Ciągłe zagrożenie zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej, brak dostępu do legalnej aborcji czy pigułki dzień po na receptę, koniec rządowego programu in vitro, próby wypowiedzenia konwencji antyprzemocowej, walka z edukacją seksualną... W 3. rocznicę Czarnego Protestu podsumowujemy 4 lata rządów PiS w obszarze praw kobiet
Słowa o tym, że Polska musi pozostać wyspa wolności Jarosław Kaczyński powtarzał od 2015 roku wielokrotnie. Ostatnio na konwencji w Tarnowie powiedział:
"Musimy być wyspą wolności, nawet jeżeli wokół tej wolności nie będzie. Musimy być także wyspą sprawiedliwości, solidarności i rozwoju".
W kwestii praw kobiet Polska PiS na pewno nie jest wyspą wolności i sprawiedliwości. W ostatnich czterech latach sytuacja kobiet jeszcze się pogorszyła.
W trzecią rocznicę Czarnego Poniedziałku, wielkiego protestu kobiet przeciw zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej, podsumowujemy działania PiS ograniczające prawa kobiet. Chodzi przede wszystkim o:
Cała kadencja rządu PiS to bezustanne straszenie Polek zaostrzeniem - i tak już jednej z najbardziej restrykcyjnych w UE - ustawy antyaborcyjnej. Co prawda, projekty zaostrzające ustawę złożyli aktywiści antyaborcyjni i PiS odcinał się od nich, ale jednocześnie nie chciał ich jednoznacznie odrzucić.
Pierwszy, najostrzejszy projekt, Kaja Godek złożyła jeszcze w 2016 roku. Zakazywał on aborcji w przypadku wad płodu oraz ciąży z gwałtu, a karane miały być także kobiety. Przesłanie projektu do prac w komisji sejmowej zaowocowało wielotysięcznymi protestami - Czarnym Poniedziałkiem 3 października 2016 roku. Sejm ostatecznie odrzucił projekt.
W 2017 roku Kaja Godek złożyła kolejny projekt - tym razem zakazujący aborcji w przypadku wad lub choroby płodu. W styczniu 2018 projekt trafił do komisji sejmowej. Wydawało się, że utknie w tzw. sejmowej zamrażarce, ale w marcu 2019 roku biskupi katoliccy popędzili parlamentarzystów i zajęła się nim komisja sprawiedliwości i praw człowieka. Projekt uzyskał pozytywną opinię. O obradach tej komisji pisaliśmy tutaj.
Tuż po przegłosowaniu pozytywnej opinii komisji sprawiedliwości Kaja Godek oraz hierarchowie Kościoła katolickiego naciskali, by projekt jak najszybciej poszedł dalej – czyli właśnie do komisji rodziny. Zdjęto go jednak z porządku obrad komisji w dniach 21-22 marca.
23 marca odbył się kolejny Czarny Protest przeciwko zaostrzeniu ustawy. W samej Warszawie wzięło w nim udział co najmniej 55 tys. osób. Zobacz relację OKO.press z protestu.
W lipcu 2018 roku komisja rodziny w pół godziny powołała komisję nadzwyczajną, która miała zająć się jej projektem "Zatrzymaj aborcję". I, co było do przewidzenia, projekt utknął na półtora roku - do wyborów.
Sprawa nie jest jednak przesądzona. W listopadzie 2017 roku poseł PiS Bartłomiej Wróblewski złożył wniosek do TK. Poseł domaga się sprawdzenia, czy jedna z trzech przesłanek do legalnej aborcji (wady i nieuleczalna choroba płodu) jest zgodna z konstytucją.
Zdaniem Wróblewskiego nie jest. Wniosek od roku leży w TK i czeka na termin rozprawy. Od tamtego czasu poparł go zarówno Sejm, jak i Prokurator Generalny.
Za zaostrzeniem ustawy opowiedziało się wielu polityków PiS oraz prezydent Andrzej Duda. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że sterowany przez PiS Trybunał Konstytucyjny poprze wniosek Wróblewskiego i w ten sposób zaostrzy ustawę za pomocą (teoretycznie) niezależnego organu.
Po wielomiesięcznej batalii, odbywającej się głównie na sali sejmowej i podczas posiedzeń sejmowej komisji zdrowia, prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, która przywróciła obowiązkowe recepty na pigułkę „dzień po”.
Ustawa weszła w życie 22 lipca 2017. OKO.press monitorowało cały proces zmiany, sprawdzając wypowiedzi polityków, głównie ówczesnego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła (PiS). Twierdził on m.in., że pigułka ellaOne jest w Polsce nadużywana (m.in. przez nastolatki), że w całej Europie są ograniczenia w możliwości jej kupowania, że jej główne składniki są niebezpieczne dla zdrowia, oraz, że tak naprawdę to pigułka wczesnoporonna.
Zmiana dotknęła przede wszystkim kobiety niezamożne (szybka wizyta u prywatnego ginekologa kosztuje) i z małych ośrodków, gdzie dostęp do ginekologa jest trudniejszy.
Na temat pigułki "dzień po" głos zabierali politycy PiS, m.in. poseł Marek Suski: "[ellaOne] Przerywa ciążę. Pytam, czy ona coś leczy? Bo jeżeli to jest lek, to powinien być dostępny. Ta pigułka niczego nie leczy. To nie pigułka zdrowia, tylko raczej pigułka śmierci. Jeżeli mamy taką pigułkę, to niech chociaż będzie na receptę".
[okonawybory]
Kwestia wypisania recepty na antykoncepcję awaryjną przypomniała konserwatywnym środowiskom o klauzuli sumienia. Minister Radziwiłł, choć chwilę wcześniej udowadniał, że recepta na ellaOne w niczym Polkom nie zaszkodzi, uznał, że sam by jej nie wypisał.
- Chciałbym zapytać bardziej lekarza niż ministra, czy jako lekarz nie przepisałby pan pacjentce pigułki dzień po? - Nie. - A gdyby to była pacjentka zgwałcona? - Nie, nie przepisałbym. Powołałbym się na klauzulę sumienia
Jest to niezgodne ze stanowiskiem Komitetu Bioetyki przy Prezydium PAN z 12 listopada 2013 roku, które wskazuje, że klauzula sumienia nie powinna dotyczyć wypisywania recept.
W tej kadencji okazało się, że klauzula sumienia powinna dotyczyć nie tylko lekarzy dokonujących aborcji, ale także... farmaceutów, którzy sprzedają leki w aptekach. W Sejmie pojawił się obywatelski projekt zapewnienia klauzuli sumienia farmaceutom. Projekt poparła komisja ds. petycji oraz Biuro Analiz Sejmowych. Na dezyderat komisji minister zdrowia nigdy nie odpowiedział i sprawa utknęła w styczniu 2018 roku.
Klauzula sumienia utrudniła także dostęp do legalnej aborcji w Polsce.
Oczywiście problem dostępu do legalnej aborcji nie pojawił się w okresie rządów PiS, ale w tym czasie się pogłębił. Monitoring Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny realizowany na przełomie 2015 i 2016 roku ujawnił, że szpitale często odmawiają legalnej aborcji i odsyłają pacjentki do innych placówek. Jednak na przykładzie Warszawy widać, że problem narasta.
Federa w 2019 roku zapytała warszawskie szpitale o to, czy wykonują zabiegi aborcji. Z tabelki poniżej wynika, że liczba takich szpitali spadła w stosunku do 2017 roku:
W czerwcu 2016 roku, rząd PiS przerwał finansowanie z budżetu programu in vitro „Leczenie Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego”. Problem niepłodności w Polsce nie jest marginalny – dotyka aż 15 proc. par.
Refundacja in-vitro wyrównywała szanse w dostępie do kosztownej procedury medycznej – uśredniając cenniki różnych klinik zajmujących się leczeniem niepłodności, przyjmuje się, że koszt in vitro w Polsce to ok. 8-12 tys. zł.
W grudniu 2018 roku Ministerstwo Zdrowia ujawniło dane, które dowodzą, że rządowy program in vitro leczenia niepłodności z lat 2013-2016 był znacznie większym sukcesem, niż wszyscy sądzili. Na świat przyszło ponad 21 tys. dzieci.
Lukę po in vitro miał wypełnić „Program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego” zaplanowany przez rząd PiS na lata 2016-2020. Ale dokonania finansowanej w tym programie tzw. naprotechnologii trudno nazwać inaczej niż porażką.
W 2019 roku stowarzyszenie "Nasz bocian" poprosiło Ministerstwo Zdrowia o informację dotyczącą efektów programu ochrony zdrowia prokreacyjnego. Ministerstwo odpowiedziało, że nie zna liczby ciąż, które powstały w wyniku programu, bo... "Program nie zakłada zwiększenia liczby urodzeń tylko poprawę diagnostyki i leczenia, wskaźnik liczby ciąż był mylący dla oceny skuteczności Programu".
I rzeczywiście, w opisie programu liczba ciąż nie jest wskaźnikiem. Jednak jeszcze w 2017 roku - przed aktualizacją - liczba ciąż była oczekiwanym efektem.
6 listopada 2018 do Sejmu wpłynął poselski projekt ustawy ograniczający możliwości stosowania pozaustrojowej metody leczenia bezpłodności – in vitro. Twórcy ustawy – posłowie PiS, Kukiz’15, WiS, PSL i niezrzeszonych, na czele z zasłużonym w inicjatywach anty-choice posłem Janem Klawiterem – chcą, żeby:
Prawu i Sprawiedliwości zawdzięczamy także zmiany w i tak dość konserwatywnym programie szkolnym Wychowania do życia w rodzinie. Podstawa WDŻ otwarcie stawia na katolicką etykę seksualną. Namawia na przedmałżeńską powściągliwość. Lansuje naturalne planowanie rodziny, potępia antykoncepcję, łącząc ją z aborcją i sterylizacją. W masturbacji widzi zagrożenie pornofilią i uzależnieniem od seksu. Podkreśla, że życie dziecka zaczyna się w jajowodzie. Chce wzmacniać "identyfikację z płcią".
Dodatkowo Ministerstwo Zdrowia w latach 2017-2019 prowadziło projekt zdrowia prokreacyjnego "W stronę dojrzałości" dla uczniów szkół ponadpodstawowych. Uczniowie mogli się z niego dowiedzieć m.in., że antykoncepcja jest szkodliwa dla zdrowia i nieskuteczna, a seks najlepiej uprawiać dopiero po ślubie. W podręczniku dla nauczycieli znaleźliśmy z kolei takie opinie:
„Swoboda seksualna prowadzi do pustki w miłości. U kobiet powoduje to wstrząs i zupełną zmianę jej psychicznego ukierunkowania (jej psychika z natury nastawiona jest na całkowite oddanie ukochanemu mężczyźnie).
Uleganie kolejnym partnerom powoduje, że znika: delikatność w zachowaniu, zdolność do rozumienia innych, chęć do wypełniania ról opiekuńczych”.
Program ten nie tylko pogłębiał stereotypy płciowe, ale także zniechęcał młodych ludzi do stosowania antykoncepcji, także tej, która zmniejsza ryzyko zakażanie wirusem HIV.
Konstanty Radziwiłł (PiS), minister zdrowia w rządzie Beaty Szydło, chciał wycofać wprowadzone w 2012 roku (za rządów PO-PSL) standardy opieki okołoporodowej i zastąpić je zbiorem rekomendacji medycznych.
Ostatecznie ustąpił w obliczu protestów – fundacja „Rodzić po ludzku” zebrała ponad 70 tys. podpisów w ich obronie. W 2018 rząd uchwalił nowe standardy (nazywając je „organizacyjnymi”), które gwarantują rodzącym w zasadzie podobne prawa jak poprzednio. Wadą jest brak sankcji za ich nieprzestrzeganie (a z realizacją jest źle) oraz brak gwarancji znieczulenia zewnątrzoponowego.
Tak w skrócie zapatruje się prezydent Andrzej Duda na konwencję antyprzemocową, którą Polska podpisała, a tym samym zobowiązała się jej przestrzegać:
Wskazywałem, że u nas ta regulacja dotycząca przemocy jest bardzo dobra, funkcjonuje, jest egzekwowana. Przyjmowanie dodatkowych regulacji jest niepotrzebne, bo w Polsce to działa. W związku z tym, my nie musimy się już dodatkowo do niczego zobowiązywać.
OKO.press ujawniło w grudniu 2016 roku plany wypowiedzenia konwencji, które - po serii sprzecznych deklaracji ministrów rządu - zostały zawieszone. Jeżeli jednak sam prezydent państwa ma do aktu prawnego tak lekceważący stosunek, rząd może ponowić próbę. Lub po prostu uznać przepis za martwy.
Konwencja Stambulska, czyli antyprzemocowa, została uchwalona przez Radę Europy w 2011 roku. Polska podpisała ją w 2015 roku. Konwencja uznaje "strukturalny charakter przemocy wobec kobiet za przemoc ze względu na płeć, oraz fakt, że przemoc wobec kobiet stanowi jeden z podstawowych mechanizmów społecznych, za pomocą którego kobiety są spychane na podległą wobec mężczyzn pozycję". Celem konwencji jest przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet.
O przemocy wobec kobiet w Polsce i na świecie pisaliśmy tu:
Kobiety
Wybory
Jarosław Kaczyński
Konstanty Radziwiłł
Łukasz Szumowski
Prawo i Sprawiedliwość
Prawa kobiet
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze