0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Orzechowski / Agencja GazetaJakub Orzechowski / ...

Senat odrzucił projekt nowelizacji prawa oświatowego, znany jako lex Czarnek.

Za wnioskiem o odrzucenie ustawy bez poprawek głosowało 51 senatorów, przeciwko - 45, wstrzymała się jedna osoba.

Teraz projekt wróci do Sejmu, gdzie najprawdopodobniej zostanie przegłosowany. Najbliższe posiedzenie zaplanowane jest na 8, 9 lutego. Do tej pory w rządzącej koalicji Lex Czarnek nie budziło większych emocji. Jeśli PiS przegrywał w tej sprawie głosowania to tylko ze względu na brak dyscypliny i nieobecności własnych posłów na posiedzeniach sejmowych komisji.

Problem może pojawić się jednak, gdy ustawa wyląduje na biurku prezydenta Andrzeja Dudy. Przeciwko jej wprowadzeniu jest bowiem Pierwsza Nauczycielka RP, żona prezydenta Agata Kornhauser-Duda. Wątpliwości ma mieć też sam prezydent. Więcej o możliwych scenariuszach i coraz bardziej oczywistych skazach Lex Czarnek piszemy dalej.

Najważniejsze zmiany, które chce wprowadzić Ministerstwo Edukacji i Nauki to:

  • bat na nauczycieli/ki i dyrektorów/ki, w postaci szybkiej ścieżki zwalniania za „niespełnienie zaleceń pokontrolnych”;
  • drastyczne zwiększenie władzy ministra nad szkołami za pośrednictwem kuratorów i kuratorek,
  • cenzura zajęć prowadzonych przez organizacje społeczne, ich dopuszczenie do szkół wymaga każdorazowej decyzji kuratora (plus przejścia drogi przez mękę przy składaniu propozycji),
  • a dodatkowo przekazywanie do ZUS-u wrażliwych danych dotyczących chorób nauczycieli/ek (taka zasada jest niespotykana w przypadku innych zawodów).

Przeczytaj także:

Szkoła ma antycypować, a nie cofać się do XX wieku

"Ważne, by w trójkącie odpowiedzialności na pierwszym miejscu był uczeń, potem rodzic i nauczyciel, a na końcu minister Czarnek. Nie odwrotnie. Na szczycie nie może stać minister, bo szkoła umrze. W szkołach powinna dominować inkluzywność, a nie wykluczenie. Szkoła powinna uczyć współpracować, a nie sprowadzać się do odbioru zaleceń. Wolność, a nie cenzura. Decentralizacja zamiast wszechogarniającego państwa. Wrażliwość a nie gburowatość" — mówił podczas posiedzenia senator KO Bogdan Zdrojewski.

Na pytanie, czego potrzebuje oświata odpowiedział: "Tlenu, wolności, spokoju, dystansu do życia politycznego, szacunku, zaufania, adekwatnych wynagrodzeń dla nauczycieli, empatii i tolerancji.

Dziś szkoła musi antycypować rok 2025, a nie cofać się do XX wieku".

Senator KO Janusz Pęcherz zreferował obawy samorządów, nauczycieli i ekspertów, które pojawiły się na senackiej komisji samorządu terytorialnego i administracji publicznej. "Edukacja publiczna to nie edukacja rządowa" — mówił. Najwięcej miejsca poświęcił atmosferze strachu, które lex Czarnek już dziś wprowadza do szkół. "Samorządowcy sugerowali, że będą przenosić zajęcia pozalekcyjne do ośrodków kultury i bibliotek. Szkoła musi pozostać demokratyczna, taka aby uczniowie chcieli do niej chodzić" — mówił Pęcherz.

Dla władz lokalnych problemem jest też drastyczne ograniczenie kompetencji. "Sądziliśmy, że po reformie minister Zalewskiej nic gorszego się nie może zdarzyć. I przyszedł minister Czarnek. Po 25 latach zarządzania oświatą dowiedzieliśmy się, że wszystko robimy źle. Mamy sprowadzić swoje działania do administrowania budynkami, zakupu kredy i łożyć środki finansowe, a luka oświatowa to już 30 mld zł" - to głos wiceprezydent Warszawy Renaty Kaznowskiej cytowany przez senatora.

"Powinniśmy krzyczeć, bo to co następuje jest destrukcją polskiej szkoły. Podporządkowana oświata ma służyć jednemu celowi, partyjnemu. Polityka wdziera się do sal lekcyjnych"

- za oświatowcami wymieniał Pęcherz.

Po pierwsze (i ostatnie): Żeby nie deprawować

Lex Czarnek bronił senator PiS Kazimierz Wiatr. Twierdził, że senatorowie opozycji skupiając się na dwóch najbardziej drastycznych zapisach - ograniczeniu dostępu NGO do szkół i odwoływaniu dyrektorów - zapominają o innych ważnych punktach zmian w prawie oświatowym. Wymieniał: zdefiniowanie nauczania zdalnego w polskiej edukacji poza pandemią, dodatkowe regulacje dotyczące szkół wojskowych, czy artystycznych.

Odnosząc się do zarzutów przeciwników lex Czarnek mówił, że "PiS po raz kolejny broni Konstytucji". Dlaczego? Bo zagwarantuje prawo rodzica do wychowania dziecka zgodnie z własnym sumieniem. "Seksuologia - kiedyś trudny temat, dziś rozmawiamy o tym swobodnie. Ale edukacja musi być dostosowana do wieku, etapu rozwojowego, nie intelektualnego, ale emocjonalnego. Pierwszeństwo rodziców w tym zakresie musi być uszanowane. To też wiąże się z problemem wieku szkolnego. Słyszymy postulaty jego obniżenia. (...) Na tle innych państw Polska nie odstaje, więc o co tu chodzi? Ot, by ten wczesny wiek wykorzystać do wczesnej deprawacji lub demoralizacji, co proponuje WHO" — mówił Wiatr.

O tym, że argument oddania władzy nad szkołami w ręce rodziców nie ma poparcia w rzeczywistości, pisaliśmy więcej tutaj:

Minister Czarnek znów był nieobecny. Razem z premierem Mateuszem Morawieckim w Nowej Sarzynie ogłaszał program cyfryzacji polskich szkół pod hasłem "Laboratoria przyszłości". "Szkoła musi być przygodą, ale musi być też miejscem, gdzie szlifujemy te nasze diamenty. (...) Jestem przekonany, że to będzie przełom dla każdej ze szkół" - mówił premier.

Do obrony Lex Czarnek w Senacie oddelegowano wiceministra Dariusza Piontkowskiego. I ten znów mówił o niekontrolowanej obecności organizacji społecznych w szkołach. "Kilkanaście miesięcy temu przeprowadzono akcję »Chrońmy dzieci«. W kilkuset szkołach sprawdzono, na jakich zasadach wchodzą organizacje. Okazało się, że w ponad połowie sytuacji nie przeprowadzono żadnej procedury, a dyrektor nie wiedział, że organizacje wchodzą. Coś trzeba było zrobić" - tłumaczył.

Ten ruch można uznać za desperację, bo do tej pory dane z pseudoraportów "Ordo Iuris" cytowała tylko znana z radykalnych wypowiedzi małopolska kurator oświaty Barbara Nowak. To kolejny dowód na to, że Ministerstwo nie dysponuje informacjami o tym, że prawo oświatowe w zakresie organizacji zajęć dodatkowych faktycznie było łamane.

Senator Zdrojewski podczas posiedzenia cytował za to dane zebrane w organach prowadzących, czyli samorządach. W 2021 roku rodzice w w całej Polsce zgłosili w sumie cztery skargi na zajęcia dodatkowe. We wszystkich przypadkach samorząd zareagował. W ciągu ostatnich sześciu lat tych zgłoszeń było 27. "Nie można powiedzieć, że ustawa jest więc wynikiem braku procedur reagowania na takie sytuacje" - mówił Zdrojewski.

Więcej o wymyślonym uzasadnieniu Lex Czarnek piszemy niżej.

Minister Dariusz Piontkowski komplementował też podstawy programowe stworzone przez byłą minister Annę Zalewską. Te same, które w toku konsultacji skrytykowało aż 38 autorytetów związanych z oświatą. Wśród nich:

  • Zespół Edukacji Elementarnej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN,
  • Stowarzyszenie Nauczycieli Polonistów,
  • Fundacja Przestrzeń dla Edukacji,
  • Polskie Towarzystwo Matematyczne,
  • Ruch Społeczny „Obywatele dla Demokracji”,
  • Rada Dzieci i Młodzieży,
  • Komitet Nauk o Literaturze PAN.

Mimo to minister mówił o tym, że szkoła PiS uczy: "samodzielnego myślenia, krytycyzmu, a także rozpatrywania wydarzeń z różnych punktów widzenia". Dlatego żadnych zagrożeń, tj. indoktrynacja uczniów, w ocenie ministra po prostu nie ma.

Polska szkoła bez wojen kulturowych

Podczas dyskusji senator Zdrojewski cytował badania PISA, z których wynika, że im więcej centralizmu w edukacji, tym gorsze wyniki uczniów. "Im mniej biurokracji i władzy państwa, tym model [red. edukacji] sprawniejszy. Im mniej nadzoru, rygorów i warunków, tym nauka wydajniejsza. Wy idziecie w przeciwnym kierunku" - mówił Zdrojewski.

"Odpowiedzialna polityka dąży do konsensusu. Mam nadzieję, że polska szkoła nie jest obszarem wojny kulturowej. Słuchając ministra mam wrażenie, że to sfera wielkiego zgorszenia, na którą trzeba odpowiedzieć twardo. (...) To jest absolutnie chore myślenie" - to głos Kazimierza Michała Ujazdowskiego.

Dalej senator mówił o zagrożeniach centralistycznej filozofii obecnej władzy: "Weźcie przykład z tego, co się dzieje z religijnością młodzieży. (...)

Plonem waszych rządów będzie destrukcja wartości centrowych w młodym pokoleniu.

Apeluje do tej części senatorów Zjednoczonej Prawicy, która uczestniczyła w akcji wyborczej »Solidarności«, żeby nie poparła tego projektu. Prowadzi on nie tylko do dyscyplinowania nauczycieli i dyrektorów, ale do skutków sprzecznych z tym, co legło u podstaw filozofii równowagi ideowej w oświacie. (...) Nie otwierajcie kolejnego frontu! Delikatność, a nie zamordyzm".

"Chcecie, żeby polska szkoła kształciła biernych obywateli. Nie światłych, nie otwartych, nie nowoczesnych, młodych Polaków. Ale z tą ustawą będzie jak z »Dziadami«, których zakazała namiestniczka ministerstwa w Krakowie. Takie kolejki pod Teatrem Słowackiego to najlepsza recenzja waszej władzy. Społeczeństwo sobie z wami poradzi" - mówił Bogdan Klich z KO.

"Nie widzicie tych protestów i strajków. Nie widzicie tego »Precz z Czarnkiem«? Ten minister nawet nie ma odwagi się tutaj pojawić, żeby ze mną porozmawiać. A to ja jestem nauczycielem, ja pracuję z trudną młodzieżą. I oni nie życzą sobie takiego ministra edukacji" - mówił senator Fedorowicz. I odczytał list przesłany do senatorów przez inicjatywę "Wolna szkoła", która początku walczy ze szkodliwymi zmianami w prawie oświatowym.

Niepewny podpis PAD

Jak już pisaliśmy, pierwsza tak duża reforma ministra Przemysława Czarnka wciąż stoi pod znakiem zapytania. Przeciwna jej wprowadzeniu ma być Agata Kornhauser-Duda, która spotkała się w tej sprawie z posłankami Koalicji Obywatelskiej. Nie wiadomo, czy głos Pierwszej Damy wystarczy.

Wiele mówi się o ambicjach politycznych Andrzeja Dudy, który w kampanii wyborczej 2020 miał własny pomysł na uregulowanie obecności organizacji społecznych w szkołach. Chciał, by to rodzice w drodze referendum, a nie kurator oświaty, decydowali każdorazowo o dodatkowych zajęciach. Jego projekt trafił jednak do sejmowej zamrażarki, a rząd nie kwapi się nawet do zaopiniowania ustawy.

Sekretarz stanu kancelarii prezydenta Bogna Janke podczas spotkania z przedstawicielami Związku Nauczycielstwa Polskiego przekazała, że prezydent jeszcze nie wie, co zrobi, gdy Lex Czarnek trafi na jego biurko.

Minister edukacji po rozmowie z prezydentem ws. Lex Czarnek był wyjątkowo lakoniczny. Stwierdził tylko, że dyskusja była merytoryczna, i sprzyjała przedstawieniu swoich racji.

Tyle że argumentów przemawiających za wprowadzeniem zmian w prawie oświatowym zaczyna dramatycznie brakować.

Już w lipcu 2021 pisaliśmy, że możliwość odwołania dyrektora, który nie wykonuje zaleceń pokontrolnych to jedynie straszak, a nie narzędzie, które poprawi współpracę między szkołami, a organem nadzorczym. MEiN przekonywał, że do takich sytuacji dochodzi na tyle często, że przepisy trzeba poprawić. Gdy zapytaliśmy o liczby okazało się, że ministerstwo takich danych nie gromadzi, a swoje tezy opiera na anegdotycznych relacjach kuratorów oświaty. Pół roku później, w styczniu 2021 przyznał to sam minister edukacji w wywiadzie prasowym. Stwierdził, że taki przypadki są "marginalne".

Międzynarodowe przygody listy kurator Nowak

Podobnie jest z cenzurowaniem obecności organizacji społecznych w szkołach. MEiN twierdził, że zajęcia dodatkowe odbywają się dziś bez wiedzy rodziców, a do dzieci trafiają szkodliwe treści. Kontrola poselska w małopolskim kuratorium oświaty pokazała, że podobne skargi są incydentalne.

W latach 2017-2021 do Barbary Nowak spłynęło zaledwie sześć zażaleń od rodziców, m.in. na zajęcia o smogu.

Podobnie jest w innych kuratoriach. Do organów nadzorczych w sześciu z szesnastu województw nie wpłynęły w ostatnich sześciu latach żadne skargi od rodziców. W innych miejscach protesty dotyczące zajęć dodatkowych były marginalne, tak jak np. w mazowieckim kuratorium oświaty (w latach 2016-2021 wpłynęły tam cztery skargi, z czego wszystkie dotyczyły kwestii proceduralnych, a nie merytorycznych).

Podczas kontroli poselskiej dowiedzieliśmy się też, że dane udostępniane wcześniej przez kurator Nowak opinii publicznej (nawet 800 skarg!) były oparte na pseudoraporcie "Ordo Iuris" i zgłoszeniach antyszczepionkowej organizacji "Rodzice chronią dzieci".

Najbardziej zaskakująca była jednak czarna lista szkodliwych organizacji przekazana posłom KO - Krystynie Szumilas, Aleksandrowi Miszalskiemu i Markowi Sowie. Znaleźliśmy na niej m.in.: Fundację Dajemy Dzieciom Siłę, Centrum Żydowskie w Oświęcimiu, Fundację Rodzin i Opiekunów Osób z Zespołem Downa „Bardziej kochani” czy najpopularniejszy związek zawodowy pracowników oświaty, czyli ZNP.

Listę stworzyły fundamentalistyczne organizacje współpracujące z kuratorium, ale Barbara Nowak ich nie weryfikowała. Co więcej, w dokumentach przekazanych posłom tak pisała o działalności edukatorów i ekspertów od lat zaangażowanych we wsparcie dzieci i młodzieży w Polsce:

„pod pozorami prowadzenia działań edukacyjnych, realizują strategię stopniowej destrukcji norm społecznych”.

Według Nowak mają one podpierać się autorytetem państwowych instytucji, ale ich celem jest „seksualizacja pod pozorami edukacji”. „Wysoka szkodliwość tychże działań wpływa nie tylko na dzieci i młodzież, ale również na kondycję całego społeczeństwa" - czytaliśmy w piśmie Nowak.

Lista kurator Nowak oburzyła sektor społeczny. Dyrektor Centrum Żydowskiego w Oświęcimiu Tomasz Kuncewicz pisał o sytuacji tak: "Lista jest próbą zniesławienia, pomówienia i zaszczucia, tym samym może zagrażać bezpieczeństwu naszej instytucji oraz jej pracowników. Dlatego liczę, że stosowne organy naszego państwa podejmą odpowiednie kroki prawne. Stosowne pismo zostanie także złożone w poniedziałek Wojewodzie Małopolskiemu jako organowi nadzorującemu Małopolskie Kuratorium Oświaty.

Ponieważ jesteśmy fundacją polsko-amerykańską, o zaistniałej sytuacji poinformowałem również Konsulat Generalny USA w Krakowie oraz naszego amerykańskiego partnera, jakim jest Muzeum Dziedzictwa Żydowskiego w Nowym Jorku".

W ten sposób o Lex Czarnek dowiedziały się zagraniczne media i instytucje. Gdyby prawo weszło w życie moglibyśmy spodziewać się kolejnego kryzysu dyplomatycznego. O sprawie pisał już obszernie izraelski Haaretz, zwracając uwagę na to, że polski rząd chce wyrzucić ze szkół edukację o prawach człowieka, a także edukację o Holokauście.

I to kolejna okoliczność, która może skłonić prezydenta Andrzeja Dudę do weta. Jego ambicje dyplomatyczne były jednym z powodów odrzucenia ustawy Lex TVN.

O tym, czy prezydent wybije się na niezależność przekonamy się w najbliższym tygodniach. Nie można zapomnieć, że toczy on już inny spór w ramach rządowej koalicji. Chodzi o "rozjemczy" projekt ustaw sądowych ogłoszony 3 lutego 2022. Można zastanawiać się, czy Andrzej Duda będzie w stanie trwać w stanie wojny na dwóch frontach: po jednej stronie Zbigniew Ziobro, który walcem rozjeżdża sądownictwo, po drugiej — Przemysław Czarnek, który to samo stara się osiągnąć w oświacie.

Pewne jest, że w Ministerstwie Edukacji i Nauki atmosfera jest nerwowa. Dlatego z wykazu prac Komisji Edukacji zniknął projekt lex Wójcik, czyli wprowadzenia do prawa oświatowego odpowiedzialności karnej dla dyrektorów. Jak donosi "Gazeta Prawna" ministerstwo chce też po cichu wycofać się z kolejnej kontrowersyjnej reformy. Chodzi o zmiany dotyczące statusu zawodowego nauczycieli (wyższe pensum, zmiany w awansie i podwyżki), oprotestowane przez związki zawodowe.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze