseli, a w rzeczywistości Berlina do ograniczenia naszej suwerenności, a tym samym do zahamowania naszego niezależnego rozwoju”.

Belgowie i Finowie – zagrażają demograficznej racji stanu

W kolejce na dywanik MSZ niech ustawiają się już Ambasadorzy Belgii Rik Van Droogenbroeck oraz Finlandii Päivi Maarit Laine (kolejna kobieta!).

A jakby się Belg dziwił, że „nie rozumie, panie ministrze, w jakim celu”, to od razu trzeba zacytować: „Dostęp do aborcji jest podstawowym prawem, które musi zapewnić każde demokratyczne państwo. Prawo to pozwala kobietom swobodnie rozporządzać swoim ciałem, aby chronić ich zdrowie i nie być zmuszanymi do rezygnowania ze swoich możliwości”. I zapytać, kto to powiedział (sekretarz stanu ds. równości płci w belgijskim rządzie Sarah Schlitz w czerwcu 2022 roku) i jaki kraj miała na myśli ta pani?

Poza słowami Belgia w 2021 i 2022 roku płaciła Polkom za aborcje!

Także parlament Holandii przyjął uchwałę, która pozwalała finansować aborcję Polek z budżetu państwa. Ale to już byłoby za dużo na jednego holenderskiego ambasadora, więc aborcję można mu odpuścić. Chociaż... w styczniu 2023 roku do Polski przybyła dyrektorka kliniki aborcyjnej z Heemstede, Femke van Straaten. W Sejmie szkalowała polską ochronę zdrowia i twierdziła, że w zastępstwie polskich władz umożliwia Polkom pochowanie płodów po aborcji.

Kolejna chętna do wspierania mordowania polskich dzieci to premierka Sanna Marin. „Rząd Finlandii chce pomóc Polkom w dostępie do ich podstawowych praw”, napisał Biedroń po spotkaniu z nią. Na szczęście Marin zapowiedziała rezygnację ze stanowiska, ale ambasadora wezwać można tak czy owak.

Ambasador Japonii czy Wielkiej Brytanii, a najlepiej obaj

Odmowa uznania polskiej podmiotowości ze strony Komisji Europejskiej polega na tym, że Polska jest dobra, kiedy pomaga Ukrainie, ale nie wolno jej decydować o własnych pieniądzach, które nam się należą z Funduszu Odbudowy UE. I oto we wrześniu 2022 roku w komentarzu redakcyjnym „Financial Times” staje na antypolskiej pozycji. Zachwyca się grą KE z polskim rządem (nazywa to „napinaniem mięśni i obserwowaniem reakcji”), a potem doradza bez najmniejszej żenady: „Bruksela powinna trzymać się obranego kursu. Istnieje pokusa, by unikać konfrontacji [z Polską] w czasie, gdy wróg zewnętrzny próbuje podzielić Europę. Byłby to błąd. Zewnętrzne zagrożenie dla liberalno-demokratycznego modelu Europy sprawia, że tym ważniejsze jest, by nadal twardo stawiać czoła zagrożeniom wewnętrznym”.

Polska zostaje tu opisana jako zagrożenie wewnętrzne i przyrównane do Rosji Putina!

Takich „dziennikarskich opinii” w „Financial Times” są dziesiątki. Co na to powie ambasador... Jest tylko problem - który. Bo właścicielem dziennika jest od 2015 roku japońska grupa medialna Nikkei, więc należałoby wezwać ambasadora Japonii Akio Miyajimę. Ale pismo ukazuje się (i to od 1888 roku) w Londynie, więc na dywaniku MSZ powinna pojawić się także ambasadorka Wielkiej Brytanii Anna Louise Clunes (tak, znowu kobieta!)...

Może wezwać i ją, i jego na dywanik w MSZ, zareagować mogą przecież oba rządy.

Ambasador Norwegii za ingerencję w polskie NGO'sy

Ambasador Norwegii powinien wylądować na dywaniku MSZ już w maju 2017 roku, kiedy Polski rząd w trosce o autentyczne polskie NGO'sy chciał w osobie Pana Ministra Piotra Glińskiego rozdzielać tzw. fundusze norweskie. Premier kobieta Erna Solberg wygłosiła wtedy zdanie, z którego trzeba się wytłumaczyć „Nie możemy dopuścić, by rządy Polski i Węgier otrzymały kontrolę nad pieniędzmi na cele społeczne. Musimy być pewni, że niezależne organizacje rozdzielają te środki. Nie możemy w żadnym przypadku odstąpić od naszych zasad. Zadaniem Norwegii jest zapewnienie, by środki były zarządzane przez organizacje niezależne od władz państwowych”.

Także w 2019 roku rząd Norwegii odmówił uznania podmiotowości ministrowi Glińskiemu i Polsce w ogóle. Co na to powie ambasador Anders H. Eide? Jak wytłumaczyć ten fakt bezprzykładnej ingerencji w polskie sprawy? Czy polski rząd próbuje narzucać rządowi Norwegii, jak ma wspierać norweskie organizacje społeczne?

Przykładem wojny hybrydowej z Polską jest też działanie niejakiej posłanki Jette F. Christensen, która w 2021 roku zgłosiła „Iustitię” do Pokojowej (!) Nagrody Nobla, choć to grono sędziów w obronie swoich przywilejów zaciekle zwalcza polskie legalne władze.

Ambasador Portugalii i wszyscy pozostali z UE. Na dywanik za tamtego Tuska

Skoro już cofamy się w przeszłość, należałoby wezwać ambasadorów wszystkich co do jednego państw Unii Europejskiej za skandaliczne głosowanie na Przewodniczącego Rady Europejskiej w marcu 2017 roku. 27 państw członkowskich zignorowało zgłoszenie przez Polskę wybitnego kandydata Pana Jacka Saryusza-Wolskiego i oddało głos na Donalda Tuska. Pomijając już „walory” tego kandydata, stanowiło to oczywiste naruszenie statusu Polski jako suwerennego państwa, które ma prawo decydować w pierwszej kolejności o swoich własnych obywatelach.

Na zdjęciu: Ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Mark Brzezinski przemawia podczas wizyty prezydenta USA Joe Bidena w Warszawie.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze