0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Philippe BUISSIN, Unia Europejska – 2025, źródło: Parlament EuropejskiFot. Philippe BUISSI...

Parlament Europejski debatował we wtorek 11 marca 2025 o sytuacji bezpieczeństwa i obronności Europy.

Na początku debaty relację z ostatniego szczytu UE europosłom zdała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa. Szefowie rządów państw członkowskich zaakceptowali plan mobilizacji dodatkowych 800 miliardów euro na obronność w ciągu najbliższych czterech lat. Część środków ma pochodzić z budżetów krajowych, a część ze wspólnych europejskich pożyczek (więcej o ustaleniach szczytu czytaj tutaj). Potem do sprawy odnosili się europosłowie.

Posłowie komentowali załamanie relacji transatlantyckich, najnowsze europejskie plany zbrojeniowe oraz wsparcie Ukrainy. Wbrew temu, czego można by się spodziewać, w Parlamencie Europejskim

wcale nie ma konsensusu co do potrzeby wzmacniania europejskiej obronności i zwiększania wydatków obronnych.

Wystarczy dyplomacja?

Jeśli chodzi o poparcie dla konieczności zwiększenia europejskich wydatków zbrojeniowych, to zgodne z diagnozą Rady Europejskiej i propozycjami Komisji Europejskiej, są przede wszystkim europosłowie z grup Europejskiej Partii Ludowej (do tej grupy należy Platforma Obywatelska i PSL), Socjaliści i Demokraci (do tej grupy należy polska Lewica), liberałowie z Odnowić Europę (tu zrzeszona jest Polska 2050 i Nowoczesna) oraz w pewnym stopniu Zieloni.

Grupy te mówią „tak” dla budowy europejskiej unii obronnej, „tak” dla zwiększenia europejskich wydatków zbrojeniowych, „tak” dla finansowania wspólnych europejskich inwestycji zbrojeniowych, w tym ze wspólnego długu. Różnią się w wielu mniej lub bardziej istotnych detalach, co ich przedstawiciele usiłują podkreślać w swoich wystąpieniach.

Zaskakująco podobnym głosem do tego wielokrotnie wyśmiewanego i znienawidzonego liberalno-lewicowego mainstreamu mówią europosłowie z partii narodowo-konserwatywnych, czyli z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należy m.in. PiS. Choć ci, jak mogą, atakują polityczny główny nurt, wyrzucając mu zaniedbania w dziedzinie obronności oraz „celowe niszczenie relacji z USA”.

Na przeciwległym biegunie plasują się takie grupy polityczne jak zrzeszające partie skrajnej prawicy Patrioci dla Europy i Europa Suwerennych Narodów oraz Lewica. Te grupy nie podzielają opinii, że Europa musi wzmacniać swoją obronność. Uważają, że wszystko da się osiągnąć dyplomacją. Grupy te domagają się jak najszybszego zakończenia wojny oraz zaprzestania intensyfikacji zbrojeń.

Poniżej przedstawiamy przegląd stanowisk europejskich grup politycznych z uwzględnieniem głosów europosłów i europosłanek z różnych partii i różnych krajów. Debaty w Parlamencie Europejskim dają fascynujący ogląd na ogromną różnorodność poglądów i głosów w państwach członkowskich. Śledzenie tych debat to też doskonały podgląd na to, jak wyglądać mogłaby Europa, gdyby to inne siły polityczne dominowały na kontynencie. Całą debatę z tłumaczeniem na język polski możecie obejrzeć tutaj (zaczyna się na początku wideo, bo trwała od 09:00 do 11:50).

Przedmiotem wtorkowej debaty w Parlamencie Europejskim były m.in. szczegóły zaproponowanego przez Komisję Europejską programu dozbrojenia Europy „ReArm UE”. Jak w wystąpieniu otwierającym przed debatą tumaczyła szefowa Komisji, program zakłada:

  • Uruchomienie klauzuli odstępstwa od europejskich zasad fiskalnych, przede wszystkim paktu stabilizacji i wzrostu. Państwa członkowskie będą mogły zwiększać wydatki na obronność nawet wówczas, gdy przez to będą przekraczały dozwolony, bezpieczny poziom deficytu. Ten instrument może być przydatny dla krajów, które dotychczas funkcjonowały dość oszczędnie i mają „zdrowe budżety”; ale dla państw, które mają bardzo wysoki poziom zadłużenia, jak np. Włochy, Francja, czy Belgia, to mało atrakcyjne, a wręcz ryzykowne rozwiązanie.
  • Ustanowienie nowego instrumentu finansowego UE o wartości 150 mld euro, dającego państwom członkowskim możliwość zaciągania pożyczek na cele obronne; pożyczki miałyby być zaciągane w bankach przez Komisję Europejską, a gwarantowane byłyby europejskim budżetem, dzięki czemu byłyby nisko oprocentowane. Pozyskane w ten sposób środki mogłyby być wykorzystywane jedynie na projekty obronne realizowane przez więcej niż jedno państwo członkowskie. Projekty miałyby mieścić się w jednym z ośmiu obszarów priorytetowych: 1) obrona powietrzna i przeciwrakietowa, 2) systemy artyleryjskie, 3) pociski rakietowe i amunicja, 4) drony i systemy antydronowe, 5) narzędzia strategiczne, w tym w odniesieniu do przestrzeni kosmicznej i ochrony infrastruktury krytycznej, 6) mobilność wojskowa, 7) cyberprzestrzeń, 8) sztuczna inteligencja i wojna elektroniczna. Ma to służyć temu, że wiele ważnych inicjatyw obronnych to inicjatywy o znaczeniu regionalnym albo wręcz paneuropejskim.
  • Modyfikację przepisów regulujących działalność Europejskiego Banku Inwestycyjnego, celem zwiększenia dostępności finansowania inwestycji w bezpieczeństwo i obronę.
  • Uproszczenie europejskich reguł zamówień publicznych oraz procesu wydawania zezwoleń na projekty obronne.
  • Możliwość przeznaczenia na wydatki obronne niewykorzystanych dotąd funduszy spójności.

Przeczytaj także:

Manfred Weber, EPL: „Jesteśmy sami”

Mocnym głosem w debacie na temat obronności był głos Manfreda Webera, szefa Europejskiej Partii Ludowej. W imieniu swojej grupy politycznej szef EPL wezwał m.in. do jak najszybszej mobilizacji zaproponowanej przez Komisję Europejską kwoty 800 mld euro na zbrojenia, w tym 150 mld euro w ramach wspólnych, europejskich pożyczek, a 650 miliardów w ramach narodowych budżetów obronnych państw członkowskich.

Ponadto lider EPL, w imieniu grupy, zaapelował o:

  • współpracę państw członkowskich w zakresie standaryzacji produkowanego w Europie sprzętu wojskowego („W Unii Europejskiej mamy 17 modeli czołgów, Amerykanie mają tylko jeden” – stwierdzi Weber),
  • wspólne europejskie przetargi na zbrojenia,
  • realizację wspólnych, paneuropejskich projektów obronnych, takich jak budowa tarczy przeciwlotniczej, systemu obrony przeciw dronom, systemu nadzoru satelitarnego, dzięki któremu bylibyśmy niezależni od danych z USA oraz wspólnych, europejskich działań do obrony cyberprzestrzeni.
“Głównym zadaniem naszego pokolenia jest budowanie prawdziwej, europejskiej unii obronnej”

– mówił szef EPL, nawiązując do idei z początków europejskiej integracji, kiedy to wspólnota europejska była projektowana jako unia obronna.

Weber odniósł się też do stanu amerykańsko-europejskich stosunków. Powiedział, że od wystąpienia wiceprezydenta USA J.D. Vance’a w Monachium (podczas Konferencji Bezpieczeństwa), wszystko stało się jasne: Europa jest sama.

“Sytuacja stała się jasna, jesteśmy sami (...). Musimy wziąć odpowiedzialność za nasze bezpieczeństwo (…). Ono nie może spoczywać w rękach Waszyngtonu czy Moskwy, musi leżeć w naszych rękach” – mówił Manfred Weber.

Szef EPL mocno skrytykował też działania amerykańskiej administracji wobec Ukrainy. Uznał, że spotkanie Trump-Zełenski z 28 lutego w Białym Domu to „skandal”. Podobnie jak kłamstwa Trumpa na temat tego, że to Ukraina wywołała wojnę z Rosją.

„Twierdzenie, że to Ukraina wywołała wojnę [z Rosją – red.] zwyczajnie kłamstwo (…). Nawet biorąc pod uwagę długą historię dobrych relacji z naszymi amerykańskimi przyjaciółmi, nie możemy tego przemilczeć (...). Nikt nie może tak przekręcać prawdy” – mówił Weber.

Szef EPL zaapelował też o:

  • przyjęcie francuskiej propozycji współdzielenia francuskiego parasola nuklearnego,
  • wspomniał, że „z chęcią zobaczyłby jednostki armii z europejską flagą na mundurach”, czyli nawiązał do idei budowy wspólnej europejskiej armii.
Lider EPL zwrócił też uwagę na problem braku jednego, silnego ośrodka przywództwa w Europie.

„Gdyby Donald Trump zdecydował się wreszcie zaprosić Europę do negocjacyjnego stołu ws. Ukrainy, kto miałby reprezentować UE? Przewodnicząca Komisji Europejskiej? Przewodniczący Rady Europejskiej? Wysoka przedstawiciel ds. polityki zagranicznej? [Prezydent – red.] Macron? Kto zabrałby głos w imieniu Europy?” – pytał szef EPL.

Formalnie rzecz biorąc po to UE ma stanowisko wysokiej przedstawiciel ds. obronności i polityki zagranicznej, które dziś piastuje była premierka Estonii Kaja Kallas. Ale Weber zwrócił uwagę na istotny problem: małą rozpoznawalność i wagę liderów europejskich instytucji.

Szef EPL zaapelował w związku z tym o wzmocnienie europejskiej egzekutywy.

„Osobiście uważam, że w przyszłości powinniśmy wybierać prezydenta Unii Europejskiej w wyborach bezpośrednich. Wiem, że to brzmi naiwnie, ale to marzenie. Gdyby nie takie marzenia Adenauera, de Gasperiego, Schumanna, Vaclava Havla i Valesa, nikt z nas nie siedziałby dziś w tej izbie Parlamentu Europejskiego. Prawda jest taka, że plan z 1952 roku był dużo bardziej ambitny z europejskiego punktu widzenia niż to, co jest dziś na stole” – mówił Manfred Weber.

Polacy apelują o wspólne finansowanie Tarczy Wschód

Spośród innych europosłów partii należących do Europejskiej Partii Ludowej uwagę zwrócił jeszcze głos europosłów z niemieckiego CDU (to partia, która wygrała ostatnie wybory federalne w Niemczech, a jej lider Friedrich Merz najpewniej obejmie urząd kanclerza), Holendrów czy Polaków.

Europosłowie z niemieckiego CDU wyraźnie opowiadali się za zwiększeniem wydatków na obronność i wsparcia dla Ukrainy, wspólną realizację kilku dużych projektów obronnych wspólnego, europejskiego zainteresowania oraz – mówił o tym Michael Gahler z CDU – udzieleniu Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa.

„Zagrożenie rosyjskie dotyczy nas wszystkich. Ukraina jest dla nas pierwszą linią obrony. Musimy ją wzmocnić” – podkreślał Gahler.

Jeroen Lenaers z Apelu Chrześcijańsko-Demokratycznego, drugiej największej holenderskiej partii opozycyjnej, także podkreślał kluczowe znaczenie wsparcia dla Ukrainy.

„Kiedy płonie dom sąsiada, nie targujesz się o cenę węża ogrodowego” – mówił, przywołując słowa amerykańskiego prezydenta Teddy’ego Roosvelta, gdy USA decydowały się zaangażować w II wojnę światową.

„Wstrzymanie wsparcia wojskowego dla Ukrainy nie jest drogą do pokoju, to sposób na pomoc Rosji. Nie powinniśmy tego robić. Zapewnienie bezpieczeństwa Ukrainie to zapewnienie bezpieczeństwa Europie” – apelował za to Siegfried Mureșan z rumuńskiej Partii Narodowo-Liberalnej.

Niektórzy europosłowie wspominali też o tym, że pomimo pogorszenia relacji z USA, nie można zupełnie rezygnować z zaangażowania w sojusz, lecz robić wszystko, by relacje z Ameryką naprawić. Mówiła o tym np. Željana Zovko, europosłanka z rządzącej Chorwacją Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej.

Andrzej Halicki, szef polskiej delegacji Platformy Obywatelskiej w PE, apelował za to o dogadanie europejskiego finansowania dla projektu Tarcza Wschód.

„Potrzebny jest projekt Tarcza Wschód. To nie jest projekt polskiego rządu. To jest projekt wzmacniania bezpieczeństwa całej Europy. Od Finlandii po Rumunię. On musi mieć europejskie wsparcie” – mówił Halicki.

Halicki, tak jak inni europosłowie z EPL, poparł w imieniu Platformy Obywatelskiej plan zwiększenia wydatków na obronność i konieczności przyspieszenia zbrojeń.

Dolors Montserrat z hiszpańskiej Partii Ludowej, która jest obecnie największą partią opozycyjną w Hiszpanii (pomimo że wygrała ostatnie wybory parlamentarne), wykorzystała swoją wypowiedź, by uderzyć w rząd socjalistów Pedra Sancheza. Montserrat skrytykowała to, że Hiszpania wciąż wydaje tylko 1,2 proc. PKB na obronność oraz kupuje rosyjski gaz.

„Dla naszej partii jest jasne: tak dla unii obronnej, tak dla strategicznej autonomii. Historia nauczyła nas już, że za nie podejmowanie zdecydowanych działań płaci się wysoką cenę. Nie możemy popełnić znowu tych samych błędów” – mówiła Montserrat.

Europosłanka Partii Ludowej nie wspomniała jednak o tym, że na pomoc Ukrainie Hiszpania wydaje jedynie 0,11 proc. PKB (dane za 2024 rok).

Zwiększyć wydatki na obronność i wsparcie Ukrainy

Ideę zwiększenia europejskich wydatków obronnych oraz budowy europejskiej unii bezpieczeństwa popierają też europejscy Socjaliści i Demokraci.

„Strategiczna autonomia UE i budowa samodzielnej, europejskiej architektury bezpieczeństwa to bezwzględny imperatyw” – mówił podczas debaty Yannis Maniatis, wiceprzewodniczący grupy z greckiej partii PASOK czy Kathleen Van Brempt, wiceprzewodnicząca grupy z belgijskiej partii Naprzód (Vooruit), która współtworzy nowy, belgijski rząd Barta de Wever’a.

Zdaniem S&D, Europa musi zwiększyć wydatki na wsparcie dla Ukrainy, by zastąpić lukę spowodowaną wycofaniem amerykańskiej pomocy oraz przesyłać Ukrainie broń, o którą ta prosi. Mówił o tym m.in. były minister obrony narodowej Estonii, a obecnie europoseł Sven Mikser, czy Holender Thijs Reuten z największej obecnie holenderskiej partii opozycyjnej Zieloni/PvdA.

Duńczyk Christel Schaldemose z Partii Socjaldemokratycznej wprost zwrócił uwagę, że im dalej od Ukrainy, tym mniejsze zaangażowanie państw w pomoc dla Kijowa. Schaldemose apelował o zmianę tego trendu, bo „chodzi o bezpieczeństwo całej Europy, a nie tylko części kontynentu” – mówił.

Pełen pasji apel o wspieranie Ukrainy dało się też usłyszeć z ust Javiera Moreno Sancheza z rządzącej Hiszpanią Partii Socjaldemokratycznej (PSOE). To sprowokowało Estończyka Jaaka Madisona do kontry. Madison zapytał Sancheza o to, jak to możliwe, w kontekście jego gorących apeli, że Hiszpania do tej pory wydała tylko 0,11 proc. PKB na pomoc Ukrainie. Sanchez nie odpowiedział jasno na to pytanie.

Do „prawdziwego wysiłku” a nie „gadania” wzywają dziś nawet Niemcy z SPD, którzy do tej pory ociągali się ze zwiększaniem wydatków na zbrojenia. Jak mówił europoseł tej partii Rene Repasi, sytuacja się zmieniła. „Dziś już wiemy, że nie mamy prawdziwych przyjaciół po drugiej stronie Atlantyku i jesteśmy sami, więc odpowiadamy za własne bezpieczeństwo” – mówił europoseł.

Obronność tak, ale nie kosztem wydatków socjalnych

O budowę europejskiej unii obronnej apelowała też szefowa grupy, Hiszpanka Iratxe García Pérez.

„Ten kryzys to okazja, by uczynić krok naprzód” – mówiła na forum PE, szefowa grupy.

García Pérez apelowała o stworzenie funduszu obronnego analogicznego do funduszu Next Generation EU, z którego była finansowana odbudowa gospodarcza po pandemii. Środki były dostępne warunkowo, tzn. państwa musiały realizować konkretne reformy i przestrzegać zasady praworządności.

“Nie możemy pozwolić, by samodzielne wysiłki państw narodowych doprowadziły do utrzymania fragmentacji naszej strategii zbrojeniowej. Potrzebujemy wspólnych środków, większej solidarności i strategicznej, europejskiej wizji” – mówiła García Pérez.

Socjaliści i Demokraci przestrzegali też przed pokusą finansowania wydatków obronnych kosztem wydatków socjalnych.

“Musimy zagwarantować, że inwestycje w obronność nie będą realizowane z uszczerbkiem dla europejskiego modelu państwa dobrobytu. Osłabianie tego modelu będzie wpadaniem w pułapkę skrajnej prawicy i docelowo osłabi nasze demokracje” – mówiła Iratxe García Pérez.

Przedstawiciele grupy podkreślali także, że wspólna, europejska obrona i wsparcie Ukrainy to „dwie strony tej samej monety”.

“Od trzech lat Ukraina cierpi z powodu brutalnej agresji Władimira Putina, napędzanej przez imperialną paranoję (…). Nie możemy pozwolić na to, by poświęcenie Ukrainy zostało zmarnowane (…). Musimy wspierać Ukrainę tak, by wygrała tę wojnę” – powiedziała García Pérez.

Socjaliści i Demokraci konsekwentnie wzywają Komisję Europejską do przedstawienia rozwiązania prawnego w celu konfiskaty 200 miliardów euro zamrożonych w Europie rosyjskich aktywów.

“Jeśli pozwolimy Putinowi wygrać tę wojnę, będzie to oznaczało, że autokraci wygrali bardzo ważną bitwę w wojnie przeciwko demokracji, wojnie, która zdefiniuje XXI wiek” – mówiła García Pérez.

Zadłużenie na obronność? To nie problem

W bardzo podobnym tonie, szczególnie do S&D, wypowiadali się liberałowie z grupy Odnowić Europę. To z tej grupy wywodzi się prezydent Francji Emmanuel Macron.

Liberałowie są obecnie dość słabą grupą. Mają tylko 77 europosłów oraz czterech przedstawicieli w Radzie Europejskiej. Są to wspomniany już prezydent Francji Emmanuel Macron, premier Irlandii Micheál Martin, premier Słowenii Robert Golob oraz premier Estonii Kristen Michal. Na czele grupy w PE stoi europosłanka francuskiego Odrodzenia Valérie Hayer.

Jak podczas debaty w PE mówiła Hayer, grupa:

  • w pełni popiera plan zwiększenia wydatków obronnych oraz finansowania ich ze wspólnych, europejskich środków, w tym pochodzących z emisji obligacji, czyli zadłużenia;
  • grupa popiera ideę rozluźnienia wymogów paktu stabilności i wzrostu – chce wyłączyć wydatki obronne z ogólnej puli dopuszczalnego deficytu, którego przekroczenie uruchamia procedurę nadmiernego deficytu; ma to pozwolić państwom członkowskim na zwiększanie wydatków na obronność;
  • bezpieczeństwo Ukrainy to bezpieczeństwo Europy; musimy wspierać Ukrainę i zapewnić jej gwarancje bezpieczeństwa, w tym będąc gotowym wysłać wojska w ramach ewentualnej misji pokojowej; pokój w Ukrainie to nie kapitulacja.

Hayer mocno skrytykowała obserwowaną w ostatnich tygodniach zmianę podejścia Waszyngtonu do europejskiego bezpieczeństwa i Ukrainy. Padły ostre słowa wobec prezydenta USA Donalda Trumpa, Wspomniała m.in. o kontrowersyjnym głosowaniu rezolucji na forum ONZ, w którym USA zagłosowały tak jak Chiny i Korea Północna. Mówiąc o zagrożeniu dla europejskich demokracji, postawiła USA Trumpa w jednej linii z Rosją Putina.

„Biały Dom nie jest już naszym sojusznikiem (…). Musimy stanąć w pełni na własnych nogach (…). Produkujmy w Europie i kupujmy w Europie (…). To bardzo ważne, by pieniądze, wydawane na obronność Europy wspierały nasze gospodarki” – mówiła Hayer na forum PE.

Liberałowie wzywają też do podniesienia wydatków na wsparcie dla Ukrainy.

“Żeby zastąpić wstrzymaną pomoc amerykańską [debata odbyła się jeszcze zanim pojawiła się wiadomość o tymczasowym wstrzymaniu ognia w Ukrainie i przywróceniu amerykańskiej pomocy – red.], Europa musiałaby wydawać na ten cel 0,2 proc. PKB więcej. Stać nas na to, bez problemu” – mówił Gerben-Jan Gerbrandy, europoseł z holenderskiego ugrupowania Democraten 66, które obecnie znajduje się poza rządem.

W kuluarach liberałowie mówią o tym, że „finansowanie wydatków obronnych poprzez zwiększanie zadłużenia to nie problem”, bo według ich oceny przestrzeń na to jest zarówno w europejskim budżecie, jak i w budżetach tych państw członkowskich, które mają zdrowe finanse publiczne.

„Europa to jeden z najbogatszych kontynentów świata. Jesteśmy w dobrej sytuacji finansowej i mamy możliwość pozyskiwania środków na rynkach finansowych na bardzo dobrych warunkach” – mówili europosłowie grupy OKO.press.

Ale liberałowie uważają, że debacie o zwiększaniu europejskiego długu na cele obronne, musi towarzyszyć debata o zwiększaniu nowych zasobów własnych Unii, czyli zwiększaniu unijnego budżetu. Rozmowa na ten temat będzie się toczyć niebawem, gdy pod przewodnictwem Piotra Serafina, polskiego komisarza ds. budżetu, negocjowane będą nowe, wieloletnie ramy finansowe.

Więcej, szybciej, teraz

W podobnym tonie, ale nieco dalej z niektórymi postulatami idą europejscy Zieloni. W imieniu grupy w debacie głos zabrał Bas Eickhout, charyzmatyczny lider holenderskich Zielonych.

„Zieloni w pełni popierają plan budowy europejskiej unii obronnej i plan dozbrajania Europy Komisji Europejskiej” – powiedział Eickhout. Dodał jednak, że grupa ma nieco pytań i zastrzeżeń.

Eickhout zasugerował, że po co znowu rozluźniać przepisy paktu stabilizacji i wzrostu, może lepiej znieść je w całości?

Zieloni stoją na stanowisku, że państwa członkowskie powinny mieć większą swobodę w regulowaniu poziomu swojego zadłużenia i nie popierają rozwiązań z gatunku polityki tzw. austerity, czyli oszczędności, wprowadzonych przez UE na bazie doświadczeń kryzysu finansowego z lat 2008-2012. Zieloni optują za „elastycznym i zrównoważonym budżetem”, a nie niekiedy dławiącą ich zdaniem państwa członkowskie polityką wymuszonych oszczędności. Postulują reformę fiskalną UE.

Jeśli zaś chodzi o same wydatki obronne, to Zieloni popierają plan ich zwiększenia, ale domagają się dużo bardziej „europejskiego podejścia” do ich wydawania. Ich zdaniem Europejska Partia Ludowa, w tym szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, nie proponują wystarczająco głębokiej, europejskiej koordynacji, za dużo zostawiają w rękach państw członkowskich.

„W propozycji Komisji Europejskiej na zmobilizowanie 800 mld euro, aż 650 mld euro to środki w budżetach krajowych, a tylko 150 mld euro to środki europejskie. Mam też wątpliwość co do tego, czy przyznawanie ich w formie pożyczek na projekty realizowane we współpracy przez kilka państw członkowskich, to wystarczająco europejskie podejście (...). Sensowna przebudowa europejskiego bezpieczeństwa to znacznie więcej niż wydatki na broń i amunicję. To kwestia infrastruktury (...), cyberbezpieczeństwa, bezpieczeństwa energetycznego (...). Zielona transformacja jest tak samo częścią tych wysiłków jak wydatki na obronność, nie powinna być traktowana jako oddzielna kwestia” – mówił Eickhout.

Europejscy Zieloni wyraźnie apelują też o znaczne zwiększenie pomocy dla Ukrainy. Mówił o tym m.in. Mārtiņš Staķis, europoseł z łotweskiej partii Progresywni.

"Unia Europejska wsparła Ukrainę do tej pory pomocą o wartości 134 mld euro. Wydaje się, że to dużo, ale to jedynie 0,2 proc. naszego PKB. Jeśli Amerykanie zdecydują się na dalsze mrożenie pomocy dla Kijowa, bez problemu możemy podnieść nasze wydatki do poziomu 0,4 proc. PKB (...). Jest nas 450 milionów, Rosjan jest 140 milionów. Nasze gospodarki są 12 razy większe od rosyjskiej.

Mamy wszystko, czego trzeba, by bronić siebie i innych. Musimy tylko zrezygnować z ograniczeń, które sami sobie nałożyliśmy" – mówił Staķis.

„Bez USA Europa jest niemal bezbronna”

Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, do których należy m.in. PiS oraz partia premierki Włoch Bracia Włosi, w kwestii bezpieczeństwa i obronności mówią językiem zaskakująco zbliżonym do języka znienawidzonego, liberalno-centrowego establishmentu.

  • Popierają ideę zwiększenia wydatków na obronność,
  • większej integracji i ułatwień dla europejskiego przemysłu obronnego,
  • zwiększenia pomocy dla Ukrainy (m.in. wzywają do wykorzystania na rzecz pomocy dla Ukrainy zamrożonych rosyjskich aktywów).

Ale w kilku aspektach mocno uderzają w grupy europejskiego centrum.

Chodzi m.in. o:

  • ich stosunek do Ameryki Donalda Trumpa,
  • hipokryzję w postaci „karmienia drapieżników” (wciąż rosnące zakupy rosyjskiego gazu LNG przez niektóre państwa europejskie),
  • powtarzane za amerykańską administracją oskarżenia o rzekome niszczenie demokracji w Europie.

Koronnym tego przykładem jest kazus unieważnionej pierwszej tury wyborów w Rumunii, delegalizacji kandydatury Călina Georgescu oraz przywoływane przez europosłów PiS odebranie PiS-owi subwencji wyborczej.

EKR oskarża EPL, S&D i liberałów z Odnowić Europę (jako nieformalnych partnerów koalicyjnych na forum PE, ale też częściowo na forum rządowym) o „celowe prowokowanie Ameryki, by ta porzuciła Europę”. Zdaniem europosłów tej grupy miałoby to umożliwić zgniłym europejskim elitom „reset z Rosją”.

Tymczasem, zdaniem europosłów grupy:

  • „Reset z Rosją nigdy nie wyjdzie Europie na dobrze” – mówił o tym np. Patryk Jaki z PiS-u.
  • „Europejska obronność w oderwaniu od współpracy z amerykańskimi sojusznikami jest nie do pomyślenia” – mówił o tym lider grupy Nicola Procaccini z partii Bracia Włosi, który powoływał się zresztą na słowa premierki Włoch Giorgii Meloni.
  • „Bez USA Europa jest niemal bezbronna, więc bez względu na polityczne turbulencje lub nieporozumienia musimy utrzymywać silne i mocne stosunki transatlantyckie” – to wypowiedź Adama Bielana z PiS.

Szef grupy Nicola Procaccini z partii Bracia Włosi podkreślił także:

„Traktowanie dozbrajania Europy jako rodzaj odwetu czy wymuszonej koncesji na rzecz administracji Trumpa jest tragiczną pomyłką. Inwestowanie we własną obronność to wyraz godności naszych narodów i poszanowania dla naszych sojuszników. Już Obama i Biden apelowali do Europy o niepoleganie w dziedzinie bezpieczeństwa jedynie na poświęceniu amerykańskiej klasy pracującej” – mówił Procaccini.

Europosłowie EKR krytycznie odnosili się do zaniedbań w dziedzinie obronności w latach, gdy dominowała idea rozbrajania, a także do zbudowanych w tym samym czasie strategicznych zależności od Chin i Rosji.

Wzywali do zwiększenia pomocy dla Ukrainy (tu ciekawe głosy popłynęły ze strony przedstawiciela Szwedzkich Demokratów, Charliego Weimersa, który wezwał do szybszego wspierania Ukrainy, podczas gdy Szwedzcy Demokraci to partia, która w przeszłości bardzo pozytywnie odnosiła się do postaci Władimira Putina).

„W pozyskiwaniu energii, uzależniliśmy się od Rosji, w handlu – od Chin, w obronności – od Stanów Zjednoczonych (…). Jesteśmy słabi dlatego, że wypieramy się swojej własnej siły, nie inwestujemy wystarczająco (…). Prezydent Trump nas obudził” – mówiła na forum PE Assita Kanko, europosłanka Nowego Sojuszu Flamandzkiego, czyli belgijskiej partii rządzącej.

Ogólnie EKR będzie się różnił też od EPL, S&D czy liberałów w kwestii stopnia i sposobu integracji europejskich przemysłów zbrojeniowych. Zdaniem narodowych konserwatystów przemysły te powinny zostać w pełni domeną narodową, ze strony UE powinny liczyć jedynie na dofinansowania i ułatwienia, a nie żadne strategiczne, odgórne zarządzanie.

Powstrzymać wzrost imperiów

Zupełnie inne, dużo bardziej przyjazne Rosji i zbieżne ze stanowiskiem nowej, amerykańskiej administracji, jest stanowisko w sprawie europejskiej obronności i pomocy dla Ukrainy grupy Patrioci dla Europy. Ale ono też – pozornie – nie odbiega w pełni od stanowisk grup politycznego mainstreamu.

Patrioci dla Europy konsekwentnie puszczają w swoich wypowiedziach oko do EKR i Giorgii Meloni.

Zależy im, by EKR było dla nich przepustką poza parlamentarny kordon sanitarny.

PfE to grupa utworzona po wyborach w 2024 roku przez trio: premiera Węgier Viktora Orbána, lidera Austriackiej Partii Wolności Herberta Kickla (który mało co nie został kanclerzem Austrii, po tym jak jego partia wygrała wybory w 2024 roku) oraz Andreja Babiša, byłego premiera Czech, lidera prowadzącej w sondażach przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi partii ANO 2011.

Na czele grupy stoi w tej chwili współprzewodniczący francuskiego Zjednoczenia Narodowego Jordan Bardella.

PfE to na razie dość słaba grupa, ale z wielkimi aspiracjami. Marzy się jej głęboka reforma Europy. Pomimo wygrania w ostatnim czasie wyborów we Francji, Austrii oraz Holandii, partia z grupy PfE współrządzi jedynie w Holandii. W pozostałych krajach udało się sformować rządy bez prawicowych radykałów.

Debata w PE na temat obronności i pomocy dla Ukrainy daje przedsmak tego, jak wyglądałaby Europa, gdyby ugrupowania te zdobyły władze w kolejnych krajach.

Patrioci dla Europy nie uważają, że Europa powinna się w tej chwili jakoś szczególnie zbroić. Ich wizja bezpieczeństwa kontynentu sprowadza się do postulowania „wolnych i niezależnych działań dyplomatycznych”. Ponadto partie z tej grupy powtarzają, że Europa znajduje się w kryzysie przywództwa i postulują jak najszybsze zakończenie wojny w Ukrainie, bo wojna rujnuje Europę gospodarczo.

Jak sugerował podczas debaty przewodniczący grupy Jordan Bardella, nową “siłą napędową” kontynentu oraz „wyraźnym partnerem do rozmów” w „nowym świecie” mogłaby stać Francja. Grupa wyraźnie akceptuje rzeczywistość geopolityczną traktowaną jako „nowy koncert mocarstw” i walk o strefy wpływów. Składając takie deklaracje, Bardella zdaje się kłaść podwaliny pod przyszłoroczne wybory prezydenckie we Francji, które jego partia ma nadzieje wreszcie wygrać.

„Francja ma światowej klasy armię, wyjątkową bazę produkcji zbrojeniowej, stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i potencjał nuklearny. Poza tym rozumiemy powagę obecnej sytuacji (…). Europa pozostanie głównym graczem w historii, jeśli będzie skutecznie odstraszała i powstrzyma wzrost innych imperiów” – mówił Bardella.

Patrioci dla Europy uważają także, że należy ufać obecnej amerykańskiej administracji, bo Stany „zwyczajnie chcą pokoju”. Mówił o tym m.in. Tamas Deutsch, europoseł Fideszu.

„Patriotyczny rząd Stanów Zjednoczonych opowiada się za pokojem, a przywódcy europejscy chcą przedłużenia wojny” – mówił Deutsch. Za przykład przedłużania wojny, podał pomoc dla Ukrainy.

W wypowiedziach europosłów PfE w odniesieniu do wojny w Ukrainie pojawia się też określenie „proxy war”, wojna zastępcza. To także element rosyjskiej narracji, która wojnę w Ukrainie przedstawia nie jako nielegalną agresję Rosji na Ukrainę, lecz wymuszoną agresywną postawą Zachodu walkę Rosji o obronę swoich interesów.

Ponadto w narracji Patriotów dla Europy, obecnie europejskie elity „wykorzystują wojnę w Ukrainie i kryzys w relacjach amerykańskich” jako pretekst do budowy europejskiego superpaństwa. Podczas debaty mówiła o tym Anna Bryłka, europosłanka Konfederacji.

„Prawdziwą intencją Komisji Europejskiej nie jest udzielenie pomocy ogarniętej wojną Ukrainie czy rozwiązanie jakiegokolwiek europejskiego problemu (…). To tylko pretekst do zawłaszczania kolejnych kompetencji przez Unię” – mówiła Bryłka.

Bryłka, podobnie jak europosłowie Konfederacji zrzeszeni w grupie Europa Suwerennych Narodów, ostro sprzeciwia się też jakiemukolwiek zadłużaniu na cele obronne. Jej zdaniem „eurodług” to narzędzie do „finansowego szantażu państw narodowych”.

„Teraz Unia rzekomo chce się zajmować rozwojem przemysłu zbrojeniowego w Europie. Najlepszą pomocą, której może udzielić Europie ta komisja i ta izba, to powstrzymać się od jakiegokolwiek działania (…). Dzisiaj potrzeba nam, jak nigdy dotąd, silnych państw narodowych. To one mają działać. To one mają rozwijać swój przemysł militarny i budować armie” – mówiła europosłanka Konfederacji.

W podobnym tonie wypowiadał się Harald Vilimski, europoseł Austriackiej Partii Wolnościowej.

„Kiedy wydaje się, że już nie da się nic gorszego wymyśleć, to pojawia się następne szaleństwo. I tutaj mamy właśnie do czynienia z czymś takim. 800 miliardów euro to gigantyczna kwota, żeby dozbroić kontynent (…), to jest niewłaściwa droga. Europa potrzebuje tych pieniędzy, żeby zapewnić dobre miejsca pracy. Potrzeba tych pieniędzy na szpitale, działalność społeczną , a nie na zbrojenia. Propozycja Francji, żeby cały kontynent został wyposażony w bazy jądrowe, jest szalony” – mówił europoseł FPÖ.

FPÖ to najbardziej prorosyjska austriacka partia polityczna.

Nasze pieniądze na polską armię, a nie Ukrainę

Najbardziej przyjazne Rosji twierdzenia można było usłyszeć z ust europosłów grupy Europa Suwerennych Narodów. To licząca zaledwie 25 osób grupa utworzona niedługo po ostatnich wyborach europejskich w 2024 roku przez niemiecką Alternatywę dla Niemiec.

Narracja członków grupy jest bardzo antyukraińska, prorosyjska, a także zbieżna z niektórymi twierdzeniami nowej, amerykańskiej administracji. Grupa kwestionuje intensyfikację zbrojeń jako sposób na rozwiązanie problemu kryzysu bezpieczeństwa. Zamiast tego proponuje bliżej nieokreślone, nowe sojusze.

Członkowie grupy uważają, że:

  • Europa powinna zgodzić się na amerykański plan zmuszenia Ukrainy do pokoju za wszelką cenę.
  • Wzywając do kontynuowania lub zwiększenia wsparcia dla Ukrainy, Europa „jest oderwana od rzeczywistości” i odmawia uznania systemu międzynarodowego opartego o strefy wpływów.
  • Ukraina ma „nielegalnego” prezydenta, co jest łamaniem zasad praworządności i podkreśla hipokryzję UE, która tak brutalnie „prześladuje” za to Węgry.
  • Europa, zamiast „pompować kolejne środki dla Ukrainy”, powinna zająć się śledztwem w sprawie tego, co się stało z już przekazanymi środkami, czy nie zostały zdefraudowane i nie zasiliły kieszeni ukraińskich oligarchów, albo nie zostały przekazane na wsparcie… Hamasu lub ISIS – apelowali podczas debaty członkowie grupy.

Mówiła o tym m.in. wiceszefowa grupy Zsuzsanna Borvendeg z węgierskiej, skrajnie prawicowej partii Ruch Naszej Ojczyzny (węg. Mi Hazánk Mozgalom, MHM), Milan Uhrík, znany słowacki nacjonalista, lider radykalnie prawicowej, nacjonalistycznej partii Republika, Stanisław Stojanow z bułgarskiej, prorosyjskiej partii Odrodzenie oraz Ewa Zajączkowska-Hernik (na zdjęciu głównym), członkini Konfederacji.

Zajączkowska-Hernik szczególnie uderzyła w plan finansowania europejskich wydatków zbrojeniowych ze zwiększania zadłużenia, w tym wspólnego zadłużenia UE. Podobnie jak Bryłka, uznała, że „nowy militarny eurodług będzie narzędziem nacisku na państwa i zagrożeniem dla ich suwerenności”. Państwa będą dostawały pieniądze, jeśli „rząd będzie się podobał Komisji [Europejskiej – red.].

To nawiązanie do sytuacji zamrożenia wypłaty środków z KPO dla Polski w latach rządów PiS. Nie wynikało ono jednak z tego, że polski rząd „nie podobał się Komisji”, lecz z tego, że dopuszczał się rażącego łamania praworządności, którego skutków do dziś nie udało się jeszcze usunąć.

„Jedyne, co potraficie, to zaciągać pożyczki i przeżerać je na unijną machinę (…). Chcecie stawiać fabryki i produkować broń? (…) Chomika bym wam nie dała pod opiekę, a co dopiero armię (…). Potrzebujemy pokoju, a nie wojny (…). Za nasze pieniądze, chcemy budować naszą potęgę militarną, a nie Ukrainę” – powiedziała europosłanka Konfederacji.

Pokój i dobrobyt, a nie wojna

Równie sceptyczni wobec idei europejskich zbrojeń i zwiększania wydatków na cele obronne, ale z nieco innych powodów niż ESN i PfE, jest grupa The Left, Lewica, zrzeszająca partie lewicowe. To grupa zdominowana przez radykalnie lewicowe ugrupowanie Francja Niepokorna Jean-Luc Mélenchona oraz włoski Ruch 5 Gwiazd, który dołączył do grupy po wyborach.

Jean-Luc Mélenchon jest znany z powtarzania rosyjskiej narracji na temat wojny w Ukrainie. Np. podczas kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2024 roku, regularnie wzywał do “pokojowego rozwiązania konfliktu w Ukrainie”, a prezydenta Francji Emmanuela Macrona i prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena oskarżał o „upokarzanie Rosji” i „nakręcanie wojny” poprzez „pchanie NATO do bram Rosji”.

Ta narracja się nie zmieniła. Współprzewodnicząca grupy, europosłanka Manon Aubry, uznaje zaproponowany przez Komisję Europejską plan europejskich zbrojeń za „podżeganie do wojny”, o czym mówiła na brifingu prasowym 11 marca 2025. Aubry stoi na stanowisku, że Europa do tej pory nie zrobiła nic na rzecz pokoju w Ukrainie.

Zdaniem grupy za wysiłki na rzecz pokoju nie można bowiem uznać wspierania walczącej z rosyjskim agresorem Ukrainy.

Partie z tej grupy od początku wojny w Ukrainie opowiadają się za „powstrzymaniem szaleństwa wojny”, zaprzestaniem wsparcia Kijowa i intensyfikacji zbrojeń. Robią to głównie ze względu na zakorzenione poglądy pacyfistyczne. Do grupy należą przede wszystkim partie socjalistyczne, anarchistyczne, komunistyczne.

Ale grupę cechuje też pewna rozpiętość poglądów na kwestie wojny w Ukrainie.

Podczas wtorkowej debaty głos w imieniu grupy zabrał drugi wpółprzewodniczący Martin Schirdewan z niemieckiej Die Linke. Mówił tak:

„Donald Trump jest gotów rzucić Ukrainę na pożarcie Rosji, niszcząc porządek międzynarodowy oparty na prawie (…). I dlatego jest coraz bardziej jasne, że strategia Ursuli von der Leyen, polegająca na zupełnym ignorowaniu dyplomacji i jedynie militarnym wspieraniu Ukrainy, okazała się skandalicznie chybiona. Komisja Europejska nie poparła żadnych wysiłków dyplomatycznych na rzecz zakończenia tej wojny” – mówił Schridewan.

Schridewan zgodził się z diagnozą innych grup, że „sojusz transatlantycki jest skończony, a europejscy politycy są przez nową amerykańską administrację "wodzeni za nos” w kwestii bezpieczeństwa.

„Mimo to wciąż słyszymy jedynie o rozwiązaniach militarnych. Teraz jest nim plan zawieszenia ograniczenia zadłużenia i wydania 800 mld euro na zbrojenia. Większość tej kwoty i tak wpadnie do kieszeni Amerykanów” – mówił europoseł Die Linke.

Jego zdaniem, zamiast zbrojeń, Europa potrzebuje „wielkich inwestycji w infrastrukturę, bezpieczeństwo socjalne, badania i rozwój”. Jego zdaniem Europa, owszem, potrzebuje „nowej architektury bezpieczeństwa”, ale „główny nacisk powinien być kładziony na dyplomację, a nie rozwiązania militarne”. Czyli powinniśmy się jakoś dogadać z Putinem.

W podobny sposób negatywnie do pomysłu zwiększenia wydatków obronnych odnieśli się europosłowie z belgijskiej Partii Pracy, fińskiej Lewicy i irlandzkiej partii Sin Fein.

Danilo Della Valle z włoskiego Ruchu 5 Gwiazd mówił za to, że

Lewica jest głosem tych, którzy są „zmęczeni wojną, chcą dobrobytu i państwa opiekuńczego”.

„Dozbrajanie to deklaracja wojny. To też atak na europejskich obywateli, bo ofiarą zbrojeń padną wydatki na służbę zdrowia i usługi publiczne” – mówił Valle. Europoseł z Włoch stwierdził, że owszem, „wybuch trzeciej wojny światowej jest możliwy”, ale pieniądze „nie powinny być przeznaczane na zbrojenia i armie”. "My tego nie chcemy. Chcemy obrony pokoju” – podkreślał.

Nie sprecyzował jednak, co ma na myśli, ani jak to osiągnąć.

;
Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze