Historia walki o środki z KPO to opowieść o latach blokad za rządów PiS, bojach między Morawieckim a Ziobrą i kolejnych nieudanych negocjacjach z Brukselą. Teraz gdy fundusze – o lata za późno – wreszcie płyną, wybucha nowa afera. Niewielu już pamięta, czemu KPO miało służyć
W czasie pandemii – wybuchła w 2020 roku – wielu przedsiębiorców musiało zamykać swoje biznesy z powodu obowiązkowych lockdownów. Restauracje, hotele, browary i kina poniosły ogromne straty, a dla branży to była powolna śmierć. Przedsiębiorcy liczyli, że środki z Krajowego Planu Odbudowy pomogą im stanąć na nogi. Do biznesów, które mocno straciły w czasie pandemii, należała również branża hotelarska, gastronomiczna i turystyczna tzw. HoReCa (Hotele, Restauracje, Catering).
Wsparcie z Unii Europejskiej w ramach KPO miało uodpornić firmy na przyszłe kryzysy i pomóc dywersyfikować działalność gospodarczą. Zabieg miał pomóc biznesom otworzyć się na nowe obszary, aby nie opierać się tylko na jednej usłudze. Logika była taka, że dzięki temu wsparciu firmy staną się mniej narażona na ryzyko, bo jeśli jedno źródło dochodu przestaje działać, to inne może je zrekompensować. W ten sposób przedsiębiorstwa miały zwiększać swoje szanse na stabilny rozwój.
W zeszłym tygodniu Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej udostępniło mapę, na której można było sprawdzić, na co środki z KPO przeznaczone na branżę HoReCa były wydawane. Od solariów i saun po zakup jachtów – liczba zastanawiających lub irytujących opinię publiczną zakupów rosła z dnia na dzień. Wielu zadawało sobie: czy na pewno projekty miały na celu odbudowę upadających przedsiębiorstw, czy może bardziej chodziło o zysk i osobiste korzyści tzw. biznesowych cwaniaków.
Aferę wokół rozdysponowanych środków (jak to określa Sławomir Mentzen z Konfederacji „wydawaniem środków na głupoty”) rozkręciły prawica – PiS z Przemysławem Czarnkiem i Anną Krupką na czele, Konfederacja, ale także partia Razem.
W sieci rozszalała się dezinformacja. Mentzen pisał, że kasa z KPO poszła na rozszerzenie działalności jednej z firm o udzielanie chwilówek, co prawdą nie jest – jeden z użytkowników serwisu X dla żartu (który, jak sądził, będzie dla wszystkich czytelny) wygenerował swój wpis na ten temat przy użyciu sztucznej inteligencji.
Internauci zarzucali przedsiębiorcom marnowanie pieniędzy.
„My niczego złego nie zrobiliśmy. Nikogo nie oszukaliśmy. Tylko próbowaliśmy się wpisać w zasady konkursu i dostosować się do warunków, i zasad ustalonych przez agencję” – mówiła Radiu Eska Łódź Danuta Olbińska, właścicielka pizzerii z Sieradza, której przyznano 540 tys. zł z KPO na uruchomienie sprzedaży deserów lodowych.
„Bo wie pan, od paru dni jesteśmy bombardowani informacjami, że ten oszukał, tamten zdefraudował, a jeszcze inny cwaniaczy, że to, że tamto. Oczerniające słownictwo. Normalni ludzie, przedsiębiorcy, nie zasługują na coś takiego. Te jachty, które tak denerwują ludzi, to przecież narzędzie pracy firm turystycznych. Jakieś stocznie je budują, ludzie mają pracę, płacą podatki. I ktoś ma potem lepsze wakacje” – mówił OKO.press Tomasz Olejniczak, przedsiębiorca z Łodzi.
Politycy PiS zorganizowali wystawę „Kasa Platformy Obywatelskiej”, która ma nieść przekaz, jakoby dotacje z KPO trafiały głównie do rodzin i firm powiązanych z politykami obecnej koalicji rządzącej. Chodzi m.in. o firmę żony najbogatszego posła w Sejmie, który jest politykiem Koalicji Obywatelskiej. To Artur Łącki, który w rozmowie z Onetem przyznawał, że jego małżonka złożyła kilka wniosków i dotację otrzymała. „Wsparcie tej branży jest potrzebne, ona nie podniosła się jeszcze po pandemii” – mówił.
Firma Łąckiej prowadzi pensjonat. Z dotacji otrzymała 474 tys. zł na „stworzenie nowoczesnej sali konferencyjnej oraz ogrodu zimowego na potrzeby eventów biznesowych jako nowej usługi wraz z rozbudową części restauracyjnej poprzez remont i modernizację, oraz zakup sprzętu i wyposażenia”.
Rzecznik PiS Rafał Bochenek zapowiedział, że wystawa w najbliższych dniach będzie „jeździła po całej Polsce”, a towarzyszyć jej mają spotkania polityków z mieszkańcami.
Jak mówił w poniedziałek 11 sierpnia Donald Tusk, program wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorstw wymyślił rząd Prawa i Sprawiedliwości. Dodał, że nieprawidłowości mogły wiązać się m.in. ze zbytnim pośpiechem, który towarzyszył procedowaniu wniosków przez urzędników, co miałoby wynikać z dwuletniego opóźnienia w uruchomieniu programu.
Środki w ramach KPO udało się odblokować po zmianie rządu w 2023 roku, jednak nowy gabinet nie miał czasu na zmianę wytycznych.
„Złożono ponad 13 tys. wniosków, a podpisano tylko około 3 tys. umów” – mówiła Elżbieta Lendo, prezeska zarządu sieci Polskich Hoteli Niezależnych w rozmowie z Marcelem Wandasem dla OKO.press. Wskazała, że zasady udziału w programie były jasno opisane w regulaminie, ale też wymagające.
Cała procedura była długa, a każdy projekt musiał przejść kilka etapów oceny przez ekspertów – najpierw sprawdzano, czy spełnia wymogi formalne, potem analizowano go merytorycznie i finansowo. Gdy beneficjent złożył wniosek o wypłatę środków, urzędnicy weryfikowali wszystkie dokumenty i sprawdzali, czy zakupy zostały zrealizowane zgodnie z zasadami.
Strona rządowa próbuje się bronić. We wtorek 13 sierpnia ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz ogłosiła, że wypłaty z KPO na branżę HoReCa zostają wstrzymane – i będą wznawiane dopiero po zakończeniu szczegółowych kontroli poszczególnych wniosków. Wstępne wyniki kontroli mają być znane we wrześniu.
Podczas konferencji prasowej Pełczyńska-Nałęcz odpierała też zarzuty o to, czy nie dostrzega konfliktu interesów w sytuacjach, kiedy środki z takiego programu otrzymywali członkowie rodzin polityków, np. „małżonka posła na Sejm”.
„Mnie taka sytuacja po ludzku oburza, jako człowieka, ale jako minister muszę działać zgodnie z regułami” – mówiła. „To są ogromne pieniądze i nie może paść cień podejrzenia, że coś się zadziało z klucza politycznego i że ktoś z zestawu ministerialnego, ktoś z nas zainterweniował w procedury. Nie ma takiej możliwości, aby w regulamin programu wpisać, że nie wolno przyznawać wsparcia osobom z legitymacją tej czy innej partii, czy też osobom, których małżonek czy matka, czy ojciec mają legitymację partyjną. To są zapisy niedopuszczalne w naborze, a jak ich nie ma, to nie ma tytułu do ich egzekucji. Zostaje ludzkie oburzenie” – powiedziała minister Pełczyńska-Nałęcz.
Premier Donald Tusk mówił wcześniej, że po informacji przedstawionej przez ministrę Pełczyńską-Nałęcz na wtorkowym posiedzeniu rządu będzie miał „materiał wystarczający, by podjąć decyzje, jeśli będzie trzeba, także decyzje personalne”. Ale z informacji OKO.press jasno wynika, że owe „decyzje personalne” nie będą dotyczyć samej Pełczyńskiej-Nałęcz. Pisały o tym w OKO.press Agata Szczęśniak i Dominika Sitnicka.
Pełczyńska-Nałęcz zapytana 12 sierpnia przez dziennikarzy, czy ustaliła z premierem zakres potencjalnych decyzji personalnych, odpowiedziała: „Ja nie odniosłam wrażenia, że ktoś w ogóle chce jakieś decyzje personalne podejmować”. Dodała też, że dyskusja na posiedzeniu Rady Ministrów była „bardzo poważna i bardzo głęboka” oraz nacechowana „zrozumieniem oburzenia społecznego”.
W ministerstwie funduszy trwa kontrola, a sprawę bada prokuratura. W poniedziałek minister sprawiedliwości Waldemar Żurek ogłosił, że sprawa zostanie przekazana Prokuraturze Europejskiej. A Pełczyńska-Nałęcz poinformowała, że już dwa tygodnie temu odwołała Katarzynę Duber-Stachurską, szefową PARP – instytucji odpowiedzialnej za obsługę wniosków.
Dla Polski w ramach KPO przewidziano 60 mld euro (czyli ok. 255,8 mld zł), w tym 25,27 mld euro w postaci dotacji i 34,54 mld euro w formie preferencyjnych pożyczek. Polska otrzymała z niego dotychczas 67 mld zł. Pierwszy przelew ok. 27 mld zł z KPO przyszedł w kwietniu. Kolejna transza ok. 40 mld zł z dwóch kolejnych wniosków wpłynęła do Polski w grudniu 2024 roku.
Kwota dotacji na przebranżowienie/dywersyfikację działalności dla branż poszkodowanych pandemią to ok. 500 mln euro (1,2 mld zł) – czyli zaledwie 0,83 proc. całkowitej puli funduszy dostępnych w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Maksymalna kwota dofinansowania dla jednego przedsiębiorcy wynosi 540 tys. zł.
Dla porównania na ochronę zdrowia w ramach KPO przewidziano 18 mld zł, z czego szpitale mają otrzymać 9,4 mld zł. To odpowiednio piętnaście i osiem razy więcej niż kwota przeznaczona na wsparcie firm z branży HoReCa.
Premier Donald Tusk przypominał w poniedziałek, że to rząd Prawa i Sprawiedliwości stworzył program, a następnie doprowadził do wstrzymania przez Komisję Europejską środków przez spór o praworządność. Wskazywał też, że ewentualne nieprawidłowości mogły wynikać z pośpiechu przy procedowaniu wniosków przez urzędników, co miało być konsekwencją opóźnienia w uruchomieniu i rozliczeniu programu.
Krajowy Plan Odbudowy powstał w 2021 roku za czasów rządu Mateusza Morawieckiego. Wiceministrem funduszy i polityki regionalnej był Waldemar Buda – dziś europoseł PiS. Cztery lata temu normą była praca zdalna, treningi online i chodzenie w maseczkach. Piekliśmy w domu chleb, a ćwiczenia robiliśmy na macie przy użyciu aplikacji online. Popyt na usługi gastronomiczne spadł drastycznie.
Baseny, restauracje i kluby musiały zamknąć swoje drzwi. Szalała inflacja i wysokie ceny,
które utrudniały życie przedsiębiorcom oraz konsumentom. Mnóstwo ludzi straciło pracę.
W tym czasie zaczęły pojawiać się pierwsze pomysły i projekty dotyczące programu odbudowy. Przedsiębiorcy zwracali wtedy uwagę, że założenia programu były niewłaściwe, bo zamiast pomóc firmom w modernizacji i rozwijaniu swojego głównego obszaru działalności, skupiono się na rozproszeniu. Czyli firmy miały angażować się w różne, niezwiązane ze sobą branże lub projekty.
To rozproszenie zasobów (czas, pieniądze, energia), zdaniem przedsiębiorców, prowadzi do tego, że firma nie skupia się na swoim głównym celu. Skutek jest taki, że przedsiębiorstwo nie osiąga sukcesów w tej nowej dziedzinie, a do tego zaniedbuje swój podstawowy biznes.
Swoje stanowisko w tej sprawie wydała Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego (IGHP) i przypomniała, że jej przedstawiciele zgłaszali zastrzeżenia przy tworzeniu programu.
Oto fragment oświadczenia Izby:
Wobec fali internetowego hejtu, jaka się wylewa na branżę #HoReCa, jak również nieodpowiedzialnych wypowiedzi niektórych polityków w mediach, sugerujących cwaniactwo hotelarzy, #IGHP stanowczo protestuje przeciwko takim praktykom i informuje, że:
KPO było pierwszym tego rodzaju projektem w historii Unii Europejskiej. By dostać akceptację Komisji Europejskiej, rząd PiS musiał się spieszyć, a wiadomo, była pandemia. Konsultacje były, ale zaplanowano jedynie trzy debaty tematyczne oraz możliwość zgłaszania uwag w formularzu online.
Jakub Wygnański, prezes zarządu Fundacji Stocznia w rozmowie z Marią Pankowską z OKO.press w 2021 roku wskazywał, że Krajowy Plan Odbudowy powinien od początku powstawać jako owoc wspólnego namysłu wielu środowisk. A tego zabrakło.
Politycznie wokół KPO wybuchła burza w 2021 roku. Wówczas pojawił się spór między Suwerenną Polską a PiS. Partia Zbigniewa Ziobry krytykowała Mateusza Morawieckiego za brak weta podczas unijnych szczytów w lipcu i grudniu 2020 roku. Kraje UE dyskutowały wtedy nad budżetem na lata 2021-2027 oraz nad Funduszem Odbudowy, który miał pomóc państwom członkowskim w odbudowie gospodarki po pandemii.
Ale by KPO mogło zostać wdrożone, trzeba było spełnić warunki UE, czyli tzw. kamienie milowe – reformy, które państwa członkowskie, w tym Polska, musiały wprowadzić, aby odblokować środki z Funduszu Odbudowy. Łącznie było ich ponad 100. W Polsce dotyczyły one m.in. przywrócenia niezależności sądów i wyłączenia z orzekania Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego. Więcej o treści tych refom pisała Paulina Pacuła w OKO.press.
Ówczesny prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro uznawał to za ingerencję w polską suwerenność i podporządkowanie się dyktatowi Brukseli. Potem wraz ze swoimi partyjnymi kolegami z Suwerennej Polski domagał się, by Polska użyła prawa weta w kwestii warunkowości funduszy, czyli powiązania wypłat unijnych pieniędzy z przestrzeganiem zasad praworządności.
Z pewnością Ziobro i jego ludzie nie chcieli dopuścić do osłabienia politycznej kontroli nad wymiarem sprawiedliwości, bo elementy ich reformy sądownictwa Komisja Europejska zaskarżyła do Trybunału Sprawiedliwości (TSUE).
Zbigniew Ziobro kategorycznie sprzeciwiał się rozporządzeniu znanemu jako „pieniądze za praworządność” i wzywał premiera Morawieckiego do jego zawetowania. Jednak unijne rozporządzenie, choć w okrojonej i stosunkowo niegroźnej dla rządu PiS formie, weszło w życie 1 stycznia 2021 roku.
W maju 2021 roku głosami Lewicy, Polski 2050, klubu Koalicji Polskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości (zgodnie z zapowiedziami bez Solidarnej Polski) Sejm przyjął Krajowy Plan Odbudowy.
Koalicja Obywatelska wstrzymała się od głosu, ponieważ zabiegała o to, by przełożyć głosowanie i uwzględnić postulaty samorządowców, którzy chcieli, by nie tylko administracja centralna była odpowiedzialna za wdrażanie programu, ale także ich sektor.
Politycy Koalicji Obywatelskiej oskarżali wtedy Lewicę, że sprzedała się PiS, bo jej liderzy prowadzili zakulisowe rozmowy z partią Jarosława Kaczyńskiego. Warunki Lewicy dotyczące planu obejmowały m.in. 800 mln euro dla szpitali powiatowych i 300 mln euro dla firm poszkodowanych przez pandemię.
„To, co jest dla nas równie ważne, żeby kolejne pieniądze były zagwarantowane dla firm poszkodowanych przez pandemię. Tutaj udało nam się wynegocjować to 300 mln euro dla firm z branży gastronomicznej, czy fitness” – mówiła w 2021 roku posłanka Razem Marcelina Zawisza.
Ale akceptacja KPO przez Komisję Europejską nie zakończyła sporu politycznego w tej sprawie.
Następną fazą procedowania KPO były przedłużające się, ale utrzymywane raczej w tajemnicy, trudne negocjacje byłego ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego z Komisją Europejską. Dotyczyły one niezbędnych poprawek w polskim KPO.
Negocjacje trwały pół roku i ostatecznie polskie KPO zostało zaakceptowane przez Komisję Europejską 1 czerwca 2022 roku, a przez państwa członkowskie 17 czerwca 2022. Do Warszawy przyjechała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, której komunikat w sprawie KPO był jasny: „Najpierw kamienie milowe, później pieniądze”.
Następnie zaczął się okres zmagań z wprowadzeniem zobowiązań wynikających z kamieni milowych. W czerwcu 2022 roku prezydent Andrzej Duda zaproponował likwidację Izby Dyscyplinarnej SN oraz wprowadzenie „testu niezależności i bezstronności sędziego”. Miało to sprostać unijnym warunkom, ale proponowane przez Dudę zmiany, jak i przyjęty przez Sejm projekt, okazały się niewystarczające.
Narastał strach, że środki nie zostaną wypłacone. Prawica się oburzyła i oskarżała Brukselę, że ta działa na rzecz Koalicji Obywatelskiej z pobudek czysto politycznych. Tzn. że problemy z praworządnością są wymyślone po to, by można się było o coś przyczepić do niepokornego i niepasującego do politycznego mainstreamu w Unii Europejskiej rządu Zjednoczonej Prawicy.
Wraz z upływem czasu kolejne rozmowy z KE kończyły się niepowodzeniem, a ryzyko utraty środków z KPO rosło. Zatem rząd PiS zaczął umniejszać znaczenie środków. Politycy PiS więc sugerowali, że pieniądze z KPO wcale nie są Polsce niezbędne i nie odegrają kluczowej roli w gospodarce.
Ostatecznie PiS zaczął opracowywać ustawę o sądach, która miała wypełniać kamienie milowe. Jak pisała Paulina Pacuła w OKO.press wprowadzane zmiany były konsultowane z Komisją Europejską. Ich przyjęcie miało gwarantować odblokowanie środków z KPO, pomimo że ustawa wcale nie spełniała wymogów wszystkich kamieni milowych.
Tu jednak cios przyszedł ze strony samego obozu Zjednoczonej Prawicy. Wprowadzeniu ustawy sprzeciwili się Zbigniew Ziobro, prezydent Andrzej Duda i prezes PiS. Środki z KPO pozostały zamrożone aż do końca rządów PiS.
W 2023 roku zaczęła się kampania wyborcza – Donald Tusk, który jeszcze premierem nie był, przekonywał, że jeśli opozycja demokratyczna pokona PiS, to dzień po wyborach pojedzie do Brukseli i odblokuje pieniądze z KPO. Po wyborach i utworzeniu nowego rządu Tusk oraz nowa ministra ds. funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz odbyli intensywne rozmowy z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen.
Ustalono harmonogram wdrażania reform oraz zmieniono niektóre kamienie milowe, aby były realne do spełnienia w nowych polskich warunkach.
Ówczesny minister sprawiedliwości Adam Bodnar 20 lutego 2024 na Posiedzeniu Rady Unii Europejskiej ds. Ogólnych zaprezentował Plan Działań Polski ws. przywracania praworządności. Główne punkty planowanej reformy dotyczyły rozwiązania problemów z Krajową Radą Sądownictwa, Sądem Najwyższym, Trybunałem Konstytucyjnym. Plan uwzględniał także rozdzielenie urzędu Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego i wprowadzenie systemu instytucjonalnego wykonywania wyroków ETPC.
W lutym 2024 roku Komisja Europejska uznała, że Polska spełniła wymagane warunki tzw. kamieni milowych do odblokowania pierwszej transzy środków z Krajowego Planu Odbudowy. W ramach pierwszej transzy Polsce wypłacono 6,3 mld euro (ok. 28,8 mld złotych).
Po dwóch latach zamrożenia funduszy Polska zaczęła w pełni korzystać z pieniędzy KPO. Odblokowanie tych środków zostało okrzyknięte jako sukces polityki Donalda Tuska, który mógł pokazać, że jego rząd nie będzie miał problemu w negocjacjach z Komisją Europejską.
Afery
Gospodarka
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz
Donald Tusk
Komisja Europejska
Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej
Unia Europejska
COVID-19
fundusze europejskie
HoReCa
KPO
pandemia
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.
Komentarze