0:000:00

0:00

Historyk Fiodor Gaida podpowiada Putinowi, jak przywrócić starą sowiecką opowieść o tym, jak niezłomna Rosja uratowała Europę przed faszyzmem: "Naszym kozłem ofiarnym może być Polska. Jeśli mamy mieć z europejskimi biurokratami wspólnego wroga, to Polska najlepiej się nadaje. A sprzymierzeńcem może być Izrael. Tak, te wątki trzeba rozwijać: Żydzi w Armii Czerwonej".

Temat jest jak widać delikatny. Pomysł Władimira Putina, by 23 stycznia urządzić w Yad-Vashem w Jerozolimie konkurencyjne obchody 75. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, wykonany przy pomocy rosyjskiego Żyda, oligarchy Wiaczesława Mosze Kantora, jest moralnie oburzający. Towarzyszą mu ewidentne kłamstwa o najnowszej historii, w których Polska jest obsadzona w roli niemal sojusznika Hitlera i kraju współodpowiedzialnego za wybuch wojny i Holocaust, a ZSRR całkowicie wybielony jako największy obrońca wolności.

A jednak ten antypolski rewizjonizm historyczny Putina okazał się politycznie skuteczny i trudno się spodziewać, by sztab kryzysowy powołany 20 stycznia przez prezydenta Dudę, był w stanie to odwrócić.

Dlaczego tak się stało? I jaki w tym miała udział polityka PiS?

Brutalna wymowa liczb. Jerozolima politycznie ważniejsza

Już w 2015 roku Putin próbował przy pomocy Miloša Zemana, prezydenta Czech (wybranego w 2013 i ponownie w 2018 roku) i Europejskiego Kongresu Żydów na czele z oligarchą Mosze Kantorem, zorganizować w Pradze i na terenie byłego obozu zagłady w Terezinie konkurencyjne obchody 70. rocznicy wyzwolenia Auschwitz.

W rok po aneksji Krymu w lutym 2014 impreza została jednak powszechnie zbojkotowana. Zmieniono więc formułę na zgromadzenie przedstawicieli parlamentów, Putin nie przyjechał. Uroczystości rocznicowe w Polsce odbyły się bez zakłóceń, ale bez przedstawiciela Rosji, a także bez Europejskiego Kongresu Żydów.

Tym razem Putinowi i Kantorowi się udało. Obchody 75. rocznicy wyzwolenia obozu w Jerozolimie 23 stycznia 2020 będą miały wyższą rangę polityczną niż obchody w Oświęcimiu 27 stycznia.

Na V Forum Holocaustu "Pamiętać o Holocauście, zwalczać antysemityzm" - wg komunikatu z 15 stycznia obecni będą przedstawiciele 42 państw świata, z tego aż 37 prezydentów, premierów i koronowanych głów.

  1. President of Albania H.E. Mr. Ilir Meta
  2. President of Armenia H.E. Mr. Armen Sarkissian
  3. Governor-General of Australia The Honourable David Hurley AC DSC (Retd)
  4. Federal President of Austria H.E. Mr. Alexander Van der Bellen
  5. Chairman of the House of Representatives of Belarus H.E. Mr. Vladimir Andreichenko
  6. King of Belgium His Majesty King Phillipe
  7. Chairman of Presidency of Bosnia and Herzegovina H.E. Mr. Željko Komšić
  8. President of Bulgaria H.E. Mr. Rumen Radev
  9. Governor-General of Canada the Right Honourable Ms. Julie Payette
  10. President of Croatia H.E. Ms. Kolinda Grabar-Kitarović
  11. President of Cyprus H.E. Mr. Nicos Anastasiades
  12. Prime Minister of the Czech Republic H.E. Mr. Andrej Babiš
  13. Prime Minister of Denmark H.E. Ms. Mette Frederiksen
  14. President of European Council H.E. Mr. Charles Michel
  15. President of the European Commission H.E. Ms. Ursula von der Leyen
  16. President of the European Parliament H.E. Mr. David Sassoli
  17. President of Finland H.E. Mr. Sauli Niinistö
  18. President of France H.E. Mr. Emmanuel Macron
  19. President of Georgia H.E. Ms. Salome Zourabichvili
  20. President of Germany H.E. Mr. Frank-Walter Steinmeier
  21. President of the Hellenic Republic H.E. Mr. Prokopios Pavlopoulos
  22. Representative of the Holy See His Eminence Cardinal Kurt Koch
  23. President of Hungary H.E. Mr. János Áder
  24. President of Iceland H.E. Mr. Guðni Thorlacius Jóhannesson
  25. President of Italy H.E. Mr. Sergio Mattarella
  26. Speaker of the Saeima of Latvia H.E. Ms. Ināra Mūrniece
  27. President of Lithuania H.E. Mr. Gitanas Nauseda
  28. Grand Duke of Luxembourg HRH Henri
  29. President of Moldova H.E. Mr. Igor Dodon
  30. Minister of State of Monaco H.E. Mr. Serge Telle
  31. President of Montenegro H.E. Mr. Milo Đjukanović
  32. King of the Netherlands His Royal Majesty Willem-Alexander
  33. President of North Macedonia H.E. Prof. Dr. Stevo Pendarovski
  34. Crown Prince of Norway HRH Crown Prince Haakon
  35. President of Portugal H.E. Prof. Marcelo Rebelo de Sousa
  36. President of Romania H.E. Mr. Klaus Iohannis
  37. President of the Russian Federation H.E. Mr. Vladimir Putin
  38. President of Serbia H.E. Mr. Aleksandar Vučić
  39. President of Slovakia H.E. Ms. Zuzana Čaputová
  40. President of Slovenia H.E. Mr. Borut Pahor
  41. King of Spain His Majesty King Felipe VI
  42. Prime Minister of Sweden H.E. Mr. Stefan Löfven
  43. President of Ukraine H.E. Mr. Volodymyr Zelenskyy
  44. The Prince of Wales HRH Prince Charles, United Kingdom
  45. Vice President of the United States of America H.E. Mr. Michael R. Pence*
  46. Speaker of the House of Representatives of the United States of America Congresswoman Nancy Pelosi*

*do potwierdzenia.

Głos zabierze siedmiu polityków:

  • prezydent Izraela, Re'uwen Rivlin;
  • premier Izraela Benjamin Netanyahu;
  • wiceprezydent USA Michael Pence;
  • prezydent Rosji Władimir Putin;
  • prezydent Francji Emmanuel Macron;
  • Karol, syn Elżbiety II i następca tronu, książe Walii;
  • prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier.

Wystąpi też - jakże by inaczej - Mosze Kantor i dwaj przedstawiciele szacownego Yad Vashem (jerozolimskiego Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu), gdzie odbędą się obrady. Wydarzenie będzie transmitowane na cały świat i tłumaczone symultanicznie na sześć języków: hebrajski, angielski, francuski, niemiecki, hiszpański i rosyjski.

Najmocniejsza z możliwych jest reprezentacja Unii Europejskiej: przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel, szefowa Komisji Ursula von der Leyen i przewodniczący PE David Sassoli.

Z krajów UE nie wysłały przedstawicieli: Estonia, Malta, Irlandia. I Polska. Andrzej Duda odmówił udziału, gdy organizatorzy nie przyznali mu prawa głosu.

Politycy PiS pokładają nadzieję w wystąpieniu wiceprezydenta USA Pence'a, ale będzie on mówił przed Putinem. Minister Krzysztof Szczerski po rozmowach w USA z Jaredem Kushnerem, zięciem oraz doradcą prezydenta Trumpa, informował 17 stycznia o „bardzo jasnym niezadowoleniu, czy wręcz oburzeniu” władz USA w związku z nieudzieleniem głosu prezydentowi Dudzie. Ale czy Pence "coś" powie?

Poza tym - banalne, ale znaczące - Jerozolima jest pierwsza, uroczystości w Polsce są trzy dni później.

Oświęcim może wygrać moralnie

Wymowa moralna obchodów 27 stycznia na miejscu dawnego obozu Zagłady, w namiocie ustawionym nad Bramą Śmierci, gdzie mają zabrzmieć przede wszystkim głosy ostatnich żyjących ocalałych z Auschwitz i Ronalda Laudera, lidera Światowego Kongresu Żydów, będzie zapewne mocniejsza, chyba, że zakłóci je nazbyt polityczne przywitanie Andrzeja Dudy.

Mottem obchodów jest "Mamy straszne przeczucie, gdyż wiemy", cytat z odnalezionego po wojnie rękopisu Załmena Gradowskiego, więźnia Auschwitz, który stracił w obozie rodzinę i zginął organizując bunt.

Co innego ranga polityczna.

Udział w obchodach w Polsce potwierdziło - według informacji Muzeum Auschwitz-Birkenau - 46 krajów (o 4 więcej niż w Yad Vashem), ale aż 19 przysłało przedstawicieli niższych rangą, w tym sześć - ledwie ambasadorów, Głów Państw będzie tylko 27. Z krajów UE brakuje Estonii i Włoch.

Wbrew polskim zapewnieniom o lojalności USA, przyjedzie niższy rangą przedstawiciel Ameryki - sekretarz skarbu Steven Mnuchin. Będzie przewodniczący Rady Europejskiej, ale zabraknie szefowej Komisji i przedstawiciela Parlamentu Europejskiego, co dziwne, bo to Polska, a nie Izrael jest członkiem Unii.

Albania – Ambasador Shpresa Kureta Argentyna – Ambasador Ana Maria Ramirez Australia – Przewodniczący Senatu Scott Ryan Austria – Prezydent Alexander Van der Bellen Azerbejdżan – Przewodniczący Parlamentu Asadov Ogtay Belgia – Jego Królewska Mość Filip Król Belgów, Jej Królewska Mość Królowa Matylda, Premier Sophie Wilmès Białoruś – Zastępca Przewodniczącego Rady Republiki Zgromadzenia Narodowego Anatoli Isachanka Chorwacja – Premier Andrej Plenković Cypr – President of the House of Representatives Demetrios Syllouris Czechy – Premier Andrej Babiš Estonia – Minister ds. Populacji Riina Solman Dania – Minister Spraw Zagranicznych Jeppe Kofod Finlandia – Prezydent Sauli Niinistö Francja – Premier Édouard Philippe Grecja – Premier Kyriakos Mitsotakis Gruzja – Ambasador Ilia Darchiashvili Hiszpania – Jego Królewska Mość Filip VI król Hiszpanii, Jej Królewska Mość Królowa Letycja Irlandia – Wicepremier, Minister Spraw Zagranicznych i Handlu Simon Coveney Izrael – Prezydent Reuven Rivlin Kanada – Gubernator Generalna Julie Payette Kazachstan – Zastępca Ministra Spraw Zagranicznych Margulan Baimukhan Lichtenstein – Premier Adrian Hasler Litwa – Przewodniczący Sejmu Viktoras Pranckietis Luksemburg – Wielki Książę Henri, Premier Xavier Bettel Łotwa – Prezydent Egils Levits Malta – Prezydent George William Vella Mołdawia – Premier Ion Chicu Monako – Minister Spraw Zagranicznych Laurent Anselmi Niderlandy – Jego Wysokość Król Willem-Alexander, Jej Wysokość Królowa Máxima, Premier Mark Rutte Niemcy – Prezydent Frank-Walter Steinmeier Norwegia – Książę Koronny Haakon, Premier Erna Solberg Nowa Zelandia – Ambasador Mary Thurston Polska – Prezydent Andrzej Duda Portugalia – Minister Spraw Zagranicznych Augusto Santos Silva Rosja – Ambasador Siergiej Andriejew Rumunia – Premier Ludovic Orban Serbia – Premier Ana Brnabić Słowacja – Prezydent Zuzana Čaputová Słowenia – Prezydent Borut Pahor Stany Zjednoczone – Sekretarz Skarbu Steven T. Mnuchin Szwajcaria – Prezydent Simonetta Sommaruga Szwecja – następczyni tronu, Jej Królewska Wysokość księżniczka Wiktoria, Premier Stefan Löfven, Przewodniczący Parlamentu Andreas Norlén Turcja – Ambasador Tunç Üğdül Ukraina – Prezydent Wołodymyr Zełeński Watykan – specjalny przedstawiciel Stolicy Apostolskiej Kardynał Zenon Grocholewski Węgry – Premier Viktor Orbán Wielka Brytania – Jej Królewska Wysokość Księżna Kornwalii

ORAZ DELEGACJE ORGANIZACJI MIĘDZYNARODOWYCH

Rada Europejska – Przewodniczący Charles Michel; Rada Europy – Zastępca Sekretarza Generalnego Gabriella Battaini-Dragoni; Organizacja Narodów Zjednoczonych – Specjalny Doradca Sekretarza Generalnego ds. Zapobiegania Ludobójstwu Adama Dieng; UNESCO – Dyrektor Generalna Audrey Azoulay.

Wiaczesław Mosze Kantor kontra Ron Lauder, czyli żydowskie tło polityczne

Izraelski Haaretz zarzucił organizatorom, że goszcząc obchody 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, ułatwiają Kremlowi kampanię obarczania winą Polski za wybuch II wojny i wybielaniu postawy Stalina.

Dziennik ośmiesza argument Yad Vashem, że Duda nie mógł wystąpić, bo wybrani mówcy są "głowami państw, które przyniosły światu wyzwolenie od nazistowskiej okupacji".

Nie dotyczy to przecież Izraela, a reżim Vichy we Francji kolaborował z Hitlerem. Polacy walczyli na wszystkich frontach.

Haaretz twierdzi, że za tym wszystkim kryje się nieznany szerzej w Izraelu Mosze Kantor, rosyjski multimiliarder o żydowskich korzeniach (z majątkiem szacowanym na prawie 4 mld dol.), przewodniczący Europejskiego Kongresu Żydów.

Fora Holocaustu organizuje od 2000 roku, dwukrotnie w Krakowie. Także w Polsce prowadzi interesy, próbował nawet tzw. wrogiego przejęcia grupy Azoty.

Według dziennika to Kantor wykorzystał władze Izraela i Yad Vashem do swojej (i Putina) gry.

Haaretz wyraża zrozumienie dla decyzji Dudy, by do Jerozolimy nie jechać: Putin może głosić światu antypolski rewizjonizm historyczny, a polski prezydent musiałby tego wysłuchać bez możliwości reakcji.

Dziennik opisuje konflikt między dwoma liderami diaspory żydowskiej: Ronem Lauderem ze Światowego Kongresu Żydów (z siedzibą w Nowym Jorku, reprezentuje 115 krajów), który przyjedzie na uroczystości w Auschwitz, i Kantorem z Europejskiego Kongresu (42 kraje, siedziba w pięciu europejskich miastach). I krytykuje Yad Vashem za to, że dał się użyć do "brudnej polityki".

Podobnie, choć delikatniej mówił w TOK.FM 16 stycznia Marek Zając, wieloletni sekretarz Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, a obecnie przewodniczący rady Fundacji Auschwitz-Birkenau. Ubolewał, że opinia publiczna odbiera wydarzenia 24 i 27 stycznia jako konkurencyjne. "Niestety organizatorzy w Jerozolimie, a przede wszystkim Wiaczesław Mosze Kantor, taki właśnie mieli cel".

I dalej:

"W Yad Vashem mamy wielu oddanych przyjaciół, współpraca przez wiele lat układała się świetnie. Kiedy widzę, że przestrzeń tak ważnej instytucji otwierana jest na wydarzenie z podtekstem politycznym, to jestem zasmucony. Pozostaje nadzieja, że w Jerozolimie nie padną żadne haniebne, brudne słowa, które służyłyby doraźnemu, agresywnemu interesowi politycznemu".

Rewizjonizm historyczny Putina

W całej serii wypowiedzi Putin dokonuje ostatnio rewizji historii, której zapewne da także wyraz w Yad Vashem. Jak wskazuje Leonid Bershidsky (agencja Bloomberg), to część większego planu, by przywrócić starą sowiecką narrację o zwycięstwie nad faszyzmem, a uciszyć rozwijaną w Polsce i innych krajach Europy Wschodniej opowieść o sojuszu Stalina z Hitlerem i stalinowskich zbrodniach.

Rosyjscy historycy podczas dyskusji w Uniwersytecie Moskiewskim w grudniu 2019 uznali, że - jak to ujął Fiodor Gaida -

"naszym kozłem ofiarnym może być Polska. Jeśli mamy mieć z europejskimi biurokratami wspólnego wroga, to Polska najlepiej się nadaje. A sprzymierzeńcem może być Izrael. Tak, te wątki trzeba rozwijać: Żydzi w Armii Czerwonej itp".

OKO.press pisało kilkakrotnie o atakach Putina, przypomnijmy tylko główne elementy. Prezydent Rosji:

  • zaprzecza, że II wojna światowa zaczęła się de facto wraz z podpisaniem układu Ribbentrop-Mołotow 23 sierpnia 1939 roku (odrzuca rezolucję Parlamentu Europejskiego z 17 września 2019, która ustanowiła 25 maja - dzień egzekucji rotmistrza Witolda Pileckiego w 1948 roku - Międzynarodowym Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmem).

PE w rezolucji "protestował przeciw wysiłkom rosyjskich władz, by zafałszować fakty historyczne i zatuszować zbrodnie popełnione przez totalitarny reżim ZSRR", co stanowi "niebezpieczny element wojny informacyjnej prowadzonej przez Rosję przeciwko demokratycznej Europie”.

  • uznaje, że pakt Ribbentrop-Mołotow był po prostu „układem o nieagresji” z Niemcami, a wcześniej z Hitlerem porozumiały się inne stolice Europy, w tym Warszawa w 1934 roku;
  • Armia Czerwona we wrześniu 1939 roku nie napadła na Rzeczpospolitą, lecz po prostu „zaszła” (dosłownie) na terytorium Polski, i to dopiero wtedy, kiedy władze polskie okazały się niezdolne do kierowania krajem;
  • Polska była przed wojną krajem antysemickim. Putin wielokrotnie opisuje spotkanie ambasadora w Berlinie Józefa Lipskiego z Hitlerem; mieli rozmawiać o wysyłaniu Żydów z do kolonii w Afryce (por. "Żydzi na Madagaskar"). Lipski miał obiecywać Hitlerowi pomnik w Warszawie jeśli to się uda (Putin: "łajdak, antysemicka świnia, inaczej powiedzieć się nie da");
  • Polska ze swoim „przerostem ambicji” i „patologiczną rusofobią” przyczyniła się do wybuchu wojny, a po układzie w Monachium [we wrześniu 1938] „zrobiła wszystko, by wziąć udział w rozbiorze Czechosłowacji” razem z Hitlerem (przewodniczący Dumy Państwowej Władimir Wołodin: "dzięki Putinowi wielu z nas dowiedziało się o sprawach sprzed 80 lat, gdy Polska była faktycznie w zmowie z faszystowskimi Niemcami”. Powinna za to przeprosić);
  • najnowszy atak propagandy Kremla to ujawnienie dokumentów o mordach powstańców warszawskich na Żydach i Ukraińcach, a także o zabijaniu rosyjskich jeńców. Wartość dokumentów jest wątpliwa.

To wszystko budzi w Polakach ogromne emocje. Poczucie narodowej obrazy sprawia, że nawet wśród ludzi niechętnych władzy wiele osób zaczyna sympatyzować z reakcją premiera Morawieckiego, który 29 grudnia 2019 wydał oświadczenie twierdząc, że "Polska musi stanąć w obronie prawdy" (analiza dalej).

Oświadczenie Mateusza Morawieckiego, 29 grudnia 2019

XX wiek przyniósł światu niewyobrażalne cierpienie i śmierć setek milionów ludzi – zamordowanych w imię chorych, totalitarnych ideologii. Śmiertelne żniwo nazizmu, faszyzmu i komunizmu jest oczywistością dla ludzi naszego pokolenia. Oczywistością jest także to, kto za te zbrodnie odpowiada – i czyj sojusz rozpoczął II Wojnę Światową, najbardziej morderczy konflikt w dziejach ludzkości.

Niestety, im więcej czasu upływa od tych tragicznych wydarzeń, tym mniej wiedzą o nich nasze dzieci i wnuki. Dlatego tak ważne jest, byśmy nadal głośno mówili prawdę o II Wojnie Światowej, o jej sprawcach i ofiarach – i sprzeciwiali się wszelkim próbom zakłamywania historii.

Pamięć o tym złu jest szczególnie istotna dla Polski – pierwszej ofiary wojny. Nasz kraj najwcześniej doświadczył zbrojnej agresji hitlerowskich Niemiec i sowieckiej Rosji.

To właśnie Polska była pierwszym państwem, które walczyło w obronie wolnej Europy.

Opór wobec tych potęg zła nie stanowi jednak wyłącznie wspomnienia polskiego bohaterstwa – to coś znacznie ważniejszego. Ten opór to dziedzictwo całej wolnej i demokratycznej dziś Europy, która stanęła do walki przeciwko dwóm totalitaryzmom.

Dzisiaj, gdy niektórzy dla swoich politycznych celów chcą podeptać pamięć o tych wydarzeniach, Polska musi stanąć w obronie prawdy. Nie w imię swojego interesu, lecz w imię tego, czym jest Europa.

Podpisany 23 sierpnia 1939 roku Pakt Ribbentrop-Mołotow nie był „paktem o nieagresji”. Był sojuszem politycznym i wojskowym, dzielącym Europę na dwie strefy wpływów – na linii trzech polskich rzek: Narwi, Wisły i Sanu, przesuniętej miesiąc później na linię Bugu, w wyniku zawartego 28 września „Traktatu o granicach i przyjaźni między III Rzeszą a ZSRR”. Był prologiem do niewyobrażalnych zbrodni, jakie w ciągu następnych kilku lat miały zostać popełnione po obu stronach tej linii.

Sojusz Hitlera i Stalina został błyskawicznie wcielony w życie: 1 września 1939 roku hitlerowskie Niemcy uderzyły na Polskę z zachodu, południa i północy, a 17 września ZSRR zrobił to samo, atakując ze wschodu.

22 września w Brześciu nad Bugiem odbyła się wielka defilada – świętowanie wspólnego zwycięstwa hitlerowskich Niemiec i sowieckiej Rosji nad niepodległą Polską. Takich defilad nie urządzają strony paktów o nieagresji – robią to sojusznicy i przyjaciele.

Tak właśnie było z Hitlerem i Stalinem – długo byli nie tylko sojusznikami, ale wręcz przyjaciółmi. Ta przyjaźń kwitła do tego stopnia, że gdy grupa 150 niemieckich komunistów jeszcze przed wybuchem wojny uciekła z III Rzeszy do ZSRR, w listopadzie 1939 roku Stalin przekazał ich Hitlerowi niejako „w prezencie” – wydając ich na pewną śmierć.

ZSRR i III Rzesza przez cały czas ściśle ze sobą współpracowały. Na konferencji w Brześciu 27 listopada 1939 roku, przedstawiciele służb bezpieczeństwa obu państw omawiali metody i zasady współpracy przy zwalczaniu polskich organizacji niepodległościowych na okupowanych terenach. Następne konferencje pomiędzy funkcjonariuszami NKWD i SS na temat ich współpracy odbywały się m.in. w Zakopanem oraz w Krakowie (w marcu 1940). To nie były rozmowy o nieagresji – ale o likwidowaniu (czytaj: mordowaniu) ludzi, obywateli Rzeczpospolitej oraz o wspólnych, sojuszniczych działaniach w celu całkowitego zniszczenia Polski.

Bez współudziału Stalina w rozbiorze Polski i bez surowców naturalnych, które Stalin dostarczał Hitlerowi, niemiecka machina zbrodni nie opanowałaby Europy.

Ostatnie pociągi z dostawami jechały z ZSRR do Niemiec 21 czerwca 1941 roku – na dzień przed tym, gdy Niemcy hitlerowskie zaatakowały dotychczasowego sojusznika. Dzięki Stalinowi Hitler mógł bezkarnie podbijać kolejne kraje, zamykać Żydów z całego kontynentu w gettach i przygotowywać Holokaust – jedną z największych zbrodni w historii ludzkości.

Stalin prowadził zbrodnicze działania na wschodzie, podporządkowując sobie jeden kraj po drugim i rozwijając strukturę obozów, które Rosjanin Aleksander Sołżenicyn nazwał „Archipelagiem Gułag”. Obozów, w których miliony ludzi, przeciwników władzy komunistycznej wyniszczane były niewolniczą, morderczą katorgą.

Zbrodnie komunizmu zaczęły się jeszcze przed II wojną światową – od śmierci głodowej milionów Rosjan na początku lat dwudziestych, od Wielkiego Głodu, w wyniku którego śmierć poniosło wiele milionów mieszkańców Ukrainy i Kazachstanu, przez Wielką Czystkę, w ramach której zamordowano blisko 700 tysięcy przeciwników politycznych i zwykłych obywateli ZSRR, najczęściej Rosjan, także w tzw. „Operacji Polskiej” NKWD, w której rozstrzeliwano przede wszystkim obywateli ZSRR polskiego pochodzenia. Na śmierć przeznaczono dzieci, kobiety, mężczyzn. W samej tylko „Operacji Polskiej” według danych NKWD rozstrzelano ponad 111 tysięcy osób – zabitych z premedytacją przez sowieckich komunistów.

Bycie Polakiem w Związku Radzieckim w tym czasie oznaczało wyrok śmierci lub wieloletnie zesłanie.

Kontynuacją tej polityki były zbrodnie popełniane już po najeździe sowieckim na Polskę (17 września 1939) – jak wymordowanie ponad 22 tysięcy polskich oficerów i przedstawicieli elit m.in. w Katyniu, Charkowie, Twerze, Kijowie i Mińsku – a także w katowniach NKWD i łagrach w najdalszych zakątkach sowieckiego imperium.

Największymi ofiarami komunizmu byli obywatele Rosji. Historycy szacują, że w samym tylko Związku Sowieckim zamordowano 20 do 30 milionów ludzi. Śmierć i łagry czekały nawet na tych, których każde cywilizowane państwo otacza opieką – na powracających z wojny jeńców. ZSRR nie traktował ich jak bohaterów wojennych, ale jak zdrajców.

To była „wdzięczność” Rosji sowieckiej dla jeńców-żołnierzy Armii Czerwonej: śmierć, łagry, obozy koncentracyjne.

Za wszystkie te zbrodnie odpowiadają komunistyczni przywódcy, na czele z Józefem Stalinem. Podejmowane po 80 latach od wybuchu II Wojny Światowej próby rehabilitowania tej postaci dla politycznych celów dzisiejszego prezydenta Rosji muszą budzić zdecydowany sprzeciw każdego, kto ma choć podstawową wiedzę o historii XX wieku.

Prezydent Putin wielokrotnie kłamał na temat Polski. Zawsze robił to w pełni świadomie. Zwykle dzieje się to w sytuacji, gdy władza w Moskwie czuje międzynarodową presję związaną ze swoimi działaniami. I to presję nie na historycznej, a na jak najbardziej współczesnej scenie geopolitycznej. W ostatnich tygodniach Rosja poniosła kilka istotnych porażek: niepowodzeniem zakończyła się próba całkowitego podporządkowania sobie Białorusi, Unia Europejska po raz kolejny przedłużyła sankcje nałożone za bezprawną aneksję Krymu, a rozmowy w tzw. „formacie normandzkim” nie tylko nie przyniosły zniesienia tych sankcji, lecz w tym samym czasie doszło do kolejnych obostrzeń – tym razem amerykańskich – które znacznie utrudniają realizację projektu Nord Stream 2. Jednocześnie rosyjscy sportowcy zostali właśnie zawieszeni na cztery lata za stosowanie dopingu.

Słowa Prezydenta Putina traktuję jako próbę ukrycia tych problemów. Rosyjski przywódca doskonale zdaje sobie sprawę, że jego zarzuty nie mają nic wspólnego z rzeczywistością – i że w Polsce nie ma pomników Hitlera ani Stalina. Takie pomniki były na naszej ziemi wyłącznie wtedy, gdy stawiali je agresorzy i zbrodniarze – III Rzesza hitlerowska i Rosja sowiecka.

Naród rosyjski – największa ofiara Stalina, jednego z najokrutniejszych zbrodniarzy w historii świata – zasługuje na prawdę. Głęboko wierzę w to, że naród rosyjski jest narodem ludzi wolnych – i że odrzuca stalinizm, nawet gdy władza prezydenta Putina stara się go zrehabilitować.

Nie ma zgody na zamianę katów z ofiarami, sprawców okrutnych zbrodni z niewinną ludnością i napadniętymi państwami. W imię pamięci o ofiarach i w imię wspólnej przyszłości musimy dbać o prawdę.

Estera Fliger pisała w OKO.press: "Jestem pod wrażeniem oświadczenia, jakie w odpowiedzi na kłamstwa Putina wydał Morawiecki. Bo napisane jest z wrażliwością historyczną inną niż ta, która cechuje prowadzoną przez rząd – czy szerzej prawicę – politykę historyczną".

Łukasz Adamski, wicedyrektor Centrum Polsko Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia (CPRDiP) chwalił Morawieckiego za to, że "wystąpił jako kustosz pamięci stalinowskich ofiar”, a w wywiadzie dla OKO.press naiwnie przewidywał, że "taka stanowcza odpowiedź i gotowość do konfrontacji z Rosją na tle oceny stalinowskiego totalitaryzmu może zmniejszyć zapędy do powtórzenia ataków na Polskę".

Ostrość konfliktu i skala urażonej dumy narodowej sprawia, że przestajemy widzieć szerszy kontekst i dostrzegać, że - jak to ujął Paweł Machcewicz w "Wyborczej" z 19 stycznia 2020,

"rosyjska propaganda wykorzystała koniunkturę, którą rząd PiS uparcie tworzył poprzez swoją politykę historyczną".

Oświadczenie Morawieckiego i kolejne reakcje PiS na propagandową wersję historii Putina wpisują się w retorykę historyczną, która ułatwia izolację Polski.

Polskie interesy nisko wyceniane

Diagnoza rosyjskich historyków jest niestety trafna, Polska dobrze nadaje się na "kozła ofiarnego" Rosji.

Państwa Europy i świata nie kierują się nadmiernie stanowiskiem Polski dlatego, że nasz kraj pod rządami PiS naraża się demokratycznemu światu na prawo i lewo. Europie nie podoba się ślepe oddanie Stanom Zjednoczonym (czego wyrazem była m.in. konferencja bliskowschodnia w lutym 2019 w Warszawie).

Rząd od czterech lat pozostaje w zaostrzającym się sporze o stan praworządności z Komisją Europejską i Radą Europy reprezentowaną przez Komisję Wenecką, czekają nas kolejne wyroki TSUE.

Polska skazuje się na izolację. Słynne 1:27 przy wyborze Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej w marcu 2017 (porażka, która zachwiała też poparciem dla PiS) zostało skopiowane w głosowaniu 1:26 nad konkluzją grudniowego (2019) szczytu UE, by osiągnąć w 2050 roku neutralność klimatyczną (więcej o tym tutaj).

Kłopotliwy dla Europy był wrogi stosunek PiS do przyjmowania uchodźców (tutaj - wybór tekstów OKO.press), a dla świata - ignorowanie zagrożenia katastrofą klimatyczną, czego symbolicznym wyrazem była nieobecność Dudy na szczycie przewodniczącego ONZ poświęconym klimatowi we wrześniu 2019 (czyt. też Duda sam w Nowym Jorku).

Do tego dochodzi nasilona w kampanii wyborczej prezydenta agresywna antyeuropejska retoryka ("Nie będą nam w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce i jak mają być prowadzone polskie sprawy") i używanie - w opinii Iustitii - "mowy nienawiści" wobec sędziów.

Polskie władze jako kłopotliwy outsider polityki europejskiej, na granicy eurofobii, nie wywołują odruchów solidarności. Organizatorzy Forum Holocaustu

mogli całkiem zasadnie obawiać się, że prezydent Duda dopuszczony do głosu uderzy w tony agresywne wobec Rosji, jednocześnie przedstawiając trudną do przyjęcia dla strony żydowskiej wybieloną wersję polskich zasług (np. w ratowaniu Żydów).

Poza tym Polska jednak nie jest mocarstwem, a poza gospodarzami, głos zabiorą czterej członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ (poza Chinami).

Antysemityzm jako główny przekaz. PiS nie pasuje

Sprawa jest dodatkowo delikatna i przykra. "To jest bezprecedensowe wydarzenie, spotkanie na najwyższym możliwie szczeblu na temat antysemityzmu - mówi o V Forum Holocaustu Mosze Kantor. - Musimy je wykorzystać do stworzenia globalnej

koalicji przywódców świata, którzy wyślą wspólnie sygnał, że antysemityzm nie może być tolerowany w żadnej formie, zero tolerancji".

Strona Forum wymienia przypadki antysemickich incydentów we Francji, Wielkiej Brytanii, Niemczech i Holandii. Polski nie ma. Ale na poziomie władzy rzecz wygląda gorzej.

As we mark seventy-five years since the end of the Holocaust, the most horrific tragedy in human history, a new wave of antisemitism unseen since World War II poses an existential threat to European Jewry. Today, antisemitic incidents have hit record highs in countries such as France, Germany, the United Kingdom and the Netherlands. Jewish citizens again do not feel safe on European streets, with 38 proc. considering emigrating because of antisemitism. Moreover, a third of Europeans knows only ‘a little’ or ‘nothing at all’ about the Holocaust. In these times of upheaval, commemorating the Holocaust and emphasising the urgency of joining forces against antisemitism and racism is of crucial importance. More than ever, the world cannot afford to forget where hatred and extremism can lead. More than ever, world leaders must renew their commitment to stand up against antisemitism and prejudice and to ensure that such tragedy never happens again.

Fatalne skutki miała przepchnięta w styczniu 2018 przez Sejm-Senat-prezydenta nowelizacja ustawy o IPN. Wprowadzała karalność (do 3 lat więzienia) za „publiczne i wbrew faktom przypisywanie Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie (…)” i to „niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu zabronionego”, czyli na całym świecie.

Art. 55a.

1. Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie określone w art. 6 Karty Międzynarodowego Trybunału Wojskowego załączonej do Porozumienia międzynarodowego w przedmiocie ścigania i karania głównych przestępców wojennych Osi Europejskiej, podpisanego w Londynie dnia 8 sierpnia 1945 r. (Dz. U. z 1947 r. poz. 367) lub za inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni, podlega karze grzywny lub karze pozbawienia wolności do lat 3. Wyrok jest podawany do publicznej wiadomości.

2. Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 działa nieumyślnie, podlega karze grzywny lub karze ograniczenia wolności.

3. Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego określonego w ust. 1 i 2, jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach działalności artystycznej lub naukowej.

Art. 55b. Niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu zabronionego niniejszą ustawę stosuje się do obywatela polskiego oraz cudzoziemca w razie popełnienia przestępstw, o których mowa w art. 55 i art. 55a

Ta sprzeczna z prawem międzynarodowym ustawa groziła cenzurą wypowiedzi polityków i debat publicznych, a także pracy nauczycieli. Wywołała gwałtowne reakcje USA i Izraela, i

wzmocniła opinię o Polsce jako kraju antysemickim, który - w odniesieniu do udziału ludności polskiej w Zagładzie - przyjmuje postawę zaprzeczania.

Przeprowadzona pod presją świata nowelizacja nowelizacji ustawy o IPN w czerwca 2018 pozostawiła jednak bat pozwu cywilnego za przypisywanie narodowi współodpowiedzialności. "Z powództwem o ochronę dobrego imienia Rzeczpospolitej lub Narodu Polskiego” może wystąpić m.in. IPN.

Skandalem stała się też wypowiedź premiera Morawieckiego na konferencji w Monachium 16 lutego 2018 o "żydowskich sprawcach Holocaustu". Ostro reagował Izrael, a Światowy Kongres Żydów domagał się przeprosin twierdząc, że „polski premier wykazał przerażającą ignorancję (…) włączanie Żydów do sprawców tego horroru i oskarżanie ofiar zamiast zabójców, to parodia, która cofa nas do najciemniejszych momentów historii ludzkości”.

Na domiar złego w drodze z Monachium do Warszawy Morawiecki zapalił znicz na grobie żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej NSZ.

Narodowe Siły Zbrojne utrwaliły swój antysemityzm nawet w obliczu Zagłady, część z oddziałów współpracowała pod koniec wojny z Niemcami. NSZ dopuszczało się także skrytobójczych mordów na działaczach podziemia niezwiązanych z komunizmem.

Hołd Brygadzie Świętokrzyskiej zamierzał złożyć 11 sierpnia 2019 także prezydent Duda, ostatecznie skończyło się "tylko" na patronacie nad rocznicą jej powołania.

Wszystkie te gesty nie są zapewne wyrazem antysemityzmu jako nienawiści czy nawet niechęci do Żydów, zwłaszcza że Morawiecki sam mówi o swoich żydowskich korzeniach. Stanowią raczej wyraz wybielenia narodowej przeszłości za wszelką cenę. „Nacisk na polską wyjątkowość leży w samym sercu polityki historycznej, której celem jest kontrola narracji o XX wieku.

Słuszna narracja ma wychwalać i oczyszczać Polaków. Jej podstawy są proste: motyw męczeństwa chrystusowego, manichejski podział na niewinność i winę, oraz zapewnienie, że wszystko, co złe, przyszło z zewnątrz”

- pisała w "New York Times" Marci Shore, badaczka dziejów Europy Wschodniej.

Wyrazem megalomanii narodowej była też rodzinna inicjatywa Kornela i Mateusza Morawieckich zasadzenia polskiego drzewka w Yad Vashem dla uczczenia Polski jako kraju Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata.

Teza, że cały naród zasłużył na uhonorowanie, obrażała zarówno pamięć polskich Sprawiedliwych, jak i żydowskich ofiar Polaków, np. szmalcowników.

Jak ustaliła Anna Mierzyńska, analizując ruch w Internecie, Putin gra na prorosyjskich nutach obecnych w Europie i wykorzystuje stereotyp Polaka - antysemity. Morawiecki chciał pokazać jak ostrym jest graczem, co liczy się na rynku wewnętrznym, ale nie skorzystał z okazji, by zmienić stereotyp kraju ofiary-bohatera, który nie chce się rozliczyć się z przeszłością. I zaprzecza, że obok heroizmu i cierpienia były też błędy i grzechy.

Morawiecki obarcza Rosję winą za Holocaust

Problemem dla światowej opinii publicznej jest też skrajność reakcji polskich władz na ataki Putina. Występując w obronie polskiego honoru w oświadczeniu z 27 grudnia 2019 Morawiecki dokonuje niebezpiecznych nadinterpretacji, zgodnie zresztą z oczekiwaniami Putina, który chciał Polaków sprowokować do podgrzewania wojny przez wybielanie Polski i oczernianie Rosji.

Morawiecki stwierdza, że "ostatnie pociągi z dostawami jechały z ZSRR do Niemiec 21 czerwca 1941 roku – na dzień przed tym, gdy Niemcy hitlerowskie zaatakowały dotychczasowego sojusznika. Dzięki Stalinowi Hitler mógł bezkarnie podbijać kolejne kraje, zamykać Żydów z całego kontynentu w gettach i przygotowywać Holokaust – jedną z największych zbrodni w historii ludzkości".

Oskarżenie Rosji o udział w Holocauście - nawet jeżeli można rysować takie zależności - nie oddaje sprawiedliwości.

Około 200 tys. polskich Żydów uciekło przed Niemcami na tereny ZSRR i większość z nich przeżyła wojnę, choć 80 tys. (spośród 400 tys. obywateli polskich) zostało zesłanych do Kazachstanu. Te represje miały jednak podłoże klasowe, a nie rasistowskie.

Reżim stalinowski miał też twarz antysemicką, ale nie da się tego porównać z niemieckim przemysłem śmierci jakim był Holocaust.

ZSRR i Niemcy hitlerowskie, jako dwie barbarzyńskie zarazy

Na próby wybielenia stalinizmu PiS odpowiada tezą o dwóch identycznych totalitaryzmach i dwóch identycznych okupacjach, co ilustruje patetyczno-kiczowata grafika, którą premier umieścił na swoim FB.

18 stycznia 2020 Morawiecki wskazał, że toczy z Rosją "wyścig o pamięć": "Kto nie szanuje swoich przodków, swoich bohaterów, ten nie szanuje siebie dzisiaj i nie ma prawa do przyszłości.

Dlatego nie damy się zastraszyć, nie damy się sprowokować różnym kłamstwom i bredniom, które płyną zza wschodniej granicy. My pierwsi, nasi przodkowie, stawili czoła niemieckiej i sowieckiej barbarzyńskiej zarazie".

Putin zaciera ręce. Morawiecki odrzuca jakiejkolwiek zasługi Rosji w wyzwoleniu Polski od hitleryzmu, ukazując nasz kraju jako pozbawioną wad ofiarę i zarazem najdzielniejszego obrońcę wartości europejskich.

Narracje polska i rosyjska stają się niebezpiecznie symetryczne, jak odbicie w lustrze.

W oświadczeniu Morawieckiego znalazła się - co słusznie spodobało się komentatorom w OKO.press - empatia wobec ofiar stalinizmu w Rosji, premier ujął się nawet za wracającymi z frontu radzieckimi żołnierzami, "których ZSRR nie traktował jak bohaterów wojennych, ale jak zdrajców".

Ale w nacjonalistycznej perspektywie PiS nie ma miejsca na przyjęcie do wiadomości, że to ostatecznie radzieckie wojska (głównie Ukraińcy) wyzwoliły obóz Zagłady Auchwitz-Birkenau i całą Polskę od okupacji niemieckiej. Wprowadziły nową polityczną okupację, ale jej skutki były dla polskiego narodu - nie tylko Żydów - bez porównania mniej dramatyczne, niż gdyby Hitler dalej rządził Polską.

Odmienny był ton oświadczenia Dudy, który podkreślił, że podczas polskich obchodów zostanie także oddany hołd żołnierzom Czerwonej Armii, którzy walczyli o wyzwolenie obozu. "To było wielkie poświęcenie narodu rosyjskiego i innych narodów dawnego ZSRR".

Taka narracja mogłaby rozbroić atak, jaki w 100 lat po wojnie polsko-sowieckiej wytoczył nam Putin.

Agresywny język Morawieckiego: Putin wielokrotny świadomy kłamca

W oświadczeniu Morawieckiego zabrakło jednak takich tonów. Premier odrzucił lub pominął wszelkie zarzuty strony rosyjskiej, które były częściowo prawdziwe (o przedwojenny antysemityzm i udział obywateli polskich w Holocauście, o haniebny traktat w Monachium) i przeprowadził rzeczowy fact-checking sprawdzając główne przekłamania Putina.

Potem jednak przeszedł do personalnego ataku, który byłby na miejscu w mediach prawicowych, a nawet w OKO.press (też piszemy o kłamstwach Putina), ale razi w języku dyplomacji:

"Putin wielokrotnie kłamał na temat Polski. Zawsze robił to w pełni świadomie".

Operując takim językiem w oficjalnym stanowisku premier naraża się na to, że z punktu widzenia organizatorów poważnej uroczystości (nie tylko Forum Holocaustu) staje się politykiem wysokiego ryzyka, podobnie jak równie ostatnio skrajny prezydent Duda.

Morawiecki dorzucił jeszcze nonszalancką interpretację: "Słowa Prezydenta Putina traktuję jako próbę ukrycia tych problemów" (wymienił m.in. przedłużenie sankcji za aneksję Krymu).

Interpretacja jest w dodatku przynajmniej częściowo fałszywa - ofensywa propagandowa Putina była obliczona na wprowadzenie "rosyjskiej wersji historii" w obieg publiczny (patrz wyżej) i na zdezawuowanie polskiej "narodowej" odpowiedzi. Wchodząc jak w masło w wojnę na słowa z Putinem, Morawiecki ułatwił mu zadanie.

Znacznie lepszy ton znalazł się we wcześniejszej odpowiedzi MSZ, które wykazując rzeczowo fałsze Putina puentowało, że "strona polska stoi na stanowisku, że

właściwą drogą polsko-rosyjskiego dialogu historycznego jest wznowienie prac Grupy ds. Trudnych, która ma swoje osiągnięcia, w tym ustalenia dotyczące roli Związku Sowieckiego w wybuchu II wojny światowej.

Słowa prezydenta Federacji Rosyjskiej są zaprzepaszczeniem wspólnej pracy polskich i rosyjskich ekspertów, ale także dorobku jego poprzedników – Michaiła Gorbaczowa i Borysa Jelcyna, którzy mimo trudności starali się szukać drogi prawdy i pojednania w stosunkach polsko-rosyjskich. Rzetelne i krytyczne spojrzenie na historię, w miejsce propagandy, pozwoliłoby też oddać hołd milionom ofiar stalinowskich represji, także po stronie rosyjskiej".

Stanowisko MSZ RP wobec fałszywych narracji historycznych prezentowanych przez Federację Rosyjską

Nawiązują one do propagandowego przekazu z czasów totalitaryzmu stalinowskiego, który potępił przecież już nawet sowiecki przywódca Nikita Chruszczow. Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP pragnie przypomnieć najważniejsze fakty dotyczące polskiej polityki zagranicznej w okresie przedwojennym oraz stosunków ze Związkiem Sowieckim, a także informacje dotyczące polskich ofiar sowieckiego aparatu represji w czasie II wojny światowej.

Rzeczpospolita Polska, która odzyskała swoją niepodległość w 1918 r., po 123 latach niewoli i eksploatacji przez państwa zaborcze: Austrię, Prusy i Rosję, konsekwentnie prowadziła politykę równowagi zarówno wobec Niemiec, jak Związku Sowieckiego.

Efektem tej polityki były podjęte przez stronę polską starania o podpisanie paktu o nieagresji ze Związkiem Sowieckim, które ostatecznie zostały sfinalizowane 25 lipca 1932 r. 5 maja 1934 r. traktat został przedłużony z inicjatywy sowieckiej o dziesięć lat. Tak samo Polska starała się o normalizację stosunków z Niemcami, czemu służyła podpisana w styczniu 1934 r. deklaracja o niestosowaniu przemocy.

Pomimo pokojowej polityki prowadzonej przez Polskę, Związek Sowiecki podejmował działania bezpośrednio zmierzające do wywołania wojny, dopuszczając się przy tym zbrodni na masową skalę. Na mocy rozkazu 00485 z sierpnia1937 r. wydanego przez Nikołaja Jeżowa, ówczesnego ludowego komisarza spraw wewnętrznych, zostało zamordowanych 111 tys. Polaków, obywateli ZSRS, a kilkadziesiąt tysięcy zostało deportowanych bądź aresztowanych (w ramach tzw. Operacji Polskiej NKWD).

Działania ZSRS odbywały się w porozumieniu z nazistowskimi Niemcami. Po wysuniętych wobec Polski pierwszych żądaniach niemieckich w styczniu 1939 r., 17 kwietnia sowiecki ambasador w Berlinie Aleksiej Mieriekałow przedstawił stronie niemieckiej ofertę współpracy politycznej. Znaczące, że 28 kwietnia Hitler wypowiedział układ o niestosowaniu przemocy z Polską.

Przypieczętowaniem tych kroków był układ Ribbentrop-Mołotow podpisany w Moskwie 23 sierpnia i załączony do niego tajny protokół, który podzielił Europę Wschodnią na niemiecką i sowiecką strefę wpływów, pogwałcając suwerenność Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii i Rumunii.

1 września 1939 r. Niemcy rozpoczęły okrutną agresję zbrojną przeciwko Polsce. 17 września, zgodnie z ustaleniami, układu Polskę zaatakowały wojska sowieckie, łamiąc tym samym postanowienia paktu o nieagresji. W tym czasie armia polska prowadziła walkę z wojskami niemieckimi, a rząd polski przebywał na terytorium Polski. Agresja Armii Czerwonej odbyła się z pogwałceniem prawa i zwyczajów międzynarodowych. 28 września 1939 r. Związek Sowiecki podpisał kolejny układ z III Rzeszą „O granicach i przyjaźni”, który sankcjonował podział terytorium Polski między dwóch najeźdźców.

Pod okupacją Związku Sowieckiego znalazło się 52 proc. terytorium Polski z 13 milionami ludności, poddanej następnie masowym represjom. W latach 1939-41 aresztowano co najmniej 107 tys. osób, deportowano w głąb ZSRS ponad 380 tys. obywateli RP.

Prawie wszyscy wzięci do niewoli oficerowie wojska polskiego oraz liczni przedstawiciele polskich elit na mocy decyzji najwyższych władz ZSRS zostali, w liczbie ponad 22 tys., rozstrzelani wiosną 1940 r. w Katyniu, Twerze, Charkowie i w innych miejscach kaźni.

W latach 1940-41 władze sowieckie przeprowadziły cztery wielkie operacje deportacyjne z ziem polskich w lutym, kwietniu i czerwcu 1940 r. oraz w maju-czerwcu 1941 r. Największe skupiska przesiedlonych w lutym 1940 r. znajdowały się w obwodzie archangielskim, w Kraju Krasnojarskim, w obwodzie swierdłowskim i irkuckim, w Komi oraz w obwodzie mołotowskim, a od kwietnia 1940 r. – w Kazachstanie.

Represje Związku Sowieckiego wobec Polaków były kontynuowane w kolejnych latach. W okresie od stycznia 1944 r. do końca lat czterdziestych na ziemiach należących do II Rzeczypospolitej represjonowanych bezpośrednio było co najmniej 85-100 tys. Polaków (nie licząc obywateli polskich innych narodowości).

Drastycznym przejawem działań sowieckiego aparatu represji wobec Polaków było podstępne uwięzienie przez sowieckie organy bezpieczeństwa wicepremiera RP oraz piętnastu innych przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Ich pokazowy proces odbył się w Moskwie w czerwcu 1945 r. Zostali skazani na kary więzienia, niektórzy z nich zostali najprawdopodobniej zamordowani w więzieniu.

Wedle historyków, za wiarygodne dane należy uznać wyliczenia, według których ogółem represje sowieckie dotknęły – w okresie od 1939 r. aż po okres po 1944 r. – 566 tys. Polaków (zarówno aresztowanych, deportowanych, jak i zabitych). Z tego przybliżona liczba represjonowanych możliwa do imiennego zweryfikowania w oparciu o obecnie dostępne źródła sięga 259 tys. polskich obywateli.

Strona polska stoi na stanowisku, że właściwą drogą polsko-rosyjskiego dialogu historycznego jest wznowienie prac Grupy ds. Trudnych, która ma swoje osiągnięcia, w tym ustalenia dotyczące roli Związku Sowieckiego w wybuchu II wojny światowej. Słowa prezydenta Federacji Rosyjskiej są zaprzepaszczeniem wspólnej pracy polskich i rosyjskich ekspertów, ale także dorobku jego poprzedników – Michaiła Gorbaczowa i Borysa Jelcyna, którzy mimo trudności starali się szukać drogi prawdy i pojednania w stosunkach polsko-rosyjskich. Rzetelne i krytyczne spojrzenie na historię, w miejsce propagandy, pozwoliłoby też oddać hołd milionom ofiar stalinowskich represji, także po stronie rosyjskiej.

Biuro Rzecznika Prasowego Ministerstwo Spraw Zagranicznych

Oświadczenie Ambasady Rosji, 30 grudnia 2019

Nic nie zostało powiedziane (...) o pojednawczej polityce prowadzonej przez mocarstwa zachodnie i Polskę wobec hitlerowskich Niemiec do 1939 r. Tymczasem Przedstawiciele Rosji twierdzą, że to przy "aktywnym udziale Polski" upadły międzynarodowe starania Związku Radzieckiego dotyczące "zbiorowego bezpieczeństwa w obliczu faszystowskiego zagrożenia". W komunikacie też mowa o "haniebnym spisku monachijskim, po którym Polska i Niemcy zajęły ziemie czechosłowackie", a także o nastrojach antysemickich wśród ówczesnych władz Polski.

Ambasada podkreśla, że zrównując nazizm i komunizm, Mateusz Morawiecki "zapomina, że (...) niemiecka maszyna wojskowa spotkała prawdziwy opór tylko ze strony Armii Czerwonej". "Za zmiażdżenie na froncie sowiecko-niemieckim trzech czwartych sił Hitlera kraje wolnej i demokratycznej Europy, w tym Polska, powinny być zobowiązane Związkowi Radzieckiemu".

"Pan premier ma absolutną rację, że 'naród rosyjski to naród ludzi wolnych'. Dlatego nigdy nie pogodzimy się ze zbezczeszczeniem pamięci naszych przodków, próbami wykreślenia ich czynów, narzucenia nam jednostronnej, błędnej i kłamliwej interpretacji historii naszego kraju" - kończy Ambasada Rosji (za PAP).

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze