0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.plFot. Robert Kowalews...

Zeznania Mariusza Kamińskiego, byłego szefa MSWiA i aktualnego wiceprezesa PiS, przed komisją ds. wyborów kopertowych zaczęły się awanturą. Kamiński twierdził, że nadal jest posłem, a przewodniczący komisji Dariusz Joński, że nie, bo stracił mandat po prawomocnym wyroku (za nadużycie władzy w aferze gruntowej).

Zaraz potem Kamiński wpadł w furię pytany, czy rzeczywiście na spotkaniu z przedstawicielami Porozumienia Gowina w kwietniu 2020 roku groził krytykom wyborów kopertowych „zniszczeniem”. Zeznali tak przed komisją poseł Wypij i Gowin (który jednak przy tej awanturze nie był). Kiedy Joński drążył, czy, wpadając w furię, Kamiński był trzeźwy, ten nazwał go „świnią”.

Potem wyszedł. Ale zaraz wrócił i dalej zeznawał już spokojnie. I okazało, że w sprawie wyborów kopertowych Kamiński kierował się ogólnymi wyobrażeniami i troską o Polskę. Nigdy nikogo nie straszył, nie wpadał w furię i nigdy nikogo nie nazywa „świnią”. Z wyjątkiem Jońskiego, ale został sprowokowany.

„I wpadł pan w furię” – zauważył z satysfakcją Joński.

O tym, że cała operacja z wyborami kopertowymi zmierza ku katastrofie, Kamiński nie miał pojęcia. To zaś szczegółowo opisał pierwszy świadek 23 kwietnia, były prezes Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych Maciej Biernat.

Kto przygotował wzory kart wyborczych?

Kamiński był dumny z tego, że kart wyborczych wyprodukowanych pod kontrolą PWPW nie dałoby się skserować – bo kopie miałyby nieco innych kolor (wykryłaby to osoba po przeszkoleniu). Biernat ujawnił, jak ta karta powstała i jak w zasadzie ustalono datę wyborów.

Kamiński twierdził, że nie było innego wyjścia, jak przeć ku wyborom 10 maja, bo inaczej „groził nam niewyobrażalny kryzys konstytucyjny”.

Biernat ujawnił, że już od początku kwietnia 2020 roku PiS rozważał – poza oficjalnym terminem 10 maja – datę 17 i 23 maja (pozwalała na to przyjęta przez Sejm 6 kwietnia 2020 – ale nieobowiązująca do 9 maja 2020 – ustawa o wyborach kopertowych).

Data „17 maja” pojawiła się od razu na wzorze karty, którą Biernat wysłał do akceptacji wiceministra aktywów państwowych Tomasza Szczegielniaka. Dopóki komisja nie pokazała tego maila z 9 kwietnia 2020 roku, Biernat twierdził, że za „17 maja” odpowiadał błąd grafika, co jest zgodnie ze strategią większości świadków, by zwalać winę na innych.

Ale ostatecznie – zeznał Biernat – „17 maja” była tylko jednym z wariantów. Potem – UWAGA – ktoś inny (może dyrektor PWPW, może jakiś wiceminister, a może pracownik PKW) tę datę zmienił na napis „I tura” i „II tura”. A to po to, by wydrukowane karty można było użyć w innym terminie.

O tym Mariusz Kamiński nadzorujący PWPW najwyraźniej nic nie wiedział.

Przeczytaj także:

Kto ustalił datę wyborów?

Problem polegał na tym, że PiS w Sejmie 6 kwietnia 2020 roku przyjął ustawę o wyborach kopertowych. Kamiński zeznał, że kalkulacja PiS była taka: opozycyjny Senat szybko ustawę zawetuje, a Sejm weto odrzuci. I już. Ale Senat korzystając z przysługującego mu prawa ustawę najpierw zanalizował. Więc ustawa – po odrzuceniu weta Senatu – weszła w życie dopiero 9 maja 2020 roku.

Wszystko, co działo się wcześniej, odbywało się bez podstawy prawnej.

Jednak Maciej Biernat, prawnik z wykształcenia, zaproponował ciekawe uzasadnienie tego, że to jego graficy rysowali kartę wyborczą bez podstawy prawnej: jako prezes PWPW działał na podstawie „ścieżki legislacyjnej”. Czyli tak naprawdę na podstawie obrazka w serwisie internetowym Sejmu, który pokazuje, na jakim etapie jest procedowany akt prawny. A także wiary PiS, że w końcu parlament ustawę przyjmie.

To mniej więcej podsumowuje, jak funkcjonariusze państwa PiS chwalący się wykształceniem prawniczym, rozumieją zasadę praworządności.

W mailu z wzorem karty wyborczej „17 maja” wysłanym 9 kwietnia Biernat pisze też, że „termin wyborów jest niepewny”. Przy czym nie jest to jego opinia, ale uczestniczących we wcześniejszym spotkaniu z nim szefów Ministerstwa Aktywów Państwowych (kto konkretnie brał udział w spotkaniu, Biernat nie pamiętał – bardzo precyzyjnie zasłaniał się niepamięcią w kluczowych momentach).

O tym problemie Kamiński też nie wie, mimo że regularnie spotyka się z nim drugi członek Zarządu PWPW i dawny kolega ze studiów Piotr Ciompa. Kamiński zeznaje przed komisją, że o tym, że wybory 10 maja są nierealne, „okazało się na początku maja”. A winę za porażkę ponosi opozycyjny Senat.

PKW jednak wiedziała?

Wychodzi więc na to – jeśli wierzyć Maciejowi Biernatowi – że o wzorze kart wyborczych decydowali nieznani z nazwiska urzędnicy MAP, MSWiA, grafik PWPW i może „pan dyrektor i pani minister” z Państwowej Komisji Wyborczej. Ustalili oni ostatecznie, że wbrew „wzorowi z PKW” na karcie nie będzie daty, tylko napisy „I tura” i „II tura”. Nie wiadomo, kto przygotował treść karty. Być może dyrektor Biura Sprzedaży PWPW, „któremu podlegają graficy”, albo „raczej” dyrektor Biura Organizacyjno-Prawnego PWPW.

A najlepsze okazało się na koniec: wzór karty, który wysyła do akceptacji Biernat, zawiera nazwisko Waldemara Witkowskiego, który nie startował w tych wyborach, bo nie zebrał podpisów. Udało mu się to dopiero w drugim, czerwcowym terminie wyborów. Nie wiadomo, skąd się jego nazwisko wzięło na karcie.

Wiadomo jednak, że wszystko to działo się w czasie, kiedy za projektowanie kart wyborczych odpowiadała WYŁĄCZNIE Państwowa Komisja Wyborcza.

Rewelacją przesłuchania Biernata jest fakt, że wygląd kart konsultowała Państwowa Komisja Wyborcza – ktoś z niższego szczebla. Nie wspomniał o tym wcześniej przed komisją przewodniczący PKW.

II tura „piekielnie trudna”

Druk 33 mln pakietów wyborczych prezes Biernat zlecił do wydrukowania podwykonawcy na podstawie rozporządzenia premiera z 16 kwietnia (rozporządzenia, które Morawiecki wydaje bez podstawy w ustawie).

Na wszelki wypadek prezes Biernat zaopatrzył się w opinie prawników, że wszystko jest w porządku, a niewykonanie polecenia Morawieckiego wiązałoby się z „rozwiązaniem siłowym”. Jakim? Tego Biernat nie analizował.

Biernat potwierdza, że organizacja II tury była praktycznie nie do przeprowadzenia („piekielnie trudna”). No chyba, że do dwóch tygodni, jakie dzielą I i II turę, dodać jeszcze pięć dni. Nie było na to szans.

PWPW na wydruk nowych kart (z nowymi nazwiskami, ale – jak pamiętamy – bez daty) potrzebowała co najmniej 4-5 dni. A Poczta – co wiadomo z poprzednich zeznań – potrzebowała co najmniej 10 dni na dystrybucję pakietów. A te po wydrukowaniu należało jeszcze pociąć i zapakować. Tymczasem wcześniej trzeba byłoby policzyć głosy, rzecz pracochłonna, bo trzeba głosy wyjmować z kopert.

Przy czym ustawa z 6 kwietnia odbierała prawo przeprowadzania wyborów PKW, więc nie było w ogóle jasne, jak ten proces by przebiegał.

Organizatorzy wyborów kopertowych z PiS nigdy do tego etapu analiz nie doszli – przerwali organizację wyborów. PWPW ustaliła jednak, że do II tury musiałaby wdrukować karty wyborcze takie same jak do I tury – i to jeszcze przed I turą. Wtedy dałoby się być może je rozdystrybuować. Głosowalibyśmy więc w II turze, szukając w spisie różnych nazwisk tych akurat dwóch osób, które przeszły dalej.

Mariusz Kamiński nic o tym nie wiedział. Choć zamierzał za wszystko zapłacić, jak Morawiecki przekaże mu na to pieniądze (o czym niżej).

Wybory kopertowe odwołali na konferencji prasowej 7 maja 2020 roku Jarosław Kaczyński z Jarosławem Gowinem, co w swoim czasie było niezłym skandalem. Ale z perspektywy już tak nie razi – skoro o dacie wyborów mógł decydować grafik.

Kamiński w interesie publicznym

Ogólnie rzecz biorąc, Mariusz Kamiński uważał, że przez cały ten czas działał w interesie publicznym, a to czyni jego działanie legalnym. Zeznań przewodniczącego PKW Sylwestra Marciniaka, że gdyby do wyborów kopertowych doszło, nie można by ich uznać za ważne, Kamiński komentować nie chciał, gdyż to „opinia”. „Byliśmy w dramatycznej sytuacji, za chwilę mogli umierać nasi obywatele” – tłumaczył Kamiński.

Zeznał też, że choć jest wiceprezesem PiS, to nie wiedział, skąd się wziął pomysł wyborów kopertowych, ani kto przygotował projekt ustawy z 6 kwietnia. Jako osoba odpowiedzialna za bezpieczeństwo państwa nie widział żadnego zagrożenia w tym, że Poczta dostaje (na płycie DVD) dane 30 mln dorosłych obywateli z bazy PESEL. Oznacza to, że nie rozumiał skali zagrożenia, ani nie miał pojęcia o RODO. Ono bowiem wyklucza przetwarzanie danych wyłącznie na podstawie przepisu ustawy, bez analizy ryzyka.

Jedno zebranie czy dwa?

Jeśli chodzi o zebranie z Kaczyńskim, to z ewentualnym atakiem furii Kamińskiego, to komisji udało się ustalić, że Kamiński i Wypij mogli mówić o dwóch różnych wydarzeniach.

  • Kamiński twierdził, że w spotkaniu, na którym było bardzo spokojnie, uczestniczył Morawiecki i Kaczyński, Sasin, prezes Poczty Zdzikot, a z Porozumienia Gowina – Jadwiga Emilewicz, poseł Wypij i poseł Ociepa. Według Kamińskiego poseł Wypij w ogóle nie zabierał tam głosu, mówiła Emilewicz. Kamiński liczy teraz, że to potwierdzi premier Morawiecki.
  • Zeznający już wcześniej Sasin i Zdzikot nie byli w stanie potwierdzić, że Kamiński nie wpadł w furię. Ale – w przeciwieństwie do Kamińskiego Zdzikot mówił, że spotkanie było nerwowe. Czy zatem było to spotkanie? Trudno to ustalić, gdyż ze spotkań tych nie powstają notatki.
  • Tymczasem Wypij zeznał wcześniej przed komisją, że ataku szału Kamiński dostał na spotkaniu, na którym byli Kaczyński, Zdzikot i Sasin, ale Morawieckiego nie było. Wzburzonego Kamińskiego uspokajał tam sam Jarosław Kaczyński.

Kamiński stwierdził też, że na nikogo nie wywierał nacisków, ani nikomu nie groził. Natomiast wie, że w kwietniu 2020 roku PiS prowadził rozmowy z opozycją, by zyskać poparcie dla koncepcji wyborów kopertowych. Sam Kamiński nie brał w nich udziału. Pomysł przesunięcia wyborów o dwa lata (idea Gowina) Kamiński uznał za niedorzeczny. Choć świadek Łukasz Szumowski (były minister zdrowia) twierdził, że pomysł podobał się „panu premierowi i panu prezesowi”. Więc Szumowski wierzył, że obaj problem wyborów załatwią i Szumowski nie musi bardziej ostro występować przeciw organizacji wyborów w pandemii.

Nieistniejąca umowa

Tym, co komisja tropi od dawna, były relacje między MSWiA a nadzorowaną przez resort Polską Wytwórnią Papierów Wartościowych. PWPW zleciła podwykonawcy druk pakietów wyborczych za ok. 3 mln zł. Liczyła, że te pieniądze dostanie z MSWiA. Mimo starań nie zdołała jednak podpisać umowy z ministerstwem.

To samo dotyczyło działań Poczty Polskiej, z którą wicepremier Sasin też umowy nie podpisał – by nie ponosić odpowiedzialności za działania bez podstawy prawnej. Kamiński przedstawił inne wyjaśnienie. Otóż MSWiA nie wiedziało, ile druk pakietów wyborczych będzie kosztować, dlatego nie mogło podpisać umowy. Zatem Kamiński zamierzał umowę podpisać „później”, już po wydrukowaniu wszystkich kart, do obu tur, kiedy dostałby od premiera pieniądze.

Czyli za wszystko odpowiada Morawiecki.

Co prawda już 17 kwietnia PWPW informowała Kamińskiego, że pieniądze z rezerwy budżetowej są, ale Kamiński sobie tego nie przypomniał. Były „prywatne maile”. Umowy Kamiński nigdy nie podpisał, bo „zmieniła się sytuacja”.

Prezes PWPW Maciej Biernat zeznał jednak, że sprawa była prostsza. Karty wyborcze trzeba było wydrukować, zanim będzie do tego podstawa prawna. „Nie było innego wyjścia”.

„Jarosław nalega”. Jak władza organizowała wybory w pandemii – co do tej pory ustaliła komisja

W tej części relacji z komisji śledczej przedstawiamy tradycyjnie wszystko, co do tej pory komisja ustaliła. Lektura może być żmudna, ale dla świadomych obywateli – warta zachodu.

Ustalenia z wtorku 23 kwietnia 2024 (pogrubioną czcionką) nakładamy na wcześniejsze.

Duda ma wygrać, ale pandemia miesza szyki

  • 5 lutego 2020 – marszałek Sejmu Elżbieta Witek rozpisuje wybory prezydenckie na 10 maja 2020 roku. Ma to być reelekcja Andrzeja Dudy, kandydata PiS. Państwowa Komisja Wyborcza przystępuje do organizacji wyborów.
  • Od 13 marca liczba zakażeń SARS-COV-2 lawinowo rośnie. 24 marca – zostaje ogłoszony stan epidemii i pierwszy wielki lockdown. Za łamanie zakazu wychodzenia z domu „bez powodu” policja wystawia mandaty, a Sanepid nakłada kary do 30 tys. zł.

Co z wyborami?

  • Na świecie zaplanowanych jest w tym czasie 60 wyborów. 43 zostały przesunięte właśnie ze względu na covid (zeznanie Sylwestra Marciniaka z PKW).
  • Minister zdrowia Łukasz Szumowski analizuje dane o pandemii, dostaje szczegółowy raport z Lombardii, gdzie system ochrony zdrowia się załamał.
  • Stan epidemii pozwala w Polsce na skorzystanie z ustaw o stanach nadzwyczajnych. Ale w takim wypadku wybory mogłyby się odbyć dopiero w 90 dni od odwołania stanu nadzwyczajnego.
Nikt wtedy nie wie, kiedy to będzie i jaka będzie wtedy sytuacja polityczna. PiS nie chce ryzykować.

„Jarosław nalega” na zrobienie wyborów

  • „Pod koniec marca” pomysł wyborów kopertowych rzuca Adam Bielan, polityk koalicyjnej partyjki. Wie, że tak się robi wybory w Bawarii, ale nie ma żadnych analiz na ten temat. Punktuje u Kaczyńskiego, któremu pomysł się podoba — pozwala wierzyć, że wybory w Polsce da się przeprowadzić zanim PiS straci poparcie (Sylwester Marciniak z PKW przed komisją: „tylko że w Bawarii przygotowanie społeczeństwa do wyborów korespondencyjnych trwało kilkadziesiąt lat”).
  • „Jarosław (Kaczyński – red.) nalega na przeprowadzenie tych wyborów„ – mówi wicepremierowi Jarosławowi Gowinowi premier Mateusz Morawiecki. Obecny w czasie spotkania minister zdrowia Łukasz Szumowski jest sceptyczny, ale skupia się na problemie pandemii. Jak zeznaje przed komisją, nie mówi wyraźnie ”nie„ – jak zapamiętał to świadek Gowin. ”Trudno powiedzieć, że byłem przeciwny. Ale miałem obawy o bezpieczeństwo zdrowotne przy organizacji wyborów z gromadzeniem się w lokalach".
  • 26/27 marca PKW ma już zawiadomienia od wszystkich komitetów wyborczych o zamiarze startu w wyborach. Ale kampania wyborcza nie przebiega już tak, jak powinna. Np. nie ma spotkań i wieców wyborczych. PKW wydaje więc „apel do władz o ustalenie zasad przeprowadzenia wyborów”.
  • „Na przełomie marca i kwietnia” minister zdrowia rozmawia o wyborach z prezydentem i zarazem kandydatem w wyborach Andrzejem Dudą. Mówi mu, że lepiej byłoby przełożyć wybory.

Kto wpada na pomysł z Pocztą?

  • 27 lub 28 marca wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń dowiaduje się o pomyśle zrobienia wyborów w formie całkowicie korespondencyjnej z „projektów złożonych w Sejmie przez PiS”. Z tym że projekt, że wybory organizować będzie Poczta Polska, pojawia się dopiero 31 marca, więc Soboń musi mieć jakieś lepsze źródła.
  • Według szefów Poczty Polskiej na pomysł, by za wybory odpowiadała Poczta, nie wpadł nikt u nich. Zrobił to za to ktoś w Orlenie. Zgłasza go ich zdaniem Krystian Szostak, który wcześniej był członkiem władz konkurencyjnego dla Poczty InPostu. Mail z adresu Orlenu stwierdza, że Poczta da radę, bo „ma własne drukarnie” (autor maila się myli, ale to wyjdzie na jaw dopiero w połowie kwietnia — na razie mail jest podstawą do działań władzy).

19 marca 2024 roku Krystian Szostak przysyła do OKO.press wyjaśnienie:

Prezesów Poczty Sypniewskiego i Kurdziela zawiodła pamięć, gdyż w tym czasie Szostak już nie był dyrektorem Biura Prawnego Orlenu. Pełnił tę funkcję od lipca 2017 do lutego 2018 roku:

„Rozstałem się z tą firmą zaraz na początku lutego 2018 roku, na prośbę prezesa Obajtka. Od tamtego czasu nie pracowałem w żadnym charakterze (w tym nie świadczyłem usług) dla tej spółki, jak również żadnej innej spółki Skarbu Państwa”.

Krystian Szostak, pytany przez nas o sam mail, odpowiada, że sobie go nie przypomina: „Nie wiem, o jakim mailu oni mówią. Nawet gdybym wiedział i byłbym w jakikolwiek sposób zaangażowany w jego sporządzenie lub jego opiniowanie, to nie mógłbym tego komentować, z uwagi na tajemnicę radcy prawnego, z której zwolnić może mnie tylko prawomocna decyzja sądu. Na marginesie – nie wyobrażam sobie, żeby ponad dwa lata po moim odejściu z Orlenu, ktokolwiek, cokolwiek wysłał z mojej mailowej skrzynki”.

  • „Prawdopodobnie pierwotnie zakładano, że Poczta poprowadzi cały proces”, ale dosyć szybko do prezesa PWPW Macieja Biernata dotarło, że zaangażowana będzie także Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych. To się okaże jednak po przyjęciu przez Sejm ustawy o wyborach kopertowych. Wtedy też i Poczta, i PWPW powiadomią, że do realizacji zadania będą musiały zaangażować podwykonawców.
  • 28 i 31 marca – Sejm uchwala przepisy o głosowaniu korespondencyjnym dla osób powyżej 60. roku życia.
  • dopiero 31 marca pojawia się w Sejmie poselski projekt powszechnych wyborów kopertowych. Zakłada on, że wybory organizować będzie rząd i Poczta Polska. PKW nie jest proszona o opinię. W tym czasie PKW po prostu dalej organizuje wybory i nie interesuje się zmianami prawa, gdyż jest „apolityczna”.

Jacek Sasin znajduje odpowiedniego człowieka na prezesa

  • Poczta Polska nie jest w stanie przeprowadzić wyborów korespondencyjnych. Tak uważa jej prezes Przemysław Sypniewski. Nie zostanie jednak wysłuchany przez autorów projektu, ale odwołany. 1 lub 2 kwietnia wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin zwraca się do wiceministra obrony narodowej Tomasza Zdzikota, by zastąpił Sypniewskiego. Sasin obiecuje Zdzikotowi modyfikację przepisów – co ma rozwiać „wątpliwości Sypniewskiego”. Otóż ustawa o powszechnych wyborach kopertowych nie będzie wymagała, by pakiety wyborcze były dostarczane przez listonoszy za potwierdzeniem odbioru. Można je będzie po prostu wrzucić do skrzynki. Zapewnienia Sasina są dowodem, że na przełomie marca i kwietnia trwały w PiS jakieś analizy. Ale nie wiadomo, kto je robił – bo wszystko było nieformalne.
  • „Na początku kwietnia” Jacek Sasin „nieformalnie prosi” wiceministra aktywów Sobonia, by rozejrzał się „jak to wygląda” i o „ogólny nadzór”. Komisja śledcza ostatecznie – mimo uników świadków – ustaliła, że za cały proces odpowiada wicepremier Sasin i podległe mu Ministerstwo Aktywów Państwowych.
  • Premier Gowin spotyka się z przewodniczącym PKW Sylwestrem Marciniakiem. Jest jedynym członkiem władz, którego interesuje zdanie PKW. Nic z tego jednak nie wynika, bo Gowin zaraz poda się do dymisji, a PKW zachowa ogromną ostrożność w zgłaszaniu wątpliwości.
  • 3 kwietnia – rząd zamyka lasy, a do warszawskiej prokuratury trafia od prywatnej osoby zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa: organizacja wyborów w pandemii narazi mnóstwo ludzi na niebezpieczeństwo zachorowania i śmierci.
  • także 3 kwietnia – Tomasz Zdzikot zostaje oficjalnie prezesem Poczty Polskiej. Nie ma doświadczenia pocztowego, ale uważa, że zna się na zarządzaniu.

Etap decyzji. Władza organizuje wybory bez ustawy

  • 5 kwietnia Paweł Skóra, ówczesny dyrektora Pionu Informatyki i Telekomunikacji Poczty Polskiej dowiaduje się, że Poczta będzie jednak organizowała wybory. Skóra ma opracować razem z pionem sprzedaży „wymagania biznesowe”, a następie harmonogram prac. Ustawy jeszcze nie ma (i nie będzie do samego końca działania Pawła Skóry).
  • 6 kwietnia warszawska prokuratorka Ewa Wrzosek dostaje sprawę organizacji wyborów kopertowych. Sprawę tę zastępczyni Prokuratora Rejonowego Edyta Dudzińska kwalifikuje standardowo – pod art. 165 Kodeksu Karnego (zagrożenie epidemiczne) i opatruje niewyraźną adnotacją.
Prezes Poczty Zdzikot zauważa przed komisją, że tego dnia „nikt nie spodziewał się, że ustawa spowoduje taki konflikt”.
  • 6 kwietnia w nocy i po awanturze w Sejmie, PiS uchwala ustawę o wyborach kopertowych. Bez debaty, co – jak przyznaje teraz Sylwester Marciniak z PKW – „nie jest korzystne”. Panujący w Sejmie PiS w ten sposób gwarantuje sobie, że opozycyjny Senat swoje 30 dni na debatę wykorzysta. A dopóki Sejm nie rozpatrzy uwag Senatu, a prezydent nie podpisze ustawy — nie ma podstawy prawnej do organizowania wyborów kopertowych.
  • Ponieważ projekt jest procedowany jako poselski, nie podlega konsultacjom i uzgodnieniom. Więc nikt nie wie, czy jego założenia są realizowalne.
  • Ustawa z 6 kwietnia zakłada jednak, że marszałek Sejmu mógłby zmienić termin wyborów z 10 maja na inny. To dowód na to, że PiS już wtedy wiedział, że termin 10 maja może nie być do utrzymania. Potwierdza to zresztą przed komisją jej członek, poseł PiS Przemysław Czarnek. PiS wpisał sobie w ustawie prawo do przesunięcia terminu wyborów. Ale ponieważ nie zanalizował wcześniej całego procesu, nie wie, że to mu nie wystarczy.
  • PiS jest więc przekonany, że – tak czy siak – wybory kopertowe zrobi i zachowują się tak, jakby ustawa już obowiązywała. O jej wdrażaniu wicepremier Sasin rozmawia z nowym prezesem Poczty Zdzikotem. I będzie je prowadził regularnie do 10 maja – zeznaje Zdzikot. Soboń to potwierdza.

Gowin protestuje. Informatycy Poczty mają wątpliwości.

  • 6 kwietnia wicepremier Jarosław Gowin podaje się do dymisji. Uważa, że wybory kopertowe doprowadzą do gwałtownego rozpowszechnienia się pandemii, a poza tym państwo nie jest w stanie takiej operacji przeprowadzić i wszystko skończy się katastrofą i międzynarodową kompromitacją. Bez głosów gowinowców PiS nie odrzuci spodziewanego sprzeciwu Senatu.
  • Wiedza Gowina o ryzyku pandemicznym musi wynikać z rozmów z ministrem zdrowia Szumowskim. Ten jednak ich publicznie nie zgłasza. „Ministerstwo Zdrowia zalewane jest wtedy apelami, by zatrzymać te wybory” – twierdzi przewodniczący komisji śledczej Dariusz Joński.
  • 6 kwietnia. Zarząd Poczty dostaje od szefa pionu informatyki Pawła Skóry plan działania, z rozpisanymi zadaniami, odpowiedzialnością, wydatkami i ryzkami (nie ma ustawy, więc nie ma np. gwarancji, że wydatki ktoś Poczcie zwróci, nie ma też rozporządzeń, które precyzyjnie opisałyby działania Poczty). Zarząd Poczty planu nie akceptuje, bo rozumie ryzyko potwierdzenia na piśmie działań, które nie mają podstawy w ustawie. Zamiast tego Zarząd powołuje zespół, który pracuje w trybie codziennych zebrań z udziałem członków rządu. „To nie pozwala sprawdzić, co jest zrobione, a co nie, komunikacja wewnętrzna zostaje zaburzona. I wtedy pomyślałem po raz pierwszy, że to się nie uda” – zeznaje Paweł Skóra.
  • 6 kwietnia („około”) o zaangażowaniu w wybory kopertowe Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych dowiaduje się prezes PWPW Maciej Biernat. Zostaje „zaproszony do konsultacji, jak zabezpieczyć karty do głosowania”. Pytanie zadaje MSWiA. „Prawdopodobnie było to spotkanie ze ścisłym kierownictwem MSWiA, z min. Kamińskim i Szefernakerem. Być może był tam minister Wąsik”.
  • 6-10 kwietnia okazuje się jednak, że PWPW nie jest w stanie wyprodukować pakietów wyborczych. Może podzlecić ich druk i nadzorować to, ale konfekcjonowaniem musi się zająć ktoś inny. Członkowie Zarządu PWPW Maciej Biernat i Piotr Ciompa (kolega ministra Mariusza Kamińskiego ze studiów na UW w latach 80.) informują ministra Kamińskiego.

PKW wie, ale nie alarmuje

  • 7 kwietnia – PKW ponawia apel do władz „o ustalenie zasad przeprowadzenia wyborów”. I to wszystko. Gdyż jest „organem apolitycznym”.
  • Już wtedy mniej więcej (albo „nieco później”) jednak sędzia Marciniak z PKW rozumie jednak, że nie przyjęta ciągle ustawa z 6 kwietnia ma istotny błąd: wyborcy nie będą kwitowali odbioru pakietów wyborczych (to jest ta twórcza modyfikacja, którą wicepremier Sasin obiecał Poczcie). Rzeczywiście, jak potwierdza szef pionu informatycznego Poczty Paweł Skóra, system wyborczy ma się oprzeć o potwierdzenia listonoszy o dostarczeniu pakietów wyborczych w aplikacjach do przesyłek poleconych.
„Gdyby ta ustawa weszła w życie, do dziś znajdowalibyśmy po lasach pakiety wyborcze, a liczenie głosów trwałoby tygodniami” – mówi Marciniak.
  • „Wybory były możliwe, ale byłyby nieprawidłowe. Należało nie dopuścić do tego, by się odbyły wedle tych zasad” – tłumaczy przed komisją Marciniak
  • Dlaczego PKW nie alarmuje o tak fundamentalnym zagrożeniu dla procesu wyborczego? „W Sejmie nie mieliśmy możliwości zabrania głosu, bo ustawa została przyjęta w jeden dzień. Za to w Senacie [dwa tygodnie później] poświęciliśmy dyskusji kilkanaście godzin”.
  • Sędzia Marciniak tego nie mówi, ale prezes PWPW Biernat twierdzi, że Ministerstwo Aktywów Państwowych prowadziło uzgodnienia dotyczące kart wyborczych z PKW („z panem dyrektorem i panią minister”).

Etap przygotowań. Minister Soboń naradza się, ale „nieformalnie”

  • 7 kwietnia – zaczynają się przygotowania do organizacji wyborów kopertowych. Odpowiada za to Ministerstwo Aktywów Państwowych, co komisji udaje się w końcu ustalić (potwierdza to m.in. prezes PWPW Biernat). Dopiero w ich toku władze mierzą się z realnymi problemami, które byłyby znane wcześniej, gdyby ustawa nie była przyjmowana w szalonym tempie. Do PiS zaczyna docierać nie tylko to, jak trudnym zadaniem jest przeprowadzenie wyborów kopertowych w ciągu miesiąca. Ale też to, że działania trzeba podjąć natychmiast, co oznacza zaciąganie zobowiązań i wydawanie pieniędzy bez podstawy prawnej.
  • Spotkania te organizuje je rząd, łamiąc prawo, bo same za organizację wyborów odpowiada wtedy PKW. Z tego powodu ustalenie, co kto konkretnie robi i za co odpowiada, jest trudne (i będzie wymagało żmudnego zbierania informacji, kto za co powinien ponieść konsekwencje). Ze spotkań nie powstają żadne formalne notatki i nikogo to nie dziwi.
  • Artur Soboń w Ministerstwie Aktywów Państwowych spotyka się z wiceprezesem Poczty Grzegorzem Kurdzielem. Soboń twierdzi, że było „nieformalne”, bo on nie ma tego w obowiązkach. A Kurdziel – że „spotykali się przedstawiciele Poczty i MAP – więc nie było to spotkanie towarzyskie”.
  • Z dokumentów, które zbadała NIK, wynika, że „za przygotowanie przeprowadzenia wyborów kopertowych i nieprawidłowości z nimi związane odpowiedzialne było Ministerstwo Aktywów Państwowych. Ostateczną decyzję podjął prezes Rady Ministrów, czyli Mateusz Morawiecki” (zeznanie dyr. Bogdan Skwarki z NIK).
  • 7 kwietnia – minister Łukasz Szumowski zleca Sanepidowi opracowanie zaleceń sanitarnych dla wyborów kopertowych.

To nielegalne, ale czy w ogóle wykonalne?

  • Około 11 kwietnia Piotr Ciompa już wie, że podstawą działań PWPW nie będzie ustawa, bo tej nie ma ciągle, ale decyzja premiera (zostanie ogłoszona dopiero 16 kwietnia).
  • Zatem premier dał się przekonać, że musi dać jakiś cień podstawy prawnej, inaczej urzędnicy nie zaangażują się w plan rządu.
  • Między 7 a 14 kwietnia trwają na szczytach władzy narady i analizy z udziałem Poczty Polskiej, jak te wybory przeprowadzić. Pomysły się zmieniają, co potwierdzają i szefowie Poczty, i Piotr Ciompa. Do żadnego z tych pomysłów nie ma podstawy prawnej w postaci ustawy. Od 8 kwietnia w rozmowach uczestniczy szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk.

10 czy 17 maja?

  • 9 kwietnia – prezes PWPW przesyła do MAP Sasina projekt karty wyborczej. Na tym projekcie jest data wyborów „17 maja” – nie „10 maja”, zgodnie z postanowieniem Marszałka Sejmu. Dowodem jest mail prezesa PWPW Biernata z tego dnia do MAP. Co dowodzi, że już trzy dni po uchwaleniu ustawy o wyborach kopertowych ktoś zdawał sobie sprawę, że wyborów nie da się przeprowadzić 10 maja.
  • Ciompa zaznacza, że były też „inne wzory kart wyborczych”, ale „taka data – 17 maja – była w obiegu”. Te „inne wzory” to – jak wynika z zeznań Biernata – karty oznaczone napisem „I tura” bez daty.
  • 10 kwietnia – wzór bez daty akceptuje wiceminister aktywów państwowych Tomasz Szczegielniak. Rzecz w tym, że wzór karty wyborczej z PKW, na który powołuje się PWPW, zawiera datę wyborów. Prezesa Biernata to wszystko nie zadziwia, gdyż on jest od druku i zabezpieczeń kart – a „drukarz nie odpowiada za treść”. Biernat uważa, że MAP musiał konsultować ten wzór z PKW. „Wzory kart zostały zaprojektowane i zatwierdzone, ale druk następuje dopiero po wejściu w życie tarczy antycovidowej 2.0” z 16 kwietnia 2020, która zawierała przepisy pozwalające na druk. Choć nie ma przepisów pozwalających na to, by takie karty przygotowywała PWPW, a nie PKW. Uwaga Biernata pokazuje, że PWPW jednak była świadoma problemów prawnych.
Wzór karty wyborczej z datą 17 maja i nazwiskami kandydatów, w tym Witkowskiego, który w tych wyborach nie kandydował, bo nie zebrał głosów
Zaakceptowany wzór karty - z nazwiskiem osoby, która nie startuje (Waldemara Witkowskiego). Screen z posiedzneia komisji

Premier obiecuje rozporządzenie

  • I rzeczywiście 10 kwietnia na spotkaniu w MSWiA (jemu podlega Wytwórnia) prezes PWPW Biernat dowiaduje się, że podstawą organizacji wyborów będzie rozporządzenie premiera. Bo ustawy nie ma. Ale o szczegółach Biernat dowie się dopiero 16 kwietnia. W spotkaniu bierze udział „kierownictwo MSWiA, kierownictwo MAP, prezes Poczty i ja z kolegą” (kolega – Piotr Ciompa – jest członkiem Zarządu PWPW wytypowanym przez MSWiA i „ma więcej kontaktów z resortem”). A także – co zeznał Ciompa – minister Michał Dworczyk.
  • Piotr Ciompa z PWPW regularnie, choć nieformalnie spotyka się z ministrem Mariuszem Kamińskim. Mówi mu, że nie da się zrealizować zlecenia z konfekcjonowaniem pakietów wyborczych w PWPW do 10 maja. Kamiński przyjmuje to do wiadomości i zapowiada, że porozmawia o tym „z innymi instytucjami zaangażowanymi w wybory”.
  • Ciompa wychodzi ze spotkania 10 kwietnia przekonany, że PWPW nie będzie zaangażowana w wybory kopertowe. Jednak dwa dni później dowiaduje się, że PWPW będzie jednak drukować – ale nie będzie konfekcjonować kart.
  • „Ktoś wpada na pomysł, że odpowiednim potencjałem dysponuje PWPW. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że poligrafia PWPW nie nadaje się do tego typu operacji” – zeznaje Ciompa. Uznaje to za „niefortunne”. W efekcie trzeba będzie błyskawicznie szukać podwykonawców. Minister Mariusz Kamiński zeznaje natomiast, że od początku wiedział, że PWPW nie może drukować kart i musi znaleźć podwykonawcę.

Kaczyński demonstruje stosunek do prawa

  • 10 kwietnia, Wielki Piątek, do wyborów został miesiąc – Jarosław Kaczyński jedzie na cmentarz na grób rodzinny. Jest jedyną osobą w Polsce, której się to udało – cmentarze są zamknięte.
Pokazuje w ten sposób podwładnym, jakie jest jego podejście do przepisów i procedur.

Atak furii Kamińskiego

  • Kolejne spotkanie na szczycie w sprawie wyborów kopertowych w rezydencji premiera przy ul. Parkowej (uczestnicy to m.in.: Kaczyński, Sasin i prezes Poczty Polskiej Zdzikot) ma „charakter rozmowy politycznej, czy ustawa z 6 kwietnia będzie miała większość [po spodziewanym wecie Senatu]”. Nie ma na nim przedstawicieli Państwowej Komisji Wyborczej, choć zgodnie z prawem to ona nadal odpowiada za organizację wyborów.
  • Nowy prezes Poczty, którego na spotkanie na szczycie zaprosił Sasin, zapewnia polityków, że wybory kopertowe da się zorganizować. Ale „pod pewnymi warunkami”, które zależą od polityków: musi wejść w życie ustawa z 6 kwietnia i to na podstawie powszechnego konsensusu, bo zaangażować w wybory trzeba np. samorządy. Już na tym etapie wydaje się to mało prawdopodobne, bo po awanturze w Sejmie 6 kwietnia konsensus jest mało możliwy.
  • Do tego na spotkaniu u premiera sytuacja się pogarsza: szef MSWiA Mariusz Kamiński w ataku furii grozi posłowi partii Gowina Michałowi Wypijowi więzieniem i „zniszczeniem” za protest w sprawie wyborów kopertowych [tego ataku Zdzikot nie pamięta, ale nie może „wykluczyć”; przyznaje, że było nerwowo, Kamiński to absolutnie wyklucza, mówi też, że spotkanie było spokojne. Może to być jednak inne spotkanie, bo z udziałem Morawieckiego – według Wypija tu go nie ma].
  • W tym czasie – wedle relacji Szumowskiego – Gowin prowadzi jednak z opozycją rozmowy o tym, czy by w trybie super pilnym nie zmienić Konstytucji tak, by wybory prezydenckie zostały odłożone o dwa lata, a kadencja Dudy wydłużona, ale kosztem pozbawienia go prawa do reelekcji. Opozycja nie uważa, że można razem z PiS w trybie pilnym zmieniać Konstytucję.
  • „Sytuacja była rzeczywiście trudna, ale taka czy inna sytuacja nikogo nie zwalnia od stosowania przepisów prawa uchwalonych przez parlament” – komentuje w komisji śledczej dyr. Skwarka z NIK.

PiS odkrywa problem braku skrzynek pocztowych

  • Tymczasem do obradujących na „roboczych” spotkaniach u Sobonia dociera, że 4 mln osób w Polsce nie ma skrzynek pocztowych. Co prawda pakiety wyborcze (wedle nieobowiązującej jeszcze ustawy z 6 kwietnia) nie wymagają potwierdzenia odbioru, ale gdzie je zostawić, jeśli nie ma skrzynek?
  • Poczta wpada na pomysł, że wewnętrzną regulacją wprowadzi zasadę, że jeśli ktoś nie ma skrzynki, to odbiór pakietu będzie musiał pokwitować osobiście – nie będzie tego robił listonosz. Sędzia Marciniak z PKW: I co? Kto by potem te potwierdzenia przetwarzał?
  • Wiadomo też już, że z powodu pandemii brakuje chętnych do pracy w komisjach wyborczych i nie ma podstaw prawnych, by samorządy przekazały spisy wyborców Poczcie. Nie wiadomo jak chronić członków komisji wyborczej ani czy w ogóle wytrzymają 12 godzin w maseczkach na twarzy. Poczta przeprowadza analizy zasobów firm ochroniarskich – bo dociera do niej, że urny wyborcze z powodu pandemii nie będą mogły stać w placówkach pocztowych, tylko na zewnątrz i jakoś trzeba ich pilnować (Zdzikot).

Tajemnica spotkania 15 kwietnia

  • 14 kwietnia – były prezes Poczty Polskiej Sypniewski mówi wiceministrowi Soboniowi, że wybory są nie do przeprowadzenia. Potrzeba na nie 6-8 tygodni, a zostały cztery. Soboń potwierdza fakt takiej rozmowy. Mówi jednak, że Sypniewski mówił mu o „rozwiązywaniu problemów”, a nie o tym, że są one „nierozwiązywalne”. A poza tym przecież Soboń „formalnie” nie znał się na Poczcie i nie uważał, że uwagi Sypniewskiego do czegoś go zobowiązują.
  • 15 kwietnia – wiceminister Soboń organizuje telekonferencję z udziałem szefów Poczty Polskiej, PWPW (ale nie prezesa Biernata), urzędników i przedstawicieli prywatnych firm – podwykonawców, którzy następnie zarobią na organizacji tych wyborów. „Rozmowy dotyczą tego, kto i kiedy oraz na jakiej podstawie będzie drukował i pakował pakiety wyborcze” – zeznaje Paweł Skóra z pionu informatycznego Poczty. „Nie znam ustaleń, ale musiało to być o wydrukowaniu kart” – zeznaje prezes PWPW Biernat.
  • Soboń unika jak ognia odpowiedzi na pytanie, kto to spotkanie zorganizował. W czasie konfrontacji z nim przed komisją prezes Kurdziel mówi jednak: „Soboń polecił mi to spotkanie zorganizować”. Firmy na to spotkanie zaprasza Soboń na podstawie listy od Kurdziela. A szef pionu informatycznego Poczty Paweł Skóra dodaje, że Soboń to spotkanie prowadził.
  • Według prezesów Poczty Soboń po rozmowie z Sasinem mówi im, że powinni organizować wybory „na zasadzie ryzyka biznesowego”. Czyli bez ustawy i umowy z rządem. Soboń tego akurat nie pamięta. Potwierdza jednak, że – co do zasady – informacje z takich spotkań przekazywał Sasinowi.

Nie ma ustawy, premier decyduje, a Sasin i Kamiński się starają

  • 15 kwietnia – w TVN minister Łukasz Szumowski mówi, że wybory lepiej przełożyć, a koncepcja Jarosława Gowina, by o dwa lata wydłużyć kadencję Andrzeja Dudy, jest bardzo dobra. Szumowski słyszy też od „pana premiera i pana prezesa”, że to dobra propozycja. Tyle że Kaczyński i Morawiecki nie dysponują w Sejmie większością do zmiany Konstytucji.
  • 16 kwietnia – premier Mateusz Morawiecki wydaje decyzję administracyjną o organizacji wyborów kopertowych z poleceniami dla Poczty i PWPW. Problemem jest to, że jej podstawą jest ustawa, która nie obowiązuje. Projekt decyzji przedstawia premierowi szef jego kancelarii Michał Dworczyk. Jest on negatywnie zaopiniowany przez służby prawne KPRM i Prokuratorię Generalną. Minister zdrowia Łukasz Szumowski twierdzi, że premier znał w tym momencie jego zastrzeżenia do organizacji wyborów, bo o tym rozmawiali.
  • NIK: W momencie wydania przez premiera decyzji nie dysponuje on żadną formalną analizą jej skutków ani potwierdzeniem, że na realizację tej decyzji są pieniądze. No i pieniędzy nie będzie.

„Przygotowanie” czy „organizowanie”

  • Michał Dworczyk tłumaczy przed komisją śledczą, że premier nie decydował o „organizacji” wyborów, ale zlecał tylko „działania przygotowawcze”. Tu po raz pierwszy (ale nie ostatni) pojawia się argument, że „przygotowanie” to nie to samo co „organizowanie”. „Poczta Polska nie potraktowała tej decyzji jako polecenia, żeby się przygotować. Oni już zaczęli działać. Więcej, premier zleca wprost PWPW wydrukowanie kart do głosowania. Tymczasem zgodnie z prawem może o tym decydować wyłącznie Państwowa Komisja Wyborcza” – tłumaczy dyr. Skwarka z NIK. „To rozporządzenie jest przekroczeniem uprawnień”.
  • Kontrola NIK wykazuje, że po wydaniu decyzji Kancelaria Premiera zleca sporządzenie opinii prawnych uzasadniających ją. Wstecznie.
  • 16 kwietnia – w rezydencji premiera odbywa się spotkanie (kolejne spotkanie?) na szczycie. Uczestniczy w nim Morawiecki, Kaczyński, Sasin, Zdzikot, a także delegacja Porozumienia Gowina: Jadwiga Emilewicz, Wypij i Ociepa. I tam Sasin z Kamińskim wyjaśniają delegacji Porozumienia, jak przebiega organizacja wyborów. Wszystko odbywa się spokojnie, nie jest to spotkanie ważne, jedynie – zdaniem Kamińskiego – informacyjne. Morawiecki ma tam zapowiedzieć, że organizacja wyborów przebiega pomyślnie.
  • 16 kwietnia wieczorem – członkowie gabinetu politycznego szefa MSWiA Kamińskiego ustalają, że nie da się sfinansować decyzji premiera bez dodatkowej ustawy, która przesunie środki budżetowe. Czyli kwestionują zasadność działania na podstawie decyzji premiera.
  • Także wieczorem 16 kwietnia Wiktor Klimiuk z MSWiA pisze do szefa gabinetu politycznego ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego maila, że problem ustawa z 16 kwietnia nie rozwiązuje problemu z drukiem kart:
    • formalnie wzór karty wyborczej nadal ustala PKW. Straci to prawo 18 kwietnia. Ale ustawa, która pozwala to zrobić Poczcie i Ministrowi Aktywów Państwowych, nie weszła w życie – więc cokolwiek zrobi Wytwórnia (użyje starych wzorów czy zrobi własne), będzie kłopot.
    • nie wiadomo, ile będzie kosztował wydruk kart;
    • nie jest rozwiązana kwestia II tury wyborów (wygląda na to, że Wiktor Klimiuk pierwszy zauważa problem, że II tury w trybie kopertowym nie da się zrobić, bo dwa tygodnie to za mało na druk i dystrybucję kart wyborczych).
  • Klimiuk uważa za prawdopodobne, że jego mail dotarł do Mariusza Kamińskiego.
  • Wcześniej – jak zeznaje prezes PWPW Biernat – odbyły się „dwa lub trzy spotkania”, na których omawiano wzór karty do głosowania (bez podstawy prawnej) i „proces technologiczny”.

Etap prawnej próżni. Premier kazał, ustawy nie ma

  • 16 kwietnia – Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych dostaje decyzję wydrukowania kart wyborczych (zeznanie Zdzikota). Jak z kolei zeznaje Wiktor Klimiuk z MSWiA, to min. Kamiński sprawdza w PWPW, czy Wytwórnia jest w stanie wydrukować karty wyborcze, a na informacji przygotowanej przez prezesa PWPW pisze „zatwierdzam” lub „potwierdzam”.
  • 16 kwietnia – staje się jasne, że Senat nie rozpatrzy ustawy z 6 kwietnia przed 5 maja. Wykorzysta cały dostępny czas.
Prezes Poczty Zdzikot wie już, że wybory są nie do przeprowadzenia.
  • Uważa jednak, że gdyby nie zrobił teraz nic i czekał na ustawę do 6, 7 czy 9 maja, to wyjdzie na to, że Poczta się do wyborów nie przygotowała. „Musi” więc organizować wybory bez ustawy – by nikt nie obarczył go potem odpowiedzialnością za niepowodzenie. Poczta dalej organizuje wybory „na zasadzie ryzyka biznesowego”. To, czy informatycy dowiozą system, ma się okazać dopiero 5 maja.
  • Prezes PWPW Biernat wie, że wydruk kart zajmie 10 dni, więc musi je drukować bez podstawy prawnej „bo inaczej nie zdąży”. Nie może też ignorować decyzji administracyjnej premiera, bo ignorowanie jej budzi ryzyko. Wykonanie decyzji premiera „nie budzi wątpliwości prawników” – PWPW zaopatruje się w takie opinie.

Sędzia Marciniak czyta Dzienniki Ustaw

  • Kolejna ustawa covidowa 2.0 – z 16 kwietnia (wchodzi w życie 18 kwietnia) – odbiera Państwowej Komisji Wyborczej prawo drukowania kart wyborczych. To pogłębia chaos (Bogdan Skwarka z NIK mówi o „pustce prawnej”) – bo ustawa z 6 kwietnia – nie obowiązuje aż do 9 maja 2020 roku. Skwarka: „Od tego momentu do 9 maja nie ma żadnych podstaw prawnych do organizowania przez Pocztę i PWPW wyborów kopertowych”.
  • Sylwester Marciniak z PKW dodaje: „W tym czasie nadal obowiązuje Kodeks Wyborczy, z wyjątkiem prawa PKW do drukowania kart wyborczych. Nie ma podstawy do organizowania wyborów kopertowych”.
  • Ale – co ciekawe – ustawa z 16 kwietnia jest niezwykle obszerna. Do PKW dopiero 20 kwietnia dociera, że została pozbawiona praw drukowania kart. Przewodniczący PKW Marciniak o wszystkich zmianach wie tylko dlatego, że codziennie czyta sobie Dziennik Ustaw.
  • Choć PKW odpowiada nadal za organizację wyborów (z wyjątkiem druku kart), to nie wie, co robią w sprawie wyborów Poczta Polska i PWPW. I nie pyta. Choć na poziomie dyrektorskim miała konsultować projekt kart. Nie wiadomo, czy wiedział o tym sędzia Marciniak, bo słowem o tym przed komisją nie wspomniał.

Etap szukania usprawiedliwień na piśmie

  • Poczta Polska (wiceprezes Grzegorz Kurdziel) informuje mailem wicepremiera Sasina, że pierwsze pieniądze na wybory trzeba będzie wydać do końca tygodnia (17 kwietnia). Na co Sasin odpisuje, że jest gotowy podpisać umowę, która będzie podstawą do wydawania pieniędzy. Prezes Poczty Zdzikot podkreśla, że Sasin obiecał mu, że na pewno umowę zawrze. Soboń nie bierze w tym udziału. Zeznaje, że decyzje podejmował Sasin.
  • 17 kwietnia – Poczta Polska z PWPW zawierają umowę o poufności. Co świadczy o tym, że kolejnym krokiem ma być podpisanie umowy (PWPW zapewnia druk kart, a Poczta je pakuje). Nie można więc teraz tłumaczyć, że umowa była „dorozumiana”. Umowa PWPW–Poczta podpisana jednak nie będzie, zatrzymuje to Piotr Ciompa. PWPW wykrywa, że Poczta ma inne liczby pakietów wyborczych niż PWPW – liczby kart wyborczych.

Minister zdrowia zabiera głos

  • 17 kwietnia, dzień po decyzji premiera – minister zdrowia Łukasz Szumowski wydaje publiczne zalecenia, by przełożyć wybory do momentu wynalezienia szczepionki. A najlepiej przedłużyć kadencję Andrzeja Dudy o dwa lata (jak chce Gowin, z którym Szumowski jest związany politycznie – był jego zastępcą w ministerstwie nauki od 2015 r.). A jeśli się „nie da uzyskać zgody politycznej” w tej sprawie, to wybory korespondencyjne są lepsze. Jest to jedyne formalne stanowisko Ministerstwa Zdrowia. Szumowski tłumaczy przed komisją, że nie formułował zaleceń kategorycznie, bo i tak ostateczna decyzja należała do Sejmu, a ustawy jeszcze wtedy nie było.
  • 19 kwietnia – rusza druk pakietów wyborczych. „Czyli bez ustawy o wyborach kopertowych?” – pyta Biernata poseł Karnowski. „Na to wygląda. Ale inaczej byśmy nie zdążyli” – odpowiada prezes PWPW Biernat.
  • Drukiem zajmuje się podwykonawca PWPW, któremu wytwórnia dostarcza technologii i farb będących produktami ścisłego zarachowania. Druk kart wyborczych odbywał się pod nadzorem PWPW, ale w tym prywatnym podmiocie. PWPW wyda na to kwotę „rzędu 4 mln zł”.
  • 20 kwietnia – Senat prosi PKW o przedstawienie stanowiska w sprawie ustawy z 6 kwietnia. Bo nad ustawą ciągle pracuje.

Baza PESEL podróżuje, umów na druk i pakowanie kart wyborczych nie ma

  • Ustawa „tarcza covidowa 2.0” z 16 kwietnia daje też Poczcie Polskiej prawo do pobrania z Ministerstwa Cyfryzacji bazy PESEL. Nikt tego przepisu nie konsultował z Urzędem Ochrony Danych Osobowych. A prezes UODO Jan Nowak „nie zajmuje się wyborami”, więc i tym się nie interesuje. Pytania rodzą się w głowie prezesa Nowaka dopiero 18 kwietnia, kiedy ustawa wchodzi w życie i wtedy zastanawia się, czy ustawa zgodna jest z RODO. Wychodzi mu, że jest.
  • 20 kwietnia – Poczta występuje do Ministerstwa Cyfryzacji o pełną bazę PESEL – dane 30 mln osób, które 10 maja 2020 roku będą miały co najmniej 18 lat. Ministerstwo nie widzi ryzyka, gdyż z Poczta jest „zaufanym partnerem”, który pobierał już dane z bazy PESEL np. do sprawdzania danych osób, które nie płacą abonamentu RTV. I nigdy nie dochodziło tam do wycieku. Być może wie o tym wniosku Urząd Ochrony Danych Osobowych, bo mimo że prezes o transferze danych „dowiedział się po fakcie”, to jednak problem prawny jest mu znany od 18 kwietnia. Być może więc nawet instytucja prezesa Nowaka podpowiada, jak te dane przekazać. Ale ówczesny prezes UODO Jan Nowak nie jest tego pewien zeznając przez komisją śledczą, bo w zasadzie zareagował dopiero oświadczeniem na stronie UODO 24 kwietnia.
  • 21 kwietnia – Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych występuje do MSWiA o zawarcie umowy. Ta umowa też nie zostaje podpisana. Wytwórnia dowiaduje się bowiem, że zlecenie na druk kart wyborczych złożyła Poczta, więc umowa już nie jest potrzebna. Ale w zleceniu nie ma słowa o Poczcie. Poczta zleca tylko dostarczenie pakietów (wykrywa to w dokumentach posłanka Filiks). Prezes PWPW Biernat zmienia więc przed komisją front: podstawą zlecenia jest „decyzja pana premiera”.

Drukujemy karty wyborcze – bez wzoru i bez ustawy

  • Prezes PWPW pokazuje następnie min. Kamińskiemu gotowe karty, które można wysłać Poczcie Polskiej. Wytwórnia wydrukowała je bez umowy i bez szacowania kosztów.
  • Dyr. Skwarka z NIK: Wydrukowanie kart bez podstawy prawnej – a takiej podstawy wtedy nie było – to poważny problem.
  • Wiktor Klimiuk z MSWiA tłumaczy teraz, że druk kart nie nastąpił bez umowy, bo skoro PWPW wydrukowała karty, a Poczta je przyjęła, to świadczy to o zawarciu umowy. Nie ma jednak takiego dokumentu – a chodzi o publiczne pieniądze. Posłowie PiS przed komisją tłumaczą, że „w Polsce jest wolność umów”, więc można było zawrzeć „umowę hybrydową”.
  • Dyr. Skwarka z NIK: przecież projekt tej umowy istniał na papierze. Więc o czym my rozmawiamy?
  • 21 i 22 kwietnia – wiceminister Artur Soboń z MAP udziela wywiadów w mediach w sprawie wyborów kopertowych. Mówi tam o wielu szczegółach organizacji zbierania głosów. O tym, jak będą identyfikowani wyborcy i jak będą zbierane głosy (do worków). Pokazuje to, że ma ogromną wiedzę o tych przygotowaniach. Nie dzieli się publicznie żadnymi wątpliwościami i bagatelizuje pytania dziennikarki – choć teraz, przed komisją, zeznaje, że tych wątpliwości miał wtedy coraz więcej.

Kto za to zapłaci?

  • 22 kwietnia – Poczta wysyła wicepremierowi Sasinowi projekt umowy Poczta–MAP. Sasin, podobnie jak Mariusz Kamiński z MSWiA też jej nie podpisze. Wiceprezes Poczty Zdzikot podkreśla, że Sasin nie zgłaszał żadnych uwag do przesłanego mu projektu. Dlatego nie ma pojęcia, dlaczego Sasin go nie podpisał. „Do zawarcia umowy powinno było dojść”. W sumie Poczta „w ramach ryzyka biznesowego” wyda 88 mln zł.
  • NIK: Zgodnie z decyzjami premiera, MSWiA było zobowiązane do podpisania umowy z PWPW, a MAP z Pocztą Polską. Obie państwowe firmy przekazały swoim ministerstwom szacunki dotyczące kosztów. Negocjowały koszty z podwykonawcami. Ale nie miały umów. "Naszym zdaniem firmy powinny przed wykonaniem podpisać stosowną umowę i dołożyć należytej staranności, żeby wydane pieniądze do nich wróciły. To była podstawa wniosków NIK do prokuratury. „Zwłaszcza że to nie są środki spółek tylko również podatników” – zeznaje Bogdan Skwarka z NIK.

PESEL nie wystarczy. Kto wyśle maile?

  • 22 kwietnia – szef pionu informatycznego Poczty Paweł Skóra przywozi z Ministerstwa Cyfryzacji na zaszyfrowanej płycie DVD całą bazę PESEL. Jest eskortowany przez uzbrojony konwój. Baza zostaje zassana do systemu informatycznego Poczty tylko po to, by Poczta wiedziała, ile mniej więcej pakietów wyborczych dostarczyć do konkretnych punktów węzłowych WER (Wydziałów Ekspedycyjno‑Rozdzielczych Poczty) i do placówek pocztowych.
  • Jednak przekazanie danych obywateli w taki sposób jest po prostu sprzeczne z RODO, co potwierdzają potem sądy w wyrokach. Bowiem RODO – rozporządzenie o ochronie danych osobowych obowiązujące w całej Unii Europejskiej – mówi wyraźnie, że jeden przepis w ustawie (art. 99) nie wystarczy do przerzucania się danymi milionów osób. Trzeba spełnić warunki dodatkowe, m.in. upewnić się co do celowości operacji (a cel jest w ustawie, która nie weszła w życie – czyli go nie ma), zanalizować ryzyko i upewnić się, że środki bezpieczeństwa są do niego adekwatne.
  • Obywatele zaczynają składać skargi do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, instytucji powołanej do ochrony danych i prywatności. UODO skargi odrzuca jako niezasadne, gdyż przyznaje rację władzy.
Baza PESEL nie jest jednak tożsama ze spisami wyborców. Te są w dyspozycji samorządów.

Kolej na samorządy

  • W nocy z 22 na 23 kwietnia – wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast dostają w mailu wnioski o przekazanie danych ze spisu wyborców. Poczta wysyła je na podstawie ustawy z 16 kwietnia. Odmawia wysłania tego maila szef informatyków Poczty Polskiej, Paweł Skóra, któremu każde to zrobić szef, wiceprezes Tomasz Janka. Skóra mówi mu: „takiej komunikacji nie prowadzi się mailowo, bo nie jest to bezpieczna forma komunikacji. Nie da się tu potwierdzić nadawcy – a mail nie był podpisany podpisem kwalifikowanym”. Odpowiedź brzmi „To jest polecenie Zarządu”. Skóra mówi, że tego nie zrobi. Mailing więc przeprowadza jego pracownik (i – niebawem – następca na stanowisku) Jarosław Gromadziński. Ten wysyła maila nocą, gdyż Zarząd chciał, by wysyłka wyszła tego samego dnia.
Protest Skóry więc nic nie daje. Poza tym, że niebawem straci on stanowisko.
  • Następnego dnia do Poczty dociera jednak, że niepodpisany mail to skandal (mówi to przed komisją Skóra, ale też prezesi Poczty oraz minister cyfryzacji). Wobec tego wiceprezes Janka poleca Skórze wysłanie wezwania do samorządów systemem ePUAP. Skóra odmawia – mówi, że może pomóc, ale tego nie zrobi. Wobec tego wezwanie idzie ze specjalnej skrzynki ePUAP Poczty, którą błyskawicznie zakłada Ministerstwo Cyfryzacji (zgodę wydaje minister cyfryzacji). Minister wie bowiem, że Poczta ma prawo prosić o listy. Wie też, że samorządy nie mają podstawy prawnej, by listy wydać – ale to mu nie przeszkadza.

Jak użyć list wyborczych, o ile będą

  • 23 kwietnia PKW wysyła samorządowcom potwierdzające to stanowisko. Bo listy – w przeciwieństwie do bazy PESEL – nie służą „przygotowaniom”, ale już wprost „organizacji” wyborów. A do organizacji wyborów przez Pocztę nie ma podstaw prawnych (brak ustawy).
  • 24 kwietnia prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych Jan Nowak wydaje stanowisko (żeby zmniejszyć w ten sposób liczbę wpływających skarg). Stwierdza, że wybory to nie jego sprawa, tylko PKW. Natomiast Poczta mogła pozyskać dane z bazy PESEL na podstawie art.99 ustawy covidowej oraz decyzji premiera z 16 kwietnia. UODO też – podobnie jak Minister Cyfryzacji – oddziela „organizację wyborów” od „przygotowania wyborów”. Baza PESEL nie służy „przygotowaniu” ale „organizacji”, więc wszystko jest w porządku. Problemów z ryzykiem obracania całą bazą PESEL w spółce Poczta Polska prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych nie widzi.
  • Bogdan Skwarka (NIK) przed komisją: Do wezwania samorządowców o wydanie spisów wyborców nie było żadnej podstawy prawnej.
  • Zatem samorządy rozpatrują wniosek Poczty – ale w większości odmownie (odpowiada 541 gmin na 2400, jednocześnie, jak wykrywa NIK, samorządowcy zasypują KPRM pytaniami w sprawie tego wezwania. KPRM odmawia jednak odpowiedzi, twierdząc, że gminy nie są stronami tej decyzji). Zdaniem PiS to zachowanie opozycyjnych samorządowców uniemożliwiło przeprowadzenie wyborów.
Tymczasem do rządowych organizatorów na szczeblu rządowym „wyborów kopertowych” dociera, że samorządy prowadzą spisy wyborców w różnych formatach i być może nie da się ich szybko użyć.

Mariusz Kamiński upewnia się, czy PESEL został oddany

  • Wiceprezes Poczty Zdzikot przed komisją: „Fakt istnienia różnych formatów danych doprowadził władze do stworzenia centralnego rejestru wyborców w 2023 r.”. Paweł Skóra o problemie ze spisami wie wcześniej, ale zakłada, że dałoby się spisy ujednolicić. Choć „ryzyko oczywiście było”.
  • Soboń przed komisją: bez spisów nie dało się przeprowadzić wyborów. „Na tym polega człowiek myślący, że ma wątpliwości”.
  • Do PKW właśnie wtedy dociera, co się stało: że została pozbawiona części uprawnień. Sędzia Marciniak nie doczytał tego w ustawie z 16 kwietnia („gdyż była obszerna”, a przepis dotyczący PKW miał numer 99). Sędziego Marciniaka z PKW alarmują samorządowcy. Pytają, co zrobić z żądaniami Poczty, by wydać jej spisy wyborców. PKW wyjaśnia, że w ustawie covidowej 2.0 jest przepis (art. 99) pozwalający wydać dane wyborców Poczcie. Jednak nadal nie obowiązują przepisy o samych wyborach kopertowych – bo te są w nieobowiązującej ciągle ustawie z 6 kwietnia. Czyli nie ma podstaw prawnych.
  • Około 22-24 kwietnia, już po przekazaniu bazy PESEL Poczcie, minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński organizuje u siebie spotkanie ad hoc w sprawie wyborów kopertowych. Jest na nim też zastępca Kamińskiego, wiceminister Błażej Poboży, minister zdrowia Szumowski, wiceminister Cieszyński, oraz ściągnięty w trybie nagłym minister cyfryzacji Marek Zagórski. Spotkanie dotyczy „procedury przekazywania wyborcom pakietów wyborczych”, rozważane są na nim, ale „niekonkluzywnie to, czy nie dałoby się przeprowadzić w innym terminie”. Kamiński upewnia się u ministra cyfryzacji, czy przekazał dane PESEL.

Etap szukania potwierdzeń własnej niewinności

  • Na podstawie obietnicy Sasina Poczta bierze się jednak za „organizację wyborów” (są na to maile o kalkulacji kosztów), choć jej szefowie zdają sobie sprawę, że nie wolno im tego robić.
  • Poczta podpisuje umowy z pośpiesznie wybranymi podwykonawcami i wydaje pieniądze (NIK: są dwie umowy po 15 mln zł).
  • Wiceprezes Poczty Zdzikot zaopatruje się w opinię prawników, że musiał wydać na organizację wyborów pieniądze, nie czekając na umowę z Ministerstwem, gdyż decyzja premiera z 16 kwietnia miała klauzulę natychmiastowej wykonalności.
  • PWPW robi tak jak Poczta: tłumaczy się, że musiało wydrukować karty wyborcze, bo tego wymaga rozporządzenie premiera.
  • 28 kwietnia – Piotr Ciompa z PWPW pisze maila, którego adresatem jest m.in. prezes Maciej Biernat, że umowę z podwykonawcą trzeba podpisać zaraz po północy w dniu, kiedy ustawa o wyborach kopertowych wejdzie w życie. I że prawnicy muszą to jakoś wymyślić – podpisanie umowy w dzień nie wchodzi w grę, bo sądy mogą to różnie zinterpretować.
  • MSWiA nie płaci PWPW za druk kart. W ten sposób unika kolejnej pułapki: premier kazał MSWiA zapłacić, ale jego rozporządzenie nie ma podstawy w ustawie – bo ustawy jeszcze nie ma. MSWiA robi sobie w tej sprawie specjalną prawną analizę.
  • Wiceminister Soboń rozporządzeniem premiera nie może się posłużyć, bo jego ono nie dotyczy. Do obrony używa więc formalnego zakresu obowiązków w Ministerstwie. Nie obejmuje on współpracy z Pocztą. Zdaniem Sobonia zakres ten czyni jego działania „nieformalnymi”.

Kto za to zapłaci cd?

  • Poczta i PWPW zaczynają gorączkowe poszukiwania tego, kto im zwróci wydane pieniądze. Szef MAP mówi, że „on żadnej umowy nie podpisywał i jest czysty”, szef MSWiA tak samo. Minister Kamiński zeznaje, że planował zapłacić, ale „później”, kiedy będzie już wiadomo, ile to kosztowało. „Doprowadzono do takiej sytuacji, że gdyby Sejm nie przyjął potem specjalnych przepisów, to być może tych środków firmy nigdy by nie odzyskały. A jest tajemnicą poliszynela, że zarówno PWPW, jak i Poczta Polska, zwracały się do szefa MSWiA i MAP o refinansowanie tych środków i zostały ”wysłane na drzewo" – mówił dyrektor Skwarka z NIK.
  • 30 kwietnia – prezes PWPW Maciej Biernat pisze do posła Bielana maila, w którym opisuje zabezpieczenia pakietów wyborów (niezbyt szczegółowo, ale że są bardzo poważne). Na jakiej podstawie? Bo prosił go kolega z zarządu, ale Piotr Ciompa. Biernat nie wiedział, kim jest Bielan – dopiero teraz wie, że był głównym architektem procesu wyborczego. I dziś Maciej Biernat uważa, że ten mail był błędem.
  • 5 maja (dopiero) – prezes Urzędu Ochrony Danych zwraca się do Ministerstwa Cyfryzacji, czy aby dane udostępnione Poczcie są bezpieczne.

Etap paniki. Władza umarza śledztwo po dwóch godzinach

  • 23 kwietnia około godz. 16:00 prokurator Ewa Wrzosek wszczyna sprawę w sprawie zagrożenia epidemiologicznego stwarzanego przez organizację wyborów kopertowych. Wcześniej ustaliła, że zgłoszenie obywatela może być zasadne. Epidemiolodzy ostrzegają, że ustawa „kopertowa” procedowana przez parlament jest obarczona ryzykiem dla osób pracujących przy wyborach, a przez to doprowadzi do rozprzestrzenienia się pandemii. Jest też w tej sprawie publiczne stanowisko ministra zdrowia Szumowskiego. Po godz. 18:00 sprawa zostaje umorzona przez jej zwierzchniczkę, prok. Edytę Dudzińską. Przed komisją zeznaje ona, że Wrzosek nie miała prawa zajmować się tą sprawą, gdyż niewyraźna dekretacja Dudzińskiej na aktach to słowa „dla mnie”. Nikt nie zauważył w prokuraturze, że prok. Wrzosek ma od trzech tygodni nie swoją sprawę. Nikt nie ustalał też, jak do rzekomej pomyłki doszło. Wedle komunikatu rzeczniczki prokuratury z 23 kwietnia powodem umorzenia jest to, że do przestępstwa nie doszło: wyborów nie było i nie wiadomo, kiedy będą (!). Tego dnia wiadomo już, że wybory są praktycznie nie do przeprowadzenia, a poszły na nie bez podstawy prawnej pieniądze publiczne. Reakcja zwierzchników Dudzińskiej, którzy wysyłają ją do pracy po godzinach, świadczy o tym, że gdzieś na górze w PiS ktoś już zaczyna sobie z tego zdawać sprawę.
  • PiS jednak dalej szuka większości dla operacji „wybory kopertowe”. I to mimo tego, że wybory są niewykonalne – a wie o tym coraz więcej osób w partii. Ustawa zalegalizowałaby przynajmniej częściowo dotychczasowe działania. PiS zbiera więc głosy do odrzucenia spodziewanego weta Senatu.

Gowin dostaje ostrzeżenie

  • W tym mniej więcej czasie tajemniczy funkcjonariusz służb specjalnych ostrzega Gowina, by miał się na baczności. „Zbierane są na pana haki”. Do ojca posła Michała Wypija zgłasza się tymczasem doradca Andrzeja Dudy, Jerzy Milewski, z prośbą, by syn zmienił zdanie (spotkanie odbywa się na stacji benzynowej pod Szczytnem).
  • Gowin rozmawia z posłami opozycji i „próbuje znaleźć jakieś rozwiązanie”. Czyli przełożyć wybory o dwa lata. "Nie czułem się osobiście szantażowany, ale wiem o rozmowach, jakie odbywali posłowie Porozumienia. Ówczesna wiceminister Iwona Michałek była zaproszona przez Mateusza Morawieckiego na spotkanie do willi premiera i tam sugerował jej dymisję, jeśli nie poprze tych wyborów. Z kolei pracujący w administracji członkowie rodziny Michała Wypija byli nagabywani, by wpłynęli na pana posła” – zeznaje Gowin przed komisją.

Straszenie posłów od Kukiza

  • Politycy PiS próbują zmusić do głosowania za wyborami kopertowymi (kiedy ustawa wróci z Senatu) posłów z ugrupowania Pawła Kukiza. Świadek Paweł Kukiz słyszy wprost, że chodzi o zwiększenie szans wyborczych Andrzeja Dudy. Co oznacza, że władza wykonawcza łamie prawo, by wpłynąć na wynik wyborów.
  • Świadek Jarosław Sachajko, kolega Kukiza, przyznaje, że prezes firmy drobiarskiej Cedrob zaprosił go do premiera, by tam zaproponować mu – posłowi ówczesnej opozycji – stanowisko w Ministerstwie Rolnictwa za poparcie wyborów kopertowych. Sachajko lobbuje tam za swoim „programem białkowym” i z negocjacji nic nie wychodzi.
  • Sam Kukiz – wtedy poseł niepopierający PiS (obecnie, w trzeciej swojej kadencji – wybrany z list PiS) – ujawnia tę korupcję w ogromnym, emocjonalnym i bardzo szczegółowym wpisie na Facebooku z 5 maja. Pisze, że PiS stawia na swoim „dzięki gangsterskim metodom przekupstwa i szantażu”. A także, że „Dworczyk na to, że taka jest linia partii, że wybory muszą być w maju i nic się nie da zrobić”. Tymczasem opozycja próbuje przeciągnąć na swoją stronę ludzi Gowina, oferując mu stanowisko marszałka Sejmu – zeznaje Kukiz.

Problemy okazują się nie do przejścia: 10 maja jest nierealny

  • Kolejne analizy doprowadzają organizatorów wyborów kopertowych do wniosku, że wybory będzie trzeba przesunąć na 17 maja. I taką datę wskazywał na „spotkaniach roboczych” z Pocztą wiceminister Soboń. Na to także nie było żadnej prawnej podstawy, bo – powtórzymy n-ty raz – ustawa z 6 kwietnia nie weszła w życie.
  • Wedle wiceprezesa Zdzikota 17 maja to też termin nierealny. W grę wchodzi 23 maja i to tylko dla I tury. II tura jest w ogóle niewykonalna, bo nie da się jej organizować w dwa tygodnie, jak wymaga prawo.

A co z II turą?

  • W planie organizacji wyborów przez Pocztę Polską nie ma w ogóle mowy o II turze wyborów prezydenckich. Ale „to nie był problem Poczty – ona miała tylko doręczyć pakiety” – zeznaje prezes Zdzikot. Tłumaczy się, że choć nikt w kraju nie byłby w stanie przygotować i rozdystrybuować nowych pakietów wyborczych do II tury, to przecież „może ktoś w Unii Europejskiej umiałby to zrobić”.
  • 28 kwietnia – A może użyć ponownie kart z I tury? I dodać zalecenie, żeby wybierać tylko spośród kandydatów, którzy przeszli do drugiej tury? To jest rekomendacja pracowników PWPW dla prezesa Macieja Biernata, którą przekazuje do MAP. „II turę da się zrobić tylko na kartach takich samych jak do I tury, które należało wydrukować przed I turą” (!) – ostrzegają pracownicy PWPW.
  • Sylwester Marciniak z PKW: Nie nie, to nie byłoby właściwe. Bo np. jedne komisje by tych kandydatów niestartujących w II turze skreśliły, a inne nie".
  • Wiceminister Artur Soboń zeznaje, że o niemożliwości zorganizowania II tury nie wiedział „na początku kwietnia”, ale potem jego wiedza była „szersza”. Zatem mógł znać maila z PWPW. W III dekadzie kwietnia wie też, że Poczta nie dostała spisu wyborców, więc także I tura jest niemożliwa do przeprowadzenia 10 maja.
Tak więc w drugiej połowie kwietnia wybory „kopertowe” są organizowane ze świadomością, że nie da się ich zacząć ani dokończyć.
  • Soboń tłumaczy się jednak, że „nie mógł się zajmować II turą, bo nie wiedział, czy będzie potrzebna”. Nie rozumie też, dlaczego on miałby mieć „jakiś plan na II turę” – nie był „formalnie” za to odpowiedzialny.
Soboń: „nie wiadomo, czy wybory były do zorganizowania, gdyż nie sprawdzono tego w praktyce”.

Sędzia Marciniak zabiera głos

  • 28 kwietnia i 4 maja – nad ustawą z 6 kwietnia o powszechnych wyborach kopertowych pracują komisje senackie. Sylwester Marciniak z PKW dopiero tam zabiera publicznie głos i przekazuje zastrzeżenia, które ma od dawna. Senat uwzględnia jego głos przygotowując decyzję o wecie. „Wtedy jednak wiadomo było, że ustawa nie wejdzie w życie tak, by wybory mogły się odbyć 10 maja”. Marciniak uważa, że prace senackie były potrzebne („ale pytanie, czy aż tak długie” – asekuruje się).
  • 28 kwietnia szef pionu informacji Poczty Polskiej „traci kontakt” ze swym przełożonym, wiceprezesem Janką. Nie wie więc, czy do Poczty dochodzą spisy wyborcze i czy Poczta pracuje nad stworzeniem spójnej bazy dla listonoszy. Nadal nie ma ustawy o wyborach kopertowych

Soboń próbuje zatrzymać pociąg, a potem jedzie w góry

  • 30 kwietnia – Soboń w mailu do szefa KPRM Michała Dworczyka przedstawia cały zestaw argumentów przeciwko organizacji wyborów kopertowych. Zebrał rzeczywiście (co potwierdzają inni świadkowie) wiedzę w czasie kolejnych spotkań i rozmów. Po wysłaniu tego maila jedzie na majówkę w góry.
Soboń jest kolejną osobą w aparacie władzy, która odważa się powiedzieć STOP. Mail wysyła na prywatną skrzynkę Dworczyka, której zawartość ujawni potem Poufna Rozmowa.
  • Nie ma śladów po żadnych oficjalnych dokumentach, które zbierałyby wiedzę o organizacji wyborów i pozwalały zatrzymać rozpędzoną machinę. Władza PiS, by użyć określenia posła PiS w komisji Michała Wójcika, po prostu nie pracuje „po aptekarsku”.
  • Soboń przed komisją śledczą nie potwierdza autentyczności maila (gdyż komisja weszła w jego posiedzenie „w sposób nielegalny)”, ale jego treść uznaje za prawdopodobną. Przyznaje bowiem, że stan jego wiedzy na koniec kwietnia był większy, niż na początku kwietnia, kiedy „Sasin prosił go, by się rozejrzał”. "W tym czasie rozmowy o wyborach kopertowych prowadził niemal codziennie. I nie może wykluczyć, że takie myśli zawarł w jakimś mailu.
  • 30 kwietnia o 14:23 – od Sasina do Sobonia trafia pismo z Poczty Polskiej, która zwraca się formalnie o zwrot poniesionych wydatków na wybory kopertowe. I mowa jest w nim o 88 milionach. Pismo jest papierowe, ale zarejestrowane w systemie elektronicznego zarządzania dokumentacją. Więc wiadomo dokładnie, kto, kiedy i co z nim zrobił: Soboń trzyma je u siebie w folderze, by zakończyć sprawę po 16 miesiącach.
  • 30 kwietnia – Rzecznik Praw Obywatelskich pisze do Ministra Cyfryzacji, że nie miał on prawa przekazać bazy danych PESEL Poczcie. Dwa tygodnie później RPO zaskarży tę decyzję ministra do sądu administracyjnego. Sąd w końcu uzna (prawomocnie – w 2024 roku), że decyzja jest bezskuteczna. Więc bezprawna.
  • 30 kwietnia – media informują o wycieku kart wyborczych – walają się niepilnowane. PKW nie interweniuje. „Gdyż nie mieliśmy pewności, że są to prawdziwe karty” – mówi przed komisją sędzia Marciniak.
  • Do wyborów ogłoszonych przez marszałkinię Witek zostaje tydzień. Ustawy nie ma – więc ani resort Sasina, ani resort Mariusza Kamińskiego nie podpisują umów na prace dotyczące organizacji wyborów.

Odwrót. Kaczyński przyznaje, że się nie da

  • 3 maja – główny inspektor sanitarny Jarosław Pinkas przesyła ministrowi zdrowia Szumowskiemu rekomendacje, jak bezpiecznie przeprowadzić wybory korespondencyjne – w tym, jak zorganizować pracę listonoszy i komisji wyborczych.
  • Ponieważ nadal nie ma ustawy o wyborach kopertowych, zastępca Szumowskiego przekazuje rekomendacje Sanepidu do Krajowego Biura Wyborczego. Bo to ono cały czas formalnie odpowiada za organizację wyborów. Jest 6 maja. Na wdrożenie tych zaleceń KBW ma więc trzy dni.
  • 4 maja – wiceprezes Poczty Kurdziel mówi w wywiadzie, że pakiety wyborcze wyborcom będą dostarczać dwójki listonoszy. Jednak, jak powie w 2024 roku komisji, kolportaż możliwy jest dopiero od 11 maja. Czyli termin 10 maja jest nierealny. Może to świadczyć o tym, że system projektowany w pionie informatyki Poczty obsunął się o kilka dni – co w przypadku projektów informatycznych nie jest zaskakujące.
  • 5 i 7 maja – PKW oficjalnie stwierdza, że nie da się przeprowadzić wyborów kopertowych. Sygnalizuje to też marszałkini Sejmu Witek.
  • „Po 5 bądź 6 maja” – PiS zaczyna rozważać przesunięcie terminu wyborów i umożliwienie opozycji zmianę kandydatów (zeznania Gowina). Bez głosów opozycji nie da się wyjść z pułapki, w którą wpędził się PiS.

Jak odwołać wybory?

  • 6 maja – Jarosław Kaczyński w końcu zmienia zdanie i zgadza się, że wyborów nie da się przeprowadzić 10 maja.
  • „Przed 7 maja” – Poczta Polska dowiaduje się, że wyborów nie będzie.
  • 7 maja – wybory w konstytucyjnym terminie 10 maja odwołują na konferencji prasowej Jarosław Kaczyński z Jarosławem Gowinem. Wtedy też o tym, że wyborów nie będzie, dowiaduje się Artur Soboń, co by świadczyło o tym, że mail do Dworczyka był zakończeniem jego „nieformalnych” usług przy wyborach.
  • 7 maja – PKW protestuje przeciwko pozbawieniu jej prawa organizacji wyborów.
  • „W tym mniej więcej czasie” – UODO pisze do Poczty Polskiej, czy aby na pewno zniszczyła pozyskane dane z bazy PESEL. Bo skoro wyborów nie ma, to Poczta ni ma prawa tych danych mieć (wcześniej też nie miała — ale UODO tego nie zauważa).

Ale to nie koniec

  • 8 maja – wieczorem w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej rozważana jest nowa data wyborów kopertowych: 23 maja. Nie ma żadnej podstawy prawnej do tego. Sprzeciwia się temu Gowin, a po jego interwencji – także Andrzej Duda.
  • 9 maja – w końcu wchodzi w życie ustawa o wyborach kopertowych.
  • 10 maja – PKW ogłasza, że zaistniała sytuacja tak „jakby nie było kandydatów”. I można wybory ogłosić ponownie. Jest autorskie rozwiązanie Sylwestra Marciniaka, który próbuje „wybrnąć z zaistniałej sytuacji”. Sędzia Marciniak mówi przed komisją, że w stanowisku tym zawarte jest jego wcześniej nabyte przeświadczenie, że wybory 10 maja „mogłyby się odbyć, ale nie byłyby prawidłowe”. Jest z tego prawniczego rozwiązania dumny. Brzmi ono „PKW przyjęła formułę, iż z uwagi na to, że nie przeprowadzono głosowania, występuje podobna sytuacja, co przy braku kandydatów lub przy jednym kandydacie, kiedy się nie przeprowadza wyborów”.
  • 10 maja – szef pionu informatyki Poczty Paweł Skóra dostaje propozycję dobrowolnej degradacji. A ponieważ odmawia, 15 maja dostaje zakaz wykonywania czynności służbowych. On i „kilka innych osób”.
  • Do Urzędu Ochrony Danych Osobowych wpływa 230 skarg od osób, które uważają, że Poczta Polska nie miała prawa przetwarzać ich danych. Z czego 120 skarg UODO w ogóle nie rozpozna z powodu braków formalnych, w stu przypadkach Urząd odmawia wszczęcia postępowania. 13 osób skarży te decyzje do sądów administracyjnych. W ośmiu sądy przyznają im rację, ale UODO składa kasację i tych do tej pory nie rozpatrzył NSA.
  • 15-22 maja dane z bazy PESEL, którymi dysponuje Poczta, zostają zniszczone. Taką informację dostaje UODO. Prezes Poczty Zdzikot potwierdza przed komisją fakt zniszczenia. Minister cyfryzacji Marek Zagórski potwierdza, że jego resort wystąpił – i otrzymał – protokół zniszczenia płyty DVD. Dane były jednak już w systemie informatycznym Poczty.
;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze