Wtrącenie przez Tuska słowa „zasadnicze” [wynagrodzenia] na konwencji w Tarnowie może oznaczać, że podwyżki dla nauczycielek będą kosztować budżet o 3,5 mld więcej. Chyba, że ZNP ustąpi, bo podwyżki i tak są imponujące. Analiza wszystkich wariantów
Umowa koalicyjna – zero konkretów na temat nauczycielskich podwyżek, ale sprawa ma już swoją dynamikę, której ofiarą padło też OKO.press. Ale po kolei.
Wśród 121 słów, jakie politycy w ogłoszonej 10 października umowie koalicyjnej poświęcili edukacji (na ogólną liczbę 2999, co daje 4 proc.), nie ma liczb, które pojawiły się wśród „100 konkretów” KO i wryły się już w świadomość nauczycielek*, bo są faktycznie imponujące: „podniesiemy wynagrodzenia nauczycieli o co najmniej 30 proc. Nie mniej niż 1500 zł brutto podwyżki dla nauczyciela brutto”. Mowa tylko ogólnikowo o „pilnej potrzebie podwyżek dla nauczycieli (...) stosowne akty prawne zostaną przedłożone w ciągu pierwszych stu dni rządów”.
Brzmi rozczarowująco, ale też
w całej umowie pada jedna jedyna liczba: „20 proc. najcenniejszych obszarów leśnych zostanie wyłączone z wycinki”.
Umowa jest – jak to ujął Donald Tusk „zbiorem drogowskazów”. Na szczegóły przyjdzie czas, ale robi to jednak wrażenie politycznej arytmofobii. Bo przecież drogowskazy z konkretami mówią więcej, np. ”Olsztyn 15 km„ jest lepszy niż ”Olsztyn".
Na szczęście prawdopodobny minister finansów demokratycznego rządu jeszcze tego samego dnia doprecyzował, jak ma być z podwyżkami.
*Uwaga! W tekście używam częściej określenia „nauczycielki” niż „nauczyciele”, bo kobiety stanowią 82,3 proc. szkolnej kadry. Podobnie z „dyrektorkami” (ponad 70 proc.).
Nauczycielskie obawy uspokoił poseł elekt KO Andrzej Domański, prawdopodobny minister finansów w rządzie Donalda Tuska. W „Faktach po faktach” TVN 10 listopada powiedział: „Podwyżka nie ulega wątpliwości. Jest naszym priorytetowym zadaniem, żeby płace nauczycieli podnieść jak najszybciej o 30 proc. To powinny być podwyżki, które wejdą od 1 stycznia [2024 roku], to będzie uwzględnione w ustawie budżetowej”.
Z całą pewnością Domański ma na myśli podniesienie o 30 proc. tzw. kwoty bazowej, która tym samym zwiększy się z obowiązujących w 2023 roku 3 982 zł do 5 177 zł (w projekcie budżetu PiS było* 4 471 zł).
Na podstawie kwoty bazowej wylicza się tzw. średnie wynagrodzenie, w sposób zdefiniowany w art. 30 Karty Nauczyciela:
Przyznać trzeba, że są to przyzwoite zarobki, zwłaszcza w miejscowościach, gdzie życie jest tańsze. Nauczycielskie podwyżki zostaną wypłacone z wyrównaniem od 1 stycznia 2024 (co zdarzało się w przeszłości). Można chyba uznać, że spełniają one postulat nr 2 „Paktu dla edukacji” przygotowanego przez koalicję organizacji społecznych „SOS dla edukacji”, który w czerwcu 2023 podpisały wszystkie partie prodemokratyczne: „Wprowadzenie radykalnej podwyżki nauczycielskich płac oraz mechanizmu gwarantującego ich regularny wzrost” (szkoda, że o tym drugim na razie cicho sza).
Jak jednak widać, podwyżka dla nauczycielek początkujących nie spełnia opisanego w „100 konkretach” kryterium „nie mniej niż 1500 zł” – brakuje 67 zł.
Domański nie wspomniał o warunku 1500 zł, więc nie wiadomo, czy rząd będzie chciał ten niewielki brak skorygować.
Na wykresie poniżej przedstawiamy „podwyżki Tuska” w zestawieniu podwyżkami Morawieckiego o 12,3 proc.
Na uchwalenie budżetu z nową kwotą bazową i w ogóle – jak to ujęła Paulina Hennig-Kloska z Polski 2050 – „remont generalny” budżetu PiS rząd Donalda Tuska będzie miał czas do 28 stycznia. 2024 Wisi nad nim (i nad wszystkimi demokratami) bowiem art. 225 Konstytucji RP, przy pomocy którego złośliwy prezydent mógłby nawet rozwiązać parlament.
Umowę koalicyjną w dziedzinie edukacji omówimy w dwóch krokach. W tym artykule skupimy się na podwyżkach. W następnym wskażemy na inne zalety i wady uzgodnień przedstawionych w piątek 10 listopada przez kwintet liderów
Podane wyżej przyzwoite nauczycielskie zarobki mogą wydawać się zaskakujące, bo w debacie publicznej operuje się często tzw. wynagrodzeniem zasadniczym, czyli zapisywanymi w rozporządzeniu ministra edukacji „minimalnymi stawkami wynagrodzenia zasadniczego”.
Jak wyjaśnia OKO.press spec od finansowania edukacji Grzegorz Pochopień**, planując budżet, przyjmuje się zwykle, że podwyżkom kwoty bazowej odpowiadają takie same (w procentach) podwyżki płac zasadniczych. Wzrost bazy o 30 proc. oznaczałby zatem, że zasadnicze zarobki rosłyby:
Jak widać, żadne z podwyżek płac zasadniczych nie spełnia warunku „nie mniej niż 1500 zł”. Nawet nauczycielom i nauczycielkom dyplomowanym, którzy stanowią większość (56,8 proc. wg GUS), brakuje 135 zł.
Trzeba dobrze wyjaśnić, dlaczego płace średnie są o tyle wyższe od zasadniczych. Dzieje się tak z dwóch powodów
Po pierwsze, do minimalnych zarobków dochodzą liczne dodatki:
Po drugie, nauczycielki pracują więcej niż 18-godzinne pensum. Dostają więc:
A de facto więcej, bo ministerstwo Czarnka poluzowało to ograniczenie dla szkół ponadpodstawowych, nie obejmuje ono także zajęć z dziećmi z Ukrainy, a praca nauczycielek w różnych szkołach pozwala omijać limit.
To wszystko liczy się do średnich wynagrodzeń.
Wbrew narracji związków zawodowych, że zarobki średnie są teoretycznym konstruktem, który niczego nauczycielom nie daje, a władzom służy do mydlenia oczu opinii publicznej, stanowią one byt w miarę realny, bo na ich straży stoi ustawowy mechanizm ochronny.
Jeśli nauczycielka nie uzyska średniej na swoim szczeblu awansu, powinna na mocy z art. 30 a Karty Nauczyciela dostać od samorządu prowadzącego szkołę „jednorazowy dodatek uzupełniający”, czyli – z pewnym uproszczeniem – wyrównanie do średniego wynagrodzenia (samorządy zaskarżyły ten zapis do Trybunału Konstytucyjnego – bezskutecznie).
Jak już sygnalizowałem (nawet w tytule) w poprzednim artykule o nauczycielskich zarobkach, nie jest jednak jasne, czy zapowiadana podwyżka dla nauczycieli ma dotyczyć wynagrodzenia średniego (z dodatkami i nadgodzinami) czy zasadniczego. (minimalnego). Gdyby zapis z konkretów KO mówił tylko o 30 proc. (jak to ujmuje Domański) problemu by nie było.
Różnicę robi jednak warunek „nie mniej niż 1500 zł”, bo o ile podwyżki średnich zarobków (prawie) go spełniają, o tyle podwyżki wynagrodzeń zasadniczych są o kilkaset złotych niższe.
W poprzednim artykule zapytałem o to prezesa ZNP Sławomir Broniarza, który kategorycznie twierdził, że podwyżka dla nauczycieli powinna dotyczyć wynagrodzenia zasadniczego.
W artykule wyliczałem też podwyżki zasadniczego wynagrodzenia w dwóch wariantach:
Poniższy wykres pokazuje, że daje to różne kwoty, zasada 1500 jest korzystniejsza dla nauczycielek:
Z pewnym zaskoczeniem przyjąłem więc krytykę mojego tekstu, jaka ukazała się w organie ZNP „Głosie nauczycielskim” 10 listopada pod tytułem „Jaka podwyżka dla nauczycieli? ZNP reaguje na publikację portalu OKO.press i wyjaśnia wątpliwości”. Stanowisko ZNP zostało przedstawione jako „sprostowanie informacji podanej przez OKO.press”.
ZNP umieszcza w swojej niby-polemice z nami mocny argument, czyli 33-sekundowy fragment video wypowiedzi Tuska z prezentacji „100 konkretów” w Tarnowie 9 września 2023. Tusk mówił: „W ciągu pierwszych 100 dni każdy nauczyciel, każda nauczycielka dostaną podwyżkę [moment zawahania] do zasadniczego o minimum 1500 zł, co znaczy 30 proc. podwyżki dla wszystkich nauczycieli”. Potem nastąpiła ogromna owacja.
Zakładam się o dowolną wielokrotność kwoty bazowej, że Donald Tusk nie do końca panował nad swą wypowiedzią o „zasadniczym”. Zawiera ona także fałszywą tezę, co pokażemy na naszym fact-checkingowym zegarze.
W ciągu pierwszych 100 dni każdy nauczyciel, każda nauczycielka dostaną podwyżkę do zasadniczego o minimum 1500 zł, co znaczy 30 proc. podwyżki dla wszystkich nauczycieli
Nie chcę Tuska tłumaczyć, bo powinien kontrolować słowa, gdy składa tak kluczowe obietnice i być lepiej przygotowany przez doradców. Ma prawo ZNP powoływać się na jego wypowiedź, nawet jeśli „w wersji pisemnej” 100 konkretów mowa już tylko o „podniesieniu wynagrodzeń".
Teoretycznie możliwości są trzy.
Takie samo stanowisko w moim poprzednim tekście zajmowała Katarzyna Lubnauer – mówiła po prostu o podwyżkach dla nauczycieli 30 proc.
Musiałby jednak Donald Tusk wyjaśnić, że wyraził się nieprecyzyjnie i jakoś udobruchać związki zawodowe argumentując, że podwyżki są i tak ogromne (bo są).
Przyjęcie zasady „nie mniej niż 1500 zł” dla wynagrodzeń zasadniczych oznaczałoby (patrz ostatni wykres) podwyżki płac zasadniczych o znacznie wyższe odsetki niż 30 proc.:
Gdyby trzymać się zasady, że wzrost płac zasadniczych przekłada się na taki sam (procentowo) wzrost wynagrodzeń średnich (przypomnijmy – z dodatkami i nadgodzinami), to średnie zarobki (całkowite) nauczycielek i nauczycieli musiałyby w 2024 r. wynosić:
To by oznaczało pewien rozjazd w rządowych papierach. Rozporządzenie ministry edukacji (na 100 proc. będzie to kobieta) podawałoby podwyżki płac zasadniczych o 1500 zł, ale kwota bazowa (i tym samym zarobki średnie) rosłaby nadal o 30 proc.
Dr Pochopień mówi OKO.press, że trudno ocenić, na ile realistyczny jest taki wariant, nie znając szczegółowych danych o udziale poszczególnych dodatków i nadgodzin w całkowitym wynagrodzeniu nauczycieli.
Ale rzut oka na zarobki nauczycieli początkujących pokazuje, że trudno byłoby utrzymać taki „kompromisowy” wariant. Ich zarobki zasadnicze w wariancie podwyżki o 1500 zł (5190 zł) byłyby już bardzo zbliżone do wynagrodzenia średniego (6211 zł) wynikającego z 30 proc. podwyżki kwoty bazowej. „Ta grupa nie dostaje jeszcze dodatku za wysługę lat, ale dostaje inne dodatki, np. motywacyjny, czy za pracę na wsi, a przede wszystkim ma nadgodziny” – mówi Pochopień. Spodziewam się, że średnio daje to więcej niż 1021 zł.
Z drugiej strony, takie rozwiązanie mogłoby umożliwić samorządom zmniejszenie dopłacania do oświaty poprzez zmniejszanie wypłacanych nauczycielom dodatków – przede wszystkim motywacyjnego, ale też np. za wychowawstwo (często podwyższanego powyżej minimum, obecnie – 300 zł).
Wszystko to oczywiście przy założeniu, że koszty podwyżek dla nauczycieli – jakie by ostatecznie nie były – weźmie na siebie budżet państwa odpowiednio zwiększając subwencje na uczniów i dotacje na przedszkola. Warto jednak zauważyć, że do tej pory tak się nie dzieje. Subwencja nie pokrywa kosztów edukacji i aby zapełnić tzw. lukę oświatową, samorządy dokładają środki z innych przychodów, rezygnując przede wszystkim z inwestycji. Ta tzw. luka oświatowa rośnie z roku na rok.
Jak wyliczał dr Pochopień, z budżetu centralnego w 2022 roku na edukację przeznaczono 57,8 mld zł, ale wydatki na edukację ogółem wyniosły 98,6 mld. Oznacza to, że samorządy dopłaciły 40,2 mld (0,6 mld dopłacili rodzice w opłatach za przedszkole, w tym wyżywienie.
Operując dostępnymi nam danymi policzmy teraz koszty dla budżetu państwa, o który troszczyć się będzie prawdopodobnie Andrzej Domański.
Taka podwyżka oznaczałaby oczywiście znaczne spłaszczenie płac nauczycielskich. Będzie ona tylko benchmarkiem dla dwóch realnych wariantów – nazwijmy je tak – rządowego i związkowego.
Według danych GUS roku szkolnym 2022/23 pracowało w placówkach oświatowych 512 102 nauczycielek i nauczycieli, z tego najwięcej w szkołach podstawowych (265 tys.) i przedszkolach (109 tys.). Dokładniej – GUS podaje tzw. liczbę nauczycieli przeliczoną na etaty (osób zatrudnionych było ponad 700 tys, bo wiele nauczycielek i nauczycieli pracuje na część etatu).
Podwyżka o 1500 zł brutto oznacza dla pracodawcy większy koszt roczny w wysokości: 1500 zł x 12 miesięcy = 18 tys.
Do każdej podwyżki płac nauczycielskich trzeba doliczyć po stronie kosztów organu prowadzącego ok. 22 proc. składek i innych kosztów, jakie musi ponieść.
Koszt podwyżek 512,1 tys. nauczycieli wyniósłby zatem w wariancie 1500 zł dla każdej i każdego ok. 11 mld 246 mln zł.
Liczymy. Nauczyciele dyplomowani stanowią wg GUS w roku 2022/2023 58,6 proc. wszystkich, czyli 300,1 tys. osób.
Pozostałe dwie grupy nie są wyszczególnione za rok 2022/2023, ale na podstawie wcześniejszych danych GUS szacujemy, że stanowią:
Liczymy teraz wzrost płac brutto zarobków i towarzyszących mu ok. 22 proc. dodatkowych opłat dla:
Kwota ogromna, ale koszty 800 plus są ponad cztery razy większe (za samo powiększenie 500 plus do 800 zapłaciliśmy jako podatnicy blisko dwa razy więcej).
Gdyby przyjąć podwyżkę płac zasadniczych o 1500 zł dla każdego szczebla awansu i o taki sam odsetek dla każdej z trzech nauczycielskich grup zwiększać zarobki średnie, koszty operacji rosną, bo zarobki średnie rosną ponad 30 proc. (patrz wyżej). I tak:
Patrząc z perspektywy budżetu do powyższych kosztów trzeba doliczyć:
W budżecie Morawieckiego subwencja została powiększona na 2024 rok o 12 mld. Trzeba będzie znacznie zwiększyć tę kwotę.
Magdalena Chrzczonowicz surowo oceniła zapis dotyczący praw kobiet.
Julia Theus zwracała uwagę na politykę wzmocnienia samorządów.
Katarzyna Kojzar i Marcel Wandas uznali, że zapisy o przyrodzie i klimacie są obiecujące.
Jakub Szymczak pisał o braku konkretów w sprawie podwyżek dla budżetówki.
Anton Ambroziak oceniał zapisy o polityce mieszkaniowej.
Magdalena Chrzczonowicz zwróciła uwagę na skandaliczny brak tematu imigracji i kryzysu na wschodniej granicy z Białorusią.
Opublikowaliśmy też umowę koalicyjną w całości:
Agata Szczęśniak relacjonowała z Senatu, jak przebiegła uroczystość ogłoszenia umowy koalicyjnej:
*Było, bo budżet zostanie zmodyfikowany
**Grzegorz Pochopień pracował zarówno w ministerstwie finansów, jak i edukacji, był autorem ustawy o finansowaniu zadań oświatowych. Dziś jest ekspertem „SOS dla Edukacji”;
Edukacja
Sławomir Broniarz
Andrzej Domański
Jarosław Kaczyński
Katarzyna Lubnauer
Mateusz Morawiecki
Donald Tusk
Koalicja Obywatelska
Prawo i Sprawiedliwość
Związek Nauczycielstwa Polskiego
100 konkretów KO
umowa koalicyjna
zarobki nauczycieli
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze