0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

W oficjalnych wypowiedziach rządzący w Polsce przyznają, że zmiany w wymiarze sprawiedliwości nie udały się tak, jak planowano. To jeden z wątków toczącej się już nieoficjalnie kampanii w wyborach parlamentarnych, które mają się odbyć w drugiej połowie 2023 roku. Procesy dotyczące obszarów będących elementem polityki tożsamościowej PiS są najczęściej przywoływane przez rządzących jako przykład sądowej degrengolady – pisze Dominika Sitnicka w specjalnej analizie przygotowanej dla Archiwum Osiatyńskiego.

Na pogłębiający się od ośmiu lat kryzys praworządności w Polsce zareagowały instytucje i mechanizmy Unii Europejskiej i Rady Europy. W specjalnym raporcie Archiwum Osiatyńskiego podsumowujemy ich działania oraz reakcje polskich władz do pierwszej połowy 2023 roku. Obejmuje on stan prawny i polityczny do czerwca. Pobierz raport tutaj.

Niebieska okładka z tytułem i logiem Archiwum Osiatyńskiego: raport z czarną listą
Europejskie mechanizmy ochrony praworządności i krajowe odpowiedzi

Przeczytaj także:

Polityczne wymiary kryzysu praworządności w kontekście kampanii wyborczej w Polsce

Reforma, która nie wyszła

Intensywna reforma sądownictwa, nieprzerwanie prowadzona przez rząd Prawa i Sprawiedliwości od końca 2015 roku, nawet w narracji obozu władzy jest słabym punktem, kwestią wymagającą poprawy.

Tylko w roku 2022 prezes PiS Jarosław Kaczyński kilkukrotnie publicznie przyznawał się do problemów z realizowaniem zamierzonej przez siebie polityki w obszarze wymiaru sprawiedliwości. „Muszę stwierdzić, że wobec różnego rodzaju przeszkód, tych wewnętrznych, bo takie też niestety były, i tych zewnętrznych reforma dotąd nie wyszła” – mówił Kaczyński w czerwcu 2022 roku na antenie Telewizji Publicznej. „Odcinkowo wiele spraw się poprawiło, tempo wielu spraw się poprawiło, natomiast generalnej zmiany nie ma. Jeśli pytać, czyja to wina, to jest pytanie zrozumiałe i naturalnie stawiane, to winnych jest wielu.”

Jeszcze surowiej sytuację ocenia premier Mateusz Morawiecki: „Większego chaosu i kłopotów niż mamy obecnie w sądownictwie, już chyba mieć nie możemy, a to, czy jeden sędzia może powiedzieć coś o drugim, nie ma aż tak fundamentalnego znaczenia, by z tego powodu tkwić w pacie. Sądownictwo zostało doprowadzone do półzapaści i będzie wegetowało do momentu, gdy nastąpi jakaś poprawa, a może i szersza zgoda na zmiany. Dziś jest gorzej, niż było” – mówił w wywiadzie dla prorządowego tygodnika “Sieci” w grudniu 2022 roku.

O ile Mateusz Morawiecki odnosił się w tej wypowiedzi przede wszystkim w kontekście reperkusji reform – nieudanych, kontestowanych przez środowisko prawnicze oraz międzynarodowe instytucje (co omówimy w trzeciej części tekstu), o tyle Jarosławowi Kaczyńskiemu chodzi o większy obraz. Prezes PiS kreuje obraz sądownictwa w Polsce jako wciąż niedziałającego zgodnie z „polską racją stanu”, utożsamioną z interesami jego środowiska politycznego.

„Reforma sądów jest absolutnie konieczna, to co dzieje się dzisiaj w sądach, to jest po prostu jeden gigantyczny skandal. To nie oznacza, że każdy sędzia jest zły i każdy wyrok jest skandaliczny, ale tych wyroków skandalicznych jest naprawdę bardzo wiele i przede wszystkim działa już, można powiedzieć, systemowo nierówność obywateli wobec prawa” – Kaczyński mówił w październiku 2022 roku.

„Ci, którzy są jakoś eksponowani, oczywiście nie ci z naszej strony, tylko ci z tej przeciwnej, w gruncie rzeczy mają zapewnioną już nie amnestię, tylko abolicję stałą. Natomiast inni obywatele odpowiadają na zwykłych zasadach, ale do tego dochodzi jeszcze jakaś niezwykła życzliwość sądów wobec przestępców, także tych najgorszych”. Powiedział, że trzeba to zmienić, ale – jak mówił – „w istniejących warunkach politycznych, w szczególności związanych z naszą obecnością w UE, jest to trudne”.

Również w czerwcu 2022, podczas spotkań z wyborcami w Inowrocławiu i Włocławku rozwijał tę myśl: „Polskie sądownictwo musi być zmienione. Nie kwestionujemy niezawisłości sądów, ale one muszą być częścią państwa — tak jak władza ustawodawcza i wykonawcza. Sądy muszą podlegać ustawom i ich przestrzegać, to kwestia równości wobec prawa (...) Obecne sądy to twór komunistów”. Podobnie 3 grudnia w Legnicy: „Muszą być apolityczne sądy, których dzisiaj nie mamy. Tylko wbrew temu, co uważają w Unii Europejskiej, one są polityczne przeciw nam, a nie zgodnie z nami.”

Sądy jako recenzenci władzy

Politycy prawicy silnie kontestują oczywiście działania sędziów, którzy stosują prawo europejskie, a konkretnie orzeczenia TSUE, by na przykład badać status sędziów powołanych w procedurze przy udziale Krajowej Rady Sądownictwa powołanej na zasadach z 2017 roku.

Zarzuty wobec polityczności sądów i poszczególnych sędziów nie odnoszą się jedynie do orzecznictwa dotyczącego samego wymiaru sądownictwa.

Polskie sądy powszechne oraz administracyjne niejednokrotnie dokonują prawnej oceny działań władzy – ustawodawczej, wykonawczej, innych służb państwowych w wielu innych kwestiach – od sytuacji prawnej osób LGBT+, polityki migracyjnej po proces legislacyjny.

Tylko w ostatnich dwóch, trzech latach sądy wydawały wyroki, w których stwierdzano, że:

  • ograniczenia pandemiczne wprowadzane były w sposób niekonstytucyjny,
  • decyzja premiera o zleceniu przeprowadzenia wyborów prezydenckich w 2020 roku wyłącznie drogą pocztową nie miała oparcia w prawie (ostatecznie przeprowadzono wybory, w którym jedną z możliwości było głosowanie korespondencyjne),
  • podobnie jak decyzje niektórych władz samorządowych o przekazaniu danych obywateli Poczcie Polskiej, by przeprowadzić wybory prezydenckie drogą pocztową;
  • samorządowe karty rodzin i deklaracje o “wolności od ideologii LGBT” naruszały prawo,
  • wypychanie osób nielegalnie przekraczających granicę polsko-białoruską (pushbacks), jest sprzeczne z prawem.

W obliczu całkowitego podporządkowania Trybunału Konstytucyjnego władzy, sądy powszechne i administracyjne pełnią nadal ważną rolę w kontroli i ocenie działań rządzących.

Choć systemowa efektywność ich wyroków jest ograniczona (pushbacki nadal są stosowane, za uchybienia w stanowieniu prawa nikt nie odpowiada politycznie ani prawnie), to w sprawach indywidualnych potrafią mieć ogromne znaczenie.

Solą w oku rządu PiS są sędziowie, którzy umarzają postępowania bądź też uniewinniają aktywistki, obywateli, którzy głośno kontestują działania władzy i korzystają z prawa do wolności wypowiedzi i wolności zgromadzeń.

To właśnie procesy dotyczące obszarów będących elementem polityki tożsamościowej PiS są najczęściej przywoływane przez rządzących jako przykład sądowej degrengolady.

Obszarami ważnymi tożsamościowo dla władzy są między innymi kwestie:

  • religijne, czyli między innymi ochrona Kościoła katolickiego przed krytyką społeczną, ściganie tzw. obrazy uczuć religijnych,
  • osób LGBT+ – czyli przyzwolenia na dyskryminacyjny język i praktyki wobec mniejszości seksualnych,
  • wydarzeń na granicy-polsko białoruskiej, czyli bezwzględnego popierania wypychania migrantów.

Złe wyroki, źli sędziowie

W marcu 2023 roku sąd uniewinnił 32 osoby, które w październiku 2020 roku w ramach protestów Strajku Kobiet po wyroku TK w sprawie aborcji przerwały mszę w poznańskiej katedrze. Prokuratura oskarżyła o złośliwe przeszkadzanie w wykonywaniu aktu religijnego.

Wyrok sądu skomentował minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro. „To są decyzje, których się nie da zrozumieć ani wytłumaczyć poza taką ostentacją w lekceważeniu prawa, w rażącym naruszaniu prawa przez sąd i w zachęcaniu innych środowisk do tego, żeby burzyć pewną zgodę religijną w Polsce” – mówił na antenie TVP Info. Stwierdził też, że sąd „zamiast sądzić i stosować prawo, stosuje kryteria skrajnie lewackiej ideologii”, że „jest to upadek części sądownictwa w Polsce”.

„To upolitycznienie, które nastąpiło w ostatnich latach w wyniku, niestety, wsparcia totalnej opozycji i UE, część ludzi w sądownictwie zapomniała, że są sędziami, że mają służyć pokornie prawu, a realizują jakieś cele polityczne” – dodał Ziobro.

Przewodnicząca Krajowej Rady Sądownictwa, a prywatnie koleżanka Zbigniewa Ziobry z czasów szkolnych, skierowała do prezesa poznańskiego sądu pismo, w którym kontestowała wyrok i sugerowała, by ten wysłał orzekającą w sprawie sędzię na szkolenie z przepisów o ochronie kultu religijnego. Dokument został upubliczniony.

Wyrok szeroko krytykowali także inni politycy politycy Zjednoczonej Prawicy.

„To jeden wielki skandal. Teraz ja zapytam sąd, (co by było) jakbym ja wszedł na salę rozpraw i wygłosił jakieś poglądy na różne tematy; powiedział, że znalazłem znakomite miejsce do wygłoszenia różnych poglądów” – mówił Minister Edukacji i Nauki Przemysław Czarnek.

Z podobnymi komentarzami spotkało się umorzenie postępowania w marcu 2023 wobec posłanki Lewicy Joanny Scheuring-Wielgus. W tym przypadku także chodziło o protest w kościele w związku z aborcją. Toruńska prokuratura postawiła jej zarzuty złośliwego przeszkadzania w akcie religijnym oraz obrazy uczuć religijnych.

Decyzja sądu o umorzeniu nie spodobała się politykom Solidarnej Polski, którzy zaczęli krytykować, a nawet straszyć sędziego na Twitterze. „To nie sędzia, lecz przebieraniec realizujący ideologiczne oczekiwania lewaków. Konieczna kontynuacja reformy sądownictwa zatrzymanej w 2017 r. i sprawna Izba Dyscyplinarna w Sądzie Najwyższym” – napisał Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.

W marcu 2023 roku gdański sąd skazał na rok ograniczenia wolności prezesa Fundacji pro prawo do życia w związku z prowadzoną przez nich kampanią zniesławiającą osoby LGBT, zrównującą ich orientację z pedofilią.

„Skandaliczny wyrok z Gdańska: szef fundacji Pro Prawo Do Życia skazany na rok ograniczenia wolności, wpłatę 15 tys. zł na fundację Ochojskiej i przeprosiny za kampanię przeciw lobby LGBT. Kasta traktuje sądy jak narzędzie polityczno-represyjne wobec przeciwników [tęczowa flaga] ideologii” – komentował sprawę wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski.

W grudniu 2022 roku sąd umorzył sprawę Barbary Kurdej-Szatan.

Znana aktorka zamieściła w listopadzie 2021 w mediach społecznościowych film, na którym widać przemoc stosowaną przez polskich pograniczników wobec migrantów. Nazwała ich między innymi „maszynami bez mózgów i serca” oraz „mordercami”, za co prokuratura postawiła jej zarzuty znieważenia Straży Granicznej i jej funkcjonariuszy.

„Sąd dał kolejny immunitet celebrycki” – oceniał tę decyzję poseł Solidarnej Polski Michał Woś. „Sędziowie powinni podlegać pewnym procesom dyscyplinarnym, a nie tworzyć zamkniętą kastę, gdzie ręka rękę myje. Jako Solidarna Polska chcieliśmy to zreformować, reformy były na stole, były gotowe. Ale co się wydarzyło? Pierwszy kompromis z UE, gdzie pan premier pobiegł z kwiatami do pani Gersdorf, mówiąc, że teraz z UE będzie wszystko super. I wówczas odstąpiliśmy. I rozpolitykowani sędziowie zorganizowali się w jeszcze bardziej zabetonowaną kastę i teraz sobie na coś takiego pozwalają” – mówił Woś.

„Rzeczywiście w ostatnich dniach mamy pewną kumulację nieprzyzwoitych orzeczeń sądów, które zezwalają na wulgaryzm, agresję, szereg zachowań, które normalny człowiek uznałby za niedopuszczalne. Ale jest jeden wspólny czynnik łączący te sprawy. Chodzi o osoby wspierające opozycję i sędziów, którzy politykują” – oceniał z kolei wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta.

“Kiedy przystępowaliśmy do reform sądownictwa jedną z tez do ich przeprowadzenia było przekonanie, że polskie sądownictwo jest skrajnie upolitycznione (...) Ostatnie wyroki można potraktować jako formę demonstracji sędziów, którzy pokazali już swoje poglądy polityczne i dowiedli, że w swoich orzeczeniach nie mają problemów, by przenosić swoje poglądy polityczne na treść wydawanych rozstrzygnięć. Dzieje się tak dlatego, że ci sędziowie są przekonani, że wskutek różnego rodzaju ustępstw i negocjacji z Unią Europejską, do żadnych reform sądownictwa nie dojdzie. Czują się w związku z tym pewni siebie”. Sebastian Kaleta stwierdził w tym wywiadzie, że sędziowie wydają takie wyroki, ponieważ czuję się pewnie “pod ochroną opozycji, mediów i Unii Europejskiej, są przekonani, że mogą wydawać orzeczenia, jakie tylko im się podobają”, a do tego czują, że “wygrywają w tej batalii”. “Trzeba jak najpilniej wrócić na ścieżkę reform. To powtarzamy od 5 lat, bo od tego czasu reforma sądownictwa jest w zawieszeniu” – podsumował wiceminister sprawiedliwości.

W innym wywiadzie, z marca 2023, wiceminister sprawiedliwości Kaleta zadeklarował, że “poważna, dogłębna reforma sądownictwa czeka nas po wyborach.”

Zapowiadana reforma i spłaszczenie struktury sądów

W Ministerstwie Sprawiedliwości od kilku lat czeka projekt reorganizacji sądownictwa, który ma być trzecim i ostatnim etapem podporządkowywania wymiaru sprawiedliwości obozowi władzy.

Dziś system sądów powszechnych jest dwuinstacyjny. Dzieli się na sądy rejonowe, które rozpoznają najprostsze sprawy i od których wyroków można się odwołać do sądów okręgowych. Sądy okręgowe pierwszych instancji rozpoznają bardziej skomplikowane sprawy, a od ich wyroków można się odwołać do sądu apelacyjnego. W sądach okręgowych i apelacyjnych pracują bardziej doświadczeni sędziowie.

Reforma Ziobry zakłada spłaszczenie tej struktury, zlikwidowanie wszystkich sądów i utworzenie dwóch nowych szczebli sądownictwa. Powstać mają sądy regionalne, które przejmą funkcję sądów apelacyjnych i okręgowych, oraz sądy okręgowe, które zastąpią sądy rejonowe. Zniknąć mają też stopnie awansów sędziowskich.

Taka reorganizacja sprawi, że sędziów trzeba będzie na nowo powoływać na urząd i kierować do nowych sądów, co sprawi, że wszyscy przejdą weryfikację przed nową KRS.

Sędziowie będą mogli być degradowani, wysyłani do pracy z dala od domu, wysyłani na wcześniejsze emerytury, czy po prostu nie dostaną w ogóle powołania pod różnymi pretekstami. Tak działo się w przypadku reorganizacji prokuratury.

Pierwsze informacje o planach zmian krążyły jeszcze przed 2020 rokiem.

Na początku 2020 roku politycy Solidarnej Polski potwierdzili istnienie takiego scenariusza, między innymi podczas konwencji programowej. „Mamy dzisiaj rozbudowany, niemalże bizantyjski system sądownictwa – cztery poziomy. Dlatego proponujemy zmianę w postaci spłaszczenia struktury, likwidacji tej rozbuchanej struktury sądownictwa, wprowadzenie dwóch instancji, jednolite stanowisko sędziowskie i łatwiejsze drogi awansowe dla sędziów pracowitych, rzetelnych, których mamy ogromną liczbę” – mówił w lutym 2020 Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.

Tego rodzaju wypowiedzi wskazywały jednoznacznie, że resort ten odcinek reformy widzi jako pewnego rodzaju domknięcie systemu. W rządzie Prawa i Sprawiedliwości nie było jednak zgody co do kontynuowania zmian w sądownictwie.

Pierwsza połowa 2020 roku to szok pandemii, zamieszanie wokół tzw. wyborów kopertowych, a następnie intensywna kampania prezydencka Andrzeja Dudy, w którą zaangażowany był cały aparat państwa.

W tym samym czasie Komisja Europejska wszczęła przeciwko Polsce procedurę przeciwnaruszeniową w związku z funkcjonowaniem Izby Dyscyplinarnej oraz tzw. ustawy kagańcowej (wyrok poznaliśmy 5 czerwca tego roku).

Jesienią 2020 roku między PiS-em i Solidarną Polską doszło do ogromnych politycznych napięć, przez Polskę przetoczyły się potężne protesty związane z decyzją Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, a premier Morawiecki uczestniczył w negocjacjach dotyczących budżetu UE oraz Funduszu Odbudowy.

Na nową reformę po prostu zabrakło politycznej przestrzeni.

Dla koalicji rządzącej oczywiste jest także to, że podjęcie tego rodzaju kroków wobec wymiaru sprawiedliwości na pewno spotka się z reakcją środowiska prawniczego oraz społeczeństwa obywatelskiego i doprowadzi do wszczęcia przeciwko Polsce kolejnych procedur przeciwnaruszeniowych.

Otwieranie nowego frontu w sporze wokół praworządności nie wchodziło w grę, dopóki rząd prowadzi z instytucjami unijnymi dialog w sprawie akceptacji Krajowego Planu Odbudowy.

W 2021 roku w wyniku ignorowania przez polskie władze orzeczeń TSUE w sprawie systemu dyscyplinarnego, co poskutkowało nałożeniem na Polskę kosztownych kar dziennych, a także przez decyzję polskiego TK z października 2021 roku, rozmowy te uległy dodatkowym komplikacjom.

Pewnym przełomem był 2022 rok. Rządowi PiS udało się zamknąć negocjacje dotyczące kamieni milowych i uzyskać akceptację dla KPO. W czerwcu, po wielomiesięcznych tarciach w koalicji, uchwalono także nowelizację ustaw sądowych cofającą część reform systemu dyscyplinarnego. Gdy w lipcu okazało się, że zmiany te w ocenie KE nie są wystarczające, ponownie doszło do wielomiesięcznego impasu.

W grudniu 2022 rząd przedstawił kolejną nowelizację ustaw sądowych, będącą efektem negocjacji z Komisją. Tym razem wzbudziła ona opór nie tylko w szeregach Solidarnej Polski, ale także samego prezydenta, który uznał jej przepisy za zbyt mocno ingerujące w jego prerogatywę powoływania sędziów.

W styczniu 2023 roku nowa ustawa została uchwalona przez parlament – przy sprzeciwie Solidarnej Polski i niektórych parlamentarzystów partii opozycyjnych. Prezydent nie zdecydował się na jej podpisanie – w lutym skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego, zaskarżając jej przepisy w bardzo szerokim zakresie.

W tej chwili koalicja rządzącą próbuje nakłonić TK do jak najszybszego rozstrzygnięcia tej kwestii, co jest trudne w związku z trwającym tam sporem wokół kadencji Julii Przyłębskiej jako prezesa. Prezydent Andrzej Duda w wywiadach prasowych nakłania sędziów TK “by się odkłócili”, prezes Jarosław Kaczyński autorytatywnie wskazuje, kto w tym sporze ma rację i dlaczego powinno się go zakończyć.

Wyborcze znaczenie praworządności

Powiązanie reform wymiaru sądownictwa z perspektywą odblokowania środków z Funduszu Odbudowy, czy też zastosowania tzw. mechanizmu warunkowości wynegocjowanego w grudniu 2020 roku, wprowadziło nową jakość w publicznej debacie na temat praworządności.

Od 2021 roku kwestia potencjalnych naruszeń standardów państwa prawa ma znaczenie nie tylko dla międzynarodowego prestiżu Polski i jej polityki wewnętrznej. Zyskała także odczuwalny, mierzalny wymiar finansowy.

Od tej pory wyborczą obietnicą partii demokratycznej opozycji jest nie tylko przywrócenie praworządności dla poprawy jakości polskiego sądownictwa, zagwarantowania obywatelom sprawiedliwych procesów, wolnych od politycznych nacisków i poprawienia relacji z Unią Europejską.

Niezbędne reformy mają być gwarancją, że żadne środki unijne nie będą już Polsce blokowane – zarówno te pochodzące z Funduszu Odbudowy, jak i funduszy spójności. Nie będziemy też płacić kosztownych kar. Dzięki unijnym pieniądzom ruszą inwestycje, a dzięki inwestycjom spadnie inflacja.

Praworządność przestała być kwestią dotyczącą często bardzo abstrakcyjnych wartości, ale sprawą, która ma swoją konkretną cenę.

Brak środków z KPO jest poważnym wizerunkowym problemem dla rządu PiS. Z sondażu Ipsosa dla OKO.press z marca 2023 roku wynika, że 54 proc. Polek i Polaków uważa właśnie rząd PiS za aktora odpowiedzialnego za to, że miliardy euro wciąż nie trafiły do Polski. 17 proc. wini za tę sytuację opozycję, 14 proc. Komisję Europejską, tylko 2 proc. prezydenta.

We wrześniu 2022 aż 67 proc. badanych twierdząco odpowiedziało na pytanie o to, czy “rząd PiS powinien podporządkować się zaleceniom Unii Europejskiej w sprawie przestrzegania praworządności i w ten sposób zakończyć spór z Unią Europejską, która blokuje wypłatę pieniędzy z Funduszu Odbudowy?”.

Nowa rzeczywistość, w której praworządność systemowo powiązana jest z finansami, znacznie utrudniła rządowi Prawa i Sprawiedliwości kreowanie przekonującej narracji.

Od 2015 głównym argumentem rządzącej koalicji jest to, że zmiany w sądownictwie są realizowane zgodnie z prawem krajowym, z kolei instytucje europejskie takie Komisja Europejska, czy Trybunał Sprawiedliwości UE nie mają prawa zgłaszać żadnych zastrzeżeń, ani blokować tych zmian, ponieważ sądownictwo nie należy do kompetencji przekazanych UE.

W narracji rządu każdy, kto w jakikolwiek sposób podważał przeprowadzane reformy sądowe, działał wbrew interesom RP, dokonywał zamachu na suwerenność Polski.

Wrogowie dzielą się zatem na trzy kategorie:

  • instytucje unijne, które gnębią polski rząd, najczęściej w imię interesów Niemiec;
  • polityków opozycji, którzy z jednej strony skarżą się instytucjom unijnym i domagają wprowadzania kolejnych sankcji na Polskę, z drugiej – wykonują tylko polecenia europejskich biurokratów i rządu niemieckiego;
  • samych sędziów, którzy bronią swojego źle pojętego interesu zawodowego oraz wykonują polecenia polityków opozycji;
  • działaczy i aktywistów, którzy na zlecenie polityków opozycji sieją społeczny ferment.

Politycy PiS niejednokrotnie wprost stwierdzali, że wspólnym celem Komisji Europejskiej oraz polskiej opozycji jest obalenie rządu i wyborcza wygrana Platformy Obywatelskiej rządzonej przez należącego do europejskiego establishmentu Donalda Tuska oraz jego potencjalnych koalicjantów.

“Niektórzy spośród prowadzących tę grę chcą to uczynić [przekazać środki z Funduszu Odbudowy – przyp.] dopiero po wyborach, licząc, że brak tych funduszy pomoże naszym politycznym przeciwnikom (...) I z całą pewnością ci, którzy ją prowadzą, wiedzą, że w świetle prawa europejskiego muszą nam te fundusze w pewnym momencie przekazać. To jest metoda, która gwałci nie tylko traktaty europejskie, ale także całe prawo międzynarodowe i w związku z tym powinna być odrzucona” – mówił w listopadzie 2022 roku Jarosław Kaczyński.

Prawo i Sprawiedliwość nie zgadza się zatem z uwagami instytucji europejskich dotyczących zmian w sądownictwie, uważa je za oburzające, nielegalne i sprzeczne z narodowym interesem.

Z drugiej jednak strony trwa w nieustannym dialogu z Komisją Europejską i decyduje się cofać z niektórych reform, czego najwyraźniejszym przykładem były nowelizacje z czerwca 2022 roku i stycznia 2023 roku.

To pęknięcie widać w samej koalicji.

W czerwcu 2022 premier Mateusz Morawiecki, komentując podczas spotkania z wyborcami uchwaloną właśnie ustawę sądową i wynegocjowane kamienie milowe w KPO, stwierdził: „Reformujemy już ten wymiar sprawiedliwości siódmy rok. Ja bym nie chciał umierać za wymiar sprawiedliwości. Naprawdę. Nie opłaca się. Opłaca się utrzymać przede wszystkim suwerenność Polski, to jest dziś najważniejsze. KPO i całe środki unijne, które są zależne także od tego programu, służą wzmocnieniu naszej suwerenności (...) Wszyscy, którzy próbują rozpętać histerię wokół tzw. kamieni milowych mylą się i nie tylko są w błędzie, ale właśnie leją wodę na młyn ruskiej propagandzie. Wiecie dlaczego? Dlatego, że tak, jak powiedziałem wcześniej, suwerenność możemy utracić także poprzez gigantyczny kryzys gospodarczy, który doprowadzi po prostu do gospodarczego załamania”.

Stanowisko Solidarnej Polski, koalicjanta PiS, który od 2015 roku odpowiada za wymiar sprawiedliwości, jest przeciwne.

Politycy SP, ze Zbigniewem Ziobrą na czele, twierdzą, że partycypacja w Funduszu Odbudowy jest finansowo nieopłacalna, ponieważ to de facto drogi kredyt. W maju 2021 roku partia Zbigniewa Ziobry głosowała przeciwko ratyfikacji Funduszu. W grudniu 2020 sprzeciwiała się z kolei zaakceptowaniu przez premiera Morawieckiego tzw. mechanizmu warunkowości. Minister sprawiedliwości pośrednio nazwał nawet szefa polskiego rządu „miękiszonem”.

Zdaniem Solidarnej Polski źródłem całego problemu z wymiarem sprawiedliwości były dwa weta prezydenckie w lipcu 2017 roku – wobec rządowej ustawy o KRS oraz ustawy o SN. Choć wkrótce przegłosowano kolejne ustawy – tym razem przygotowane przez prezydenta, ale różniące się od oryginałów jedynie drobnymi szczegółami, dla partii Zbigniewa Ziobry było to okazanie słabości, niedopuszczalne ugięcie się pod naciskiem polskiej opinii publicznej i instytucji międzynarodowych. Receptą na wszystkie bolączki ma być zatem kontynuowanie reformowania wymiaru sprawiedliwości, nawet kosztem utraty funduszy. Politycy Solidarnej Polski głosowali w styczniu 2023 roku przeciwko najnowszej nowelizacji, mającej odblokować środki z KPO.

Dla partii demokratycznej opozycji ten rozdźwięk jest okazją do podkreślania, że koalicja rządząca jest w stanie rozkładu i głębokiego konfliktu, który uniemożliwia im sprawne rządzenie i efektywne korzystanie ze środków unijnych.

Jest także potwierdzeniem tego, że w ostatecznym rozrachunku walka o sądy prowadzona przez PiS przynosi tylko straty – postępowania sądowe się wydłużają, pewność obrotu prawnego stoi pod znakiem zapytania w związku z licznymi wyrokami ETPC i TSUE, Polska za niewykonywanie postanowienia TSUE w sprawie dotyczącej ustawy kagańcowej ma zapłacić karu sięgające ponad 2,5 miliarda złotych, a fundusze są zablokowane.

Praworządnościowe porozumienia opozycji są zatem obietnicą resetu i ustabilizowania sytuacji.

Drugim wymiarem obietnicy przywrócenia praworządności w Polsce jest ten systemowy. Pozbawienie PiS władzy jest w narracji opozycji warunkiem koniecznym do pociągnięcia rządzących do odpowiedzialności za korupcję polityczną, używanie wobec opozycji i urzędników publicznych inwazyjnego oprogramowania szpiegowskiego takiego jak Pegasus, przekraczanie uprawnień (np. w przypadku wyborów kopertowych) i z funduszy celowych, czy budżetów ministerstw pieniędzy na cele partyjne.

Raport można pobrać ze strony Archiwum Osiatyńskiego tutaj.

Dotyczy on wydarzeń do czerwca 2023 roku. Pomysł i redakcja merytoryczna: Anna Wójcik

Działania organizacji w latach 2022-24 dofinansowane z Funduszy Norweskich w ramach Aktywni Obywatele – Program Krajowy.

Czarno-białe logo
Aktywni obywatele
;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze