Czy okrzyk “Jebać PiS” w czasie spontanicznego zgromadzenia to wulgaryzm czy akt rozpaczy młodych kobiet? Kto i jakie granice tu przekracza? Sprawa policyjnego postępowania wobec 21-letniej studentki medycyny z Gdańska
"Ale ta sprawa mogłaby dotyczyć każdego z nas" - mówi Julia Landowska (ur. 2000 r.).
Latem tego roku do aktywistów i aktywistek zaczęły przychodzić wezwania w sprawie “Jebać PiS”. Dotyczą okrzyków wznoszonych w czasie zimowych demonstracji po wyroku TK Julii Przyłębskiej w sprawie aborcji. Sprawa Julii Landowskiej pokazuje, jak przy użyciu SLAPP władza nie tylko próbuje powstrzymać, ale i zohydzić aktywistów w oczach innych. Fe, jak się brzydko wyrażają...
Sprawa jest też interesująca, bo informacja o niej dotarła do prawnika, prof. Michała Romanowskiego, który pro bono pomaga Julii Landowskiej. Sporządził też 13-stronnicową opinię prawną na temat “Jebać PiS” i tego, dlaczego są to słowa dopuszczalne w ustach wykształconej i dobrze wychowanej młodej kobiety w Polsce, w drugiej dekadzie XXI wieku.
Prof. Romanowski jest pełnomocnikiem prześladowanych przez władzę sędziów Juszczyszyna i Tulei. “Wziąłem tę sprawę, bo młodzi ludzie muszą wiedzieć, że nie tylko najsłynniejsi i najbardziej zaangażowani mogą liczyć na bezpłatną pomoc prawną. Młodzi też. I to w takich właśnie głupich sprawach, w których władza chce dopiec, zniechęcić do działania, przestraszyć” - mówi.
AKTUALIZACJA: w styczniu 2022 sąd ukarał Julię Landowską karą 50 zł grzywny. Wyrok jest nakazowy, Landowska zapowiedziała sprzeciw od niego
W serii „Na celowniku" o „SLAPPach po polsku" - czyli systematycznych prześladowaniach aktywistów - publikowaliśmy rozmowy z Elżbietą Podleśną, Bartem Staszewskim, Laurą Kwoczałą, Katarzyną Kwiatkowską, Pawłem Grzesiowskim, Wojciechem Sadurskim, Ewą Siedlecką i Piotrem Starzewskim, a także adwokat Sylwią Gregorczyk-Abram i ekspertką od komunikacji Hanną Waśko. Relacjonowaliśmy też trzy procesy aktywistów: w Sierpcu, Nowym Sączu i Warszawie.
„Na celowniku" to pilotażowy projekt OKO.press, Archiwum Osiatyńskiego oraz norweskiej Fundacji RAFTO, prowadzony razem z prof. Adamem Bodnarem, Rzecznikiem Praw Obywatelskich w latach 2015-2021. Ma na celu naświetlenie i zdiagnozowanie zjawiska nękania osób zabierających głos w interesie publicznym w Polsce. Publikujemy rozmowy z osobami, które znalazły się "na celowniku", a także z prawniczkami, badaczami, specjalistkami do spraw komunikacji. Materiały będziemy publikować od sierpnia do grudnia 2021 roku. Przeczytajcie więcej:
Wezwanie dla Julii Landowskiej sporządzone przez sierżant sztabową Justynę Łubkowską, przyszło pod koniec sierpnia:
„W dniu 27 stycznia 2021 r. w Gdańsku przy ul. Jana z Kolna 11, używała w miejscu publicznym słów nieprzyzwoitych »Jebać PiS«”.
Gdańszczanin wykryje w tym miejscu, że sierżant sztabowa pisze o zgromadzeniu na placu Solidarności, pod Stocznią. Jana z Kolna 11 jest naprzeciwko.
Julia Landowska studiuje medycynę. Mówi o sobie: Jestem zwyczajną młodą kobietą, dla której czara goryczy się przelała. A poza tym? Jestem żywiołowa, ciekawa świata. Pomaganie daje mi radość. Będę lekarką i myślę o ginekologii, bo system pomocy ofiarom gwałtów i przemocy w rodzinie w Polsce leży. Lekarka może wiele pomóc. Poza tym lubię Olgę Tokarczuk, lubię książki, które pozwalają mi potem myśleć.
Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: A jak Panią zidentyfikowali na demonstracji w styczniu 2021? Była Pani legitymowana?
Julia Landowska: To była spontaniczna demonstracja po opublikowaniu wyroku TK Julii Przyłębskiej. Ktoś krzyknął “Jebać PiS”, tłum powtórzył “Jebać PiS”, a ja - trzymając w ręku mikrofon - powtórzyłam. A policja zna prawie każdego z nas. Od 22 października (wyroku marionetkowego TK ws. aborcji) legitymowała nas regularnie. Bo w Gdańsku nie demonstrowało aż tak dużo ludzi jak w Warszawie.
Prof. Romanowski: “Istota problemu prawnego sprowadza się do oceny, czy krytykowanie partii rządzącej podczas zgromadzeń spontanicznych za pomocą wulgaryzmu »Jebać PiS« oznacza używanie nieprzyzwoitych słów zagrażających moralności publicznej. Nie chodzi przy tym tylko o prawo do używania w celu krytyki obecnej partii rządzącej PiS słów »Jebać PiS«, ale także o prawo do krytyki każdej partii rządzącej podczas zgromadzeń publicznych z użyciem słowa »jebać« lub innego wulgaryzmu”.
Prof. Romanowski jest specjalistą od prawa spółek, w swojej opinii wskazał więc nie tylko, jak w zależności od kontekstu zmienia się poziom wulgarności słowa “jebać”. Zajął się też słowem “spółkować” w różnych kontekstach. Przypomniał, że brzydkich – w wyobrażeniu policji - słów używał też Jan Kochanowski. I że nie da się go ścigać, bo umarł 450 lat temu (profesor cytuje fraszkę “Na matematyka”).
Odejdźmy na chwilę od problemu brzydkich wyrazów i postępowania policji z Gdańska. Dużo ważniejsza jest historia Julii Landowskiej i tego, skąd się wzięła na demonstracji w Gdańsku z mikrofonem w ręce.
Julia Landowska: Rok temu byłam normalną studentką, cieszyłam się z wakacji, bo studia medyczne to ciężka praca. Spotykałam się z przyjaciółmi. To, co działo się w kraju, nie podobało mi się. Chodziłam na demonstracje, jeśli były. Ale nic więcej.
Wyrok TK Przyłębskiej nami wstrząsnął. Zebrałyśmy się w pięć koleżanek. W nocy zrobiłyśmy wielki transparent z napisem “Zajmijcie się pandemią, prawo wyboru zostawcie kobietom”, taki 4,5 metra na 1,5 metra, i poszłyśmy pod biuro posłów PiS Sellina i Płażyńskiego w Gdańsku.
To był akt desperacji, a 4,5 metra po to, żeby zachować odpowiednią odległość od siebie (transparent trzymało się w trzy osoby). Chciałyśmy protestować przez dwa dni, od 7. rano do 21. Ale przyszli ludzie, dołączyło się do nas 20 osób, ludzie z naprawdę różnych środowisk, poglądów, przekonań religijnych. Wytrzymaliśmy razem 100 dni. Razem planowaliśmy i pisaliśmy na naszym Facebooku.
Przechodnie mówili, że się zgadzają, że popierają. Przynosili nam, herbatę, kawę, koce. Jak nie mogłyśmy wszystkiego zjeść, nosiłyśmy bezdomnym na dworzec.
Proponowałyśmy posłom z PiS spotkanie, ale nikt nie był chętny.
Nasz transparent był z papieru, więc ludzie zaczęli się do niego dopisywać. W końcu cały został zapisany. Od jednej drukarni dostałyśmy nowy, profesjonalnie zrobiony – bo nasz był na listwach i kijach do szczotek.
A nasz trafił potem do Muzeum Gdańska, oni wpadli na pomysł, by zacząć zbierać pamiątki z protestów.
Nie daliśmy rady stać od 7. do 21., było za zimno, my wszyscy mamy normalne obowiązki. Stałyśmy krócej, ale stałyśmy.
I nagle, bez żadnego doświadczenia i wprawy stałyśmy się znakiem protestu w Gdańsku.
Pierwsze tygodnie były ekscytujące i budujące – bo są ludzie tacy jak my, którzy chcą protestować – ale wykańczające fizycznie. Potem protesty przycichły, ale my za każdym razem, kiedy coś się działo, wychodziłyśmy na ulicę.
W styczniu wyrok TK został opublikowany. To każdego trochę załamało. To wtedy była nasza demonstracja. Zaczęło się pod Biurem PiS, potem był przemarsz pod Stocznię, plac Trzech Krzyży. Tam były przemowy. Miałyśmy ze sobą nasz transparent, ten nowy – bo on jest symboliczny dla Gdańska. Trzymałam ten mikrofon, bo już byłyśmy w mieście znane - opowiada Julia Landowska.
W tym czasie policja już zebrała stos dokumentów w sprawie brzydkich wyrazów. Problem był bowiem poważny. Na papierowym banerze Julii Landowskiej i jej koleżanek pojawiły się różne dopiski nieprzychylne władzy, a niektóre nawet z brzydkimi wyrazami. A 26 października 2020 roku zdewastowana została elewacja biura PiS, przed którym w dzień stały dziewczyny z transparentem. Okna zostały wybite, elewacja zamalowana hasłami z brzydkimi wyrazami. “Jebać PiS”.
Julia Landowska mówi: To wyglądało na prowokację. Przyszłam rano i to zobaczyłam. Od razu napisałam na FB, że choć rozumiemy emocje, to nie pochwalamy aktów wandalizmu. Ale posłowie PiS od razu oskarżyli nas o to (więc założyłyśmy im sprawę o zniesławienie).
Nawet się początkowo zastanawiałyśmy, jak prawdziwe grzeczne dziewczynki, czy nie zamalować tego – ale w końcu, dlaczego mamy to robić, skoro nie mamy z tym nic wspólnego?
Oczywiście przyszła policja. To był już drugi raz, pierwszy raz nas spisali, jak tylko stanęłyśmy z transparentem. Teraz rozpoczęło się policyjne dochodzenie w sprawie napisów na murze i oknie. Mogliby nas szybko wykluczyć, bo z monitoringu miejskiego jasno wynikało, że nie mamy nic wspólnego ze sprawcami.
Ale policjantów bardzo interesowały także napisy na naszym transparencie. Znali je lepiej od nas – bo przecież na takiej wielkiej płachcie nie widać wszystkiego dokładnie.
Ale oni musieli chyba mieć fotografie i je sobie dokładnie, po słowie, przeglądali. Stąd w sprawie pytania, kto napisał “Jebać PiS”, kiedy, jak wyglądał, czy znamy itd.
Prof. Romanowski: "Wróćmy do słowa »jebać« w kontekście analizy prawnej będącej przedmiotem niniejszej opinii, czyli kontekstu życia każdego z nas. Wszak prawo wywodzi się z naszego życia codziennego. Prawo odkrywamy obserwując nasze życie codzienne, w tym emocje, które nami targają.
Otóż »jebać« to uniwersalne słowo, którym możemy opisać stosunek seksualny, czy oddać zapach albo określić przebieg ulicznej bójki. Sięga ono korzeniami języka praindoeuropejskiego, gdzie czasownik »yebh« oznaczał czynność spółkowania. Od niego wzięły się już prasłowiańskie słowa »Jebti/Jebati«, które oznaczały dokładnie to samo.
Traf chce, że jestem postrzegany w Polsce m. in. jako specjalista z prawa spółek. W prawie spółek »spółkowanie« oznacza współdziałanie, dążenie do osiągnięcia tego samego celu przez spółkujących, czyli wspólników, przy zachowaniu takich zasad jak wzajemna lojalność, uczciwość, dążenie do sytuacji win win. W słowach »Jebać PiS« w kontekście Strajku Kobiet protestujących przeciwko haniebnemu wyrokowi tzw. Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej w sprawie zakazu aborcji nie chodzi jednak o lojalne współdziałanie i zaufanie, ale o krzyk rozpaczy i buntu wobec aktu dramatycznego braku lojalności władz publicznych wobec godności Kobiety.
Nie ma to nic wspólnego ze stosunkiem seksualnym. Wręcz przeciwnie".
Julia Landowska: W sprawie biura PiS i napisów na naszym transparencie byłyśmy wzywane kilkakrotnie. Za każdym razem podziwiałam wielki plik akt – jakby mieli nakaz, żeby to skończyć, mimo absurdalności sytuacji.
Przesłuchanie w sprawie okrzyków na placu Solidarności było jedno. Krótkie, żadnych rewelacji. Przyznałam się do okrzyku, ale nie przyznałam się do winy, bo nie naruszyłam art. 141 kodeksu wykroczeń. Mam ten luksus, że broni mnie znany profesor prawa. Pro bono nas broni, jest dużym wsparciem. Chcę dalej protestować, ale bez niego byłabym w gorszej sytuacji. Na policyjne przesłuchanie trzeba iść z prawnikiem, naprawdę. W Gdańsku Okręgowa Rada Adwokacka Stworzyła listę osób, do których można się zgłosić po pomoc.
A sama sprawa o “Jebać PiS”?
Nie wiadomo, czy pójdzie do sądu i kiedy. Jedna wielka niewiadoma.
Prof. Romanowski przedstawia policji kolejne argumenty. Są błyskotliwe, pełne erudycji i bardzo użyteczne dla potencjalnych ofiar SLAPP: "Bezsporny jest fakt, że słowo »jebać« należy do podstawowych wulgaryzmów. Wikipedia podaje, że zdaniem językoznawcy Jerzego Bralczyka podstawowych wulgaryzmów w języku polskim jest pięć: »chuj«, »pizda«, »jebać«, „pierdolić« i »kurwa«.
Wulgaryzm jest traktowany jako słowo nieprzyzwoite, co jest dużym uproszczeniem. Słowo »nieprzyzwoity« rozumie się jako wyrażenie, czyn, postępek niezgodny z panującymi normami, zasadami.
W opinii Piotra Fąka, językoznawcy i współautora »Słownika polszczyzny rzeczywistej«, do niedawna przeklinanie kojarzyło się z brakiem wykształcenia, dobrych manier i towarzyskiej ogłady. Obecnie przekleństwa nie są powodem do wstydu; istnieje nawet pewna moda na przeklinanie.
Piszę o tym w tej opinii, bo to jest ważne, bo prawo to kontekst.
Z punktu widzenia celu niniejszej opinii kluczowe znaczenie ma fakt, że wulgaryzmy pełnią wiele funkcji, w tym: • wzmocnienie wymowy wypowiedzi: »W ogóle przystojny, zajebisty, kurwa, koleś«; • groźby: »Jebnąć cię czy się zamkniesz już?«; • stwierdzenia faktu: »Jebać to mało, zajebać trzeba!«; • dezaprobaty: »Wyjebał się chuj«; • złości: »Stara kurwa napierdala w telefon, a ja tu browarka sączę«; • zdziwienia: »Kurwa, jak to, kurwa, usłyszałem, to mnie, kurwa, z zawiasów wypierdoliło«; • zachwytu: »Ale mówię ci, zajebiście było«; • potwierdzenia: »A ja się, kurwa, czuję właśnie jak w Dniu Świra«; tzw. jokera, użycie danego słowa zastępuje inne: »Mój wujek ma, kurwa, no ten, kurwa...« • otwieracza, czyli słowa inicjującego wypowiedź lub sygnalizujące jej początek, przy czym słowo to nie ma żadnego znaczenia: »Kurwa, choć nie na temat to dodam, że...«.
Słowu »kurwa« przypisuje się aż 47 funkcji. Dowodzi to, że wulgaryzmy są pojęciami wieloznacznymi, których znaczenie zależy od kontekstu ich użycia. Wszak prawo to kontekst, bo prawo to język będący nośnikiem norm, których znaczenie zależy od kontekstu użytych słów w Kontekst wykrzykiwanych w emocjach przez bronioną przeze mnie Julię słów »jebać PiS« jest wyjątkowo aseksualny. To krzyk sprzeciwu młodej kobiety przeciwko naruszaniu jej fundamentalnego prawa do godności.
W tym kontekście słowa Julii »jebać PiS« są przyzwoite, bo ochrona godności jej i każdej Kobiety nie tylko nie łamie norm i zasad obyczajowych, ale jest wyrazem ich ochrony.
Julia, której bronię w tej opinii, to Kobieta krzycząca »Jebać PiS« przez megafon na zgromadzeniu spontanicznym protestujących przeciwko Wyrokowi tzw. TK w sprawie aborcji. Julia nie opisuje krzykiem stosunku seksualnego z partią PiS (to jest obiektywnie niemożliwe), ale woła w rozpaczy o ratunek przed deptaniem jej godności. I za to ma być karana na wniosek starszej sierżant sztabowej Justyny Łubkowskiej. Policja zagubiła wartości na straży, których ma obowiązek stać".
W tym miejscu czytelnik i czytelniczka dobrze już rozumie, jak ciężko ma policja badająca problem “Jebać PiS”. To jasne, że badanie tego problemu jeszcze potrwa.
Natomiast Julia Landowska ma inne rzeczy na głowie. Bo oprócz studiów medycznych ma też na głowie fundację, którą założyła razem z młodymi kobietami spotkanymi w czasie protestu pod bannerem “Zajmijcie się pandemią, prawo wyboru zostawcie kobietom”.
Fundacja nazywa się Widzialne – Zmiana jest Kobietą.
“Naszym celem jest to, żeby kobiety były świadome swoich praw, chciałybyśmy, żeby kobiet było więcej w przestrzeni publicznej, żeby nie bały się wypowiadać. Jesteśmy reprezentantkami tych, którzy chodzą na protesty, którzy stali pod naszym transparentem” - mówi Landowska.
W Fundacji mamy trzy sekcje – Zaradne, Zaangażowane i Siostrzeńskie.
Czy jesteście ofiarami hejtu w sieci?
Landowska: Tak, na Facebooku. Część takich komentarzy chowamy, niektórych hejterów blokujemy. Moją sprawę opisywał już Onet, a Anna Gmitterek-Zabłocka zrobiła rozmowę ze mną i prof. Romanowskim w TOK.fm. Po tym zawsze przychodzą komentarze. Cześć to niewątpliwie fejkowe konta, ale są też prawdziwi ludzie, tacy, którzy w awatarach mają przekreślone tęcze.
To jest przykre, ale rodzina i otoczenie mnie wspiera, nie jestem sama i wiem, że działam w słusznej sprawie. Mama się oczywiście martwi. Bo teraz awizo z poczty nie musi oznaczać fajnej przesyłki - tylko wezwanie na policję.
Prof. Romanowski: "Sprowadzenie wulgaryzmu do pojęcia »słowa nieprzyzwoitego« stanowi prymitywizację języka polskiego jako środka komunikacji, wyrażania poglądów, idei itp. Idąc tokiem rozumowania, iż słowa »Jebać PiS« wyrażone w przestrzeni publicznej stanowią naruszenie prawa, konsekwentnie należałoby zakazać wykonywania muzyki rap, w której teksty są przesiąknięte wulgaryzmami.
Należałoby też ukarać mnóstwo osób używających powszechnie słowa »zajebiście«, które pochodzi od słowa »jebać«".
Projekt „Eye on SLAPPs in Poland" / Na celowniku jest prowadzony do grudnia 2021 roku dzięki wsparciu Fundacji Rafto na rzecz Praw Człowieka z siedzibą w Bergen w Norwegii. Fundacja została założona w 1986 roku w pamięci Thorolfa Rafto.
Prof. Thorolf Rafto (1922-1986) był ekonomistą i działaczem na rzecz praw człowieka. W sprawy Europy Środkowej zaangażował się z powodu Praskiej Wiosny 1968. Wielokrotnie podróżował do Polski, Czech Węgier i Rosji, był świadkiem prześladowań i nadużyć. W 1979 roku w Czechosłowacji ciężko pobili go funkcjonariusze komunistycznych służb specjalnych, co przyspieszyło jego śmierć.
Nad projektem "Na celowniku" czuwa rada ekspercka pod przewodnictwem prof. Adama Bodnara, Rzecznika Praw Obywatelskich VII kadencji. W jej skład wchodzą: mec. Sylwia Gregorczyk-Abram, mec. Radosław Baszuk, prof. Jędrzej Skrzypczak.
Projekt koordynuje Anna Wójcik, Agnieszka Jędrzejczyk i Piotr Pacewicz.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze