Po naszych wieczornych raportach i innych tekstach o pandemii dostajemy masę pytań. Odpowiadamy na trzy. Komentujcie i pytajcie dalej.
OKO.press przeżywa wręcz oblężenie. Od początku marca odwiedziło nas już 3,3 mln tzw. unique users, do końca miesiąca uzbiera się pewnie blisko 5 mln; do tej pory rekordowe były 2 mln w wyborczym październiku 2019.
Epidemia koronawirusa zmieniła życie naszej redakcji. Pracujemy z domów i nasz kontakt ze sobą zaczyna przypominać kontakt z Czytelni/czkami - jesteśmy razem w sieci. Staramy się pełnić naszą służbę i przede wszystkim rzetelnie i wszechstronnie informować o epidemii, zachowując zdrowy krytycyzm wobec poczynań władz, analizując dane krajowe i zagraniczne, wskazując na zagrożenia, opisując tragedie i kłopoty.
Teraz dodajemy do tego serial pytań, które do nas kierujecie i odpowiedzi. Dzisiaj odpowiada Miłada Jędrysik, współpracowniczka OKO.press, poprzednio znana jako szefowa "Przekroju".
Jeszcze chwila, jeszcze moment. „Za dwa, góra trzy tygodnie powinniśmy zauważyć spowolnienie liczby nowych przypadków koronawirusa. Nasze radykalne środki bezpieczeństwa zadziałają” – zapewniają nas rządzący jak Europa długa i szeroka.
Epidemiologom z uniwersytetu w Genui wyszło, że szczyt zachorowań we Włoszech będzie 25 marca. Już w zeszłym tygodniu liczba nowych przypadków nie rosła tam przez całe cztery dni, żeby... znowu wyprysnąć w górę.
Chyba najbardziej uczciwie podchodzą do tej kwestii ci epidemiolodzy, którzy mówią, że nie są w stanie niczego przewidzieć. Jedno jest pewne – to pierwsze uderzenie zacznie kiedyś słabnąć.
Chiny już poradziły sobie z pierwszą falą epidemii, która zaczęła się tam pod koniec 2019 roku. Jej szczyt przypadł na przełom stycznia i lutego 2020.
Pierwszy znany przypadek w Niemczech to koniec stycznia, a już 13 marca WHO ogłosiła, że epicentrum pandemii jest Europa.
Teraz rośnie Azja Południowo-Wschodnia (Malezja – 1183 przypadki) i Ameryka Południowa (Brazylia – 986), dopiero zaczyna się ruszać Afryka (RPA - 240). Te regiony są kilka, kilkanaście tygodni za Europą. Także Stany Zjednoczone są poważnie zagrożone (20 tys. zakażeń, w tym już 10 tys. w Nowym Jorku).
Eksperci przyjmują, że jeden nosiciel zaraża średnio 2,2-2,4 innych. Krzywa „reszta świata” na poniższym wykresie będzie jeszcze długo rosła.
A mniejsze kraje Azji Wschodniej, którym skutecznie udało się odeprzeć pierwszą falę pandemii w styczniu i lutym, teraz borykają się ze wzrostem przypadków. Na przykład Singapur miał w środę 47 nowych zachorowań (a wszystkich ma 385), Korea Południowa stara się zbić dzienną liczbę nowych przypadków do poniżej stu, ze zmiennym szczęściem – w sobotę raportowała ich 147.
Jak długo to wszystko będzie trwało? Tego też nie wiemy. Justin Lessier, epidemiolog z Johns Hopkins University pisał w dzienniku „The Washington Post” –
„Wirus będzie podróżował po świecie, prawdopodobnie zarażając pomiędzy 40 a 70 proc. populacji w pierwszej fali. Ten proces może się zmieścić w bolesnych sześciu miesiącach albo rozłożyć się na łatwiejsze do ogarnięcia wiele lat”.
Tak, to oznacza, że będzie najprawdopodobniej druga fala, a może i trzecia. Może doczekamy w tym czasie wynalezienia szczepionki (bardziej szczepionki niż lekarstwa). Wiele zależy od tego, jaką odporność nabędą ci, którzy koronawirusa przechorują – na większość znanych nauce koronawirusów nie uodparniamy się na całe życie, tak jak i na wirusy grypy.
Ale nawet czasowa odporność części populacji spowoduje, że wirus będzie miał mniejsze możliwości rozprzestrzeniania się i kolejne fale jego ataków będą coraz słabsze. Teraz jesteśmy jak biedni chrześcijanie rzuceni na pastwę lwom, potem przynajmniej część z nas nabierze mocy Ursusa i będzie mogła koronawirusowi ukręcić łeb.
Lessier używa innej metafory: epidemie są jak ogień; kiedy mają mnóstwo paliwa, rozprzestrzeniają się z wielką siłą. Kiedy go braknie, tylko się tlą.
Włochy mają 47 tys. przypadków koronawirusa, Chiny – 81 tysięcy. Tymczasem w Chinach zmarły 3255 osoby, a we Włoszech już 4825 osób.
Żeby się dowiedzieć, skąd tak tragiczne żniwo we Włoszech, potrzeba jeszcze wielu badań. Na razie pozostają hipotezy i fakty, które już znamy.
Mamy pocieszającą radę: użyć mydła.
Kiedy pobrudzimy sobie ręce czymś tłustym, trudno jest je umyć samą wodą. Jednak dobre ich namydlenie powoduje, że problem znika.
Jak poetycko tłumaczy autorka Radia Zet: „Mydło składa się z cząsteczek w kształcie szpilek, z których każda ma hydrofilową główkę, która łatwo wiąże się z wodą i hydrofobowy ogon, który stroni od wody i woli łączyć się z olejami i tłuszczami. Cząsteczki te, zawieszone w wodzie, unoszą się naprzemiennie jako pojedyncze jednostki, oddziałują z innymi cząsteczkami w roztworze i składają się w małe bąbelki zwane micelami, z głowami skierowanymi na zewnątrz i ogonami schowanymi do środka”.
Ma to z wirusem związek o tyle, że koronawirus, jak niektóre inne wirusy, jest otoczony błoną lipidową, czyli tłuszczową. Kiedy armia mydlanych miceli atakuje koronawirusa, błona ulega dezintegracji, i wirus po prostu się rozsypuje. Anihiluje. Zamienia w proch i pył.
Dlatego od początku pandemii odpowiednie służby wtłaczają nam do głowy, żeby dokładnie myć ręce – co najmniej 20-30 sekund.
Najlepiej widać dlaczego na tym filmie zrobionym przez VOX:
A dlaczego alkohol zabija wirusy? Z tego samego powodu. Wie to każdy, kto przed zakrapianą imprezą władował w siebie kilka łyżek masła albo oleju, żeby nie upić się zbyt szybko (ten obyczaj znany w PRL powoli odchodzi na szczęście w przeszłość). Podobnie jak mydło, cząsteczki alkoholu niszczą błonę lipidową wirusa.
Płyny dezynfekujące o zawartości co najmniej 60 proc. etanolu dają wirusom radę. Trzeba jednak potem i tak ręce wymyć, żeby z nich wszystko spłukać.
Więc szumne zapowiedzi rządu z początku marca, że na stacje Orlenu trafi płyn do dezynfekcji (miał trafić w połowie miesiąca, dopiero zaczął trafiać, ustawiają się po niego ogromne kolejki) nie powinny nas aż tak bardzo przejmować. Póki w sklepach jest mydło.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze