0:000:00

0:00

Po wniosku prokuratora generalnego Ziobry do Trybunału Konstytucyjnego, temat wyjścia Polski z Unii Europejskiej rozpalił debatę medialną.

Wielu komentatorów wieszczy rychły Polexit, który - jak przekonywała niedawno prof. Ewa Łętowska - urzędująca partia mogłaby przeprowadzić bez rozpisywania referendum. Nowelizacja ustawy o umowach międzynarodowych z 2010 roku jako jedyny warunek stawia zwykłą większość w parlamencie oraz podpis prezydenta.

Przy tempie procedowania ustaw w Sejmie VIII kadencji moglibyśmy znaleźć się poza UE w ciągu jednej nocy. "Czy nadal będziecie spać spokojnie?" pytała na Twitterze Róża Thun, europosłanka.

OKO.press odwraca wiszące w powietrzu pytanie o Polexit. Stawiamy kwestię: czy Polska w obecnym stanie w ogóle zostałaby do Unii przyjęta?

Z naszej analizy wynika, że na drodze do członkostwa Polski stanęłyby dziś: naruszenia praworządności, problemy z prawami człowieka, a także uparte niestosowanie się do unijnych zasad. Po stronie UE nie moglibyśmy też liczyć na serdeczne zaproszenie, a raczej na chłód i podejrzliwość, również wśród najbliższych sąsiadów.

Pokazujemy, dlaczego Polsce tak trudno byłoby dziś przekonać UE do swojej kandydatury.

Przeczytaj także:

Czym są kryteria kopenhaskie

Kryteria członkostwa w Unii Europejskiej sformułowano na szczycie Rady Europejskiej w Kopenhadze w czerwcu 1993 roku i przyjęto jako deklarację Rady. Stało się to tuż po wejściu w życie Traktatu z Maastricht, w którym znalazł się zapis, że każdy kraj europejski może ubiegać się o członkostwo w Unii.

W 1993 roku UE składała się z 12 członków, na akcesję czekały Austria, Finlandia i Szwecja (dołączyły w 1995 roku). Po upadku żelaznej kurtyny UE szykowała się na przyjęcie w swoje szeregi państw Europy Środkowej i Wschodniej, w tym Polski. Deklaracja Rady Europejskiej miała być dla nich zaproszeniem, ale też zachętą do przeprowadzenia niezbędnych reform.

Kopenhaskie kryteria członkostwa dzielą się na trzy grupy: polityczne, gospodarcze i instytucjonalne.

Kryteria polityczne:

  • stabilne instytucje demokratyczne realizujące ideał państwa prawa
  • poszanowanie praw człowieka i praw mniejszości

Kryteria gospodarcze:

  • gospodarka rynkowa
  • zdolność do sprostania wymogom konkurencji i wolnego rynku

Kryteria instytucjonalne/wolicjonalne:

  • zdolność/deklarowana chęć do przyjęcia dorobku prawnego i instytucjonalnego UE
  • zdolność/deklarowana chęć przyłączenia się do unii politycznej, gospodarczej i walutowej

Od czasu głosowania w Kopenhadze kryteria członkostwa stały się nieodłączną częścią unijnego dorobku prawnego znalazły odbicie w traktatach i Karcie Praw Podstawowych. Kryteriów kopenhaskich nie należy mylić z kryteriami konwergencji zapisanymi w Traktacie z Maastricht. Te drugie dotyczą przystąpienia do unii walutowej i określają np. dopuszczalną wysokość deficytu publicznego.

Polska a kryteria polityczne

Polska w 2018 roku miałaby spory problem przekonaniem unijnych negocjatorów, że spełnia kryteria polityczne. UE mogłaby stwierdzić naruszenia w obydwu obszarach: instytucji demokratycznych i poszanowania praw człowieka.

Demokratyczne instytucje gwarantujące istnienie państwa prawa

W ocenie unijnych instytucji Polska nie spełnia dziś kluczowego kryterium istnienia demokratycznego państwa prawa niezależności sądów. Komisja Europejska, główny negocjator w rozmowach akcesyjnych, stoi na stanowisku, że reformy rządu PiS podważają unijne traktaty. Stanowią bowiem zagrożenie dla zasady niezawisłości sędziowskiej, wyrażonej w art. 19 ust. 1 Traktatu o Unii Europejskiej w związku z art. 47 Karty Praw Podstawowych.

KE wydała w tej sprawie szereg decyzji polski rząd otrzymał cztery formalne zalecenia, Komisja wszczęła wobec Polski postępowanie w ramach art. 7 TUE, a także procedurę uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego, która 24 września 2018 roku doprowadziła do pozwania Polski do Trybunału Sprawiedliwości UE. Na te tematy pisaliśmy obszernie wiele razy.

Skala działań Komisji dowodzi, że polskie "reformy" postrzegane są jako poważny problem zagrażający spójności Unii.

Polskie problemy z praworządnością dostrzegły też inne instytucje międzynarodowe, z którymi Unia współpracuje. Złe zmiany w funkcjonowaniu państwa prawa w ustawach o KRS, prokuraturze, ustroju sądów powszechnych oraz Trybunale Konstytucyjnym dostrzegły: OBWE wraz z Biurem Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR), Europejska Komisja na rzecz Demokracji przez Prawo (Komisja Wenecka), a także specjalny sprawozdawca ONZ ds. niezależności sędziów i prawników.

Poszanowanie praw człowieka i praw mniejszości

Komisja mogłaby też zgłosić zastrzeżenia w kwestii stanu przestrzegania w Polsce praw człowieka. Prawa te są częściowo wyrażone w unijnych traktatach oraz Karcie Praw Podstawowych. UE w ocenie tego kryterium bazuje też na zapisach Europejskiej Konwencji Praw Człowieka Rady Europy.

Rząd PiS ograniczył np. gwarantowaną w EKPC (art. 11) oraz Konstytucji RP (art. 57) wolność zgromadzeń. W nowelizacji ustawy o zgromadzeniach publicznych z 2016 roku dodano zapis o zgromadzeniach cyklicznych, przeciwko którym w praktyce nie można kontrmanifestować. Tym samym uniemożliwił Polkom i Polakom korzystanie z ich konstytucyjnego prawa. Krytycznie na temat zmian w ustawie wypowiedział się m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich.

Władza próbuje też zastraszać obywateli. Raport Obywateli RP podaje szacunkową liczbę 1000 osób, które zetknęły się z wymiarem sprawiedliwości, w tym z agresywnym zachowaniem policji, w związku z działalnością „uliczną”. Polakom i Polkom zabiera się też prawo do prywatności. Władza inwigiluje ich i robi to nie dla bezpieczeństwa, a dla własnych celów politycznych by wywołać u przeciwników efekt mrożący. Dziennikarze śledczy OKO.press dotarli do setek nagrań dowodzących, że policja podsłuchiwała liderów opozycji w związku z protestami w obronie niezależności sądownictwa:

W Polsce notorycznie łamane są też prawa kobiet, którym uniemożliwia się korzystanie z pełni praw seksualnych i reprodukcyjnych. Mówiła o tym podczas wizyty w naszym kraju specjalna sprawozdawczyni ONZ ds. kulturalnych, a w maju komitety ONZ wyraźnie stwierdziły, że zmuszanie do urodzenia uszkodzonego płodu w związku z brakiem dostępu do legalnej aborcji jest nieludzkim traktowaniem i torturą. Polki wciąż zbyt często padają ofiarami przemocy domowej, a Polski rząd uparcie nie wdraża postanowień konwencji antyprzemocowej.

Problemem są też prawa mniejszości. Osoby LGBT od lat domagają się uznania ich za pełnoprawnych obywateli i obywatelki RP, prawa do sformalizowania nieheteroseksualnego związku, a także zniesienia przepisów nakazujących osobom transpłciowym pozywanie do sądu własnych rodziców. Bezskutecznie.

RPO apeluje do władz o adekwatną reakcję władz na problem coraz liczniejszych ataków na tle rasowym, narodowym, etnicznym lub wyznaniowym wobec mieszkających w Polsce cudzoziemców i osób należących do mniejszości.

Przykładów naruszeń EKPC, Karty Praw Podstawowych oraz konstytucji można oczywiście znaleźć więcej. Znajdziemy je w wielu europejskich krajach, także w tzw. "starej Unii". Szczególnie niepokoją jednak w Polsce z dwóch powodów:

Po pierwsze jednocześnie ma miejsce ograniczenie niezależności sądownictwa. Poszkodowani obywatele nie mogą liczyć, że w razie problemów sprawę rozpatrzy apolityczny sąd.

Po drugie rząd świadomie wykorzystuje narzędzia wymiaru sprawiedliwości do obrony interesów politycznych. To celowe działanie władzy, nie zaś zwykłe niedopatrzenie.

Komisja Europejska, rozważając przyjęcie Polski do UE w 2018 roku, musiałaby odnieść się do wszystkich tych kwestii.

Polska a kryteria gospodarcze

Polska zapewne nie miałaby problemu z negocjowaniem swojego wejścia do Unii w oparciu o kryteria gospodarcze.

Dowody na dobrą sytuację makroekonomiczną znajdziemy np. w raporcie Fundacji Bertelsmanna, w którym ostro krytykowano stan polskiej demokracji. Autorzy chwalili za to silny wzrost PKB na poziomie 4,6 proc. w 2017 roku, poprawę warunków na rynku pracy i spadek bezrobocia, niską inflację oraz niski deficyt budżetowy – 1,5 proc. w 2017 roku.

Wskaźniki makroekonomiczne mówią jasno: polska gospodarka ma się dziś lepiej niż na przełomie lat 90. i 2000, kiedy staraliśmy się wejść do Unii Europejskiej. Duże zasługi w ma w tym jednak... nasze członkostwo w UE.

Unia chce zmniejszenia nierówności pomiędzy bogatymi a biednymi regionami i dlatego hojnie dysponuje funduszami spójności – ich największym beneficjentem jest właśnie Polska. Fundusze unijne od ponad 14 lat płyną do Polski szerokim strumieniem, a do wspólnej kieszeni wkładamy o wiele mniej, niż z niej wyciągamy. W samym 2017 roku otrzymaliśmy z UE prawie 12 mld euro, z czego ponad 8,5 mld "na czysto", po potrąceniu naszego wkładu do unijnego budżetu. Mimo planowanych cięć w unijnych wydatkach, wszystko wskazuje na to, ze Polska będzie czerpać korzyści netto z członkostwa w UE także po 2020 roku.

Zmiana PKB na mieszkańca (PPS) w latach 2007-2016 w relacji do średniej UE. Im ciemniejszy niebieski tym większa zmiana pozytywna, im bardziej purpurowy - tym większa zmiana negatywna (najgłębsze odcienie to ≥ 10 pp. różnicy) Purpura nie oznacza na ogół spadku nominalnego PKB, tylko relatywny spadek PKB na mieszkańca (PPS) względem średniej UE. Źrodło: Eurostat Regional Yearbook 2018.

O ile więc w 2018 roku polska gospodarka byłaby gotowa na wejście do UE, to w dużej mierze dzięki samej UE. Nie wiemy, w jakiej sytuacji gospodarczej bylibyśmy, gdyby do naszej akcesji nigdy nie doszło. By móc to sobie wyobrazić, można np. porównać sytuację makroekonomiczną Polski i Ukrainy po upadku komunizmu i dziś. O ile w 1990 roku ukraiński PKB per capita był wyższy od polskiego o prawie 800 dolarów, o tyle w 2017 roku Polska była od Ukrainy ponad pięciokrotnie bogatsza.

Kryteria instytucjonalne

Warunkiem przystąpienia do UE jest też gotowość do przyjęcia unijnego dorobku prawnego i instytucjonalnego (acquis communautaire). Zasada ta ma zapewnić, że nowi członkowie nie będą podważać reguł wypracowanych w Unii na przestrzeni lat.

To właśnie robi jednak polski rząd. Wniosek ministra Ziobry do Trybunału Konstytucyjnego w ocenie licznych ekspertów stanowi podważenie unijnego dorobku prawnego, na który Polska zgodziła się przystępując do UE w 2004 roku. O ryzyku związanym z kwestionowaniem zgodności unijnych traktatów z polską konstytucją oraz niestosowaniem się do wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE mówił w rozmowie z OKO.press profesor Jan Barcz, specjalista od prawa europejskiego.

By wejść do UE, Polska musiałaby też wykazać, że jest gotowa przystąpić do unii politycznej, gospodarczej i walutowej. Polski rząd kładzie dziś jednak nacisk przede wszystkim na unię gospodarczą Polska gospodarka korzysta na członkostwie w UE i ma korzystać dalej. Unia polityczna w najlepszym wypadku pomijana jest przez polityków milczeniem, w najgorszym otwarcie krytykowana. Brak też perspektyw na szybkie przystąpienie przez Polskę do unii walutowej, które odkładane jest na coraz odleglejszą przyszłość choć tutaj nie bez znaczenia są strukturalne problemy samej strefy Euro ujawnione przez kryzys w 2018. Tak czy inaczej, wybiórcze podejście do istoty Unii Europejskiej na pewno nie spodobałoby się negocjatorom z KE.

Wola polityczna po stronie UE

Kryteria kopenhaskie zostały sformułowane wystarczająco wąsko, by Komisja Europejska mogła wskazać na konkretne problemy w państwach kandydujących. Nie do końca demokratyczne instytucje, korupcja, zagrożenie dla praw człowieka, ale też nie całkiem sprawna gospodarka każde z tych uchybień może prowadzić do zablokowania rozmów akcesyjnych. Zarazem kryteria te są na tyle szerokie, że UE może przymknąć oko na pewne niedociągnięcia i kontynuować negocjacje.

Podejście unijnych negocjatorów zależy w dużej mierze od woli politycznej wewnątrz Unii od poczucia gotowości do rozszerzenia wspólnoty i wewnątrzunijnego przekonania, że dany kraj jest częścią europejskiej rodziny.

To zaś zależy od wysiłków dyplomatycznych po stronie państwa-kandydata znalezienia sojuszników wśród członków UE, którzy wsparliby jego kandydaturę na unijnym forum.

Także i z tych względów w 2018 roku Polska mogłaby nie wejść Unii Europejskiej. Kryzys gospodarczy i kryzys zadłużenia państw strefy euro, Brexit, rosnący w siłę populiści w Europie i za oceanem, agresywna polityka Rosji, kryzys migracyjny to wszystko sprawia, że w Unii panuje dziś napięta atmosfera. Bruksela skupia się na obronie status quo, a rozmowy o rozszerzeniu schodzą na dalszy plan.

Polska jest też w Europie osamotniona i prawdopodobnie nie udałoby jej się znaleźć wśród państw członkowskich wystarczającej liczby sojuszników. Kto miałby bronić w Unii polskich interesów? Zdaniem dr. Marcina Zaborowskiego, nie tylko nie bylibyśmy w stanie przekonać do naszej kandydatury dużych krajów "starej" Europy, np. Francji, ale też naszych sąsiadów:

"Czechy, Słowacja, Państwa Bałtyckie - wszystkie te kraje dystansują się dziś od Polski. Nie mamy potencjału do prowadzenia gry w regionie i znajdujemy się na peryferiach UE" - mówił w programie "Fakty po Faktach" TVN 18 października.

Nawet Węgry, które same nie spełniają dziś wielu kryteriów państwa członkowskiego, nie są skore do występowania ramię w ramię z politykami PiS.

Język antyunijny

Polska jest też dziś krajem, który bez ogródek obraża Unię Europejską i jej przedstawicieli.

Przykładów jawnie antyunijnej retoryki jest wiele. Politycy PiS szczególnie upodobali sobie obrażanie Fransa Timmermansa. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej nazywany był m.in. bezczelnym, butnym i pozbawionym wiedzy, złowrogim lewakiem idącym na pasku George'a Sorosa. Miał też mścić się na Polsce za nieprzyjmowanie uchodźców i być "antypolakiem".

Rząd PiS doprowadził też do dwóch sytuacji "27:1", w których Polska działała na przekór całej Unii. Za pierwszym razem chodziło o przedłużenie kadencji Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. Za drugim minister Ziobro zawetował przyjęcie przez Radę konkluzji dotyczących realizacji zapisów Karty Praw Podstawowych. Za każdym razem państwa członkowskie reagowały mieszanką zniecierpliwienia, niedowierzania i rozbawienia.

Sama UE to, jak stwierdził Prezydent "wspólnota wyobrażona", która według oficjalnej instrukcji dla polityków PiS, jest "zdominowana przez Niemców".

Unia ma wszelkie powody, by wrogim zachowaniem Polski być już zmęczona i poirytowana. Nie byłoby łatwo przekonać ją, że Polska ceni jej dorobek, skoro tak uparcie go krytykuje.

Polexit przypadkiem

Czy Polska nieuchronnie zmierza w stronę Polexitu? Zamiary polityków partii rządzącej w tej kwestii pozostają niejasne, a ich deklaracje sprzeczne. Z jednej strony słyszymy krytykę unijnych instytucji, z drugiej rząd zapewnia opinię publiczną o przywiązaniu do UE. Mówi o korzyściach wspólnego rynku, o Polsce jako "liderze Unii" oraz o tym, że "miejsce Polski jest w Europie".

Unia Europejska nie opiera się jednak wyłącznie na współpracy gospodarczej i ogólnych deklaracjach. Jest wspólnotą polityczną opartą na wzajemnym zaufaniu, a Polska to zaufanie znacząco nadwyrężyła.

Skoro europejskie sądy nie mogą już mieć pewności co do niezależności ich polskich odpowiedników, to podważone zostały elementarne zasady unijnej współpracy. UE nie może pozwolić, by ten niebezpieczny precedens jednostronnego decydowania, jakich reguł przestrzegamy, a jakich nie, rozszerzył się na całą wspólnotę. To dlatego tak ostro reaguje na wprowadzane w Polsce "reformy".

Deklaracje PiS przypominają stanowisko brytyjskiego rządu jeszcze sprzed referendum na temat wyjścia z Unii: "jesteśmy częścią Europy i chcemy być w UE, ale na naszych zasadach". To podejście wraz z budowaną przez lata atmosferą niechęci wobec unijnych instytucji zaowocowało "tak" dla Brexitu. Autorem tej politycznej rewolucji był zadeklarowany euroentuzjasta premier David Cameron. Polski rząd, świadomie bądź nie, zdaje się pracować na podobny wynik.

Lepiej z jednak z Unii nie wychodzić, bo potem może nie być już do niej powrotu.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze