Niezależnie od wieku, płci i poglądów większość Polaków jest zgodna: politycy powinni przede wszystkim wskazywać cele na przyszłość - wynika z sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK FM. Ale rzeczywistość polityczna wskazuje, że okłamujemy: albo ankietera, albo samych siebie
Im dalej w kampanię wyborczą, tym debata polityczna coraz bardziej się zaostrza, a politycy okładają przeciwników maczugami nawet częściej i mocniej, niż dotychczas, choć wydawałoby się to nieprawdopodobne.
Obóz władzy przedstawia opozycję jako niemieckich sprzedawczyków, którzy za judaszowe srebrniki chcą poddać naród Polski brukselskiej dominacji i wepchnąć nam do gardła obrzydliwe robaki. Opozycja wskazuje natomiast regularnie, kogo z PiS po przejęciu władzy wsadzi do więzienia i dlaczego.
Dlatego poprosiliśmy Ipsos, by zbadał, czy Polakom podoba się tak ustawiony spór polityczny.
Podzieliliśmy badanych na trzy grupy: głosujących na PiS, głosujących na inne partie oraz tych, którzy deklarują, że nie wezmą udziału w wyborach. Zadaliśmy im kolejno następujące podobne do siebie pytania:
Wyniki, jakie otrzymaliśmy, wskazują albo na głęboką społeczną potrzebę, albo na głęboką społeczną hipokryzję Polaków.
W każdej z grup przygniatająca większość badanych wskazała bowiem, że w kampanii wyborczej ważniejsze od wzajemnych ataków są merytoryczne propozycje na przyszłość.
Wśród wszystkich badanych było to 77 proc.:
Wśród wyborców PiS 84 proc.:
Wśród wyborców innych partii 79 proc.:
Wśród niegłosujących 79 proc.:
Co ważne, takie proporcje uzyskujemy wśród wszystkich grup społecznych, bez istotnych różnic jeśli chodzi o płeć, poglądy, wiek etc. Generalnie to wśród starszych ankietowanych (pow. 50 lat) widać nieco większą akceptację dla ostrych, wzajemnych ataków w polityce, ale wciąż są to różnice niewykraczające poza kilka punktów procentowych w stosunku do reszty populacji.
Mamy więc w zasadzie narodową zgodę: polityka powinna być merytoryczna, a nie personalno-agresywna.
Czy więc politycy, zaostrzając przekaz i wzajemne ataki, aż tak bardzo rozmijają się z potrzebami wyborców? Dlaczego to robią? Czyżby stracili kontakt z rzeczywistością?
A może jednak wiedzą, że idealny świat kreowany przez badanych wobec ankietera, w tym wypadku diametralnie odbiega od tego, jak zachowują się w dniu wyborów w prawdziwym życiu?
Wiele wskazuje na tę ostatnią hipotezę.
Od początku III RP obserwujemy skokowo większe zainteresowanie polityką, gdy spór jest najmniej merytoryczny, a jak najbardziej spolaryzowany, symboliczny, wyostrzony i personalny. Wskaźnikiem jest tu porównanie frekwencji w wyborach parlamentarnych i prezydenckich.
Te pierwsze siłą rzeczy (np. ze względu na prerogatywy parlamentu, rządu i prezydenta) zawsze w większym stopniu polegają na konfrontacji programów, czyli właśnie pomysłów na przyszłość. Te drugie są starciem wybitnie personalnym, zogniskowanym na ogólnych hasłach, emocjach i wizerunku kandydatów - i to one bardziej interesują wyborców.
Od 1990 roku tylko raz - w 2015 roku - frekwencja w wyborach parlamentarnych była odrobinie wyższa niż w pierwszej turze wyborów prezydenckich, a nigdy nie była wyższa niż w drugiej turze. Innymi słowy, lubimy jako obywatele deklarować przywiązanie do merytorycznej - i najlepiej spokojnej - dyskusji, walki na programy wyborcze i pomysły na przyszłość.
Ale w życiu politycznym partycypujemy najchętniej, gdy merytoryki jest najmniej, a na arenie stoi naprzeciwko siebie dwóch ludzi walczących raczej na osobowości, niż na programy.
Co więcej, w świetle badań nie ma w tym absolutnie nic dziwnego, ponieważ Polacy jednocześnie deklarują, że chcą politycznych pomysłów na przyszłość i zarazem w większości przyznają, że polityką interesują się mało lub wcale.
Wykres, który poniżej pokażemy, należałoby prezentować wszystkim osobom wpadającym w nadmierną ekscytację debatami politycznymi w mediach społecznościowych, ze szczególnym wyróżnieniem Twittera. Te debaty toczą się w małej internetowej bańce. I pisząc "bańka", nie mamy na myśli baniek partyjnych, ideowych, publicystycznych, mówimy o tyciej i mało istotnej bańce ludzi, którzy w ogóle interesują się w Polsce polityką.
W ostatniej dekadzie nawet 45 proc. dorosłych Polaków deklarowało, że w ogóle lub prawie w ogóle nie interesuje się polityką. Natomiast odsetek osób zainteresowanych polityką w badaniach CBOS w latach 1989-2020 nigdy nie przekroczył 25 proc.
Jak widać powyżej, przez całą III RP wśród Polaków dominuje "średnie" zainteresowanie polityką, ale warto zwrócić uwagę, że CBOS definiuje to jako "śledzenie jedynie głównych wydarzeń", co w praktyce ogranicza się do obejrzenia od czasu do czasu głównego wydania telewizyjnych programów informacyjnych, lub - w przypadku młodszych - przejrzenia internetowych portali.
Trzeba też zauważyć, że ostatni niewielki wzrost zainteresowania polityką od 2015 roku odnotowujemy w chwili, gdy życie polityczne jest o wiele bardziej brutalne, spolaryzowane i skupione na atakowaniu przeciwników, niż kiedykolwiek wcześniej po 1989 roku. A i tak, ledwie co piąty Polak i Polka deklarują, że polityką interesują się co najmniej dość uważnie.
Co z tego wszystkiego wynika? Ano tyle, że politycy oraz ich doradcy wiedzą o nas więcej, niż my sami gotowi jesteśmy przyznać.
Wiedzą, że merytorycznymi wystąpieniami nie zdobędą naszego zainteresowania. Że konkretnymi rozwiązaniami dotyczącymi np. ochrony zdrowia lub polityki mieszkaniowej interesujemy się tak naprawdę tyle, o ile, albo wcale. Za to wzajemnymi połajankami, polaryzacją i wzbudzaniem skrajnych emocji zdobywają naszą uwagę.
Dlatego podczas zbliżającej się kampanii politycy zignorują opinię 77 proc. Polaków, że powinni się skupić na przyszłości, a nie na atakowaniu wroga. Bo są pewni, że najlepiej zmobilizują swoje elektoraty za pomocą igrzysk i zapasów w błocie.
I zapewne mają rację.
Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM metodą CATI (telefonicznie) 20–23 marca 2023 roku na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie dorosłych Polek i Polaków, N=1000
Sprawdziliśmy aktualne notowania wyborcze, wykrywając duży wzrost poparcia Konfederacji i upadek Polski 2050, co wywołało medialną burzę. Okazało się, że rysująca się koalicja Polski 2050 i PSL dostaje więcej mandatów niż te ugrupowania osobno, ale poparcie pozostaje niskie.
Odpowiedzi na pytanie o wybory do Senatu wskazują na pewną wygraną opozycji, z przewagą minimum 10 mandatów nad PiS.
Porównaliśmy determinację/mobilizację wyborczą różnych grup. Okazuje się, że jest dwukrotnie wyższa wśród najstarszych wyborców w porównaniu z najmłodszymi, oraz wyraźnie wyższa wśród kobiet niż mężczyzn. Z elektoratów partyjnych mniej zmotywowani są wyborcy i wyborczynie PSL i Polski 2050, pozostali deklarują pewny udział w głosowaniu jesienią 2023.
Opisaliśmy odpowiedzi na frapujące pytanie, czy dziennikarze powinni zajmować się przeszłością polskiego papieża, czy też lepiej chronić pamięć o Janie Pawle II ze względu na jego zasługi? Większa część badanych odpowiedziała "zostawcie go w spokoju". Ale nie wszyscy.
Związek między "arytmetyką wyborczą" a sukcesem opozycji w wyborach może być inny, niż głosi Donald Tusk, wzywając do jednej listy. Nawet jeśli Hołownia popełnił po prostu błąd, wchodząc w związek partnerski z Kosiniakiem-Kamyszem, to i tak warto się z tego przykładu uczyć - pisaliśmy.
Najwięcej osób badanych uważa, że dzięki kampanii na rzecz „obrony dobrego imienia” papieża PiS poprawi wynik wyborczy.
Czy ktoś chce Rafała Trzaskowskiego na premiera? Sprawdziliśmy:
Zbadaliśmy również, czy i jak Polki i Polacy zagłosowaliby w ewentualnym referendum dotyczącym aborcji. Wyniki sondażu pokazują, jak bardzo zmieniło się postrzeganie aborcji w ostatnich latach.
Na ile skuteczna jest propagandowa opowieść o tym, że opozycja odbierze nam możliwość jedzenia mięsa?
W kolejnym "papieskim pytaniu" sprawdzaliśmy, ile osób - po ostatnich publikacjach - obarcza odpowiedzialnością JPII za tuszowanie przypadków pedofilii. Poprzednio pytaliśmy o to w 2019 i 2020 roku, gdy wyszły na jaw przestępstwa seksualne wielu księży i zakonników.
Czy autorytet moralny Jana Pawła II trwa niewzruszenie, czy też zachwiał się? Odpowiedź brzmi - trochę się zachwiał, ale nadal w deklaracjach wypada mocno. Czym jest dla Polek i Polaków ta postać?
Zapytaliśmy również najbardziej wprost jak można, czy „Wiadomości” TVP mówią, czy też nie mówią prawdy o Polsce. Dla normalnego medium odpowiedź byłaby swego rodzaju być albo nie być. Aż 69 proc. Polek i Polaków twierdzi, że TVP prawdy nie mówi:
Sprawdziliśmy, czy Polki i Polacy wciąż mają otwarte serce na Ukraińców. Co się okazało? Nie jest tak źle, jak wieszczyli eksperci, ale mamy kilka niepokojących wskaźników. Najwyższy spadek życzliwości obserwujemy wśród młodych kobiet.
Inflacja i drożyzna – czy będą dominującym tematem kampanii? Nasze badanie pokazało, że mają negatywny wpływ na przygniatającą większość z nas: 76 proc. badanych uważa, że w 2023 roku żyje się trudniej, niż oczekiwali, w tym 46 proc. wybrało odpowiedź "zdecydowanie trudniej".
54 proc. Polek i Polaków uważa, że rząd PiS ponosi odpowiedzialność za blokadę pieniędzy z Funduszu Odbudowy UE. Prawie nikt nie wini za to Andrzeja Dudy, mimo że prezydent nie podpisał ustawy, która miała uruchomić unijną pomoc.
Połowa badanych spodziewa się dalszych rządów PiS samodzielnie (26 proc.) lub w koalicji (24 proc.). W koniec władzy Kaczyńskiego wierzy 36 proc., ale z elektoratów opozycji wyciekło parę kropli optymizmu. Konfederaci przebierają nogami, by rządzić. Młodzi liczą na zmianę, starzy na kontynuację
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze