TYDZIEŃ, JAKIEGO NIE BYŁO. Oto jakiś wątpliwy prawnie immunitet z odległej Rady Europy, co to nikt w sumie nie wie, czym ona się zajmuje, nie pozwolił aresztować polityka, na którym ciążą poważne zarzuty Funduszu Sprawiedliwości. Upierdliwa procedura wygrała z wolą polityczną. I bardzo dobrze
Dawno nic tak dobrze nie pokazało różnicy między polityką a prawem jak nieudane aresztowanie posła Marcina Romanowskiego z Suwerennej Polski.
W polityce nie ma granic rzeczywistości, nie istnieją ramy złożone z trzech wymiarów, grawitacji i czasu. W polityce, zwłaszcza tej współcześnie rozumianej jako opowieść o ciągłym spełnianiu rozbudzanych oczekiwań, można wszystko. Co innego prawo ze swoim tak boleśnie upierdliwym dla polityków umiłowaniem dla procedur, zasad, paragrafów oraz interpretowania wątpliwości na korzyść oskarżonego.
Sprawa Romanowskiego to zderzenie tych fenomenów. I zarazem papierek lakmusowy, który pozwala odróżnić polityka dążącego do populistycznego autorytaryzmu od polityka szanującego odrębność dwóch porządków – politycznego i prawnego.
W tym sensie uwolnienie z aresztu Romanowskiego chronionego immunitetem Rady Europy, wydarzenie interpretowane powszechnie jako klęska Koalicji 15 października, może być w dłuższym okresie tej koalicji sukcesem, o ile zostanie właściwie zinterpretowane. Zrozumiane jako zimny prysznic chłodzący rozgrzane głowy i dłonie, co to mocą setek wpisów w mediach społecznościowych wystukują żądania natychmiastowego i spektakularnego rozliczenia władzy PiS.
Tak, nowa większość rządząca zderzyła się w tym tygodniu z imposybilizmem. Czy to źle? Dokładnie odwrotnie – bardzo dobrze.
„Tydzień, jakiego nie było” to cotygodniowy newsletter OKO.press, który jako pierwsi otrzymują posiadacze konta TWOJE OKO. By zarejestrować się za darmo i założyć konto, KLIKNIJ TUTAJ.
Jak pamiętamy, pojęcie imposybilizmu wprowadził do polskiej debaty publicznej Jarosław Kaczyński jako przykład dysfunkcji naszego systemu politycznego. Imposybilizm polegać miał na tym, że władza silna mandatem wyborczym czegoś chce, ale zrobić tego nie może, bo ograniczają ją jakieś niezrozumiałe i nie wiadomo przez kogo wymyślone zasady, prawa i procedury.
Takie ujęcie wielu się podobało i podoba po obu stronach politycznej barykady, bo przecież – słyszymy to niemal codziennie – rządy muszą być sprawcze, kierowane silną ręką, a narodowi wodzowie wyposażeni w wolę suwerena każde swoje widzimisię powinni być w stanie tą mocą zrealizować. I Kaczyński władzę przejmując, od razu zajął się imposybilizmu likwidowaniem: demontując instytucje kontrolne, przeprowadzając atak na wymiar sprawiedliwości oraz trójpodział władz i redukując parlament do bezrefleksyjnej maszynki do głosowania. Zrobił zaś to wszystko, wymachując na prawo i lewo sztandarem poparcia dla swojej partii.
W końcu, czy Monteskiusza wybrał ktoś w polskich wyborach? Oczywiście, że nie.
Tymczasem Kaczyńskiego – jak najbardziej. I ta przewaga Kaczyńskiego nad Monteskiuszem była przez PiS eksploatowana przez całe długie osiem lat.
Jako się rzekło, pokusa takiej formy sprawowania rządów dotyczy każdej władzy. Również tej, która wygrała wybory przeciwstawiając się opisanym wyżej praktykom. Bo przecież zostało obiecane wyborcom i wyborczyniom rozliczenie rządów PiS. Zostały obiecane sankcje i wyroki. Było powiedziane, że lata upokarzająco bezsilnego znoszenia ekscesów władzy Prawa i Sprawiedliwości, uwłaszczania się na państwowym majątku, budowania fortun i politycznego poparcia z podatków nas wszystkich, zostanie symbolicznie i realnie zadośćuczynione.
A tymczasem co się dzieje? Jakiś wątpliwy prawnie immunitet z odległej Rady Europy, co to nikt w sumie nie wie, czym ona się zajmuje, nie pozwala aresztować polityka, na którym ciążą poważne zarzuty dotyczące rozporządzania pieniędzmi z Funduszu Sprawiedliwości.
Pokusa, żeby ten imposybilizm przełamać, musi być silna. Trzeba przecież działać sprawniej i szybciej. Wymienić prokuratorów, którzy działają za wolno, wymienić ministra, który się cacka z przestępcami, zlustrować sędzię, która pozwoliła złoczyńcy wyjść na wolność. Trzeba przyspieszyć! Śmielej! Śmielej!
Otóż nie, miarą tego, czy 15 października dokonała się prawdziwa zmiana polityczna, czy raczej tylko zmiana kostiumów, będzie to, czy prokuratorzy będą się cackać, czyli przestrzegać procedur i nie ulegać presji politycznej. Czy minister sprawiedliwości i prokurator generalny będzie się cackał i chronił swoich podwładnych przed presją polityczną. Czy sędziowie będą się cackali i wydawali orzeczenia niezawiśle, bez strachu przed służbowymi konsekwencjami i dyscyplinarkami.
Tylko wtedy będziemy mogli powiedzieć, że zmiana władzy miała sens, jeśli procedury i prawo znów będą miały prymat nad politycznym, rozgorączkowanym chciejstwem.
Tym bardziej że rozliczanie rządów PiS przebiega naprawdę bardzo szybko.
Są stawiane zarzuty, kierowane są kolejne wnioski o uchylenie immunitetów kolejnym politykom, pracują komisje śledcze, w aresztach siedzą osoby z zarzutami dotyczącymi Funduszu Sprawiedliwości. I to wszystko de facto w niecałe osiem miesięcy. Szybciej w sposób demokratyczny i praworządny po prostu się nie da.
Jak w doskonałym tekście argumentuje Mariusz Jałoszewski, trzeba się pogodzić z tym, że prawdopodobnie podczas tej kadencji parlamentu nie zostanie (nawet nieprawomocnie) skazana żadna osoba odpowiedzialna za nieprawidłowości podczas rządów PiS. Bo poprzednia władza zostawiła mnóstwo pułapek w różnych instytucjach, bo na terminy rozpraw czeka się długo, bo sprawy są często skomplikowane i rozległe prawnie, a prokuratura powinna przede wszystkim pracować merytorycznie i według zasad państwa prawa. Jak mówi jeden z doświadczonych prokuratorów w tekście Mariusza, pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł. Można do tego dodać, że jest również bronią populistów, którzy żyją ze spektaklu dla mas. A w demokracji liberalnej chodzi o przestrzeganie prawa, a nie o spektakl.
W OKO.press oprócz tekstu redaktora Jałoszewskiego znajdziecie również inne artykuły kompleksowo wyjaśniające, co się właściwie zdarzyło w tej sprawie:
Mijający tydzień to również konwencja wyborcza amerykańskiej Partii Republikańskiej, podczas której zatwierdzono kandydaturę Donalda Trumpa i poznaliśmy osobę, która w razie jego wygranej, zostanie wiceprezydentem: to James David Vance. 39-latek o niezwykłej historii osobistej i zarazem antyaborcyjny radykał, przeciwnik pomocy dla Ukrainy, fan Tuckera Carlsona. Kim dokładnie jest i co myśli, przeczytacie w tym tekście.
Ale główna uwaga w USA koncentruje się oczywiście na Joe Bidenie i coraz mocniejszych naciskach z samej góry Partii Demokratycznej, by zrezygnował z kandydowania. Do grona osób, które namawiają Bidena do wycofania się z wyścigu prezydenckiego, dołączył w tym tygodniu Barack Obama, były prezydent niezwykle wpływowy w partii. Wydawało się, że ten głos przeważy szalę i Biden będzie musiał podporządkować się woli większości swojego ugrupowania, ale kolejne wypowiedzi chorego obecnie na Covid prezydenta wskazują, że nie ma zamiaru się poddać. Po jego stronie stoi lewica Demokratów z Bernie Sandersem i Alexandrią Ocasio-Cortez na czele.
Jak rozplątać ten węzeł gordyjski, nikt za bardzo nie wie, a sytuację za oceanem rozjaśnia na naszych łamach Agata Szczęśniak.
Opozycja
Sądownictwo
Władza
Donald Trump
Prokuratura
Rząd Donalda Tuska (drugi)
immunitet
James David Vance
Marcin Romanowski
uchylenie immunitetu
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze