Wojewódzki Sąd Administracyjny ma wątpliwości, czy ks. Tomasz Duszkiewicz - myśliwy, przyjaciel Jana Szyszki i kapelan Lasów Państwowych - posiada trofea gatunków chronionych zgodnie z prawem. Stawką w sprawie jest niebezpieczny proceder wydawania pozwoleń na trofea już po zabiciu zwierząt. To byłaby furtka dla nielegalnych polowań - ostrzegają ekolodzy
"Opowiadał o tym. Chwalił się. Jechał samochodem przez puszczę, nie wiem gdzie, z podprowadzającym na polowanie, z podleśniczym. Zobaczył gdzieś tego rysia, wysiadł, strzelił. Schował zwierzę do bagażnika" - opowiadał we wrześniu 2017 jeden z myśliwych dziennikarzowi "Newsweeka". "W bagażniku zwierzę się ocknęło, chciało uciec. Ksiądz Duszkiewicz wziął wtedy sznurek i go zdusił. Nazywał go potem »duszonym rysiem«".
Nie wiadomo, czy ta historia jest prawdziwa. Ale faktem jest, że ks. Tomasz Duszkiewicz, duszpasterz Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych, przyjaciel byłego ministra środowiska Jana Szyszki i zapalony myśliwy, jest w posiadaniu okazów gatunków chronionych: futra rysia, skóry żubra oraz skóry, czaszki i medalionu (wypchanego popiersia) wilka. A także wypchanego puszczyka, gatunku europejskiej sowy.
Duchowny wystąpił o zgodę na ich posiadanie - bo tego wymaga polskie prawo - dopiero, gdy sprawą zainteresował się "Newsweek". I otrzymał ją w tempie ekspresowym. Datowana na 17 sierpnia 2017 roku prośba wpłynęła do białostockiej Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ) 18 sierpnia i jeszcze tego samego dnia wydano zezwolenie.
"Gdybyśmy przyjęli taki sposób działania jako normę ogólną, to w Polsce można by zalegalizować dowolny przedmiot niewiadomego pochodzenia pozyskany z gatunku chronionego" - mówił w lutym 2018 OKO.press Radosław Ślusarczyk ze stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.
Pracownia zaskarżyła decyzję białostockiego RDOŚ do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Ta jednak decyzji legalizującej trofea nie uchyliła. Wtedy Pracownia zaskarżyła odmowę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA) w Warszawie. I ten 20 sierpnia 2018 roku uchylił decyzję Generalnej Dyrekcji.
"Naszym celem jest dopilnowanie, by wyrok sądu został wdrożony poprzez unieważnienie decyzji legalizacyjnej. Stawką jest zablokowanie niebezpiecznego procederu pozyskiwania trofeów zwierząt chronionych i otrzymywania zgody na ich posiadanie po fakcie. To byłaby furtka dla nielegalnych polowań na wilki, rysie i inne gatunki objęte ochroną!" - pisze organizacja.
"W ustnym uzasadnieniu wyroku Wojewódzki Sąd Administracyjny uznał, że argumentacja zawarta we wniosku ks. Tomasza Duszkiewicza o legalizację okazów gatunków chronionych jest niewystarczająca" - mówi OKO.press radczyni prawna dr Beáta Filipcová, pełnomocniczka Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.
Duszkiewicz w prośbie do RDOŚ Białystok pisał, że "okazy te będą służyły w celach edukacyjnych". I będą wypożyczane "do zajęć, prelekcji, wystaw organizowanych przez szkoły z powiatu Hajnowskiego oraz Nadleśnictwa z terenu Puszczy Białowieskiej".
"Duchowny przekonywał, że trofea łowieckie będą używane dla celów edukacyjnych. Jednak zdaniem WSA, choć mogą być wykorzystywane do takich celów, nie są dla ich realizacji niezbędne. W związku z tym, nie zostały spełnione warunki opisane w ustawie o ochronie przyrody" - mówi dr Filipcová.
Chodzi o art. 56 ust. 4 pkt 4 ustawy. Dopuszcza on wydawanie pozwoleń na posiadanie takich okazów, jakie ma ks. Duszkiewicz, jednak tylko jeśli są one "niezbędne w realizacji badań naukowych, działań edukacyjnych". A - jak zauważył sąd - niezbędne nie są.
"Byłam nieco zaskoczona, że Wojewódzki Sąd Administracyjny nie przychylił się do najważniejszego argumentu, który podnosiliśmy w skardze do WSA - że pozwolenie zostało wydane, gdy okazy gatunków chronionych były już od dłuższego czasu w rękach ks. Duszkiewicza" - mówi dr Filipcová. Bo nielegalnie - jak sam przyznał - miał je dwa lub trzy lata.
"Kolejność powinna być przecież odwrotna: najpierw zgoda na posiadanie, a dopiero potem wejście w posiadanie tych trofeów" - dodaje prawniczka.
Jak w ogóle ks. Duszkiewicz wszedł w posiadanie trofeów gatunków chronionych? Sprawa jest tajemnicza. Duchowny poinformował dyrekcję, że wszystkie okazy - poza puszczykiem - otrzymał od "przyjaciela Zygmunta Jasińskiego".
Chodzi zapewne o prof. Zygmunta Jasińskiego, specjalistę od biologii rozrodu pszczół z Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. A także myśliwego i członka Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego (PZŁ). Tu pojawiają się jednak problemy.
Po pierwsze, prof. Jasiński już nie żyje, zmarł w kwietniu 2017 roku. Nie można więc zweryfikować prawdziwości wyjaśnień ks. Duszkiewicza u samego źródła. Po drugie, nawet jeżeli to prawda, to skąd okazy miał prof. Jasiński? I czy miał zezwolenia?
Wojewódzki Sąd Administracyjny przygotuje pisemne uzasadnienie wyroku i doręczy je stronom, w tym Generalnemu Dyrektorowi Ochrony Środowiska. "Jeśli GDOŚ nie złoży wtedy skargi kasacyjnej do Naczelnego Sądu Administracyjnego, to po 30 dniach wyrok się uprawomocni" - wyjaśnia dr Filipcová.
"Wtedy GDOŚ będzie musiał ponownie rozpatrzyć sprawę o stwierdzenie nieważności decyzji RDOŚ zezwalającej ks. Duszkiewiczowi na posiadanie trofeów. I najprawdopodobniej, biorąc pod uwagę stanowczość argumentacji Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, stwierdzi nieważność tamtej decyzji RDOŚ".
Wtedy RDOŚ powinien ponownie rozpatrzyć wniosek ks. Duszkiewicza o legalizację trofeów. I tym razem odmówić.
A co się stanie, jeśli GDOŚ złoży skargę kasacyjną do NSA? "NSA może ją oddalić, wtedy sprawa wraca do rozpatrzenia przez GDOŚ. A ten - jak mówiłam wcześniej - będzie miał raczej związane ręce po wyroku WSA" - mówi dr Filipcová.
Może też być tak, że NSA - uwzględniając skargę - uchyli wyrok WSA i przekaże temu sądowi sprawę do ponownego rozpatrzenia. Albo zajmie się tym sam. Sprawa jest więc w toku.
Przypadek ks. Duszkiewicza jest bliźniaczo podobny do sprawy eksministra środowiska Jana Szyszki. Skórę rysia w „stodole”, czyli jego stacji badawczej w Tucznie, wypatrzyli dziennikarze. Okazało się, że polityk też nie ma zezwolenia na jej posiadanie.
Szyszko twierdził - tak jak ks. Duszkiewicz - że trofeum dostał od nieżyjącego już naukowca. Sprawą zajęła się prokuratura, która miała ustalić, kto i kiedy zabił rysia. Ale 24 stycznia 2018 ostatecznie – z braku dowodów – sprawę umorzyła. A Szyszko dostał od policji tylko pouczenie.
Teraz - jak poinformowała 23 sierpnia "Wyborcza" - sprawą ma się zająć Rzecznik Praw Obywatelskich na wniosek osoby prywatnej.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze