Co najmniej 10 policjantów zaangażowało się w śledztwo w sprawie napisu "EU", który blednie na chodniku w okolicach siedziby PiS w Warszawie. W toku postępowania ujawnili kolejny napis, tym razem kredą, przed drzwiami komisariatu ("Zakaz PiSania na chodniku"). Kolejne przesłuchania w tym tygodniu.
W czasie protestów w obronie obecności Polski w Unii Europejskiej 10 października Laura Kwoczała z koleżanką chciały napisać na chodniku "ZOSTAJEMY w EUROPIE". Nie zdążyły, bo otoczyli je policjanci. Laura Kwoczała zdążyła napisać "EU".
"Policjant nie był chyba z Warszawy, nie bardzo wiedział, jak mnie spisać. Ale ostatecznie uznał, że naruszyłam art. 141 Kodeksu wykroczeń" - mówi Kwoczała, studentka pierwszego roku politologii, w Warszawie też od niedawna.
Jeśli kogoś dziwi, dlaczego "EU" jest słowem nieobyczajnym, spieszę z wyjaśnieniem: nie jest. Po prostu od kilku miesięcy policja masowo ściga młode kobiety z tego paragrafu. Głównie za okrzyki "Je*bać PiS" sprzed roku. Widać jednak, że paragraf ten ma dziś już szersze zastosowanie, zwłaszcza w rękach mniej wprawnych policjantów.
Obok policjanta od artykułu 141 był drugi policjant, konsultowali się, upewnili się, że 141.
Laura Kwoczała - tak jak większość aktywistów - odmówiła przyjęcia mandatu, więc sprawa teraz toczy się na policji, a następnie - trafi do sądu.
Przesłuchiwana była 5 listopada na komisariacie przy ul. Opaczewskiej w Warszawie. OKO postanowiło zobaczyć, jak to wygląda (i w efekcie niżej podpisana została spisana, ale o tym zaraz).
Nękaniem aktywistów zajmujemy się od kilku miesięcy w ramach projektu "Na celowniku". Wiemy już, że przeciwko osobom demonstrującym poglądy inne niż ma władza, nasze państwo wysyła ogromne siły policyjne. Ludzie nękani są uciążliwymi postępowaniami z Kodeksu wykroczeń. Jest to działanie masowe - dziś już tysiące obywatelek i obywateli traci czas na przesłuchaniach, a tysiące policjantek i policjantów nie wykonuje zadań, do których są powołani. Jedni są poddawani upokarzającym procedurom, drudzy - zmuszani są do wykonania nieistotnych czynności.
„Na celowniku" to pilotażowy projekt OKO.press, Archiwum Osiatyńskiego oraz norweskiej Fundacji RAFTO, prowadzony razem z prof. Adamem Bodnarem, rzecznikiem praw obywatelskich w latach 2015-2021. Ma naświetlić i zdiagnozować zjawisko nękania osób zabierających głos w interesie publicznym w Polsce. Publikujemy rozmowy z osobami, które znalazły się "na celowniku", a także z prawniczkami, badaczami, specjalistkami do spraw komunikacji.
W serii „Na celowniku" o „SLAPPach po polsku" publikowaliśmy już rozmowy z Elżbietą Podleśną, Bartem Staszewskim, Laurą Kwoczałą, Katarzyną Kwiatkowską, Pawłem Grzesiowskim, Wojciechem Sadurskim, Ewą Siedlecką, Piotrem Starzewskim, Julią Landowską, Anną Domańską i aktywistkami z Przemyśla, a także adwokat Sylwią Gregorczyk-Abram, adwokatem Radosławem Baszukiem i ekspertką od komunikacji Hanną Waśko. Relacjonowaliśmy też trzy procesy aktywistów: w Sierpcu, Nowym Sączu i Warszawie.
Laura Kwoczała była już bohaterką jednego z naszych tekstów: w tym roku zdała maturę, a w działalność publiczną zaangażowała się jeszcze w szkole. Z tego powodu jest na celowniku władzy. Szerszej publiczności znana jest z uczestnictwa w happeningach, np. pod resortem ministra Czarnka.
W sierpniu 2020 r. we Wrocławiu Laura Kwoczała miała sprawę za protest w obronie praw osób LGBT (sąd wskazał, że nie złamała prawa), jesienią 2020 - za organizację Strajku Kobiet w Oleśnicy po wyroku Trybunału Przyłębskiej w sprawie aborcji. Ta sprawa się nadal toczy - prokuratura czeka na ekspertyzę biegłego, czy rzeczywiście zgromadzenie w maseczkach naraziło zdrowie zebranych - ekspert nie ma jednak czasu z uwagi na pandemię. Śledztwo jest prowadzone z art. 165 Kodeksu karnego o narażaniu zdrowia i życia ludzi.
Z tego samego paragrafu zarzuty karne mają już liderki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Marta Lempart, Klementyna Suchanow i Agnieszka Czerederecka. Grozi im za to do 8 lat więzienia.
Laura Kwoczała została też spisana latem tego roku pod zarzutem blokowania drogi w czasie demonstracji solidarności po śmierci Bartosza z Lubina (stała na chodniku, ale to szczegół). Ale w tej sprawie nic się nie dzieje.
W czasie przesłuchania na Opaczewskiej policja zarzuciła Kwoczale złamanie już nie przepisu o brzydkich wyrazach, ale zamieszczenie "bezprawnego ogłoszenia". Sprawa musiała być analizowana (więc zapewne zaangażowanych w to było jeszcze kilku policjantów).
Odmówiła składania wyjaśnień (robi to konsekwentnie od zeszłego roku, kiedy sprawdziła, jakie prawa jej przysługują). Wyjaśnienia chce złożyć przed sądem.
Tymczasem na chodniku przed komisariatem pojawił się napis kredą "Zakaz PiSania po chodniku". Interweniował dyżurny. Czekający na Laurę Kwoczałę koledzy nie chcieli powiedzieć, kto to zrobił, przez chwilę razem z dyżurnym zastanawialiśmy się, czy napisy kredą na chodniku są złe, i czy dzieci rysują po chodnikach, czy tylko na placach zabaw. Dyżurny zapytał o nasze dokumenty, ale nie nastawał na nie za bardzo. Po dyżurnym wyszły jednak trzy policjantki. Pytały o napis. Wydawało się, że na tym się skończy, ale gdy Kwoczała wyszła z przesłuchania, czekających na nią kolegów i dziennikarkę OKO otoczyły już cztery policjantki. Okazało się, że policja skonsultowała tymczasem problem, przejrzała monitoring i znalazła podejrzanego o sporządzenie napisu kredą. Reszta z nas została spisana jako potencjalni świadkowie.
Na towarzyszach Laury Kwoczały nie zrobiło to większego wrażenia - mają po kilka spraw wykroczeniowych. Na ogół kończą się niczym, tyle że zajmują czas.
OKO: Ale panie mają normalnie inne zajęcia, prawda?
Policjantki: "My się zajmujemy wszystkimi sprawami, jakie do nas ludzie zgłaszają. Państwo też, jeśli będziecie w potrzebie, zwrócicie się do nas".
OKO: Śledztwo w sprawie napisu kredą, który za chwilę zniknie, to jest chyba marnowanie Waszego czasu?
Policjantki: "Niestety, art. 63a nie precyzuje, czy należy rozróżniać materiał, którym zrobiony jest napis".
Z materiałów zebranych w ramach projektu "Na celowniku" wynika, że policja w całym kraju ściga autorów i autorki antyrządowych napisów na chodnikach. Angażuje w to ogromne siły (w Przemyślu wydała np. kilkanaście tysięcy złotych na ekspertyzy techników policyjnych, a z ekspertyz tych nic nie wynikło). Czasem urzędnicy miejscy zgadzają się z policją i wymieniają całe fragmenty chodnika - wtedy można postawić zarzut karny, bo "szkoda" jest znaczna.
Obrońcy w takich sprawach podkreślają, że do naruszenia przepisów Kodeksu wykroczeń dochodzi tylko, jeśli dany czyn jest szkodliwy społecznie. W sprawach karnych dowodzą też, że aktywiści i aktywistki korzystają z wolności słowa, wartości silnie chronionej przez Konstytucję: demokratyczne społeczeństwa, by tę wolność zachować, godzą się na ponoszenie pewnych kosztów. Tak samo jest z prawem do pokojowych zgromadzeń - na ich zabezpieczenie wydaje się dużo pieniędzy, zgromadzenia utrudniają przejazd przez miasto - ale akceptujemy to.
PS. Przesłuchanie w sprawie napisu kredą na chodniku odbędzie się w tym tygodniu. W weekend w Warszawie porządnie padało.
AKTUALIZACJA 8.11.2021: Przesłuchanie za napis kredą zostało odwołane
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze