Uchwała Izby Karnej uznająca, że Barski jest szefem Prokuratury Krajowej, nie obowiązuje. Można ją pominąć, a nawet uznać za nieistniejącą. Bo wydało ją trzech wadliwych neo-sędziów SN, nominowanych przez upolitycznioną i sprzeczną z konstytucją neo-KRS
Była władza PiS i prawica od piątku triumfują. Uważają, że zmiany personalne wprowadzone w prokuraturze przez rząd Tuska w styczniu 2024 roku są nielegalne. Że Prokuratorem Krajowym nadal jest Dariusz Barski, świadek na ślubie Zbigniewa Ziobry i jego zaufany.
Wywodzą to z uchwały Izby Karnej Sądu Najwyższego ze 27 września 2024 roku. Podważono w niej podstawę prawną usunięcia w styczniu 2024 roku Dariusza Barskiego ze stanowiska szefa Prokuratury Krajowej. Jego miejsce zajął wtedy Jacek Bilewicz, co umożliwiło zmiany kadrowe w prokuraturze i rozpoczęcie przywracania w niej praworządności. Bilewicza zastąpił potem Dariusz Korneluk, który wygrał konkurs na nowego Prokuratora Krajowego.
Podstawą usunięcia Barskiego były opinie prawne, z których wynika, że nieskutecznie wrócił on do pracy w prokuraturze w 2022 roku ze stanu spoczynku (Barski zajął wtedy stanowisko zwolnione przez Bogdana Święczkowskiego, którego PiS wybrał do TK Przyłębskiej).
Władza PiS zastosowała bowiem przepis ustawy wprowadzającej przepisy o prokuraturze z 2016 roku. Chodzi o artykuł 47. Wtedy PiS z Ziobrą przejęli prokuraturę, zrobili w niej czystki kadrowe, obsadzili swoimi ludźmi i upolitycznili. Pozwoliła na to nowa ustawa o prokuraturze, a druga ustawa wprowadzająca przepisy prawa o prokuraturze miała charakter techniczny i wspomagający.
Z opinii prawnych zamówionych przez ministerstwo sprawiedliwości Adama Bodnara wynika, że przepis przejściowy – na podstawie, którego wrócił Barski – miał czasowe obowiązywanie. I miał ułatwić „reorganizację” w prokuraturze, którą zrobił Ziobro. Nie można go więc było zastosować sześć lat później, by umożliwić Barskiemu powrót do pracy z prokuratorskiej emerytury.
Sprawa ta trafiła do SN, bo pytanie prawne zadał Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe. Zadała je Aleksandra Siniecka-Kotula. To wiceprezeska Stowarzyszenia Absolwentów i Aplikantów KSSiP Votum. To stowarzyszenie stało na uboczu walki o praworządność za władzy PiS. Kotula jest absolwentką KSSiP. Potem była asesorem sądowym, a w 2021 roku prezydent powołał ją na sędziego (wcześniej nominowała ją neo-KRS, asesorzy musieli przechodzić przez ten nielegalny organ).
Siniecka-Kotula zadała pytanie prawne, bo rozpoznawała odwołanie od decyzji prokuratorskiego asesora, powołanego przez Barskiego. Zapytała więc, czy jego powołanie jest skuteczne.
Sprawa trafiła do Izby Karnej SN, którą kieruje neo-sędzia SN Zbigniew Kapiński (wskazał go prezydent Andrzej Duda). Do jej rozpoznania wyznaczono trzech neo-sędziów. Sprawozdawcą i przewodniczącym składu został Zbigniew Kapiński, w składzie znalazł się jeszcze Marek Siwek i Igor Zgoliński.
Prokuratura Krajowa próbowała zablokować wydanie uchwały w wadliwym składzie neo-sędziów. Składała wnioski o ich wyłączenie, ale nie zostały one uwzględnione. Bo przekazano je do rozpoznania innemu neo-sędziemu SN z nielegalnej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
Nie był to przypadek. Bo kilka miesięcy temu Kapiński wydał zarządzenie, by zablokować rozpoznanie wniosków prokuratury o wyłączenie neo-sędziow SN przez legalnych sędziów SN. Te wnioski mają trafiać do niego, a on dalej przekazuje je do Małgorzaty Manowskiej, neo-sędzi na stanowisku I prezesa SN, która daje je do rozpoznania neo-sędziom.
Za wydanie tego zarządzenia dwóch legalnych sędziów SN złożyło na Kapińskiego zawiadomienie do rzecznika dyscyplinarnego SN. Bo jest to ręczne sterowanie składem sądu i wykluczenie z takich spraw legalnych sędziów Izby Karnej.
I taki trzy osobowy skład neo-sędziów SN uznał w piątek, że Dariusz Barski skutecznie wrócił ze stanu spoczynku do prokuratury. Że przepis, na który się powołano nie jest incydentalny, tylko nadal obowiązuje.
Teraz sprawa wróci do Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe i sędzia Aleksandra Siniecka-Kotula będzie przede wszystkim musiała zdecydować, czy uznaje legalność uchwały 3 neo-sędziów SN. Jeśli uzna, że jest ona wiążąca, to powinna uznać legalność powołania prokuratorskiego asesora przez Dariusza Barskiego. A co za tym idzie uznać też, że jest on Prokuratorem Krajowym.
To jednak nie kończy sporu o legalność odsunięcia Barskiego z funkcji Prokuratora Krajowego. W listopadzie SN jeszcze dwa razy wypowie się w tej kwestii. Tym razem orzeczenia wydadzą dwa składy z legalnymi sędziami SN z Izby Karnej. Mają one ocenić, czy Bilewicz i Korneluk skutecznie objęli stanowiska po Barskim.
Poza tym nie czekając na SN pierwsze orzeczenia wydały już sądy powszechne, które orzekają odmiennie niż trzy osobowy skład neo-sędziów SN. W dalszej części tekstu analizujemy tezy, które pojawiły się po wydaniu uchwały przez 3 neo-sędziów.
Na zdjęciu u góry Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny Adam Bodnar. Obok niego siedzi były już Prokurator Krajowy Dariusz Barski. Zdjęcie zrobiono w grudniu 2023 roku na posiedzeniu Krajowej Rady Prokuratorów, gdy Barski był jeszcze Prokuratorem Krajowym. Fot. Mariusz Jałoszewski.
Uchwała wydana przez skład 3 neo-sędziów Izby Karnej nie ma jednak mocy wiążącej. Z kilku powodów. Nie wprowadza też chaosu, ani nie wymusza przywrócenia Dariusza Barskiego na stanowisko Prokuratora Krajowego. Czego już domaga się PiS.
Prokuratura Krajowa oraz minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny Adam Bodnar jeszcze w piątek zapowiedzieli, że nie uznają uchwały, z uwagi, że wydał ją wadliwy skład orzekający. Neo-sędziów powołała, bowiem upolityczniona i niekonstytucyjna neo-KRS.
Jej legalność w wielu wyrokach podważyły ETPCz, TSUE, NSA i SN. Wadliwe są też jej nominacje dla neo-sędziów. Bo skoro neo-KRS jest nielegalna, to nie ma skutecznego wniosku o nominację. A akt powołania przez prezydenta nie konwaliduje tych nieprawidłowości.
Z orzeczeń europejskich Trybunałów i SN wynika, że nielegalne są też dwie Izby powołane przez PiS. Czyli Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz zlikwidowana już Izba Dyscyplinarna. Podważana jest też legalność nowej Izby Odpowiedzialności Zawodowej. Izba Karna, podobnie jak Izba Cywilna oraz Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych są legalne. Ale są w nich neo-sędziowie SN. Ich status też można podważać na podstawie już zapadłych orzeczeń. Bo też są nominatami neo-KRS.
W dalszej konsekwencji orzeczenia wydane z udziałem neo-sędziów można uchylać. Ale tych wydanych przez SN nie ma kto uchylić. Można więc uznać je za nie obowiązujące. Jest też koncepcja, żeby uznawać je za nieistniejące. Bo wydał je nie sąd. Takie orzeczenia już zapadają w sądach powszechnych.
W prawicowej publicystyce pojawia się pogląd, że Prokuratura Krajowa najpierw uznała skład orzekający 3 neo-sędziów SN. Bo jej dwóch przedstawicieli poszło na posiedzenie do SN. Zabierali głos i zwracali się do neo-sędziów „wysoki sądzie”. A gdy sprawę przegrała uznała, że uchwała nie obowiązuje.
Teza błędna. To, że ktoś wziął udział w posiedzeniu i zachował zwroty grzecznościowe nie świadczy o legitymizacji neo-sędziów. Świadczy to tylko o dwóch rzeczach.
Po pierwsze. Prokuratorzy zachowali formy grzecznościowe. Byli w gmachu SN, zachowywali się godnie. Nie robili rejwachu. Wielu prawników, zwłaszcza w czasach nielegalnej Izby Dyscyplinarnej miało problem jak zachować się na sali sądowej. Czy wstać jak wychodzą na salę nielegalni neo-sędziowie. Jak się do nich zwracać – wysoki sądzie, czy na „pan”.
Nie wielu było twardych jak Roman Giertych, który do członków Izby Dyscyplinarnej zwracał się „pan”. Podobnie zachował się adwokat Michał Wawrykiewicz, który nie wstawał gdy zwracał się do Adama Rocha z Izby Dyscyplinarnej. Wawyrkiewicz mówił, że wstaje się zwracając do sądu, ale Izba nim nie jest. Za to został wydalony z sali rozpraw.
Po drugie. Nawet w mrocznych czasach Izby Dyscyplinarnej, która miała opinię rzeźników praworządności, obrońcy prześladowanych niezależnych sędziów – byli nimi też legalni sędziowie SN – przychodzili na rozprawy i bili się do końca o swoich klientów. Nie uznawali Izby za sąd, ale wiedzieli, że o sprawiedliwości należy się bić nawet przed nielegalnym sądem.
Część ściganych sędziów wchodziła na sale i też się sama broniła. Inni, którzy jej nie uznawali czekali na werdykt pod salą. Ale wtedy na sali byli ich obrońcy. I czasem udawało się wygrać.
Nielegalna Izba Dyscyplinarna odwiesiła sędziego Pawła Juszczyszyna, nie dała zgody na zatrzymanie sędziego Igora Tulei, czy nie zgodziła się finalnie na uchylenie immunitetu sędzi Beacie Morawiec. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że podobnie robi prokuratura. Staje przed wadliwymi neo-sędziami, by do końca bronić swoich racji.
To w prokuraturze novum. Bo za władzy PiS upolityczniona prokuratura nie miała problemu z neo-sędziami. Dopiero po zmianie władzy zmieniła stanowisko. I słusznie, bo nie można akceptować wydawania wadliwych wyroków, które mogą być potem uchylone.
W prokuraturze trwa przygotowanie wytycznych dla prokuratorów ws. negowania statusu neo-sędziów. I powinny być one jak najszybciej wydane. Prokuratura bowiem ma wręcz obowiązek podważać status neo-sędziów, bo musi wykonywać orzeczenia europejskich Trybunałów. Jest też ustawowym strażnikiem praworządności, a to zobowiązuje.
W publicystycznych tezach po rzekomej uchwale 3 neo-sędziów SN pojawił się wątek, że wcześniej byli oni doświadczonymi, legalnymi sędziami. Nikt wcześniej nie podważał ich niezależności i statusu. Więc powinno się szanować ich uchwałę. Tak jakby to doświadczenie wystarczyło za ich legitymizację w SN.
Teza błędna. Owszem Zbigniew Kapiński, Marek Siwek i Igor Zgoliński byli wcześniej legalnymi sędziami z dużym dorobkiem orzeczniczym. Kapiński do SN wszedł z Sądu Apelacyjnego w Warszawie, a Siwek z Sądu Apelacyjnego w Lublinie. Z kolei Igor Zgoliński z Sądu Okręgowego w Bydgoszczy. Dopóki tam orzekali byli legalni.
To się zmieniło gdy zdecydowali się kandydować do SN w konkursach nielegalnej neo-KRS. Zrobili to świadomie. Dlaczego? Dla stanowiska, wysokiej emerytury, zawodowych ambicji? A może po prostu uznają neo-KRS za legalną. Sami zdecydowali się przejść przez skażone wadliwością konkursy. Podjęli te ryzyko.
Z momentem uzyskania nominacji od neo-KRS i przyjęciem aktu powoła od prezydenta stali się neo-sędziami. I nie ma już znaczenia co robili wcześniej. I dziś można podważać nie tylko ich status, ale też bezstronność i niezawisłość. Bo strony procesów mają prawo pytać dlaczego tak doświadczeni sędziowie wzięli udział w wadliwej procedurze. Dlaczego przyłożyli rękę do niszczenia autorytetu SN.
Te pytania są zwłaszcza zasadne wobec Zbigniewa Kapińskiego, który dodatkowo szybko objął funkcję prezesa Izby Karnej. Wskazał go prezydent Duda. Ponadto ma już jedną dyscyplinarkę za decyzję dotyczącą immunitetu Mariusza Kamińskiego. Sędziowie pamiętają mu też, że w sądzie apelacyjnym opiniował kandydaturę zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Przemysława Radzika. I choć uznał, że nie ma on wystarczającego doświadczenia, by zostać sędzią apelacyjnym, to poparł jego kandydaturę do awansu.
Pytania są tym bardziej zasadne, bo aż 45 minut z 60 minut ustnego uzasadnienia rzekomej uchwały ws. Barskiego, neo-sędzia Kapiński poświęcił obronie statusu neo-sędziów oraz krytyce zapowiadanych przez ministra Bodnara reform. Zakładają one cofnięcie nominacji dla neo-sędziów i dyscyplinarki (w szczególności dla neo-sędziów SN). Tylko 15 minut uzasadnienia było poświęcone ocenie prawnej usunięcia Barskiego z urzędu.
Ponadto Marek Siwek i Igor Zgoliński nie przeszedł już testu na niezależność, który zrobili legalni sędziowie SN. Właśnie dlatego, że do SN dał im nominację upolityczniony organ, który w większości został obsadzony współpracownikami ministra Ziobry (wybrali ich w Sejmie posłowie PiS).
A ma znaczenie kto daje nominację. Bo często konkursy przed neo-KRS nie były transparentne i konkurencyjne. Często awanse dostawali „swoi”, a wycinano niezależnych kandydatów. Sędziowie, by dostać awans musieli też wyrzec się prawa europejskiego i pokazać lojalność wobec neo-KRS, czy TK Przyłębskiej. Bo robiono im na to test, zadając proste pytania, mające zmusić kandydata do awansu do opowiedzenia się za lub przeciw.
Przykładów tego jak działała neo-KRS jest wiele. Tylko kilka z brzegu. Nominowała aż do NSA swojego członka Macieja Nawckiego i byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, główną postać w aferze hejterskiej. Obaj są sędziami rejonowymi. A niedawno dała awans aż do SN sędziemu rejonowemu z Gorzowa i byłemu swojemu członkowi Jarosławowi Dudziczowi, który zamieścił w internecie wpis uderzający w Żydów.
Pytanie o niezależność nominowanych przez neo-KRS jest więc jak najbardziej zasadne.
W dyskusjach o uchwale 3 neo-sędziów podnosi się, że do tej pory żaden wyrok nie podważył ich legalności. Owszem wprost nie, ale wyroki trzeba czytać w całości i wyciągać z nich wnioski.
W licznych wyrokach podważono legalność neo-KRS, która jest głównym źródłem problemów z praworządnością. To ona zatruwa sądy wadliwymi nominacjami. Są orzeczenia NSA uchylające uchwały neo-KRS o powołaniu neo-sędziów SN, w tym Małgorzaty Manowskiej. Czyli nie ma skutecznego wniosku o ich powołanie.
NSA nie poszedł jednak dalej. Nie podważył aktu ich powołania przez prezydenta, bo uznał, że nie ma do tego kompetencji. Akt prezydenta nie uświęca jednak tych nominacji, nadal są wadliwe. I skoro sądy i Trybunały orzekły, że neo-KRS jest nielegalna, to nie można uznać, że daje legalne nominacje. Również do sądów powszechnych.
Taką wskazówkę daje też historyczna uchwała pełnego składu SN ze stycznia 2020 roku. Uznaje ona składy SN z neo-sędziami za wadliwe. Ta uchwała jak na tamten czas była wyważona. SN nie poszedł dalej, by nie wysadzić w powietrze całego wymiaru sprawiedliwości. Zachował się odpowiedzialnie.
Problem statusu neo-sędziów SN mógł być jednak już dawno rozwiązany w inny sposób. Kilka lat temu w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych sędziowie znani z walki o praworządność złożyli pozwy o uznanie, że neo-sędziowie SN nie są sędziami. W sprawie wypowiedział się TSUE. Ale wtedy Małgorzata Manowska zaaresztowała akta tych spraw i zablokowała wydanie wyroków przez legalnych sędziów SN.
W tej sprawie niedawno złożono na Manowską zawiadomienie do prokuratury. Zrobił to prezes Iustitii Krystian Markiewicz, który jest autorem jednego z zaaresztowanych przez Manowską pozwów.
Manowska zablokowała też wykonanie wyroku TSUE z października 2021 roku ws. sędziego Żurka. Jego wykonanie przez legalnych sędziów SN też mogłoby doprowadzić do uznania neo-sędziów SN za nielegalnych. Ten wyrok TSUE nie został wykonany do dziś, a wynika z niego, że orzeczenia neo-sędziów można pomijać.
Mało kto o tym pamięta i mówi. A tu czarno na białym widać, kto zablokował wydanie wyroków ws. legalności neo-sędziów SN. Zbigniew Kapiński też o tym nie mówił w godzinnym uzasadnieniu uchwały. Nie wspomniał też o tym jak Manowska doprowadziła swoimi działaniami do upadku autorytetu SN.
Nie wspomniał, że od 2020 roku nie zwołuje Zgromadzenia Sędziów SN, które jest samorządem sędziowskim. Że sama zmieniała wynika głosowania Kolegium SN, co dziś ocenia prokuratura. I ma za to postawione zarzuty dyscyplinarne. Tym złym jest obecna władza, która chce przywrócić praworządność i dybie na status neo-sędziów.
PiS powołując się na uchwałę 3 neo-sędziów uważa, że Barski nadal jest Prokuratorem Krajowym. Nie można wykluczyć, że 30 września przyjdzie on do siedziby Prokuratury Krajowej żądając wpuszczenia do gabinetu, który zajmuje teraz Dariusz Korneluk. Ale PiS wyciąga błędne wnioski. Na takie nie pozwala nawet przyjęcie, ze uchwała jest legalnym orzeczeniem.
Po pierwsze. Uchwały 3 sędziów SN obowiązują tylko sąd, który zadał pytanie prawne. I obowiązują tylko w tej jednej sprawie, w tym przypadku prokuratorskiego asesora z Gdańska.
Nawet uchwały powiększonych składów SN, które mają moc zasady prawnej nie obowiązują wszystkich sądów. Tylko składy orzekające SN. Owszem jest linia orzecznicza, która wyznacza w sądach pogląd prawny na dane zagadnienie. I tę linię kształtują orzeczenia SN. Jeśli sądy powszechne nie będą jej stosować, to SN będzie uchylać ich wyroki.
Ale w sprawie Barskiego na razie jest tylko jedno orzeczenie SN i to wydane przez wadliwy skład.
Sędziowie zapewne poczekają na dwa kolejne orzeczenia wydane przez trzech legalnych sędziów SN w listopadzie 2024 roku. Wydadzą je Michał Laskowski, Jarosław Matras i Wiesław Kozielewicz.
Jest jeszcze jeden problem. Skład orzekający 3 neo-sędziów SN uznając, że Barski skutecznie wrócił ze stanu spoczynku zastosował najprostszą wykładnię językową przepisu. Uznał, że skoro nie jest w nim napisane, że przepis ma obowiązanie czasowe, to oznacza, że obowiązuje on bezterminowo.
Skład ten uznał, że ta wykładnia ma pierwszeństwo w stosowaniu. Skoro przepis mówi tak, to tak ma być. Pominął inne wykładnie prawa m.in celowościową (czemu miał służyć przepis), systemową (sens przepisu), czy historyczną (bada się kontekst historyczny przepisu). Czyli nie interpretował przepisu i jego przeznaczenia, co często dzieje się w sądach.
Wykładnię językową często stosuje TK Przyłębskiej zapominając, że przepisów Konstytucji nie czyta się w oderwaniu od innych przepisów tego aktu. Taką wykładnię stosowała też nielegalna Izba Dyscyplinarna.
Stosowanie suchej wykładni językowej krytykował w orzeczeniach dyscyplinarnych prezes Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN Wiesław Kozielewicz.
Bo jest to ślepe stosowanie przez sądy nawet niesprawiedliwych, złych i niekonstytucyjnych przepisów. A takie często uchwalał PiS, bo przecież miał swój TK. Więc przez lata nie było realnej kontroli konstytucyjności ustaw. Dlatego tę rolę zaczęły pełnić sądy, wychodząc właśnie poza językową wykładnię przepisu.
Również autor jednej z opinii, na której oparło się ministerstwo ws. Barskiego wskazywał, że nie można tu zastosować wykładni językowej. To prof. Jan Zimmermann z UJ, promotor doktoratu Andrzeja Dudy.
Mówił OKO.press: „W prawie administracyjnym wykładnia literalna może być zawodna, musi być celowościowa i systemowa. Tu celem było skompletowanie prokuratury krajowej. Cel wykonano i koniec. Wykładnia systemowa pokazuje, że dla innych czynności ustanowiono terminy, więc można uznać, że po tych terminach nie można nic więcej zrobić.
Nie zgadzam się z poglądem, że do interpretacji przepisu wystarczy wkładania językowa. Gdyby się tego trzymać, to przyznaję, że tak należałoby interpretować artykuł 47. Ale każdy prawnik wie, że jest kilka kategorii wykładni. Pełna kategoria mówi, że by zrozumieć przepis, trzeba wziąć wszystkie je pod uwagę.
Trzeba sprawdzić, czy inne wykładnie nie idą w poprzek tego, co chcemy zrobić. Tu idą. Literalna mówi swoje, celowościowa i systemowa swoje. Ale wykładnia językowa tu nie wystarcza. Bo cel przepisów przejściowych był jasny. To nie była regulacja ogólna, bezterminowa”.
Po wydaniu uchwały przez 3 neo-sędziów często pojawia się zarzut, że obnaża ona chaos w państwie i w sądach. Przestrzegał o tym Kapiński. Nie sposób się jednak zgodzić z tymi zarzutami. Z kilku powodów.
Państwo działa. Sytuacja prawna wbrew pozorom jest jasna. Są orzeczenia europejskich Trybunałów i sądów delegitymizujące neo-sędziów, neo-KRS, TK Przyłębskiej. I trzeba je wykonać.
To tylko kwestia determinacji nowej władzy i sposobu ich wykonania. Neo-KRS nadal działa. Obecna koalicja nie zdecydował się jej wygasić mimo, że cały czas nominuje kolejnych wadliwych neo-sędziów. Sejm w każdej chwili może jednak odwołać z niej 15 członków-sędziów wybranych przez PiS. Działa TK z dublerami, władza tylko nie publikuje jego wyroków.
Dalej działają rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry, którzy odpowiadają za masowe represje sędziów znanych z obrony praworządności. Minister Bodnar ich nie odwołał uznając, że nie może przerywać ich kadencji.
Minister Bodnar podjął jednak zdecydowane działania ws. prokuratury i oparł się tylko na 4 opiniach prawnych. Usunął ziobrystów z kierowniczych stanowisk, co pozwoliło na rozliczenie afer i pomocników PiS. Czyli dało się. Ale na zmianach w prokuraturze zależało rządowi. Teraz minister Bodnar z tych zmian nie powinien się wycofywać. Koalicja rządząca powinna też powrócić do problemu neo-KRS i wygasić ten nielegalny organ.
Gorzej jest z neo-sędziami SN. Koalicja musiałaby pójść na radykalne rozwiązanie, czyli na wstrzymanie finansowania SN. Na to raczej nie pójdzie. Więc trzeba czekać na nowego prezydenta i liczyć na to, że zostanie nim osoba chcącą przywrócić praworządność. Jest jeszcze jedno rozwiązanie. Neo-sędziowie SN sami rezygnują. Ale to też raczej nierealne.
Czy jest chaos? Obywatel może odnieść takie wrażenie. Ale da się z tego wyjść i uporządkować sądy. Już to się dzieje. W Sądzie Apelacyjnym w Warszawie nie czekając na zmiany ustawowe, dla dobra obywateli odsunięto neo-sędziów od wydawania wyroków w sprawach karnych. Nie wydają ich, bo i tak zostałyby uchylone przez legalny SN.
Nikt nie mówił, że przywracanie praworządności będzie łatwe. Tym bardziej, że PiS i jego pomocnicy robią wszystko, by to utrudnić oraz zablokować. Bo bronią swoich wpływów w różnych instytucjach, w tym w sądach. Dlatego podczas procesu przywracania praworządności jeszcze nie raz będzie trzęsło. Będą liczne zwroty akcji.
Ale cel jest prosty i wystarczy do niego konsekwentnie i z determinacją dążyć. I tu należy się duże wsparcie – ale nie bezkrytyczne – dla ministra Adama Bodnara, nawet jeśli niektóre decyzje mógłby podejmować szybciej. I nawet gdy prokuraturze zdarzają się wpadki.
Bo PiS przygotował się na oddanie władzy. Zabetonował ustawami swoje wpływy w państwie i łatwo nie odda zdobytych przyczółków. Ale jest na to sposób. Krok po kroku należy robić swoje, a przede wszystkim wykonać wyroki Trybunałów, które dają pewność sytuacji prawnej. I są dobrą legitymacją dla różnych rozwiązań i decyzji.
W dłuższej perspektywie uspokoi to sytuację w sądach i poprawi los obywateli. Ale dziś nie ma powodu, by ich straszyć, że wyroki neo-sędziów będą kasowane. Nie będą, nikt nie ma nawet takich pomysłów. Przywracanie praworządności w sądach, ma być bowiem jak najmniej dotkliwe dla obywateli. A popsuć mogą to tylko kurczowo trzymający się stanowisk beneficjenci „reform” Ziobry.
I jeszcze jedno. Całą odpowiedzialność za to co dzieje się w wymierze sprawiedliwości i w prokuraturze ponosi PiS i Zbigniew Ziobro. To oni przez 8 lat zawłaszczali sądy i upychali w nich swoich nominatów. To oni uchwalili przepisy i zmiany w instytucjach, które podważyły Trybunały i sądy. I teraz trzeba ich z tego rozliczyć. Podobnie jak osoby, które pomagały w niszczeniu państwa prawa.
W dyskusji po rzekomej uchwale 3 neo-sędziów SN ws. Barskiego; pojawia się jeszcze idea. Dogadania się z PiS-em. By wypracować wspólny model sądów i innych instytucji. Co miałoby być gwarantem tego, że jeśli kiedyś PiS wróci do władzy, to te zmiany się utrzymają. A przede wszystkim zgodzi się na nie prezydent Andrzej Duda lub jego następca, który może wywodzić się z obecnej opozycji.
Te głosy opierają się na tym, że z PiS da się dogadać, że wystarczy się posunąć. Przypomina się 1989 rok, gdy Solidarność dogadała się przy Okrągłym Stole z PZPR.
Założenie szczytne, ale raczej nie realne. Mamy inne czasy. Polska od ponad 30 lat jest krajem demokratycznym. PiS dochodząc do władzy w imię własnych interesów i jedynowładztwa Jarosława Kaczyńskiego postanowił to zmienić. Omijając konstytucję zaczął zmieniać ustrój państwa i chciał zawłaszczyć wszystkie jego obszary na czele z sądami i mediami.
Na domknięcie systemu zabrakło mu tylko 3 kadencji. Gdyby ją miał nie byłoby już dziś niezależnych sądów, a niezależni sędziowie byliby wyrzuceni z zwodu. Podobny los spotkałby niezależne media.
Czy PiS porzucił te plany? Nie. PiS się przegrupowuje i zbiera siły. Nie zapomniał jaki ma cel. To pełna kontrola nad państwem. I zrealizuje go jeśli kiedyś wróci do władzy. Niezależnie od tego, czy będą rozliczenia i zmiany w sądach. I PiS nie będzie się już oglądał na UE. Zrobi to w trzy miesiące. Co więcej spełni swoje groźby i wsadzi do jednej celi ministra Bodnara i premiera Tuska. Bo PiS pała zemstą. Przesada? Nie.
Dlatego obecna władza musi zrobić wszystko, by rozliczyć afery PiS i niszczenie państwa prawa. Musi naprawić wymiar sprawiedliwości i państwo, które mają być dla ludzi. I musi zrobić to tak, by wyborcy nie chcieli głosować na populistów, by odzyskali zaufanie do państwa i sądów. Te zmiany muszą też być trwałe i mocno zakorzenione. Właśnie po to, że jeśli PiS kiedyś wróci do władzy, to nie da się ich łatwo odkręcić.
Zgody z PiS nie może być jeszcze z dwóch powodów. Po pierwsze na czym miałaby ona polegać? Wy macie KRS, my SN? Wy macie TK, my prokuraturę? Czy też wprowadzamy partyjne parytety do tych instytucji. A może zgodą ma być wycofanie się rządzącej koalicji ze zmian i przywrócenie wszystkich nominatów władzy PiS?
Po drugie. Zmian i rozliczenia chcą wyborcy. Władza jest to winna wszystkim tym, którzy walczyli o demokrację i państwo prawa. Zwłaszcza sędziom, których za obronę praworządności spotkały silne represje. Jeśli dziś koalicja zgodziłaby się na uznanie zmian wprowadzonych przez PiS w sądach – zwłaszcza pozostawienie neo-sędziów na obecnych stanowiskach, to sama dobiłaby sądy.
Bo niezależni sędziowie wstrzymywali się od startu w konkursach, które nie były legalne, konkurencyjne, a często i uczciwe. Nie przyjmowali co do zasady stanowisk od ministra Ziobry. I wysłanie im dziś sygnału, że część „reform” Ziobry w imię kompromisu musi zostać, byłoby wymierzeniem policzka. Sędziowie poczuliby się jak frajerzy.
Większość stanowisk w sądach wyższych instancji jest już bowiem obsadzona przez neo-sędziów. A oni zamiast iść na współpracę z Ziobrą i awansować, bronili wolnych sądów. A teraz nie mielibhy już gdzie awansować. To na trwałe wykopałoby podziały w sądach, a minister Bodnar zostałby sam w dziele odbudowy sądów.
Sądownictwo
Adam Bodnar
Małgorzata Manowska
Zbigniew Ziobro
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura Krajowa
Sąd Najwyższy
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Dariusz Barski
Igor Zgoliński
Izba Karna
neo sędziowie
praworządność
uchwała SN
Zbigniew Kapiński
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze