Wybory prezydenckie w Polsce i w Rumunii to obok wrześniowych wyborów parlamentarnych w Czechach, najważniejsze elekcje w tym roku w Europie. Nie chodzi w nich jedynie o to, kto będzie sprawował władzę w kraju. To wybory także o tym, jaka ma być Europa
George Simion w Rumunii, Karol Nawrocki w Polsce i Andrej Babiš w Czechach. Narodowi konserwatyści oraz skrajna prawica walczą o władzę w kolejnych europejskich krajach.
Plan? Przywództwo w tylu państwach członkowskich, by możliwy był realny wpływ na funkcjonowanie Unii Europejskiej, a dalej rozmontowanie UE, jaką znamy.
Czy eurosceptyczna, antyrównościowa i homofobiczna prawica spod znaku MEGA, domagająca się znacznie większego wpływu religii na wszystkie aspekty funkcjowania społeczeństwa i państwa, zdobędzie kolejne przyczółki władzy w UE?
Już rządzi lub współrządzi w sumie w ośmiu krajach, bo partie głównego nurtu nie stosują zasady kordonu sanitarnego. Tak postępuje w UE normalizacja partii antysystemowych i antydemokratycznych.
„Wygramy dla Polski, wygramy dla Rumunii, wygramy dla Europy” – mówił Karol Nawrocki podczas wiecu w Zabrzu w środę 13 maja.
To na tym wiecu kandydata PiS pojawił się walczący o prezydenturę w Rumunii George Simion, lider skrajnie prawicowej i nacjonalistycznej partii Sojusz na rzecz Zjednoczenia Rumunów (AUR).
AUR (z rumun. złoto) to siostrzana partia Prawa i Sprawiedliwości z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Rozgłos i poparcie zyskała dzięki nacjonalistycznej, antyliberalnej i konserwatywno-religijnej retoryce, a także na głoszeniu postulatów antyszczepionkowych w trakcie pandemii.
Długo budowała też na nastrojach antyukraińskich i sympatiach prorosyjskich, ale to zmieniło się wyraźnie w ostatniej kampanii. Simion w sprawach Ukrainy dopasowuje narracje do grupy EKR.
18 maja, w dzień, kiedy w Polsce rozstrzygać się będzie pierwsza tura wyborów prezydenckich, lider AUR będzie walczył w drugiej turze wyborów o prezydenturę w Rumunii. To wybory powtórzone, bo pierwsza tura z listopada 2024 została unieważniona ze względu na poważne nieprawidłowości, w tym podejrzenie rosyjskich wpływów w kampanii prorosyjskiego kandydata Călina Georgescu.
George Simion, który w powtórzonych wyborach występuje jako polityczny spadkobierca Georgescu, towarzyszył Nawrockiemu w Zabrzu, a dzień później, w środę 14 maja, został przyjęty przez prezydenta Andrzeja Dudę w Pałacu Prezydenckim.
Eksponowany przez polityków PiS sojusz Polski PiS z Rumunią Simiona zdaje się pełnić funkcję substytutu dla zepchniętego na drugi plan sojuszu polsko-węgierskiego Polski PiS i Węgier Viktora Orbána. PiS i Fidesz są wciąż blisko, ale z różnych powodów – w tym przede wszystkim rozbieżności stosunku do wojny w Ukrainie i Rosji Putina – nie afiszują się ze swoją współpracą.
Na wiecu w Zabrzu Nawrocki i Simion przedstawili wspólną wizję Europy.
„Wspólnie z Rumunią, gdy wygra George, będziemy budować Europę wartości. Europę ojczyzn, w której nie damy Unii Europejskiej się zcentralizować i zrobić z Polski i Rumunii swoich województw" – mówił Nawrocki.
Marzeniem Nawrockiego jest Unia „niepodległych państw korzystających z tego, co daje wspólnota„, a nie Unia ”zabierająca nam to, czego nie chcemy oddać: nasze wartości, nasze zbrojenia i naszą walutę„. Polska, zgodnie z planem kandydata PiS, znowu ma być ”normalna„, czyli ”bez obcych ideologii„. Ideologii, które ”niszczą nasze gospodarstwa rolne, nasze lasy, głowy naszych dzieci i naszych wnuków".
Popierany przez PiS kandydat na prezydenta w ten sposób odnosił się do wstrętnych ultrakonserwatywnej prawicy unijnych polityk Zielonego Ładu oraz zasad niedyskryminacji, równości i włączenia społecznego. DEI – z ang. diversity, equality and inclusion (różnorodność, równość, włączenie) to europejski odnośnik krytykowanej przez Trumpa idei WOKE, czyli walki o równość mniejszości. Idee te stoją w sprzeczności z typową dla tych partii homofobią, ksenofobią i nacjonalizmem.
Także Simion wzywał do walki o „nową Europę”.
„Znowu musimy walczyć o wolność, o nasze prawa, o nasze chrześcijańskie wartości i nasze rodziny” – mówił lider AUR.
„Wszędzie w Europie budzą się narody. Nie pozwolimy neomarksistowskiej ideologii ani Zielonemu Ładowi dominować” – powiedział, określając Unię Europejską „nową formą komunizmu”. Zapowiedział, że „będziemy opierać się nielegalnej imigracji i antyamerykańskiej polityce w Europie”. W jego przemówieniu nie mogło zabraknąć postaci Donalda Trumpa, bo trumpizm to coś, co łączy dziś ultraprawicowe partie.
Podkreślił też, że w tej walce „potrzebujemy braci”, czyli że niezbędne jest wspieranie się partii politycznych z danej rodziny politycznej w różnych krajach. W odpowiedzi na to zgromadzeni co jakiś czas skandowali: „Polak, Rumun, dwa bratanki”.
To, co niegdyś uchodziło za ingerencję w proces wyborczy danego kraju, dziś jest powszechnie praktykowane: liderzy partii politycznych udzielają wsparcia kandydatom siostrzanych ugrupowań w innych krajach. George Simion wsparł Karola Nawrockiego, i odwrotnie. Dość niespodziewanie też Donald Tusk wsparł kandydaturę rywala Simiona, proeuropejskiego burmistrza Bukaresztu Nicușora Dana. Nagranie polskiego premiera mówiącego po rumuńsku zostało opublikowane 14 maja w mediach społecznościowych Dana.
Ten europejski wymiar krajowych elekcji jest coraz bardziej widoczny dla wyborców, bo jest też coraz mocniej przez polityków eksponowany.
Poza udzielanym sobie wsparciem Karola Nawrockiego i Georga Simiona łączy coś więcej: opierają swoją kampanię na tych samych, charakterystycznych dla całej skrajnej i narodowo-konserwatywnej prawicy wątkach. To m.in.:
Duża część europejskich „suwerenistów" chce bowiem zredukowania UE do postaci luźnego związku państw połączonych wspólnym rynkiem, który nie staje na drodze autokratyzacji władzy i zawłaszczania państwa, rozmontowywania mechanizmów kontroli obywatelskiej władzy, czy systemowej dyskryminacji kobiet i osób LGBT+ w duchu zaprowadzania konserwatywno-religijnych porządków.
Chcą też całkowitego osłabienia europejskich instytucji, przede wszystkim tych, które stoją na straży traktatów oraz przestrzegania europejskiego prawa: Komisji Europejskiej i Trybunału Sprawiedliwości UE.
Ich plan reformy Unii Europejskiej to w istocie plan osłabiania tych wszystkich mechanizmów kontroli i równowagi, które trzymają władzę polityczną w ryzach.
Wszystko pod pozorem walki o „normalność” i „przywracania demokracji” w UE.
Te postulaty są z grubsza wspólne dla wszystkich grup zrzeszających partie narodowo-konserwatywnej i skrajnej prawicy w PE, a więc:
Grupy te różnią się przede wszystkim stosunkiem do wojny w Ukrainie, stosunkiem do Rosji, a także wizerunkiem mniej lub bardziej antysystemowych i eurosceptycznych.
W tych ostatnich dwóch aspektach różnice między nimi są jednak dość pozorne.
EKR stara się trzymać dyscyplinę w sprawie wspierania Ukrainy. Partie te postrzegają Ukrainę przede wszystkim jako ważny bufor europejskiego bezpieczeństwa, a niekoniecznie widzą jej przyszłość w Unii Europejskiej. Ponadto grupa chce być postrzegana jako prezentująca eurosceptycyzm w wersji „soft” (z ang. miękki). Czyli co do zasady opowiadają się za europejską integracją, ale przeciwstawiają się rzekomo postępującej federalizacji Unii oraz „antydemokratycznemu dyktatowi Brukseli”. Jako taki rozumiane są te działania UE, przez które instytucje unijne – Komisja Europejska, Trybunał Sprawiedliwości UE czy Parlament Europejski – „ingerują” w wewnętrzne sprawy państw członkowskich, wskazując np. na łamanie europejskiego prawa.
Patrioci dla Europy i Europa Suwerennych Narodów to grupy zrzeszające partie dużo wyraźniej prorosyjskie (przynajmniej w niedalekiej przeszłości, bo wiele tych partii po wybuchu wojny w Ukrainie starało się wybielić swój wizerunek i odciąć od Putina). W niektórych przypadkach partie te mają też na koncie bezpośrednią współpracę z partią Jedna Rosja Władimira Putina lub różnego rodzaju rosyjskie powiązania. To między innymi ta kwestia osłabiła sojusz PiS i Fideszu Viktora Orbána.
Co do wizji europejskiej integracji część tych partii opowiada się lub opowiadała się wprost za wyjściem swoich krajów z UE (jak np. swego czasu Partia Wolności Geerta Wildersa), lub postuluje głęboki demontaż Unii Europejskiej jako przestrzeni ochrony praw podstawowych oraz zasad demokracji liberalnej.
Na forum UE grupy te łączy zatem istotna wspólnota interesów: chęć głębokiej przemiany charakteru Unii Europejskiej, demontaż reżimów ochrony praw podstawowych i odejście od demokracji liberalnej. Różnicowanie wizerunku ma służyć pozyskiwaniu szerszego grona wyborców poprzez rozszerzanie oferty politycznej.
Skuteczność tych partii w zdobywaniu władzy w Europie jest coraz większa.
Obecnie partie skrajnej lub narodowo-konserwatywnej prawicy rządzą lub współrządzą w ośmiu krajach UE:
W kilku kolejnych, w których nie sprawują władzy i nie współrządzą, są najwyżej w sondażach poparcia. Tak jest np. w Austrii, we Francji, czy w Łotwie. W kolejnych sześciu krajach UE partie narodowo-konserwatywne lub skrajnie prawicowe mają status drugiej lub trzeciej siły politycznej w kraju.
To, jak Europa „brunatnieje”, jak na łamach OKO.press pisał Piotr Pacewicz, widać też po tym, jak dużo miejsc osoby z tych partii zajmują w Parlamencie Europejskim.
To, co także rzuca się w oczy to to, że w wielu krajach na poziomie rządów krajowych niemal zupełnie nie obowiązuje już zasada kordonu sanitarnego, do którego jeszcze do niedawna zobowiązywały się trzy proeuropejskie grupy polityczne:
Zasada niewchodzenia w koalicje ze skrajną prawicą miała zagwarantować, że nie będzie dochodziło do normalizacji nacjonalistycznych, ksenofobicznych i homofobicznych dyskursów oraz legitymizacji partii, które często mają postulaty antysystemowe. Jako antysystemowe rozumiane są postulaty podważające zasady demokracji liberalnej: ochronę praw człowieka, zasady praworządności, demokratyczne mechanizmy kontroli i równowagi, czy prawa obywatelskie.
Ta zasada w wielu krajach wydaje się już nieaktualna.
We Włoszech taka koalicja partii z grupy EPL, EKR i Patriotów dla Europy rządzi już od września 2022 roku. Na czele rządu stoi premierka Giorgia Meloni z sięgającej tradycji faszystowskich partii Bracia Włosi (logo partii do dziś nawiązuje do loga neofaszystowskiej partii Włoski Ruch Społeczny, Movimento Sociale Italiano, MSI). Do rządzącej koalicji należy Forza Italia (EPL) oraz Lega Matteo Salviniego (Patrioci dla Europy).
Na Węgrzech Fidesz premiera Viktora Orbána sprawuje praktycznie samodzielną władzę od 2010 roku. Od 2020 roku według klasyfikacji Freedom House, Węgry nie są już demokracją, lecz reżimem hybrydowym. Orbán konsekwentnie buduje na Węgrzech system koncesjonowanego kapitalizmu, w którym figuranci z otoczenia premiera odgrywają rolę niezależnych miliarderów, co pozwala na skuteczne wyprowadzanie majątku publicznego.
W Belgii po wyborach w czerwcu 2024 roku do rządu nacjonalistów z Nowego Sojuszu Flamandzkiego (N-VA, EKR), dołączyły proeuropejskie partie głównego nurtu z Europejskiej Partii Ludowej, grupy Socjalistów i Demokratów oraz Odnowić Europę. Partie te tłumaczyły wejście do koalicji tym, że N-VA, pomimo że postuluje niepodległość Flandrii, jest partią mniej radykalną i agresywną w swych narracjach niż należący do Patriotów dla Europy Flamandzki Interes (Vlaams Belang), który zdobył drugi wynik w wyborach. Socjaliści i Demokraci oraz liberałowie z Odnowić Europę mieli dodatkowy argument: w przeciwieństwie do większości partii z grupy EKR, N-VA nie jest partią homofobiczną, wspiera prawa osób LGBT+, w tym równość małżeńską.
Na jeszcze bardziej krytykowany i zaskakujący ruch zdecydowała się w Chorwacji Chorwacka Wspólnota Demokratyczna (HDZ), wiodąca na tamtejszej scenie politycznej partia centroprawicowa z Europejskiej Partii Ludowej. Po ostatnich wyborach w kwietniu 2024 partia sformowała rząd przy poparciu skrajnie prawicowego Ruchu Ojczyźnianego (DP, EKR). Ruch Ojczyźniany to ugrupowanie ultranacjonalistyczne, którego niektórzy członkowie byli oskarżani o negowanie Holokaustu i sympatie faszystowskie. Pisał o tym np. portal Politico.
W Finlandii od 2023 roku mamy do czynienia z rządem centroprawicowej Partii Koalicji Narodowej (KOK) z Europejskiej Partii Ludowej, wspieranym przez nacjonalistyczną, antyimigrancką Partię Finów (jeszcze do niedawna Partię Prawdziwych Finów). Premier Finlandii tłumaczył decyzję o wejściu w koalicję ze skrajną prawicą tym, że tylko w ten sposób powstanie „stabilna większość". Zapewniał, że taka koalicja nie jest problematyczna w momencie, gdy rząd musi skupić się na reformach gospodarczych, ograniczeniu zadłużenia i przeprowadzeniu reform rynku pracy. Obiecywał, że jego rząd będzie rządem proeuropejskim, prodemokratycznym i prorównościowym. Tymczasem media alarmują o szeregu decyzji, które temu przeczą (np. tu, tu i tu).
W Holandii rządy koalicji partii z grup EPL, Odnowić Europę i Patriotów dla Europy to efekt próby powstrzymania skrajnej prawicy przed zdobyciem pełni władzy. Skrajnie prawicowa, antyimigrancka, nacjonalistyczna Partia Wolności (PVV, PdE) Geerta Wildersa, zwyciężczyni wyborów w listopadzie 2023 roku, została w ten sposób zmuszona do koalicji, w której część jej ksenofobicznych i antyimigranckich postulatów została odstawiona na bok. Wilders nie został też premierem. Na czele koalicyjnego rządu stanął były dyrektor holenderskiego wywiadu Dick Schoof.
Niewiele brakowało, a wybory federalne w Niemczech w lutym 2025 wygrałaby skrajnie prawicowa, oskarżana o współpracę z rosyjskimi służbami specjalnymi, Alternatywa dla Niemiec (AfD, PdE). Zdobyła 20,8 proc. poparcia, co było drugim wynikiem. Kilka miesięcy wcześniej AfD wygrała wybory lokalne w Turyngii, a w Saksonii przegrała o włos z CDU. Przed zdobyciem władzy w Niemczech AfD powstrzymuje jedynie kordon sanitarny, do którego utrzymywania zobowiązała się niemiecka chadecja CDU/CSU, socjaldemokraci z SPD, liberałowie i Zieloni. Po lutowych wyborach federalnych CDU zdecydowała się sformować rząd z socjaldemokratami z SPD.
Niewiele też brakowało, by w przyspieszonych wyborach parlamentarnych we Francji w czerwcu i lipcu 2024 zwyciężyło skrajnie prawicowe, antyimigranckie, nacjonalistyczne i eurosceptyczne Zjednoczenie Narodowe z grupy Patrioci dla Europy. W pierwszej turze wyborów partia ta zdobyła pierwszy wynik, 33,3 proc. głosów. Dopiero w drugiej turze, dzięki porozumieniu wyborczemu dwóch konkurencyjnych obozów – lewicowej koalicji Nowy Front Ludowy oraz zrzeszonej wokół partii Odrodzenie prezydenta Emmanuela Macrona koalicji Besoin d'Europe, Zjednoczenie Narodowe zostało zepchnięte na trzecią pozycję.
Ale partia będzie walczyć o prezydenturę we Francji w 2027 roku. I to pomimo że liderka ugrupowania Marine Le Pen została skazana przez francuski sąd za defraudację środków Parlamentu Europejskiego i orzeczono wobec niej zakaz pełnienia funkcji publicznych na okres 5 lat. Od wyroku przysługuje apelacja.
Mało brakowało, a prorosyjska skrajna prawica zdobyłaby też władzę w Austrii. We wrześniu 2024 roku Wolnościowa Partii Austrii (FPÖ, PdE) wygrała wybory federalne, zdobywając 28,8 proc. głosów. Tu też zadziałał kordon sanitarny. FPÖ nie zdołała sformować rządu, ponieważ partie głównego nurtu odmówiły udziału w koalicji. Ostatecznie rząd udało się stworzyć Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP, EPL) wraz z Socjaldemokratyczną Partią Austrii (SPÖ) oraz liberalną partią NEOS.
Teraz walka toczy się o prezydenturę w Rumunii, Polsce oraz rządy w Czechach.
We wszystkich tych krajach jest o co walczyć. W Polsce prezydent jest w stanie blokować wprowadzanie ustaw, w Rumunii w tym obszarze ma mniejsze uprawnienia, ale za to bierze udział w posiedzeniach Rady Europejskiej, co ma kluczowe znaczenie dla wpływu na funkcjonowanie UE. Walka o rząd w Czechach to już walka zarówno o wpływ na krajowe prawo, jak i na miejsce Czech na forum UE. W Czechach to premier reprezentuje kraj na forum Rady Europejskiej.
Sondaże pokazują, że walka między narodowymi konserwatystami i skrajną prawicą, a politykami demokratycznego mainstreamu jest bardzo wyrównana.
Ostatni sondaż AatlasIntel przeprowadzony między 13 a 15 maja wskazuje, że na Georga Simiona chce zagłosować 47,8 proc., zaś na Nicușora Dana 48,7 proc. wyborców. Sondaż został przeprowadzony na grupie ponad 5,6 tys. osób. Margines błędu szacowany jest na 1 pkt proc.
W Polsce ostatnie sondaże przed I turą pokazują bardzo nieznaczną przewagę Rafała Trzaskowskiego nad Karolem Nawrockim. Bardzo możliwe też, że trzecią lokatę zdobędzie kandydat skrajnej prawicy, Sławomir Mentzen. Konfederacja jest częściowo stowarzyszona z Patriotami dla Europy, a częściowo z Europą Suwerennych Narodów.
Do wyborów parlamentarnych w Czechach zostało jeszcze kilka miesięcy (mają się odbyć na początku października), ale ANO prowadzi w sondażach już od wielu miesięcy. Andrej Babiš to konserwatywny populista i trumpista. Już w 2019 roku wyrażał fascynację Donaldem Trumpem, a po wizycie w Białym Domu w sierpniu 2019 mówił, że chce „uczynić Czechy znowu wielkimi„ na wzór USA. Politycy ANO byli też jednymi z pierwszych w Europie, którzy sięgnęli po czerwone czapeczki nawiązujące do charakterystycznych czapek kampanii Trumpa. Babiš to konserwatywny populista, który krytykuje europejską politykę migracyjną oraz Zielony Ład, nazywając go „katastrofą dla europejskiego przemysłu i rodzin”.
Wiele europejskich wyborów w ostatnich latach to coraz wyraźniej wybór między wizją demokratycznej i stosunkowo liberalnej Europy, stojącej (przynajmniej deklaratywnie) na straży praw człowieka, a wizją dominacji religii, konserwatyzmu społecznego i tradycjonalizmu w życiu politycznych i społecznym. Wybory prezydenckie w Polsce, Rumunii oraz zbliżające się wybory parlamentarne w Czechach, będą kolejną okazją do sprawdzenia, która z tych tendencji przeważa.
Świat
Wybory
Karol Nawrocki
Donald Trump
Unia Europejska
Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy
Europejska Partia Ludowa
George Simion
Grupa Odnowić Europę
Rumunia
skrajna prawica
Socjaliści i Demokraci
Wybory prezydenckie 2025
wybory w Rumunii
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Dziennikarka działu politycznego OKO.press. Absolwentka studiów podyplomowych z zakresu nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, oraz dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i Unii Europejskiej. Publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, portalu EUobserver, Business Insiderze i Gazecie Wyborczej.
Komentarze