Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym ma odblokować środki z KPO. Opozycja była przeciwna odrzuceniu jej w pierwszym czytaniu. Posłowie Ziobry głosują przeciwko PiS-owi, a PiS wyrzucił posłankę Solidarnej Polski z komisji
To jest relacja na żywo z posiedzenia Sejmu, podczas którego posłanki i posłowie zajmą się m.in. ustawą o Sądzie Najwyższym i zmianami w Kodeksie Wyborczym. KLIKNIJ TUTAJ, ABY ZOBACZYĆ NOWE WPISY.
Po przeanalizowaniu przez Biuro Legislacyjne całego projektu głos ponownie zabrał prezes NSA Jacek Chlebny. Sędzia stwierdził, że podtrzymuje wszystkie wymienione wcześniej wątpliwości konstytucyjne w sprawie przeniesienia spraw dyscyplinarnych oraz testu niezawisłości do NSA. W związku jednak ze zdecydowaniem większości rządzącej w tej sprawie, zgłosił kilka uwag co do sposobu, w jaki powinno się to odbyć. Wymienił takie trudności jak mała liczba sędziów NSA, krótkie terminy na rozpatrywanie przeznaczonych im spraw, kwestie dotyczące losowania sędziów do orzekania. Zwrócił też uwagę na zbyt krótkie vacatio legis.
"Słyszałem stanowisko pana ministra, ale dwa tygodnie na wprowadzenie takich zmian to jest oderwane od realiów" - ocenił.
Szymon Szynkowski vel Sęk podziękował sędziemu za uwagi. "Nad terminem jeszcze się zastanowimy, choć nie ukrywam, że tu jest kwestia tempa pozyskiwania środków z Funduszu odbudowy" - stwierdził.
Kamila Gasiuk-Pihowicz zapowiedziała, że w czwartek odbędzie się spotkanie przewodniczących klubów demokratycznej opozycji, podczas którego odniosą się do problemów zgłoszonych przez NSA.
Tomasz Zimoch zapytał, czy ktoś z rządu konsultował wcześniej projekt ustawy z NSA. Prezes Chlebny zaprzeczył.
O 1.28 odbyło się głosowanie, w którym wzięło udział 26 posłów. 10 było za, 5 przeciw, 11 wstrzymało się od głosu.
Sprawozdanie komisji przewidziano w czwartek o godzinie 17.00.
Po północy Biuro Legislacyjne zaczęło zgłaszać uwagi do kolejnych przepisów projektu ustawy. Prosiło wnioskodawców m.in. o wyjaśnienia dotyczące testu bezstronności takie jak - czym jest “ustanowienie na mocy ustawy” i czym są “poważne wątpliwości”.
Około godziny pierwszej Tomasz Zimoch z Polski 2050 przedstawił pakiet poprawek unieważniających z mocy prawa i pozbawiających skutków prawnych wszystkie orzeczenia nieistniejącej już Izby Dyscyplinarnej SN.
Szynkowski vel Sęk skomentował propozycję, mówiąc, że podobne działanie, czyli automatyczne unieważnienie orzeczeń ID nie było wymogiem kamieni milowych.
Poprawka została odrzucona stosunkiem głosów 15 do 13.
Po 23.00 Anna Maria Żukowska przedstawiła pakiet poprawek, których celem było zamienienie w projekcie ustawy NSA na Izbę Karną SN. Kamila Gasiuk-Pihowicz dodawała, że PiS wymyślił NSA jako ciało do rozstrzygania spraw dyscyplinarnych sędziów, ponieważ ETPCz zdążył wydać już zabezpieczenia w sprawie Izby Odpowiedzialności Zawodowej. W sprawie NSA jeszcze nie ma podobnych orzeczeń, ale, jak wskazała posłanka, tam również orzekają tzw. neo-sędziowie.
Biuro Legislacyjne nie oceniało zaproponowanych poprawek merytorycznie, ale wytknęło kilka nieścisłości redakcyjnych.
Za poprawką zagłosowało 13 posłów, przeciwko 15, jeden wstrzymał się od głosu. Poprawka nie przeszła.
Kolejną poprawkę opozycji - dotyczącą wymogu siedmioletniego stażu wobec sędziów SN orzekających w sprawach dyscyplinarnych przedstawił Krzysztof Paszyk z PSL-u. Za tą poprawką zagłosowało 14 posłów, przeciwko 14, jeden się wstrzymał. Poprawka nie uzyskała większości.
Kamila Gasiuk-Pihowicz zgłosiła poprawki mające na celu wykasowanie z ustaw przepisów kagańcowych (czyli dotyczących odpowiedzialności za kwestionowanie statusu sędziego, organów konstytucyjnych oraz odmowy wykonywania wymiaru sprawiedliwości), a także wykreślenie z projektu ustawy zastrzeżenia, że orzeczenie o niespełnieniu przez sędziego testu bezstronności i niezależności odnosi się tylko do konkretnej sprawy. Ten pakiet również przepadł w głosowaniu - 13 posłów za, 15 przeciw, jeden się wstrzymał.
Szymon Szynkowski vel Sęk odniósł się do uwag na temat projektu, twierdząc, że zarzuty dotyczące jego niekonstytucyjności są chybione. Ostrzegał też, że przeniesienie spraw dyscyplinarnych do Izby Karnej SN nie tylko przedłuży proces reform, ale także nie spotka się z aprobatą Komisji Europejskiej. Powoływał się przy tym na swoje rozmowy z KE. "Choć jak rozumiem wy wiecie lepiej niż Komisja, co jest w kamieniach milowych" - ironizował.
"Z kim pan rozmawiał? Nazwiska" - pytał poseł Michał Szczerba.
Głos zabrał także przedstawiciel Biura Legislacyjnego, który przyznał, że przekazanie spraw dyscyplinarnych NSA jest wątpliwe konstytucyjnie. "My potwierdzamy słowa pana ministra z KPRM, że jest możliwość przyznania sądowi administracyjnemu spraw innych niż te, które wynikają z art. 184 konstytucji. Natomiast ramy tej swobody są określone poprzez orzecznictwo TK" - relacjonował, wyraźnie sugerując, że kompetencje, które PiS chce przekazać nowelizacją, wykraczają poza te ramy.
Przed godziną 23.00 głosowano nad dwoma wnioskami - o odrzucenie ustawy w całości (wniosek Mariusza Goska z Solidarnej Polski) oraz o powołanie podkomisji do rozpatrzenia poprawek do ustawy (wniosek Tomasza Zimocha z Polski 2050). Oba wnioski zostały odrzucone.
O 23.00 Komisja zakończyła debatę ogólną nad projektem i zaczęła właściwe prace.
"Solidarna Polska wreszcie po dwóch latach przestała mieć wpływ i przestała większość sejmową szantażować" - mówił Krzysztof Paszyk. Posel PSL apelował do władz PiS, by w związku z tym podjęli prace z opozycją i zaakceptowali jej cztery poprawki.
Pierwszą z nich jest przeniesienie spraw dyscyplinarnych do Izby Karnej Sądu Najwyższego. Kamila Gasiuk-Pihowicz (KO) wskazywała, że pozostawienie spraw w Sądzie Najwyższym jest wprost zapisane w kamieniach milowych.
Punkt F1.1 a) KPO stanowi bowiem:
"we wszystkich sprawach dotyczących sędziów, w tym sprawach dyscyplinarnych i dotyczących uchylenia immunitetu sędziowskiego, określony zostanie zakres właściwości Izby Sądu Najwyższego, innej niż istniejąca Izba Dyscyplinarna, spełniającej wymogi wynikające z art. 19 ust. 1 Traktatu UE".
Gasiuk-Pihowicz dodawała także, że konieczne jest usunięcie przepisów ustawy kagańcowej, ponieważ stoją one w sprzeczności z wymogiem kamieni milowych mówiących o tym, że nie może być przewinieniem dyscyplinarnym weryfikacja, czy "dany sędzia spełnia wymogi niezawisłości, bezstronności i »bycia powołanym na mocy ustawy« zgodnie z art. 19 Traktatu UE".
"Te głosy ze strony pani Manowskiej, pana Puchalskiego to jest front obrony kasty. Żeby w tym zgniłym sądownictwie, które dzisiaj jest, nic się nie zmieniło. Żeby ono trwało, żeby ci nominaci cały czas w tym wymiarze sądownictwa byli. Rozumiem wasz głos, walczyliście o to siedem lat. Ale musicie wiedzieć - robicie źle Polsce. Ten wymiar sprawiedliwości będzie trzeba prędzej czy później naprawić. Z waszym udziałem, lub bez waszego udziału" - mówił poseł KO Arkadiusz Myrcha.
Zaproszenie na posiedzenie przedstawiciele sądów zabrali głos i zgodnie krytykowali ustawę.
"Jednoznacznie negatywnie oceniam ten projekt. Największym mankamentem jest proponowany kształt testu niezawisłości i niezależności, czyli rozszerzenie wniosku testu na każdego członka składu orzekającego. To naruszenie prerogatywy prezydenta i naruszenie nieusuwalności sędziów" - mówiła Pierwsza Prezes SN Małgorzata Manowska.
Na teście skupił się także Rafał Puchalski z KRS. "Test powoduje, że fikcją jest powoływanie sędziów na urząd na czas nieoznaczony. Sędziowie negatywnie zweryfikowani takim testem spotkają się z napiętnowaniem, na pewno będą wyłączani z kolejnych spraw, a z czasem będą uznani za niezdolnych do prowadzenia spraw (...) Sędzia zagrożony testem przestaje być sędzią niezawisłym".
Prezes NSA wypowiadał się na temat powierzenia nowych kompetencji zarządzanej przez siebie instytucji.
"Skutkiem tej ustawy jest przeniesienie spraw dyscyplinarnych oraz testu bezstronności do Naczelnego Sądu Administracyjnego. W konstytucji wyodrębniono dwa piony sądownictwa - powszechne i administracyjne. Między tymi dwoma pionami nie ma żadnych powiązań. Art. 183 stwierdza, że SN sprawuje nadzór nad sądami powszechnymi. Właściwość NSA określa art. 184 konstytucji, nie można mu zlecać zadań innych niż przewidziane w tym przepisie" - wskazywał prezes NSA Jacek Chlebny. Podobnie niekonstytucyjne jego zdaniem jest przekazanie NSA kompetencji w kwestii przeprowadzania testu bezstronności i niezależności.
Po tych wypowiedziach Mariusz Gosek z Solidarnej Polski złożył wniosek o odrzucenie ustawy w całości.
"Tryb procedowania tej ustawy jest przyznaniem przez polski parlament, że bez zmiany traktatów - kompetencje w kwestiach sądowych należą do Unii Europejskiej" - mówił Sebastian Kaleta w imieniu Ministerstwa Sprawiedliwości.
Wiceminister dodawał też, że treść kamienia milowego dotyczącego praworządności nie był negocjowany przez cały rząd. "Przepisów, jakie są proponowane w tej ustawie nie ma w żadnym państwie w Europie, a nawet na świecie (...) Przepisy tej ustawy najpierw poznają urzędnicy w UE, a dopiero potem polski rząd, co powinno budzić niepokój parlamentarzystów. Podstawowe sprawy naszego ustroju winniśmy rozstrzygać samodzielnie” - komentował.
Stwierdził też, że ta ustawa jest efektem "wieloletniego szantażu”, o który "opozycja błagała w Brukseli”.
Krytykował rozszerzenie testu niezależności i bezstronności będzie wykorzystywane przez "grupę rebeliantów", "środowisko anarchistyczne" w sądach, które chce "wprowadzić w Polsce sędziokrację". "Mówimy o grupie trzech tysięcy sędziów i asesorów, których orzeczenia mogą być w ten sposób wzruszane" - ostrzegał.
Sebastian Kaleta dodał też, że pojęcie "bycia ustanowionym mocą ustawy" jest pojęciem wykorzystywanym przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, o którego orzeczeniach już wypowiedział się polski Trybunał Konstytucyjny.
Na koniec Kaleta jednoznacznie sugerował, że KPO nie jest wcale dla Polski opłacalne, bo wiąże się z podniesieniem składki członkowskiej i wnoszeniem opłat od plastiku.
Rozpoczęło się posiedzenie Komisji sprawiedliwości, podczas którego posłowie i posłanki będą pracować nad ustawą o SN. W posiedzeniu komisji zdalnie uczestniczy także Pierwsza Prezes SN Małgorzata Manowska, Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego Jacek Chlebny oraz wiceprezes NSA Jerzy Siergień. Krajową Radę Sądownictwa reprezentuje sędzia Rafał Puchalski. Wszyscy z nich zabiorą głos podczas dyskusji. Obecny jest także minister ds. UE Szymon Szynkowski vel Sęk, który zaczął referować założenia ustawy.
Jeszcze przed startem komisji PiS złożył autopoprawkę do projektu. Przyznaje ona sędziom, w których sprawach zdążyła orzec Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN, możliwość wznowienia postępowania przed NSA w terminie trzech miesięcy od wejścia w życie ustawy.
Po godzinie 17.00 Jan Szopiński (Lewica) rozpoczął sprawozdanie z prac nad projektem ustawy o Komisji ds. badania rosyjskich wpływów, który został we wtorek ponownie odrzucony przez Komisję administracji i spraw wewnętrznych (dzięki głosowi Anny Marii Siarkowskiej z Solidarnej Polski). Rozpoczęła się debata i oświadczenia klubów i kół poselskich.
"Zaproście na tę komisję pana Obajtka i poproście go, żeby wytłumaczył, jak to się stało, że sprzedajecie przyjaciołom Putina srebra rodowe, sprzedajecie Lotos? 400 stacji sprzedaliście węgierskiemu MOL-owi. Rafinerię za bezcen sprzedaliście Saudyjczykom, którzy nie tak dawno otwierali bardzo nowoczesne centrum technologii w Moskwie, u waszych przyjaciół. Jak chcecie dochodzić prawdy, róbcie to na Nowogrodzkiej" - mówił Marcin Kierwiński (KO).
Posłowie i posłanki przypominali najważniejsze zarzuty - arbitralność w podejmowaniu przez Komisję spraw, szerokie uprawnienia jej członków. Największe kontrowersje wzbudza jednak możliwość orzekania w trybie decyzji administracyjnej o 10-letnim zakazie sprawowania funkcji publicznych związanych z zarządzaniem pieniędzmi publicznymi, co jest zdaniem ekspertów m.in. jawnym naruszeniem prawa do sądu.
Po południu portal Wirtualna Polska opublikował wypowiedzi osoby związanej z prezydentem, która sugeruje, że Andrzej Duda może zawetować ustawę o komisji ds. wpływów rosyjskich. "Prezydent podkreślał, że w niespokojnych czasach kluczowe projekty ustaw muszą być przyjmowane w szerokim politycznym konsensusie. Jeśli w tym przypadku tak nie będzie, a w dodatku okaże się, że ustawa o komisji weryfikacyjnej nie spełnia wymogów konstytucyjnych, to projekt w tym kształcie nie zostanie zaakceptowany przez Pałac" - mówi źródło WP.
„Nie będziemy uczestniczyć w pisaniu ustaw pod dyktando brukselskich urzędników” — stwierdził Zbigniew Ziobro podczas konferencji prasowej po głosowaniu nad odrzuceniem ustawy o Sądzie Najwyższym. Powiedział też, że ustawa jest „sprzeczna z polską suwerennością”, godzi w Konstytucję i doprowadzi do chaosu w sądach.
Posłowie Solidarnej Polski zagłosowali dziś za odrzuceniem ustawy o Sądzie Najwyższym w pierwszym czytaniu. Część z nich była też za odrzuceniem nowelizacji kodeksu wyborczego.
PiS zrewanżował się odwołaniem z Komisji administracji i spraw wewnętrznych posłanki Solidarnej Polski.
Anna Maria Siarkowska zagłosowała we wtorek 10 stycznia przeciwko powołaniu tzw. komisji weryfikacyjnej. Twierdzi, że „projekt łamie konstytucyjną zasadę sprawiedliwego procesu”. Jej głos przeważył i dzięki temu opozycja mogła ogłosić, że PiS nie ma większości w tej sprawie. Dziś nagle w Sejmie pojawił się wniosek o zmianę składu tej komisji i posłanka została z niej usunięta.
„Na ten temat będziemy rozmawiać z naszymi kolegami z Prawa i Sprawiedliwości” — powiedział Ziobro proszony o komentarz.
W sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym Ziobro zasłania się Andrzejem Dudą.
„Atakowane są ustawy pana prezydenta. Komisja Europejska atakuje nie ustawy Ministerstwa Sprawiedliwości, ale ustawy autorstwa Andrzeja Dudy” — mówił Ziobro. Od pewnego czasu politycy Solidarnej Polski powtarzają, że ustawy sądowe rujnujące polskie sądownictwo nie powstawały w ministerstwie Ziobry.
Ziobro powiedział też: „Komisja Europejska działa metodami zorganizowanej grupy przestępczej, bezprawnym szantażem wymuszając zmiany w polskim porządku prawnym, prowadzące do nieuchronnego chaosu w polskich sądach”.
Na pytanie dziennikarki radia TOK FM, czy jeśli ustawa zostanie przegłosowana, Solidarna Polska wyjdzie z rządu, Ziobro odpowiedział:
„Solidarna Polska będzie podejmować takie gesty i takie działanie, które uzna za najlepsze dla Polski, bo jesteśmy tu po to, żeby służyć Polsce”.
„Jeszcze kilka godzin, a w tym budynku kilka godzin to wieki” — odpowiada poseł opozycji na pytanie, co dalej z ustawą o Sądzie Najwyższym. Na godzinę 20 jest zaplanowane posiedzenie Komisji sprawiedliwości i praw człowieka, która będzie pracować nad ustawą.
Opozycja ma tam zgłosić cztery przygotowane przez siebie poprawki. Być może będzie też poprawka piąta, która dotyczyłaby statusu sędziów.
Wśród posłów opozycji dominuje przekonanie, że PiS poprawki odrzuci. Morawiecki będzie się bowiem upierał, że ustawa w zaproponowanym kształcie została uzgodniona z Komisją Europejską. Premier na poparcie takiej opowieści może użyć tweetów komisarza ds. sprawiedliwości Dider Reyndersa. W sobotę 7 stycznia 2023 Reynders napisał, że propozycja PiS to „obiecujący krok naprzód w kierunku spełnienia zobowiązań z polskiego KPO”.
Inny polityk opozycji mówi nam, że ustawa przejdzie.
Opozycja deklaruje, że cała (Koalicja Obywatelska, Lewica, PSL i Polska 2050 Hołowni) zagłosuje tak samo. Czy to oznacza, że poprze ustawę, czy też wstrzyma się od głosu — na takie pytania opozycja nie chce dziś odpowiadać.
„Nie ma dzisiaj sensu deklarować, jak zagłosujemy w piątek” — mówi OKO.press Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy. Przypomina o wrzutce PiS do uzgodnionej wcześniej uchwały o uznaniu Rosji za państwo terrorystyczne (pisaliśmy o niej tutaj).
Rano w Senacie Donald Tusk zwrócił się do Mateusza Morawieckiego: „Ten spór zakończcie dziś, a jutro opozycja umożliwi wam przyjęcie tej niedoskonałej ustawy”. Część posłów opozycji odebrała słowa przewodniczącego PO jako wyjście przed szereg opozycji. Zwłaszcza że jego konferencja odbyła się chwilę po konferencji czworga szefów klubów parlamentarnych. Borys Budka (PO/KO), Krzysztof Gawkowski (Lewica), Władysław Kosiniak-Kamysz (Koalicja Polska PSL), Hanna Gill-Piątek (Polska 2050) zadeklarowali, że opozycja trzyma wspólny front i nie odrzuci ustawy w pierwszym czytaniu.
W Sejmie nie ma Jarosława Kaczyńskiego.
Sejm właśnie przegłosował, że obie ustawy trafiają do dalszych prac w komisjach.
Nad ustawą o Sądzie Najwyższym jeszcze dziś będzie pracować Komisja sprawiedliwości i praw człowieka. Posiedzenie jest zaplanowane na godz. 20. Zaś drugie czytanie ma się odbyć jutro o godz. 17.
W kuluarach słychać, że możliwe jest zamknięcie prac nad ustawą jeszcze na trwającym posiedzeniu Sejmu, czyli do piątku.
Za odrzuceniem ustawy o SN w pierwszym czytaniu zagłosowało 22 posłów z klubu PiS. W tym cała Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. Podobnie głosowała Konfederacja. PiS i cała opozycja były za wysłaniem ustawy do dalszych prac.
Co ciekawe, część posłów Solidarnej Polski było też za odrzuceniem ustawy o zmianie kodeksu wyborczego. Między innymi: Marcin Warchoł, Janusz Kowalski, Sebastian Kaleta. Zbigniew Ziobro w ogóle nie wziął udziału w tym głosowaniu.
Gdyby Lewica, Koalicja Polska i Porozumienie nie wstrzymały się od głosu, projekt trafiłby do kosza. Lewica, KP i Porozumienie miały łącznie 59 głosów wstrzymujących się, a do odrzucenia ustawy zabrakło 56 głosów.
W debacie wzięli również udział posłowie i posłanka Solidarnej Polski, którzy jednoznacznie sprzeciwili się procedowanej ustawie.
Piotr Sak stwierdził, że to "legitymizacja aktywizmu orzeczniczego TSUE", a przekazanie spraw dyscyplinarnych NSA nie tylko narusza konstytucję, ale także zapisy kamieni milowych.
"Ustawa ta pozwoli w świetle prawa podważać prawo prezydenta do powoływania sędziów. Narusza co najmniej 12 orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, który wielokrotnie stwierdzał, że sprawy sądowe nie należą do kompetencji instytucji unijnych" - dodawał Sebastian Kaleta.
Janusz Kowalski: "Jako poseł zobowiązałem się do walki na rzecz suwerenności, więc zagłosuję przeciwko tej ustawie (...) Ta ustawa powstała poza Ministerstwem Sprawiedliwości. I wszystkie ustawy po 2017 powstawały poza ministerstwem, bo jesteście skundloną opozycją, która żebrze w Brukseli za sankcjami na Polskę".
Maria Kurowska: "Nie mogę uwierzyć w to, że dzisiaj procedujemy ustawę, która chce wprowadzać chaos w sądownictwie (...) Kto ma Polskę w sercu nie zagłosuje nigdy za tą ustawą"
Michał Wójcik: "My będziemy przeciwko tej ustawie, bo ona narusza prerogatywy prezydenta, bo wprowadza chaos, bo narusza prawa trzech tysięcy młodych ludzi, sędziów, bo narusza konstytucję".
Nic dobrego o ustawie nie miał do powiedzenia także Jarosław Sachajko z Kukiz'15. Poseł stwierdził, że to kolejny szantaż Brukseli, która chce obalić rząd w Polsce. Przekonywał, że żadnych pieniędzy nie będzie w najbliższych miesiącach, pojawią się dopiero po wyborach wygranych przez opozycję.
"Jednocześnie proponuję, żebyśmy tę ustawę uchwalili i zobaczyli, jakie będą kolejne żądania Komisji Europejskiej" - zakończył nieoczekiwanie.
Głosowanie nad projektem odbędzie się o 14.30 w bloku głosowań.
"Żaden z europosłów nie poparł w PE powołania Funduszu Odbudowy. A w Sejmie 20 posłów PiS głosowało przeciwko FO” - mówił Borys Budka (KO). "Wasi posłowie własnego premiera nazywali zdrajcą interesu narodowego, oskarżali, że sprzedał suwerenność Polski.
Budka przypominał, że jeszcze niedawno premier Mateusz Morawiecki mówił, że pieniądze z KPO nie są potrzebne, a państwowe fundusze zaczęły zaciągać kredyty na azjatyckich rynkach.
"A teraz premier jest tak słaby, że nie jest w stanie wyegzekwować poparcia dla własnego projektu. Premier prosi ministra o konsultacje? Premier wydaje polecenia" - mówił Budka.
"Mamy gotowe poprawki, jesteśmy gotowi pracować nad ty projektem, tylko skończcie ten spór wewnątrz rządu. Wywalcie tych szkodników" - dodawał.
"To są obietnice, gra w kotka i myszkę. Chcecie pokazać, że walczycie o te pieniądze. Robicie to od 2 lat. Ile można?" - pytała Anna Maria Żukowska z Lewicy. "Ja wam nie wierzę, że to się stanie. Oszukaliście już Polaków wiele razy".
"Nie może być tak, że pan obarcza opozycję za bojkotowanie, paraliżowanie procedury wypłaty środków z KPO. To nigdy nie była jej wina. Nie może być tak, że głównego hamulcowego, Zbigniewa Ziobrę, za chwilę pan nagrodzi. Bo Zbigniew Ziobro też będzie rozdzielał te pieniądze przez Fundusz Sprawiedliwości" - mówił Krzysztof Paszyk z PSL.
"Jeśli będzie pan konsekwentny [premierze], to wspólne prace nad tą ustawą PiS-u i opozycji powinny się zakończyć wyrzuceniem Zbigniewa Ziobry z rządu".
Paszyk wzywał rząd do przyjęcia dwóch poprawek:
"Dobrze pan wie, że Bruksela nie będzie miała żadnych uwag, żeby sprawy dyscyplinarne były przekazane Izbie Karnej SN. I żadnych uwag nie będzie w sprawie wymogu siedmioletniego stażu sędziów orzekających w tych sprawach. Przecież odpowiedzialność zawodowa również nie pada w ręce świeżo upieczonych lekarzy. Bo ocena wymaga doświadczenia życiowego, wiedzy".
Krzysztof Śmiszek z Lewicy oraz Kamila Gasiuk-Pihowicz wzywali także do usunięcia deliktów dyscyplinarnych ustawy kagańcowej oraz deliktu odmowy wykonywania wymiaru sprawiedliwości.
Po 12.00 rozpoczęło się pierwsze czytanie ustawy o Sądzie Najwyższym. Prezentujący projekt Kazimierz Smoliński z PiS odpowiadał na najczęstsze zarzuty. Między innymi ten, że przekazanie Naczelnemu Sądowi Administracyjnemu spraw dyscyplinarnych sędziów sądów powszechnych i SN jest niezgodne z konstytucją. "NSA już zajmuje się działalnością dyscyplinarną - wobec sędziów sądów administracyjnych. Konstytucja tu nie stoi na przeszkodzie, bo przecież też nie mówi, ze sądy powszechne i SN zajmują się sprawami dyscyplinarnymi” - argumentował.
Odniósł się też do zarzutów Andrzeja Dudy i Solidarnej Polski, przekonując, że rozszerzenie testu nie będzie ingerencją w prerogatywy prezydenta, ani nie doprowadzi do masowego odsuwania od orzekania neo-sędziów.
"Test może być przeprowadzony tylko jeżeli w okolicznościach danej sprawy może to doprowadzić do naruszenia standardów niezawisłości i bezstronności. Sędzia może być wyłączony tylko w danej sprawie” - mówił poseł PiS.
"Pamiętam wybory na Ukrainie, właśnie takim dowożeniem wyborców wynik zmanipulował Janukowycz w 2004. Czy chcecie przekręcić wybory jak Janukowycz?" - pytał Mirosław Suchoń z Polski 2050.
Posłowie opozycji wskazywali jednak na inny aspekt transportu do lokali wyborczych - upadek połączeń autobusowych.
Cezary Tomczyk: Ja myślałem, że to pomyłka, ale wy chcecie dać te autobusy ludziom we wsi raz na cztery lata. Ludzie w małych miejscowościach zasługują na to, żeby mieć autobus codziennie" - mówił Cezary Tomczyk z KO.
"Dlaczego wykasowaliście tyle połączeń autobusowych?" - dopytywał Zbigniew Konwiński (KO)
"Wyście rządzili 8 lat i za was polikwidowano wszystkie autobusy i PKS-y" - odpowiadała im Barbara Bartuś z PiS. "Dlaczego tak nienawidzicie, tak gardzicie mieszkańcami słabszymi, z mniejszych miejscowości?"
"GUS podaje, że w ciągu ostatnich 6 lat zlikwidowano 40 proc. połaczeń autobusowych" - dodawał Sławomir Nitras (KO).
Głosowanie odbędzie się po południu w bloku głosowań.
Jeśli zmiany są potrzebne, to wymagają ponadpartyjnej zgody i powinny wejść w życie od przyszłych wyborów, a nie teraz” - mówiła Joanna Senyszyn z PPS.
Poruszyła też temat rozkładu mandatów w poszczególnych okręgach wyborczych - Sejm do tej pory nie skorygował ich o dane demograficzne, choć PKW wnioskowała o to już w 2014 roku.
"Tak się dziwnie składa, że tam, gdzie PiS przegrywa, powinno być więcej mandatów, a tam, gdzie wygrywa - mniej” - mówiła Senyszyn.
Krystian Kamiński z Konfederacji również krytykował zmiany w kodeksie. W imieniu koła proponował jednak w zamian wprowadzenie głosowania internetowego i usunięcie parytetu płci na listach wyborczych.
"Dlaczego ograniczacie głosowanie korespondencyjne? To już najwyższa pora, żeby wprowadzić głosowanie drogą elektroniczną. A jeśli tak się martwicie o frekwencję, to wprowadźcie obowiązkowy udział w wyborach” - proponował Jarosław Rzepa z Koalicji Polskiej.
"Powinniśmy sobie stawiać cele ambitne. Demokracja polega na tym, że państwo zapewnia możliwość udziału w tym święcie demokracji” - przedstawiał projekt zmian w kodeksie wyborczym poseł PiS Marek Ast. Dodawał, że nowelizacja ma zwiększyć transparentność procesu wyborczego i że to odpowiedź na postulaty partii opozycyjnych, które chciały kontroli wyborów.
Robert Kropiwnicki: “Miłego się tego słucha, ale szkoda, że to nie jest prawdą. Ważną sprawę dla demokracji chcecie zmieniać na krótko przed wyborami, w wielkim bałaganie” - mówił Robert Kropiwnicki. Poseł KO wyliczał, że pierwsze czynności wyborcze będą przeprowadzane już w lipcu, dlatego memorandum na zmiany w kodeksie wyborczym powinno obowiązywać już od lutego. Parlament nie zdąży zatem z wprowadzenie zmian w dozwolonym terminie. Kropiwnicki krytykował też ograniczenie głosowania korespondencyjnego oraz wykreślenie obowiązku komisarzy wyborczych do informowania, gdzie znajdują się lokale wyborcze. Powoływał się także na analizy prof. Jarosława Flisa pokazujące, że nie ma większych różnic we frekwencji między okręgami w małych miastach i wiejskimi. “Wpływ na wybory będzie mały, a bałagan ogromny” - podsumowywał Kropiwnicki.
"Wycofujecie głosowanie za okazaniem paszportu, a my przecież dopiero co uchwaliliśmy przepisy o rejestrze wyborcow. Wszystkie uprawnienia wyborców będzie można sprawdzić. Zapomnieliscie? - mówił Michał Gramatyka z Polski 2050. Dodawał też, że przepisy o małych okręgach są niepotrzebne, ponieważ kodeks wyborczy już teraz dopuszcza tworzenie komisji wyborczych w obwodach mniejszych niż 500 osób.
W środę po godzinie 10.00 rozpoczęło się trzydniowe posiedzenie Sejmu. Najważniejszymi punktami pierwszego dnia są pierwsze czytania projektu nowelizującego kodeks wyborczy oraz projektu ustawy o Sądzie Najwyższym.
Nowelizacja zakłada m.in. zwiększenie liczby obwodowych komisji wyborczych na wsiach i w małych miejscowościach, organizację transportu do lokali wyborczych przede wszystkim dla osób z niepełnosprawnościami oraz powyżej 60. roku życia, zmianę składu rejonowych i okręgowych komisji wyborczych - dopuszczenie osób z wykształceniem prawniczym do pracy do tej pory wykonywanej przez zawodowych sędziów, umożliwienie mężom zaufania rejestrowania prywatnym sprzętem prac komisji w lokalu wyborczym.
Prawo i Sprawiedliwość reklamuje proponowane zmiany jako profrekwencyjne i zwiększające dostępność wyborów. Opozycja oraz komentatorzy polityczni wskazują, że ułatwienia dotyczyć mają przede wszystkim grup, w których partia rządzącą ma wysokie poparcie - mieszkańców mniejszych miejscowości i wsi oraz seniorów.
Ale wątpliwości wokół nowelizacji dotyczą nie tylko intencji projektodawców. Część zapisów może uderzyć w zasadę tajności wyborów, czy znacząco pogorszyć ich przebieg i logistykę.
W OKO.press analizowaliśmy projekt w tekstach:
Ustawa o SN to efekt negocjacji z Komisją Europejską nowego ministra ds. UE Szymona Szynkowskiego vel Sęka. Projekt ma na celu wykonanie orzeczeń TSUE i spełnienie kamieni milowych ws. praworządności, które są warunkiem odblokowania miliardów z KPO.
O zastrzeżeniach do tego projektu pisaliśmy tu:
Nowelizacja zakłada rozszerzenie testu niezawisłości i bezstronności sędziego, który od tej pory miałby być wykonywany także na wniosek sędziego z urzędu. Projekt przewiduje także przeniesienie spraw dyscyplinarnych sędziów z Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN do Naczelnego Sądu Administracyjnego, co wzbudza wśród ekspertów wątpliwości natury konstytucyjnej.
PiS złożył w Sejmie ustawę już 13 grudnia, a prace nad nim miały się rozpocząć natychmiast. Od początku oponowała Solidarna Polska, ale dodatkowym ciosem było wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy, który publicznie zagroził wetem. Projekt spadł z porządku obrad.
Od tamtej pory premier Morawiecki dwukrotnie spotkał się w sprawie ustawy ze Zbigniewem Ziobrą i jego posłami. Jak pisaliśmy, Ziobro tylko pozornie ustąpił, odsyłając premiera do Dudy. Prezydent z kolei publicznie mówi, że czeka na ostateczny kształt ustawy, dla której - jak wynika z jego wiedzy - nie ma jeszcze większości sejmowej.
Nie wiadomo, czy Zjednoczona Prawica doszła do porozumienia. Wiadomo za to, że KO, Lewica, PSL i Polska 2050 dogadały się w sprawie wspólnych poprawek do ustawy. Chcą przeniesienia spraw dyscyplinarnych sędziów do Izby Karnej SN, wprowadzenia wymogu siedmioletniego stażu dla sędziów w nich orzekających, wykreślenie przepisów ustawy kagańcowej oraz anulowanie orzeczeń Izby Dyscyplinarnej.
Szczegółowo analizowaliśmy sytuację w tekście:
Na posiedzenia powraca też projekt ustawy o Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022.
Projekt przeszedł pierwsze czytanie podczas grudniowego posiedzenia Sejmu. Następnie trafił do prac w Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych która nieoczekiwanie zagłosowała za odrzuceniem go w całości. Kolejnego dnia Sejm odrzucił to sprawozdanie i ustawa wróciła do Komisji, która… 10 stycznia we wtorek ponownie go odrzuciła. Jak to możliwe? Z posłami opozycji zagłosowała Anna Maria Siarkowska z Solidarnej Polski.
O co chodzi w projekcie? Podczas debaty plenarnej poseł PiS Piotr Kaleta stwierdził, że o "oczyszczenie naszego kraju z agentów i różnego rodzaju kreatur”. OKO.press z kolei analizowało przepisy w tekście:
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze