TYDZIEŃ, JAKIEGO NIE BYŁO. W kampanii w USA mamy – jak zwykli mawiać komentatorzy sportowi – tzw. polski akcent. W strategii Demokratów można dostrzec analogie do przekazu partii Koalicji 15 października, które zderzały “mroczny czas” rządów PiS z potrzebą przywrócenia uśmiechu, radości i jasnych barw polskiej polityce
Od poniedziałku (19 sierpnia 2024) żyliśmy konwencją krajową Partii Demokratycznej, podczas której Kamala Harris oficjalnie zaakceptowała nominację swojej partii na prezydentkę USA. “W imieniu społeczeństwa, w imieniu każdego Amerykanina i Amerykanki. Niezależnie od partii. Rasy. Płci. W imieniu Amerykanów, takich jak ludzie, z którymi dorastałam. Ludzi, którzy ciężko pracują. Podążają za swoimi marzeniami. I dbają o siebie nawzajem. W imieniu wszystkich, których historie mogły być napisane tylko w największym kraju na Ziemi. Akceptuję waszą nominację na stanowisko Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki” – mówiła Harris w swoim przemówieniu, które było kulminacją konwencji Demokratów (w OKO.press opublikowaliśmy je w całości, przeczytajcie koniecznie).
Niezależnie od końcowego wyniku, kampania Harris przejdzie do historii. Zastąpiła jako kandydatka prezydenta Joe Bidena chwilę przed ostatnią prostą kampanii (dacie wiarę, że było to zaledwie nieco ponad miesiąc temu?), jej wystąpienie na konwencji, które zazwyczaj puentuje pierwszą część kampanii, było tak naprawdę przemową kampanię inaugurującą, a do tego jako pierwsza w historii kobieta na stanowisku wiceprezydenta USA walczy, by również jako pierwsza kobieta zasiąść w gabinecie owalnym Białego Domu.
To również pierwsza kampania od 2008 roku i toposu “nadziei” Baracka Obamy, która tak bardzo bazuje na budowaniu pozytywnych nastrojów i emocji społecznych: „przywracanie radości” oraz “entuzjazm” to lejtmotywy przekazu Kamali Harris i Demokratów. Jak pisał dla OKO.press w analizie po konwencji Jakub Bodziony: „Odbywała się ona w eklektycznej atmosferze muzycznego festiwalu, teatru, odpustu, parku rozrywki i typowego amerykańskiego show jednocześnie”.
„Tydzień, jakiego nie było” to cotygodniowy newsletter OKO.press, który jako pierwsi otrzymują posiadacze konta TWOJE OKO. By zarejestrować się za darmo i założyć konto, KLIKNIJ TUTAJ.
Swoją drogą, mamy tutaj – jak zwykli mawiać komentatorzy sportowi – tzw. polski akcent, bo w strategii Demokratów można dostrzec analogie do polskiej kampanii wyborczej z 2023 roku, kiedy partie Koalicji 15 października budowały bardzo podobny przekaz, zderzając “mroczny czas” rządów Prawa i Sprawiedliwości z potrzebą przywrócenia uśmiechu, radości i jasnych barw polskiej polityce.
Sztandar “uśmiechniętej Polski” był i jest retorycznie ryzykowny, bo jak wiadomo, uśmiech w naszym kraju to śmiertelnie przewinienie, gdyż wszyscy, a politycy w szczególności, powinni całą dobę trzymać się ponurego wyrazu twarzy i grobowej powagi.
Ale koncept “uśmiechniętej Ameryki” zdaje się sprawdzać bardzo dobrze.
Ekscytacja tłumów na wiecach Kamali Harris dochodzi do krańca skali, a fakt, że nie wygląda na wyreżyserowaną, bardzo niepokoi obóz Donalda Trumpa.
Inna sprawa, na co wskazywał ostatnio w programie “Daily Show” wpływowy komik i publicysta Jon Stewart, czy “radość” w obozie Demokratów nie jest po prostu ulgą po tym, jak Joe Biden zrezygnował z kandydowania, a “entuzjazm” – kruchą nadzieją na zwycięstwo po okresie smuty z czasów kampanii Bidena. Bo beznadziejne jeszcze miesiąc temu sondaże dziś wskazują wyrównaną rywalizację między Harris a Trumpem.
Według modelu Nate’a Silvera, uznanego analityka sondaży, Harris ma obecnie 4 pkt proc. przewagi nad Trumpem w skali kraju i od 0,5 do 3 pkt proc. przewagi we wszystkich kluczowych dla wyborów stanach oprócz Georgii, gdzie minimalnie prowadzi kandydat Republikanów. To oznacza, że cały czas mamy do czynienia z bardzo zaciętą rywalizacją, a jej końcowego wyniku nie sposób dziś przewidzieć. Zwłaszcza po tym, gdy w piątek z wyścigu wycofał się i poparł Trumpa trzeci kandydat w wyborach, Robert F. Kennedy Jr. Ostatecznie zdecydują zapewne debaty między kandydatami i – jak to w Stanach – pieniądze.
I na jednym, i na drugim polu Kamala Harris zdaje się mieć przewagę. Pytanie, czy ją wykorzysta.
W nadwiślańskiej polityce kończy się natomiast powoli sezon wakacyjny, a czas przejścia między beztroską labą a pracą definiuje organizowany przez Rafała Trzaskowskiego w Olsztynie Campus Polska. W piątek 23 sierpnia gościem imprezy był premier Donald Tusk, który odpowiadając na pytania publiczności, jasno zadeklarował, że w tej kadencji parlamentu nie będzie liberalizacji prawa antyaborcyjnego:
“Chcę wam powiedzieć rzecz, która jest dla mnie przykra, ale jest faktem, którego nie ominiemy: w Sejmie polskim nie ma większości na rzecz takiego prawa do legalnej aborcji, o jakim tu mówiliśmy i na jaki się tutaj m.in. z wami umawialiśmy. Po prostu nie ma większości” – stwierdził szef rządu, wskazując na PSL, który “okazał się nie do przekonania”.
Słowa Tuska można interpretować na dwa sposoby.
Po pierwsze, można docenić, że postawił sprawę jasno, bez dawania słuchaczkom i wyborczyniom złudnej nadziei: większości ws. aborcji nie ma i do 2027 roku nie będzie, ponieważ rządząca koalicja jest w tym temacie podzielona, a ci, którzy są przeciwko liberalizacji, nie dają się przekonać. Dla jednych będzie to wywieszenie białej flagi, dla innych realna ocena układu sił i szczery przekaz do elektoratu.
Po drugie jednak można skrytykować premiera, że opowieść o jednym z najważniejszych tematów kampanii wyborczej z października 2023 roku prowadzona tylko z punktu widzenia nagiej władzy, siły politycznej i arytmetyki sejmowej, jest bardzo defensywna. Że zabija dużą część entuzjazmu i pozytywnych emocji, które pozwoliły odsunąć PiS od władzy. I że ze strony Tuska zabrakło przekazu, który w swoich przemówieniach dzień po dniu zawiera Kamala Harris: “Wiemy, że nie jesteśmy doskonali. Że jeszcze nie zrealizowaliśmy wszystkich naszych ideałów, ale będziemy próbowali do końca” – by zacytować jedno z przemówień kandydatki Demokratów.
Którąkolwiek z powyższych interpretacji nie wybierzemy, wyzwanie przed całym obozem Koalicji 15 Października pozostaje to samo:
jak w kolejnych wyborach obudzić choćby część entuzjazmu i mobilizacji z jesieni 2023 roku.
Czyli mówiąc nieco górnolotnie, jak mozolną prozę codziennego politycznego życia z powrotem przełożyć na wyborczą poezję.
Może być trudno.
Za to na szczęście nietrudno było w OKO.press znaleźć ciekawe teksty w mijającym tygodniu:
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze