Miesięczne negocjacje administracji Trumpa z Moskwą nie dały upragnionego przez Trumpa rozejmu. Nawet się do niego nie zbliżyły. Natomiast pozwoliły Putinowi przetłumaczyć roszczenia wobec Ukrainy na język zrozumiały dla Trumpa. Że Ukraina jest dla Rosji jak Grenlandia i Kanada dla USA Trumpa.
Pierwsza tura negocjacji amerykańsko-rosyjskich w Rijadzie się zakończyła 24 marca 2025. Następna ma się podobno odbyć w połowie kwietnia.
„Konsultacje techniczne między Rosją a Stanami Zjednoczonymi będą kontynuowane, chociaż kwestie organizacyjne związane z przeprowadzeniem kolejnej rundy rozmów nie zostały jeszcze omówione. Delegacje mogą odbyć kolejne spotkanie w Rijadzie około połowy kwietnia” – podaje agencja TASS.
Na froncie w Ukrainie i w Rosji nic się nie zmienia. Rosjanie prą na zachód w Donbasie, odbili prawie cały swój obwód kurski i ostrzeliwują całą Ukrainę. Jednak Ukraińcy opóźniają moskiewski marsz, jak mogą. Atakują teraz rosyjski obwód biełgorodzki, wypchnęli Rosję z Morza Czarnego i stale, celnie i boleśnie atakują zaplecze frontu, po Petersburg i Moskwę. A gospodarka rosyjska się chwieje – nikt nie wie, ile jeszcze wytrzyma gospodarki wojennej.
(na zdjęciu u góry – obraz sukcesów Rosji pokazywany w kółko przez propagandę. Odbity wczoraj punkt graniczny z Ukrainą w obwodzie kurskim. Jak się przypatrzeć, widać na nim mała rosyjską flagę. Ukraińcy okupowali rosyjskie tereny od początku sierpnia 2024)
W wyniku negocjacji Moskwie udało się jednak pokazać światu słabość Ameryki Trumpa (nie żeby sama amerykańska administracja usilnie nad tym nie pracowała). Plan pokoju „w 24 godziny, a najwyżej w kilka tygodni” załamał się. A Trump nie może się do tego przyznać – tak go Putin ograł.
Za każdym razem, kiedy Moskwa eskalowała żądania, Trump opowiadał, że jest przekonany, iż Putin prawdziwie chce pokoju. Jego wysłannik, Steve Witkoff dał się nawet nabrać na opowieść o pobożności Putina. Co miało potwierdzać pokojowe zamiary.
Kreml zachował się więc jak szantażysta, który zmusza ofiarę do małych nieprawości, by potem wciągać ją w bagno dalej – bo z każdym krokiem odwrót jest trudniejszy.
Na początku negocjacji Moskwa ogłosiła, że zgadza się na warunki Trumpa, tylko jest kilka „niuansów” do omówienia. Z czasem te „niuanse” (określenie Putina) zamieniały się w przeszkody nie do przejścia.
W toku negocjacji strony nie zbliżyły się w sprawie Ukrainy o krok. Choć cały czas zapewniały, że porozumienie jest tuż-tuż. Jednak komunikaty z rozmów rozjeżdżały się, przy czym ostatni rozjazd, po rozmowach w poniedziałek 24 marca – był już dla amerykańskich negocjatorów katastrofalny. Amerykanie ogłosili, że Ukraina i Rosja wprowadzą rozejm na Morzu Czarnym, a USA postarają się zająć zdjęciem niektórych sankcji na Rosję. Rosja zaś po kilku godzinach stwierdziła, że żadnego rozejmu nie będzie, dopóki USA nie zrealizują wszystkich postulatów Rosji, w tym nie zniosą sankcji (nie tylko sankcji amerykańskich). I nie wymuszą na władzach Ukrainy kapitulacji. Inaczej rozejm nie ma sensu.
Waszyngton znalazł się w pułapce, kiedy przejął twierdzenia Putina, że to Ukraina zaczęła wojnę: „Ukraina nie powinna była wszczynać konfliktu z Rosją. Nie czepiasz się kogoś, kto jest o wiele większy od ciebie” – powiedział Trump 14 marca, ewidentnie przekonany, że do stosunków ukraińsko-rosyjskich stosują się jego deweloperskie taktyki negocjacyjne.
Teraz Putin może spokojnie opowiadać, że nie jest winien tego, że nie ma pokoju. Wszak to nie on zaczął i nie jest to jego pogląd, ale fakt uznany publicznie przez Trumpa.
Wersja o tym, że biedna Rosja najechała Ukrainę, gdyż została do tego okrutnie i bezceremonialnie zmuszona, stała się pułapką na Amerykanów. Teraz to oni mają dowieść światu, że pragną pokoju tak bardzo jak Putin. Czyli że są w stanie oddać mu Ukrainę. „Rosja z zadowoleniem przyjmuje pokojowe rozwiązywanie wszelkich konfliktów, łącznie z konfliktem na Ukrainie, ale po prostu nie naszym kosztem” – powiedział właśnie Putin 28 marca, stawiając kropkę nad i.
Po miesiącu tej zabawy Trump zaczął przebąkiwać, że być może Rosja się z pokojem troszkę ociąga. Ale nadal jest przekonany, że jego wspaniałe taktyki negocjacyjne przyniosą efekty. „Osiągnięcie pokoju na Ukrainie nie będzie szybkim ani łatwym procesem, ale strony są na dobrej drodze do osiągnięcia tego celu” – przyznał 26 marca sekretarz stanu USA Marco Rubio.
Amerykańska dyplomacja publicznie więc przyznaje, że nie wie, jak się wycofać z tej gry. O tym, że Rosja zwodzi, ostrzegali Ukraińcy. Ale Trump nie jest w stanie przyznać, że mieli rację.
Przetłumaczenie roszczeń Rosji wobec Ukrainy na język zrozumiały dla Ameryki dały jednak przynajmniej jedno. Roszczenia te może teraz zrozumieć każdy.
Putin przestał tłumaczyć, że Ukrainę trzeba „zdenazyfikować, zdemilitaryzować i zdenuklearyzować”. Albo że ma prawo do Ukrainy, bo w XV wieku księstwo moskiewskie uznało się za spadkobiercę Rusi Kijowskiej. Zaczął tłumaczyć, że Ukraina to taka Grenlandia i Kanada razem wzięte. I dlatego ma Ukrainę dostać.
Przejście do konkretów ma jednak słabe strony. Konkrety można sobie wyobrazić. I zrozumieć ich konsekwencje.
W toku negocjacji Moskwa, publicznie, ustami propagandy, ujawniła takie oto roszczenia. Naliczylismy ich dziewięć:
„Dostawy broni przez Stany Zjednoczone dla reżimu w Kijowie są sprzeczne z intencjami osiągnięcia pokoju na Ukrainie. Ktokolwiek pragnie pokoju, będzie naturalnie opowiadał się za zakończeniem militaryzacji gangu terrorystów”. „Moskwa ma nadzieję, że Waszyngton wysłuchał słów prezydenta Rosji Władimira Putina, iż w celu rozwiązania konfliktu konieczne jest wstrzymanie zagranicznej pomocy wojskowej i przekazywania Kijowowi informacji wywiadowczych” (rzeczniczka MSZ Zacharowa 20 marca).
Bez tego rozejm nie ma sensu i do tego czasu Moskwa wojny nie zatrzyma.
„Żądanie zaprzestania przymusowej mobilizacji na Ukrainie jest krokiem prezydenta Rosji Władimira Putina mającym na celu uratowanie narodu ukraińskiego przed reżimem Wołodymyra Zełenskiego (Putinowski zarządca okupowanego Zaporoża, Władimir Rogow, 19 marca).
„Żądanie Rosji, aby zaprzestać przymusowej mobilizacji na Ukrainie, może spotkać się ze wsparciem Stanów Zjednoczonych, jednak reżim w Kijowie i Europa przyjmie je z wrogością” (negocjator w Rijadzie Grigorij Karasin, 19 marca)
To żądanie i jego prawdziwe znaczenie opisał dla OKO.press Tomasz Makarewicz:
Żadnego z tych regionów do tej pory nie zdobył w całości i sam to przyznaje teraz. Oddanie tych ziem nie leży w mocy żadnych władz Ukrainy – całość terytorialną państwa potwierdza ukraińska Konstytucja. Jednak Moskwa się przy tym żądaniu upiera. Jest ono wprost odrzuceniem amerykańskiego postulatu, by zamrozić wojnę na linii frontu. Byłoby to skrajnie niekorzystne dla Ukrainy, dlatego Trump sądził, że Moskwa to kupi i będzie negocjować podział terytoriów. Ale Moskwa powiedziała „NIE”.
Putin objaśnił specjalnemu wysłannikowi Trumpa, jego „przyjacielowi do golfa” (określenie Moskwy) Steve’owi Witkoffowi, że jeśli ktoś mówi po rosyjsku, to jest Rosjaninem. Ukrainiec rosyjskojęzyczny jest Rosjaninem. Wniosek, że mówiący po angielsku Amerykanin jest Anglikiem, Witkoffowi się nie nasunął, kiedy dzielił się tymi rewelacjami w wywiadzie z Tuckerem Carlsonem.
Można to zrobić "odpowiednio interpretując normy prawa międzynarodowego. Jest więcej niż wystarczająco powodów, aby uznać Krym. Mamy prawo do samostanowienia, a to jest najważniejsza rzecz w polityce światowej” – mówi propaganda, która prawo międzynarodowe stosować lubi tam, gdzie jej pasuje. I zachęca do tego Trumpa.
Szef MSZ Rosji Ławrow 26 marca: „Krym, Donbas i Noworosja [ukraińskie Zaporoże i Chersońszczyzna – red.] są kwestiami dawno zamkniętymi, zgodnie z Konstytucją Federacji Rosyjskiej”.
Te ostrzały są bowiem dla Rosji coraz bardziej dotkliwe i zaczęła o tym mówić otwarcie propaganda. Ukraińcy używają do tego własnych pocisków i dronów, więc nie są związani żadnymi sojuszniczymi ograniczeniami od dostawców uzbrojenia.
Rosja – to część tego warunku – tymczasem zachowa sobie prawo do ostrzeliwania w Ukrainie wszystkiego, co uzna za „cel wojskowy”. Bowiem wszystko, co do te pory zniszczyła w Ukrainie Rosja, było „celem wojskowym”. Nikt tu Rosji przy wyborze celów kontrolować nie będzie.
To żądanie było formułowane od początku, ale teraz Moskwa musiała przedstawić je wyraźniej. Nie, nie chodzi o koniec kadencji prezydenta Zełenskiego. Nie chodzi o brak wyborów w Ukrainie. Chodzi o wymianę elit politycznych w Ukrainie.
Rzeczywiście, początkowo Putin opowiadał, że prezydent Wołodymyr Zełenski nie ma już legitymacji do podpisywania porozumień pokojowych, gdyż skończyła mu się kadencja. Amerykanie to kupili, zaczęli się domagać wyborów w Ukrainie. Ta jednak wyjaśniła, że zrobi wybory, jak tylko się da. Nie da się ich prawnie przeprowadzić, kiedy 10 proc. kraju jest okupowana, a wyborcy (i kandydaci) walczą w okopach.
Ukraina zaczęła jednak pokazywać, że jest gotowa w miarę sprawnie przeprowadzić wybory, jeśli tylko warunki minimum zostaną spełnione. Do Moskwy dotarło wtedy, że Ukraińcy wybiorą sobie takie nowe władze, jakie będą chcieli, i nie ma gwarancji – nawet przy rosyjskich manipulacjach – że władze te będą prorosyjskie.
Wtedy otwarcie Moskwa postawiła postulat wymiany ukraińskich elit władzy. Siłą i przy pomocy sił interwencyjnych.
Przy okazji otwarcie zapowiada ludobójstwo („Bez całkowitej denazyfikacji Ukrainy Zełenskiego, bez całkowitego zniszczenia ideologii nazistowskiej i pozbycia się tych, którzy są jej nosicielami, żadne porozumienia nie zostaną wdrożone i niestety nie ma na to alternatywy”).
Tego jednak Amerykanie mogli nie zrozumieć, nie znając historii tej części świata.
W końcu Putin przepakował ten postulat w coś bardziej zrozumiałego dla Amerykanów: W Ukrainie należy wprowadzić zarząd komisaryczny nad Ukrainą, pod wodzą USA, ONZ, „nawet Europy” i „oczywiście naszych przyjaciół” (Chin? Korei Północnej?). Tak jak w Timorze Wschodnim albo Nowej Gwinei. A dopiero potem wybory właściwych władz Ukrainy (Putin posługuje się tu jeszcze słowem-kluczem, dekodowanym dobrze w Europie Centralnej, ale dalej na Zachodzie mało rozumianym – nowy rząd ma „zaufanie ludu”. Czyli Moskwy).
Ukraińcy zapewne zapytają, dlaczego nie wprowadzić zarządu komisarycznego w Rosji. I pytanie, czy Trump uzna to za atak na ideę pokoju, czy celny komentarz do działań „przyjaciela Putina”.
Rzecznik Putina posunął się nawet do stwierdzenia, że jak ktoś teraz utrzymuje sankcje na Rosję, to nie jest za pokojem.
Jest to ciekawy postulat, zważywszy, że zdaniem Kremla sankcje tylko wzmocniły rozwój gospodarczy Rosji, która jest obecnie „czwartą gospodarką świata” („Rosja znajduje się w czołowej czwórce państw świata pod względem wielkości gospodarki i parytetu siły nabywczej, podczas gdy kraje nieprzyjazne plasują się niżej”).
Za postulatem zniesienia sankcji kryje się jednak gmatwanina różnych interesów – bo z jednej strony Rosja chciałaby zarabiać na wymianie handlowej z Zachodem jak kiedyś. Z drugiej strony jednak nie zamierza wpuszczać do siebie zachodnich firm, które z Rosji odeszły z powodu wojny. Musi chronić interesy tych, którzy zaczęli produkować/przemycać do Rosji „zamienniki” zachodnich oryginałów.
Amerykanie zaczynają tu rozumieć problem: zniesienie sankcji na Rosję nie będzie proste, gdyż mają one postać globalnego systemu, w którym nie wszystko zależy od USA.
"Termin podłączenia rosyjskich banków do systemu SWIFT nie był przedmiotem negocjacji ze Stanami Zjednoczonymi, ale dyskusje te będą kontynuowane – powiedział 28 marca negocjator Karasin. A bez SWIFTU z rozejmu nici – dopowiada propaganda.
Czyli wiadomo już, że przez sankcje wojna będzie trwać jeszcze bardzo długo. Ale – w taką pułapkę wpadł Trump – to nie będzie wina Putina.
Ławrow licytuje dalej: USA mają zmusić Europę do kupowania rosyjskiego gazu przez Nord Stream, a nie skroplonego amerykańskiego. ("Ciekawe będzie, jeśli USA wykorzystają swój wpływ na Europę i zmuszą ją do nieodrzucania rosyjskiego gazu”).
Do czasu negocjacji z Trumpem Moskwa powtarzała, że Europa nie ma co się Rosji bać, że zagrożenie jest wydumane i bezpodstawne. Teraz też to niby powtarza, ale dodaje „niuanse”. Europa może się czuć bezpieczna, jeśli uzna rosyjską wersję historii, w tym mitologiczną opowieść założycielską państwa Putina o wojnie, która zaczęła się w 1941 roku i zakończyła wspaniałym zwycięstwem 9 maja 1945 roku. Ta opowieść daje bowiem Moskwie prawo do stawiania Europie warunków, a Europę zobowiązuje do ich przyjmowania. Jeśli się ją przyjmie, to wiadomo, że
"Rosja nie jest drugorzędną potęgą, która nie ma prawa dyktować Europie swoich warunków” (Siergiej Naryszkin, szef wywiadu, 26 marca).
Plan Moskwy dla Europy zawiera już coraz mniej niedomówień. W świecie Putina nie ma miejsca na Unię Europejską, która może się ująć za Grenlandią i Danią, bronić Ukrainy i państw nadbałtyckich. Trump zdecydowanie musi coś z tym zrobić, jeśli chce, by Putin wierzył w jego sprawczość.
Tu próbka publicystyczna z 21 marca:
"Rozwiązaniem problemu jest przekształcenie Europy z ponadnarodowego projektu w interesie liberalnych globalistów w konglomerat niezależnych państw, w którym priorytet mają interesy narodowe.
Taka Europa przestałaby być źródłem zagrożenia dla świata, a tym samym dla samych narodów europejskich.
Musimy jednak być przygotowani na to, że biurokratyczna dyktatura Brukseli zrobi wszystko, aby uniemożliwić ocalenie Europy".
Nie jest to plan wyssany z palca – o jego realizacji pisała w OKO.press Anna Mierzyńska. Ma wielu sojuszników, w tym Trumpa:
Można by pomyśleć, że te dziewięć eskalujących żądań to tylko taka moskiewska taktyka negocjacyjna. Potem Rosja się z niektórych ustaleń wycofa. Tyle że Moskwa ujawnia te warunki publicznie – zaczynają jako zagończycy, komentatorzy, a potem, kiedy w USA nikt nie protestuje, głos zabierają wyżsi urzędnicy, szef MSZ a na końcu Putin.
Co już jest z jego strony publicznym zobowiązaniem wobec aparatu.
Putin nie tylko gra na nosie Trumpowi. Tak naprawdę obiecuje tym wszystkim, którzy na katastrofie wojennej Rosji dobrze żyją i bogacą się, że wojna będzie trwała. Tak długo, jak Putin będzie rządził.
W tym tygodniu Putin obchodził ćwierćwiecze pierwszych „wygranych” przez siebie wyborów prezydenckich (władzę objął na początku 2000 roku, ale jako p.o.). Aparat obszedł tę rocznicę godnie: „Rosja ma szczęście, że ma prezydenta Władimira Putina, i cały świat to uznał” – ogłosił szef Dumy Wołodin.
System powiedział Putinowi, że jest z niego zadowolony: oficjalne zaufanie do Putina wróciło do poziomu sprzed ukraińskiej inwazji na obwód kurski:
I słusznie. Putin ograł bowiem Trumpa nawet w hokeja. Jedynym realnym ustaleniem z rosyjsko-amerykańskich rozmów była inicjatywa Trumpa, żeby zrobić rosyjsko-amerykański mecz w hokeja. Putin się oczywiście zgodził, ale nic z tego nie wyszło. NHL (Narodowa Liga Hokeja na Lodzie), kiedy dowiedziała się o pomyśle, ogłosiła elegancko, że „jest zaskoczona”, bo „nikomu w lidze coś takiego nie przyszło do głowy”.
W języku negocjacji biznesowych znaczy to „spadaj”.
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.
Cały nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziecie pod tym linkiem.
Propaganda
Świat
Władimir Putin
Donald Trump
Wołodymyr Zełenski
Goworit Moskwa
negocjacje w rijadzie
Rijad
wojna w Ukrainie
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze