W szczucie przeciwko osobom LGBT zaangażowano całą machinę państwa. By osoby homoseksualne pognębić i sprowadzić je do wyssanej z palca ideologii także Kościół użył całej swej mocy. Grzmiał prezes, arcybiskup, premier i prezydent, a i tak marszów równości było w 2019 roku najwięcej w historii
Sytuację osób nieheteronormatywnych w 2019 roku można podsumować na dwa sposoby.
Znajdziemy mnóstwo argumentów, by odmalować ostatnie 12 miesięcy w ciemnych barwach: przemoc na ulicach, medialna nagonka, kościelna nienawiść wśród aplauzu osób piastujących najwyższe funkcje w państwie, kolejny rok z brakiem praw obywatelskich dla społeczności LGBT - to wszystko wskazywałoby, że sytuacji w Polsce bliżej do standardów bliskowschodnich i afrykańskich dyktatur, niż do liberalnej, europejskiej i demokratycznej normy.
Z drugiej strony, jeśli spojrzymy wstecz, dostrzeżemy, że w walce o równe prawa osób homoseksualnych przeszliśmy w Polsce długą drogę w relatywnie krótkim czasie.
Co więcej, poczucie przegranej ma również skrajna prawica - i ta przy władzy, i ta w opozycji. Stąd potrzeba kreowania "męczenników cierpiących za obronę moralności" (piszemy o tym niżej), kolejne histeryczne jeremiady Jarosława Kaczyńskiego ("Wara od naszych dzieci!") czy wyziewy chaotycznego gniewu i nienawiści hierarchów kościoła katolickiego. Tak nie zachowują się hegemoni w pełni kontrolujący sytuację, to raczej działania licznej jeszcze co prawda armii, ale już znajdującej się w panicznym odwrocie.
Szczucie na osoby LGBT prawdopodobnie opłaciło się obozowi podczas wyborców do Parlamentu Europejskiego, kiedy Kaczyński i PiS walczyli o konserwatywny elektorat PSL, ale wybory parlamentarne pokazały, że to paliwo powoli się wyczerpuje i daleko się na nim nie zajedzie.
"Homofobiczna hydra podnosi łeb, bo emancypacja naszego środowiska przyspiesza" - mówił OKO.press Mariusz Kurc, naczelny magazynu "Replika".
[baner_akcyjny kampania="remanent2019" typ="typ-2"]
W 2019 roku przeszły przez Polskę 24 marsze równości, to wzrost o 300 proc. (!) w stosunku do sytuacji sprzed czterech lat. Po raz pierwszy również w średnich miastach takich jak Gorzów Wielkopolski, Gniezno, Kielce, Bydgoszcz, Olsztyn.
Najgłośniejszym wydarzeniem był pierwszy Marsz Równości w Białymstoku zaatakowany przez skrajnie prawicowe bojówki.
Ze strony PiS natychmiast posypały się typowe oskarżenia ofiar napaści o prowokację, a Kościół, wcześniej ustami hierarchów podżegający do "zatrzymania marszu", próbował zmyć z siebie odpowiedzialność, potęgując agresję. Głównym gniazdowym skandującym homofobiczne wyzwiska stał się abp Marek Jędraszewski:
W OKO.press relacjonowaliśmy wiele marszy równości w tym roku. Byliśmy m.in.
Wiele razy widzieliśmy nienawiść i przemoc, kilkukrotnie sami jej doświadczyliśmy. Ale widzieliśmy również solidarność zwykłych ludzi oraz niezwykłą odwagę, gdy podczas akcji #jestemLGBT Twitter opanowało kilkadziesiąt tysięcy często wzruszających wpisów internautów dokonujących coming outu
Homofobiczna propaganda odpowiadała jak umiała. TVP przeprowadziła nieudolną prowokację, której metody ujawniło OKO.press. Materiał miał opowiadać o kulisach organizacji Marszy Równości i szerzej – społeczności LGBT w Polsce. Miał, bo w rzeczywistości był to brutalny festiwal fantazji i oszczerstw rzucanych w stronę osób nieheteronormatywnych i organizacji działających na rzecz osób LGBT.
W materiale utrzymanym w sensacyjnym tonie słyszeliśmy o „podejrzanym finansowaniu”, zorganizowanym ataku na polskie świętości: Kościół katolicki, dzieci i rodzinę (w takiej kolejności) oraz sugestie, że tak jak na Zachodzie kolejnym krokiem „lobby LGBT” będzie legalizacja pedofilii.
Skandalizujące „odkrycia” reporterów TVP legitymizowały komentarze znanych i lubianych, m.in. red. Pawła Lisickiego, prof. Andrzeja Nalaskowskiego, Bronisława Wildsteina, a także zmanipulowane wypowiedzi ekspertów, w tym seksuologa prof. Lwa-Starowicza.
W niepodrabialnym stylu Jasia Fasoli do ataku przystąpił również Tomasz Sakiewicz i jego "Gazeta Polska", dodając do tygodnika naklejkę z napisem "Strefa Wolna od LGBT". Jak ujawniliśmy w OKO.press, pomysł graficzny na naklejkę został żywcem skopiowany od... grupy radykalnych muzułmanów, która w 2011 rozklejała takie same nalepki w jednej z dzielnic Londynu. Ich działanie potępiło wiele muzułmańskim stowarzyszeń i sam Meczet Wschodniego Londynu, nazywając symbol i hasła „nienawistnymi".
Na wysokości zadania stanęły natomiast polskie sądy. Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał wstrzymanie dystrybucji nienawistnych naklejek do zakończenia procesu o ochronę dóbr osobistych aktywisty LGBT, który je zaskarżył:
Sądy konsekwentnie uchylały również zakazy marszów równości nakładane coraz rzadziej przez samorządowców, m.in. w Lublinie:
W 2019 roku jednym ze smutniejszych momentów dla polskiej szkoły, a szczególnie młodzieży LGBT, była akcja "Tęczowy Piątek". MEN, kuratoria oświaty, episkopat, Ordo Iuris, prawicowe media zrobiły wszystko, żeby zniechęcić dyrektorów, nauczycieli i uczniów do udziału w nieformalnym święcie różnorodności, zainicjowanym w 2016 roku przez KPH.
Przekonywali, że nie chodzi o tolerancję, ale niebezpieczną ideologię, straszyli kontrolami, a także twierdzili, że przemoc wobec osób LGBT jest wyssana z palca.
Zmęczone reformą szkoły w większości ugięły się pod szkodliwą narracją. Do OKO.press spływały relacje zawiedziony uczniów, którzy pisali, że dyrektorzy na ostatni moment ze strachu przed odwetem odwoływali akcję.
MEN, żeby odciągnąć uwagę od wesołego święta, wymyślił własne, patetyczne i zgodne z pedagogiką męczeństwa wydarzenie. Minister Piontkowski zalecił szkołom, by 25 października odwiedzili cmentarze i uczcili zmarłych bohaterów. Uczniowie z warszawskich szkół odpowiedzieli poruszającym protestem pod gmachem MEN, gdzie uczcili pamięć ofiar szkolnej homofobii.
"Zapomnieliście o nas, udajecie, że nas nie ma" - zwracali się do rządzących.
Skrajne postawy najlepiej oddają badania opinii publicznej.
Z jednej strony, jak pokazały sondaże OKO.press, Polki i Polacy przesiąknęli retoryką głoszoną z ambony i mównicy sejmowej.
Mimo że największym globalnym wyzwaniem XXI wieku jest kryzys klimatyczny, wyborcy PiS, a także mężczyźni przed 40-stką drżą przed “genderem” i “LGBT”. Tęczowy chochoł, który dybie na niewinność dzieci, tradycyjną rodzinę, a także fundamenty polskości jest dla nich bardziej realny niż problemy demograficzne, zagrożenie ze strony Rosji, czy zapaść w systemie ochrony zdrowia.
Dobrze mają się też stereotypowe, krzywdzące opinie na temat społeczności LGBT:
Z drugiej strony, nieprzerwanie rośnie akceptacja dla równouprawnienia osób homoseksualnych. W sierpniu 2019 r., w piku kampanii wyborczej i nagonki na osoby LGBT, związki partnerskie popierało aż 60 proc. społeczeństwa, a równość małżeńską - 40 proc. Nawet co trzeci wyborca PiS, byłby za przyznaniem osobom LGBT, podstawowych praw w życiu rodzinnym.
Kontrast pomiędzy liberalizującymi się postawami Polek i Polaków a retrofantazjami części polskiego społeczeństwa, najlepiej pokazują, że wojna kulturowa, nie jest tylko chwilową strategią na kampanię wyborczą, ale odpowiedzią konserwatystów na progres.
Frontalny atak nie przez przypadek zbiega się w czasie z rozkwitem kultury dumy w Polsce (rekordowa ilość Marszy Równości, większa widoczność osób LGBT w przestrzeni publicznej) i publikacją kolejnych słupków procentowych, które krzyczą, że polskie społeczeństwo jest gotowe na zmiany.
Na geopolitycznej mapie pomysły PiS i organizacji prawicowych niebezpiecznie zbliżają nas do Rosji. Chodzi m.in. o:
Nie tylko dzieci i rodziny są ofiarami LGBT. W tym roku polska prawica, wykręcając znaczenia terminów "prawa człowieka" i "dyskryminacja", stworzyła poczet "wyklętych" i "męczenników".
Przeciwstawiając się "rewolucji kulturowej", której ucieleśnieniem są osoby nieheteronormatywne, stawili czoła poprawności politycznej i relatywizmowi, a bronili wolności sumienia, wyznania, czy poglądów. Tak przedstawiali ich obrońcy, z politykami PiS na czele.
W lipcu z nagłówków gazet, a także radiowych i telewizyjnych poranków nie schodził temat pracownika sieci IKEA, wyrzuconego z pracy za homofobiczny wpis na wewnętrznym forum firmy. Niejaki Tomasz, w odpowiedzi na pismo od pracodawców z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciwko Homo- Bi- i Transfobii, opublikował starotestamentowy, sugestywny opis śmierci, która powinna spotkać osoby tej samej płci współżyjące ze sobą.
Na gruncie polskiego prawa sprawa jest prosta: pracodawca, zgodnie z art. 94 kodeksu pracy, ma obowiązek przeciwdziałać dyskryminacji w miejscu pracy, a adekwatne reagowanie na homofobię jest jego elementem.
Mimo to prawica utkała manipulację zgodnie, z którą IKEA traktuje Polskę jak folwark, prawo ma za nic, homofob padł ofiarą dyskryminacji ze względu na wyznanie, a apel firmy o szacunek to "zmuszanie do afirmacji".
Podobna dyskusja towarzyszyła ciągnącej się od 2016 roku sprawie łódzkiego drukarza-homofoba, która finał znalazła przed Trybunałem Konstytucyjnym. Jak to możliwe?
Prokurator generalny Zbigniew Ziobro, nie znajdując uznania dla swoich argumentów w sądach wszystkich instancji, polecił TK zbadanie zgodności z ustawą zasadniczą przepisu, na podstawie którego skazano drukarza. Chodzi o art. 138 kodeksu wykroczeń, który mówi o bezzasadnej odmowie wykonania usługi.
Opanowany przez PiS TK orzekł po myśli Zbigniewa Ziobry. 26 czerwca 2019 zniósł jedyny przepis chroniący przed dyskryminacją w dostępie do usług ze względu m.in. na orientację seksualną, tożsamość płciową, niepełnosprawność, wiek i rodzicielstwo.
Ustanowił tym samym niebezpieczny precedens, który może doprowadzić do usankcjonowania klauzuli sumienia w usługach. A dla samego drukarza finał może być nowym początkiem, bowiem prokuratura generalna domaga się ponownego rozpatrzenia sprawy.
Do pocztu męczenników w sierpniu dołączył prof. Andrzej Nalaskowski. Wszystko za sprawą homofobicznego felietonu "Wędrowni gwałciciele", w którym o uczestnikach marszy równości pisał m.in.: "tyfus, dżuma, ospa wypełza na ulice polskich miast". Po (chwilowym) zawieszeniu profesora przez rektora UMK, w jego obronie stanęli najbardziej prominentni politycy PiS, z Jarosławem Kaczyńskim na czele.
[baner_akcyjny kampania="remanent2019" typ="typ-1"]
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze