Próbowała być racjonalnie niezależną dziennikarką w małym mieście, o które PiS walczy z Solidarną Polską. 22 września ma kolejną sprawę. Wszystko dzieje się w Sanoku, zapleczu internetowego poparcia dla Patryka Jakiego w czasie kampanii w Warszawie w 2018 roku
“Piszę do Pani, ponieważ z wielką nadzieją śledzę »Na celowniku«. Jestem na granicy wyczerpania...
Nazywam się Małgorzata Sienkiewicz-Woskowicz. Byłam redaktorką naczelną „Tygodnika Sanockiego”. Część mojej historii opisał Marek Szymaniak w niedawno wydanej książce pt. „Zapaść. Reportaże z mniejszych miast”. Nie ma tam nic o pozwach, ponieważ wszystko się dopiero zaczynało i wyglądało niewinnie. Wówczas usunięto mnie jedynie z pracy w redakcji”.
Małgorzata Sienkiewicz przegrała sprawę o zniesławienie z radnym PiS. Zamieściła przeprosiny. Teraz ma kolejną sprawę, karną, o to, że przeprosiny w portalu były zamieszczone niewłaściwie.
“Ja się na tym nie znam, mam 56 lat, całe życie byłam dziennikarka prasową”.
Karna sprawa o piksele i rotację odbędzie się w Sanoku 22 września 2021. Ekspertyza biegłego kosztuje 6 tys. (dotyczy m.in. tego rozmiaru ogłoszenia i tego, czy powinno być zamieszczone powyżej sekcji "haeder" na stronie oraz z wyłączeniem mechanizmu rotacji). Jeśli Małgorzata Sienkiewicz zostanie uznana winną, będzie musiała za tę ekspertyzę zapłacić. W sumie to będzie 20 tysięcy, odkąd się zaczęło.
W serii „Na celowniku" o „SLAPPach po polsku" - czyli systematycznych prześladowaniach aktywistów - publikowaliśmy rozmowy z Elżbietą Podleśną, Bartem Staszewskim, Laurą Kwoczałą, Katarzyną Kwiatkowską, Pawłem Grzesiowskim, Wojciechem Sadurskim, Ewą Siedlecką i Piotrem Starzewskim, Julią Landowską a także adwokat Sylwią Gregorczyk-Abram i ekspertką od komunikacji Hanną Waśko. Relacjonowaliśmy też trzy procesy aktywistów: w Sierpcu, Nowym Sączu i Warszawie.
„Na celowniku" to pilotażowy projekt OKO.press, Archiwum Osiatyńskiego oraz norweskiej Fundacji RAFTO, prowadzony razem z prof. Adamem Bodnarem, Rzecznikiem Praw Obywatelskich w latach 2015-2021. Ma na celu naświetlenie i zdiagnozowanie zjawiska nękania osób zabierających głos w interesie publicznym w Polsce. Publikujemy rozmowy z osobami, które znalazły się "na celowniku", a także z prawniczkami, badaczami, specjalistkami do spraw komunikacji. Materiały będziemy publikować od sierpnia do grudnia 2021 roku.
Z tego, co mówi Małgorzata Sienkiewicz, układam opowieść.
Od 2016 do 2018 roku była naczelną “Tygodnika Sanockiego”. To gazeta samorządowa, a zatem działająca w szczególnych warunkach: samorząd ją wspiera, także płacąc za etaty pracowników, ale wymaga. Media samorządowe stanowią nie lada problem – zależne od lokalnych władz zajmują na rynku reklam tyle miejsca, że nie sposób stworzyć czegoś niezależnego.
Małgorzata Sienkiewicz podkreśla jednak, że “Tygodnik Sanocki" był specyficzny. Miał 30-letnią tradycję, stworzyli go entuzjaści, nie podlegał wprost burmistrzowi – formalnie wydawany jest przez Bibliotekę Miejską. Redaktorzy nauczyli się nawigować między różnymi ośrodkami decyzji i wpływu. W tradycyjnie prawicowym regionie burmistrz z PiS i poseł z listy PiS nie zawsze działali razem (“Myślę, że polaryzacja między PiS a Solidarną Polską zaczęła się tu wcześniej niż na scenie centralnej” - mówi), radni mieli różne poglądy na gazetę. Utarczki z nimi były codziennością. Ale jakoś szło.
Tym razem zaczęło się jak zwykle: radny PiS (wcześniej w PO) Janusz Baszak stale atakował “Tygodnik” i samą Sienkiewicz. Zarzucał jej niekompetencje, wzywał samorząd do zamknięcia gazety. Po jednym z jego wystąpień na radzie miejskiej napisała prześmiewczy komentarz (“Radny Janusz Baszak wnioskował pod koniec wczorajszej sesji o zamknięcie „Tygodnika Sanockiego”. Spijaliśmy słowa z ust radnego, bowiem prawił długo, przygotowany merytorycznie" - napisała. Teraz komentuje: "W gazecie pracują młodzi ludzie, nie mogę pozwolić, by żyli w stałej niepewności, że nasze pismo zostanie zaraz zamknięte”).
Radny poczuł się felietonem urażony ("W artykule w sposób bezpośredni lub pośredni zarzucono [mu] że jego działania zmierzają jedynie do likwidowania, zamykania i niepodejmowania inwestycji" - napisał jego pełnomocnik, dodając, że artykuł był jedynie "atakiem pracownicy gazety na funkcjonariusza publicznego"). Prokuratura odmówiła ścigania autorki. Radny złożył prywatny akt oskarżenia, z art. 212 Kodeksu karnego (słynny przepis o zniesławieniu).
Sprawa mogłaby wyglądać na spór o granice wolności słowa, gdyby nie jeden szczegół. Polityczne trzęsienie ziemi w Sanoku tuż i w trakcie procesu.
W 2018 roku były wybory samorządowe. Nieoczekiwanie kandydaturę zgłosił dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji Tomasz Matuszewski, a Sienkiewicz napisała jego sylwetkę do gazety.
“Do tego momentu burmistrz z PiS Tadeusz Pióro i jego ekipa musieli być pewni reelekcji. Przy tej skali inwestycji i projektów unijnych mieli prawo tak uważać” - mówi teraz Matuszewski. Tyle że Matuszewski miał opinię sprawniejszego menedżera niż Pióro, do tego takiego, który umie pisać projekty unijne i doskonale zna prawo zamówień publicznych.
(Matuszewski mówi OKO.press: “Przyszli do mnie przedsiębiorcy i poprosili, żebym startował. Ja jestem z trochę innego rozdania, ludzi, którzy widzieli świat, wiem, że polityka rozumiana jako obsadzanie stanowisk zwolennikami, bez sprawdzania kompetencji, nie sprawdza się na dłużą metę”).
Sylwetka Matuszewskiego właśnie była przygotowywana do najbliższego wydania “Tygodnika Sanockiego”, gdy do redakcji przyjechał zdenerwowany dyrektor Biblioteki i kazał tekst zdjąć.
(Małgorzata Sienkiewicz: "Z urlopu mógł go wezwać tylko burmistrz, a o tekście musiał donieść ktoś z redakcji").
Naczelna odmówiła, została odsunięta od kierowania redakcją, a “Tygodnik” ukazał się z białą plamą. Sprawa stała się głośna.
Sienkiewicz straciła pracę w “Tygodniku”, Matuszewski stracił pracę w MOSiR, a jego żona – w przedszkolu.
Zaczęła się kampania wyborcza, która połączyła najważniejsze figury sanockiej polityki: burmistrza i posła PiS Piotra Uruskiego. Możliwości manewrowania między nimi się skończyły. Jakie manewrowanie? Już objaśniam: kiedy poseł PiS/SP jest niezadowolony, trzeba przekonać burmistrza z PiS, że nie ma powodu. Trzeba wysłuchać spokojnie burmistrza, kiedy mówi: "naraża Pani siebie i mnie" i pamiętać, że jednak ten sam burmistrz zaakceptował (!) na początku współpracy fakt, że naczelna samorządowej gazety pracowała kiedyś dla posła Unii Wolności Jerzego Osiatyńskiego. Co jakiś czas trzeba pokazać posła na łamach, nawet jeśli jego wypowiedź zdaniem redaktorki niewiele wnosi. Jednocześnie cały czas starać się, by czytelnicy dostawali materiały interesujące, ważne z punktu widzenia debaty publicznej.
Uruski, poseł z okręgu krośnieńskiego, związany jest z Sanokiem od urodzenia, był tu już wiceburmistrzem, podkreśla też swoje związki z Solidarną Polską i samym Zbigniewem Ziobrą. Fotografuje się z nim, staje obok na konferencjach prasowych. Sanoczanie znają też jego zdjęcie jesieni 2016 roku, kiedy Sanok odwiedził zastępca min. Ziobry Michał Wójcik. Oprócz Uruskiego (pierwszy z lewej) jest na tej fotografii burmistrz Pióro (drugi z lewej), radny Baszak (drugi z prawej) i jego świadek w procesie z Małgorzatą Sienkiewicz, inny radny PiS (pierwszy z prawej).
Sienkiewicz pamięta, że kiedy na jej rozprawie poseł Uruski stawił się w sądzie jako świadek radnego (żeby potwierdzić, jak nierzetelną dziennikarką jest Sienkiewicz), sędzia witała go z atencją, a obrońca nie na żarty się wystraszył.
"To jest małe miasto. Ludzie mają wspólne interesy, znają się”.
Sprawa radnego Baszaka przeciw redaktorce Sienkiewicz zaczęła się przed sądem późnym latem 2018 roku, właśnie w momencie, kiedy na horyzoncie pojawiła się nowa kandydatura na burmistrza. W Sanoku w 2018 roku Solidarna Polska stawia na starego na burmistrza z PiS, a ma w Sanoku silne komercyjne medium – portal i telewizję eSanok. A właściciel eSanoka Tomasz Święch kandyduje w tym samym czasie na burmistrza sąsiedniego Zagórza - i to przeciwko kandydatowi PiS (z poparciem przyjeżdża Beata Kempa, wspiera go poseł Uruski).
ESanok promuje Tomasza Święcha w Zagórzu i atakuje Matuszewskiego w Sanoku (autorem jednego z najostrzejszych wpisów jest sam Święch, co wyjdzie w czasie procesu, jaki wytoczył mu nowy burmistrz). Miasto zalane jest ulotkami.
Solidarna Polska jednak przegrywa: w Sanoku Matuszewski wygrywa stosunkiem głosów 60:40, w Zagórzu — kandydat PiS (72:28).
Małgorzata Sienkiewicz: “Oni uważają, że to przeze mnie”.
Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: ESanok chwali się prawie milionem użytkowników miesięcznie, a “Tygodnik Sanocki” wychodzi w nakładzie około 2 tysięcy. To jak Pani mogła z nimi wygrać?
Sienkiewicz: "Tygodnik, jaki robiłam, był bardziej opiniotwórczy. Kiedy założyliśmy elektroniczną wersję gazety, pojawiły się u nas reklamy, co musiało denerwować eSanok. Poza tym po takiej ostrej kampanii zakończonej klęską trzeba znaleźć winnego. Najlepiej poza swoim gronem".
Burmistrz Matuszewski: “Pani Małgosia została wrogiem posła Ursuskiego. Jej sprawa z radnym Baszakiem była taka trochę pieniacka, bo pan radny nie lubił krytyki. Ale teraz stała się polityczna”.
Już po wyborach Małgorzata Sienkiewicz przegrywa sprawę z radnym Baszakiem i zamieszcza przeprosiny w trzech internetowych mediach Sanoka:
„Przepraszam pana Janusza Baszaka za to, że w dniu 28 czerwca 2017 r. w internetowym wydaniu Tygodnika Sanockiego w materiale prasowym zatytułowanym »Herostrates, a może Kononowicz« zniesławiłam go podając nieprawdziwe okoliczności oraz cechy których nie posiada - za powyższe bardzo przepraszam Małgorzata Sienkiewicz-Woskowicz”.
W tekście brakuje przecinka (przed “których”), ale Sienkiewicz pilnuje, żeby ktoś go nie dostawił - bo to przecież naruszyłoby wyrok sądu.
Jednak w 2020 roku były już radny Baszak, dyrektor sanockiego oddziału PKO BP, wytacza jej sprawę karną o to, że nie niewłaściwie go przeprosiła: Ogłoszenie w internetowym wydaniu “Tygodnika Sanockiego” było umieszczone na dole, a nie górze strony w sposób niewidoczny, oraz w mniejszym formacie niż nakazany, ogłoszenie w trzecim sanockim portalu iSanok umieszczono w formie banneru dynamicznego, a nie statycznego.
Jak się okazuje, technicznie poprawnie, czyli dokładnie tak, jak w wyroku, przeprosiny umieścił na swojej stronie tylko eSanok. Pozostałe media po prostu miały inne szablony i sposoby publikacji.
Jeśli Pani przegra teraz o sposób zamieszczenia przeprosin, to co?
Sienkiewicz: "Nie mam pojęcia. Przecież nie przebuduję portalu »Tygodnika Sanockiego« i iSanoka. Może poproszę sąd, by sam zamieścił te sprostowania?".
Małgorzata Sienkiewicz nie jest już dziennikarką. Po odejściu z “Tygodnika” została miejską urzędniczką. Zatrudnił ją nowy burmistrz. “To jest małe miasto” - mówi Sienkiewicz.
Ale dlaczego jest Pani teraz ścigana, skoro nie jest Pani dziennikarką?
Sienkiewicz: "Wie pani, ja jestem już tak wykończona, że nie zadaję sobie tego pytania. Poseł Uruski uważał, że osobiście wycinałam go z »Tygodnika«. Ale powód może być też taki, że jeśli będę skazana, to można będzie powiedzieć, że niezależny burmistrz zatrudnia przestępców. Bo walka z burmistrzem trwa".
Burmistrz Matuszewski: “Pani Małgosia dostaje się odłamkami. To jest walka o miasto. Ja też zostałem wrogiem posła Uruskiego. Uniemożliwiłem mu budowanie wpływów poprzez chwalenie się inwestycjami, które robił kto inny. Bo teraz to nie VIP-y przecinają wstęgi, ale ludzie, którzy przy inwestycji pracowali i ci, co będą z nich korzystali.
Poza tym obciąłem eSanokowi kontrakty promocyjne” - dodaje.
I tu dowiaduję się, że na rynku lokalnym, gdzie nie da się założyć niezależnego medium, bo gazeta samorządowa zajmuje część rynku reklam, portal znalazł inny sposób działania: obsługę medialną. Kto zapłaci, ma dobre artykuły o sobie. I przyjazne komentarze użytkowników. “A jak nie płaci – no cóż, może się spodziewać informacji, że ma śmieci na posesji i wielu niezadowolonych klientów” - opowiada burmistrz. On nie płaci, więc jest krytykowany (“Na »Tygodnik Sanocki« nie mam wpływu, tylko czasem im zarysuję, na czym polegał jakiś kontrakt albo spotkanie, resztę robią sami”).
Obcięcie “kontraktów promocyjnych” zdaniem burmistrza uderzyło także w posła Uruskiego: dzięki dużym pieniądzom z miasta mógł się pokazać w eSanoku. A teraz eSanok zarabia na mieście mniej i mniej go pokazuje. Sprawdzam: poseł Uruski ma stronę piotruruski.pl. Wykonała ją druga spółka Tomasza Święcha - Obsługa Medialna sp. z.o.o., oferująca kompleksową obsługę właśnie w kilku serwisach w tym na esanok.pl. Od 2019 roku strona posła Uruskiego nie jest aktualizowana, a on sam — jak dowiaduję się w jego biurze w Sanoku — przedstawia swoją bieżącą działalność na Facebooku. Tak na stronie, jak na Facebooku dużo jest o inwestycjach w Sanoku.
Na stronie “Tygodnika Sanockiego” nadal można znaleźć taki opis konkurencji: "esanok.pl jeden z portali informacyjnych w Sanoku. Właścicielem jest Tomasz Święch. Portal słynie z hejterskich komentarzy. Komentarze pod artykułami pojawiają się kilka sekund po wstawionym wpisie i znane są z niewybrednych, a nawet wulgarnych słów skierowanych do bohaterów artykułów, komentujących i osób sprawujących władzę”.
Opisu najwyraźniej nikt nie zakwestionował - a przecież przypomina on opis maszyny do czarnego PR. I tu zaczynam się zastanawiać. W tej samej kampanii samorządowej z 2018 roku, w której eSanok poparł burmistrza Pióro, sam Sanok zasłynął jako źródło internetowego poparcia dla kandydata Solidarnej Polski na prezydenta Warszawy Patryka Jakiego.
Sanok był trzecim miastem popierającym Jakiego na Twitterze - po Warszawie i Krakowie.
Moi rozmówcy mówią, że nie ma żadnych dowodów, że eSanok ma związki z kampanią Patryka Jakiego. Co innego – z kampanią w Sanoku.
Matuszewski: “Sanok od dawna jest ważny dla Solidarnej Polski, tak samo jak Rzeszów. W Rzeszowie startował w 2021 roku na prezydenta minister Marcin Warchoł z SP. Myślę, że poseł Uruski ma w planach start w kolejnych wyborach samorządowych w Sanoku. Mógł być następcą burmistrza Pióro (który zmarł w 2020 roku). Jeśli chce wygrać w 2023 roku, musi sobie przygotować grunt”.
A burmistrz wraca do spraw miasta. Przekonuje, że jego ekipie idzie nieźle. “W pierwszym roku mieliśmy pięć przetargów, a teraz 54. Ściągnąłem ekspertów od zamówień z Rzeszowa, z dawnej ekipy prezydenta Ferenca i nie tylko – bo oni są z Sanoka, ale tu wcześniej pracy dla nich nie było. To jest małe miasto”.
Jak można rozwijać miasto, będąc w konflikcie z lokalnym posłem koalicji rządzącej?
Słyszę w słuchawce, jak burmistrz się śmieje: “Ja sobie chody w rządzie wyrabiam. Robię dobre projekty, to są efekty naszej pracy. Moja pasja sportowa i praca w MOSiR dają mi dodatkowe kontakty, nie tylko sportowe, a to ważne w relacjach między ludźmi. Mnie już cztery partie polityczne zaproponowały członkostwo, a premier Morawiecki osobiście przyjechał w tym roku z wizytą, pochwalił, powiedział, że zależy mu na niezależnych burmistrzach i naszych inwestycjach”.
Sprawdzam w “Tygodniku Sanockim”: “Premier Mateusz Morawiecki odwiedził Sanok. Spotkał się z burmistrzem Tomaszem Matuszewskim, a następnie wziął udział w briefingu prasowym. Premierowi towarzyszył poseł do Parlamentu Europejskiego Tomasz Poręba” (europoseł PiS z Rzeszowa, wiceprezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego do spraw kontaktów zewnętrznych).
“Mamy w mieście problem z jedną wielką inwestycją - sztandarową inwestycją Solidarnej Polski” - kontynuuje burmistrz.
Inwestycją Solidarnej Polski? Partyjną inwestycją?
"No nie, formalnie – Ministerstwa Sprawiedliwości. Za burmistrza Pióro miasto oddało 11 hektarów uzbrojonej ziemi pod budowę więzienia. Na tysiąc osadzonych, z perspektywą stworzenia hal przemysłowych w ramach programu »Praca dla więźnia«. To był wielki projekt Patryka Jakiego jako wiceministra sprawiedliwości (ważny społecznie — jeśli osadzony nie pracuje, nie np. jest w stanie spłacać alimentów na dzieci, więc wychodzi na wolność z gigantycznym długiem). Dla miasta to byłaby idealna inwestycja. Wielu sanoczan dojeżdża teraz do pracy w zakładach karnych w Uhercach i Nowym Łupkowie. A tak mieliby na miejscu. I przedsiębiorcy mieliby pracowników”.
Sienkiewicz: "To byłaby praca dla wychowawców, opiekunów, psychologów. Dobra i stała — nie do przecenienia tu, na końcu Polski".
Burmistrz: “Nic z tego nie wyszło. Pisałem nawet do MON, żeby przejęli tę działkę. Bo gdyby tu stacjonowała jednostka wojskowa, mielibyśmy klientów i pracę. Ale na razie nie mamy pozytywnej odpowiedzi z MON” - mówi Matuszewski.
Pieniądze na budowę zakładu karnego musiałyby pójść z rządu albo z funduszy norweskich. Na razie Minister Sprawiedliwości ich nie zdobył.
A jaka jest sytuacja w mieście? Ludzie są aktywni, są jakieś ruchy opozycyjne?
Małgorzata Sienkiewicz: Nie, tu się nic nie dzieje. Z jednym wyjątkiem - był strajk kobiet, i to porządny. Kilkaset osób przyszło. A przecież nasz poseł Uruski poparł wniosek do TK o odebranie kobietom prawa wyboru. Ten wniosek z wyroku z 22 października 2020.
W 2016 roku byłam w Sanoku – w ramach spotkań regionalnych RPO Adama Bodnara. Przyszło tam do biblioteki z 15 osób, wśród nich także zwolennicy PiS. To był ewenement, bo potem te spotkania były już przez zwolenników władzy ignorowane. Pamiętam z tego spotkania jedną panią, która powiedziała, że przyszła, żeby sprawdzić, czy tu nie będzie antyrządowej propagandy. Ale kiedy się zorientowała, że rozmowa dotyczy zwykłych spraw w mieście, to zaczęła mówić o domu samotnej matki, z którym jest związana.
Też ją pamiętam, bo byłam na tym spotkaniu. Tu jest bardzo dużo ludzi o nastawieniu prawicowym, propisowskim. Robią to z głębokiego serca. Ale w mojej sprawie chyba nie o to chodzi...
Więc czy moja sprawa to SLAPP?
SLAPP to postępowania prawne przeciwko osobom działającym w interesie publicznym (Strategic Lawsuits Against Public Participation).
Projekt „Eye on SLAPPs in Poland" / Na celowniku jest prowadzony do grudnia 2021 roku dzięki wsparciu Fundacji Rafto na rzecz Praw Człowieka z siedzibą w Bergen w Norwegii. Fundacja została założona w 1986 roku w pamięci Thorolfa Rafto.
Prof. Thorolf Rafto (1922-1986) był ekonomistą i działaczem na rzecz praw człowieka. W sprawy Europy Środkowej zaangażował się z powodu Praskiej Wiosny 1968. Wielokrotnie podróżował do Polski, Czech Węgier i Rosji, był świadkiem prześladowań i nadużyć. W 1979 roku w Czechosłowacji ciężko pobili go funkcjonariusze komunistycznych służb specjalnych, co przyspieszyło jego śmierć.
Nad projektem "Na celowniku" czuwa rada ekspercka pod przewodnictwem prof. Adama Bodnara, Rzecznika Praw Obywatelskich VII kadencji. W jej skład wchodzą: mec. Sylwia Gregorczyk-Abram, mec. Radosław Baszuk, prof. Jędrzej Skrzypczak.
Projekt koordynuje Anna Wójcik, Agnieszka Jędrzejczyk i Piotr Pacewicz.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze