Czy można napadać na 11-letnią dziewczynkę za to, że mówi w swoim języku? Można, bo właśnie przestaje być dzieckiem, któremu chcemy pomóc. Staje się obca, może nawet służy do wyłudzania polskiego 800 plus. Czy ktoś zatrzyma tę antyukraińską falę, zanim nas zatopi?
To nie mogłoby się wydarzyć, kiedy traktowaliśmy ich jeszcze jak ofiary okrutnej ruskiej napaści, którym chcemy za wszelką cenę pomóc, wspierać, ratować. Byliśmy wręcz dumni z naszej solidarności. Dzisiaj stali się obcy.
Doszło do tego, że najpierw polski prezydent, a teraz także polski rząd chcą ograniczyć prawa ukraińskich dzieci, uznając, że nie dostaną one wsparcia, jeśli mama czy babcia nie pracuje. Donald Tusk posłuchał sloganu Karola Nawrockiego „Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy“, nadwiślańskiej kalki „America first” innego Donalda. Co właściwie stało się z nami i czy można to jeszcze zatrzymać? I czy przedsmak wspólnego losu po ataku rosyjskich dronów może ożywić naszą życzliwość?
O to pytam w tym tekście. Ale najpierw młoda Ukrainka opowie, co spotkało jej córki.
Natalia z córkami Złatą (11 lat) i Mariją (17 lat)* robią zakupy w Żabce. Górny Mokotów, warszawska zamożna dzielnica, kiedyś mówiono, że inteligencka. Natalia rano sprzątała mieszkania, teraz jadą na pokaz filmu o Warszawie wyświetlanego na multimedialnej fontannie nad Wisłą. Sobota, letni wieczór, ciepło.
Dziewczynki już wyszły z lodami i wodą, Natalia płaci. Słyszy krzyki. „Ruskie kurwy, spierdalajcie”.
Wypada na ulicę. Nad dziewczynkami stoi facet, który był przed nimi w kolejce. Koło 60., zwyczajnie ubrany, nie pijany.
„Do kogo pan mówi?” – pyta.
„Jakim prawem mnie podsłuchujesz – odpowiada. – Macie wszystko za darmo, to mówcie kurwy po polsku, jak jesteście w Polsce”. Próbuje swoich sił po rosyjsku: „ruskaja bljać, prostitutka”.
Natalia mówi, że wezwie policję. To go jeszcze rozjusza: „Ty mi w moim kraju będziesz na mnie policję sprowadzać? Jesteście tu kurwa gośćmi. Zamknij... usta, tylko gorzej” – opowiada Natalia, bo dla niej „ryj” to obelga jakby gorsza niż „kurwa”, nie chce jej przejść przez usta.
Obsługa sklepu nie reaguje (Natalia się nie dziwi, w tej Żabce pracuje jeden Polak i trójka z Ukrainy. Natalia ich zna, nie raz rozmawiali, wie, że sami słyszą takie teksty, np. jak nie wiedzą, gdzie jest jakiś towar. To dla niej to OK, że nie broniliby córek. Trzeba pilnować pracy).
Natalia widzi, że dziewczynki ruszają spod sklepu, Złata puszcza się biegiem, zatrzyma się dopiero w metrze. Natalia idzie, przyspiesza kroku. Facet za nimi, nie przestaje krzyczeć.
Cały czas powtarza to samo. „Goście, kurwy, mówić po polsku, spierdalajcie...”. To słowo „goście” jest wkładem Nawrockiego, w odwróconym znaczeniu przysłowia „Gość w dom, Bóg w dom”, jakby odwiedził nas diabeł.
Podobną historię opisuje na fb Ukrainka, która od 7 lat mieszka w Kutnie, tylko tam napastnik uderzył w plecy jej syna. Swoje oburzenie wyraża przy pomocy cytatów z Biblii.
Na zdjęciu: Natalia z córkami w ogrodzie domu, w którym zajmują 30-metrowe mieszkanie. Fot. Mikołaj Maluchnik
Następnego dnia Natalia razem z mężem, kierowcą zatrudnionym od lat w polskiej firmie, tłumaczą dziewczynkom, że jak człowiek nieszczęśliwy, to jest obrażony na cały świat i gada głupie rzeczy.
Marija pyta matkę, dlaczego nie wezwała policji. Natalia tłumaczy, że chciała dogonić Zlatę. Nie dodaje, że tak naprawdę uważa, że to nie miałoby sensu, nic by nie dało.
„A co ja temu panu zrobiłam, przecież rozmawiałyśmy cicho” – pyta Złata.
Córki wiedzą, że trzeba uważać.
Niedawno jakaś pani nakrzyczała na nie w autobusie, że jak są w Polsce, to mają mówić po polsku. Od tego czasu Złata w autobusie czy tramwaju nie odpowiada nawet na pytania matki. Zachowuje się jak niemowa, ewentualnie pokaże coś ręką czy kiwnie głową, że trzeba wysiadać.
Mąż Natalii pociesza córki, że jakby w Ukrainie było tylu Polaków, to też byłyby takie reakcje (Natalia się z tym nie zgadza, ale nie komentuje). Bo ludzie są wszędzie tacy sami. Niemieccy kierowcy też źle traktują polskich chłopaków, którzy pracują na halach. Mąż Natalii sam uważa, by ktoś z zewnątrz kabiny nie usłyszał, że mówi po ukraińsku z kolegami kierowcami.
Natalia nigdy nie odbiera telefonu w tramwaju.
Marija kibicuje drużynie piłkarskiej swoich kolegów z ukraińskiej szkoły. Taka młodzieżowa liga. Drużyna nazywa się „Bestie”. Niedawno strzelili gola i Marija dopingowała „Dawajtie chłopcy, szcze odin goł!”. Jakiś polski tata kibic wydarł się, że tu jest Polska i że goście tak się nie zachowują. Kolega z klasy zasłonił Mariję i wtedy facet strzelił go w twarz. Chłopak błagał Mariję, żeby nie mówiła o tym jego ojcu.
Zawsze jak „Bestie” wygrywają z trybun lecą kurwy i spierdalajcie.
Uczciwie pracujemy, płacimy podatki, mówi Natalia. Skorzystaliśmy z pomocy dobrych ludzi, ale jako uchodźcy niczego od państwa nie dostaliśmy, o 800 plus na dzieci mąż dowiedział się w swojej pracy. Natalia uważa, że rząd ma prawo ograniczyć wszystko, a jak uzna, że nie potrzebuje uchodźców, to może zamknąć ośrodki i zabrać pomoc. To jest normalne, bo najpierw mają być szczęśliwi Polacy.
„Ale ludziom się nie odbiera głosu..., żeby nie można było mówić. Przecież jak Polacy gdzieś wyjeżdżają, to mówią po polsku” – mówi Natalia i jej głos drży.
Natalia chciałaby, żeby można było mówić normalnie, nie po cichu, normalnie. Nie trzeba zaraz krzyczeć, czy śpiewać. Za dużo jest tych Ukraińców, czasem jej wstyd za to, jak się głośno zachowują, ale żeby chociaż te dzieci rozmawiały między sobą, tak jak im pasuje.
„Wszystko można odebrać, ale język? To chyba za dużo jest” – mówi Natalia.
Są tutaj od 4 marca 2022. Kiedy ruskie rakiety uderzyły w lotnisko w Iwano-Frankiwsku i w ich mieszkaniu poleciały szyby, uciekły do rodziny na wieś, ale i tam cały czas były alarmy. Natalia zapakowała co było pod ręką i ruszyła z córkami w podróż do Warszawy, choć wcześniej tylko parę razy mąż dał jej poprowadzić. W Warszawie jej mama od lat opiekuje się starymi ludźmi.
Złata długo nie mogła dojść do siebie, dziecko źle spało, bało się wszystkiego. W maju 2025 roku pojechały do domu pozałatwiać sprawy. Ledwie się rozpakowały, w pobliski dworzec bachnęła rakieta. Alarmy były co noc, mieszkają na IV piętrze, po paru dniach przestały schodzić do schronu.
Złata cały czas dopytywała, ile my tu będziemy? A nie mógłby być tylko jeden tydzień? Czy dron sam wybucha, czy rzuca bombę? Jak rakieta uderzyła w tamten dom, to jaka duża była dziura? Czy tam umarły dzieci? Jak to wszyscy uciekli, bo był alarm? W telewizji mówili, że pięć osób...
Co będzie dalej? Natalia nie wie. Chcą wrócić do domu, ale już nie pytają samych siebie, kiedy to może nastąpić.
„Widzę to tak" to cykl, w którym od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik
Zastanawiająca jest ta obelga „ruska kurwa”, w oczywisty sposób nielogiczna. Ale tak samo wrzeszczeli do nas, mojej żony Alicji i mnie, uczestnicy kwietniowego marszu „Stop imigracji. Tu jest Polska”.
Na kontrdemonstracji miałem na sobie czarną koszulkę z symbolem ukraińskiego trójzęba, którą kupiłem na stacji benzynowej pod Zaporożem. Kiedy zobaczyli nas narodowcy,
zaczęli zawodzić po kibolsku „Jebaaać Bandeeeerę”.
Nieustraszona w takich sytuacjach Alicja wysunęła się przede mnie i zaczęła na nich krzyczeć: „Ludzie, co wy robicie?”. Porzucili Banderę, którego prezydent zrównuje z Hitlerem i Stalinem, i skandowali „staaaara kuuuurwa” i „ruuuuska kuuuurwa”.
Człowiek w stroju Spidermana, zasłaniającym także twarz, pacnął mnie w głowę, zrzucając czapkę.
Rozumiem milczenie Złaty. Niedawno na skwerze Słonimskiego (pisał w 1938 roku o faszyzującej się Polsce: „W twojej ojczyźnie do obcych w wierze Bóg się nie zniża”), jakaś starsza pani obserwująca swą uroczą wnuczkę w piaskownicy, nakrzyczała na mnie, że z takim tryzubem Ukraińcy piłowali ludzi na pół, wbijali dzieci na pal. W jej rodzinie dwie osoby zostały na Wołyniu zadręczone na śmierć, powiedziała.
Próbowałem tłumaczyć, że teraz tryzub noszą żołnierze ruszający na linię frontu, przerażeni, czy tam dotrą i czy uda się wrócić. Zwykli ludzie: kucharz, facet prowadzący lombard, młodziutki prawnik, który dorabia w marketingu dystrybutora alkoholu. Walczą, żeby ruscy nie przyszli do nas.
Pani odpowiedziała, że
Putin to ich kara za grzechy, dobrze im tak.
A niech sobie zresztą przyjdą ruscy, zrobią porządek. Aż odezwała się milcząca do tej pory córka, żeby mama nie przesadzała.
Czytelniczki i czytelnicy OKO.press nie są tym wszystkim zaskoczeni. Od miesięcy opisujemy rosnącą niechęć, czy przejawy nienawiści wobec Ukrainek i Ukraińców.
Ukraińskie dzieci padają ofiarą tektonicznych ruchów narodowej świadomości.
W sondażu IBRiS z 30 sierpnia 2025 tylko 33 proc. uznało, że Polska powinna popierać wejście Ukrainy do NATO, 53 proc. było przeciw. Kiedy Karol Nawrocki mówił tak w kampanii, wydawało się, że jest odklejony od elementarnego rozumienia bezpieczeństwa narodowego. Okazuje się, że
ponad połowa Polek i Polaków się odkleiła.
W prowadzonych od 1993 roku sondażach sympatii do 20 wybranych narodowości, w styczniu 2025 CBOS odnotował gwałtowny spadek sympatii do Ukraińców:
Rok po rosyjskiej inwazji sympatię do Ukraińców deklarowało (w lutym 2023) 51 proc. Polek i Polaków a niechęć tylko 17 proc. Dawało to plus 34 punkty proc. „sympatii netto” i siódme miejsce wśród 20 narodów, tuż za Szwedami, Czechami i Słowakami. Na czele byli wręcz uwielbiani (jeszcze przed prezydenturą Trumpa) Amerykanie (plus 62 pkt proc.), dalej Włosi i Anglicy.
W lutym 2025 liderami sympatii byli Włosi przed Hiszpanami i USA. Ukraińcy spadli na 16. miejsce (sympatia 30 proc., niechęć – 38 proc.; czyli „sympatia netto” minus 8 pkt proc.).
Wyprzedzają już tylko Palestyńczyków, Romów, Białorusinów i Rosjan.
Wynik sondażu we wrześniu 2025 byłby z pewnością jeszcze gorszy, bo odruch sympatii i solidarności po rosyjskiej pełnoskalowej inwazji gaśnie, a spod niego wychodzą tradycyjne uprzedzenia podgrzewane przez polityków.
Po komunizmie odziedziczyliśmy awersję do narodu ukraińskiego, połączenie traumy zbrodni wołyńskiej, postkolonialnej wyższości z czasów II RP, nienawiści do sowieckiej republiki, a może także śladów wypierania winy po akcji Wisła. W 1994 roku sympatię do Ukraińców deklarowało tylko 9 proc. Polek i Polaków, a niechęć aż 66 proc. (netto minus 57 pkt),
gorzej wypadali tylko Romowie, lepiej nawet Rosjanie (minus 43 pkt).
Ta niechęć stopniowo opadała, zwłaszcza po Pomarańczowej Rewolucji (2004/2005) i Euromajdanie, po którym Rosja najechała na Krym w 2014. W 2021 i 2022 sympatia już przeważała, w 2023 sięgnęła rekordowych 51 proc. W styczniu 2025 roku cofnęliśmy się o 18 lat.
I z pewnością cofamy się nadal.
Może ktoś się zastanawia, jak można – nawet mając silne uprzedzenia wobec Ukraińców – wyzywać od ruskich kurew 11-letnią dziewczynkę? Oczywiście wysoka fala nienawiści zalewa wszystko (patrz – wyżej), także ludzkie odruchy. Ale jest w tym coś specyficznego.
Świadczenia 800 plus stały się polityczną amunicją, z której do dzieci z Ukrainy strzelał Rafał Trzaskowski w kampanii wyborczej.
„Nawet gdyby tak dyktowało nam sumienie, nie można pomagać bezwarunkowo.
Do Polski przyjeżdża się do pracy, a nie po socjal. Mam nadzieję, że rząd szybko odpowie na mój postulat ograniczenia 800 plus” – mówił w styczniu 2025, co komentowaliśmy jako prawicową mimikrę, zarazem nieetyczną i ryzykowną politycznie.
Popularny jest pogląd, że kampanie wyborcze to polityczny show, wyborcy się porozrywają, a potem wracamy do normalności. Tematy ukraińskie to jednak „reality show” z udziałem narodu w dramatycznej sytuacji. Słowa Trzaskowskiego miały i mają swój ciężar.
Ukraińskie dziecko staje się podejrzane, jako – być może, nie wiemy na pewno, ale kto wie? – żywy dowód krzywdy jaka „nas” (Polaków) spotyka z „ich strony”, bo wyłudzają świadczenia. Wyborcy Trzaskowskiego nie będą pewnie rzucać „ruskimi kurwami”, ale nie będą też reagować na nie, i to „nawet jeśli dyktowałoby to im sumienie”. Odwrócą wzrok.
Nie trzeba dodawać, że to wszystko humbuk, bzdura. Nie ma sensu i potrzeby niczego uszczelniać. Pokazywaliśmy w wielu tekstach ile – dosłownie – zarabiamy na Ukraińcach i Ukrainkach. Inaczej niż zwykle, w tym przypadku to gospodarze zyskują na wizycie gości.
„To będzie najważniejsza zmiana prawa w ostatnich latach. W kolejkach do lekarzy i przychodni pierwszeństwo muszą mieć obywatele Polski. W szkołach i przedszkolach – polskie dzieci (...) świadczenia socjalne będą przede wszystkim dla Polaków” – mówił Karol Nawrocki 7 kwietnia 2025. Nawrocki proponuje apartheid – komentowaliśmy.
Jako prezydent Nawrocki dotrzymuje obietnicy, wetując dzień po obchodach Święta Niepodległości Ukrainy specustawę o pomocy uchodźcom. Pisaliśmy, że tym samym „napędza okropną atmosferę niechęci do innych. Co dobrego w tym, żebyśmy się bardziej nienawidzili? Tworzymy ten kraj razem. Nawet jeśli – jak głosi prezydent – po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy, to po drugie są tu też inni ludzie. Nękanie ich nie poprawia życia Polek i Polaków”.
Najnowsze dane przedstawione w OKO.press 9 września przez Annę Mierzyńską pokazują, że te obawy się potwierdzają. Przyzwolenie a może nawet moda na hejt sprawiają, że w jednym tylko tygodniu po wecie powstało tyle antyukraińskich wpisów, ile średnio miesięcznie w ostatnim kwartale.
Populizm Nawrockiego opiera się na chwytliwych hasłach i demagogicznych chwytach retorycznych podpatrywanych m.in. u Donalda Trumpa. Natężenie słów „Polska” i pochodnych osiąga karykaturalne rozmiary.
Nawrocki woła o nierównej ukraińskiej konkurencji, która niszczy polskie przedsiębiorstwa i eksploatuje ulubiony przez Trumpa wątek niewdzięczności prezydenta Zełenskiego, a także Ukrainy i ukraińskich „gości” w Polsce.
„Sami Ukraińcy swoją pychą, egoizmem i bezczelnością zapracowali sobie [na wzrost niechęci polskiego społeczeństwa]” – podsumowuje poseł PiS Janusz Kowalski.
To wszystko lepkie, toksyczne treści, które mogą dawać efekt kumulacji.
Ukraińskie dzieci rozpoczynając naukę we wrześniu dostawały do tej pory – jak wszystkie polskie dzieci – 300 zł na „Dobry start”. Poprawiona po wecie Nawrockiego ustawa, przedstawiona przez rząd 9 września, uzależnia także to świadczenie, mniej znane od 800 plus, od tego, czy rodzice pracują.
Wymowa jest jasna: „za darmo” to się należy polskim dzieciom, na te obce nie można marnować pieniędzy podatnika. Prawie milion tych podatników to Ukrainki i Ukraińcy, ale kto by zwracał uwagę na logikę argumentów.
Każdemu dziecku należy się 300 zł na dobry start i miesięczne wsparcie 800 zł. Pod warunkiem, że jest polskie.
Zawetowana przez Nawrockiego pierwsza propozycja rządu uszczelniała system (np. wymagała, by ukraińskie dziecko, któremu nadaje się numer PESEL, było obecne fizycznie), ale przyjmowała założenie, że ukraińskie dzieci mają takie same prawa jak polskie i należy im się wsparcie, nawet jeśli ich matka nie jest w stanie pracować lub nie może znaleźć pracy.
Dzieci ukraińskie – i szerzej migrantów – zostały teraz potraktowane gorzej. Rząd uległ presji Nawrockiego, nawet jeśli szczegóły nowelizacji ustawy przewidują wyjątki, np. dla dzieci z orzeczoną w Polsce niepełnosprawnością. Wygląda na to, że uległ tej presji z przyjemnością.
Patrząc szerzej, uderzający jest brak kontrnarracji wobec prawicowego, wykluczającego podejścia do ukraińskich migrantów i uchodźców.
Czy przypominacie sobie jakąkolwiek życzliwą uwagę Donalda Tuska o 1,5 milionie ludzi z Ukrainy, którzy żyją i pracują w Polsce? Także w kampanii prezydenckiej Trzaskowski całkowicie ich pominął, nie licząc nieszczęsnego 800 minus.
Liberałowie boją się słowa uchodźca. Patrzą na sondaże i dochodzą do wniosku, że lepiej o Ukraińcach nie wspominać, a jeśli już, to w bardziej cywilizowanej wersji narodowców. Kryje się za tym przekonanie, że wyborcy są z gruntu prawicowi i że żadna inna narracja nie ma w Polsce szans. Andrzej Leder mówił OKO.press o „endeckim ukąszeniu polskich liberałów”.
Nic tu nie dzieje się bezkarnie. W sensie – kara spadnie na Ukrainki i Ukraińców i na ich dzieci. Kara za co? Za nieszczęście, jakie ich spotkało?
Ale ofiarą padniemy także my, polska gospodarka, pozycja międzynarodowa i prestiż naszego kraju umocniony po imponującej akcji pomocy dla sąsiadów w 2022 i 2023 roku. A także polska polityka, która weksluje w prawo, zabarwiając na brunatno czerwień polskiej flagi.
Nie wiem, czy Złata i Marija będą mogły bezpiecznie wrócić do domu. A jeśli nie, czy ich rodzina nie wybierze innego kraju, gdzie słowo „gość” rozumiane jest zgodnie z definicją słownikową, jako ktoś, kto przybył w gościnę i należy mu okazać życzliwość, a może nawet ktoś zasługujący na podziw i szacunek („co za gość!”).
Tak czy inaczej, te dwie dziewczyny z Ukrainy patrzą na nas i nie rozumieją, dlaczego kwestionowana jest ich ludzka godność (gwarantowana przez art. 30 Konstytucji RP), a dokładniej – jak to ujmował konstytucjonalista i obrońca praw obywatelskich Wiktor Osiatyński –
ich podstawowe prawo do bycia sobą. W tym do mówienia w swoim języku.
Zohydzając Polakom migrantów, politycy nie myślą za bardzo o tym, że innym zohydzają Polki i Polaków. Być ohydnymi – czy to jest w naszym interesie? – pytała w OKO.press Agnieszka Kosowicz z Polskiego Forum Migracyjnego.
Ta spirala prawicowego hejtu może się dalej kręcić. Przemoc w sieci ma to do siebie, że wychodzi na ulice. Mieliśmy już obywatelskie inicjatywy kontroli granic, szon patrole. Dziarscy młodzieńcy rzucali kamieniami w hotel w Wałbrzychu, gdzie mieszkają migranci, skandując „Cała Polska śpiewa z nami, wypierdalać z uchodźcami”.
W ramach Koalicji na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły Grzegorz Braun organizuje pikiety pod szkołami, żeby zatrzymać edukację zdrowotną („Za komuny i za okupacji nie robiono takich rzeczy dzieciom, jak robi się za sprawą tęczowego ładu. To jest zbrodnia, a zbrodnie powinny być piętnowane”).
Na kwietniowej (2025 roku) konferencji Ruchu Obrony Polaków przez wiele godzin dowodzono, że Polską rządzi ukraińska sitwa, która swoimi mackami opanowała państwo. Tak jak kiedyś demaskowano Żydów, tak teraz Ukraińców, rozszyfrowując nazwiska i doszukując się ukraińskich krewnych i przodków. Co ciekawe, oskarżano głównie PiS na czele z „Michajło Dworczykiem” i Mateuszem Morawieckim, który dokonał „szokowej transformacji etnicznej, podmiany ludności polskiej”.
To wszystko brzmi jak rojenia chorego umysłu, ale dzieje się i samo nie zniknie. Jak pisze Anna Mierzyńska w cytowanym tekście, „bez szybkiej reakcji państwa znajdziemy się na prostej drodze do terroryzmu w Polsce”.
Zwłaszcza że hejt wywoła odpowiedź.
Któregoś razu ukraiński ojciec w obronie swej córki uderzy Polaka.
Dzieci migrantów będą się radykalizować, o ile nie znajdziemy recepty na nienawiść.
Autorzy artykułów w zbiorze „Detoks po populizmie" (Biblioteka Kultury Liberalnej, 2023) szukają liberalnej odpowiedzi na wzrost populizmu. Powtarza się opinia, że postawa proukraińska przeciwko agresywnemu imperium Putina i solidarność z uciekinierami wojennymi, może ożywić liberalne wartości. Tak się przynajmniej wydawało w 2023 roku.
Czy jest to jeszcze możliwe w Polsce? Czy też jesteśmy już skazani na błędne koło „uszczelniania systemu” i „motywowania Ukrainek do pracy”? To będzie ułatwiać postawy niechęci, które z kolei będą tworzyć koniunkturę dla antyukraińskiej polityki.
O odnowienie polskiego patriotyzmu apelował w OKO.press Mirosław Skórka, przewodniczący Stowarzyszenia Ukraińców w Polsce, stwierdzając, że Karol Nawrocki patriotą nie jest:
„Trzeba otwarcie konfrontować się z zagrożeniem, jakim jest nacjonalistyczny populizm budowany na lękach, którymi łatwo manipulować. Trzeba się do tego solidnie przyłożyć. Trochę mi tu brakuje punktu odniesienia, instytucji, która mogłaby być gwarantem moralnym dialogu z nacjonalizmem. Socjalista Jan Józef Lipski widział tu rolę dla Kościoła katolickiego, ale dziś trzeba szukać innych autorytetów. Otwarta debata, która pomoże nam razem zmądrzeć, jest Polsce bardzo potrzebna”.
Postawa polityczek i polityków liberalnych, którzy nie mają odwagi stanąć w obronie zasadniczych wartości liberalnych i zdrowego rozsądku, jaki wskazuje na korzyści z ukraińskiej obecności, jest wyrazem braku odpowiedzialności.
Może udałoby się im w tym pomóc? To byłoby zadanie dla społeczeństwa obywatelskiego i mediów. Pojawiają się już takie inicjatywy jak list kilkuset kobiet.
Jest sporo fundacji, ekspertek, praktyków od przeciwdziałania dyskryminacji. Najwyższy czas domagać się zmiany polityki.
Marzy mi się taki odruch protestu, jakaś polska wersja pieśni „This Land is Your Land” Woody'ego Guthrie'go (z 1940 roku), śpiewanego potem przez Pete'a Seegera i Boba Dylana. Głos w obronie sprawiedliwości i równości, z przesłaniem, że polska ziemia należy do wszystkich, którzy na niej żyją.
Zwłaszcza że jak przypomniał nam Putin przy pomocy dronów, jesteśmy z Ukrainą bliskimi sąsiadami.
*Imiona dziewczynek zmienione
Uchodźcy i migranci
Grzegorz Braun
Jarosław Kaczyński
Karol Nawrocki
Donald Trump
Donald Tusk
Wołodymyr Zełenski
Prawo i Sprawiedliwość
800 plus
Dzieci z Ukrainy
Romowie
Rosja
Ukraińcy w Polsce
wojna w Ukrainie
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze