Trudno jest czytać pełne nienawiści komentarze i ustalać miejscowość, gdzie w budynek mieszkalny trafiła rosyjska rakieta, bo na zdjęciach ratowników dom obok przypomina twój. Boleśnie jest obserwować na granicy autobus z ukraińskimi żołnierzami, którzy jadą na szkolenia i czytać na Instagramie post wolontariuszki o zrzutce na czarne worki na front
Bardziej z niepokojem niż z wdzięcznością na początku wielkiej wojny patrzyłam na ukraińskie flagi wywieszone w polskich miastach, na budynkach urzędowych, sklepach. Naklejki „russkij korabl idi na ****” na samochodach, wstążki i ubrania. Nawet pisanki na pierwszą naszą wspólną Wielkanoc w kolorystyce żółto-niebieskiej mnie przytłaczały.
Myślałam: ile to potrwa? (Nie wojna, to wydawało się oczywiste, że będzie długa, biorąc pod uwagę „natchnienie” Rosjan; wojna nagle nie „wybuchła”, wówczas trwała co najmniej osiem lat, tylko eskalowała). Jak długo będziemy żyć w zgodzie, wzajemnym szacunku i poczuciu wdzięczności – Polsce za opiekę nad tysiącami ludzi ratujących się przed wojną i Ukrainie – za obronę całej Europy. Ilu z nas doniesie worek z empatią, wyrozumiałością, współczuciem, opieką, który na początku był wypełniony po brzegi, do końca? Ile w nim zostanie? Jak długo wytrzymamy ze sobą? Co nas złamie?
Wówczas, patrząc w przyszłość, wolałam relacje w trybie „na luzie", chciałam, żeby było, jak wcześniej: Ukraińcy w Polsce byli po prostu jedną z narodowości wśród migrantów, ze swoimi problemami, które nikogo nie obchodzą, jeśli nie pokrywają się ze zmartwieniami obywateli Polski. Jednak wojna jest zbyt mocnym słowem, żeby zabrzmiało po cichu, jest zbyt dużą tragedią, żeby nie została zauważona. Przeniknęła w każdą cząsteczkę każdego Ukraińca i Ukrainki, gdzie byśmy nie mieszkali. Naznaczyła nas i stała się tłem do każdej rozmowy. Nie potrafimy, nie możemy i nie chcemy być w tym sami.
Z czasem okazało się, że rzeczywiście, jak w przysłowiu – od miłości do nienawiści jeden krok.
Z czasem okazało się, że rzeczywiście, jak w przysłowiu – od miłości do nienawiści jeden krok.
Przestałam dodawać do swoich tekstów, które dotyczą losów osób uchodźczych z Ukrainy, hasło „Jesteśmy tu razem” (nazwa cyklu OKO.press, który prowadziliśmy od trzech lat). Jak mam dodawać go do tekstów o dyskusjach o ograniczeniu 800 plus dla niepracujących (chociaż wiele osób jednak po prostu nie ma możliwości oficjalnego zatrudnienia, przez co będą pozbawione świadczeń) ukraińskich matek, jak mam go dodawać do artykułów o wecie do ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym (chociaż już coraz mniej zostaje nawet z nazwy tej ustawy, nie mówiąc już o zakresie pomocy) oraz jej noweli, która z końcem października przewiduje zakończenie przyjmowania nowych uchodźców z Ukrainy w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania, do tekstu o przemocy, której doświadczyła uchodźczyni tylko przez to, że była Ukrainką?
Bezpieczeństwo
Świat
agresja Rosji na Ukrainę
nastroje antyukraińskie
propaganda rosyjska
uchodźcy z Ukrainy
Ukraińcy w Polsce
wojna hybrydowa
wojna w Ukrainie
Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.
Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.
Komentarze