0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Wojciech KrolWojciech Krol

Niespodziewana wizyta Joe Bidena w Kijowie, polityczny majstersztyk, tworzy dodatkowy kontekst jego obecności w Warszawie. I przypomina, o co tu chodzi, bo zupełnie nie chodzi o Polskę.

Tym bardziej coś mnie uwiera w ogólnonarodowym, ba, ogólnoeuropejskim entuzjazmie towarzyszącym warszawskiej wizycie Bidena i zamazywaniu znaczeń, które temu towarzyszą, a także życzeniowych nadinterpretacji.

Zgrzytają mi wzajemne karesy amerykańsko-polskie i Duda podejmowany w Europie jak szermierz europejskiej wolności. Ambasador USA w Polsce Mark Brzeziński, który powtarza, że "bez wątpienia stosunki między naszymi krajami są bliższe niż kiedykolwiek w historii".

Nie cieszy także bezkrytyczny kult Ameryki jako strażnika naszej demokracji, bo nie tego pilnuje dziś Biden.

Kiedy wspominam o takich wątpliwościach, słyszę, że wynikają z niezrozumienia stawki, o jaką toczy się wojna w Ukrainie. Jak to ujęła jedna z dyskutantek, jeśli chcesz krytykować USA, to nie musisz tego robić, bo zrobi to za ciebie Putin w orędziu o stanie państwa 21 lutego.

OK. Chcę po prostu w ramach naszego publicystycznego cyklu "Widzę to tak", zwrócić uwagę na to, czego w narracji o wizycie Bidena w Polsce nie widzę, nie słyszę, nie czytam.

Tekst publikujemy w cyklu „Widzę to tak” – od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik.

Jest oczywiście faktem, że rzadko kiedy stajemy wobec tak czystego moralnie wyboru, jak ten, kogo poprzeć w wojnie Rosji przeciwko Ukrainie. W grudniowym [2022] polsko-niemieckim sondażu OKO.press i TOK.FM aż 82 proc. proc. Polek i Polaków uznało, że "kraje NATO i Unii Europejskiej powinny wspierać Ukrainę politycznie i militarnie tak, by wygrała wojnę z Rosją, nawet jeśli miałoby to potrwać kilka lat" a tylko 12 proc. uważało, żeby "dążyć do zawarcia porozumienia pokojowego – nawet jeśli Ukraina miałaby stracić część terytorium". W Niemczech odpowiedzi rozłożyły się równo; 42 do 39 proc., a w byłym NRD nawet 30 do 54 na korzyść "pokoju kosztem Ukrainy".

Przeczytaj także:

Tę wojnę Rosja musi przegrać, nawet jeśli mało kto sobie wyobraża, jak miałoby to nastąpić. Ale pytań jest więcej.

Duda wyniesiony pod niebiosa?

Monachium 17 lutego 2023. Prezydent Duda w środku między kanclerzem Niemiec i prezydentem Francji kiwając głową w obie strony ("dziękuję panie prezydencie", "dziękuję panie kanclerzu") podkreśla, że "bez naszego wsparcia, bez wsparcia wspólnoty Zachodu, państw demokratycznych Ukraina upadnie".

Przedstawia się jak obrońca zachodniej demokracji, której - we własnym kraju - był i jest aktywnym psujem. Współodpowiada przecież za zamach na Trybunał Konstytucyjny, na praworządność, w tym sprzeczny z Konstytucją wybór KRS i na wiele innych naruszeń ustawy zasadniczej, za budowanie państwa partyjnego i współtworzenie systemu tzw. autokracji wyborczej, której jest aktywnym orędownikiem, za rozbudzanie nastrojów nacjonalistycznych, antyeuropejskich, homofobicznych, a także - last but not least - za szerzenie zwykłych bzdur.

Jest współodpowiedzialny za to, że Polska jest regularnym podsądnym europejskich trybunałów TSUE i ETPCz. Owszem, zawetował parę szkodliwych ustaw (Lex TVN, 2 x Lex Czarnek, teraz nowelizację ustawy o SN), ale do tytułu zachodniego demokraty wciąż mu bardzo, bardzo daleko.

Andrzejowi Dudzie atak Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022, choć to scenariusz z piekła rodem, dał drugie życie. Niewyraźny, zdominowany w Polsce przez Jarosława Kaczyńskiego, wyrósł nagle na europejskiego przywódcę. Trzeba docenić, że umiał to wykorzystać, nie popełnił gafy, jego wystąpienia w Warszawie, w Kijowie, a także w Brukseli, Londynie i Madrycie były spójne i przekonujące.

W grudniowym (2022) sondażu kijowskiego ośrodka Info Sapiens LLC (poprzednio zespół GfK Ukraine) Duda już drugi rok z rzędu został liderem sympatii wśród zagranicznych przywódców. Ufa mu aż 87 proc. Ukrainek i Ukraińców (rok wcześniej 53 proc.). Wyprzedził prezydenta USA i szefową Komisji Europejskiej, co Ukraiński Kongres Światowy opatrzył ilustracją, która mogłaby Dudzie przewrócić w głowie, gdyby nie to, że to już mogło się stać wcześniej:

Zaufanie do polityków

Za tą trójką byli: premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak (64 proc.), przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel (51 proc.), prezydentka Mołdawii Maja Sandau (50 proc.), o której w Polsce mówi się mało (por. tekst OKO.press) i kanclerz Niemiec Olaf Scholz (49 proc.). Zaufanie do Victora Orbána deklarowało... 13 proc. (spadek rok do roku o 10 pkt proc.), blisko bieguna zła, który tworzyli chiński przywódca Xi Jinping (13 proc. ufa, 73 proc. nie ufa), Alaksandr Łukaszenko (3 proc. do 94 proc.) oraz oczywiście on, szatańskie nasienie, Władimir Putin (0 proc. ufa, 97 proc. nie ufa).

Liderzy zaufania

Europa przyszła do Polski?

Europejskie media, zafascynowane drugą już po wybuchu wojny w Ukrainie wizytą Joe Bidena w Polsce i bliskimi, wręcz serdecznymi relacjami Dudy z prezydentem Wołodymyrem Zełeńskim, zmieniają front wobec Polski.

14 lutego 2023 brytyjski "The Spectator" tytułuje komentarz: "Geopolityczny środek Europy przesuwa się w kierunku Polski". Artykuł ilustrowany jest zdjęciem Andrzeja Dudy w beżowej kurtce koloru czołgu M1 Abrams przyozdobionej orłem.

"Trzydniowa wizyta Bidena w Polsce to coś więcej niż solidarność z krajem frontowym - stwierdza ten konserwatywny (a zarazem najstarszy na świecie tygodnik - od 1828 roku!) - to wyraz tendencji, że punkt ciężkości Europy przesuwa się na wschód". Autor John Keiger (wcześniej wykazujący się zresztą zrozumieniem dla Victora Orbána) pisze w tonie jak z TVP o "korekcie nadmiernej dominacji zachodnich państw członkowskich w polityce UE. Nawet Komisja Europejska poczuła się zobligowana do łagodzenia presji na Warszawę za odmowę poddania się dyktatowi kulturalnemu Brukseli; Polska jest postrzegana jako zbyt kluczowa dla bezpieczeństwa europejskiego".

Dyktat kulturalny? Niech i tak będzie.

Ale przed "The Spectator" podobnie pisała 26 stycznia 2023 pierwsza gazeta świata - liberalno-lewicowy "New York Times": "Wojna w Ukrainie przyspiesza przesunięcie władzy w Europie na wschód". NYT docenia, że "presja ze wschodniej i środkowej Europy była kluczowa dla decyzji o przekazaniu Ukrainie czołgów. Wojna zmienia równowagę sił. Centrum oddala się od tzw. starej Europy, która ceniła sobie i dbała o relacje z Moskwą, i przesuwa na wschód i północ, gdzie wciąż żywe są wspomnienia sowieckiej okupacji połączone z niechęcią do oddania odzyskanej suwerenności Brukseli". Załamała się koncepcja prezydenta Francji Emmanuela Macrona tworzenia europejskiej armii. Kraje Europy Wschodniej chcą Stanów Zjednoczonych i NATO, także Niemcy chcą ostatnio wzmacniać relacje transatlantyckie.

Nawet "New York Times" powtarza prawicową narrację o naruszanej przez Brukselę suwerenności, ulubioną śpiewkę i Ziobry, i Kaczyńskiego, nawet jeśli pierwszy fałszuje bardziej niż drugi.

East Side Story - tak nazwał tę samą tendencję rosnącej roli Europy Wschodniej (a zwłaszcza Polski) Piotr Buras (autor znany z regularnych analiz w OKO.press). Pisze, że Polska była do niedawna "europejskim pariasem, kojarzonym z narodowo-populistycznym PiS i eurosceptycznymi tyradami Jarosława Kaczyńskiego oraz trwającym rozkładem rządów prawa, pouczanym przez Brukselę, Berlin i inne stolice o wartościach UE ze swoich moralnych wyżyn. Ale wojna udowodniła, że Polska ma rację: w sprawie Rosji, w sprawie Nord Stream 2, w sprawie bezpieczeństwa europejskiego i w sprawie znaczenia wojska".

Buras zwraca jednak uwagę, że do polskiego przywództwa w UE daleka droga, wymagałoby to podejścia pragmatycznego i nieprowokowania partnerów np. z Niemiec. A to może być możliwe dopiero po ewentualnej zmianie władzy w wyborach 2023.

Faktycznie, nie sposób odmówić PiS zasług w forsowaniu stanowiska, że nadzieje na oswojenie Putina są mrzonką. Tej pochwały nie umniejsza fakt, że polityce dobrej woli wobec Rosji hołdował także PiS, rządząc w latach 2005-2007 oraz prezydent Lech Kaczyński, który wybierał się do Moskwy na defiladę 9 maja 2010 roku (przeczytaj znamienną rozmowę z prezydenckim ministrem z 8 kwietnia 2010, na dwa dni przed tragedią).

Rzecz w tym, jak te dokonania przełożą się - mówiąc górnolotnie - na losy Polski.

Globalne zasługi rządów PiS przesłonią krajowe winy?

Cytowany w analizie Łukasza Pawłowskiego w OKO.press z 19 lutego 2023 rzecznik MSZ Łukasz Jasina przekonuje, że wizyta Bidena „świadczy o tym, że jesteśmy najważniejszym sojusznikiem USA w sensie logistycznym, ideologicznym”.

"Wizyta prezydenta Bidena będzie wielowymiarową nobilitacją dla Polski. Potwierdzeniem wyjątkowego sojuszu i szacunku dla postawy Polaków. To również ważne polityczne poparcie dla rządu Zjednoczonej Prawicy" - stwierdziła na Twitterze b. rzeczniczka PiS, europosłanka Beata Mazurek.

Niezrównany poseł Marek Ast powiedział w TOK.FM 20 lutego, że przyjazd Bidena potwierdza, że Polska jest praworządnym krajem.

Brzmi niepoważnie. Ale czy na pewno?

We wspomnianym artykule "New York Timesa" holenderski historyk Europy Wschodniej Luuk van Middelaar twierdzi, że od początku wojny z Rosją zarówno Polska, jak i Węgry w sporze o praworządność są traktowane przez Brukselę łagodniej. "Politycznie i moralnie Polska wybrnęła z kłopotliwej sytuacji ze względu na rolę, jaką odgrywa jako państwo frontowe" - twierdzi Van Middelaar dokonując charakterystycznego utożsamienia "Polski" i polskich władz (my także traktujemy Marka Rutte, jako głos "Holandii").

Amerykanista z UKSW prof. Zbigniew Lewicki podkreśla w rozmowie z PAP, że "wiele państw zabiega o uwagę Stanów Zjednoczonych i w tym kontekście trzeba docenić tak częste wizyty prezydenta Bidena. Świadczą o tym, że jesteśmy ważni dla USA, że jesteśmy państwem, którego polityka i sposób jej realizacji spotykają się z aprobatą Waszyngtonu".

Naukowiec, który osobom w wieku 50 plus kojarzy się z odczytaną w (reżimowym) Dzienniku Telewizyjnym PRL w 1986 roku samokrytyką i obietnicą niepodejmowania już więcej działalności opozycyjnej, widzi to tak: Joe Biden i jego administracja akceptują władzę PiS. Dodajmy od siebie - z dobrodziejstwem inwentarza.

Czy na fali entuzjazmu wobec zaangażowania obozu PiS, a zwłaszcza prezydenta Dudy w wojnę z Rosją dojdzie do cichej międzynarodowej zgody, że zasługi polskich władz są ważniejsze niż krajowe zawirowania, a nawet nieporozumienia w Unii Europejskiej? Zwłaszcza że o masowych protestach w Polsce jakoś nie słychać.

Niewykluczone, że przejawem tej właśnie tendencji było wstępne porozumienie Komisji Europejskiej i rządu PiS w sprawie niekonstytucyjnej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym i uruchomienia środków z KPO, bo do takiego dealu - wiele na to wskazuje - faktycznie doszło.

Czas odpuścić władzom PiS łamanie demokracji, z uwagi na ich rolę w grze o wolność Ukrainy i bezpieczeństwo Europy - taki jest teraz euro-trend?

Trudno się nawet nadmiernie dziwić czy oburzać, że wartość globalnego bezpieczeństwa w obliczu szaleństw rosyjskiego imperializmu przesłania zastrzeżenia wobec tego, co polskie władze robią w domu.

Ironią historii jest to, że porozumienie w sprawie KPO zatrzymał właśnie główny aktor w takim scenariuszu - Andrzej Duda. Zakwestionował zgodność z Konstytucją zapisy ustawy o SN, w tym przede wszystkim test niezawisłości sędziowskiej, który był akurat próbą demokratycznej korekty tzw. reform sądowniczych. Duda ma odesłać ustawę (wciąż zwleka) do najbardziej niekonstytucyjnego narzędzia władzy, jakim jest TK Julii Przyłębskiej, w dodatku pogrążony w wojnie ludzi Ziobry i Kaczyńskiego.

Koncyliacyjny gest ze strony KE utonął na razie w bagnie polityki krajowej PiS.

Dla polskiego demokraty przymknięcie oka na grzechy władzy przez tzw. demokratyczny świat, nawet jeśli zrozumiałe, pozostaje niepokojące, bo naczynia polityki krajowej i międzynarodowej są połączone.

Im większe uznanie dla władz PiS płynie z USA czy Unii Europejskiej, tym łatwiej będzie partii rządzącej na nim popłynąć w kampanii wyborczej. Tym śmielej namaszczeni przez Zachód politycy będą uprawiać nawet najgłupszą propagandę w stylu straszenia Polek i Polaków, że opozycja zabroni im jeść mięso. Problemem każdej propagandy jest wiarygodność nadawcy, a jeśli nadawcy zyskują wiarygodnych sojuszników, mogą sobie pozwolić na więcej.

Sytuacja geopolityczna po 24 lutego 2022 roku skraca również pamięć Zachodu, a w szczególności prezydentowi Bidenowi. Krótkie odświeżenie.

PiS kochał Trumpa, Duda gratulował Bidenowi dopiero z Putinem

Nie idealizując amerykańskiej demokracji, która nie potrafi poradzić sobie z wieloma nierównościami i pozwala na dyskryminację np. rasową w stopniu, który w Europie byłby nie do pomyślenia, Joe Biden jako prezydent stanowi oczywistą ulgę dla demokratycznego świata po kadencji Donalda Trumpa. Miliarder z Texasu wypłynął - generalnie rzecz biorąc - na tym samym prądzie prawicowego populizmu (w ujęciu Jana Wernera Muellera), co obecne rządy w Polsce, na Węgrzech, w Izraelu, Turcji, do niedawna w Brazylii, Słowenii, a także - co brzmi drastycznie, ale jest uzasadnione - do pewnego stopnia w Rosji.

Ideologia narodowa (nacjonalistyczna), z zabarwieniem treści religijnych, w szeregach republikanów USA zaczyna niebezpiecznie zbliżać się do tzw. alternative-right, a partia Donalda Trumpa radykalizuje się w kierunku prawicowych skrajności.

Rzecz jednak w tym, że Duda, dzisiejszy bohater "demokratycznego Zachodu" i "nowe centrum europejskiej władzy", przejawiał razem z całym PiS czołobitność wobec Donalda Trumpa. Mówił o nim z fascynacją: "Twardo stawia sprawy, jak na standardy polityki nawet czasami zdumiewająco bezpośrednio i ostro, jednak nie czyni tego w sposób, który by kogokolwiek obrażał. Jest wyrazisty, ale kocha przede wszystkim swój kraj, walczy o niego, lubi konkret, a nie wodolejstwo, dotrzymuje słowa".

Tę postawę wyrażał też czynem, stojąc podczas podpisywania polsko-amerykańskiej deklaracji we wrześniu 2018 (co akurat było raczej śmiesznostką), czy opuszczając we 2019 roku specjalną sesję ONZ poświęconą obronie klimatu (gdy Polska sprawowała prezydencję COP), aby w bocznej sali budynku Narodów Zjednoczonych czekać, aż Donald Trump przybędzie spóźniony na konkurencyjne wydarzenie poświęcone Wolności Religijnej (Event on Religious Freedom), co było kompromitacją.

OKO.press z rosnącym zdumieniem odnotowywało też (tutaj oraz tutaj) kolejne opóźnienia w złożeniu przez Andrzeja Dudę gratulacji Joe Bidenowi po wyborach 3 listopada 2020 roku. Zrobił to Duda dopiero w połowie grudnia, 38 dni po terminie, jednocześnie z... Putinem.

Narodowa Strategia Bezpieczeństwa USA

W cytowanym wyżej sondażu OKO.press i TOK.FM Joe Biden zdecydowanie wybrałby pierwszą odpowiedź: "wojna z Rosją aż do zwycięstwa". Łukasz Pawłowski chwalił już w OKO.press zręczność, z jaką prezydent USA prowadzi wewnętrzną i globalną grę polityczną, żeby amerykańskie i natowskie rakiety, działa, czołgi i - oby! - samoloty zwiększyły szanse Ukrainy. Od pierwszych miesięcy wojny wysyła Putinowi wiadomość "Nigdy nie uda ci się podporządkować Ukrainy" i deklaruje, że trzeba "ukarać Rosję tak, żeby uniknąć ryzyka następnych konfliktów" (oba cytaty z marca 2022).

Trump podważa co i rusz decyzje o pomocy wojskowej. 23 stycznia 2023 pisze na Twitterze: "najpierw idą czołgi, potem atomówki" (the nukes), choć jeszcze w marcu 2022 sam twierdził, że gdyby był prezydentem, to straszyłby Rosję uderzeniem bronią atomową z łodzi podwodnych. Dziś dodaje w swoim stylu: "Skończcie tę idiotyczną wojnę. TERAZ. To jest tak łatwe" (niestety nie mówi jak).

Ogłoszona we wrześniu 2022 Narodowa strategi bezpieczeństwa pozwala zobaczyć politykę Bidena w szerszym kontekście.

Najważniejsze dla USA są Chiny, "jedyny konkurent, który ma zarówno zamiar zmienić porządek międzynarodowy, jak i - w coraz większym stopniu - siłę gospodarczą, dyplomatyczną, wojskową i technologiczną, by to zrobić". USA zapowiada elastyczną strategię, żeby "odpowiedzialnie konkurować z ChRL w obronie naszych interesów i wcielać w życie naszą wizję przyszłości świata".

"Będziemy skutecznie konkurować z Chinami, jednocześnie ograniczając groźną Rosję", która "stanowi obecnie bezpośrednie i trwałe zagrożenie dla międzynarodowego pokoju i stabilności. Nie chodzi tu o walkę między Zachodem a Rosją. Chodzi o podstawowe zasady Karty Narodów Zjednoczonych, w szczególności o poszanowanie suwerenności, integralności terytorialnej i zakazu zdobywania terytorium w drodze wojny".

W pięciopunktowym planie pojawia się mocna deklaracja "wsparcia Ukrainy w jej walce o wolność, pomocy w odbudowie gospodarczej i integracji z Unią Europejską".

Postawienie na zwycięską wojnę z Rosją aż do skutku budzi niepokój wielu poważnych komentatorów, zwłaszcza takich, którzy pamiętają czasy mocarstwowego ZSRR. Są obawy, że przyciśnięta Rosja sięgnie po broń atomową.

Odpowiedź w Strategii nie do końca nas uspokaja: "konwencjonalna armia Rosji zostanie osłabiona, co prawdopodobnie zwiększy zależność Moskwy od broni jądrowej w jej planach wojskowych".

Po pierwsze, Stany Zjednoczone będą nadal wspierać Ukrainę w jej walce o wolność, będziemy pomagać Ukrainie w odbudowie gospodarczej i będziemy zachęcać do jej regionalnej integracji z Unią Europejską.

Po drugie, Stany Zjednoczone będą bronić każdego cala terytorium NATO i będą nadal budować i pogłębiać koalicję z sojusznikami i partnerami, aby zapobiec dalszemu szkodzeniu przez Rosję bezpieczeństwu, demokracji i instytucjom europejskim.

Po trzecie, Stany Zjednoczone będą powstrzymywać i w razie potrzeby odpowiadać na działania Rosji, które zagrażają podstawowym interesom USA, w tym na rosyjskie ataki na naszą infrastrukturę i naszą demokrację.

Po czwarte, konwencjonalna armia Rosji zostanie osłabiona, co prawdopodobnie zwiększy zależność Moskwy od broni jądrowej w jej planach wojskowych. Stany Zjednoczone nie pozwolą Rosji ani żadnej innej potędze, na osiągnięcie swoich celów poprzez użycie lub groźbę użycia broni jądrowej. Ameryka zachowuje interes w zachowaniu stabilności strategicznej i rozwijaniu bardziej ekspansywnej, przejrzystej i weryfikowalnej infrastruktury kontroli zbrojeń, która ma zastąpić Nowy START, oraz w odbudowie europejskich ustaleń dotyczących bezpieczeństwa, które z powodu działań Rosji popadły w ruinę.

Wreszcie, Stany Zjednoczone będą podtrzymywać i rozwijać pragmatyczne podejście w kwestiach, w których kontakty z Rosją mogą być obustronnie korzystne. Stany Zjednoczone szanują naród rosyjski i jego wkład w naukę, kulturę i konstruktywne stosunki dwustronne na przestrzeni wielu dekad. Niezależnie od strategicznego błędu rządu rosyjskiego, jakim jest atak na Ukrainę, to naród rosyjski zadecyduje o przyszłości Rosji jako wielkiego mocarstwa, zdolnego do ponownego odegrania konstruktywnej roli w sprawach międzynarodowych.

Stany Zjednoczone z zadowoleniem przyjmą taką przyszłość, a w międzyczasie będą nadal przeciwstawiać się agresji, której dopuszcza się rosyjski rząd.

Wątek chiński, dodatkowy powód, by nie wnikać w "demokratyczne szczegóły"

W strategii USA Biden odmawia "wojny na dwa fronty". Wbrew republikanom łagodzi reakcję na chiński balon szpiegowski zestrzelony nad Alaską 10 lutego 2023.

Stanowisko Chin wobec rosyjskiej wojny to rollercoaster. Jak pisze sobotni (18 lutego 2023) Financial Times, sekretarz stanu Antony Blinken po spotkaniu ze stroną chińską powiedział, że "niektóre informacje, którymi dzielimy się dzisiaj i które, jak sądzę, pojawią się wkrótce, wskazują, że Chińczycy poważnie rozważają udzielenie pomocy Rosji w dostawie śmiercionośnej broni". Podobne sygnały były już wcześniej. Zbliżenie Chin z Rosją i poparcie agresji Putina na Ukrainę podważyłoby całą strategię USA i przeniosłoby świat w inny wymiar zagrożenia.

Ten sam FT niedawno uspakajał jednak, że Chiny dążąc do bardziej przyjaznych relacji z Zachodem, coraz bardziej dystansują się od rosyjskiej wojny, a jeden z anonimowych rozmówców powiedział, że według Pekinu "Putin zwariował".

Tak czy inaczej, chińskie wyzwanie wisi też nad rozmowami z Polską i tzw. bukaresztańską dziewiątką (Bułgaria, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Polska, Rumunia, Słowacja i Węgry). Oczywistym celem spotkanie pozostaje (cytując Strategię) "budować i pogłębiać koalicję z sojusznikami i partnerami, aby zapobiec dalszemu szkodzeniu przez Rosję bezpieczeństwu, demokracji i instytucjom europejskim".

"Administracja powinna zaakceptować wyłaniający się paradygmat bezpieczeństwa europejskiego, w którym sojusznicy w Europie Wschodniej, a zwłaszcza Polska, przejęli inicjatywę w zakresie pomocy dla Ukrainy i wzmocnienia odstraszania NATO" - pisze 17 lutego 2023 Daniel Kochis na stronach wpływowego waszyngtońskiego think tanku Heritage Foundation. I dalej: "Kluczowe znaczenie miały zobowiązania Polski wobec Ukrainy i zdecydowane przywództwo w konfrontacji z Rosją. Zagrożenia ze strony Rosji nie można jednak oddzielić od Chin".

Ważnym celem spotkań Bidena z bukaresztańską dziewiątką ma być zachęta do rozluźnienia relacji z Chinami, aż do wycofania się z formatu 14+1 (pierwotnie 17 + 1; porozumienie o współpracy z Chinami zawarte przez postkomunistyczne kraje Bałkanów i UE oraz Grecję; w połowie 2022 zrezygnowały Estonia, Łotwa i Litwa). Kochis zwraca uwagę na szczególne zainteresowanie Warszawy współpracą z Chinami i wypomina Dudzie obecność na Olimpiadzie w Pekinie w 2022 roku.

Chiny jako gracz, który może poprzeć Rosję, a zarazem rywal we wschodniej Europie stanowią dla Bidena dodatkowy argument, by utrzymywać dobre relacje z przywódcami dziewiątki, w tym przede wszystkim z Polską, w której na razie rządzi rząd i prezydent z PiS. To nie zachęci do poruszania drażliwych tematów dotyczących spraw krajowych, co mogłoby zakłócić dobry klimat dla budowy proamerykańskiego sojuszu, z odwołaniem do idei Trójmorza.

Co w dalszej perspektywie może osłabić integrację Unii Europejskiej.

Do tej pory mieliśmy szczęście do strategii USA

Geopolityczne interesy USA w naszej części Europy zbiegają się od czasów powojennych z naszym dążeniem do narodowej suwerenności i próbami demokratyzacji systemu politycznego. USA w wyobraźni polskich demokratów są idealizowane jako największy sojusznik polskiej wolności, a kolejni prezydenci traktowani z nabożeństwem, na które niekoniecznie zasługują.

Skala wyzwania, jakim jest atak imperium rosyjskiego, sprawia, że w interesie bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych zainteresowanie stanem demokracji w Polsce osłabnie, a administracja może nawet postawić na rządy niedemokratyczne.

Z perspektywy historii świata po II wojnie światowej nie byłoby w tym niczego dziwnego. "W tym samym czasie, kiedy USA eksportowały liberalną demokrację do Europy Zachodniej i wspierały ją uwypuklając jej kontrast z bezbarwnymi reżimami Europy Wschodniej - do Ameryki Łacińskiej eksportowano brutalne rządy wojskowe. Robiliśmy to w imieniu naszym i międzynarodowych korporacji, które na eksploatacji Latynosów zarabiały pieniądze" - pisze "lewicujący liberał" Adam Gopnik książce "Manifest nosorożca. Rozprawa z liberalizmem" (Wyd. Liberte, 2022, s. 139-140).

Opresyjne systemy podtrzymywane przez USA w Chile, Argentynie, Nikaragui, a wcześniej inspirowane przez CIA przewroty polityczne w Gwatemali, Brazylii, czy wspieranie rządów Mobutu w Zairze (dziś Kongo) albo apartheidu w RPA - wszystko to wpisywało się w strategię powstrzymywania komunizmu, ale oznaczało łamanie demokratycznych reguł i popieranie dyktatorów. Podobnie wojna z terroryzmem, oparte na sfałszowanych przesłankach interwencje w Afganistanie (2001-2021) i Iraku (2003-2010) pod hasłem zaprowadzania demokracji zakończyły się kompromitującą porażką polityczną.

Oczekiwanie, że Stany Zjednoczone wystąpią w obronie polskiej demokracji, byłoby realistyczne, gdyby administracja Bidena uznała, że tego wymaga amerykańska strategia bezpieczeństwa. Nie widać przesłanek, by tak się miało stać. Rządy PiS i prezydenta Dudy służą interesom USA, co oczywiście nie znaczy, że zmiana władzy, by im zagroziła.

Co zatem powie Biden?

Odruchowym oczekiwaniem polskiego demokraty (także moim) jest wypatrywanie, że Joe Biden "coś powie", czytaj - krytycznie o stanie polskiej demokracji czy praworządności, tak jak to zrobił Obama w lipcu 2016. Polscy komentatorzy będą wypatrywali każdej aluzji, wyczekiwali, czy prezydent USA nie spotka się aby z opozycją...

Analiza wskazuje jednak, że będzie raczej ostrożniejszy niż w marcu 2022, kiedy w głównym przemówieniu wymieniał "podstawowe zasady demokracji, które łączą wszystkich wolnych ludzi: rządy prawa, uczciwe i wolne wybory, wolność słowa, pisania i zgromadzeń, wolność wyznawania wiary według własnego wyboru, wolność prasy (...) W ciągu ostatnich 30 lat siły autokracji odrodziły się na całym świecie. Jej znamiona są dobrze znane: pogarda dla rządów prawa, pogarda dla wolności demokratycznej, pogarda dla samej prawdy.(...) Nie wystarczy mówić z retorycznym rozmachem o demokracji i wolności. My wszyscy, także tu w Polsce, musimy każdego dnia wykonywać ciężką pracę na rzecz demokracji".

W marcu 2022 Biden zwrócił się też bezpośrednio do Dudy: „Najważniejsza rzecz, która nas łączy, to nasze wartości: wolność słowa, mediów, dzięki temu rząd działa w sposób transparentny, ludzie mają prawo do wyboru”.

Aleksander Kwaśniewski komentował wtedy w OKO.press, że "Biden jest w swoim myśleniu i przesłaniu jasny, czytelny, prostolinijny. Więc jeśli prezydent Duda słyszy, że Polska powinna naprawić naruszenia praworządności i przestrzegać zasad demokracji, to nie powinien lekceważyć tych słów, ponieważ Biden naprawdę tak uważa i zrobi wszystko, żeby do tego doprowadzić".

Wychodząc z takimi nadziejami Amnesty Intermational z Polski i USA wspólnie apelują do prezydenta Joe Bidena, by podczas wizyty w Warszawie rozmawiał z rządem nie tylko o Ukrainie, ale też o prawach człowieka w Polsce, szczególnie o osobach LGBTI i uchodźcach z polsko-białoruskiej granicy. W walce o więcej dobra, czy choćby mniej zła na świecie, warto apelować do każdego i w każdych okolicznościach.

Ale obawiam się, że inter arma silent (nie tylko) musae, ale także iura humana.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze