Podsumowujemy katastrofalne zmiany, jakie nastąpiły w polskiej policji za rządów gen. Jarosława Szymczyka. Bo wystrzał z granatnika w biurze KGP to tylko wisienka na torcie jego zarządzania tą 100 tysięczną formacją. Tak istotną dla władzy PiS.
W pierwszej części raportu opisaliśmy:
W drugiej części opisujemy pięć kolejnych nowotworów, które w czasie rządów generała zżerają organizm policji, czyniąc z niej instytucję służalczą wobec polityków PiS. Albo wręcz siłowe ramię tej partii.
Traktowana jak niebezpieczny zbir, skuwana po wielokroć, z rękami z tyłu, obrażana, poniżana, Katarzyna Augustynek, czyli Babcia Kasia stała się najbardziej znanym symbolem przemocy policji wobec demonstrujących kobiet. Za jedno z bezpodstawnych zatrzymań, pełne upokorzeń (rewizja osobista w brudnej toalecie, zakuwanie w kajdanki, zmuszenie do ściągnięcia rajstop etc.) sąd przyznał jej 20 tys. zadośćuczynienia.
Ta agresja mundurowych wobec kobiet stała się normą od listopada 2020, czyli masowych demonstracji przeciwko zakazowi aborcji.
To tylko czubek góry lodowej poturbowanych przez policję kobiet – analogicznych historii jest wiele. Trzeba wymienić m.in. posłanki: Barbarę Nowacką i Magdalenę Biejat, obydwie dostały - bez żadnego powodu - gazem łzawiącym prosto w oczy. Do kanonu tych zachowań przejdą także antyterroryści po cywilnemu, który pałkami teleskopowymi okładali demonstrantki w kotle na pl. Powstańców Warszawy 18 listopada 2020 roku.
Przemoc wobec kobiet była tak częsta na demonstracjach, tak arogancka, cyniczna i brutalna, że 3/4 Polaków potępiała te działania mundurowych.
My nie walczyliśmy z kobietami, my walczyliśmy z pandemią”.
OKO.press rozmawiało z szeregiem prawników broniących demonstrantek, szukając przypadku, w którym policjant poniósłby odpowiedzialność za brutalną interwencję wobec kobiet. Nie znaleźliśmy ani jednego takiego przypadku. „Żadnych konsekwencji nie ponoszą. Śmieją się nam prosto w twarz” – mówiła Agata Bzdyń, prawniczka kolektywu antyrepresyjnego SZPILA, wspierającego prawnie aktywistów.
Nawet dzieci czy nieletni, jeśli robili coś nie po myśli partii PiS, byli traktowani przez policję jako zagrożenie dla porządku publicznego.
W październiku 2021 roku pod krakowską siedzibą PiS trójka maluchów namalowała na chodniku kredą rysunki i napisy – poparcie dla migrantów na granicy polsko-białoruskiej, a konkretnie tzw. dzieci z Michałowa. Policjanci zabrali im kredę, wiaderko, w którym ją maluchy nosiły, a ich matki spisali. Do rysunków wezwano techników kryminalistyki, którzy udokumentowali „wykroczenie” dzieciaków.
14-letniego Maćka Rauhuta z Krapkowic, który w listopadzie 2020 na swoim Facebooku podał dalej info o demonstracji Strajku Kobiet w tym mieście, policja nachodziła w domu i groziła 4 latami poprawczaka i 4 latami więzienia. Przy jego matce. Za rzekomą „współorganizację nielegalnej demonstracji”. Sąd odrzucił absurdalne oskarżenia.
W Malborku funkcjonariusz Wydziału Kryminalnego zatrzymał 16-latka, który na budynku z biurem posła PiS Kazimierza Smolińskiego przyczepił nalepkę z ośmioma gwiazdkami. Policja "zebrała materiał dowodowy" i błyskawicznie skierowała sprawę do sądu rodzinnego. Bo nalepka „symbolizowała obraźliwy stosunek do klubu politycznego”. Takich sytuacji zastraszania nastolatków aktywnych w czasie Strajków Kobiet OKO.press opisywało więcej.
Gdy niewinny Bartosz S. zmarł podczas zatrzymania przez policję, wybuchły tam protesty uliczne. Z dala od nich policja złapała kilkanaścioro dzieci/nastolatków, w tym osobę z niepełnosprawnością. Zwyczajnych gapiów. Policjanci uzbrojeni w długą broń, w budzących grozę kaskach i ochraniaczach, kazali im klęczeć pod płotem z drutem kolczastym, z podniesionymi rękami nad głową. Policja wywiozła ich później poza miasto, zatrzymała na 48h, przesłuchiwała bez obecności rodziców, kazała podpisać dokumenty, których nie rozumieli. Sytuacja tak potężnie straumatyzowała nastolatków, że potrzebna im była pomoc terapeutyczna.
W komentarzach do zdjęć i filmów z tego wydarzenia, drugim najczęściej ze stosowanych słów było... „gestapo”.
Zaczęło się od śmierci torturowanego z pomocą paralizatora Igora Stachowiaka na komisariacie we Wrocławiu w maju 2016 roku. Mimo obietnic wyjaśnienia sprawy ze strony gen. Szymczyka, została ona zamieciona pod dywan. Rok później, gdy TVN ujawnił film z tasera, okazało się, że komendant główny kłamał (lub został okłamany) – policja znała ów film od dawna.
Głośny reportaż zwrócił uwagę opinii publicznej na problem brutalnych interwencji policji, które kończą się tragicznie. W połowie 2021 roku czarna ich seria miała miejsce ponownie we Wrocławiu i okolicach – w ciągu tygodnia zmarło tam 3 mężczyzn w trakcie lub tuż po interwencji policji.
Łukasz Łagiewka miał stany depresyjne, rodzina obawiała się o niego, wezwali policję, a ta wtargnęła siłą do mieszkania i pobiła go. Zmarł w szpitalu.
Kilkanaście godzin wcześniej, na wrocławskiej izbie wytrzeźwień, po interwencji mundurowych zmarł Dmytro Nikiforenko, 25-letni Ukrainiec. Kilka dni później w Lubinie 34-letni Bartosz S. zginął przy próbie obezwładnienia. Ta ostatnia śmierć wywołała ogromne zamieszki.
Wówczas dr Hanna Machińska – zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich – na pisała na Twitterze, że ta śmierć jest kolejnym przypadkiem „pokazującym dramatyczny stan nieprzygotowania policji do podejmowania właściwych działań”. Oko.press opisywało 14 przypadków „bestialstwa” policji wobec zatrzymywanych – interwencji, które zakończyły się zgonami.
W sierpniu 2021 r biuro RPO prowadziło ponad 30 spraw, w których doszło do śmierci w trakcie lub po interwencji policji. „Jest ich na pewno więcej, bo przecież my nie o wszystkich się dowiadujemy” – zaznacza nam dr Machińska.
Z danych RPO wynika, że od tego czasu, do listopada 2022, zajęli się dodatkowymi... 18 sprawami „zgonów w jednostkach policji”. Czyli w sumie liczba takich przypadków badanych przez RPO zbliża się już do 50 (sic!)
W maju 2022 odnotowano kolejną śmierć we Wrocławiu – po intwerwencji policji 30-letni mężczyzna trafił do szpitala i tam zmarł. W lipcu 2022 w Świdnicy następny przypadek – 46 latek umiera po tym, jak policjanci zastosowali wobec niego pałkę i gaz pieprzowy.
Ta wykazała m.in. niewystarczający poziom wyszkolenia policjantów, czy ograniczone wykorzystanie kamer rejestrujących przebieg interwencji. NIK wykazał, że w 2020 roku, z powodu pandemii, długość szkolenia policjantów skrócono do 455 godzin, z 1 583 godzin szkolenia podstawowego w 2005 roku. Zaś kurs dla dowódców akcji i operacji policyjnych, między 2019 rokiem a I połową 2021, przeszło ledwie kilka procent dowódców. W 5 komendach wojewódzkich nikt (sic!).
Piotr Borys, poseł z Dolnego Śląska, który zaangażował się w wyjaśnianie spraw zgonów m.in. Bartosza z Lubina, twierdzi, że w 2 z 3 z nich, z połowy 2021 roku, postępowania spowolniły na poziomie prokuratur. „Nadal nie ma aktów oskarżenia” - twierdzi. I zapowiada komisję w 2023 roku, która ma zbadać postęp prac. „Komendant Szymczyk mógł zrobić znacznie więcej, by te sprawy wyjaśnić. Jego działanie pozostawia wiele do życzenia”, ocenia poseł Borys.
Dr Machińska: „Za czasów pana Szymczyka, ale nie tylko, w policji jest przyzwolenie na używanie siły wobec zatrzymywanych. I bezkarność z tego tytułu”.
Raport RPO z 2017 roku obrazuje, jakich tortur policjanci używają. Bezkarnie.
Dosłownie w czasie pisania tego elementu raportu, dostajemy informację o kolejnym zgonie w trakcie interwencji policji. 27 grudnia w Gdyni zmarł 27 latek po działaniach mundurowych.
SLAPP, czyli systemowe nękanie sprawami w sądach, prokuraturach, za aktywność publiczną – jest nagminnie stosowane jest przez policję od mniej więcej 2017 roku. Na tak masową skalę, że powstały na ten temat temat obszerne opracowania. W odpowiedzi na ten modus operandi policji, powstał ruch ObyPomocy – prawnego wsparcia dla represjonowanych ze strony prawników, którzy pro publico bono bronią aktywistów. Najbardziej aktywni na ulicach przeciwnicy rządu, za legalne działania mają wytaczane przez policję lub na jej wniosek dziesiątki, a nawet setki spraw. Dosłownie.
Arkadiusz Szczurek, jeden z liderów Lotnej Brygady Opozycji, już na początku 2021 roku miał ok. 100 takich spraw, z czego przegrał tylko pięć. Bo nie zdążył się odwołać/ podał błędne dane w odwołaniu. Od tego czasu policja wytoczyła mu kolejnych kilkadziesiąt spraw.
Babcia Kasia, czyli Katarzyna Augustynek, w listopadzie 2022 roku doliczyła się ponad 70 aktywnych spraw przeciwko sobie w aplikacji sądowej, głównie zainicjowanych przez policję. SLAPP w jej przypadku jest tak masowy, że dziennie potrafi otrzymać nawet 19 listów z policji/ prokuratur/ sądów.
Te były hurtowo umarzane/uczestnicy uniewinniani na sali sądowej.
Gdy więc to nie działało, policja zaczęła stawiać trudniejsze do obrony zarzuty naruszenia nietykalności (art. 222 KK) funkcjonariuszy. Często "nieokreślonych". Nie tylko sądy, ale czasem nawet same prokuratury umarzały takie sprawy. W czasie Strajków Kobiet skala systemowych SLAPPów wobec demonstrujących była znów tak duża, że zaktywizowała się kolejna grupa prawników, pro publico bono broniąca w sądach demonstrujących – SZPILA.
Władza masowo przegrywa te sprawy w sądach, jeśli dochodzi do rozpraw. Według ostatniego raportu ObyPomocy (patrz str. 9) obejmującego 436 spraw wobec 1335 osób, od 2017 do 2022 roku obywateli, których uniewinniono lub umorzono wobec nich sprawy, ewentualnie skierowano do ponownego rozpatrzenia jest w tym gronie aż 1281 –
to 96 proc. wszystkich oskarżanych!
Ledwo w 34 postępowaniach sądy uznały winnymi 54 aktywistów – to 4 proc. oskarżanych!
Te statystyki najdobitniej pokazują na jak dużą skalę policja przeprowadza szykany wobec aktywistów antyrządowych.
W czasie rządów gen. Szymczyka, dziennikarze stali się dla policjantów jeśli nie wrogami publicznymi, to przynajmniej bardzo niepożądanymi świadkami.
Na demonstracjach bywają popychani, przewracani, kopani, zasłaniane są im kamery/ obiektywy, uniemożliwia się im dokumentowanie działań mundurowych, wypychani są tak daleko, by nie mogli dokumentować przebiegu akcji (co jest łamaniem prawa prasowego). Wielokrotnie policjanci atakowali gazem żurnalistów. Jędrzej Nowicki podczas dokumentowania pacyfikacji demonstracji Obywateli RP przeciwko faszystom, został złapany za szyję, ciągnięty i przewrócony.
W słynnym kotle na pl. Powstańców w Warszawie 18 listopada 2020 w wyniku ataku gazem ucierpiało bardzo mocno kilku reporterów. Inny został uderzony w głowę stalową pałką teleskopową przez antyterrorystę w cywilu. Choć to cios bardzo niebezpieczny, to prokuratura podległa Zbigniewowi Ziobrze umorzyła tę sprawę.
Agata Grzybowska – fotoreporterka GW, która fotografowała pikietę pod MEiN – została wyrwana z tłumu i wywieziona na komisariat, bo używała flesza przy robieniu zdjęć. A to przeszkadzało jednemu z policjantów. Rzecznik policji Mariusz Ciarka mijał się z prawdą, próbując tłumaczyć działania funkcjonariuszy. Kilkuset dziennikarzy podpisało wtedy list w obronie Grzybowskiej.
Policja ścigała też reportera OKO.press, który pod domem posłanki Krystyny Pawłowicz zadawał jej pytania, a fotoreporterkę współpracującą z naszą redakcją - za to, że dokumentowała happening malowania na płocie pytania do prezesa PiS. Szykany spotykały oczywiście też innych dziennikarzy, np.
Na początku pandemii, wiosną 2020 roku ziemią zakazaną dla dziennikarzy stał się teren przy warszawskim domu Jarosława Kaczyńskiego. Relacjonowanie czegokolwiek, co tam się działo lub miało się dziać, było wg mundurowych zakazane. Przez 2 miesiące policja ścigała przez sądy/ wręczała mandaty kilkunastu dziennikarzom z tego powodu. Aż wielu z nich faktycznie przestało tam przychodzić.
Na pytania wysyłane policji trudno już uzyskać odpowiedzi. Najczęściej jest cisza, a jeśli już przychodzi odpowiedź to po czasie, zdawkowo i najczęściej nie na temat. Często kpiąc sobie z żurnalistów.
Gdy autor niniejszego raportu pytał rzecznika KSP o śledzenie przez tajniaków aktywistkę Zbigniewa Komosę – m.in. o to, czy ich legitymacje zawierały autentyczne dane, czy też tożsamości operacyjne, z jakiego powodu śledzą oni Komosę od kilku miesięcy, nadkom. Sylwester Marczak odpisał „odpowiedź na Pana zapytania padła ze strony policjantów w materiale filmowym, który Pan udostępnił”.
Tymczasem policjanci w materiale wideo kilka razy kłamali, zaprzeczając temu, co powiedzieli wcześniej, i nie odpowiadali na pytania wysłane do rzecznika Marczaka później.
O kłamstwach policyjnych rzeczników, OKO.press pisało już częściej
Brutalność mundurowych, łamanie przez nich praw obywatelskich, służalczość wobec partii władzy przyniosły efekty - dramatycznie spadło poparcie społeczne dla tej służby.
W sondażu Ipsos dla OKO.press aż 59 proc. Polaków przyznawało, że po tym jak policja traktowała demonstrujące kobiety, spadło ich zaufanie do tej formacji.
W oczach badanych policja stała się partyjną.
Z sondaży Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych wynika, że we wrześniu 2017 jeszcze 64,2 proc. Polaków obdarzało zaufaniem policję. W grudniu 2020 roku, czyli tuż po brutalnym tłumieniu strajków kobiet – aż o 20,1 pkt. proc. mniej!
Już w grudniu 2020 CBOS – instytucja kontrolowana przez rządzący PiS i Kościół Katolicki – w komunikacie pisał, że policja ma najniższe poparcie w tej dekadzie.
W grudniu 2020, działalność policji jako „dobrą”, oceniało już tylko 58 proc. Polaków - w marcu 2016 roku było to 14 pkt. proc. więcej. W tym okresie prawie podwoiła się za to (z 16 na 29 proc.) liczba osób, które źle oceniały działalność tej formacji.
Efekt? Na oficjalnym profilu Polska Policja wyłączyła możliwość komentowania swoich postów – tyle pod nimi było niepochlebnych opinii.
Według informatorów "Gazety Wyborczej" w Katowicach – tam Szymczyk był komendantem wojewódzkim – generał zmienił się w 2019 roku, gdy szefem MSWiA został Mariusz Kamiński. Rok później w propagandowych „Wiadomościach” TVP zachwalał: „Największym szczęściem polskiej policji, gdy trzeba było zdobyć środki ochrony było to, że ministrem jest p. Mariusz Kamiński. Bo jego zaangażowanie, (…) żeby policjanci byli bezpieczni było nieocenione”.
Według rozmówców GW wcześniej Szymczyk nie cierpiał w formacji wazeliniarstwa wobec polityków.
W lutym 2022 r sam Szymczyk złożył wniosek o uchylenie immunitetu posłance PO Gabrieli Lenartowicz, bo ktoś doniósł, że podczas jednego z protestów, polityczka... przeszła na czerwonym świetle.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Komentarze