0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Zdjęcie: Morry Gash / AFPZdjęcie: Morry Gash ...

Zupełnie jak jego idol, Ronald Reagan w 1985 roku, Donald Trump złożył przysięgę prezydencką w sali rotundowej siedziby Kongresu Stanów Zjednoczonych. Ceremonia, która tradycyjnie odbywała się na reprezentacyjnych schodach Kapitolu, przeniosła się do jego wnętrza ze względu na niskie temperatury.

Chwilę po 12 czasu wschodniego, czyli po 18 czasu polskiego, prezydent elekt Donald Trump wyrecytował słowa przysięgi, tym samym zostając 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych. To jego druga i ostatnia kadencja.

„Złoty wiek Ameryki zaczyna się dziś” – powiedział w przemówieniu po zaprzysiężeniu.

Przeczytaj także:

Ale sam moment złożenia przysięgi przez nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych poprzedziły inne ważne wydarzenia dnia inauguracji.

Dzień inauguracji – plan i kontrowersje

W poniedziałek rano prezydent elekt zaczął dzień od udziału w mszy w kościele episkopalnym Św. Jana – to tradycja amerykańskich prezydentów.

W mszy, która rozpoczęła się o 9 czasu wschodniego, czyli o 15 czasu polskiego, wzięła udział także jego żona Melania i cała rodzina, wiceprezydent elekt J.D. Vance z żoną i rodziną oraz zaproszeni goście. Widać było też zagranicznych polityków i amerykańskich miliarderów.

Następnie Trump i jego żona Melania udali się na powitalną herbatę do Białego Domu, gdzie spotkali się z odchodzącym prezydentem Joe Bidenem i jego żoną Jill Biden.

Mniej więcej w tym samym czasie w Białym Domu odbyło się spotkanie wiceprezydentki Kamali Harris z wiceprezydentem elektem J.D. Vance'm. Im także towarzyszyli małżonkowie.

Dalej koło godziny 11 (czyli 17 polskiego czasu) bohaterowie inauguracji przemieścili się do Kapitolu, gdzie rozpoczęła się ceremonia inauguracji. Kamala Harris pojechała limuzyną z J.D. Vancem, Pierwsza Dama Jill Biden z Melanią Trump. Na końcu limuzyną prezydencką ruszyli Joe Biden z Donaldem Trumpem.

Wejście do samochodu było dość niezręczne. Trump i Biden nie wyglądali na zbyt przyjaznych wobec siebie. Trump wsiadł do samochodu pierwszy i po chwili wyciągnął telefon.

W międzyczasie w Kapitolu już gromadzili się goście.

Ceremonię zaprzysiężenia otworzył występ chóru z Uniwersytetu w Nebrasce, następnie wystąpił Zespół Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych, który zagrał preludium „President’s Own”.

Potem była „modlitwa otwierająca”.

Wygłosiło ją dwóch znanych ze skrajnie homofobicznych poglądów duchownych: arcybiskup Nowego Jorku Timothy Dolan oraz ewangelik ks. Franklin Graham z The Billy Graham Evangelistic Association, syn nieżyjącego już słynnego amerykańskiego pastora Billy’ego Grahama.

Duchowni m.in. dziękowali bogu za wygraną Trumpa w wyborach.

Jak pisze The Advocate, amerykański magazyn dedykowany społeczności LGBT+, Franklin Graham jest od dawna zwolennikiem Trumpa i, podobnie jak Dolan, przemawiał także na jego inauguracji w 2017 roku. Podobnie jak ojciec, ma bardzo prawicowe poglądy i dużo mocniej niż ojciec opowiada się przeciwko prawom osób LGBT.

W 2021 roku powiedział, że parady równości to jak celebrowanie “kłamstw, cudzołóstwa i morderstw”, chwalił Rosję za wprowadzenie regulacji anty-LGBT+ oraz przestrzegał przed tym, że Bóg może chcieć ukarać USA za ewentualne wprowadzanie równości małżeńskiej.

Magazyn zwraca uwagę, że także przedstawiciel Kościoła Rzymskokatolickiego, kardynał Timothy Dolan, to m.in. zagorzały przeciwnik równości małżeńskiej. Dolan otwarcie deklarował „dyskomfort” w związku z deklaracjami papieża Franciszka o możliwości błogosławienia osobom LGBT+ żyjącym w „nieregularnych związkach”. To on miał zażądać od zarządzających Katedrą Św. Patryka na Manhattanie organizację „mszy odkupienia” po tym, jak 15 lutego 2024 w katedrze odbył się pogrzeb znanej aktywistki LGBT+, katoliczki i aktorki Cecili Gentili.

W pogrzebie, o którym władze katedry mówiły, że zostali wprowadzeni w błąd i dlatego doszło do jego organizacji, wzięło udział ponad tysiąc osób, w tym osoby, które Gentili wspierała – uzależnione od narkotyków lub zarażone wirusem HIV. Dolan publicznie nazwał te osoby “pozbawionymi szacunku” i uznał, że katedra musi zadośćuczynić bogu za taką „zniewagę”, jak ich obecność w świątyni.

Taki dobór mówców oczywiście nie dziwi. Donald Trump sam ma skrajnie antyliberalne poglądy – sprzeciwia się prawom osób LGBT+, kwestionuje prawa kobiet (to za jego sprawą doszło do unieważnienia wyroku Roe vs. Wade, dzięki któremu we wszystkich stanach USA możliwe było legalne przerywanie ciąży).

O pewną ironię zakrawa jednak fakt, że jego zaprzysiężenie zbiega się w czasie z dniem Martina Luthera Kinga, który obchodzony jest co roku w trzeci poniedziałek stycznia i jest świętem federalnym. Martin Luther King walczył o prawa wykluczonych i dyskryminowanych. Donald Trump na swoją inaugurację zaprosił m.in. tych, którzy wykluczają i dyskryminują.

Najpierw Vance, potem Trump

Po „modlitwach otwierających” oraz kolejnym przerywniku artystycznym (wykonaniu utworu “Oh, America!” przez śpiewaka operowego Christophera D. Macchio) doszło do zaprzysiężenia wiceprezydenta elekta J.D. Vance’a, byłego senatora i autora bestsellerowej autobiografii. Przysięgę od Vance’a odebrał sędzia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych Brett Kavanaugh.

Następnie clou programu: zaprzysiężenia Donalda Trumpa.

Z lewą ręką na Biblii trzymanej przez jego żonę, Melanię, Trump wypowiedział słowa przysięgi: „Uroczyście przysięgam, że będę wiernie sprawować urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych i że najlepiej jak potrafię zachowam, będę chronić i bronić konstytucji Stanów Zjednoczonych”.

Przysięgę Trumpa odebrał Przewodniczący Sądu Najwyższego John Roberts.

Następnie odegrany został „Hymn Bojowy Republiki” – jedna z najpopularniejszych pieśni patriotycznych Stanów Zjednoczonych. Słowa hymnu napisała Julia Ward Howe, poetka i działaczka społeczna, która działała na rzecz zniesienia niewolnictwa w USA. Utwór był jedną z pieśni bojowych wojsk Unii, czyli północno-wschodnich stanów USA, w czasie wojny secesyjnej z Konfederacją (1861–1865).

Dalej bardzo ważny punkt programu inauguracji: przemówienie prezydenta.

Trump przedstawił założenia ideologiczne swojej polityki i plan na prezydenturę. Zapis z przemówienia opublikujemy niebawem.

W 2017 roku podczas zaprzysiężenia Trump zapowiedział koniec „rzezi Ameryki”, za którą opowiadają się „waszyngtońskie elity”, „oddanie władzy ludziom” i uczynienie Ameryki znowu wielką – pisała Magdalena Chrzczonowicz w relacji z wydarzenia.

Mówił o odbudowie „zniszczonego kraju upadających fabryk”. Obiecał pracę i bezpieczeństwo na ulicach. Obronę granic i politykę „Ameryka przede wszystkim”. Przysiągł bezwzględną ochronę interesów „amerykańskich pracowników i amerykańskich rodzin”.

W tym roku Trump zapewne częściowo obieca to samo, a częściowo będzie chciał dodać coś nowego.

Zwłaszcza że w jego zapowiedziach sprzed inauguracji tzn. wywiadach i konferencjach prasowych, w których wziął udział od momentu wygrania wyborów w listopadzie 2024 roku, wciąż obecne są elementy z przemówienia z 2017 roku.

Nowa „złota era” Stanów Zjednoczonych

„Przez następne cztery lata Stany Zjednoczone odpalą jak rakieta kosmiczna” – zapowiadał Trump m.in. podczas preinauguracyjnej konferencji prasowej w Mar-a-Lago 7 stycznia. Jego pełna samozachwytu retoryka nie pozostawia wątpliwości: Stany Zjednoczone pod jego rządami czeka „nowa złota era”.

Z analizy treści preinauguracyjnej konferencji prasowej w Mar-a-Lago, a także dużych wywiadów, których Trump udzielił po wygraniu wyborów, wynika, że w nowej kadencji Trump zamierza m.in.:

1. Gospodarka

Postawić USA na nogi gospodarczo, bo twierdzi, że dziedziczy kraj w „bardzo złej formie”. Inflacja „jeszcze nigdy nie była tak wysoka” i „stopy procentowe są za wysokie” (wszystkie cytaty pochodzą z konferencji prasowej w Mar-a-Lago z 7 stycznia). Dlatego obiecuje: spadek cen (i to podstawowych produktów żywnościowych typu warzywa, jajka czy bekon), wzrost inwestycji zagranicznych w USA, tworzenie miejsc pracy, ułatwienia regulacyjne dla biznesu (np. bardzo szybkie wydawanie pozwoleń środowiskowych) i obniżanie podatków.

2.„Drill baby, drill”

Zapowiada intensywną eksploatację amerykańskich złóż paliw kopalnych celem obniżenia cen energii zarówno dla firm, jak i dla gospodarstw domowych. Obiecuje cofnięcie wprowadzonego na początku stycznia przez administrację Joe Bidena zakazu nowych odwiertów ropy naftowej i gazu ziemnego na części Atlantyku oraz Pacyfiku. Twierdzi, że USA mają “więcej ropy i gazu niż ktokolwiek inny na świecie”, tylko „głupi Joe” zakazał ich wydobycia. Dlatego zamierza ten zakaz odwrócić, zgodnie z propagowaną przez siebie ideą „drill baby, drill”, czyli „wierć kochanie, wierć”. To z lubością powtarzane przez niego sformułowanie ma być wyrazem pełnego oddania idei niczym nieograniczonej eksploatacji zasobów naturalnych – coś, od czego ludzie świadomi problemu ich wyczerpywania oraz ogromnego zanieczyszczenia środowiska i zmian klimatu tym spowodowanych, odchodzą.

Po administracji Trumpa możemy spodziewać się więc powtórnego demontażu wielu polityk ochrony środowiska oraz absolutnego obniżenia standardów w zakresie wymogów środowiskowych dla inwestycji. Bardzo możliwe, że Trump zdecyduje się ponownie wypowiedzieć paryskie porozumienie klimatyczne, tak zrobił to po objęciu urzędu w 2017 roku.

3. Ograniczyć imigrację do USA

Jednym z głównych priorytetów Donalda Trumpa ma być walka z nielegalną migracją i wspieranie legalnej migracji do Stanów Zjednoczonych. Trump stale powtarza, że duża część osób (rzekomo 30 procent, choć to dane, których źródła nie udało się ustalić), które przybywają do USA nielegalnie, to „kryminaliści wypuszczeni z więzień” i „osoby chore psychicznie”. Dlatego zapowiada kontynuację budowy muru na granicy z Meksykiem oraz bezwzględne deportacje osób przebywających w USA nielegalnie.

Ponadto chce dokonać zmiany zapisów w Konstytucji, na mocy których każda osoba urodzona na terenie USA staje się jego obywatelem. Trump chce zniesienia tego artykułu i zawężenia definicji obywatelstwa. Mówi, że kwestia migracji i fakt „wpuszczania do kraju kryminalistów i osób chorych psychicznie” to obok inflacji, główny powód, dlaczego wygrał ostatnie wybory.

4. „America First”

W obszarze polityki zagranicznej i międzynarodowej Trump obiecuje bezwzględną realizację zasady „America First”, czyli absolutnego prymatu amerykańskiego interesu kosztem zasad prawa międzynarodowego. Zapowiedział już plan odebrania Kanału Panamskiego Panamie, uczynienia z Kanady 51. stanu USA oraz zakup Grenlandii, o czym pisaliśmy tutaj. Co więcej, nie wykluczył możliwości zastosowania siły militarnej lub niedozwolonych prawem międzynarodowym nacisków ekonomicznych do osiągnięcia tych celów. Ponadto Donald Trump ma także wielką ambicję doprowadzenia do jak najszybszego zakończenia wojny w Ukrainie. Bez względu na to, czy z utratą przez Ukrainę części terytorium na rzecz Rosji, czy nie. To może nie być łatwe do osiągnięcia, bo Ukraina nie zamierza się poddawać – chce odzyskać kontrolę nad całym swoim terytorium.

W niedzielę 19 stycznia CNN doniósł, że ekipa Trumpa już ustala termin rozmów z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Mówiąc o Ukrainie, Trump stale powtarza rosyjską dezinformację na temat przyczyn wojny. Twierdzi, że gdyby on był prezydentem, wojna na pewno by nie wybuchła oraz że powodem, dla którego Rosja zaatakowała Ukrainę były groźby rozszerzenia NATO o Ukrainę. (“Rosja przez wiele, wiele lat, jeszcze przed Putinem, mówiła, że nie może być mowy o włączeniu Ukrainy do NATO (...). A gdzieś po drodze Biden jednak stwierdził, że Ukraina powinna móc wejść do NATO. Wtedy Rosja miałaby NATO u swoich drzwi. Nie dziwię się ich stosunkowi do tego” – mówił 7 stycznia w Mar-a-Lago). Jeszcze bardziej zależało mu na osiągnięciu zawieszenia broni i uwolnieniu zakładników w Gazie, co udało się już zrealizować. Swoje zasługi ma w tej kwestii też administracja Bidena, ale to determinacja ekipy Trumpa, by „dowieźć” takie osiągnięcie jeszcze przed inauguracją, miała być tym, co przesądziło o sukcesie rozmów.

5. Ułaskawienie skazanych za atak na Kapitol

Trump zapowiedział też wyraźnie, że jednym z jego pierwszych działań po objęciu prezydentury, będzie ułaskawienie skazanych za udział w ataku na Kapitol z 6 stycznia 2021 roku. Mówiąc o tym wydarzeniu, Trump także propaguje spiskowe teorie niepoparte żadnymi dowodami: twierdzi, że sprawy skazanych za udział w zamieszkach trzeba „ponownie przeanalizować”, bo są przypadki, że „w więzieniach siedzą osoby, których 6 stycznia nawet nie weszły do budynku Kapitolu” – tak mówił o tej sprawie 7 stycznia w Mar-a-Lago. Twierdzi też, że wśród tych, którzy odegrali największą rolę w zamieszkach, a nie zostali skazani, są rzekomo „agenci FBI”. Wprost sugeruje więc, że w wywołanie zamieszek zaangażowani byli agenci służby podlegającej wówczas jeszcze poprzedniej administracji Baracka Obamy. Wedlug tej spiskowej teorii ich celem było zapewne zdyskredytowanie Trumpa i jego wyborców przed objęciem przez niego prezydentury.

Wiadomo, że część z tych działań Trump sfinalizuje już pierwszego dnia objęcia urzędu, bo w ramach ceremonii inauguracji odbywa się też ceremonia pierwszych podpisów. Odbędzie się w gabinecie prezydenckim na Kapitolu, gdzie z udziałem członków Kongresu nowo zaprzysiężony prezydent podpisze pierwsze nominacje, memoranda oraz rozkazy wykonawcze.

Jak ustalił CNN, Trump chce w pierwszym dniu swojego urzędowania podpisać 100 decyzji.

Wśród nich będzie prawdopodobnie zawieszenie obowiązywania zakazu nowych odwiertów ropy naftowej i gazu ziemnego na części Atlantyku oraz Pacyfiku, decyzja dotycząca deportacji nielegalnych migrantów oraz wzmocnienia ochrony granicy z Meksykiem i Kanadą, a także – jeśli to możliwe – próba ponownego uruchomienia w USA TikToka, który nie działa od niedzieli 19 stycznia.

Jak zaprzysiężenie Reagana

Na przemówieniu świeżo zaprzysiężonego prezydenta nie zakończy się jeszcze ceremonia inauguracji. Dalej w planie dnia jeszcze:

  • modlitwy zamykające,
  • pożegnanie odchodzących Joe Bidena i Kamali Harris (na Kapitolu) – na tę okoliczność Biały Dom publikuje film podsumowujący ich prezydenturę,
  • wspomniana już ceremonia pierwszych podpisów,
  • inauguracyjny obiad,
  • wizytacja wojsk (na wschodnich schodach Kapitolu prezydent Trump i wiceprezydent J.D. Vance przyjmą honory od wojska),
  • parada prezydencka.

Jak zwraca uwagę The Advocate, wybór gości do wygłoszenia modlitw zamykających jest równie znamienny, jak wybór osób do wygłoszenia modlitw otwierających. Benedykcja, czyli modlitwa końcowa, zostanie wygłoszona przez:

  • rabina Ariego Bermana, prezydenta Yeshiva University; Uniwersytet Yeshiva jest powiązany z judaizmem ortodoksyjnym, który w przeciwieństwie do judaizmu konserwatywnego, reformowanego i rekonstrukcjonistycznego nie akceptuje osób LGBT+. W 2022 roku uniwersytet zagroził delegalizacją klubów studenckich, bo nie chciał się zgodzić na legalizację przyjaznego osobom LGBT+ klubu „Pride Alliance” – ustalił The Advocate; sprawa jest obecnie w sądzie. Berman otwarcie popiera Trumpa, choć – co ciekawe – bardzo krytycznie wypowiadał się na temat ataku na Kapitol z 6 stycznia.
  • imama Hushama Al-Husainy'ego z Karbalaa Islamic Center w Dearborn, Michigan; Obecność imama Al-Husainy'ego na inauguracji Trumpa jest nieprzypadkowa – obszar metropolitalny Detroit w stanie Michigan, w tym Dearborn, ma największą koncentrację muzułmanów w USA i wielu z nich zagłosowało na Trumpa – zwraca uwagę The Advocate. Powodem był przede wszystkim sprzeciw wobec pomocy wojskowej dla Izraela udzielanej przez administrację Bidena. Sam imam Al-Husainy mówił jednak, że popiera Trumpa przede wszystkim ze względu na „jego sprzeciw wobec małżeństw homoseksualnych” oraz to, że jest „najbardziej oddanym chrześcijaninem spośród wszystkich kandydatów”. Poparcie wobec Trumpa ze strony muzułmańskiego imama i muzułmańskiej społeczności nieco zaskakuje zważywszy na mocno obecną w dyskursie Trumpa antymuzułmańską retorykę. To Trump podczas pierwszej kadencji w 2017 r. podpisał dekret zakazujący wjazdu do USA osobom z sześciu krajów muzułmańskich (Iranu, Iraku, Libii, Somalii, Sudanu, Syrii oraz Jemenu, czym zatrzasnął drzwi przed uchodźcami. W ostatniej kampanii prezydenckiej zapowiedział przywrócenie banu i dodał, że obejmie on także ewentualnych uchodźców z Gazy.
  • starszego pastora Lorenzo Sewella z Detroit; Sewell nie jest publicznie znaną postacią z USA. Jak zwraca uwagę The Advocate, parafia, którą reprezentuje, to głównie parafia czarnych protestantów, ale pastor angażował się w kampanię Trumpa: publikował w mediach społecznościowych parafii materiały wyborcze Trumpa, w którym informowano o tym, że Kamala Harris popiera równość małżeńską i wzywał do głosowania na kandydata Republikanów ze względu na to, że to on reprezentuje „chrześcijańskie wartości”.
  • ks. Franka Manna, emerytowanego księdza rzymskokatolickiej diecezji Brooklyn.

Cała ceremonia zaprzysiężenia, w przeciwieństwie do wcześniejszych planów, nie odbywa się tradycyjnie na schodach Kapitolu, lecz ze względu na prognozowane niskie temperatury wewnątrz siedziby amerykańskiego Kongresu.

„Z powodu bardzo zimnej pogody, zarządziłem, aby przemówienie inauguracyjne, a także modlitwy i inne przemówienia, zostały wygłoszone w Rotundzie Kapitolu Stanów Zjednoczonych, tak jak było w przypadku [zaprzysiężenia – red.] Ronalda Reagana w 1985 roku” – napisał Trump na Truth Social.

Dodał, że druga część tego „historycznego wydarzenia” – parada prezydencka, która tradycyjnie przechodziła przez Pennsylvania Avenue – odbędzie się na terenie hali sportowej Capital One Arena, położonej mniej więcej w połowie drogi między Kapitolem a Białym Domem. To samo centrum Waszyngtonu – dwa najważniejsze budynki amerykańskiej administracji dzielą niecałe 4 kilometry.

„Po zaprzysiężeniu dołączę do osób zgromadzonych w Capital One” – zapewnił Trump.

Capital One Arena pomieści nieco ponad 20 tysięcy osób.

Po paradzie Trump przemieści się do Białego Domu, gdzie odbędzie się kolejna ceremonia w Gabinecie Owalnym.

Wieczorem nowo zaprzysiężony prezydent ma wziąć udział jeszcze w trzech balach inauguracyjnych: Balu Głównego Dowódcy Armii, w którym wezmą udział przede wszystkim wojskowi, Balu Wolności, w którym wezmą udział jego zwolennicy oraz Balu Gwiazd, w którym wezmą udział głównie najwięksi donorzy jego kampanii.

Nadreprezentacja skrajnej prawicy

To, co jest istotne w ceremonii zaprzysiężenia, to także kto bierze, a kto nie bierze w niej udziału, oraz kto został zaproszony.

Przede wszystkim w inauguracji nowego prezydenta udział biorą wszyscy jego żyjący poprzednicy: George W. Bush z żoną Laurą, Bill i Hillary Clinton, Joe Biden z żoną Jill Biden oraz Barack Obama.

Obama pojawił się jednak bez żony, ponieważ Michelle Obama odmówiła udziału w zaprzysiężeniu Trumpa, nie podając powodu.

To, że na inauguracjach zawsze pojawiają się byli prezydenci, jest bardzo ważnym elementem pokojowego przekazywania władzy.

Ich obecność legitymizuje cały proces. Dlatego Joe Biden odpowiedzialnie zapowiedział, że „oczywiście” będzie uczestniczył w inauguracji Trumpa, pomimo że ten nie uczestniczył w inauguracji Bidena w 2021 roku. Była to czwarta tego rodzaju sytuacja w historii USA. Nieobecność Trumpa na inauguracji Bidena była elementem bojkotu całych wyborów z 2020 roku, które jego zdaniem były skorumpowane.

Wbrew tradycji, zgodnie z którą w inauguracji nowego prezydenta USA nie biorą udziału głowy innych państw, lecz ich ambasadorzy, Donald Trump zdecydował się też wystosować zaproszenie do wybranych liderów. Zaproszenie trafiło m.in. do przywódcy Chin Xi Jinpinga, prezydenta Argentyny Javiera Milei oraz premierki Włoch Giorgi Meloni. Długo nie było wiadomo, czy zaproszenie trafiło też do premiera Węgier Viktora Orbána. Początkowo wiele mediów donosiło, że tak, co nie było zaskakujące, zważywszy na to, jak pozytywnie Trump wypowiadał się o Orbánie. Kilka dni temu media poinformowały jednak, że Orbán nie został zaproszony i nie weźmie udziału w inauguracji.

Swój udział w inauguracji Trumpa potwierdziła Meloni i Milei. Xi Jinping wysłał swojego wiceprezydenta, Han Zhenga, co jest wydarzeniem bez precedensu. Dotychczas w inauguracjach amerykańskich prezydentów udział brali ambasadorzy innych państw.

Ponadto zaproszenie dostali też politycy narodowo-konserwatywnej prawicy, m.in.: nowy przewodniczący europejskiej partii Konserwatystów i Reformatorów Mateusz Morawiecki, europoseł PiS Dominik Tarczyński, lider brytyjskiej partii Reform UK Farage oraz przewodniczący francuskiej Rekonkwisty Eric Zemmour.

Poza tym na inauguracji Trump nie mogło zabraknąć prezesów największych firm technologicznych w USA.

Jest Elon Musk, szef Tesli i Space X, który został członkiem administracji Trumpa jako jeden z szefów nowo utworzonego departamentu ds. wydajności rządu. Nie zabrakło szefa Mety, Marka Zuckerberga oraz szefa Amazona i właściciela dziennika The Washington Post Jeffa Bezosa. Jest szef TikToka Shou Zi Chew i Brian Armstrong, szef Coinbase, amerykańskiej spółki, która obsługuje platformę do wymiany kryptowalut.

O ironio

Pomimo że dopracowana w każdym szczególe, inauguracja Donalda Trumpa dotknięta jest jednak pewną ironią.

Po pierwsze, jak już wspomnieliśmy, zupełnie wyjątkowo przypada na dzień Martina Luthera Kinga, który jest świętem federalnym w Stanach. Do tej pory zdarzyło się tak tylko trzy razy, że dzień inauguracji pokrywał się z dniem Martina Luthera Kinga.

O ile doskonale rozumiejąc największe wyzwania społeczne, z którymi mierzyły się Stany Zjednoczone w jego czasach, Martin Luther King walczył o prawa wykluczonych i dyskryminowanych, o tyle dziś w Stanach władzę przejmuje człowiek, który zdecydowanie zajmuje miejsce po niewłaściwej stronie historii.

Trump jest jedną z główych postaci światowego ruchu reakcjonistycznego walczącego z równością i prawami człowieka.

Mało brakowało też, a „historyczne wydarzenie”, jak sam o swoim zaprzysiężeniu mówi Donald Trump, odbyłoby się przy amerykańskich flagach w całym kraju obniżonych do połowy masztu.

W związku ze śmiercią demokraty Jimmy'ego Cartera, 39. prezydenta Stanów Zjednoczonych, flagi w kraju mają być opuszczone do połowy masztu przez cały styczeń – to standardowe działanie w sytuacji śmierci byłego prezydenta, który ma na celu okazać szacunek zmarłemu. Carter zmarł 29 grudnia 2024 roku. Jego pogrzeb odbył się 9 stycznia, który był dniem żałoby narodowej. Częściowa żałoba, wyrażająca się właśnie w opuszczeniu flag, obowiązuje jeszcze niemal do końca stycznia.

Dla Trumpa to wyjątkowo irytujący zbieg okoliczności.

W poście na stworzonej przez siebie platformie Truth Social oskarżył swoich oponentów politycznych, że pewnie „ekscytują się tym, że flagi będą opuszczone” i stwierdził, że jego szwolennicy na pewno nie będą z tego faktu zadowoleni.

Z pomocą Trumpowi przyszedł jednak przywódca zdominowanego przez Republikanów Kongresu, który zarządził, że w dzień inauguracji chociaż flagi na Kapitolu będą podniesione do pełnej wysokości, a nazajutrz zostaną znowu opuszczone.

W amerykańskich mediach pojawiają się też spekulacje, czy jedną z pierwszych decyzji Trumpa jako prezydenta nie będzie rozkaz podniesienia wszystkich flag w kraju na dzień inauguracji – może to zrobić podczas ceremoni pierwszych podpisów.

Agencja AP przypomina, że zrobił tak Nixon, który w lutym 1973 roku zawiesił żałobę narodową po prezydencie Lyndonie Johnsonie na dzień uwolnienia pierwszych amerykańskich jeńców z Wietnamu.

Już od ponad tygodnia, jak donosi agencja AP, flagi wiszą też na pełnej wysokości przy Mar-a-Lago, posiadłości Trumpa na Florydzie. Jakkolwiek dyplomatyczny w wyrażeniu swojego szacunku dla prezydenta Cartera, Trump jest bowiem od 5 listopada w trybie permanentnego świętowania.

;
Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze