0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Mateusz Mirys / OKO.pressIlustracja: Mateusz ...

Posłanka Magdalena Filiks była na celowniku władzy. Co do tego nie ma wątpliwości – udokumentowała to niechcący sejmowa komisja regulaminowa.

Przeczytaj także:

OKO.press od 2021 roku dokumentuje ten proceder – systemowy nacisk władzy na obywateli. Robimy to w ramach projektu „Na celowniku”.

Ustaliliśmy, że mniej więcej od jesieni 2017 roku, czyli po pierwszej wielkiej fali protestów obywatelskich w obronie sądów, proceder ten przyjął formę zorganizowaną odgórnie.

Aktywiści mówią nam, że lokalna policja tłumaczy akcje przeciw nim „zleceniem z Warszawy”. W policyjnych aktach są pisma posłów PiS, wzywające do ścigania.

System ten ma wszelkie cechy dyskryminacyjnego legalizmu. Czyli wykorzystywania wszelkich istniejących narzędzi prawnych przeciwko oponentom, a nie traktowania równo wszystkich obywateli. Ale na tym się to nie kończy.

Bo w polskiej wersji SLAPP (Strategic Lawsuit Against Public Participation, czyli używanie narzędzi prawnych do zniechęcania ludzi do aktywności publicznej) atakującym jest państwo. A państwo takie jak państwo PiS ma w dyspozycji więcej narzędzi niż tylko atak prawny. Wykorzystuje informacje o ludziach z zasobów publicznych, używa przeciw nim nie tylko policji i prokuratury, ale np. sanepidu. I mediów.

Posłanka Magdalena Filiks była na celowniku władzy. A jedną z cech tego nacisku (jedną z ośmiu) jest używanie mediów publicznych i kampanii nienawiści w sieci.
  1. Operacja „brania na celownik” to atak na całe społeczeństwo obywatelskie. Chodzi o zniechęcenie obywateli do aktywności publicznej, czyli wywołania tzw. efektu mrożącego masowo, a nie punktowo.
  2. Celem jest wyłączenie całych tematów z debaty publicznej (praworządność i sprawy sądów, prawa kobiet i mniejszości, ale także edukacja, wizja wspólnoty, traktowanie migrantów itp.).
  3. Operacja „wzięcia na celownik” najprawdopodobniej rusza po dyspozycji z wysokich szczebli władzy. Taka dyspozycja dotyczyć może albo konkretnych osób, albo całych grup aktywistów. Aktywistki i aktywiści często mówią nam o wrażeniu, że w pewnym momencie ktoś w ich sprawie „nacisnął guzik”. Policjanci czasem zdradzają im, że muszą interweniować, bo dostali „zlecenie”.
  4. Państwo „biorąc na celownik” nie liczy się z kosztami. Atakujący angażują w postępowania przeciwko aktywistom duże zasoby pieniężne i ludzkie (nie wynajmują jednej kancelarii - wynajmują „całe państwo”).
  5. Zarzuty przedstawiane ludziom często są przesadzone, naciągane albo nieprawdziwe, bowiem aktywiści starają się działać z poszanowaniem prawa i jeśli nawet przekraczają czasem przepisy, to w sposób dający się uzasadnić przed sądem.
  6. Zarzuty eskalują: to, co było nie do pomyślenia ze strony przedstawicieli prokuratury czy policji jeszcze w 2017 r., staje się już normą w 2018 r.
  7. Policyjno-sądowy atak uzupełniany jest często atakiem medialnym – rządowej telewizji i radia, a także prawicowych mediów prorządowych. Ataki w sieci często mają cechy organizowanych, płatnych kampanii nienawiści. Uaktywniają się też trolle w mediach społecznościowych. Do ataku używane są informacje z państwowych rejestrów.
  8. Elementem SLAPP po polsku jest brutalność policji. Nie jest ona skutkiem gorszego wyszkolenia czy błędów na niższym szczeblu dowódczym – ma wyraźne zezwolenie/zalecenie „góry”.

Piotr Pacewicz pokazał w OKO.press, jak to wyglądało w przypadku Magdaleny Filiks: atak na jej rodzinę był skoordynowany, i to co najmniej na poziomie TVP. Informacja o sprawie pedofila – byłego szczecińskiego urzędnika nie była newsem. Była spreparowana tak, by uderzyć w posłankę i ewidentnie wystraszyć ją tak, by zaniechała publicznej działalności. Bo na tym polegają „polskie SLAPPy”.

Udział mediów rządowych w tym procederze opisaliśmy w pierwszym raporcie z projektu „Na celowniku” z 2022 roku. Oto co wtedy ustaliliśmy:

Rola rządowych mediów i znaczenie kampanii nienawiści

„Istotnym elementem operacji na »celowniku« jest połączenie ataku policyjno-sądowego z akcją propagandową z wykorzystaniem mediów państwowych (publicznych) oraz finansowanych lub współfinansowanych przez władze.

Mówi Hanna Waśko, ekspertka od public relations: – „Ofiarą mocnego ataku może stać się dziś każdy, kto staje się niebezpieczny dla władzy. Czyli każdy, kto otwarcie ją krytykuje i staje się na tyle rozpoznawalny, że może gromadzić wokół siebie innych ludzi. Ataki mogą być inicjowane przez państwo, np. za pośrednictwem mediów publicznych. Widać, że biorą w nich udział także organizacje o programach zbieżnych z rządem, doskonale zorganizowane, zatrudniające dziesiątki ludzi, dysponujące dużymi pieniędzmi. Armie internetowych hejterów i trolli, bojówkarze. Poziom zorganizowania tego hejtu jest tak wysoki, że bez wątpienia muszą za tym stać stratedzy”.

Masowy hejt nie dotyczy wszystkich. Jednak, jeśli się zdarza, ma cechy kampanii, a nie spontanicznych reakcji.

Taki hejt jest brutalny, obelżywy, dotyczy wyglądu i kompetencji, łączy się z groźbami karalnymi i nadciąga falami. Hanna Waśko zauważa, że hejt się zmienia. Na początku atakowano kilkanaście osób, najbardziej rozpoznawalnych liderów. Z biegiem czasu jednak środowisk stawiających władzy opór jest coraz więcej. Nie wystarczy więc centralnie sterować zastraszaniem piętnastu osób, bo w całej Polsce odrastają kolejne setki, jak głowy hydry. Trzeba sięgnąć po uderzenia masowe. Mogą dotknąć właściwie każdego, czyj głos zaczyna się liczyć w mediach.

Prof. Wojciech Sadurski: – „Wiele [moich] krytycznych tweetów przechodzi bez echa. I nagle, w ciągu godziny coś zaczyna się dziać. Pojawia się kilkadziesiąt anonimowych, króciutkich, wulgarnych i bardzo podobnych wpisów (tylko wyrazy na «k» i na «ch» są stosowane wymiennie). A potem znowu cisza”.

Hejt jest najbardziej widoczny, kiedy włączają się w to duże media, w tym TVP, ale dotkliwy jest i w mediach lokalnych.

Także ataki w sieci wyglądają często na koordynowane, a anonimowi

komentatorzy (trolle) mają najwyraźniej dostęp do informacji, które mogą pochodzić z zasobów państwowych.

Ze sposobu ataku w internecie można też wnioskować, że gdzieś tworzone są zasoby do wykorzystania (grafiki, informacje, wzory argumentów).

Prok. Katarzyna Kwiatkowska: - „Po raporcie Stowarzyszenia Lex Super Omnia (»Prokuratura w pandemii czy pandemia w prokuraturze«) zaczęło mnie i kolegów hejtować konto @KastaWatch. Była to powieść w odcinkach, jakby ktoś miał dostęp do naszych akt osobowych".

Raz zdobyte treści i grafiki są przechowywane w taki sposób, by hejterzy mieli do nich łatwy dostęp. Bart Staszewski mówi o wulgarnych grafikach na jego temat, które co jakiś czas pojawiają się w sieci. Ewa Siedlecka – o powtarzanej w kółko jej wypowiedzi w niszowym radiu z 2015 roku (trudno sobie wyobrazić, by było to przypadkowe).

Do ataku używana jest sterowana centralnie telewizja państwowa:

dotyczy to prof. Sadurskiego, Barta Staszewskiego, Marty Lempart, Elżbiety Podleśnej.

Taki atak czyni osobę „na celowniku” rozpoznawalną w przestrzeni publicznej, naraża ją na ataki obcych ludzi, pozwala też policjantom zorientować się szybko, z kim mają do czynienia.

Bart Staszewski: – „To się działo gdzieś tak od połowy 2020 roku.

Na początku nie zwracałem na to większej uwagi. Ale po jakimś czasie okazało się, jak jest skuteczne: te setki ohydnych grafik z napisem »kłamca«, »oszust«. Łapanie za słowa… Jestem aktywistą, komentuję rzeczywistość w mediach społecznościowych, ale nie byłem osobą publiczną, nie jestem politykiem. A tu każdy mój komentarz spotykał się z odpowiedzią prawicowych mediów i publicystów. Wyciągano mi każdą nieścisłość, niedopowiedzenie (kiedy np. skomentowałem na gorąco zatrzymywanie Margot w sierpniu 2020 roku, nie wiedząc jeszcze, za co jest zatrzymywana). Nic mi nie było wolno, trwało polowanie. Za każdy ostrzejszy wpis grożono mi pozwami. Każdy błąd i nieścisłość była dowodem, że »kłamię«.

To się musiało zacząć po mojej wizycie u prezydenta Dudy w czerwcu 2020 roku, któremu – po jego komentarzu, że »LGBT to nie są ludzie« – zaniosłem fotografie osób LGBT+, ofiar homofobicznej nienawiści. Potem ruszyła lawina. We wrześniu 2020 działał już pełen cykl: komentarz polityka Zjednoczonej Prawicy lub prawnika Ordo Iuris pod moim wpisem był powielany przez prawicowe media i TVP, które czyniły mnie rozpoznawalnym. A potem do akcji SLAPP po polsku wchodziły trolle. Proszę zwrócić uwagę: przed taką kampanią nie można się bronić. Zgłaszanie takich postów to jak walka z wiatrakami”.

[AKTUALIZACJA: Bart Staszewski starannie udokumentował atak rządowych mediów na siebie w pozwie przeciwko TVP]

Katarzyna Wappa z Hajnówki została zaatakowana po tym, jak telewizja TVN wyemitowała w listopadzie 2021 roku reportaż o ludziach pomagających migrantom ukrywającym się w lesie przy granicy.

Relacja Katarzyny Wappy była poruszająca: widzowie zobaczyli, jak w lesie oddaje swoje buty ludziom przemoczonym do suchej nitki, a potem przyjmuje wycieńczonego migranta do domu.

Katarzyna Wappa: - „Spodziewałam się, że po emisji programu może przyjść kilka krytycznych komentarzy. Przecież tak bywa. A tu nic. Kompletnie nic. Za to przychodzą dziesiątki wiadomości z pytaniami, jak pomóc. Co przywieźć, co jest potrzebne, kto potrzebuje pomocy?… To było naprawdę poruszające.

Czyżby reguła hejtu przestała działać? Nic podobnego.

Wappa: – „Ale minęło kilka godzin i znajomi zaczynają alarmować, że w sieci ruszył hejt. I rzeczywiście. Widzę, jak pod moimi postami na Facebooku, nawet takimi sprzed kilku lat, pojawiają się takie same komentarze i memy”.

Taki atak wygląda na zaplanowany także z powodu stosowanych tu technik propagandowych.

Należy do nich często używany chwyt odwracania znaczeń.

Z osoby walczącej o przywrócenie minimalnych standardów w przestrzeni publicznej robi się kłamcę. Oskarża się aktywistę, że w rzeczywistości narusza wartości, które są mu bliskie.

  • Bart Staszewski »kłamie«, bo w Polsce nie ma gmin, z których fizycznie WYRZUCA SIĘ osoby LGBT, więc mimo homofobicznych deklaracji władz samorządowych nie są to strefy naprawdę wolne od »LGBT«.
  • Laura Kwoczała, dziewczyna stawiająca na współpracę i działania zespołowe, »kłamie« bo naprawdę jest promującą się egoistką.
  • Prok. Katarzyna Kwiatkowska, dla której ważny jest zawodowy etos, jest przedstawiana jako osoba o niskich kwalifikacjach i marnej reputacji.
  • Elżbieta Podleśna, protestująca przeciwko odradzaniu się ruchów totalitarnych w Polsce, oskarżana jest przez hejterów o faszyzm, a przez policję – o propagowanie komunizmu.
  • Dr Paweł Grzesiowski, ekspert od zdrowia publicznego, propagator szczepień zostaje przez wysokiego urzędnika państwowego oskarżony o narażanie zdrowia publicznego.
  • Katarzyna Wappa jest »żałosna«, bo mówi, że migrant, którego przyjęła do domu, przez sześć dni płynął w rzece – a przecież wiadomo, że wcześniej by zamarzł (chodzi o człowieka, który na początku października przez sześć dni wędrował wzdłuż rzeki i rzeką).

[AKTUALIZACJA: Wedle tej samej zasady posłanka Magdalena Filiks, której rodzina padła ofiarą pedofila, została w rządowej kampanii przedstawiona jako przedstawicielka środowiska, które pedofilię ukrywa, więc wspiera]

Aktywne kobiety poniżane są uwagami o wyglądzie. Zwolenniczki liberalizacji prawa aborcyjnego są oskarżane o chęć mordowania dzieci. W końcu dostają groźby, które władza ściga z daleko mniejszym zaangażowaniem niż w sprawach o napisy kredą na chodniku albo „brzydkie” okrzyki na demonstracji.

Dramatyczna jest relacja Elżbiety Podleśnej. – „W sprawie, którą wytoczyłam TVP o naruszenie dóbr osobistych po pokazaniu mojego wizerunku w »Wiadomościach«, miałam powiedzieć sądowi, z jakim hejtem po tym materiale się spotkałam. Konkretnie, ze wszystkimi inwektywami i obelgami. Adwokat ostrzegał, że sąd może nie pozwolić mi na skorzystanie z notatek. Więc nauczyłam się tego na pamięć. Wbiłam to sobie do głowy – a teraz nie chce z niej wyjść".

Masowy atak hejterski jest możliwy z trzech powodów:

  1. Materiały zgromadzone w czasie przygotowania ataku, prawdopodobnie przez funkcjonariuszy państwa i osoby finansowane przez instytucje państwowe, trafiają do hejterów i zaprzyjaźnionych dziennikarzy: To jest zatem »dziennikarstwo« wspierane przez ludzi, powiązanych ze strukturami państwa.
  2. Media społecznościowe nie traktują hejtu wobec aktywistów jako naruszenia obowiązujących zasad czy wewnętrznych kodeksów (mimo wszelkich cech zorganizowanej napaści).
  3. Media tradycyjne nie reagują, nie zauważają zjawiska, a często powielają hejt (np. za depeszą PAP albo »wypowiedzią znanego polityka«), bo nie są w stanie sprawdzać zarzutów. Np. w przypadku Katarzyny Wappy »newsem« stało się to, że nie da się płynąć w zimnej rzece przez sześć dni, a nie że obywatelka stała się obiektem zmasowanej kampanii mediów rządowych i bliskich władzy.

Policja też nie reaguje albo słabo reaguje na zawiadomienia o groźbach i przemocy wobec aktywistów.

Atak sprawia, że człowiek przestaje się czuć bezpiecznie, czuje się osaczony przez groźby karalne w sieci, napisy na witrynie sklepu/biura, anonimowe komentarze w lokalnych mediach, atak na rodzinę.

Bart Staszewski w pewnym momencie z lękiem wychodził po zakupy. Także z relacji Marty Lempart wyłania się obraz władzy, świadomie wykorzystującej uprzedzenia i fobie – homofobię i seksizm.

Laura Kwoczała mówi o tym, że ktoś zadał sobie dosyć trudu, by przejrzeć wszystkie jej media społecznościowe i wszędzie tam ją atakować.

Ewa Podleśna dostaje wiadomości typu "wiemy, gdzie mieszkasz", przestaje się czuć bezpiecznie w mieszkaniu, obawia się rewizji i "wkroczu" o szóstej rano („wkrocz” to słowo, jakiego używała opozycja demokratyczna w latach 70. i 80. XX wieku na określenie wejścia milicji do domu; przeżywa niestety drugą młodość).

Lempart mówi też o groźbach karalnych pod swoim adresem.

Marta Lempart: – „O tak, jest dosyć niemiło. Hejt w kluczowych momentach ewidentnie jest uruchamiany i zarządzany odgórnie. Ale powiedzmy sobie szczerze: to bardzo łatwo uruchomić, bo bazuje na złych instynktach. A cyberprzemoc wobec kobiet jest dużo bardziej intensywna, z niewyczerpanym polem do inwencji w kwestii wyglądu czy seksualności. (...) Gorsze są pogróżki. Tylko grubsze rzeczy, jak np. banery na domu, w którym poprzednio mieszkałam, zdarzyło się to kilka razy. Postępowanie w tej sprawie się toczy, na razie bez efektów. Zwykłych pogróżek nie zgłaszam, nie mam czasu, nie mam siły, mam inne priorytety…".

  • Kwoczała: – „Na proteście [w Oleśnicy] pojawił się agresywny mężczyzna z ostrym narzędziem. Mimo że był recydywistą, policja tylko go spisała, i to kilka godzin po fakcie – podczas gdy za nami cały czas jeżdżą”.
  • Staszewski: – „Powinniśmy się cieszyć, że można już nie nosić maseczek, ale ja znowu stałem się rozpoznawalny, a memy z napisem PEDOFIL krążą w sieci…”.
  • Waśko: – „Tak otwarcie eskalowana nienawiść siłą rzeczy łamie kolejne bariery. Pojawia się przyzwolenie na coraz większą agresję słowną wśród zwykłych ludzi, na co dzień. Na końcu pojawia się przemoc”.

Tak się kończyły ustalenia za rok 2021.

Po roku, jesienią 2022, trochę nazbyt optymistycznie, pisaliśmy, że skoordynowane ataki w rządowych mediach ustały. Do zorganizowanego hejtowania używany był „tylko” internet – jak w przypadku młodej aktywistki z Lubartowa.

Aż przyszedł ranek 29 grudnia 2022 roku i ktoś dał zgodę do ataku na Magdalenę Filiks.

Jak zwraca uwagę Krzysztof Luft w skardze do KRRiT, źródłem informacji miało być Radio Szczecin, ale TVP Info wyprzedziło je w swoim „powołaniu się na szczecińskie źródło” o dwie minuty. Publikacja w telewizji nastąpiła o godzinie 06:28, Radio Szczecin opublikowało swój materiał o 06:30.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze