0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Zrzut ekranu FpF TVN24Zrzut ekranu FpF TVN...

Były sędzia TSUE i były prezes TK, prof. Marek Safjan – na zdjęciu u góry – w wywiadzie dla OKO.press ocenia głośną decyzję prezydenta Karola Nawrockiego ws. odmowy powołania 46 sędziów, nominowanych przez nielegalną neo-KRS.

Ta decyzja Nawrockiego wywołała polityczną burzę i pytania o konstytucyjne uprawnienia prezydenta. Czy może korzystać z nich w sposób dowolny, bez żadnego uzasadnienia. I używać ich, by torpedować działania rządu i proces przywracania praworządności.

Nawrocki wprost powiedział, że nie będzie powoływał na wyższe stanowiska sędziowskie w sądach sędziów, którzy wykonują wyroki ETPCz i TSUE oraz bronili praworządności. Jego kancelaria w sposób niedopuszczalny sprofilowała też sędziów pod kątem uznawania wyroków ETPCz i TSUE.

Pytamy też prof. Safjana, czy ustawa praworządnościowa ws. cofnięcia neo-sędziów na poprzednie stanowiska, którą przedstawił minister sprawiedliwości Waldemar Żurek, jest zgodna z Konstytucją i opinią Komisji Weneckiej.

Bo m.in. RPO zarzucał, że nie jest. Pytamy też, co jeszcze trzeba zrobić, by wykonać wyroki ETPCz i TSUE dotyczące wymiaru sprawiedliwości. I czy jest inny sposób na rozwiązanie statusu neo-sędziów oraz, czy w ogóle są oni sędziami.

Prof. Safjan mówi OKO.press m.in.:

  • Prezydent nie ma niczym nieograniczonych prerogatyw. Nie ma też mocy uświęcającej, która uzdrawiałaby wadliwe nominacje dla neo-sędziów od sprzecznej z Konstytucją i upolitycznionej neo-KRS.
  • Niczym nieograniczone prerogatywy prezydenta nie pasują do ustroju demokratycznego. Prezydent próbuje teraz poszerzać swoje kompetencje poza granice określone w Konstytucji.
  • Decyzje prezydenta powinny podlegać kontroli sądów. Zrobił to już SN ws. łaski prezydenta wobec Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego.

Przeczytaj także:

  • Odmowne decyzje prezydenta powinny mieć uzasadnienie. Nie mogą być arbitralne.
  • Zakres prerogatyw prezydenta może ocenić TK, ale jak zostanie on uzdrowiony.
  • Neo-sędziów można cofnąć na poprzednio zajmowane stanowiska ustawą. To sędziowie ustawowi, których nie chroni konstytucyjna zasada nieusuwalności z urzędu. Jeszcze dalej poszła Islandia, która nominacje dla wadliwych sędziów uznała za nieważne.
  • Trzeba wykonać wszystkie wyroki ETPCz, TSUE, NSA i SN ws. „reform” Ziobry w sądach. Bo grożą nam sankcje finansowe.

Prof. Safjan: Prezydent nie ma arbitralnych i niczym nieograniczonych kompetencji

Mariusz Jałoszewski, OKO.press: Prezydent Karol Nawrocki odmówił powołania do sądów wyższych instancji 46 sędziów. Ich winą według prezydenta jest to, że podpisali apel o wykonanie wyroku TSUE z 2021 roku ws. Izby Dyscyplinarnej; oraz apel do OBWE z 2020 roku o monitoring prezydenckich wyborów kopertowych. Czy prezydent mógł ich nie powołać? Jak pan to ocenia? Jaka jest rola prezydenta w procesie nominowania sędziów?

Prof. Marek Safjan, były sędzia TSUE, były prezes Trybunału Konstytucyjnego i przewodniczący komisji kodyfikacyjnej prawa cywilnego: Powołanie sędziów to kompetencja prezydenta, ale jest ona podporządkowana określonym regułom. Pierwszym członem tej procedury jest rekomendacja KRS. Na jej podstawie prezydent może dokonać powołania sędziego. Ale nie jest tak, że w zakresie mianowania może być arbitralny, a więc odmówić mianowania bez jakiegokolwiek uzasadnionego motywu.

Twierdzenie, że pewien organ w państwie ma arbitralne i niczym nieograniczone prerogatywy, nie mieści się w koncepcji demokratycznego państwa prawa, opartej o zasadę trójpodziału władzy. Nie może być dowolnych kompetencji, niepodlegających ograniczeniom w państwie demokratycznym. Moim zdaniem taka decyzja powinna być poddana kontroli sądowej, niestety – jak dotychczas – orzecznictwo administracyjne [NSA – red.] nie przyjęło tego stanowiska.

Warto przypomnieć, że spór o zakres kompetencji prezydenta i o ograniczenia, którym one podlegają w państwie prawa, miał już miejsce w odniesieniu do skorzystania przez prezydenta z prawa łaski w stosunku do posłów Kamińskiego i Wąsika. To przy tej okazji Sąd Najwyższy określił wyraźnie granice tej kompetencji, uznając, że prezydent nie może tych osób ułaskawić przed prawomocnym zakończeniem procesu karnego.

Owszem może być tak, że już po udzieleniu rekomendacji przez KRS dla sędziego pojawiły się nowe okoliczności dotyczące kandydata np. takie, które wskazują na ryzyko, że taka osoba nie będzie spełniała wymagań bezstronności i godności urzędu sędziego. Ale i taka decyzja musi być oparta na transparentnych motywach.

W przypadku tych 46 sędziów nie ma takiego uzasadnienia, mamy niejasność co do motywów decyzji prezydenta. Były tylko wypowiedzi ministrów z jego kancelarii sugerujące, że sędziowie ci mogą łamać Konstytucję. Co jeszcze bardziej niepokoi.

Czyżby to znaczyło, że mamy w tym wypadku do czynienia z monitoringiem zachowań sędziów, także dotyczących ich działalności orzeczniczej i ocenianej według bliżej nieokreślonych kryteriów? To miałoby ewidentnie efekt mrożący wobec sędziów. I dlatego jest szczególnie niebezpieczne.

Dodajmy też, że decyzja prezydenta nie konwaliduje wadliwych rekomendacji pochodzących od KRS [na neo-sędziów – red.], z tego zwłaszcza powodu, że obecny KRS nie jest ciałem powołanym zgodnie z Konstytucją. Wyraźnie mówi to TSUE. Decyzja prezydenta nie sprawia więc, że taka nominacja staje się prawidłowa, bo akt prezydenta nie ma mocy uświecającej. Prezydent powinien zawsze działać w granicach państwa prawa.

Sprawa odmowy dla 46 sędziów jest dwuznaczna. Gdyby odmówił im z tego powodu, że KRS jest wadliwa, to można by taką decyzję zaakceptować, ponieważ nie należy poszerzać zakresu nieprawidłowości w procedurze nominacyjnej. Ale tu chodzi o danie wyraźnego sygnału, że prezydent dysponuje nieograniczonymi prerogatywami. Stanowi to próbę narzucenia określonej wizji ustrojowej państwa, która wykracza poza polską Konstytucję. Nie pasuje do założeń państwa demokratycznego.

Czy powinna być możliwość zaskarżenia decyzji prezydenta i gdzie? Jak można obejść jego „nie”?

Teraz nie ma możliwości zaskarżenia, bo jak wspomniałem, orzecznictwo NSA uznaje, że taka kontrola jest niemożliwa, przyjmując koncepcję istnienia prerogatywy prezydenckiej i niepodlegającej jakiejkolwiek kontroli [prezydent do takiej decyzji nie potrzebuje kontrasygnaty premiera – red.].

Natomiast nie uczynił tego jeszcze TK. Wydane w 2012 roku orzeczenia TK, dotyczyły innych aspektów sprawy [jedno z tych orzeczeń zdecydowało o umorzeniu postępowania w sprawie skargi konstytucyjnej, a drugie dotyczyło terminu, w jakim prezydent ma zdecydować o powołaniu na sędziego – red.]. Były też zdania odrębne w 2012 wskazujące, że nie ma ustalonego stanowiska TK w kwestii kontroli decyzji prezydenta ws. nominacji dla sędziów.

Sądzę jednak, że orzecznictwo NSA będzie ewoluowało w drugą stronę. Zapewne w tej kwestii wypowie się też ETPCz, jeśli zostanie złożona skarga przez osoby lub osobę, której odmówiono powołania. W doktrynie konstytucyjnej kształtuje się coraz wyraźniej stanowisko, że takie prerogatywy prezydenta pasują do poprzedniej epoki, a nie do państwa demokratycznego. W systemie równoważenia się władz takiej sytuacji nie można zaakceptować.

W ostatnim czasie gorący był też spór o ustawę praworządnościową ministra Żurka, która ma uregulować status neo-sędziów. Projekt zakłada co do zasady cofnięcie neo-sędziów na poprzednio zajmowane stanowiska. Projekt skrytykował RPO Marcin Wiącek i dwaj eksperci Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka – Maciej Nowicki (prezes Fundacji) i dr Marcin Szwed. Zarzucają, że jest sprzeczny z Konstytucją i opinią Komisji Weneckiej z 2024 roku. Opowiadają się oni za indywidualną weryfikacją neo-sędziów. Ale nie zgadza się z nimi m.in. sędzia TK w stanie spoczynku, prof. Ewa Łętowska i związani z Helsińską Fundacją dr Hanna Machińska (była zastępczyni RPO) i prof. Wojciech Sadurski. Podziela pan zarzuty do tego projektu?

Nie podzielam krytycznej oceny prezentowanej zarówno przez ekspertów Fundacji Helsińskiej, jak i RPO, prof. Marcina Wiącka. Podstawowym zarzutem jest, jak rozumiem, przyjęcie [przez ministra Żurka – red.] swoistego automatyzmu związanego z koncepcją skutków powstających z mocy ustawy, w stosunku do sędziów powołanych na podstawie wadliwej procedury nominacyjnej z udziałem tzw. neo-KRS. A więc instytucji uformowanej w 2018 roku niezgodnie z Konstytucją [przez PiS – red.].

Taka metoda uporządkowania sytuacji związanej ze statusem nieprawidłowo powołanych sędziów, nie przewiduje indywidualnych postępowań wobec tych osób i w konsekwencji koniecznego orzeczenia sądowego o odwołaniu sędziego zgodnie z wymaganiami artykułu 180 ustęp 2 Konstytucji.

Po pierwsze, takie stanowisko [krytyczne wobec projektu – red.] zakłada więc, że wobec tych osób [neo-sędziów – red.] należy stosować dokładnie takie same gwarancje konstytucyjne, jak w wypadku wszystkich innych sędziów. Tak jednak nie jest, ponieważ właśnie ze względu na zidentyfikowane (zarówno w orzecznictwie krajowym, jak i europejskim) wady całego procesu nominacyjnego, osoby te nie są objęte takimi samymi gwarancjami jak sędziowie prawidłowo mianowani.

Po drugie, skutek następuje z mocy ustawy, ale jednocześnie osoby wadliwie powołane mają możliwość odwołania się do Sądu Najwyższego i zakwestionowania w ten sposób przyjętej wobec nich kwalifikacji.

Po trzecie, bardzo ważne jest zauważenie, że regulacje ex lege (z mocy ustawy) – inaczej niż wynikałoby to z wypowiedzi krytycznych – nie zakładają unieważnienia nominacji, a więc przyjęcia skutków z mocą wsteczną od momentu wadliwej nominacji. Ale mają na celu uregulowanie statusu tych osób na przyszłość.

Efektem jest przede wszystkim uznanie co do zasady, że wydane przez te osoby orzeczenia pozostają ważne i mogą być wzruszone jedynie w ściśle i dość wąsko określonych sytuacjach (zwłaszcza jeżeli wcześniej były podnoszone zarzuty o braku koniecznej niezależności). Jest to niezwykle ważne z punktu widzenia fundamentalnej zasady ochrony bezpieczeństwa prawnego jednostek.

Po czwarte – koncepcja uregulowania statusu tych osób w drodze indywidualnych postępowań sądowych jest, jak się wydaje, niemożliwa do efektywnego przeprowadzenia. Musiałaby cały ten proces porządkowania wydłużyć o wiele lat, narażając system na permanentną niepewność i utrzymywanie się chaosu.

Niejasne jest też, według jakich kryteriów i na jakiej podstawie miałyby odbywać się te procedury weryfikacyjne. Ryzyko ciągnącej się latami weryfikacji (znamy to z przeszłości w wypadku procedur lustracyjnych), nie byłoby też zapewne dobrym rozwiązaniem dla samych zainteresowanych, narażonych na utrzymującą się niepewność swojego statusu.

Nie podzielam też krytyki odnoszącej się do wyodrębnienia różnych kategorii sędziów [projekt Żurka dzieli sędziów na byłych asesorów i absolwentów KSSiP, neo-sędziów, którzy weszli do zawodu z innych zawodów prawniczych i neo-sędziów, którzy już wcześniej byli legalnymi sędziami – red.].

Tu nie da się stosować oceny zero-jedynkowej i trzeba uwzględniać złożoność sytuacji, okoliczności i dotychczasowy status tych osób, zanim nastąpiła wadliwa nominacja.

W innej zasadniczo sytuacji byli bowiem tzw. młodzi sędziowie; pierwszy raz starający się o nominacje po długoletnim kształceniu przygotowawczym. A w innej osoby przychodzące z zewnątrz, z innych zawodów prawniczych, spośród których znacząca liczba to osoby, które dostały nominacje do wyższych instancji sądowych, w tym do Sądu Najwyższego.

Główne zarzuty krytyków dotyczą tego, że projekt jest sprzeczny z Konstytucją i opinią Komisji Weneckiej.

Projekt ustawy praworządnościowej jest nakierowany na to, aby przywrócić standardy konstytucyjne w wymiarze sprawiedliwości i w ten sposób zagwarantować każdemu prawo do niezależnego i bezstronnego sądu, gwarantowane w artykule 45 Konstytucji, artykule 6 Konwencji Europejskiej oraz artykule 47 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej.

Jesteśmy w sytuacji wyjątkowej, wywołanej długoletnim kryzysem rządów prawa i muszą być poszukiwane w związku z tym instrumenty i rozwiązania, które nie mają charakteru typowych rozwiązań. Niestandardowa sytuacja wymaga, mówiąc inaczej, niestandardowych rozwiązań. Żadne inne państwo w UE nie ma tego typu doświadczeń i nie możemy wobec tego korzystać ze wzorów rozwiązań tak jak w wielu innych dziedzinach.

To, co jest natomiast ważnym punktem odniesienia, to orzecznictwo sądowe krajowe i europejskie, pokazujące dokładnie wady systemu i ich przyczyny. Wykonanie tych orzeczeń jest nie tylko konieczną legitymacją zamierzonych reform, ale także absolutną koniecznością i obowiązkiem. Także z punktu widzenia potencjalnych konsekwencji finansowych, które mogą obciążać Polskę w wyniku wydłużania tego stanu rzeczy, a więc chaosu i nieprzewidywalności prawnej.

Nie dostrzegam, aby opinia Komisji Weneckiej uzasadniała zarzuty stawiane przez oponentów proponowanych rozwiązań. Jak się słusznie zauważa, Komisja Wenecka określa jedynie warunki progowe. Ale nie formułuje konkretnych rozwiązań, bo to należy do kompetencji ustawodawcy polskiego. Sądzę, że proponowane regulacje mieszczą się w granicach progowych wyznaczonych przez Komisję.

Co jest w opinii Komisji Weneckiej? Na co ona pozwala w zakresie uregulowania statusu neo-sędziów?

Jednym z zasadniczych elementów opinii Komisji Weneckiej jest uznanie, że proces nominacyjny był obarczony wadami. A tym samym status osób w ten sposób powołanych na stanowiska sędziowskie nie jest tożsamy ze statusem tych, którzy zostali mianowani w zgodzie z procedurami konstytucyjnymi.

Komisja wskazuje na konieczność uporządkowania tej sytuacji, zaznaczając jednocześnie, że gdyby uznać stosowanie wobec osób wadliwie nominowanych tych samych standardów gwarantujących nieodwołalność sędziów [gwarantuje to Konstytucja – red.], to żaden mechanizm naprawczy nie mógłby być uruchomiony. Co by się wyraźnie kłóciło z zasadą rządów prawa i być może zachęcało na przyszłość do łamania Konstytucji.

Warto też zauważyć, że Komisja Wenecka dostrzega potrzebę zróżnicowania kategorii sędziów wadliwie powołanych, mówiąc wprost o „różnych” grupach tych osób.

Czy neo-sędziowie są sędziami? Skoro nominację dał im nielegalny organ, to logicznym wnioskiem wydaje się, że nie są. Dotyczy to obecnie zajmowanych stanowisk. Mówi się, że są oni wadliwymi sędziami lub pół sędziami. Ale jak można być sędzią z wadą, skoro nominację dał organ, który nie jest legalnym organem?

W dużej części doktryny przyjęła się kwalifikacja tych osób jako tzw. sędziów ustawowych. Co ma sygnalizować brak pełnych gwarancji konstytucyjnych przypisanych do prawidłowo powołanych sędziów. Są oni wprawdzie powołani przez prezydenta, ale ten akt nie konwaliduje (uprawomocnia – red.) wadliwości procesu nominacyjnego. Prezydent też jest związany Konstytucją, która przewiduje, że nominacja może nastąpić jedynie na podstawie wniosku Krajowej Rady Sądownictwa.

Jeśli więc taka Rada nie funkcjonuje (bo obecna jest niezgodna z regulacją konstytucyjną), to tym samym można mówić o istotnym braku podstawowego składnika w procesie nominacyjnym, którym jest uchwała KRS rekomendująca kandydata na stanowisko sędziowskie.

Inną zupełnie kwestią jest status orzeczeń wydawanych przez „wadliwie powołanych sędziów”.

Wartością przeważającą jest w tym wypadku zaufanie obywateli i pewność prawa. Chodzi więc tu w pierwszym rzędzie o ograniczenie negatywnych skutków, które mogłyby wynikać z automatyzmu pozbawienia wiążącego charakteru orzeczeń wydawanych przez neo-sędziów. Dlatego też m.in. uregulowanie proponowane w przedstawionym projekcie jest nakierowane na przyszłość i nie ma skutków unieważniających w stosunku do wcześniejszych działań orzeczniczych tych osób.

Ktoś może powiedzieć, że jest to niespójne i nie do końca logiczne. Ale rozwiązania prawne, zwłaszcza w tak delikatnej i nietypowej sytuacji, muszą uwzględniać i równoważyć różnorodne interesy. Aksjologia czasem zmienia kierunek w stosunku do prostego rachunku opartego na wyborze zero-jedynkowym.

Czy powinno się nadal różnicować wady neo-sędziów w zależności od skali nieprawidłowości przy ich powołaniu? Taką zasadę wprowadził pełny skład SN w historycznej uchwale ze stycznia 2020, a potem ją uszczegółowiono w uchwale 7 sędziów Izby Karnej SN z 2022 roku. Takie rozwiązanie było potrzebne kilka lat temu, by nie wywrócić do góry nogami sądów. Ale dziś sądy jako tako radzą sobie z tym problemem. Mamy też jasny status nielegalnej neo-KRS. Organ ten ma wadę systemową i to jest główne źródło problemu ze statusem wszystkich neo-sędziów.

Zróżnicowanie takie wydaje się szczególnie dzisiaj bardzo potrzebne, ze względu na to, aby pomniejszyć i złagodzić skalę negatywnych skutków wynikających z tych kilku tysięcy wadliwych nominacji. Z przedstawionego projektu wynika bowiem jasno, że ogromna większość spośród osób wadliwie mianowanych będzie mogła pozostać w zawodzie i wykonywać swoje funkcje sędziowskie.

Przypomnijmy, że dotyczy to nie tylko tzw. młodych sędziów. Także tych, którzy wcześniej otrzymali już nominację i dysponowali tzw. votum, a więc prawem do orzekania. Ta druga kategoria obejmuje bowiem osoby, które starały się o wyższe stanowisko w strukturze sądów (np. ze statusu sędziego rejonowego do okręgowego lub apelacyjnego).

Te osoby, co więcej będą mogły – jak się przewiduje – kontynuować co do zasady swoję funkcje w sądach, w których obecnie zajmują stanowisko, przez okres dwóch lat. A w międzyczasie mogą kandydować w konkursach sędziowskich (na te stanowiska) i w ten sposób uzyskać pełną stabilizację swojego statusu.

Przerwanie aktywności sędziowskiej dotyczy więc według tych zamierzeń znacząco mniejszej grupy tzw. neo-sędziów (ok. 500 osób). Tych, którzy przeszli do sądów (z reguły do sądów wyższych instancji i Sądu Najwyższego) z innych zawodów prawniczych i nigdy nie dysponowali sędziowskim votum. Także i te osoby mogą jednak przedstawić swoje kandydatury w konkursach organizowanych przez nową Krajową Radę Sądowniczą.

Krytycy projektu ustawy mówią jeszcze, że jest on sprzeczny z wyrokami ETPCz i TSUE. Ich zdaniem nie podważono w nich legalności neo-sędziów sądów powszechnych. Ale nie dodają, że oba Trybunały nie wydały w tej sprawie jeszcze wyroków, co jest tylko kwestią czasu. Co wynika z zapadłych już wyroków wobec neo-sędziów?

Zarówno Trybunał Sprawiedliwości UE, jak i Europejski Trybunał Praw Człowieka wyraźnie i precyzyjnie identyfikują wady polskiego wymiaru sprawiedliwości, a przede wszystkim naruszenie standardów niezależności i bezstronności wymaganych wobec sędziów.

Istnieją jednak różnice pomiędzy podejściem prezentowanym przez każdy z tych sądów europejskich. TSUE większość swych rozstrzygnięć w sprawach polskich wydał na podstawie pytań prejudycjalnych przesłanych przez polskich sędziów. Odpowiedź na te pytania nie polega na rozstrzyganiu zamiast sądu krajowego, ale na dostarczeniu niezbędnych narzędzi wykładni potrzebnej do wydania orzeczenia przez sąd krajowy.

Dlatego w tych sprawach TSUE określa kryteria, a nie bezpośrednią odpowiedź. Ale przesłanki, czy kryteria interpretacji wskazują jednocześnie bardzo często na wynik ostatecznego rozstrzygnięcia i są też dostatecznie instruktywne. Na przykład w wyroku z 21 grudnia 2023 roku następuje odmowa przyjęcia pytania prawnego od sędziów krajowych [od neo-sędziów SN – red.], z tego względu, że nie są oni sędziami.

W niedawno wydanym wyroku z 4 września 2025 roku TSUE odpowiadając na pytanie sądu krajowego, stwierdził, że ów sąd nie jest związany orzeczeniem Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Skarg Publicznych. Bo ta Izba Sądu Najwyższego nie jest złożona z sędziów w rozumieniu artykułu 19 TUE. To tylko kilka charakterystycznych przykładów.

W pewnych wypadkach TSUE orzekając na podstawie wniosku Komisji TSUE wprost stwierdzał naruszenie prawa przez Polskę ze względu na to, że funkcje orzecznicze sprawują nie-sędziowie, tak np. w wyroku z 15 lipca 2021 roku odnoszącym się do Izby Dyscyplinarnej.

Nie jest też rolą TSUE zastępowanie polskiego ustawodawcy w ostatecznym uregulowaniu negatywnych zjawisk w polskim wymiarze sprawiedliwości. W tym w ustaleniu, w jaki sposób uporać się na przyszłość z problemem tzw. neo-sędziów.

Trzeba też dodać, że ideą przewodnią tego orzecznictwa jest ważenie wpływu wad nominacyjnych na niezależność i bezstronność sędziowską. Kumulacja tych wad i okoliczności, w których one wystąpiły, sprawia, że wydane przez nich rozstrzygnięcia mogą być podważone.

Orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka są inicjowane przez podmioty indywidualne wnioskujące o stwierdzenie naruszenia Konwencji Europejskiej, w tym wypadku artykułu 6 Konwencji. Orzeczenia bezpośrednio zatem mogą stwierdzać, że wobec wnioskodawcy nastąpiło naruszenie prawa do sądu, ponieważ wyrok był wydany przez osobę niespełniającą wymagań sędziego niezależnego i bezstronnego.

Rozstrzygnięcia ETPCz są więc w tym sensie łatwiejsze do zrozumienia, ze względu na bezpośrednie wskazanie na wadliwy status osoby orzekającej w postępowaniu krajowym (tak np. w orzeczeniu Dziubińska, Ficek Ozimek przeciwko Polsce (2021), Reczkowicz (2021), Advance Pharma (2022), czy znanym wyroku Wałęsa przeciwko Polsce (2023) i w wielu innych).

ETPCz wydał głośne orzeczenie ws. wadliwych powołań sędziów w Islandii. Na to orzeczenie często powołują się polskie sądy, w tym SN. Jak rozwiązano status wadliwych sędziów w Islandii?

W Islandii skala problemu była nieporównywalnie mniejsza. Tam chodziło o incydentalną wadliwość związaną z przedstawieniem listy kandydatów. W Polsce mamy do czynienia z prawdziwym kryzysem systemowym w wymiarze sprawiedliwości, na skalę nieznaną w innych krajach UE. W Islandii, w wyniku wyroku Wielkiej Izby ETPCz w sprawie Gurmundur Andri Astraosson (2020), wada procesu nominacyjnego została uznana za podstawę nieważności [nominacji sędziowskich – red.].

Czy Polska ma prawo do autorskiego rozwiązania problemu wadliwych neo-sędziów? Sprawa jest precedensowa, więc i rozwiązania muszą być precedensowe. Jakie mamy ograniczenia?

Jak już wskazywałem, reforma może odbywać się jedynie z poszanowaniem podstawowych zasad i wartości wynikających zarówno z polskiej Konstytucji, jak i z prawa unijnego. Musi być brana pod uwagę hierarchiczna struktura prawa, w tym zasad pierwszeństwa i bezpośredniego skutku prawa europejskiego.

Czy zgadza się pan z tezą, że przywracanie praworządności nie oznacza, że przywraca się poczucie sprawiedliwości? Czym jednak byłoby prawo, gdyby nie służyło wprowadzaniu sprawiedliwości. Tego obywatele szukają w sądach.

Jestem przekonany, że w dzisiejszej Polsce jest odczuwane autentyczne oczekiwanie na reformy i likwidację utrzymującego się stanu niepewności i chaosu prawnego. Nie należy tego procesu przywracania rządów prawa traktować w kategoriach zemsty, czy rewanżu. Tu chodzi o przywrócenie standardów demokratycznych, które nie mogą funkcjonować bez przestrzegania zasad rule of law.

Legalizacja neo-sędziów, czyli pozostawienie ich na obecnych stanowiskach byłoby niesprawiedliwe. Bo przez 8 lat sędziowie, którzy bronili praworządności powstrzymywali się w startach w konkursach przed neo-KRS. Przez co te konkursy nie były konkurencyjne. W około 786 konkursach startował tylko jeden kandydat. Czy to jest argument za cofnięciem neo-sędziów na poprzednie stanowiska?

Trudno zaprzeczyć, że sędziowie, którzy zajmowali postawę niezależną i nie przedstawiali swoich kandydatur w konkursach organizowanych przez neo-KRS, są dzisiaj w sytuacji znacznie mniej korzystnej w porównaniu do tych, którzy z niej skorzystali. W tym więc sensie można też dostrzegać w tych rozwiązaniach próby przywrócenia zasad równego startu dla wszystkich.

Czy wyobraża sobie pan polityczny kompromis ws. praworządności, w tym ws. statusu neo-sędziów? Czy minister sprawiedliwości może pójść na ustępstwa, jeśli tak to na jakie?

Byłoby dobrze dla państwa prawa, jeśli pojawiłaby się jakaś próba wspólnego porozumienia, debaty. Zapewne są takie punkty rozwiązań, o których można by dyskutować. Chociaż co do zasady wartość, jaką jest idea rządów prawa, trudno poddawać kompromisom.

Warto też zauważyć, że i w obecnym projekcie [dotyczącym naprawy KRS – red.] znajdujemy propozycje rozwiązań idących w innym kierunku niż wcześniej. Na przykład w odniesieniu do Krajowej Rady Sądownictwa czynne prawo wyborcze jest proponowane dla wszystkich sędziów. Nikt nie podnosi też dzisiaj konieczności anulowania wszystkich orzeczeń wydawanych przez tzw. neo-sędziów. Istnieje dążenie do ustabilizowania sytuacji zawodowej tych osób, w okresie przejściowym.

Czy status neo-sędziów można rozwiązać inaczej? Na przykład wprowadzając jednolity status sędziów?

Wprowadzenie jednolitego statusu sędziów miałoby dla wszystkich znaczenie, nie tylko dla neo-sędziów. I, jak sądzę, byłby to bardzo pożądany kierunek rozwiązań. Osobiście szereg razy opowiadałem się za taką ideą i uważam, że byłoby to też ważne z punktu widzenia umocnienia niezależności sędziowskiej.

Co musi zrobić Polska, by w pełni wykonać wyroki ETPCz, TSUE, ale też polskich NSA i SN. I, by w pełni przywrócić praworządność?

Z punktu widzenia pewności prawa i założeń dotyczących eliminacji kryzysu systemowego, nie ma innej drogi niż przyjęcie szeregu ustaw reformujących obecną sytuację. Przede wszystkim w odniesieniu do Krajowej Rady Sądownictwa, Sądu Najwyższego, czy do statusu sędziów w sądach powszechnych. Nie wspominam już tu o Trybunale Konstytucyjnym.

I powinno być to uczynione w możliwie najkrótszym okresie, zważywszy na grożące nam sankcje finansowe, które mogą poważnie obciążyć polski budżet. Wymaga to autentycznego współdziałania władz, a nie przyjmowanie pozycji hamulcowego przez jeden z segmentów tej władzy.

Czy władza może stosować prokonstytucyjną wykładnię przepisów i pomijać przepisy uchwalone w czasach PiS, które mogą być sprzeczne z Konstytucją i prawem europejskim? Zwłaszcza że nie ma obecnie TK, który mógłby ocenić zgodność tych przepisów z Konstytucją.

Wykładnia prokonstytucyjna jest powszechnie przyjętą i uznaną dyrektywą wykładni prawa, adresowaną przede wszystkim do orzecznictwa sądowego. Przy pomocy takiej wykładni i uwzględnieniu zasady bezpośredniego stosowania Konstytucji oraz tzw. rozproszonej kontroli konstytucyjności; można szereg kwestii rozstrzygać w ramach orzecznictwa sądowego. Przykładem takiego podejścia jest m.in. słynna uchwała 3 połączonych Izb Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2020 roku.

Albo rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego o zakresie prawa łaski Prezydenta. A także szereg orzeczeń NSA i SN w sprawie nieprawidłowej obsady Trybunału Konstytucyjnego i wynikających stąd skutków. Jeżeli jednak chcemy proces przywracania rządów prawa potraktować całościowo i przeprowadzić w rozsądnym terminie, to nie ma innej drogi niż reformy ustawowe.

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze