0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja GazetaAdam Stepien / Agenc...

W sprawie wyroku dla Mateusza Morawieckiego za kłamstwo wyborcze politycy PiS przyjęli dwie postawy: zaprzeczania i bagatelizowania. Najlepszym przykładem postawy bagatelizującej były wystąpienia Adama Bielana. Wieczorem 26 września 2018 w Polsat News komentował: "Gdyby karać dymisją za kłamstwa, to w Platformie już niewielu liderów by zostało". Kolejnego dnia na antenie TVN24 w rozmowie z Konradem Piaseckim wicemarszałek Senatu stwierdził, że dymisje są zbyt radykalnym krokiem wobec polityków przyłapanych na kłamstwie. Przeprosiny w zupełności wystarczą.

Zainspirowani słowami Adama Bielana, postanowiliśmy sprawdzić, kto ostałby się w rządzie PiS, gdyby dymisjonowano za kłamstwa.

Mateusz Morawiecki - Prezes Rady Ministrów

Nawet nie wiemy, gdzie zacząć. Wiele z kłamstw premiera to po prostu umyślnie błędne, wypaczone interpretacje rzeczywistości. Przykład pierwszy z brzegu - "Instytucje unijne zaczynają przyznawać mi rację" - co ogłaszał Morawiecki na krótko przed skierowaniem przez Komisję skargi do TSUE. Przy okazji powoływał się na słowa wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, który rzekomo również się z nim zgadzał w sprawie reform sądowych. To kłamstwo prostowało nawet biuro wiceszefa KE.

Czasem premier powtarza przekaz dnia swojej partii, czasem posiłkuje się kłamstwami prawicowych publicystów. Tak było w przypadku kłamstwa "PO miało w programie wybór przez Sejm 22 z 25 członków KRS", które Mateusz Morawiecki zaczerpnął od Samuela Pereiry, publicysty PiS, redaktora naczelnego serwisu TVP Info.

Premier zdecydowanie nie stosuje się do dewizy Adama Bielana. Nie przeprasza. Nie wycofuje się ze swoich słów. Przyświeca mu raczej credo z filmu "Młode Wilki":

"Nigdy do niczego się nie przyznawaj, złapią cię pijanego w samochodzie, to mów, że nie piłeś, znajdą ci dolary w kieszeni, to mów, że to pożyczone spodnie, a jak cię złapią na kradzieży za rękę, to mów, że to nie twoja ręka. Nigdy się nie przyznawaj".

Dobitnym potwierdzeniem tego jest premiera przygoda z kredytami frankowymi. Najpierw twierdził, że BZ WBK, którego był prezesem, takich kredytów nie udzielał w ogóle, później - gdy skonfrontowano go z kłamstwem na wizji - przypomniało mu się, że udzielał. Ale podobno niewiele i podobno tylko najlepszym klientom. A poza tym podobno się z tego nie cieszył i podobno apelował do KNF, by zakazała tego typu praktyk.

Tymczasem, jak sam się chwalił w 2008 roku w wywiadzie, kredyty frankowe stanowiły w BZ WBK aż 33 proc. wszystkich kredytów. Jak to się mówi - "lepsze kłamstwo jest wrogiem gorszego".

Przeczytaj także:

Ciekawostką jest, że wszystkie podane powyżej przykłady pochodzą z jednego, zaledwie 33-minutowego wywiadu, którego premier udzielił 27 sierpnia 2018 w stacji Polsat News. Mateusz Morawiecki wypowiedział wtedy ok. 150 zdań, w których znalazło się ok. 70 opinii. Według szacunków OKO.press - przynajmniej 20 z nich to kłamstwa i manipulacje.

Ze śledzeniem tego, co mówi premier, istnieje podstawowy problem - zanim wyprostujemy niektóre z kłamstw, szczegółowo opisując kontekst, pojawia się kolejny wywiad. I kolejny, i kolejny.

Andrzej Duda - prezydent

Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami Andrzej Duda chciał przeprowadzić tak zwane "referendum konsultacyjne" (zwane też konstytucyjnym). Prezydent wierzył, że to dobry pomysł i że uda mu się przekonać do tego Polaków. W tym celu publicznie opowiadał, że obywatele są do tego przekonani (znana w PiS metoda).

W sierpniu 2017 przekonywał rzucając nawet liczbami, twierdząc, że "według najnowszych badań CBOS prawie 80 proc. ankietowanych uważa, że takie referendum powinno się odbyć". OKO.press sprawdziło wszystkie badania CBOS z poprzedzających kilku miesięcy. W badaniu dotyczącym referendum 50 proc. było za, 40 proc. było przeciw.

Prezydentowi tak zależało, że aż skłamał, ale w sumie "minął się tylko o 30 pkt. proc. z rzeczywistością. W Senacie pomysł prezydenckiego referendum miał jeszcze niższe poparcie wśród senatorów, niż w badaniu CBOS.

Anna Zalewska - minister edukacji

Kłamała zanim stało się to modne za sprawą premiera Morawieckiego. Podobnie jak on swoich słów nie prostuje, nawet gdy wszystko jest już policzone, wytknięte i sprawdzone.

Zbigniew Ziobro - minister sprawiedliwości

Umiejętność interpretowania orzeczeń sądowych to absolutna podstawa warsztatu dobrego prawnika. Jak to się dzieje, że jeden z najbardziej wpływowych magistrów prawa w Polsce potrafi wysnuć z wyroku wnioski sprzeczne z tym, co mógłby wyczytać z nich nawet laik?

Jeśli nie chcemy oskarżać Zbigniewa Ziobro o skrajną niekompetencję, musimy uznać, że celowo mówi nieprawdę i wprowadza w błąd opinię publiczną. Tak było w przypadku orzeczenia TSUE, w którym Trybunał kazał sądowi irlandzkiemu samodzielnie zbadać stan praworządności w Polsce, odsyłając jednocześnie do dokumentów Komisji Europejskiej i Komisji Weneckiej, które wskazywały na szereg naruszeń.

Zbigniew Ziobro zwołał specjalną konferencję prasową, podczas której ogłosił, że "wyrok Trybunału jest bliski stanowisku polskiego rządu".

Jan Krzysztof Ardanowski - minister rolnictwa

Nowy minister rolnictwa rozpoczął w lipcu swoje rządy od wyrzucenia do kosza projektu nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Poszło oczywiście o hodowlę zwierząt futerkowych, której Ardanowski bronił w spektakularny sposób. Zwierzęta będą nadal hodowane (czytaj: dręczone), ale w sposób ściśle kontrolowany.

Zdaniem ministra rolnictwa kontrole zapewnią, że "zwierzęta będą utrzymywane w sposób adekwatny do ich behawioru, wymagań". Pomijając już absurdalność wizji, w której dbałość o dobrostan zwierząt kończy się ich zabiciem i oskórowaniem, to nawet zapewnienie im podczas krótkiego żywota warunków względnie zbliżonych do ich potrzeb jest w oczywisty sposób niemożliwe do zrealizowania w warunkach przemysłowych hodowli.

Musiałyby odpowiadać bowiem warunkom zbliżonym do tych, które mogłyby mieć w ZOO. Na przykład - na każdego lisa przypadałby wybieg o wielkości co najmniej 20 m2 i z podłożem ziemnym, w którym lis mógłby kopać. Obecnie to klatki o wielkości 60 cm2.

A np. każda norka musiałaby mieć na swoim wybiegu zbiornik wodny.

Mariusz Błaszczak - minister obrony

Ex-minister MSWiA jest przekonany o tym, że Polska to najbezpieczniejszy kraj w Europie. Wszystko dlatego oczywiście, że nie ma tu uchodźców (tak twierdzi PiS). A ponieważ nie ma tu uchodźców, a Polacy w ogóle nie są ksenofobiczni, to też spada liczba przestępstw z nienawiści. To oczywiście zdanie Mariusza Błaszczaka, bo dane Prokuratury Krajowej świadczą o czymś zupełnie przeciwnym.

Joachim Brudziński - minister MSWiA

Joachim Brudziński przejął po Mariuszu Błaszczaku ministerstwo spraw wewnętrznych i nadzór nad policją, a wraz z nim najwyraźniej także notatki i błędne wykazy danych. W styczniu 2018 powtórzył bowiem fałsz o przestępstwach z nienawiści. Zanim jednak dostąpił zaszczytu objęcia błaszczakowej teki, zawzięcie bronił Bartłomieja Misiewicza, faworyta poprzedniego ministra obrony Antoniego Macierewicza. Zdaniem Joachima Brudzińskiego wszystkie awanse protegowanego odbywały się zgodnie z obowiązującymi przepisami. Zaskoczeń nie będzie - tak po prostu nie było.

Krzysztof Tchórzewski - minister energii

Status kultowego ma wystąpienie ministra na forum w Katowicach. Opowiadał wtedy o tym, że Polska ma największe zalesienie w Europie (w rzeczywistości jesteśmy poniżej średniej UE), dlatego też potrzebujemy dużej ilości CO2 w atmosferze, by drzewa mogły się dobrze rozwijać.

Oprócz tego przekonywał, że w 2010 roku islandzki wulkan Eyjafjallajökull "wyrzucił zanieczyszczenia, które równały się 10-letnim zanieczyszczeniom wyprodukowanym przez ludzi" (wulkan w najbardziej aktywnym okresie wyrzucał tyle CO2 dziennie, co kopalnia w Bełchatowie).

Dobrze wiedzieć, że polska energia jest w odpowiednich rękach (i są to ręce Maryi).

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze